Czasem telefoniczna pomyłka może uratować ludzkie życie. Zupełnie przypadkowo do rzymskiego emeryta dotarła prośba o pomoc od uchodźców przepływających Cieśninę Sycylijską. Dzięki temu uratowano w ten sposób ponad sześćset osób.
Po raz pierwszy telefon w mieszkaniu 67-letniego rzymianina zadzwonił około szóstej rano. Mężczyzna nie był w stanie nic zrozumieć i odłożył słuchawkę. Myślał, że to żart. Za drugim razem wsłuchał się w głos dochodzący z drugiej strony. Ktoś usiłował się z nim porozumieć po francusku i angielsku. Powiedział, że od sześciu godzin są w morzu u wybrzeży Libii, że jest ich około stu osób, w tym wiele kobiet i dzieci. Pan Gianni powiadomił o tym natychmiast rzymską policję. Komenda zaalarmowała straż przybrzeżną. Ruszyła akcja ratunkowa. Na miejscu okazało się, że łodzi jest więcej. Uratowano w sumie ponad sześćset osób. Rzymski emeryt przekonany jest, że każdy na jego miejscu zrobiłby to samo.
IAR/Marek Lehnert/Rzym/jj