W szczycie zakażeń koronawirusem we Włoszech, dzień po zanotowaniu rekordowej liczby 170 tysięcy przypadków, w środę prawie w całym kraju rozpoczynają się zimowe wyprzedaże. Handlowcy przygotowują się na szturm na sklepy, ale według prognoz obroty będą mniejsze o jedną piątą niż przed pandemią.
Tylko w trzech regionach- na Sycylii, w Basilicacie i w Dolinie Aosty wyprzedaże rozpoczęły się zaraz po Nowym Roku.
W związku ze stale rosnącą liczbą zakażeń handlowcy mają obowiązek zapewnić klientom zakupy w warunkach bezpieczeństwa sanitarnego i jednocześnie czuwać nad przestrzeganiem przez nich reguł walki z pandemią. W sklepach i w kolejkach przed nimi wymagane jest zachowanie dystansu jednego metra między klientami, dezynfekcji rąk przed dotknięciem artykułów oraz maseczek- także w przebieralni.
Ponadto w witrynie każdego sklepu musi widnieć informacja, ile osób jednocześnie może w nim przebywać.
Według sondaży na obniżki czeka większość włoskich rodzin, a każda osoba wyda średnio 120 euro.
Organizacja obrony praw konsumentów Codacons przewiduje jednak, że wyprzedaże mogą okazać się częściowym fiaskiem, bo- jak szacuje- klienci zostawią w sklepach o ponad 1 miliard euro mniej niż przed pandemią.
Według tego stowarzyszenia jednym z głównych powodów oszczędności są znacznie wyższe od 1 stycznia opłaty za prąd i gaz. Wzrosły one o około 50 procent w porównaniu z zeszłym rokiem.
Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)
sw/wr/