W poniedziałek agenci FBI weszli do federalnego więzienia dla kobiet w kalifornijskim Dublinie. Zakład karny był od pewnego czasu nazywany „klubem gwałtu” z uwagi na serię nadużyć seksualnych wobec osadzonych tam więźniarek. Jednocześnie, po zaledwie kilku miesiącach od powołania, zwolniony ze stanowiska został naczelnik więzienia.
Kiedy agenci federalni wynosili z zakładu penitencjarnego w Dublinie pudła z dokumentami, naczelnik więzienia Art Dulgov pakował swój własny karton. Zaledwie kilka miesięcy po rozpoczęciu kadencji on oraz trzech jego kierowników zostało zwolnionych ze stanowisk przez Federalne Biuro Więziennictwa.
Dulgov i jego personel są oskarżani o odwet na osadzonej, która zeznawała w styczniu w jednej ze spraw dotyczących wykorzystywania seksualnego w więzieniu federalnym. Placówka od lat działa w otoczeniu skandalu. Zakład ma na tyle złą reputację, że jest potocznie nazywany „rape club” – klubem gwałtu.
W 2021 roku ośmiu pracowników FCI Dublin zostało oskarżonych o wykorzystywanie seksualne. Pięciu z nich przyznało się do winy a dwóch zostało skazanych wolą ławy przysięgłych. Ostatni stanie przed sądem w tym roku.
Wśród skazanych jest były naczelnik więzienia Ray J. Garcia. Mężczyzna odbywa karę 70 miesięcy więzienia za gwałty na osadzonych i zakłócanie śledztwa, prowadzonego przez FBI.
FBI nie poinformowało o oficjalnej przyczynie poniedziałkowego nalotu na FCI Dublin. Osoba związana z władzami federalnym zdradziła jednak, że ma to związek z rzekomym odwetem władz placówki na osadzonej, która zeznawała przeciwko byłym pracownikom więzienia.
Do tej pory aż 63 osadzone zakładu penitencjarnego zgłosiło nadużycia seksualne lub odwet ze strony personelu placówki.
Do poniedziałkowego wieczora żadnemu ze zwolnionych urzędników nie postawiono jeszcze żadnych zarzutów.
Red. JŁ