Chicago Bulls notuje najlepszy start w NBA od sezonu 1996/97 z legendarnym Michaelem Jordanem w składzie, choć ma za sobą dopiero trzy mecze. Do wyjazdowej wygranej 118:88 z Brooklyn Nets poprowadził drużynę duet Dwyane Wade – Jimmy Butler.
Pierwszy zdobył 13 punktów, drugi – 22. Więcej, ale to Wade’a oklaskiwali nowojorscy kibice. I nic dziwnego, bo kilkoma wejściami pod kosz udowodnił, że wciąż należy do jednego z najlepszych koszykarzy w lidze. Owację na stojąco otrzymał na początku czwartej kwart, gdy w indywidualnej akcji zaatakował kosz, wyskoczył ponad trzech rywali i zdobył punkty. Gwizdy pojawiały się, gdy… podawał piłkę kolegom. – To imponujące. Nie dziwię się, że widzowie oklaskiwali Wade’a. Gra świetnie. Ale ja też chciałem mieć w tym meczu piłkę – śmiał się Butler. – To prawdziwy lider zespołu. Idealnie do niego pasuje. Sprawdza się nie tylko jako zawodnik, ale i kolega z drużyny – chwalił byłego gracza Miami Heat trener „Byków” Fred Hoiberg. Szkoleniowiec tego dnia nie mógł narzekać na kogokolwiek. Oprócz Wade’a, dwucyfrowy dorobek punktowy mieli Taj Gibson – 14 punktów i 11 zbiórek oraz Rajon Rondo 10 punktów. Ponadto świetnie spisali się rezerwowi. Nikola Mirotić – 16 punktów i 10 zbiórek, Isaiah Canaan – 15 punktów i Doug McDermott – 12. Po stronie gospodarzy najlepiej rzucali Bojan Bogdanović – 15 punktów, Jeremy Lin – 14 oraz Brook Lopez i Sean Kilpatrick – po 13. Przewaga Bulls była jednak wyraźna. Uzyskali ją w pierwszej kwarcie, wygrywając 38:20. Kolejne także padły ich łupem i trzecia wygrana w trzecim meczu sezonu stała się faktem. Z kolei Nets mają bilans 1-3. Washington Wizards z Marcinem Gortatem w składzie drugi mecz sezonu rozegra ze środy na czwartek czasu polskiego. Zespół w Waszyngtonie podejmie Toronto Raptors.
Andrzej Skibiński (AIP),AP Photo/Mary Altaffer