Teraz już wszyscy dostrzegamy gwałtowny wzrost cen produktów i usług. Słowo „inflacja” stało się na tyle modne, że można by je określić mianem słowa roku 2021. Planista finansowy z Houston, w Teksasie, mówi, że niestety trzeba się przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy.
We wrześniu ceny konsumpcyjne w USA wzrosły o 5,4% w porównaniu z rokiem poprzednim. Chociaż nie tak dawno producenci obwiniali za wysokie ceny lockdown – wprowadzony przy okazji pandemii COVID-19 – oraz przerwanie łańcuchów dostaw, wygląda na to, że po częściowym powrocie do normy, ceny nie zamierzają spadać lub oscylować na stałym poziomie – rosną.
Najświeższa informacja o podwyżce cen pochodzi ze sklepów Ikea, po tym, jak firma odnotowała spadek zysków z powodu wyższych kosztów transportu i surowców. Nie są sami. Nowe pojazdy drożeją, podobnie jak budownictwo. Konsumenci mogą też odczuć nieoczekiwane uszczuplenie budżetu z tytułu zakupów spożywczych. Droższe paliwa, energia, transport – droższe wszystko.
„Cena moich zakupów wzrosła dwukrotnie w ciągu ostatnich 3 tygodni. To absolutnie śmieszne” – pisze jeden z mieszkanek Teksasu, Cheryl Owens, na Facebooku. Karen Ladd dodaje: „(I) Znalazłam lepiej płatną pracę i teraz używam wyższego wynagrodzenia, aby dostać taką samą ilość artykułów spożywczych i benzyny”
Planista finansowy z Houston, Rich Rosso, mówi, że musimy się do tego przyzwyczaić. „Firmy uwielbiają tę moc cenową” – mówi Rosso. „Ale gospodarstwa domowe, jeśli ich płace realne nadal będą miały saldo ujemne [w stosunku do cen w sklepach – przyp.red.], będzie to problem i można będzie w przyszłym roku zaobserwować spadek wydatków.”
Red. JŁ