Strajkujące pielęgniarki o godz. 23 w środę wróciły do pracy w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Wcześniej podpisały z placówką porozumienie, które oceniły jako „niesatysfakcjonujące dla obydwu stron”.
– Porozumienie nie jest satysfakcjonujące dla obu stron. Zostało zawarte dla dobra pacjentów – stwierdziły w oświadczeniu kończącym strajk w Centrum Zdrowia Dziecka przedstawicielki pielęgniarek. W placówce był obecny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, który przyznał, że „dialog z placówką będzie trwał dalej”. – Pacjenci będą od teraz przyjmowani w normalnych warunkach – powiedział szef resortu.
Szczegóły wypracowanego porozumienia nie zostały jeszcze przekazane. Według TVN24 pielęgniarki miały się zgodzić na kwotę podwyżki 300 zł brutto. Na początku strajku domagały się podwyżek o obiecane im w ubiegłym roku 400 zł. Do rozwiązania sporu pomiędzy strajkującymi pielęgniarkami i ich pracodawcą – Centrum Zdrowia Dziecka – włączył się również osobiście szef ministerstwa zdrowia Konstanty Radziwiłł.
Strajkujące pielęgniarki tłumaczyły, że zdecydowały się na odejście od łóżek pacjentów nie tylko ze względu na niskie zarobki. – Kochamy pacjentów, dlatego chcemy zapewnić im bezpieczeństwo. Kilkudziesięciogodzinne dyżury bądź obsługiwanie dwudziestu pacjentów przez jedną pielęgniarkę to zjawiska stające się standardem. Jeśli to się nie zmieni, to niedługo zabraknie pielęgniarek w polskich szpitala – wyjaśniała w poniedziałek jedna z pielęgniarek.
Wspierający protest tłumaczyli, że minister zdrowia Konstanty Radziwiłł oraz premier Beata Szydło uparcie lekceważą słuszne żądania zatrudnionych w CZD, a winę za kłopoty placówki przerzucają na poprzedników. Jest to oburzające, zwłaszcza w świetle wypowiedzi z zeszłorocznej kampanii wyborczej, kiedy politycy PIS wyrażali swoje poparcie dla postulatów pielęgniarek – tłumaczyli.
Pielęgniarki i położne strajkowały w CZD od 24 maja. Odeszły od łóżek pacjentów, bo domagają się podwyżek i zwiększenia kadry. Podkreślają, że ich zarobki są podobne do pielęgniarek z innych placówek, ale zaznaczają, że w CZD spotykają się z najtrudniejszymi przypadkami.
Magdalena Nałęcz AIP/foto AIP