7.4 C
Chicago
piątek, 26 kwietnia, 2024

Przedsiębiorcy zapowiadają wysunięcie roszczeń. Ograniczenia energii powodują duże straty.

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Prywatni odbiorcy na razie mogą spać spokojnie, ale duże straty już ponieśli przedsiębiorcy. Każdy oszczędza energię. Nie działają windy, wyłączane jest światło, jeździ mniej tramwajów.

 

Czy zabraknie nam prądu w gniazdkach? – takie pytanie stawia sobie dziś wielu Polaków i nie jest to pytanie bezzasadne. Na razie możemy spać spokojnie, bo gospodarstwa domowe i takie instytucje jak szpitale i porty lotnicze oraz te o strategicznym znaczeniu dla funkcjonowania gospodarki lub państwa są wyłączone z ograniczeń.

 

Oberwały jednak przedsiębiorstwa. Premier Ewa Kopacz po spotkaniu Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego zapowiadała, że ograniczenia w dostawach prądu nie odbiją się negatywnie na ich produkcji. Jednak ustalenie przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne stopni zasilania na poziomie 20 i 19 w poniedziałek oraz 19 i 17 we wtorek, przy czym im wyższy stopień zasilania, tym większe ograniczenie dostawy prądu, uniemożliwiają spółkom przejście przez kryzys suchą stopą.

 

Ikea zamknęła sklep w Katowicach. W galeriach handlowych wyłączane jest światło i nie jeżdżą windy, a schody ruchome działają tylko w jedną stronę – w dół. Przykręcona jest też klimatyzacja. Jastrzębska Spółka Węglowa ograniczyła dwie koksownie. Jeździ mniej tramwajów. Największy producent cementu w Polsce – Górażdże Cement – jest zmuszony ograniczyć produkcję o ponad 50 proc. Skutki redukcji dostaw energii dotknęły ponad 1600 przedsiębiorstw.

 

Firmy skrupulatnie stosują się do nałożonych ograniczeń, bo są pod czujnym nadzorem Urzędu Regulacji Energetyki. – Będziemy konsekwentnie kontrolować stosowanie się odbiorców do wprowadzanych ograniczeń – zapowiedział Maciej Bando, prezes URE. W przypadku niezastosowania się do wprowadzonych stopni zasilania grozi kara w wysokości 15 proc. przychodu osiągniętego w roku poprzednim.

 

Przemysłowi odbiorcy energii elektrycznej czują się dotknięci wprowadzonymi ograniczeniami i zwrócili się do premier Ewy Kopacz w liście otwartym, wyrażając dezaprobatę dla zaistniałej sytuacji. „Pragniemy podkreślić, że składane publicznie przez przedstawicieli OSP i urzędów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo energetyczne Polski zapewnienia o tym, że Krajowy System Elektroenergetyczny (KSE) jest bezpieczny, stoją w jaskrawej sprzeczności z zaistniałą sytuacją, a w szczególności z brakiem dostępności operacyjnych rezerw mocy, których poziom zgodnie ze składanymi deklaracjami miał być wystarczający” – pisze Henryk Kaliś, przewodniczący Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu oraz prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii.

 

Działania OSP porównano do tych stosowanych w latach 80., czyli wymuszenie ograniczeń siłą, nie dając wcześniej możliwości przygotowania się do planowanej redukcji mocy, choć można ją było przewidzieć. „Takim działaniem OSP sprowokował zakłady przemysłowe do wysuwania roszczeń mających na celu uzyskanie zwrotu utraconych w efekcie nieplanowanego zmniejszenia produkcji przychodów” – napisano w liście otwartym.

 

Fale upałów potrwają jeszcze co najmniej tydzień, a to zwiastuje realne zagrożenie blackoutem, czyli rozległą awarią zasilania. Nieoficjalnie mówi się, że w elektrowniach przywrócono do pracy stare bloki, które nie były czynne przez ostatnie 2-3 lata. To oznacza, że mogą wystąpić dodatkowe awarie.

 

Ostatni raz w Polsce z blackoutem spotkaliśmy się całkiem niedawno. W 2008 r. utraty napięcia w sieci elektroenergetycznej doświadczyli mieszkańcy w rejonie Szczecina.

 

Wówczas awaria też była skutkiem zjawiska atmosferycznego, spowodowanego jednak nie wysokimi, ale niskimi temperaturami. Nocne opady mokrego śniegu okazały się ponad wytrzymałość dwóch linii energetycznych zasilających Szczecin. Miasto zostało odcięte od prądu. Sklepy i restauracje były pozamykane, nie jeździły tramwaje, a sytuację w szpitalach określono jako „ciągły ostry dyżur”. Energetycy zgodnie okrzyknęli tamtą awarię największą od czasów drugiej wojny światowej. Ale nic dziwnego, skoro technologicznie wciąż tkwimy w tamtych czasach.

 

Ówczesny minister gospodarki Waldemar Pawlak zapowiadał wyciągnięcie wniosków, by uniknąć podobnej sytuacji w przyszłości. Jednak, jak przekonuje poseł PiS Michał Jach, członek Komisji Nadzwyczajnej ds. Energetyki i Surowców Energetycznych, choć możliwości były, nie zrobiono nic. – Zaniedbania dotyczą ostatnich 40 lat, ale żaden rząd nie mógł liczyć na takie wsparcie Unii Europejskiej w tym zakresie. Tymczasem u nas wciąż nie wiadomo, czy idziemy w łupki, czy w źródła odnawialne. Wciąż w dużej mierze opieramy się na węglu, którego stosowanie wiąże się z restrykcjami, bo UE karze za emisję zbyt dużej ilości dwutlenku węgla – tłumaczy w rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press.

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520