Nie uda się zrealizować celu burmistrza Johnsona nakreślonego w czasie kampanii wyborczej, a mówiącego o obniżeniu liczby zabójstw w Chicago poniżej 500 rocznie. Jak wynika z ostatnich danych, ten wskaźnik już teraz wynosi 532, a do końca roku pozostało jeszcze kilka tygodni.
Jest jednak lepiej, niż bywało. Dwa lata temu liczba zabójstw zbliżyła się do 620, obecnie jest o niecałe 100 niższa, co zdaniem burmistrza stanowi niewielki powód do optymizmu. Brandon Johnson uważa, że skutek zaczynają przynosić proponowane przez jego administrację działania – między innymi inwestycje w uboższych społecznościach, jak dzielnica Austin. Jak podkreśla, działa tu między innymi koncepcja zatrudniania młodych mieszkańców, którzy mając zajęcie nie szukają nadmiernych wrażeń.
Chicago jest jednym z najbardziej niebezpiecznych dużych miast w Stanach Zjednoczonych. Już od dekady licznik zabójstw w roku przekracza pół tysiąca.