Poseł Adrian Zandberg, który spotkał się z rektorem UW, powiedział, że parlamentarzyści Razem udali się na interwencję poselską, kiedy dowiedzieli się, że studenci protestujący w obronie Palestyny zostali siłowo usunięci przez policję z UW. Jak ocenił, to błąd, który doprowadził do eskalacji emocji.
Od 24 maja studenci Uniwersytetu Warszawskiego protestują w obronie Palestyny. Domagają się m.in. udostępnienia informacji o wszelkich powiązaniach uniwersytetu z izraelskimi instytucjami akademickimi i z „innymi organizacjami i firmami, które czerpią zyski lub są związane z okupacją Palestyny i trwającym w Strefie Gazy ludobójstwem”. Żądają również jednoznacznego potępienia działań Izraela, a także zerwania współpracy z firmami i z uniwersytetami izraelskimi. Protest do tej pory odbywał się w parku Autonomia przy ul. Nowy Świat 69 w Warszawie.
We wtorek uczestnicy protestu przenieśli się na Kampus Główny, a kolejnego dnia rektor Uniwersytetu Warszawskiego Alojzy Nowak zwrócił się do policji „z prośbą o udrożnienie ciągów komunikacyjnych”.
Na miejsce udali się posłowie Lewicy reprezentujący partię Razem: Marcelina Zawisza, Adrian Zandberg, Maciej Konieczny, Dorota Olko oraz Joanna Wicha. „Pojechaliśmy z interwencją poselską, kiedy dotarła do nas informacja, że niewielka grupa pokojowo protestujących studentów została stamtąd siłowo usunięta przez policję” – powiedział Zandberg w rozmowie z PAP.
„Wysyłanie policji na studentów nie jest w porządku. Jak jest problem, to potrzebna jest rozmowa, dialog, a nie demonstracje siły. Do takiego myślenia starałem się przekonać rektora i władze uczelni – niestety nieskutecznie” – ocenił.
Zandberg podkreślił, że jego rolą – jako polityka – nie jest ingerowanie w rozmowy między władzami UW a studentami. „Natomiast, kiedy widzę decyzję o nasyłaniu policji na garstkę studentów, którzy stali w bramie Uniwersytetu, to będę reagował. To nie jest w porządku. To błąd, który doprowadził do eskalacji emocji” – ocenił.
Biuro prasowe UW wydało oświadczenie, z którego wynika, że protestujący blokowali wyjście z kampusu m.in. kobiecie w ciąży czy studentom z niepełnosprawnościami. „Studenci, z którymi rozmawialiśmy zaprzeczyli, że takie sytuacje miały miejsce oraz zadeklarowali, że do takich incydentów na pewno nie doprowadzą w przyszłości” – podkreślił poseł Lewicy.
W oświadczeniu Uniwersytetu napisano, że rektor zgodził się na rozmowy z posłami, ale bez obecności protestujących. Posłowie nie chcieli jednak spotkać się z Nowakiem bez udziału studentów.
Zandberg wyjaśnił, że – na prośbę protestujących – ostatecznie spotkał się z rektorem. W rozmowie uczestniczyli również posłowie: Zawisza i Konieczny. „Rektor zobowiązał się spotkać ze studentami w piątek, o ile protest będzie trwać we wskazanym miejscu na kampusie. Gdy wyszliśmy ze spotkania nastroje były już bardzo zaognione” – dodał.
Jak mówił, nie jest w stanie ocenić, czy po środowych wieczornych wydarzeniach deklaracja rektora jest nadal wiążąca. „Po naszym spotkaniu doszło do zamknięcia Uniwersytetu i kolejnej interwencji policyjnej” – wskazał.
W czwartek po południu przedstawiciele inicjatywy UW z Palestyną wydali własne oświadczenie w tej sprawie.
„Wczoraj, około godziny 19:30 policja wyniosła protestujące osoby z terenu uczelni. Wezwano nas na przesłuchania w charakterze podejrzanych o popełnienie przestępstwa z artykułu 193 kodeksu karnego – naruszenie miru domowego. Rektor z decyzji wezwania policji na teren uczelni próbuje tłumaczyć się w komunikacie na stronie Uniwersytetu oraz w mailu do osób zatrudnionych na UW. Powiela w nim mantrę o naszej rzekomej agresji i niszczeniu mienia. Ci sami agresywni studenci przez 2 tygodnie organizowali wykłady i wydarzenia kulturalne w parku Autonomia – uczestniczące w nich akademiczki i artystki najwyraźniej się nas nie bały” – napisano w mediach społecznościowych. (PAP)
Autorka: Agata Andrzejczak
andr/ dsk/ mrr/ lm/