Budynek przy ul. Bema 100 jest w bardzo złym stanie. Przed laty stacjonował tu 4. Mariampolski Pułk Huzarów.
Straż graniczna rozpisała właśnie przetarg na przebudowę budynku nr 4 przy ul. Bema 100. Wchodzi on w skład 11 obiektów na terenie komendy Straży Granicznej, które wpisane są do rejestru zabytków. – Po przebudowie oryginalne zostaną jedynie ściany nośne. Nowe będą: wszystkie instalacje, dach, stolarka, elewacja – mówi Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka podlaskiego oddziału Straży Granicznej. Inwestycja ma rozpocząć się w tym roku, a zakończyć w 2017. – Z dokumentacji wynika, że budynek powstał ok. 1887 roku – mówi Dariusz Stankiewicz, miejski konserwator zabytków. Pierwotnie były tu koszary carskich dragonów. Od 1910 roku wprowadził się zaś 4. Mariampolski Pułk Huzarów, który wchodził w skład 2. Brygady Kawalerii. Budynki należące dziś do SG przetrwały bez szwanku dwie wojny światowe. – Podczas pierwszej spaleniu uległa jedynie kaplica – podkreśla konserwator zabytków. W latach 1914-18 w dawnych carskich koszarach stacjonowały m.in. niemieckie wojska okupacyjne. Po odzyskaniu przez RP niepodległości weszły tu oczywiście oddziały polskie. Najdłużej, bo w latach 1927-39, koszary należały do 14. Dywizjonu Artylerii Konnej. Brał on udział w kampanii wrześniowej 1939 roku. Dywizjon, liczący trzy baterie, walczył w składzie Podlaskiej Brygady Kawalerii. 28 września 1939 roku z żołnierzy 14. Dywizjonu pod dowództwem kapitana Tomasza Skarzyńskiego zorganizowany został 4. szwadron 2. Pułku Ułanów Grochowskich. – Po II wojnie światowej swoją siedzibę miały tu Wojska Ochrony Pogranicza. Podlaska straż graniczna zaczęła tutaj działać od 1990 roku – dodaje Dariusz Stankiewicz. Budynek nr 4 jest już drugim zabytkiem, który jest na tym terenie remontowany. W latach 2007-2009 przebudowywana była trójka.
Tomasz Mikulicz (aip), foto W.Wojtkielewicz
Do WOP-u powołany byłem 29-10-1962 roku.Przechodząc ośrodek szkolenia poborowych zrobiono nam małoobrazkowe zdjęcia z płuc i okazało się że mam gruźlicę.Dzień przed przysięgą kapral odwiózł mnie do Polikliniki MSW w Olsztynie,gdzie przez pół roku mnie leczono.Po powrocie ze szpitala złożyłem pod namiotem przysięgą i potem wysłano mnie do sanatorium w Złocieńcu gdzie przebywałem 3 miesiące i po powrocie zwolniono mnie do cywila.Proszę sobie wyobrazić szkolenie z dziurą w płucach.Trochę żałowałem bo byłem typowany na szkołę podoficerską moździerzy.Mimo wszystko,choć nie dostałem odszkodowania,to mogę dziękować za intensywne leczenie i dzięki temu do tej pory żyję.Z kadry dowódczej to pamiętam tylko dow.kompani Chmurę kaprala Olechno i st.szer.Bączka co mu raca poraniła rękę i na kocu nieśliśmy go do koszar.To tyle moich wspomnień.Pozdrawiam.