Mężczyzna z San Diego w pośpiechu zawiózł swojego pupila do weterynarza, kiedy pies zrobił się… nienaturalnie energiczny. U weterynarza okazało się, że pies najprawdopodobniej natknął się na ślady metamfetaminy, podczas przeczesywania krzaków w trakcie spaceru – podaje NBC Bay Area.
Do niecodziennego zdarzenia doszło w Kalifornii. David Espinal zabrał w poniedziałek swojego 10-letniego psa rasy Alaskan husky, Lokiego, na rutynowy spacer. Podczas spaceru pies eksplorował krzaki, obok których przechodził wraz ze swoim panem. To właśnie wtedy musiał narazić się na działanie silnego stymulantu.
„Po prostu wystartował, a ja musiałem za nim biegać, po prostu biegać tam i z powrotem po ulicy przez dobre 10 do 15 minut” – powiedział Espinal dla NBC Bay Area.
„Wracamy do domu, zjada obiad, około 30 minut później zaczyna krążyć po naszym mieszkaniu” – dodał.
W obawie o dziwne zachowanie Lokiego, Espinal postanowił pojechać z nim do weterynarza. W szpialu dla zwierząt MedVet w San Diego powiedziano mu, że pies musiał połknąć metamfetaminę. „Nie sądziłem, że może po prostu pogrzebać w krzakach i znaleźć metę” – powiedział zdziwiony Espinal.
Ale okazuje się, że tak z pozoru niecodzienne sytuacje stają się powszechne. Ordynator MedVet Terra Schropp przekazała, że spotkała się przynajmniej z dwoma przypadkami zatrucia metamfetaminą u psów… w ciągu ostatnich 48 godzin – w czasie, kiedy na oddział trafił Loki. Jest to najprawdopodobniej efekt powszechnego zażywania tego narkotyku w obozach dla bezdomnych.
Red. JŁ