Już nawet prorosyjscy propagandyści przyznają, że ofensywa na Ukrainie nie idzie tak, jak zaplanowano. W programie Władimira Sołowjowa gościł prokremlowski izraelski komentator Jaakow Kedmi, który odniósł się do sytuacji na froncie i do tego, że wojna trwa już dwa tygodnie, a większych sukcesów brak.
– To wszystko trzeba było rozpocząć, by uznali Krym? By uznali Donieck i Ługańsk? Ługańska jeszcze nie wyzwolono (tak rosyjska propaganda określa jeden z celów inwazji na terytoria Ukrainy – red.) Przez dwa tygodnie walk! – wskazywał Kedmi.
– Przez dwa tygodnie oni mogliby dojechać do Lwowa i z powrotem. Nie zdobyto Słowiańska (miasto w obwodzie donieckim – red.). Trzeba zadawać te pytania – mówił komentator.
– Zaczynać taką operację, by uznano Krym? Nawet jeśli uznają, to co? Sankcji nie zniosą – zaznaczył Kedmi.
Zdaniem prowadzącego program, świat i tak by nie uznał Krymu, powiedziałby, że Rosja zmusiła prezydenta Zełenskiego, by to zrobił.
– Trzeba było zdobywać Chersoń dla uznania Krymu? I czy musiało w tym celu zginąć ponad 500 żołnierzy i oficerów? – pytał Kedmi.
– Atmosfera już jest ciężka, a pan jeszcze bardziej mnie dołuje swym pesymizmem – odpowiedział prowadzący.
Red. Adam Kielar PolskaPress AIP