Profesor Uniwersytetu Południowej Kalifornii (USC) wykazał w swoim raporcie o rynku paliw, że ceny na stacjach benzynowych w Złotym Stanie wynikają nie z „chciwości koncernów”, ale są raczej spowodowane szeregiem stanowych przepisów i podatków, które windują je w górę – do poziomów niespotykanych w innych regionach USA.
Średnia cena benzyny w Kalifornii, w połowie kwietnia, wynosiła 4,67 dolarów za galon. W niektórych powiatach – jak np. Mono i Alpine – ceny na pylonach przekraczały nawet poziom 5,80 dolarów za galon.
W swoim raporcie prof. Michael Mische z USC wskazał siedem przyczyn, które powodują, że ceny paliwa w Kalifornii są tak wysokie.
W pierwszej kolejności naukowiec wymienia ścisłe regulacje środowiskowe (CARBOB, reformulacje sezonowe, program Cap-and-Trade), które dodają 0,47 do 1,15 dolara do ceny każdego galonu benzyny. Dalej wskazał na najwyższe w USA opodatkowanie benzyny, które odpowiada za 1,64 dolara w cenie każdego galonu. To daje w sumie od 2,11 dolarów do nawet 2,79 dolarów w podatkach i obciążeniach, jakie muszą ponosić kalifornijscy kierowcy przy każdym zakupionym galonie benzyny.
Na wysokie ceny wpływa także struktura rynku paliwowego w Kalifornii. Przede wszystkim stan pokrywa tylko 23 proc. własnych potrzeb, a resztę paliwa importuje. Zwiększeniu rodzimej podaży nie sprzyja także zamykanie kolejnych rafinerii. Na horyzoncie jest utrata kolejnych 8,6 proc. stanowych mocy produkcyjnych, co dodatkowo zwiększy potrzebę importu z zewnątrz.
Prof. Mische zwraca także uwagę na fakt, że Złoty Stan jest całkowicie uzależniony od transportu paliwa drogą morską i kolejową. Brak rurociągów zwiększa końcową cenę.
W raporcie wskazano także na „wrogą” politykę stanu wobec firm z branży paliwowej. Od 2018 roku Kalifornię opuściło ponad 360 firm energetycznych. Ambicje klimatyczne władz stanowych – w tym m.in. zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych do 2030 roku – sugerują ponadto, że ta sytuacja raczej nie zmieni się w najbliższym czasie.
Prof. Mische udowadnia jednocześnie, że twierdzenia stanowych polityków o „manipulacji” koncernów, które miałyby być głównym powodem wysokich cen paliw, są bezpodstawne. Naukowiec powołuje się m.in. na wyniki dochodzeń FTC i służb stanowych, które wielokrotnie wykluczały, że takie działania miały miejsce.
Wysokie ceny paliw w Kalifornii pozostaną najprawdopodobniej problemem długoterminowym – i to nie tylko dla niej samej. Na polityce Złotego Stanu tracą także jego sąsiedzi, Arizona oraz Nevada, które są całkowicie uzależnione od kalifornijskich dostaw.
Red. JŁ