Donald Trump jest już oficjalnym kandydatem Partii Republikańskiej na prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Zdecydowali o tym delegaci na konwencji partii w Cleveland. Donald Trump pokonał 16 innych przedstawicieli tego ugrupowania, którzy ubiegali się o start w wyborach. Nominację na wiceprezydenta otrzymał gubernator stanu Indiana Mike Pence.
Formalnie 70-letni miliarder zaakceptuje nominację w czwartek, w swoim przemówieniu. W czasie kampanii wielokrotnie wzbudzał kontrowersje, przede wszystkim, swoimi wypowiedziami obrażającymi muzułmamnów, osoby hiszpańskojęzyczne oraz nielegalnych imigrantów.
We wtorek, drugiego dnia konwencji Partii Republikańskiej w hali Quicken Loans Arena wrzało. Miłośnicy wielkiego zwycięzcy Donalda Trumpa wiwatowali na jego cześć, a z ust Republikanów padało wiele krytycznych słów w stronę jego rywalki w wyścigu o Biały Dom – Hillary Clinton.
– Nigdy nie zapomnę tych chwil. Razem osiągnęliśmy historyczne rezultaty – wzruszony miliarder przemawiał z Nowego Jorku za pośrednictwem telebimu dodając: – Mamy zamiar wygrać prezydenturę i przynieść realne zmiany do Waszyngtonu. Wygramy w listopadzie. Miliarder obiecał też, że w czwartek, gdy formalnie przyjmie nominację przedstawi swój plan na to jak „zbudować lepszą przyszłość dla wszystkich Amerykanów”.
Do delegatów zwrócił się też najstarszy syn Trumpa, Donald Trump jr.- Mój ojciec nie będzie prezydentem dla elit, a zwykłych ludzi. Wiem, że będzie troszczył się o interesy biednych chociażby likwidując specjalne luki w prawie podatkowym dla bogaczy – podkreślał mężczyzna.
Gorąco zrobiło się, gdy na podium wkroczył przywódca republikańskiej większości w Senacie Mitch McConnell. Zarzucając Hillary Clinton notoryczne kłamstwa, wywołał gromką reakcję publiki. – Ta kobieta powie i zrobi wszystko, aby tylko dopiąć swego i zostać prezydentem. Nie możemy na to pozwolić (…) Kłamała w sprawie swoich maili, kłamała w sprawie Benghazi. Kłamała nawet wówczas, gdy w swojej książce pisała o tym dlaczego rodzice nadali jej imię Hillary – mówił McConnell.
TS/IAR/Sylwia Arlak AIP/afp/reuters/pp/kry