Zmiany nazw ulic w stolicy Namibii, Windhoek, wymazują niemiecką historię kraju, a ulica Bismarcka brzmiała lepiej niż obecna Simeona Shixungileni, stwierdził namibijski prawnik niemieckiego pochodzenia, Andreas Vaatz.
Od tygodnia w Windhoek trwa proces zmiany nazw 17 ulic, upamiętniających czasy kolonializmu. Nowe nazwy odwołują się do Afrykanów, którzy walczyli z kolonializmem i apartheidem.
Vaatz, który ma duże poparcie wśród miejscowej białej społeczności twierdzi, że proces ten jest niepotrzebny. Utyskuje, że chociaż społeczność Namibii tworzą różne grupy, w tym Niemcy, Afrykanerzy, Nama i Owambo, to „Europejczycy w ogóle nie są brani pod uwagę. Wszystkie niemieckie nazwiska są usuwane, co jest dyskryminacją społeczności niemieckiej, która w ogromnym stopniu przyczynia się do tego, czym jest Windhoek” – argumentował Vaatz.
Sprzeciwił się przy okazji usunięciu przed dwoma laty stojącego w centrum miasta, tuż przy siedzibie rady miejskiej pomnika Curta von Francois, gubernatora Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej. Rdzenni mieszkańcy zapamiętali go jako krwawego pacyfikatora powstań przeciwko niemieckiej okupacji. Pomnik przez dziesięciolecia stał przy ulicy Kajzera.
Zarządca stolicy Moses Matyayi odpowiedział, że zmiany są konieczne, bo „historię Namibii w dużej mierze kształtują okrucieństwa popełnione przez postacie kolonialne, które długo widniały na cokołach i drogowskazach”.
W latach 1904–1908 niemieckie wojska kolonialne, reagując na bunt ludu Herero i Nama w Namibii, zabiły i torturowały w obozach koncentracyjnych dziesiątki tysięcy osób. Historycy uznali te zbrodnie za pierwsze ludobójstwo XX wieku.
Namibia od lat pozbywa się symboli niemieckiego kolonializmu. Zmieniła nazwę portowego miasta Luderitz na !Nami=Nus, będącą próbą oddania dźwięków kliknięcia używanych w lokalnym języku nama. Z map zniknął też Pas Caprivi, obecnie to Zambezi, jak przepływająca przezeń rzeka. Miasteczko Schuckmannsburg to dzisiaj Luhononu, jak rosnące w nim drzewo. (PAP)
Z Monrowii Tadeusz Brzozowski