Marek Koźmiński nie ma wątpliwości, że Cezary Kulesza uzyska wymaganą liczbę głosów na poniedziałkowym Walnym Zgromadzeniu Sprawozdawczo-Wyborczym i zostanie wybrany na szefa PZPN na drugą kadencję. „Czeka nas jednak cztery lata marazmu” – powiedział PAP były wiceprezes związku.
Koźmiński przyznał, że co prawda powinien oczekiwać, że na zjeździe wydarzy się coś dobrego, ale wie, że taki scenariusz jest nierealny.
„Kulesza zostanie prezesem i czeka nas cztery lata marazmu. Jedyne pytanie to, czy do zarządu trafią dwie, trzy porządne osoby. Jeśli chodzi o wybory do zarządu, to w kuluarach będzie się wiele działo. Może z niego wylecieć Wojciech Cygan, może też Paweł Wojtala, bo prezes nie lubi konkurencji, za to lubi się mścić” – podkreślił srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Barcelonie.
Przed czterema laty Koźmiński nieskutecznie rywalizował w wyborach z Kuleszą. Teraz obecny prezes nie ma kontrkandydata.
„To, że jest jeden kandydat byłoby może do przyjęcia, gdyby związkiem zarządzał dobry prezes, który byłby autorytetem dla całego środowiska. A Kulesza jest mocny w rozgrywkach kuluarowych, natomiast fatalny w realnym zarządzaniu. Wszyscy widzimy, co się dzieje w naszej piłce – od pierwszej reprezentacji, przez młodzieżową, po juniorskie. Zmiany są konieczne. Tak się jednak nie stanie” – nie ma złudzeń Koźmiński, który nie szczędził też krytyki związkowej opozycji.
Główny zarzut – że nie potrafiła wyłonić wspólnego kontrkandydata.
„Według mnie Wojtala i Cygan nie stanęli do rywalizacji, bo na końcu nosa mieli własny interes. Bali się, że przegrają i odpuścili. Zabrakło im odwagi, bo przecież porażka zawsze jest wkalkulowana. Oni jednak wybrali trwanie. Nie wiem, czy im się to jednak opłaci, bo Kulesza im nie odpuści” – zaznaczył.
Jak przypomniał, podczas poprzednich wyborów Kulesza nie przedstawił żadnego programu, jego wystąpienie trwało 132 sekundy, a sens sprowadził się do słów: „wszyscy mnie znacie”.
„Nie wykluczam, że teraz ktoś Kuleszy napisze jakieś wystąpienie, a on je odczyta, może będą jakieś slajdy. Nie spodziewam się jednak żadnego przemówienia, zwłaszcza takiego +od serca+. Przecież przez cztery lata on nie udzielił żadnej dłuższej wypowiedzi, w której odniósłby się do problemów naszej piłki” – zauważył Koźmiński.
Były reprezentant Polski krytycznie ocenił też obecny proces wyboru nowego selekcjonera reprezentacji.
„To jest farsa. Prezes wypuszcza co jakiś czas +medialne bąki+, bo chce, aby dyskusja skupiała się na wyborze trenera, a nie na wyborach i zjeździe. Opowiada, że spotykał się na rozmowach z Maciejem Skorżą, a przecież wystarczył jeden telefon, aby dowiedzieć się, że ta kandydatura w obecnej sytuacji jest nierealna. Poza tym ośmiesza innych potencjalnych kandydatów, bo jak inaczej odbierać fakt, że wymienia publicznie ich nazwiska, a w ogóle się z nimi nie kontaktował. Szkoda mi moich kolegów. Według mnie selekcjoner jest już wybrany. Te wszystkie medialne gierki służą temu, aby przeczekać do poniedziałku. A potem: +jak mnie już wybiorą, to i tak zrobię co chcę+” – podsumował Koźmiński, który przyznał, że ma swojego faworyta na selekcjonera, ale nie poda jego nazwiska, bo nie chce, aby przykleiła się do niego łatka niewybieralnego.
Grzegorz Wojtowicz (PAP)
gw/ pp/