Marco Rubio nie czekał na wyniki wtorkowych prawyborów w żadnym z jedenastu stanów, w których głosowano w Super Tuesday. Zamiast tego florydzki senator udał się do swojego rodzinnego miasta – Miami.
Rubio triumfował we wtorek tylko w jednym stanie, Minnesocie, gdzie zdobył 36,8% głosów i o niespełna 8% wyprzedził Teda Cruza. Choć powodów do świętowania nie ma, 44-latek przekonywał tysiące swoich zwolenników w Miami, że wciąż liczy się w wyścigu o republikańską nominację w listopadowych wyborach.
– Istotnie nastały trudne czasy. Nie pozwólcie, aby górę wzięły strach i złość. Nie dajcie się nabrać oszustom, którzy wykorzystują wasze cierpienie i niedolę – apelował, nawiązując do retoryki Donalda Trumpa. – Eksperci mówią, że nie jesteśmy faworytami. Akceptuję to. Nie jesteśmy nimi, ale zwyciężymy – dodał.
Rubio zapowiedział, że teraz zacznie gonić rywali, a pościg ma się rozpocząć właśnie na Florydzie. Na terenie „Słonecznego Stanu” prawybory, w których walka będzie się toczyć o 99 delegatów na lipcową konwencję, odbędą się 15 marca.
(łd)