Cały czas trwają poszukiwania dziesięciu żołnierzy, którzy w niedzielę zaatakowali koszary wojskowe w mieście Valencia.
W niedzielę grupa 20 żołnierzy napadła na koszary w mieście Valencia, około sto kilometrów na zachód od stolicy kraju Caracas. Doszło do wymiany ognia ze znajdującym się w bazie wojskiem.
W jej wyniku armia rządowa odparła atak. Na miejscu zginęło dwóch napastników, jeden został ciężko ranny, a kolejnych siedmiu aresztowano. Pozostałej dziesiątce udało się uciec, informuje agencja Reuters.
Armia Wenezueli cały czas szuka zamachowców, którzy zbiegli z miejsca ataku. Ulice Valencii patroluje wojsko. Nad miastem krążą policyjne helikoptery. Jednak na razie nie ma informacji o kolejnych zatrzymaniach.
W państwowej telewizji pojawił się natomiast prezydent Nicolas Maduro. Przywódca kraju pogratulował armii zdecydowanej i szybkiej reakcji na nagłe zagrożenie. Prezydent określił całe zdarzenie jako zamach terrorystyczny i dodał, że zrobi wszystko, aby schwytać zbiegłych napastników.
Na kilka godzin przed atakiem na koszary w Walencji, grupa wojskowych, która dokonała tego napadu opublikowała film. Widać na nim grupę żołnierzy w mundurach armii Wenezueli. Jeden z nich przemawia i twierdzi, że występują przeciwko morderczej tyranii prezydenta Maduro.
Lider grupy, Juan Caguaripano, wymienił imiona i nazwiska kilku osób, które zginęły podczas protestów mających miejsce od kwietnia: 17-letniego Neomara Landera, 20-letniego Juana Pablo Pernaletego i 23-letnią Geraldine Moreno.
– To nie jest zamach stanu, ale militarna oraz cywilna akcja mającą na celu przywrócenie konstytucyjnego porządku – powiedział w wideo Caguaripano.
AIP