16.8 C
Chicago
sobota, 14 czerwca, 2025

Rezygnacja Probierza. Ujawniamy kulisy

0

Michał Probierz zrezygnował z funkcji selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski – poinformował o tym w oświadczeniu opublikowanym przez PZPN. Jak tłumaczył, doszedł do wniosku, że to najlepsza decyzja dla przyszłości drużyny narodowej.

„Doszedłem do wniosku, że w obecnej sytuacji najlepszą decyzją dla dobra drużyny narodowej będzie moja rezygnacja ze stanowiska selekcjonera” – przekazał 52-letni Probierz, który selekcjonerem był od 20 września 2023 roku.
„Pełnienie tej funkcji było spełnieniem moich zawodowych marzeń i największym życiowym zaszczytem” – dodał szkoleniowiec, który jednocześnie dziękował PZPN, wszystkim współpracownikom i kibicom, którzy towarzyszyli mu w tym etapie zawodowej kariery.
Probierz powadził reprezentację w 21 spotkaniach; bilans to dziewięć zwycięstw, pięć remisów i siedem porażek. Bramki: 34-29 na korzyść biało-czerwonych.
We wtorek Polacy przegrali w Helsinkach z Finlandią 1:2 w meczu eliminacji mistrzostw świata. To spotkanie było podsumowaniem burzliwego zgrupowania, które zdominował temat Roberta Lewandowskiego. Najpierw jego absencja, którą ogłosił pod koniec maja, tłumacząc się zmęczeniem sezonem ligowym, później przyjazd do Polski na towarzyski mecz z Mołdawią (1:0), który był pożegnaniem z drużyną narodową Kamila Grosickiego, a następnie decyzja Probierza – tłumaczona… dobrem drużyny – o odebraniu 36-letniemu napastnikowi Barcelony opaski kapitana. W reakcji na to „Lewy” zrezygnował z gry w zespole narodowym do czasu, gdy jego szkoleniowcem będzie Probierz.
Tuż po meczu w Helsinkach trener wykluczał podanie się do dymisji, w środę rozmawiał na ten temat z prezesem PZPN Cezarym Kuleszą, który nie podjął decyzji, za to zapowiadał próbę negocjacji między Probierzem a Lewandowskim.
Jak tłumaczył w czwartek szef federacji, Probierz zadzwonił do niego w środę wieczorem i powiedział, że wszystko na spokojnie przemyślał, a najlepsza będzie jego rezygnacja.
„Zamykamy ten etap. Rozpoczynamy poszukiwania nowego selekcjonera” – spuentował Kulesza.
Probierz był 51. w historii selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji i już piątym w ciągu pięciu lat. Kulesza, który rozpoczął kierowanie PZPN w sierpniu 2021, w „spadku” po Zbigniewie Bońku otrzymał Paulo Sousę. Na początku stycznia 2023 Portugalczyka zmienił Czesław Michniewicz, a już rok później stery kadry przejął Fernando Santos. Z nim rozstano się po ośmiu miesiącach. Wtedy Kulesza postawił na Probierza, którego znał z czasów współpracy w Jagiellonii Białystok, a już jako prezes związku powierzył mu kierowanie reprezentacji młodzieżowej, z której „przeskoczył” do seniorskiej.
Na giełdzie nazwisk potencjalnych następców Probierza numerem jest Jan Urban. Były reprezentacyjny piłkarz i doświadczony trener od marca jest bez zatrudnienia, po tym jak został zwolniony z Górnika Zabrze. 63-latek już wcześniej był wymieniany jako kandydat do tej funkcji.
Jego notowania, jak i innych polskich szkoleniowców, wzrastają po słowach Kuleszy, że kadrę narodową powinien objąć ktoś, kto ją dobrze zna.
Poszukiwania i negocjacje mają potrwać kilka tygodni. Jest czas, bo kolejne mecze czekają biało-czerwonych na początku września, kiedy w eliminacjach mistrzostw świata zmierzą się z Holandią w Rotterdamie i Finlandią na Stadionie Śląskim w Chorzowie.
Na razie w tabeli grupy G zajmują trzecie miejsce z dorobkiem sześciu punktów za marcowe wygrane z Litwą (1:0) i Maltą (2:0). Prowadzi Finlandia – siedem, ale w czterech występach, a druga jest Holandia – sześć w dwóch.(PAP)

pp/ cegl/

Katastrofa lotnicza w Indiach. Samolot spadł na zabudowania. Szokująca liczba ofiar

0

Ciała co najmniej 30 osób wydobyto dotąd z gruzów budynku, w który w czwartek uderzył samolot krótko po starcie z lotniska w Ahmadabadzie na zachodzie Indii – poinformowały służby ratunkowe, dodając, że liczą się z dużą liczbą ofiar śmiertelnych.

Wczesnym popołudniem czasu miejscowego samolot linii lotniczych Air India z Ahmadabadu do Londynu rozbił się tuż po starcie z lotniska w największym mieście stanu Gudźarat. Na pokładzie samolotu Boeing 787-8 Dreamliner, było 230 pasażerów, 10 osób personelu pokładowego i dwaj piloci.
Tuż po starcie kapitan nadał sygnał „mayday”, a wkrótce później samolot spadł na zabudowania poza terenem lotniska. W wyniku uderzenia najbardziej ucierpiał hostel dla lekarzy.(PAP)

 

Premier Modi o katastrofie lotniczej: tragedia w Ahmadabadzie jest szokująca

Tragedia w Ahmadabadzie jest szokująca i zasmuciła nas wszystkich; łamie serce i pozostawia nas bez słów – przekazał premier Indii Narendra Modi, odnosząc się do katastrofy lotniczej w największym mieście stanu Gudźarat na zachodzie kraju. Samolotem linii Air India podróżowały 242 osoby.
Szef indyjskiego rządu dodał, że jest myślami ze wszystkimi, którzy ucierpieli w wyniku tej tragedii.
Premier zapewnił, że pozostaje w kontakcie i współpracuje z właściwymi ministrami oraz lokalnymi władzami. Telewizja indyjska NDTV podała, że Modi znajduje się w drodze na miejsce katastrofy.
Minister zdrowia stanu Gudźarat Jagat Prakash Nadda poinformował, że w wypadku samolotu zginęło wiele osób.
Maszyna spadła na ziemię tuż po starcie z lotniska w największym mieście stanu Gudźarat i rozbiła się poza portem lotniczym, na gęsto zabudowanym terenie. Według mediów maszyna uderzyła w medyczną placówkę edukacyjną, wcześniej mówiono o hostelu. Służby ratownicze podały, że z budynku, na który spadł samolot, wydobyto ciała co najmniej 30 osób. (PAP)

 

Rzecznik MSZ: nie ma obywateli Polski na liście pasażerów samolotu, który rozbił się w Indach

Rzecznik MSZ Paweł Wroński poinformował w czwartek PAP, że na liście pasażerów samolotu, który rozbił się w czwartek w Ahmadabadzie, nie ma obywateli Polski.
Indyjska policja poinformowała, że na pokładzie samolotu, który rozbił się w czwartek w Ahmadabadzie, w zachodnim stanie Gudźarat, były 242 osoby.
„W tej katastrofie deamlinera w Ahmadabadzie (…) po przejrzeniu list, na liście pasażerów nie ma obywateli Polski” – poinformował PAP Wroński.
Zaznaczył, że ta informacja pochodzi od polskiej placówki dyplomatycznej, od konsula w Indiach.
Maszyna linii Air India AI171 leciała na londyńskie lotnisko Gatwick. (PAP)

kos/ mrr/ amac/

Sikorski i Applebaum wśród gości tajnego spotkania Grupy Bilderberg w Sztokholmie

0

Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski oraz jego żona, pisarka i dziennikarka Anne Applebaum na liście 125 uczestników tajnego spotkania światowej elity Grupy Bilderberg. Tegoroczna edycja rozpoczyna się w czwartek w Sztokholmie i potrwa do niedzieli.

Wśród gości są m.in. sekretarz generalny NATO Mark Rutte, premier Szwecji Ulf Kristersson, prezydent Finlandii Alexander Stubb, minister finansów Norwegii i były sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, a także przewodnicząca Bundestagu Julia Kloeckner.
Inne znane nazwiska to założyciel Spotify Daniel Ek, prezes Ryanaira Michael O’Leary, szefowa banku Santander Ana Botin czy szef Microsoftu Satya Nadella.
Według organizatorów w stolicy Szwecji oczekiwani są również prezes InPostu Rafał Brzoska, a także prezes Polskiej Rady Biznesu Wojciech Kostrzewa.
Pełna lista gości dostępna jest na stronie internetowej Grupy Bilderberg (https://tinyurl.com/4yh9czbd).
Jak ujawniono, tematami spotkania w luksusowym Grand Hotelu w Sztokholmie są m.in. relacje euroatlantyckie, przyszłość Ukrainy, gospodarka USA, Europa, Bliski Wschód, a także innowacje w sferze obronności, sztuczna inteligencja, a także kwestia migracji.
Przygotowania do zjazdu światowej elity trwają w Sztokholmie od wtorku. Teren wokół hotelu został ogrodzony i jest pilnowany przez policję. Ma to związek z zapowiedzianymi manifestacjami przeciw spotkaniu. Działalność grupy ma charakter tajny, nie ma transmisji debat ani konferencji prasowych, co wywołuje teorie spiskowe.
Grupa Bilderberg to międzynarodowe stowarzyszenie osób ze świata polityki i gospodarki organizujące coroczne spotkania, w których bierze udział od 120 do 150 zaproszonych osób, wywodzących się z grona najwyższych rangą polityków, członków zarządów wielkich instytucji międzynarodowych, znaczących fundacji, banków i korporacji o globalnym zasięgu i wpływie.
Jak podawały wcześniej szwedzkie media, Grand Hotel należący do słynnej szwedzkiej rodziny Wallenbergów, nie przyjmował rezerwacji na dni od 10 do 14 czerwca. Ostatnio taka sytuacja miała miejsce w 2013 r. przed wizytą w Szwecji ówczesnego prezydenta USA Baracka Obamy.

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)

CPS ma tymczasowego prezesa

0

Rada Edukacji Chicago wyznaczyła tymczasowego prezesa Chicagowskich Szkół Publicznych (CPS). Na to stanowisko mianowano pełniącą do tej pory funkcję dyrektora ds. polityki edukacyjnej w biurze burmistrza, Macquline King.

 

Tymczasowym prezesem CPS ma być od 20 czerwca. Tym samym zastąpi ustępującego Pedro Martineza, który został zwolniony w zeszłym roku i wkrótce zostanie dyrektorem ds. edukacji stanu Massachusetts. King od 2022 roku pełniła funkcję starszego dyrektora ds. polityki edukacyjnej w biurze burmistrza, gdzie była odpowiedzialna za doradztwo w zakresie inicjatyw edukacyjnych dla dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym oraz koordynację zasobów i polityki w CPS, City Colleges i programach wczesnej edukacji.

Jak poinformował dystrykt, doradzała również w kwestiach budżetowych. Martinez został zwolniony w grudniu bez podania przyczyny w wyniku konfliktu z burmistrzem Brandonem Johnsonem i jego odmowy zaciągnięcia wysokoprocentowej pożyczki w celu sfinansowania nowej umowy dla nauczycieli i wypłaty emerytur dla pracowników niebędących nauczycielami, co Martinez uznał za nieodpowiedzialne z finansowego punktu widzenia.

Rok budżetowy CPS rozpoczyna się 1 lipca, a zgłoszony deficyt budżetowy wynosi prawie 530 milionów dolarów. W odpowiedzi na mianowanie King tymczasową prezes CPS, przewodnicząca Związku Zawodowego Nauczycieli Chicago (CTU) Stacy Davis Gates powiedziała, że związek jest „gotowy do współpracy” z nowym prezesem, ale CPS będzie musiało podjąć pilne działania, aby naprawić szkody, które ucierpiały na skutek działań Martineza. „Potrzebujemy planu na pierwszy tydzień, aby zagwarantować postępy akademickie, które wspólnie osiągnęliśmy w ostatnich latach, oraz wdrożyć obiecane ulepszenia wynikające z naszej ostatniej umowy” – zaznaczyła w oświadczeniu Davis Gates.

 

BK

Burmistrz Brandon Johnson obawia się wysłania do Chicago Gwardii Narodowej i żołnierzy

0

Administracja burmistrza Brandona Johnsona podała, że Chicago jest jednym z pięciu miast uważanych za demokratyczne, które znalazły się na celowniku administracji prezydenta Donalda Trumpa.

 

Urzędnicy miejscy zostali poinformowani, że agenci służby imigracyjnej i celnej (ICE) mają 48 godzin na przygotowanie się do zakrojonego na szeroką skalę działania. Chicago jest następne w kolejności, ponieważ Johnson spodziewa się, że wkrótce do miasta przybędzie więcej federalnych agentów ICE, aby przeprowadzić naloty w miejscach pracy. Burmistrz zwróciła się do mieszkańców o sprzeciw wobec tych działań. „Liczę na to, że całe Chicago będzie się opierać. Ponieważ niezależnie od tego, która grupa znajdująca się w szczególnie trudnej sytuacji jest dziś celem ataku, kolejna grupa będzie następna” – powiedział Johnson.

Celem ICE są imigranci przebywający w Stanach Zjednoczonych bez legalnego zezwolenia. I nie są to już osoby, które popełniły poważne przestępstwa, ale ludzie, którzy pracują, mają rodziny a ich dzieci urodziły się w USA i są obywatelami tego kraju. W zeszłym tygodniu agenci zatrzymali kilka osób po rutynowej kontroli w ośrodku imigracyjnym przy South Michigan Avenue w Chicago.

Administracja Johnsona spodziewa się, że ICE zaostrzy swoje działania. „Będą widoczne zespoły taktyczne, będą mini czołgi. Planują przeprowadzać naloty, takie jakie widzieliśmy w Los Angeles” – powiedziała szefowa sztabu Johnsona, Cristina Pacione-Zayas. Jednak władze miasta nie chcą dać prezydentowi Donaldowi Trumpowi pretekstu do wysłania Gwardii Narodowej i marines do Chicago. Johnson wzywa protestujących do korzystania z konstytucyjnego prawa do pokojowych zgromadzeń.

 

BK

Chicagowska policja przygotowuje się na duże protesty imigracyjne

0

Policja w Chicago wydała oświadczenie w związku z dużymi protestami w obronie imigrantów. Mają się one odbyć w ten weekend nie tylko w Chicago, ale w innych amerykańskich miastach. Departament policji zapewnił, że będzie chronił osoby korzystające z praw wynikających z Pierwszej Poprawki do Konstytucji USA.

 

Ale jednocześnie zaznaczył, że nie będzie tolerował żadnych działań przestępczych ani przemocy. „Ponieważ bezpieczeństwo publiczne jest naszym najwyższym priorytetem, nasze planowanie i szkolenia dotyczące zgromadzeń wynikających z Pierwszej Poprawki opierają się na konstytucyjnych zasadach działania policji oraz bezpieczeństwie wszystkich osób uczestniczących, pracujących i mieszkających na obszarach objętych działaniami” – czytamy w oświadczeniu departamentu.

„CPD ma bogate doświadczenie w zakresie obsługi i skutecznego zabezpieczania dużych demonstracji w ciągu ostatnich kilku lat, w tym związanych z wojną w Strefie Gazy i Krajową Konwencją Partii Demokratycznej w 2024 r. Będziemy nadal postępować tak samo w przypadku wszystkich przyszłych demonstracji na dużą skalę. Chroniąc te zgromadzenia, nie będziemy tolerować żadnych działań przestępczych ani przemocy. Osoby naruszające prawo zostaną pociągnięte do odpowiedzialności”.

Aktywiści zapowiadają, że w najbliższych dniach zorganizują jeszcze większe demonstracje, a w sobotę w całym kraju odbędą się akcje pod hasłem „No Kings” (Nie dla królów), które zbiegną się w czasie z planowaną na ten dzień paradą wojskową Donalda Trumpa w Waszyngtonie. Administracja prezydenta oświadczyła, że niezależnie od protestów nadal prowadzone będą naloty imigracyjne i deportacje.

We wtorek w Chicago miały miejsce protesty i wiece. Największy rozpoczął się na Federal Plaza. Ludzie potem maszerowali ulicami miasta blokując nawet w godzinach szczytu DuSable Lake Shore. Protest w Chicago przebiegał na ogół spokojnie. Doszło jednak do konfrontacji z policją. Zatrzymano co najmniej 17 osób za lekkomyślne zachowanie i stawianie oporu funkcjonariuszom bezpieczeństwa. Miał też miejsce niebezpiecznie wyglądający incydent. Samochód wjechał bowiem w protestujących. Ranna została jedna osoba.

 

BK

Ludzie obawiający się deportacji zgłaszają się do konsulatu Meksyku w Chicago

0

Konsulat Meksyku w Chicago informuje, że w ostatnim czasie gwałtownie wzrosła liczba próśb o pomoc w związku z zaostrzeniem polityki imigracyjnej w Stanach Zjednoczonych.

 

Głównie składane są wnioski z prośbą o pomoc rodzinom, które próbują uporządkować swoje dokumenty przed opuszczeniem Stanów Zjednoczonych. Liczba takich wniosków wzrosła od 300 do 500% – podał konsulat Meksyku.

Większość tych wniosków pochodzi od rodzin, w których jedno lub oboje rodziców przebywa w USA bez legalnego statusu a ich dzieci urodzone tu są obywatelami Stanów Zjednoczonych. Aby pomóc w rozpatrywaniu tych wniosków, konsulat podwoił liczbę pracowników zajmujących się tymi sprawami.

 

BK

Rząd federalny wysyła do Chicago specjalne oddziały ICE wyposażone w sprzęt taktyczny

0

Chicago jest jednym z pięciu miast do których mają być wysłane specjalne zespoły reagowania policji imigracyjnej. Oddziały mają pojawić się w miastach zarządzanych przez Demokratów.

 

To elitarne specjalne zespoły reagowania znane również jako SRT, będące częścią ICE ds. egzekwowania prawa i deportacji. „W całym kraju rozmieszczonych jest osiem zespołów SRT, które są przeszkolone do wykonywania nakazów aresztowania w niebezpiecznych warunkach, eskortowania niebezpiecznych przestępców-cudzoziemców, wobec których wydano nakaz deportacji, oraz pomocy lokalnym organom ścigania podczas krytycznych zdarzeń” – podało ICE.

Jednostki taktyczne używają pojazdów gąsienicowych Bear Cat, broni długiej i kamizelek taktycznych, zazwyczaj podczas operacji uznanych za wysokiego ryzyka. Ostatnio zostały one wykorzystane w Los Angeles tuż przed rozpoczęciem protestów. Oprócz Chicago zespoły STR mają pojawić się w Seattle, Filadelfii, północnej Wirginii, w tym w Waszyngtonie oraz w Nowym Jorku. Nie jest jasne, czy naloty w tych regionach rozpoczną się natychmiast, ale jednostki w tych obszarach otrzymały polecenie, aby były gotowe do działania.

Tom Homan zwany też carem granic podczas wywiadu udzielonego telewizji NBC News powiedział, że konieczna jest zdecydowana reakcja. „Nasi funkcjonariusze ICE zostali zaatakowani. To tak, jakbyśmy byli krajem trzeciego świata. Ludzie uważają, że grożenie życiu i bezpieczeństwu federalnych funkcjonariuszy organów ścigania i ich rodzinom jest w porządku” – mówił Homan.

Protesty przeciwko federalnym nalotom imigracyjnym i decyzji prezydenta Donalda Trumpa o zmobilizowaniu Gwardii Narodowej i Marines w Los Angeles będą prawdopodobnie trwały przez najbliższy weekend. Aktywiści zapowiadają, że w najbliższych dniach zorganizują jeszcze większe demonstracje, a w sobotę w całym kraju odbędą się manifestacje pod hasłem „No Kings” (Nie dla królów), które zbiegają się w czasie z planowaną przez Trumpa paradą wojskową w Waszyngtonie.

 

BK

Chicago wśród miast USA najlepszych na wakacje

0

Chicago jest na piątym miejscu miast najlepszych do spędzenia wakacji w USA. Ranking na 2025 rok opublikował WalletHub.

 

Około 82% Amerykanów planuje wybrać się w podróż latem tego roku, ale inflacja może zmusić ich do ograniczenia wydatków i wyboru mniej ekstrawaganckich wycieczek zagranicznych i wypoczynku w kraju.

Aby pomóc krajowym turystom w wyborze atrakcyjnych miejsc na wypoczynek WalletHub porównał ponad 180 miast pod kątem 41 kluczowych wskaźników. Pod uwagę brano między innymi liczbę parków i atrakcji takich jak muzea a także koszty wybrania się do restauracji czy pobytu w hotelu.

Za najlepsze miasto do spędzenia w wakacji w USA uznano Cincinnati w Ohio, na drugim jest Orlando na Florydzie, na trzecim Las Vegas w Newadzie, na czwartym Honolulu na Hawajach a na piątym Chicago. Z kolei najmniej atrakcyjne do wakacyjnego podróżowania po USA jest Yonkers w stanie Nowy Jork.

 

BK

Samolot nie odleciał z O’Hare. Na skrzydle wybuchł pożar

0

Samolot American Airlines na chicagowskim lotnisku O’Hare musiał zawrócić z powodu awarii silnika. Maszyna przygotowywała się do kołowania przed startem.

 

Pasażer lotu 2537 do Tucson nagrał film, na którym widać płomienie i czarny dym na skrzydle samolotu. Do zdarzenia doszło we wtorek. Linie American podały, że prawdopodobnie była to awaria techniczna. W silniku nie stwierdzono pożaru. Samolot skierowano do szczegółowej kontroli. Pasażerowie odlecieli później innym samolotem.

 

BK

W czwartek Trump ma znieść kalifornijski zakaz sprzedaży aut spalinowych

0

Kalifornijski zakaz sprzedaży samochodów spalinowych, który miał wejść w życie w 2035 roku, może zostać cofnięty przez prezydenta jeszcze dzisiaj – ogłosił republikański kongresmen Kevin Kiley, którego rezolucja w tej sprawie została przedłożona Donaldowi Trumpowi.

W czwartek, 12 czerwca, prezydent Donald Trump ma złożyć podpis pod rezolucją posła do krajowej Izby Reprezentantów Kevina Kileya, która znosi kalifornijski zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych od 2035 roku.

Zakaz jest jednym z szeregu ograniczeń, które w ostatnich latach zostały wprowadzone przez stan Kalifornia w ramach walki ze zmianami klimatu. Ograniczenie udziału samochodów spalinowych w rynku miało spowodować docelowo zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych.

Do niedawna Kalifornia miała prawo do ustalania własnych norm emisji m.in. dwutlenku węgla. Administracja Donalda Trumpa pozwała stan w tej sprawie jeszcze w czasie pierwszej kadencji obecnego prezydenta. Kwestia pozostawała nierozstrzygnięta aż do przywrócenia uprawnień przez administrację Joe Bidena.

W zeszłym miesiącu Senat USA unieważnił trzy wyjątki emisyjne ustanowione przez Bidena dla Kalifornii. Gubernator Gavin Newsom uznał działania izby wyższej waszyngtońskiej legislatury za nielegalne.

Red. JŁ

Trump przywróci dawne nazwy baz wojskowych. „Znaleźli ludzi z tymi samymi nazwiskami”

0

Donald Trump ogłosił plan przywrócenia oryginalnych nazw siedmiu bazom wojskowym, nazwanym pierwotnie na cześć generałów Konfederacji. Jedną z przemianowanych baz miałby być Fort Cavazos w Teksasie, który powróciłby do nazwy Fort Hood. Tym razem jednak na cześć innego Hooda – mniej znanego wcześniej weterana I wojny światowej.

Podczas wizyty Donalda Trump w Fort Bragg, z okazji 250. rocznicy powstania armii Stanów Zjednoczonych, prezydent zapowiedział powrót do oryginalnych nazw siedmiu baz wojskowych, które zostały przemianowane podczas prezydentury jego poprzednika.

Członek komisji ds. nadawania nazw Lawrence Guzman Romos ujawnił, że Trump znalazł „lukę”, która pozwoli na powrót do dawnych nazw, jednak w nieco zmienionej formie. Nazwiska, od których pochodzą, pozostaną takie same, ale postaci będą już inne.

Jedną z baz, która ma powrócić do oryginalnej nazwy jest teksański Fort Cavazos – ochrzczony tak na cześć Richarda E. Cavazosa, pierwszego latynoskiego generała czterogwiazdkowego w historii armii USA. Wcześniej Fort Cavazos nosił imię generała Konfederacji Johna Bella Hooda, ale nowy „Fort Hood” ma nawiązywać do pułkownika Roberta B. Hooda, weterana I wojny światowej.

„Znalazł innych ludzi” – powiedział Romos. „Większość z nich miała mniejsze zasługi. Nie próbuję nikogo dyskredytować, ale mieli mniejsze zasługi, jednak mieli podobne nazwiska. John Bell Hood był Konfederatą. Znaleźli innego Hooda” – wyjaśnił.

Trump ma wycofać także „damskie nazewnictwo” amerykańskich baz wojskowych. „Pozbywamy się [nazwisk] trzech kobiet, trzech Afroamerykanek, jednego Indianina” – ujawnił Romos. „Nie będzie już baz z kobiecymi nazwami” – dodał.

Red. JŁ

Studenci z Florydy wylogowali się do życia. Smartfony zamieniają na telefony z klapką

Student z Uniwersytetu Florydy Centralnej (UCF) stanął na czele Reconnect Movement – zyskującej popularność inicjatywy „cyfrowego odwyku”, który ma na celu rezygnację z telefonów z dostępem do Internetu. Zamiast „scrollować” studenci grają w gry planszowe i znów ze sobą rozmawiają – twarzą w twarz.

Student USC Seán Killingsworth od dzieciństwa miał odczuwać frustrację związaną z popularnością smartfonów. Swój bunt przeciwko wszędobylskiej „cyfrozie” rozpoczął już na etapie liceum, kiedy własnego smartfona wymienił na prosty telefon z klapką.

Będąc już na uczelni zaczął z kolei organizować „analogowe” spotkania z innymi studentami – bez smartfonów i innych urządzeń multimedialnych, które mogłyby odwracać ich uwagę od realnych kontaktów z rówieśnikami. Początkowo niezręczne rozmowy twarzą w twarz bardzo szybko przerodziły się w żywe dyskusje.

Tak powstał Reconnect Movement. Celem ruchu jest stworzenie zaangażowanej przestrzeni społecznej, pozbawionej wszelkich „rozpraszaczy”. Spotkania obejmują słuchanie muzyki, spacery, malowanie, debaty, jogę, gry planszowe i zwykłe rozmowy.

Wielu uczestników nie porzuca całkowicie smartfona, jednak maksymalnie ogranicza jego użycie, np. poprzez używanie telefonu z klapką podczas wieczornych wyjść.

Problemem są nie tyle smartfony, co stały dostęp do Internetu. Według badania Pew Research z 2024 roku 48 proc. nastolatków uważa, że media społecznościowe mają zły wpływ na ludzi w ich wieku. Aplikacje mobilne są dziś wyposażone w zaawansowane algorytmy, które zapewniają niekończący się strumień informacji – w większości bezużytecznych, ale zachęcających. U nastolatków media społecznościowe wzmacniają naturalną skłonność do porównań społecznych i uczucie wykluczenia. Ekspertka Kaitlyn Regehr podkreśla, że media społecznościowe nie wywołują, lecz pogłębiają typowe trudności okresu dorastania.

Killingsworth zauważa z kolei, że smartfony odbierają młodzieży możliwość bycia niedojrzałym – każdy ich błąd jest dziś rejestrowany w sieci, a Internet „nie zapomina”.

Red. JŁ

Kot wyszedł z domu i już nie wrócił. Rodzina z NY znalazła go po 8 latach

Po zaginięciu w 2016 roku kot Smokey, należący do rodziny Schultzów z Nowego Jorku, odnalazł się w jednym ze schronisk dla zwierząt na Long Island po 8 latach nieobecności. W międzyczasie zwierzę miało zostać przygarnięte przez pewną kobietę, która oddała go do schroniska, nie mogąc dłużej się nim opiekować.

W 2016 roku kot Smokey został pozostawiony pod opieką znajomego rodziny Schultzów, kiedy ci wyjechali za granicę. Zwierzę po prostu wyszło z domu i już nigdy nie wróciło. Niespodziewanie, 12 maja tego roku, Danielle Schultz – właścicielka Smokeya – otrzymała e-mail ze schroniska Babylon Animal Shelter w miejscowości Amityville na Long Island.

Schronisko mieści się ok. 40 mil od domu, w którym przebywał Smokey tuż przed zaginięciem w 2016 roku.

Okazało się, że do placówki przywiózł go syn kobiety, u której kot znalazł schronienie po zniknięciu. Kobieta zajmowała się nim przez jakiś czas, ale niedawno miała postanowić oddać go do schroniska ze względu na niemożność dalszej opieki nad zwierzęciem.

Pracownikom schroniska udało się skontaktować z Danielle Schultz dzięki mikroczipowi, który został przed laty wszczepiony Smokeyowi.

Kot miał od razu rozpoznać swoją właścicielkę, kiedy ta przyjechała po niego do Amityville. Według jej relacji – Smokey zachowuje się w domu tak, jakby nigdy go nie opuścił, znów śpiąc obok syna Schultz, Donovana, który w momencie zaginięcia kota miał zaledwie 4 lata.

Danielle nazwała powrót Smokeya cudem, ale urzędnicy podkreślają, że to mikroczip umożliwił jego powrót do domu.

Red. JŁ

Niesamowita historia z 1915 roku, kiedy to pod Bolimowem niemieccy żołnierze zamiast atakować zaczęli udzielić pomocy konającym Rosjanom

0

12 czerwca 1915 r., w czasie ataku chlorem pod Bolimowem (Łódzkie) niemieccy żołnierze szturmujący rosyjskie okopy po przejściu fali trującego gazu, przerwali atak, aby udzielić pomocy konającym wrogom. Tę historię przypomina m. in. film pt. „Obłoki śmierci – Bolimów 1915”.

Zrealizowany w 2020 r. fabularyzowany dokument w reż. Ireneusza Skruczaja otrzymał m.in. Nagrodę Publiczności na 30. Festiwalu Mediów Człowiek w Zagrożeniu i wyróżnienie na Lubuskim Lecie Filmowym.

 

„To film o pamięci i jej strażnikach. Opowieść o traumie, zapomnieniu i prawdzie. Dokument o nieludzkim okrucieństwie i niespotykanym miłosierdziu” – napisał Skruczaj. „To w końcu film o wielkiej historii odnalezionej za progiem rodzinnego domu, mojego domu – Bolimowa. W trakcie I wojny światowej doszło tu do pierwszych masowych ataków przy użyciu broni chemicznej – ludzkość przekroczyła kolejną haniebną granicę” – dodał.
Historię za progiem rodzinnego domu – jako jeden z pierwszych – odnalazł mieszkający w Rawce poeta Wiesław Sokołowski zainspirowany powieścią „Łazarz” André Malraux. „W obliczu okrutnej masowej masakry powodowanej przez gazy trujące zwycięża ludzka solidarność: żołnierze niemieccy zaczynają ratować zagazowanych Rosjan” – czytamy na okładce książki. Francuski pisarz opisał bitwę widzianą oczami niemieckiego oficera Waltera Bergera podczas I wojny światowej – w 1916 r. Niemcy próbują przełamać front rosyjski za pomocą ataku gazowego opodal miasteczka Bolgako.
„Mamy tu do czynienia z czystą fikcją powieściową: Niemcy nigdy w Polsce gazów nie użyli. Podobnie zmyślony został pejzaż, w jakim rozgrywa się tragedia, z miejscowością o dość osobliwej nazwie +Bolgako+. Cała ta nierzeczywista dekoracja wspomaga jedynie autora w ukazywaniu rzeczywistych prawd moralnych” – napisał we wstępie do książki Malraux jej tłumacz Julian Rogoziński w 1977 roku.
Kilka lat później Wiesław Sokołowski ustalił, że „rzeczywiste prawdy moralne”, wbrew przypuszczeniom tłumacza, oparte były na rzeczywistych wydarzeniach. Nie mogąc odnaleźć na sztabowych mapach Bolimowa, francuski pisarz stworzył dla potrzeb powieści miasteczko o nazwie Bolgako, pomylił również rok hekatomby, ale opisane fakty były prawdziwe.
„Kiedy jesienią osiemdziesiątego trzeciego roku zjawił się w redakcji z maszynopisem, niczego jeszcze o nim nie wiedziałem. Miał już wówczas na poparcie swoich racji nie tylko książkę francuskiego pisarza, którą tłumacz jednym sztychem pióra odesłał do świata fikcji, lecz również spisane skrupulatnie relacje świadków. Mówili o tym, co przeżyli; co widzieli na własne oczy; co zapamiętali” – napisał Marek Rymuszko w reportażu „Trzynasty krąg Sokoła”, nagrodzonym na III Ogólnopolskim Turnieju Reporterów im. Melchiora Wańkowicza w 1987 roku.
Strona malraux.org podaje źródło literackiej inspiracji – wspomnienia oberleutnanta Maxa Wilda, agenta frontowego wywiadu 9. Niemieckiej Armii, który 12 czerwca 1915 r. opisał swą wyprawę w rosyjskie okopy, za chmurą trującego gazu, z prof. Fritzem Haberem („W tajnej służbie na froncie wschodnim. Zapiski oficera niemieckiego wywiadu”, 1931).
To Wild – będący pierwowzorem Waltera Bergera – pytał o „prawdy moralne”. „Czyż nie jest rzeczą bestialską mordować w ten sposób ludzi? Dotąd prowadzimy wojnę z Rosjanami jak ludzie z ludźmi. Teraz zaś zatruje się tych prostaków, wychowanych do walki bagnetem, trucizną, o której nie mają najmniejszego pojęcia”. „W tej wojnie, kiedy cały świat z nami walczy, musimy odsunąć wszelkie wątpliwości moralne. Nie możemy postępować inaczej, jeżeli chcemy ocalić własnych ludzi” – usłyszał od urodzonego w rodzinie wrocławskich chasydów Habera.
Jesienią 1914 r. I wojna znalazła się w martwym punkcie. Wrogie armie okopały się na froncie zachodnim i wschodnim – ich siły okazały się wyrównane, przez wiele miesięcy niezdolne do militarnego rozstrzygnięcia. „Niemcy wdrożyli więc naukowe rozwiązanie, ładując do dział pociski chemiczne” – opowiadał w filmie Skuczaja historyk Stanisław Kaliński, autor książek „Ataki gazowe w bitwie 9. Armii Niemieckiej nad Rawką i Bzurą 1914-1915” i „Bolimów 1915”. „Gaz wydawał się bronią, która mogła (…) otworzyć najkrótszą drogę do Warszawy” – dodał.
Naukowcem, który stworzył niemiecką broń chemiczną użytą na frontach I wojny, był prof. Fritz Haber – od 1910 r. dyrektor Instytutu im. Cesarza Wilhelma. Zatrudniał w nim m. in. Alberta Einsteina (Nobel 1921), Lise Meitner i Otto Hahna (Nobel 1944), Richarda Willsträttera (Nobel 1915). Wraz z Carlem Boschem (Nobel 1931) opracował tanią metodę syntezy amoniaku, uruchomił produkcję nawozów azotowych. Za ten wynalazek, który zwiększył plony i uratował Europę przed klęską głodu, Haber otrzymał w 1918 r. Nagrodę Nobla.
Portret Habera uzupełnia fabularną część „Obłoków śmierci”. „Osobiście nadzorował użycie gazu bojowego pod Bolimowem. Jego postać symbolizuje upadek nauki, zaprzęgniętej do masowego zabijania ludzi” – przypomniał Skruczaj.
W końcu 1914 r. Haber przekonał niemiecki Sztab Generalny do wykorzystania chemii na polu walki. Zorganizował zespół 150 naukowców i 1,3 tys. osób personelu pomocniczego – wyprodukował fosgen; nadał impet badaniom, których efektem był iperyt. Jego pomysłem było zastosowanie chloru jako środka bojowego, to on opracował projekt ataku falowego i system wojsk chemicznych.
Do nowych jednostek – chemicznych saperów – wcielono studentów i robotników z przemysłu chemicznego. Dobrowolnie dołączyli do nich wybitni fizycy i chemicy – wspomniany już Hahn oraz Walther Nernst (Nobel 1920), James Franck (Nobel 1925), Gustav Hertz (Nobel 1925), Hans Geiger (wynalazca licznika radioaktywności), Erwin Madelung (twórca numerycznej prognozy pogody).
Swą filozofię Haber wyłożył w liście do szwedzkiego kolegi Svante Arrheniusa. „Postrzegamy teraz jako nasz etyczny obowiązek to, aby pokonać naszych wrogów przy użyciu całej siły – aby (…) dać solidne podstawy pokojowego rozwoju Europy Zachodniej”.
22 kwietnia 1915 r. pod nadzorem Habera 35 Pułk Saperów przeprowadził atak pod Ypres. Utarło się, że to zdarzenie uchodzi za pierwszy w historii skuteczny atak gazem bojowym.
„Obecnie wiadomo już, że w I wojnie na ziemiach polskich Niemcy użyli m. in. chloru i fosgenu – jesienią 1914 r. pod Przasnyszem, a w 1915 r. w okolicach Bolimowa – 31 stycznia, 31 maja, 12 czerwca, 17 czerwca i 6 lipca. Do ostatniego ataku bronią chemiczną doszło w Twierdzy Osowiec – nocą z 6 na 7 sierpnia 1915 roku” – przypomniała Iwona L. Konieczna w tekście „105 lat temu pod Bolimowem niemieccy żołnierze zamiast atakować zaczęli ratować wrogów” (PAP, 11 czerwca 2020).
Chlor wypuszczony pod Ypres z ok. 6 tys. butli w ciągu 10 minut zabił 5-6 tys. żołnierzy Ententy, a 15 tys. poparzył, z czego 10 tys. sparaliżował lub trwale okaleczył. Haber wrócił do Berlina, fetowany jako bohater narodowy. Minister wojny napisał: „pański wspaniały sukces nie zostanie nigdy zapomniany”, a publicyści Georg Bernhard z „Vossische” i Teodor Wolff z „Berliner Tagesblatt”, nazwali uczonego „geniuszem”.
Jednak jego żona, Klara Immerwahr-Haber, wybitna chemiczka, pierwsza w Niemczech kobieta z doktoratem – otwarcie nazywająca działania męża „barbarzyństwem” i „perwersją nauki” – zażądała, aby zmienił pracę, i zagroziła samobójstwem; on z kolei oskarżył ją o „zdradę ojczyzny”. 1 maja 1915 r. po przyjęciu w ich domu w Dahlem, Klara wykradła mężowi broń i strzeliła sobie w serce.
„W dzień śmierci żony Fritz opuszcza Berlin, wyjeżdża na front wschodni, w okolice Bolimowa. Nadzoruje przygotowania do kolejnego ataku z użyciem śmiercionośnej broni gazowej, tym razem nad Bzurą i Rawką przeciwko armii rosyjskiej (31 maja i 12 czerwca 1915 r.)” – czytamy w „Przeglądzie Uniwersyteckim” (Uniwersytet Wrocławski, 3/2015).
Opis bitwy pozostawił Wild. Uznał ją za „najstraszniejsze przeżycie”. „Chętnie wytarłbym z pamięci ten dzień – 12 czerwca 1915 r.”, spędzony „z wielkim uczonym, który był bardzo sławny i któremu nie zazdroszczę sławy” – napisał.
„Pobojowisko będące rezultatem morderczej teorii – to była sama zgroza, która urągała wszelkiej ludzkiej fantazji. Ludzie, zmagający się w śmiertelnej walce, wlekli się na czworakach i jak w obłąkaniu rwali na ciele odzież. Jeden leżał, wczepiwszy palce w ziemie, drugi obok z szeroko otwartymi źrenicami. W oczach jego tkwiło przerażenie przed niepojętym. Świszczące zatrute oddechy mówiły o niezmiernej męce konających. Niebieskie wargi, niebieskie to, co wcześniej w oku było białe, w kątach ust żółta piana. I nieopisana groza na twarzach!” – opisał Wild.
Na Haberze widok setek trupów nie zrobił wrażenia. „Tu patrz pan, ma zsiniałe białko oka! Typowy objaw ciężkiego, zatrucia. Niestety nie do uratowania! Musnął przy tym mechanicznie dłonią policzek nieszczęśliwego” – wspominał Wild, zaszokowany zachowaniem uczonego.
Niemieccy żołnierze, za którymi podążali Haber i Wild, nagle zaczęli ratować rannych wrogów. „Zdarzyło się coś, co z punktu widzenia wojskowego nie miało prawa się zdarzyć. Ci żołnierze, którzy wcześniej strzelali do Rosjan przez wiele miesięcy, zaczęli spontanicznie brać tych Rosjan na ramię, odnosić tych Rosjan na własne zaplecze” – przypomniał Stanisław Kaliński,
„To nie było natarcie, ale współczucie i pomoc dla haniebnie potraktowanego przeciwnika, dla umęczonego człowieka. Niektórych Rosjan odratowano. Te akty litości były jedyną rzeczą, która w tym dniu nie pozwoliła mi zwątpić o ludzkości” – napisał Wild, który również włączył się do akcji humanitarnej.
Zdaniem Kalińskiego odruch serca wyzwolił zapewne fakt, że wśród szturmujących byli Polacy z Pomorza, którzy w rosyjskich okopach, zamiast wroga, zastali rodaków wołających o pomoc i modlących się po polsku.
Podczas I wojny Polacy zostali zmuszeni do służby w szeregach armii Niemiec, Rosji i Austrii – walczyło ich wtedy ponad 3 mln, zginęło przeszło pół miliona, a ok. 800 tys. zostało rannych, w walce – nierzadko bratobójczej. „Poszedłem na zwiad, i tam leżał raniony oficer niemiecki. Podszedłem do niego, a on ręce złożył i powiedział +Bracie kochany, nie kłuj mnie+ – po polsku. Był z Poznania. W niemieckiej armii, ale to był Polak!” – opowiadał w 1981 r. Wiesławowi Sokołowskiemu służący w carskiej armii Józef Bronikowski z Radziwiłłowa Mazowieckiego.
Dr Anna Zalewska z PAN, prowadząca badania archeologiczne wokół Bolimowa, twierdzi, że łączna liczba ofiar: żołnierzy oraz cywilów, ofiar broni konwencjonalnej i chemicznej od sierpnia 1914 do sierpnia 1915 r. – może sięgać 100 tys. zabitych. Co dziesiąty zabity był Polakiem.
W 1916 r. Haber został szefem Wydziału Chemicznego Ministerstwa Wojny. W 1918 r. stanął na czele Niemieckiego Towarzystwa do Walki ze Szkodnikami, wyprodukował nowy pestycyd, potrzebny do odwszawiania mundurów. W 1919 r. nazwał go „Cyklonem A”. Gdy jego uczeń Bruno Tesch dopracował metodę, powstała receptura na „Cyklon B”. Haber był pierwszym dyrektorem spółki, dostarczającej go armii niemieckiej.
Po przejęciu władzy przez nazistów zaproponował im badania nad bronią chemiczną. „Niemcy nie potrzebują niczego od Żydów” – usłyszał. „Znalazł się w Cambridge, jednak traktowano go tam z należną mu pogardą, a noblista Ernest Rutherford nie podawał mu ręki” – napisał Andrzej Szutowicz (Kawaliera 2/2012). „Pomoc zaoferował chemik Chaim Weizman, który po latach został pierwszym prezydentem Izraela. Zaproponował Haberowi posadę profesorską na tworzonym Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. Haber przyjął propozycję, lecz nim trafił na bliski Wschód, zmarł na zawał serca w Szwajcarii” – dodał.
W 1946 r. Hermann Haber, syn Fritza i Klary, również chemik, popełnił samobójstwo, gdy po wojnie się okazało się, iż wszyscy krewni Haberów zostali zagazowani w Oświęcimiu.
„Gazowy atak niemiecki należy do tych wstrząsających wydarzeń, które zaliczają się do szczytów szaleństwa historii” – napisał w „Łazarzu” Malraux. „Po tym ataku na froncie wschodnim nadeszło Verdun, iperyt we Flandrii, Hitler i obozy zagłady” – podsumował. (PAP)

Paweł Tomczyk

 

top/ aszw/

Rząd chce obciążyć podatkiem e-handel. „Polskie sklepy dostaną dodatkowe obciążenie, a chińskie dalej będą sprzedawać tanio”

0

Ministerstwo Finansów rozważa zwiększenie podatku obrotowego od sprzedaży detalicznej, jak i objęcie tą daniną handlu internetowego. Na tym ostatnim ruchu mogliby zyskać giganci z Chin – donosi czwartkowa „Rzeczpospolita”.

Podatek od sprzedaży został wprowadzony w 2021 roku i obecnie obejmuje duże sieci stacjonarne. Zdaniem Ministerstwa Finansów to – jak wskazuje „Rz” – niewystarczające rozwiązanie.
„Rzeczpospolita” powołując się na źródło zbliżone do resortu informuje, że według urzędników wiele firm unika tego podatku, koncentrując się na rozwoju handlu internetowego, dlatego kluczowa zmiana w ustawie ma polegać na objęciu e-handlu nowymi obciążeniami.
„Obecnie firmy prowadzące sklepy stacjonarne z tytułu podatku od sprzedaży detalicznej płacą 0,8 proc. od przychodów między 17 mln a 170 mln zł miesięcznie, a stawka 1,4 proc. obejmuje wyższe kwoty” – czytamy w czwartkowej „Rz”.
Dziennik zauważa, że w tym roku ma to dać budżetowi 4,9 mld zł i kwota ta systematycznie rośnie. „Najwięksi płatnicy to czołowe sieci, jak Biedronka czy Lidl. Ministerstwo Finansów poinformowało, że analizuje podatek obrotowy, jednak z naszych informacji wynika, że zmiany są nieuniknione. Szacowane wpływy z opodatkowania dużych sprzedawców e-handlu mogą wynieść kilkaset milionów złotych rocznie, a nawet przekroczyć 1 miliard złotych” – czytamy.
Cytowany w gazecie prezes Sales Intelligence (Digitree Group) Mateusz Jeżyk zwrócił uwagę, że chińskie platformy, jak Temu czy AliExpress, choć formalnie podlegają opodatkowaniu VAT w Polsce, dzięki różnym mechanizmom i rozbijaniu przesyłek na mniejsze skutecznie unikają części kosztów celnych i podatkowych. „W obecnym kształcie systemu podatkowego to one będą prawdziwymi wygranymi – polskie sklepy dostaną dodatkowe obciążenie, a chińskie dalej będą sprzedawać tanio, wykorzystując przewagi systemowe i proceduralne” – ocenił. (PAP)

Medycy wieszczą, iż COVID-19 powraca, choć łagodniejszy

0

COVID-19 powraca, choć łagodniejszy; ta choroba już w przeszłości pokazała, że przychodzi falami nie zawsze zgodnymi z typowymi okresami infekcyjnymi – wskazują lekarze rodzinni cytowani w czwartkowym „Dzienniku Gazecie Prawnej”.

Na łamach „DGP” Dominik Lewandowski, wiceprezes Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce i lekarz rodzinny przyjmujący w Brennej w Małopolsce, przyznaje, że od dwóch tygodni przyjmuje coraz więcej pacjentów z COVID-19. „Przebiega w postaci infekcji dróg oddechowych, grypopodobnej, ale ma na szczęście łagodne lub umiarkowane nasilenie. Nie zdarzyło się, bym kogoś wysłał do szpitala” – powiedział.
„+O wzroście liczby zachorowań mówią też epidemiolodzy na szkoleniach dla farmaceutów+ – mówi Mariusz Politowicz, członek Naczelnej Rady Aptekarskiej i kierownik apteki w Pleszewie w Wielkopolsce” – czytamy w artykule.
Cytowana w gazecie lekarka rodzinna z Białegostoku i ekspertka Porozumienia Zielonogórskiego Joanna Zabielska-Cieciuch również rozpoznała ostatnio COVID-19. Nasilenia spodziewa się jednak pod koniec czerwca, kiedy pierwsi wakacyjni podróżni wrócą z zagranicznych wycieczek. „Rok temu właśnie pod koniec czerwca przyjmowałam całe rodziny z COVID-19 po powrocie z wakacji w Grecji. Ludzie zapominają, że wirus nie zniknął i nadal można się nim zakazić w dużych skupiskach ludzkich. Przez cztery godziny zdąży się nim zarazić cały samolot” – dodała. (PAP)

fos/ ktl/

Francja/ 14-latek, który zabił wychowawczynię zeznał, że działał celowo. „Nie wyraża żalu ani żadnego współczucia”

0

14-letni uczeń, który zabił wychowawczynię w Nogent we wschodniej Francji, nie przejawia oznak zaburzeń psychicznych – poinformowała w środę prokuratura. Chłopiec zeznał, że chciał zabić „jakąkolwiek” wychowawczynię. We wtorek zaatakował nożem pedagożkę, która zmarła od ran.

Na konferencji prasowej prokurator Denis Devallois ocenił, że sprawca „stracił punkty orientacyjne, jeśli chodzi o wartość życia ludzkiego, do którego nie przywiązuje specjalnego znaczenia”. 14-latek nie przejawia „żadnych oznak” sugerujących ewentualne zaburzenia psychiczne, ale „nie wyraża żalu ani żadnego współczucia dla ofiar” – relacjonował prokurator. Dodał, że chłopiec zdradza „pewną fascynację przemocą i śmiercią”. Nie był jednak typem samotnika i nie spędzał dużo czasu w mediach społecznościowych.
Jak dodał prokurator, uczeń zeznał, że chciał zaatakować wychowawczynię, bo „nie znosił generalnie zachowania wychowawczyń – według niego – różnie traktujących różnych uczniów”. Nie żywił specjalnej urazy do swej ofiary. Kilka dni wcześniej został upomniany przez inną osobę z grona pedagogów i z zamiarem ataku w szkole nosił się od soboty. Pod koniec 2024 roku był dwukrotnie karany za uderzenie innych uczniów. 14-latek, jak stwierdził Devallois, wydaje się „oderwany” od rzeczywistości zarówno, jeśli chodzi o powagę czynu, jak i o skutki dla niego samego.
Grozi mu kara do 20 lat pozbawienia wolności.
Ofiarą śmiertelną ataku była 31-letnia wychowawczyni, matka kilkuletniego dziecka. Pracowała w szkole od niespełna roku. Minister edukacji Francji Elisabeth Borne zarządziła minutę ciszy we wszystkich szkołach w kraju środę w południe, by uczcić jej pamięć.
Prezydent Francji Emmanuel Macron po tragedii w Nogent poinformował, że Francja może zakazać dostępu do mediów społecznościowych osobom w wieku poniżej 15 lat, jeśli zakaz nie będzie wprowadzony na szczeblu Unii Europejskiej.

Z Paryża Anna Wróbel (PAP)

Vance: Trump zdenerwował się na Muska, ale nie chce długotrwałego konfliktu

0

Prezydent USA Donald Trump zdenerwował się na miliardera Elona Muska, ale nie chce długotrwałego konfliktu – podkreślił w środę wiceprezydent USA J.D. Vance. Podejrzewam, że Musk chce być w ekipie Trumpa – dodał.

Vance powiedział dziennikarzom, że rozmawiał z Muskiem i Trumpem o poparciu miliardera dla prezydenta – podał Reuters. Zaznaczył, że zespół Trumpa jest wdzięczny Muskowi za to, co zrobił w ramach kierowania Departamentu Wydajności Rządu (DOGE).
Wcześniej w środę serwis Axios napisał, że akcja przeprosin ze strony Muska zaczęła się po rozmowie telefonicznej, którą miliarder przeprowadził z szefową gabinetu prezydenta Susie Wiles i wiceprezydentem.
Axios zaznaczył, że Vance to bliski sojusznik Muska. Miliarder miał należeć do osób, które przekonywały Trumpa do ogłoszenia kandydatury Vance’a na wiceprezydenta podczas kampanii w 2024 r. Vance znalazł się więc w trudnej sytuacji, gdy doszło do sporu prezydenta z miliarderem.
Musk napisał w środę w serwisie X, że „żałuje niektórych swoich postów o prezydencie Donaldzie Trumpie z ubiegłego tygodnia”. „Poszły za daleko” – podkreślił. Nie sprecyzował, które wpisy miał na myśli.
„Pomyślałem, że to było bardzo miłe, że to zrobił” – powiedział w środę Trump gazecie „New York Post”, odnosząc się do skruchy wyrażonej przez miliardera. Prezydent nie ujawnił, czy zamierza puścić w niepamięć ich spór.
W ubiegłym tygodniu doszło do ostrej wymiany zdań między Trumpem a Muskiem, który niedawno zakończył pracę dla Białego Domu jako szef (DOGE). Musk nazwał prezydencki projekt ustawy budżetowej „paskudztwem”, poparł wezwanie do jego impeachmentu, a nawet insynuował, że Trump, wspólnie z miliarderem Jeffreyem Epsteinem, wykorzystywał nieletnie dziewczęta. Trump z kolei mówił, że jest „bardzo rozczarowany” swoim byłym bliskim doradcą. Ocenił, że Musk „oszalał” i zasugerował, że może zakończyć kontrakty zawarte między amerykańskim rządem i firmami Muska.

Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)

Strefa Gazy/ Od początku wojny Izrael zabił 55 tys. Palestyńczyków

0

Od początku wojny Izraela z Hamasem w Strefie Gazy zginęło ponad 55 tys. Palestyńczyków – poinformowało kontrolowane przez Hamas ministerstwo zdrowia. Dodano, że ponad 127 tys. z ok. 2,1 mln mieszkańców Strefy Gazy zostało rannych. Wojna trwa od jesieni 2023 r.

Pod gruzami i na ulicach znajdują się wciąż ciała wielu ofiar, które nie są ujęte w statystykach – dodano w środowym komunikacie resortu zdrowia Strefy Gazy.
Instytucja w swoich komunikatach nie rozróżnia cywilów od poległych w walce bojowników. W najnowszych bilansach nie podaje też liczby zabitych kobiet i dzieci, ale we wcześniejszych informowano, że ta grupa stanowi większość ofiar śmiertelnych.
Dane resortu zdrowia palestyńskiego terytorium są powszechnie uważane za wiarygodne. Tak traktują je m.in. instytucje ONZ. Bilanse zbierane w czasie poprzednich konfliktów generalnie pokrywały się z tymi podawanymi przez niezależne instytucje.
Władze izraelskie zawsze podkreślają, że ministerstwo zdrowia Strefy Gazy jest częścią kontrolowanego przez Hamas cywilnego rządu tego terytorium, a podawane przez nie statystyki są niemożliwe do zweryfikowania.
Eksperci zwracają uwagę, że zbieranie danych jest coraz trudniejsze z powodu ogromu zniszczeń wywołanych trwającą ponad półtora roku wojną, w tym zrujnowania większości infrastruktury medycznej.
Izrael deklaruje, że jego celem są bojownicy terrorystycznego Hamasu, a ofiary wśród cywilów są spowodowane tym, że organizacja wykorzystuje Palestyńczyków jako żywe tarcze i celowo się wśród nich ukrywa. Izraelska armia informowała w styczniu, że zabiła ok. 20 tys. bojowników Hamasu i innych organizacji terrorystycznych.
Od czasu rozpoczęcia kampanii lądowej w Strefie Gazy w walkach zginęło też ok. 400 izraelskich żołnierzy.
Wojna wybuchła po tym, gdy 7 października 2023 r. rządzący Strefą Gazy Hamas najechał południe Izraela, zabijając około 1200 osób, w większości cywilów, a 251 porywając. Kilkudziesięciu zakładników wciąż pozostaje w rękach terrorystów.
Izrael od kilku tygodni prowadzi nową ofensywę, by zmusić Hamas do złożenia broni i uwolnienia wciąż więzionych zakładników. Narasta też międzynarodowa krytyka działań Izraela – zarówno nowej ofensywy i jej tragicznych skutków dla cywilów, jak też przepuszczania niewystarczającej ilości pomocy humanitarnej.
Według organizacji pomocowych sytuacja w Strefie Gazy jest najgorsza od wybuchu wojny. ONZ alarmowała pod koniec maja, że wszystkim mieszkańcom Strefy Gazy grozi głód. Palestyńskie terytorium jest zrujnowane, większość mieszkańców stała się wewnętrznymi uchodźcami.
Izraelowi wielokrotnie zarzucano łamanie prawa międzynarodowego w czasie wojny, w tym popełnianie zbrodni wojennych i przeciwko ludzkości. Oskarżenia były wysuwane m.in. w raportach organizacji broniących praw człowieka, jak Amnesty International czy Human Rights Watch, a także instytucji ONZ. Przed międzynarodowymi trybunałami wniesiono sprawy przeciwko Izraelowi. Rząd w Jerozolimie konsekwentnie zaprzecza tym oskarżeniom.
Jerzy Adamiak (PAP)

 

adj/ jm/

Wybory prezesa PZPN: Brak chętnych do rywalizacji z Kuleszą, który „nie ma szczęścia” do selekcjonerów

0

Prezes PZPN Cezary Kulesza, który w zaplanowanych na 30 czerwca wyborach jest jedynym kandydatem, nie miał w trakcie upływającej kadencji szczęścia do trenerów reprezentacji. Jeżeli zwolniony zostanie Michał Probierz, będzie już czwartym selekcjonerem żegnającym się w tym czasie z kadrą.

Kulesza został wybrany na stanowisko szefa federacji 18 sierpnia 2021 roku. Zastąpił wówczas Zbigniewa Bońka, który po dwóch kadencjach nie mógł ubiegać się o kolejną.
Cztery lata rządów obecnego prezesa PZPN upłynęły przede wszystkim pod znakiem licznych zmian selekcjonerów.
Następca Bońka „odziedziczył” po nim Paulo Sousę, który zaledwie cztery miesiące później – pod koniec grudnia 2021 – poprosił PZPN o rozwiązanie umowy i przeniósł się do Flamengo Rio de Janeiro, jak się okazało, na dość krótko.
W styczniu 2022 Portugalczyka zastąpił Czesław Michniewicz, którego wybór od początku budził kontrowersje ze względu na domniemany udział w aferze korupcyjnej. Awansował przez baraże do mistrzostw świata, następnie utrzymał drużynę w najwyższej dywizji Ligi Narodów, a na mundialu w Katarze doprowadził ją do 1/8 finału, gdzie przegrał z broniącą tytułu Francją 1:3.
To był najlepszy wynik Polski w MŚ od 1986 roku, ale selekcjoner zebrał sporo krytyki za defensywną, zachowawczą grę w meczach fazy grupowej. Jeszcze bardziej na niekorzyść Michniewicza działała tzw. afera premiowa i – jak szeroko informowały media – nieporozumienia w drużynie przy podziale ewentualnej nagrody za awans z grupy, którą miał obiecać piłkarzom ówczesny premier Mateusz Morawiecki.
Michniewicz zaprzeczał informacjom dziennikarzy, ale doniesienia o kiepskiej atmosferze w kadrze i wokół niej popsuły wizerunek reprezentacji, który i tak nie był najlepszy w poprzednich latach.
Kulesza, aby uciszyć wzburzoną opinię publiczną, postanowił więc wybrać trenera z nazwiskiem i wielkimi sukcesami. Ostatecznie wybór padł na Fernando Santosa, który z reprezentacją Portugalii wygrał mistrzostwa Europy (2016) i Ligę Narodów (2019), a wcześniej prowadził Greków.
„To był trudny wybór, ale wybraliśmy najlepszego możliwego selekcjonera” – podkreślił Kulesza 24 stycznia 2023 roku, przedstawiając oficjalnie Santosa i… popełniając przy okazji pomyłkę przy jego imieniu.
Koniec tak pięknie zapowiadającej się historii nastąpił wyjątkowo szybko. Trzy porażki w pięciu meczach w grupie eliminacji Euro 2024, w tym wyjazdowe 2:3 z Mołdawią i 0:2 z Albanią, a także m.in. brak postępów w grze reprezentacji sprawiły, że władze PZPN rozstały się z Portugalczykiem.
20 września 2023 Kulesza ogłosił, iż nowym selekcjonerem zostanie Probierz, którego świetnie znał ze współpracy w Jagiellonii Białystok, a już jako szef federacji powierzył mu prowadzenie „młodzieżówki”. To był już piąty trener biało-czerwonych w ciągu niespełna trzech lat, a czwarty za kadencji Kuleszy.
Znany z pracy w wielu polskich klubach szkoleniowiec wprowadził biało-czerwonych przez baraże na mistrzostwa Europy w Niemczech. O kolejnych miesiącach w roli selekcjonera kibice woleliby jednak zapomnieć. Kadra Probierza szybko pożegnała się z Euro 2024, tracąc szansę wyjścia z grupy już po dwóch meczach. Natomiast jesienią spadła z najwyższej dywizji Ligi Narodów.
Oba wydarzenia, jak tłumaczył selekcjoner, miały być jednak etapami przygotowań do kwalifikacji mistrzostw świata 2026 w USA, Kanadzie i Meksyku.
Na początek jego piłkarze pokonali w Warszawie Litwę 1:0 i Maltę 2:0. Jednak wtorkowa porażka 1:2 z Finlandią w Helsinkach, a przede wszystkim afera związana z odebraniem opaski kapitana Robertowi Lewandowskiemu i w konsekwencji jego rezygnacja z gry w kadrze pod wodzą Probierza, sprawiły, że przyszłość selekcjonera stanęła pod dużym znakiem zapytania.
W środę Kulesza spotkał się z nim na rozmowę „w cztery oczy” i – choć kibice domagają się zmiany – na razie nie zdecydował się na odwołanie Probierza. Prezes planuje jeszcze spotkanie z Lewandowskim.
Po czteroletniej kadencji pozycja Kuleszy w środowisku wydaje się… jeszcze mocniejsza. Nie wpłynęły na nią ani porażki kadry, ani żadne afery. Choćby wspomniana premiowa przed mundialem 2022 w Katarze albo ta związana z wyjazdem do Mołdawii na mecz eliminacji Euro w czerwcu 2023 roku, kiedy razem z drużyną i delegacją PZPN podróżował skazany za korupcję w polskim futbolu Mirosław Stasiak.
Pozycją Kuleszy nie zachwiała nawet porażka w tym roku w wyborach do Komitetu Wykonawczego UEFA, w którym przez poprzednie dwie kadencje zasiadał Boniek. Podczas kwietniowego kongresu w Belgradzie o siedem miejsc w tym gronie na czteroletnią kadencję ubiegało się 11 kandydatów, a Polak zajął ósmą lokatę.
W zaplanowanych na 30 czerwca wyborach szefa polskiej federacji Kulesza jest jedynym kandydatem. Termin zgłoszeń już minął, należało uzyskać 15 głosów poparcia od członków PZPN (wojewódzkich związków piłki nożnej oraz klubów ekstraklasy i 1. ligi). Z informacji PAP wynika, że obecny prezes otrzymał znacznie więcej rekomendacji.
Urodzony 22 czerwca 1962 roku Kulesza, pochodzący z Podlasia, uprawiał piłkę nożną, głównie na pozycji ofensywnego pomocnika, ale bez większych sukcesów.
Karierę zaczął w Gwardii Białystok, następnie występował w Olimpii Zambrów, Mławiance, a od 1988 roku w Jagiellonii, w której w ciągu dwóch sezonów rozegrał łącznie 14 meczów w ekstraklasie.
W 1989 roku wystąpił w słynnym finale Pucharu Polski, przegranym w Olsztynie 2:5 z Legią Warszawa. Wszedł na boisko w trakcie drugiej połowy.
W 1991 roku na krótko wyjechał do Belgii (RFC Aubel), a po powrocie do kraju grał jeszcze w zespołach niższych klas – rezerwach Jagiellonii, MZKS Wasilków i Supraślance Supraśl.
Z czasów piłkarskich pozostał mu nobilitujący pseudonim „Gary”, podobno od słynnego Linekera, znakomitego w przeszłości napastnika reprezentacji Anglii.
Przygodę z piłką Kulesza zakończył w 1996 roku, a już w tym czasie zaczął realizować się w biznesie i odniósł sukces. Założył firmę fonograficzną, zrzeszającą największe gwiazdy muzyki tanecznej, głównie disco polo. Zaangażował się też w działalność m.in. na rynku deweloperskim.
W 2008 roku twórca discopolowego imperium na Podlasiu wrócił do Jagiellonii, tym razem w roli działacza. Początkowo m.in. jako doradca ds. sportowych, a w styczniu 2010 roku objął stanowisko prezesa. W czasie jego rządów klub z Białegostoku zdobył Puchar Polski (2010), Superpuchar (2010) i dwukrotnie wicemistrzostwo kraju (2017, 2018).
W drużynie występowało wówczas wielu byłych lub obecnych reprezentantów Polski, m.in. Tomasz Frankowski, Kamil Grosicki, Grzegorz Sandomierski, Michał Pazdan, Jacek Góralski, Tomasz Kupisz, Karol Świderski czy Przemysław Frankowski.
Na początku czerwca 2021 roku Kulesza zrezygnował ze stanowiska prezesa Jagiellonii, co było związane z decyzją o kandydowaniu na szefa PZPN. Środowisko piłkarskiej centrali znał znakomicie, bowiem działał w niej już od lat. W zarządzie PZPN zasiada od 2012 roku, a w kolejnej kadencji (2016-21) był wiceprezesem ds. piłkarstwa profesjonalnego.
Kulesza słynie z tego, że nie lubi publicznych wystąpień i pokazywania się w mediach. Kampanię wyborczą w 2021 roku prowadził wiele miesięcy, ale głównie po cichu, rzadko udzielając wywiadów.
Wpadki wizerunkowe PZPN i kolejne zmiany selekcjonerów sprawiały jednak, że w ostatnich latach musiał dość często tłumaczyć decyzje swoje lub swoich podwładnych. I czasami… przepraszać, jak zrobił to w mediach społecznościowych po wtorkowej porażce z Finlandią.
W 21. wieku prezesami PZPN zostawali ludzie doskonale znani w międzynarodowym środowisku piłkarskim – ceniony arbiter Michał Listkiewicz, a także legendy futbolu – król strzelców MŚ 1974 Grzegorz Lato oraz Boniek, czyli jeden z bohaterów mundialu 1982, gwiazda Juventusu Turyn.
Od 2021 roku szefem piłkarskiej centrali jest człowiek z zupełnie inną biografią. I tak pozostanie zapewne przez kolejne cztery lata…

Maciej Białek (PAP)

Matysek: To skandal, że Probierz zostaje. Kosecki: Jesteśmy świetni w destrukcji

0

Adam Matysek przyznał w rozmowie z PAP, że w jego ocenie pozostawienie na stanowisku selekcjonera polskiej piłkarskiej reprezentacji Michała Probierza jest skandalem i on nie rozumie decyzji prezesa PZPN Cezarego Kuleszy. „Nic go nie broni” – powiedział o trenerze kadry.

Po porażce 1:2 w Helsinkach z Finlandią w eliminacjach mistrzostw świata posada Michała Probierza może być zagrożona. Prezes PZPN Cezary Kulesza w środę po południu poinformował jednak, że na ten moment zmiany trenera jednak nie będzie.
„Jeżeli to jest prawda, to aż brak mi słów i trudno w to uwierzyć. To, co się wydarzyło kilkadziesiąt godzin przed meczem z Finlandią, sam mecz, wynik i gra dyskredytują Probierza jako trenera kadry. Nie borni go nic. Ani wyniki, ani forma, ani atmosfera. Zupełnie nic. Nie rozumiem decyzji prezesa Kuleszy. Co jeszcze ma się wydarzyć? Jesteśmy piłkarskim pośmiewiskiem” – powiedział PAP Matysek.
Były bramkarz reprezentacji Polski wrócił jeszcze do wydarzeń sprzed spotkania z Finlandią i pozbawienia opaski kapitańskiej Roberta Lewandowskiego.
„Mamy człowieka, który jest kapitanem 11 lat i nie można ot tak, lekką ręką, na telefon, pozbawić go tej funkcji. Później pojawia się informacja, że to drużyna zadecydowała, za chwilę, że to jednak trener. Czy ktoś rozumie, o co w tym chodzi? A teraz nagle prezes Kulesza, którego przez ostatnie kilka dni nie było w ogóle widać, informuje, że zmiany trenera nie będzie i koniec tematu. Można lubić lub nie lubić Roberta, ale grał w Borussii Dortmund, grał w Bayernie Monachium, gra w Barcelonie. To nie jest przypadkowy piłkarz, Zapracował sobie na swoją pozycję i szacunek. Może ktoś chciał się dowartościować pozbywając go opaski kapitańskiej w ten sposób?” – dodał.
Na koniec Matysek wrócił do wtorkowego meczu z Finlandią i przyznał, że dla niego taki wynik nie był wielkim zaskoczeniem.
„Probierz prowadził reprezentację już w ponad 20 meczach i może z dwa, trzy były względnie dobre. I to na początku kadencji. Tu nie trzeba być jakimś wybitnym ekspertem, nawet przeciętny kibic widzi, że ten zespół nie robi żadnych postępów. Dwa lata i nie ma trzonu drużyny. Dwa lata! Przecież ci chłopcy grają w naprawdę niezłych klubach, trenują pod okiem dobrych fachowców, wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi, ale jak przyjeżdżają na kadrę, cofają się piłkarsko trzy kroki. Najsmutniejsze jest to, że do ludzi rządzących polską piłką nie trafiają żadne argumenty. Żyją w swoim świecie, tylko szkoda, że przy okazji niszczą polską reprezentację” – podsumował Matysek.(PAP)

Frankowski: sytuacja w polskiej piłce rozgrzana do czerwoności

Tomasz Frankowski nie ma wątpliwości, że sytuacja w polskiej piłce jest fatalna, a trener reprezentacji Michał Probierz decyzją do odebraniu Robertowi Lewandowskiemu opaski kapitana rozgrzał ją do czerwoności.
Zdaniem byłego reprezentacyjnego napastnika selekcjoner częściowo obroniłby się, gdyby biało-czerwoni wygrali we wtorek w Helsinkach z Finlandią. Tak się jednak nie stało, a porażka 1:2 jeszcze bardziej rozbudziła negatywne emocje.
„Probierz pozbawiając Lewandowskiego funkcji kapitana chciał dodatkowo zmobilizować piłkarzy, ale to nie wyszło. Początek spotkania z Finlandią nie był zły. Kontrolowaliśmy grę, ale brakowało skutecznego napastnika, jakim jest… Lewandowski. Gdyby zagrał, to może wykorzystałby jedną z sytuacji, które udało się nam stworzyć. Potem jednak przytrafił się błąd bramkarz, rzut karny, strata gola i nasz zespół już nie potrafił się podnieść. Sytuacja w naszej grupie się skomplikowała, ale to drugie miejsce wciąż jest realne” – powiedział PAP Frankowski.
Porażka w Helsinkach zintensyfikowała jednak dyskusje o ewentualnej dymisji Probierza. Polscy kibice na stadionie domagali się już tego w trakcie meczu. Spekulowano, że decyzja zapadnie po zaplanowanym na środowy poranek spotkaniu prezesa PZPN Cezarego Kuleszy z selekcjonerem. Wszystko jednak na to wskazuje, że konkretnej informacji na ten temat szybko nie będzie.
Frankowski nie jest tym zaskoczony.
„Na tyle, ile znam Cezarego Kuleszę, to on nigdy nie podejmował decyzji pod wpływem emocji, w przeciwieństwie do… Michała Probierza. Jeszcze w czasach Jagiellonii Kulesza powtarzał mi, że jeśli miałby się zdecydować na zmianę trenera, to musi mieć jego następcę. Wydaje się jednak, że on dalej ma zaufanie do selekcjonera i ta porażka tego nie zmieniła. Teraz pewnie będzie chciał zażegnać konflikt pomiędzy Probierzem i Lewandowskim” – tłumaczył były piłkarz.
Jak przyznał, sam, gdy grał w Jagiellonii, też miał „niepotrzebny i rozpoczęty przez Probierza spór”.
„Został on szybko zażegnany na wspólnym spotkaniu. Myślę, że teraz Kulesza też będzie chciał doprowadzić do takiego spotkania w trójkę i poszukać rozwiązania. Inna sprawa, czy Lewandowski będzie miał na to ochotę. Wizerunkowo Robert otrzymał od trenera mocnego +plaskacza+. Nie wyobrażam sobie, aby mógł już odzyskać opaskę kapitana, tylko, czy tej klasy piłkarz mógłby to zaakceptować” – zastanawiał się Frankowski.
Były napastnik Wisły Kraków i Jagiellonii Białystok, który występował też w Hiszpanii, Francji i Japonii, podkreślił, że obecnie jest sporo czasu, aby zastanowić się nad przyszłością drużyny narodowej.
„Następny mecz gramy za trzy miesiące. Odpowiedzialni ludzie w PZPN muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, czy reprezentacja prowadzona przez Probierza ma jakieś perspektywy na rozwój. Chętnych do pracy z naszą kadrą na pewno nie zabraknie. Zbliżają się mistrzostwa świata, więc maile z CV już pewnie spływają z całego świata” – podsumował Frankowski.

Grzegorz Wojtowicz (PAP)

 

Kosecki: jako Polscy jesteśmy świetni w destrukcji

Roman Kosecki uważa, że powstała sytuacja wokół kadry Michała Probierza wpływa negatywnie na całe środowisko. Przegrany mecz z Finlandią (1:2) tylko zaognił sprawę. „Jako Polscy jesteśmy świetni w destrukcji” – powiedział PAP były reprezentacyjny piłkarz.
Kosecki zwrócił uwagę, że zamieszanie związane z odebraniem opaski kapitańskiej Robertowi Lewandowskiemu było zupełnie niepotrzebne. Według niego, takie sprawy załatwia się w ciszy gabinetów. Dobrze zna i piłkarza, i selekcjonera. Jego zdaniem obaj zawinili. Teraz przyjdzie czas na analizę, ale „trzeba będzie podjąć jakieś kroki”. Według niego nie jest jeszcze za późno, by ratować eliminacje mistrzostw świata.
Zaznaczył, że zazwyczaj najłatwiej jest zwolnić trenera, gdyż nigdy żaden z prezesów nie zdecyduje się wymienić całego zespołu. Podsunął nawet śmiały pomysł, aby ogólnopolskie referendum zadecydowało o przyszłości Probierza. Sam unikał jednoznacznej deklaracji, czy selekcjoner powinien zostać na stanowisku.
„Nie ma zwycięzców. I trener, i Lewandowski, i kadra, i kibice, i dziennikarze. Wszyscy są poszkodowani. Myślę, że trzeba jak najszybciej zakończyć tę sprawę” – powiedział.
Były reprezentant kraju, analizując mecz w Helsinkach, przyznał, że „momentami to fajnie wyglądało”.
„Przeważaliśmy, ale niestety nie byliśmy konsekwentni pod bramką. Zdarzały się ewidentne błędy i straciliśmy bramki” – ocenił.
Kosecki przyznał, że było widać, iż „coś siedzi w piłkarzach”, a sytuacja z opaską odbiła się na ich dyspozycji.
Zapytany, jakie jest teraz najlepsze rozwiązanie, zwrócił uwagę, że w kadrze brakuje klasowych zawodników.
„Lewandowski już dawno wyjechał z ekstraklasy za granicę. Potem Piątek, Świderski. Mogę dalej tak wymieniać. Proszę pokazać mi w krajowych klubach z czołowej piątki, jacy Polacy grają w ataku. Nie za wiele ich jest” – przypomniał.
W niektórych meczach widzi w składach po 3-4 Polaków. Reszta to w większości obcokrajowcy, często – jak zauważył – zupełnie nieznani w swoich krajach, z trzeciego poziomu europejskiego. „Czemu ta ekstraklasa służy? Powinniśmy promować chłopaków z reprezentacji U21, U19 i U17” – stwierdził.
Jego zdaniem do regulaminu rozgrywek powinny zostać wprowadzone zapisy o obowiązkowej grze pięciu Polaków w najwyższej klasie rozgrywkowej. Inaczej za chwilę nie będzie z kogo wybierać do kadry.
Kosecki ze zdziwieniem nawiązał do sytuacji, że w zbliżających się wyborach prezesa PZPN pełniący tę funkcję Cezary Kulesza nie będzie miał kontrkandydata.
„To jest niesamowite. Teraz żałuję, bo nosiłem się z zamiarem wystartowania w wyborach. Nawet dla zasady. Przedstawiłbym mój program. Wygląda to dziwnie. Środowisko jest zadowolone, tylko patrzą, gdzie każdy się może umieścić, w jakimś tam zarządzie czy komisji. Chyba naprawdę są szczęśliwi, bo Polaków w ekstraklasie coraz mniej, średniaków coraz więcej. A kadra? No jakoś to będzie” – podsumował.
Rozmawiał: Marek Skorupski (PAP)

mask/ pp/

Ukraina zgadza się na kolejne ekshumacje szczątków Polaków, jednak cięgle nie są to ofiary rzezi wołyńskiej

0

Władze Ukrainy wydały drugie pozwolenie na ekshumacje szczątków Polaków, pochowanych na terenie tego kraju – poinformował w środę PAP wiceminister kultury Ukrainy, Andrij Nadżos.

„Potwierdzamy dziś, że Ukraina wydaje drugie pozwolenie na prace poszukiwawcze na terytorium wsi Zboiska, które dziś leży w granicach Lwowa. Poszukiwane będą szczątki obywateli polskich, żołnierzy, którzy w 1939 roku zginęli we Lwowie i zostali pochowani w Zboiskach” – powiedział.
Pierwsze pozwolenie Ukrainy na prace poszukiwawcze oraz ekshumacje dotyczyło wsi Puźniki w obecnym obwodzie tarnopolskim.
Ukraiński wiceminister wyraził w rozmowie z PAP zadowolenie z dialogu z Polską, dotyczącego prac poszukiwawczych. „Jesteśmy bardzo zadowoleni z dialogu między Ukrainą a Polską. Jest on konstruktywny i systematyczny. Rozmawiamy wyłącznie o tragicznych wydarzeniach II wojny światowej, w których ginęli zarówno Ukraińcy, jak i Polacy” – podkreślił.
„Otrzymaliśmy od strony polskiej zgodę na przeprowadzenie przez Ukrainę prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych we wsi Jureczkowa w Polsce. Liczymy, że wkrótce te prace się rozpoczną. Strona polska poprosiła o doprecyzowanie lokalizacji – dokładnego miejsca i innych szczegółów – wszystko już przekazaliśmy i jesteśmy w bezpośrednim dialogu w sprawie przygotowania i rozpoczęcia tych prac” – wyjaśnił Nadżos.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przekazało w środowym komunikacie, że „11 czerwca Ministerstwo Kultury i Komunikacji Strategicznej Ukrainy poinformowało o udzieleniu drugiej zgody na prace ekshumacyjne na terenie Ukrainy”.
„Zgoda dotyczy wniosku o prace na terenie dawnej wsi Zboiska, gdzie spoczywają szczątki żołnierzy Wojska Polskiego. Wniosek został złożony przez Instytut Pamięci Narodowej. Prace będą prowadzone przez stronę polską we współpracy ze stroną ukraińską” – dodano.
W 2019 r. IPN w wyniku prac poszukiwawczych, prowadzonych na terenie dawnego cmentarza we Lwowie-Zboiskach, zlokalizował miejsce pochówku żołnierzy Wojska Polskiego, poległych w 1939 r. w obronie Lwowa.
To druga zgoda na prowadzenie ekshumacji na terenie Ukrainy. Podczas rozpoczętych 24 kwietnia ekshumacji w Puźnikach wydobyto szczątki co najmniej 42 osób – kobiet, mężczyzn i dzieci. Prace te zakończono 10 maja. Jednak, jak powiedziała wówczas PAP Alina Charłamowa z ukraińskiej fundacji Wołyńskie Starożytności, poszukiwania w tej nieistniejącej wsi będą kontynuowane; powinna być tam jeszcze jedna mogiła.
Wiceminister Nadżos oświadczył, że Ukraina będzie kontynuowała wydawanie zezwoleń na poszukiwania szczątków Polaków, pogrzebanych na jej terytorium.
Podczas rozmów ze stroną polską „powiedzieliśmy: potraktujmy Puźniki jako projekt testowy. Przeszliśmy go. Uważamy, że zrealizowaliśmy go bardzo godnie. Otwiera się więc nowy rozdział” – powiedział.
„Będzie ciąg dalszy. Jesteśmy gotowi i nastawieni pozytywnie. Dzisiejsza zgoda na Zboiska pokazuje, że Ukraina się nie zamyka – wręcz przeciwnie, jest otwarta. Tak samo zresztą jak Polska” – podkreślił Nadżos.

 

Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)

Musk miał rozmawiać z Trumpem, zanim publicznie wyraził skruchę

0

Miliarder Elon Musk rozmawiał prywatnie z prezydentem USA Donaldem Trumpem przed opublikowaniem wpisu, w którym przyznał, że żałuje swoich niektórych postów na temat szefa państwa – powiadomił w środę dziennik „New York Times”.

Musk zadzwonił do Trumpa w poniedziałek późnym wieczorem – ujawnił „NYT”, powołując się na trzy źródła.
Według serwisu Axios akcja przeprosin zaczęła się po rozmowie telefonicznej, którą Musk przeprowadził z szefową gabinetu prezydenta Susie Wiles i wiceprezydentem J.D. Vance’em.
Według źródeł portalu biznesmen rozmawiał z Wiles w piątek; później do rozmowy dołączono też Vance’a. Jak napisał Axios, rozmowa pokazała, że Musk chciał załagodzić napięcia w swoich stosunkach z Trumpem po ich ostrym sporze w mediach społecznościowych.
Axios zaznaczył, że Vance to bliski sojusznik Muska. Miliarder miał należeć do osób, które przekonywały Trumpa do ogłoszenia kandydatury Vance’a na wiceprezydenta podczas kampanii w 2024 r. Vance znalazł się więc w trudnej sytuacji, gdy doszło do sporu prezydenta z miliarderem.
Serwis ocenił, że działania podejmowane na rzecz pogodzenia Muska z Trumpem świadczą o tym, że obaj mogą zyskać na odbudowie relacji.
Osoby z otoczenia Trumpa przekazały, że prezydent czuł się „bardziej zraniony, niż zły” z powodu „zdradzenia” go przez Muska.
„Publiczne +przepraszam+ od Elona by wiele pomogło” – powiedziała jedna z osób z otoczenia Trumpa. „Ale i tak nie uważam, że ta relacja będzie taka sama” – dodała.
Musk napisał w środę w serwisie X: „Żałuję niektórych swoich postów o prezydencie Donaldzie Trumpie z ubiegłego tygodnia. Poszły za daleko”. Nie sprecyzował, które wpisy miał na myśli.
„Pomyślałem, że to było bardzo miłe, że to zrobił” – powiedział w środę Trump gazecie „New York Post”, odnosząc się do skruchy wyrażonej przez miliardera. Prezydent nie ujawnił, czy zamierza puścić w niepamięć ich spór.
W ubiegłym tygodniu doszło do ostrej wymiany zdań między Trumpem a Muskiem, który niedawno zakończył pracę dla Białego Domu jako szef Departamentu Wydajności Rządu (DOGE). Musk nazwał prezydencki projekt ustawy budżetowej „paskudztwem”, poparł wezwanie do jego impeachmentu, a nawet insynuował, że Trump, wspólnie z miliarderem Jeffreyem Epsteinem, wykorzystywał nieletnie dziewczęta.
Trump z kolei mówił, że jest „bardzo rozczarowany” swoim byłym bliskim doradcą. Ocenił, że Musk „oszalał” i zasugerował, że może zakończyć kontrakty zawarte między amerykańskim rządem i firmami Muska.
Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)

ndz/ szm/

Hołownia: Europoseł Grzegorz Braun ma od środy zakaz wstępu do parlamentu

0

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia przekazał, że europoseł Grzegorz Braun ma od środy zakaz wstępu do parlamentu w związku ze zniszczeniem wystawy w Sejmie poświęconej kwestiom LGBT. Podkreślił też, że zmienił instrukcje Straży Marszałkowskiej, by mogła użyć siły wobec osób niszczących mienie.

Europoseł Grzegorz Braun zniszczył w środę tablice będące elementem wystawy w Sejmie poświęconej kwestiom LGBT autorstwa stowarzyszenia „Tęczowe Opole”.
Nagranie z incydentu zamieściła na portalu X m.in. posłanka PiS Anita Czerwińska w środę po południu. Na nagraniu widać Brauna, który – w asyście kamer i Straży Marszałkowskiej – po kolei podchodzi do tablic będących częścią sejmowej wystawy poświęconej równości i osobom LGBT, zdejmuje je ze stelaży, zrzuca na podłogę i gnie na pół. Niedługo później tablice zostały wyprostowane i ponownie umieszczone na stelażach.
Po incydencie szefowa klubu parlamentarnego Lewicy Anna Maria Żukowska powiedziała dziennikarzom, że złoży wniosek o natychmiastowe zajęcie się tą sprawą do marszałka Sejmu Szymona Hołowni.
Wieczorem Hołownia przekazał na platformie X, że Braun, „który zniszczył dziś w naszym budynku wystawę, i został z niego wyprowadzony przez strażników”, otrzymał zakaz wstępu do parlamentu. Jak dodał, „nie ma miejsca dla chuliganów w Sejmie”.
Hołownia mówił dziennikarzom w Sejmie, że poinformował o tym komendanta Straży Marszałkowskiej Michała Sadonia. Przekazał, że ta decyzja „została ubrana w formę zarządzenia porządkowego, że poseł Braun nie będzie wpuszczany na teren Sejmu, na teren będący w zarządzie Kancelarii Sejmu”.
We wpisie na X Hołownia podkreślił, że zmienił instrukcje Straży Marszałkowskiej – odtąd SM może używać siły fizycznej wobec osób objętych immunitetem, które będą niszczyć mienie. Wcześniej SM mogła to robić tylko w stosunku do osób z immunitetem, które zagrażały innym.
Żukowska poinformowała, że wystawa stowarzyszenia „Tęczowe Opole” już raz została zaatakowana przez Brauna w marcu tego roku w Opolu. Jak opisywała, wtedy Braun „pomazał tablice sprayem, pisząc różne wulgarne hasła”. Przekazała, że organizatorzy złożyli zawiadomienie w tej sprawie do prokuratury. Tę samą wystawę po raz drugi – jak wyjaśniła posłanka – zorganizował w Sejmie klub Lewicy w konsultacji z organami izby i za zgodą Hołowni, by „pokazać determinację w walce o prawa społeczności LGBT+”.
Żukowska podkreśliła, że treści prezentowane na wystawie „nie mówią o niczym złym, nie mówią o żadnej ideologii”. „Wystawa pokazuje, że społeczność LGBT+ to ludzie, którzy chcieliby w swoim kraju żyć normalnie bez strachu przed takim Grzegorzem Braunem” – dodała. Zachowanie Brauna oceniła jako „czystą dewastację, wandalizm, rękoczyn”.
Posłanka Ewa Schädler (Polska2050-TD) oceniła, że Braun budował swoją rozpoznawalność na „nienawiści, podsycaniu lęku przed czymś, co jest nieznane, inne”. Według niej, powodem dla którego Braun zniszczył tablice jest próba zwrócenia na siebie uwagi.
Do incydentu odniósł się we wpisie na X szef MSZ, marszałek Sejmu w latach 2014-2015 Radosław Sikorski. „Jako były marszałek Sejmu nie rozumiem dlaczego Straż Marszałkowska znowu nie zatrzymała posła Brauna na gorącym uczynku niszczenia mienia prywatnego” – napisał.
To nie pierwszy incydent z udziałem Brauna w Sejmie tej kadencji – w grudniu 2023 r. poseł gaśnicą zgasił okolicznościowe świecie chanukowe ustawione w Sejmie; w kwietniu ub.r. usłyszał w tej sprawie zarzuty. W kwietniu b.r. Braun – jeszcze jako kandydat na prezydenta – udał się do szpitala w Oleśnicy, w którym pacjentka z Łodzi zdecydowała się na przeprowadzenie aborcji w 36. tygodniu ciąży z powodu zagrożenia zdrowia, aby przeprowadzić „obywatelskie zatrzymanie” Gizeli Jagielskiej, ginekolożki wykonującej legalne aborcje. (PAP)