Chicago rozpoczęło ofensywę, której celem są piraci drogowi. Nowe systemu monitorowania prędkości kierowców mają przynieść miastu nawet 100 mln dolarów rocznie.
Jest to odpowiedź na 139 śmiertelnych wypadków na drogach Chicago w 2020 roku. W stosunku do roku poprzedzającego oznacza to 45-procentowy wzrost.
Fotoradary i kamery rejestrujące ruch na czerwonym świetle wygenerowały 52 498 mandatów-ostrzeżeń – tylko w ciągu pierwszego tygodnia funkcjonowania nowych przepisów, wprowadzonych przez Lori Lightfoot. Oznacza to średnio jeden mandat co 12 sekund.
Kampania ostrzegawcza już się jednak skończyła. Od niedawna mandaty są już obciążone odpowiednimi karami. Jest to $35 za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 6-10 mil na godzinę oraz 100 dolarów za jeszcze większe naruszenie ograniczenia.
Reforma nie jest jednak szeroko popierana. Poddano ją już krytyce. Szacuje się, że z powodu nowych przepisów wzrosną składki ubezpieczeniowe dla kierowców, którzy poniosą ponad sześciokrotnie większy koszt, niż ewentualne 35 dolarów za mandat.
Badania przeprowadzone przez Case Western Reserve University i Chicago Tribune sugerują, że mimo iż liczba niektórych rodzajów kolizji spadła dzięki systemowi „kamer na czerwonym świetle” o 15%, to wzrosła liczba stłuczek do których dochodzi na skutek gwałtownego hamowanie przed światłami – o 22%. Daje to bilans negatywny.
Mapę rozmieszczenia fotoradarów w Chicago można zobaczyć TUTAJ
Red. JŁ