Choroba XXI wieku – uzależnienie od smartfonów – poważnie wymyka się spod kontroli… Złodziej samochodowy z Florydy złamał kardynalną zasadę przestępczości – „nie wracaj na miejsce zdarzenia”. A wrócił tylko po to… bo zostawił tam komórkę. Na miejscu czekał na niego komitet powitalny, złożony z lokalnych funkcjonariuszy policji – podało „CBS4 Miami”.
To jednak nie najdziwniejsze w tej sytuacji. Policjanci usłyszeli dwie wersje wydarzeń – ofiary i złodzieja. Ofiara – której podejrzany ukradł jeepa – powiedziała, że nigdy wcześniej go nie spotkała, oprócz tego, że widziała go, włóczącego się po okolicy. Wersja podejrzanego była kompletnie inna.
Złodziej stwierdził, że obudził się w samochodzie przed posiadłością kobiety, zadzwonił do drzwi, po czym – kiedy nikt nie otwierał – wsiadł z powrotem do samochodu i odjechał. Nie był tylko pewien, w którym samochodzie się obudził – w vanie, czy w jeepie (sic!). Potem zorientował się, że nie ma przy sobie telefonu. Cofnął się na miejsce kradzieży, gdzie policja przesłuchiwała właściciela auta.
Został oskarżony o kradzież samochodu i ukarany mandatem za jazdę bez prawa jazdy i zwolniony z więzienia hrabstwa Polk z kaucją w wysokości 1000 dolarów.
Red. JŁ