Przez wiele miesięcy na ciemnej drodze w miasteczku Kingston w stanie Massachusetts odbywał się tajemniczy proceder. Na jezdni zaczęły pojawiać się kamienie – czasem bardzo duże, nawet 50-funtowe głazy. Nocą, na nieoświetlonej drodze, otoczonej gęstym lasem kierowcy łatwo wpadali na nie wpadali. Bardzo często kończyło się to poważnymi uszkodzeniami pojazdów. Finalnie okazało się, że ktoś celowo rozkładał kamienie na jezdni.
Przejeżdżającym przez drogę kierowcom czasem udawało się po prostu przejeżdżać przez przeszkody bez żadnego uszczerbku. Niektórzy nie mieli tyle szczęścia. Ogromne głazy rozdzierały podwozia pojazdów, powodując wycieki płynów, a czasem nawet wyrywając elementy dolnej części auta. Zdarzało się, że kamienie kompletnie unieruchamiały pojazdy albo powodowały wystrzał poduszek powietrznych. Raz doszło nawet do dachowania!
„Stało się oczywiste, że ktoś złośliwie umieszczał te kamienie na drodze, aby spowodować uszkodzenie pojazdów” – przekazał w tym tygodniu Departament Policji w Kingston w poście na Facebooku. Policjanci obawiali się, że jeśli szybko nie znajdą sprawcy może dojść w końcu do tragicznego w skutkach wypadku.
Drogę poddano obserwacji. Pod osłoną nocy udał się tam policjant w pełnym kamuflażu. Oczekiwał w deszczu, aby zobaczyć, czy osoba podrzucająca kamienie na drogę zrobi to kolejny raz. Tak też się stało.
Tuż przed północą na drodze zatrzymał się pojazd. Jego kierowca otworzył drzwi, po czym wyturlał duży kamień i pozostawił go na drodze. Zaraz potem oddalił się i wjechał na pobliską posesję. 10 minut później policjanci byli już na jego ganku.
Podejrzany został zidentyfikowany, jako 31-letni Cameron Currier. Kiedy policjanci weszli na posesję, silnik jego auta był jeszcze ciepły. Zapytany, czy prowadził go i poruszał się wskazaną drogą – przyznał się. Tłumaczył, że właśnie wrócił do domu, ale zaprzeczył, jakoby zatrzymał się i wyrzucił z auta kamień. Nie wiedział, że naocznym świadkiem tego, co zrobił, był policyjny detektyw. 31-latek został po chwili aresztowany.
W oświadczeniu policja stwierdziła, że dom Curriera jest jednym z „bardzo [niewielu] w okolicy, którego mieszkańcy mogliby usłyszeć kolejne kolizje i obserwować reakcje służb ratunkowych na wypadki spowodowane tymi złośliwymi czynami”.
31-latek stanął w obliczu 11 zarzutów za umyślnego uszkodzenia pojazdu silnikowego oraz 9 zarzutów usiłowania uszkodzenia pojazdu silnikowego. We wtorek Currier przyznał się do winy. Został zwolniony z aresztu za kaucją w wysokości 1500 dolarów.
Red. JŁ
(Źródło: The Guardian)