Powiatowi lekarze weterynarii wbrew przepisom nie kontrolują doświadczeń przeprowadzanych na zwierzętach – wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli (NIK).
Potrzeba przeprowadzania doświadczeń na zwierzętach nadal budzi wiele kontrowersji. Przeciwnicy podkreślają, że badania te fundują zwierzętom ogromne cierpienie. Zwolennicy zaznaczają, że doświadczenia są bardzo cenne, a ponadto służą nie tylko ludziom,lecz także zwierzętom – rozwiązania medyczne z metod leczenia ludzi wdrażane są w medycynie weterynaryjnej.
NIK zbadał, czy weterynarze stosują się przepisów o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych.
Jak się okazało, ustawa sprzed dwóch lat niewiele zmieniła. Jak napisano w komunikacie Izby, „nowe prawo nie przyniosło na razie oczekiwanego wpływu na poprawę ochrony zwierząt. Pełne wdrożenie tych regulacji wymaga dalszego usprawniania działalności zarówno podmiotów nadzorujących jak i wykonujących badania naukowe z udziałem zwierząt”.
Izba zwróciła uwagę na fakt, że powiatowi lekarze weterynarii przejęli od lokalnych komisji etycznych obowiązek przeprowadzania kontroli doświadczeń, a mimo to sprawdzali tylko wdrożenie części nowych wymogów. Zarzuca im się przede wszystkim, że nie prowadzili kontroli podczas badań naukowych. NIK jako powód wskazuje nadmiar obowiązków, jakimi są obciążeni weterynarze. – Dlatego kontrolę doświadczeń na zwierzętach traktują jako drugoplanową – pisze w raporcie.
W maju 2015 roku weszła w życie ustawa o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów edukacyjnych. Głównych założeniem uchwalonych przepisów było ograniczenie prowadzenia nieuzasadnionych doświadczeń i związanego z tym zmniejszenia cierpienia zwierząt. Uchwalono tzw. zasadę 3R: wykonywanie doświadczeń z wykorzystaniem zwierząt tylko wtedy, gdy nie można zastosować alternatywnych metod badawczych, ograniczenie liczby doświadczeń na zwierzętach do minimum, zapewnienie zwierzętom danego gatunku godnych warunków, a także zastosowanie metod eliminujących ból.
Eliza Stępień AIP, Fot. Dreamstime.com