Moment zabicia Ismaila Hanijego nie był przypadkowy, Izrael musiał wiedzieć, jak zabójstwo odbije się na negocjacjach w sprawie zawieszenia broni w Gazie – powiedział PAP Marek Matusiak z Ośrodka Studiów Wschodnich. Według analityka, można mieć wątpliwości, czy Izrael dąży do zawieszenia broni.
W środę w ataku w Teheranie przypisywanym Izraelowi zginął polityczny przywódca palestyńskiego Hamasu – Ismail Hanije. Na co dzień mieszkał w Katarze, w Iranie pojawił się z okazji zaprzysiężenia nowego prezydenta tego państwa Masuda Pezeszkiana.
„Izraelczycy musieli mieć pełną świadomość, jak to zabójstwo odbije się na procesie negocjacji, co do zawieszenia broni w Gazie” – powiedział Marek Matusiak, koordynator projektu „Izrael–Europa” w OSW. Mimo że nieznane są polityczne kalkulacje Izraela, to – jak zaznaczył – moment zabójstwa Hanijego nie był przypadkowy.
„To, że Ismail Hanije został zabity teraz, ewidentnie było efektem celowej, świadomej decyzji politycznej po stronie izraelskiej” – podkreślił Matusiak.
Według niego, można mieć poważne wątpliwości, czy Izrael dąży do zawieszenia broni. „Jak słusznie stwierdził premier Kataru, jak się z kimś negocjuje, to zabicie jednego z negocjatorów nie przybliża do zawarcia kompromisu i osiągnięcia celu” – powiedział analityk.
Zaznaczył, że zabójstwo Hanijego odroczyło prowadzone negocjacje między Hamasem a Izraelem, ale – jak dodał – nie oznacza, że zawieszenia broni nigdy nie będzie.
„W momencie, w którym strony zgodziłyby się na zawieszenie broni na takich warunkach, które dla obydwu stron byłyby do przyjęcia, to nawet fakt zabicia jednego z przywódców nie jest ostateczną, nieusuwalną przeszkodą” – powiedział Matusiak.
Zdaniem analityka śmierć Hanijego nie spowoduje zmian w układzie sił konfliktu na Bliskim Wschodzie. Ocenił, że szef biura politycznego Hamasu był ważną postacią, ale – jak powiedział – „jego zamordowanie zasadniczo nic nie zmienia, zwłaszcza dla wojny, która toczy się w Gazie”.
W jego opinii zabójstwo Hanijego nie wpłynie też na położenie Hamasu, bo organizacja jest oparta na fundamencie ideologicznym i „zlikwidowanie jednego, nawet bardzo ważnego człowieka, nie osłabia jej aż tak bardzo”.
Matusiak podkreślił, że ważniejszy w tej sprawie jest kontekst irański. Ismaila Hanijego zaatakowano po inauguracji nowego prezydenta Iranu Masuda Pezeszkiana, podczas wizyty w Teheranie został też przyjęty przez najwyższego przywódcę duchowo-politycznego ajatollaha Aliego Chameneiego.
„Teraz Irańczycy czują się zaatakowani, że to w ich stolicy, pod ich skrzydłami, ich gość został zamordowany i to jeszcze chwilę po tym, kiedy został przyjęty przez najwyższe przywództwo tego państwa. To rozszerza znaczenie tego morderstwa i włącza kontekst irański” – powiedział Matusiak.
W środę ajatollah Chamenei zapowiedział zemstę na Izraelu. Zabójstwo przywódcy Hamasu „spotka się z ostrą i bolesną reakcją” – napisano w oświadczeniu wydanym przez irańską Gwardię Rewolucyjną.
W kontekście zapowiadanego kontrataku analityk przypomniał kwietniowy odwet Iranu za zbombardowanie przez izraelskie lotnictwo irańskiego konsulatu w stolicy Syrii Damaszku oraz śmierć trzech wysokiej rangi oficerów Gwardii Rewolucyjnej.
Matusiak powiedział, że wówczas był to atak „bardzo spektakularny, ale jednocześnie jednorazowy”, co uczyniło go bardziej demonstracją niż rzeczywistym spowodowaniem szkód. Według źródeł izraelskich 99 proc. irańskich rakiet, dronów i pocisków zostało unieszkodliwionych i nie osiągnęło założonego celu.
Atak na Hanijego – dodał analityk – to „kolejny publiczny policzek pod adresem Irańczyków”. Matusiak zaznaczył, że obecnie Iran rozważa kontratak albo ponownie w kontekście „teatralnej demonstracji” albo działania „bardziej agresywnego”.
Analityk podkreślił, że nie spodziewa się pozytywnych scenariuszy dla przyszłości Bliskiego Wschodu. W jego przekonaniu wynegocjowanie zawieszenia broni Izraela z Hamasem w Strefie Gazy, a później także z Hezbollahem, pozwoliłby „może obniżyć napięcie i wstrzymać przynajmniej na jakiś czas rozlew krwi”. Ale, jak powiedział, obecne działania Izraela oddalają taką perspektywę.
„Absolutnie nie ma szans, pomysłu na zakończenie – nie wiem jak to nazwać – kryzysu, wojny. Obawiam się, że w dalszym ciągu będziemy mieli do czynienia z Bliskim Wschodem, który jest bardzo niestabilny i w odniesieniu do którego, świat boi się pełnoskalowej wojny” – ocenił Matusiak. (PAP)