W środę minęło trzydzieści lat od czasu katastrofy lotu Northwest Airlines 255, do której doszło w pobliżu Detroit. Życie straciło wówczas 156 osób.
Lecący do Phoenix samolot McDonnell Douglas MD-80 rozbił się zaraz po starcie z Detroit Metro Airport. W powietrzu maszyna się zakołysała, a kiedy piloci próbowali zapanować nad sytuacją, uderzyła w latarnię znajdującą się na końcu pasa startowego. Później prawym skrzydłem ścięła dach wypożyczalni samochodów, aż wreszcie wpadła na skrzyżowanie dróg, taranując kilka samochodów.
Zginęli wszyscy członkowie załogi. Z pasażerów ocalała tylko jedna osoba, 4-letnia dziewczynka Cecelia Cichan. Poza tym zginęli też dwaj kierowcy na drodze.
Śledztwo Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) wykazało, że główną przyczyną tragedii był błąd pilotów, którzy nie wysunęli klap na skrzydłach samolotu, niezbędnych podczas startu.
Uroczystość upamiętniająca ofiary odbyła się w środę o godzinie 20:46 – o tej porze rozbił się samolot – w miejscowości Romulus.
Cecelia Cichan teraz nosi nazwisko Crocker. Przed katastrofą żyła z rodziną w Arizonie, po niej natomiast przeniosła się do Alabamy, gdzie opiekowali się nią ciocia i wujek, chroniąc przed zainteresowaniem mediów. W 2013 roku kobieta przerwała milczenie i opowiedziała o swoim życiu w filmie dokumentalnym „Sole Survivor”.
(dr)