Awaria części rakiety nośnej Falcon była przyczyną katastrofy prywatnego bezzałogowego statku kosmicznego Dragon, sugeruje NASA
Po wybuchu w trzeciej minucie lotu amerykański pojazd rozpadł się na drobne części.
Pogoda była dobra, start odbył się bez problemu i przez pierwsze dwie minuty nie działo się nic niepokojącego.
Ale w następnych sekundach pojawiły się płomienie i gęsty dym.
Zaraz potem nastąpiła potężna eksplozja.
Dragon wiózł dwie tony sprzętu naukowego i zapasów na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
Szef NASA Charles Bolden zapewnił w specjalnym oświadczeniu, że astronauci na Stacji są bezpieczni, a kolejne misje z żywnością, wodą i paliwem planowane są na lipiec i sierpień.
Eksperci NASA i firmy Space X, która nadzorowała misję sugerują, że przyczyną eksplozji była awaria tzw. drugiego stopnia rakiety.
Teraz zamierzają zebrać szczątki i dane telemetryczne, by dokładnie ustalić czemu misja zakończyła się fiaskiem.
Natychmiast po otrzymaniu informacji o katastrofie, Rosyjska Agencja Kosmiczna zaproponowała Amerykanom miejsce w ładowniach swojego statku „Progress”, który ma lecieć na Stację w przyszłym tygodniu.
Dowodzący lotami Władimir Sołowiow twierdzi, że miejsca jest co prawda nie wiele, ale jakoś da się upchnąć rosyjskie i amerykańskie pakunki.
Przypomniał też, że niedawno podobny los spotkał rosyjski statek dostawczy.
Według Sołowiowa żadna z tych katastrof nie wpłynie na jakość pracy i bezpieczeństwo kosmonautów, bowiem w obu segmentach stacji zarówno rosyjskim, jak i amerykańskim są wystarczające zapasy: powietrza, jedzenia, wody i paliwa.
Informacyjna Agencja Radiowa /IAR/ R. Motriuk/sk/Maciej Jastrzębski/Moskwa/mcm/dyd