W Stanach Zjednoczonych kilku polityków partii republikańskiej wezwało rząd Baracka Obamy do rezygnacji z planu przyjęcia tysięcy syryjskich uchodźców. Biały Dom odmawia twierdząc, że zamknięcie granic USA uderzy w poszkodowanych w konflikcie tym kraju.
Pierwszym, który po zamachach w Paryżu skrytykował plan przyjęcia przez USA syryjskich uchodźców był walczący o nominację prezydencką Donald Trump. „Właśnie podano, że jeden z zamachowców pochodził z Syrii a prezydent Obama chce przyjąć 250 tysięcy Syryjczyków. To czyste szaleństwo” – mówił miliarder, który oparł swoją kampanię na nastrojach antyimigranckich. I choć rząd Baracka Obamy zdecydował o przyjęciu w przyszłym roku tylko 10 tysięcy uchodźców stanowisko Trumpa poparli dwaj inni prawicowi kandydaci na prezydenta – Ted Cruz i Bern Carson.
Doradca prezydenta Baracka Obamy Ben Rhodes wykluczył jednak rezygnację z programu przyjęcia uchodźców. „Wśród nich są kobiety, sieroty, dzieci, które ucierpiały z powodu działań Państwa Islamskiego. Nie możemy przed nimi zamknąć drzwi. Skoncentrujemy się na tym by trzymać terrorystów poza granicami USA a jednocześnie udzielić poszkodowanym schronienia” – mówił Rhodes w wywiadzie dla telewizji NBC.
Republikański gubernator Michigan Rick Snyder zawiesił jednak wczoraj przyjmowanie uchodźców z Syrii w swoim stanie do czasu ponownego przeanalizowania procedur bezpieczeństwa przez amerykański rząd.
Informacyjna Agencja Radiowa / Marek Wałkuski / Waszyngton/zr