Hillary Clinton i Bernie Sanders dyskutowali na temat imigracji podczas debaty Demokratów, która w środę odbyła się w zamieszkałym przez wielu Latynosów Miami.
Clinton po raz pierwszy tak wyraźnie odcięła się od administracji Baracka Obamy, kiedy po licznych pytaniach jednego z prowadzących – Jorge Ramosa z hiszpańskojęzycznej telewizji Univision – stwierdziła w końcu, że nie będzie deportować dzieci imigrantów ani osób bez kartoteki kryminalnej.
– Nie będę deportować dzieci. Nie chcę też deportować członków rodzin – podkreśliła, dodając, że woli się skupić na wydalaniu tych, którzy stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA.
Sanders przyznał jej zgodę w tej kwestii. Podczas debaty senator z Vermontu ponownie mówił o politycznej rewolucji – ale też o klimatycznej. Skutki globalnego ocieplenia są na Florydzie szczególnie odczuwalne. Eksperci szacują, że w ciągu kilkunastu najbliższych lat część „Słonecznego Stanu” może się znaleźć pod wodą. Już teraz na ulice wielu nadbrzeżnych miast regularnie wlewa się woda.
– Potrzebujemy rewolucji politycznej, w której miliony osób uznają, że ich korzyści są mniej ważne niż długoterminowe zdrowie tego kraju – oznajmił Sanders.
W Miami nie zabrakło też pytań o polityczną konkurencję Demokratów i zmierzającego po nominację z ramienia Partii Republikańskiej Donalda Trumpa. Clinton zapytano wprost, czy uważa kontrowersyjnego miliardera za rasistę. Była pierwsza dama odmówiła udzielenia odpowiedzi, ale zaznaczyła, że Trump nie postępuje po amerykańsku.
Prawybory na Florydzie odbędą się 15 marca. Faworytką jest Clinton, ale wtorkowe wydarzenia w Michigan, gdzie niespodziewanie, wbrew wszystkim sondażom wygrał Sanders, najlepiej dowodzą, że prognozy nie zawsze się sprawdzają.
(łd)