Papież Franciszek zaskakuje od pierwszego dnia wizyty w Polsce. I nie chodzi wyłącznie o protokół dyplomatyczny czy niekonwencjonalny sposób rozmowy. Papież w Polsce jeździ zwykłym volkswagenem golfem, a nie limuzyną. Nawet z Krakowa do Częstochowy zdecydował się jechać golfem razem ze swoimi współpracownikami. Podróż zajęła mu ponad godzinę, ale na brak komfortu nie narzekał. W ten sam sposób wybierał się z Krakowa do Auschwitz.
Ci, którzy myśleli, że papież, który przybył do Polski z okazji Światowych Dni Młodzieży po wyjściu z samolotu na krakowskim lotnisku, przesiądzie się do limuzyny, pomylili się. Franciszek wsiadł do Volkswagena Golfa. Trasę z lotniska w Balicach na Salwator papież Franciszek pokonał w Volkswagenie Golfie. Do papamobile przesiadł się dopiero na terenie klasztoru sióstr Norbertanek. Także po Krakowie poruszał się właśnie Golfem. Co jeszcze bardziej zaskakuje, na podróż do Częstochowy i do Auschwitz również wybrał się golfem. Siedział na tylnej kanapie ze współpracownikiem więc z pewnością nie miał aż tyle miejsca niż gdyby skorzystał z limuzyny, którą podstawia Biuro Ochruny Rządu.
Dlaczego papież Franciszek jeździ golfem?
Z jednej strony pokazuje swoją skromność. Chce pokazać, że nie trzeba przepychu i luksusu – mówią obserwatorzy jego wizyty w Polsce. Ale jest także wymiar bezpieczeństwa. Zarówno w Częstochowie jak i Auschwitz rano pojawiły się mgły. Złe warunki atmosferyczne, możliwośc wystąpienia burz oraz zamglenie są głównymi powodami wyboru innego środka lokomocji. To Volkswagen Golf w wydaniu Sportsvan. Auto ma podstawowe wyposażenie, a z dodatków dołożono jedynie dywaniki. Taki nowy samochód kosztuje 68 290 zł. Cztery identyczne Golfy zostały przekazane Caritas Archidiecezji Krakowskiej. Warto dodać, że jeden z nich trafi na aukcję charytatywną. Środki z niej zostaną przeznaczone na zakup mobilnej kliniki dla uchodźców z Syrii, przebywających w obozach w Libanie.
Marcin Twaróg (aip)