11 września 1969 r. Telewizja Polska wyemitowała pierwszy odcinek serialu „Do przerwy 0:1”, wyreżyserowanego przez Stanisława Jędrykę na podstawie powieści Adama Bahdaja. „Pokazuje jak smakuje wygrana, kiedy osiągamy ją w uczciwy sposób” – powiedziała PAP Małgorzata Karolina Piekarska.
Historia ekranizacji zaczęła się w 1961 roku. Rok wcześniej powstał film dyplomowy Jędryki „Zbieg” zrealizowany na podstawie opowiadania Marka Hłaski, z iście chandlerowską kreacją Emilia Karewicza jako porucznika Milicji Obywatelskiej.
„Do przerwy 0:1” miało być w zamyśle Stanisława Jędryki jego pełnometrażowym debiutem fabularnym. „Niestety, scenariusz, który napisał Adam Bahdaj nie przeszedł na komisji scenariuszowej” – mówił reżyser w „Lecie z Radiem” w 2013 roku. „To było ciało doradcze wiceministra pana (Tadeusza) Zaorskiego, ojca słynnych naszych – aktora i reżysera. W skład tej komisji wchodzili kierownicy artystyczni zespołów filmowych, krytycy, pisarze. No i ktoś z KC (PZPR) – najczęściej był to pan (Wincenty) Kraśko” – wyjaśnił. „I o dziwo, ten scenariusz, bardzo niewinny, nie znalazł uznania w oczach tej komisji” – przypomniał. „Może nie spodobało się to, co potem, parę lat później wyszło na kolaudacji serialu, że na ekranie za dużo jest starej, brzydkiej Warszawy – zastanawiał się gość audycji „Lato z Radiem”.
Podczas kolaudacji serialu podniosły się też głosy sprzeciwu, „że nie wolno aktora, którego publiczność kojarzyła i akceptowała jako bohatera pozytywnego i patriotę z +Pancernych+, obsadzać w roli rzezimieszka, typka spod ciemnej gwiazdy” – wspominał Jędryka w książce Marcina Rychcika pt. „Wilhelmi. I tak będę wielki!” (2004). Roman Wilhelmi zagrał Romka Wawrzusiaka, odrażającego cwaniaka, przestępcę i głównego prześladowcę młodego piłkarza.
Piłka nożna była drugą pasją życiową Stanisława Jędryki. „Mając 18 lat grywałem w pierwszej drużynie drugoligowej Stali Sosnowiec, obok reprezentantów Polski – jak Giga Majewski, Czesio Uznański, (Marian) Masłoń, (Marceli) Strzykalski, (Jan) Powązka i droga przede mną do kariery się otwierała” – opowiadał. Miał nadzieję, że studia filmowe w Łodzi uda mu się pogodzić z grą w piłkę – dostał nawet „list polecający”, w którym trener Stali rekomendował go trenerowi Łódzkiego Klubu Sportowego. „Okazał się zupełnie nieprzydatny, no bo jak zajęcia w szkole filmowej trwały od ósmej rano do dziesiątej wieczorem, to kiedy trenować” – ocenił reżyser. Dodał, że ekranizacja powieści Bahdaja pozwalała mu spełnić obie życiowe ambicje.
Piłka nożna była również życiową pasją Mariana Tchórznickiego – odtwórcy Paragona, głównej postaci serialu. O tę rolę starało się półtora tysiąca chłopaków z całego kraju. „Poszukiwania zakończono po zdjęciach próbnych z udziałem Tchórznickiego. Chłopak w ciągu jednej nocy przeczytał książkę Bahdaja. Nie mógł uwierzyć, że ktoś napisał książkę… o nim. Przecież on też brał udział w turnieju drużyn podwórkowych, mieli wspólną piłkę, na którą składali się po parę groszy przez rok, i siatkę do bramki robili ze sznurków” – napisał Jerzy Andrzejczak w artykule pt. „Twarde życie Paragona” („Tygodnik Powszechny”, 2008).
Filmowym Paragonem Tchórznicki został przez przypadek. Wiosną 1968 roku wybrał się z kolegami do kina „Muranów” na film dozwolony od 16 lat. Trzynastolatkowie mieli na wejście sprawdzony sposób – prosili o zakup biletów kogoś dorosłego. „Tym razem jednak mieli pecha. Facet z brodą wziął pieniądze na bilety i zamiast do kasy poszedł na przystanek tramwajowy” – dodał Andrzejczak.
„Z kolegami ruszyłem za nim i krzyczeliśmy +złodziej!+” – wspominał Tchórznicki. Zrobiło się zamieszanie, ludzie zaczęli wzywać milicję. Zdarzenie przypadkowo obserwował Stanisław Jędryka. „To on w czupurnym blondynku zobaczył bohatera filmu, który miał wkrótce realizować. Na przystanku zapytał chłopca o numer szkoły, mówiąc, że może być świadkiem zdarzenia. A tak naprawdę chciał nawiązać z nim kontakt. Następnego dnia pojawił się w szkole i zaprosił chłopca na próbne zdjęcia” – opisał Andrzejczak.
Tchórznicki jest kibicem „Legii”, ale bynajmniej to nie za jego sprawą z serialu zniknęła „Polonia Warszawa”, której w powieści Bahdaja kibicowali chłopcy z Woli, i w której grał ich piłkarski idol Wacław Stefanek. W serialu drużyna Wacława Stefanka – w tej roli Józef Nalberczak – nie ma żadnej nazwy; trenuje i gra na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia.
Powieść Adama Bahdaja mówi o wierności „Czarnym koszulom”. „Dla młodocianych miłośników piłki nożnej z Woli, Muranowa, Żoliborza, Starego Miasta wszystkie drogi prowadzą na ulicę Konwiktorską, gdzie znajduje się stadion Polonii” – czytamy w książce.
W „Do przerwy 0:1” Bahdaj pokazał prawdziwy obraz nędzy PRL-u. „Bohaterowie książki mieszkają w ruinach, wiedzą co to bieda. Trenerem Paragona, głównego bohatera, jest gracz Polonii Warszawa skazanej za komuny na niebyt tak jak Cracovia – bo w stolicy miała rządzić wojskowa Legia i milicyjna Gwardia, zaś w Krakowie milicyjna Wisła. To była rzecz w literaturze powojennej wyjątkowa” – mówi PAP dramaturg i scenarzysta Wojciech Tomczyk, który w serialu „Krucjata”, przywołał postać komisarza policji Jana Góry o pseudonimie – nomen omen! – Mandżaro. „To najlepszy pseudonim w polskim filmie, zarówno ze względu na swą groteskową genezę – głuchy telefon szkolnej podpowiedzi – jak i naturalną dźwięczność” – ocenia, bynajmniej nie ukrywając inspiracji powieścią i serialem.
Swój pseudonim kapitan podwórkowej drużyny „Syrenka” – której gwiazdą był Paragon – zawdzięczał lekcji geografii. Zapytany o najwyższą górę Afryki, usłyszał tylko część podpowiedzi.
„Najbardziej brak Polonii doskwierał grającemu w tym filmie Romanowi Wilhelmiemu” – wspominał Marian Tchórznicki, cytowany w artykule Andrzejczaka. „To on mi tłumaczył, że cenzura wymazała ze scenariusza drużynę +Czarnych koszul+” – dodał odtwórca roli Paragona.
Wpływ peerelowskiej polityki na kształt produkcji dla dzieci i nastolatków dawał niekiedy kuriozalne efekty – i tak w powieści Adama Bahdaja Rudy Milek wybiera się na Madagaskar, natomiast w zrealizowanym po marcu 68 roku serialu kieruje się już na zupełnie inną wyspę, mianowicie Jawę.
„Warszawy Adama Bahdaja już nie ma. Na Woli, gdzie Paragon z Perełką kopali piłkę, deweloperzy urządzili wyścig, kto zbuduje wyższy wieżowiec” – napisał Paweł Grabowski w artykule pt. „Śladami +Do przerwy 0:1+. Kim był Adam Bahdaj i co po nim zostało?” (newonce.pl, 2020). „Nie da się znaleźć skupu butelek panny Kazi na Górczewskiej. +Gołębnik+ też już dawno został połknięty. To, co zostało, to pokolenia kibiców, które wyrosły na książce i filmie +Do Przerwy 0:1+. Ta historia ma już ponad pół wieku i wciąż żyje” – dodał.
„W czasach, gdy mecze oglądało się tylko w środy, a YouTube z Leo Messim nie był kwestią dwóch kliknięć, to ekipa +Syrenki+ rozbudzała wyobraźnię. Kto z nas nigdy nie grał w turnieju dzikich drużyn, nie kłócił się o boisko i nie kombinował jak załatwić piłkę? Wszyscy chcieliśmy być jak Paragon” – podkreślił Grabowski.
Przypomniał, że Bahdaj pytany o ulubioną książkę, odpowiadał z automatu: „Do przerwy 0:1”. „To ona utorowała mu drogę w Polsce i za granicą. Podczas rozmowy w Polskim Radiu w 1971 roku mówił, że książka już wtedy została wydana w 23 krajach. Był globalny jeszcze zanim ktokolwiek używał tego słowa” – wyjaśnił Grabowski. Powieść wydano nawet w Wietnamie.
Pisarka i varsavianistka Małgorzata Karolina Piekarska dodaje, że „Do przerwy 0:1” nie zostało przetłumaczone na język niemiecki. „Powiedział mi o tym Marek Bahdaj, syn autora. Chodziło o to, by niemieckie dzieci nie czytały o losach swych polskich rówieśników, naznaczonych wojną wywołaną przez Niemcy” – mówi PAP Piekarska. „Ta książka wspaniale pokazuje miłość do miasta. To, że warszawiacy wracają do ruin i urządzają sobie życie na rozpieprzonym placu” – dodaje.
Jej zdaniem najfajniejsze w książce Bahdaja i filmie Jędryki jest to, że „one ciągle mówią o czystej grze, o uczciwości”. „To jest to, o czym każdy z nas marzy. Żeby nie przejść przez życie na skróty. Żeby coś osiągnąć, ale jednocześnie móc spojrzeć sobie w oczy. Nie kombinować. Grać fair. Inaczej smakuje sukces, gdy jest efektem pracy, a inaczej, gdy podłożymy komuś nogę” – podkreśla Małgorzata Karolina Piekarska. „Pokazują jak smakuje wygrana, kiedy osiągamy ją w uczciwy sposób” – podsumowuje.(PAP)
Autor: Paweł Tomczyk