W kwietniu br. w sklepach było drożej średnio o prawie 22 proc. w ujęciu rocznym – wynika z najnowszego „Indeksu cen w sklepach detalicznych”. Zdrożały wszystkie z 12 analizowanych kategorii produktów.
Z cyklicznej ogólnopolskiej analizy cen detalicznych, prowadzonej przez UCE Research, Hiper-Com Poland i Wyższe Szkoły Bankowe wynika, że w marcu 2022 roku w sklepach było drożej o 21,8 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2021 roku. Podrożały wszystkie badane kategorie – podano.
Jak zauważył Tomasz Kopyściański z Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu, realny wzrost cen, jego dynamika i odczuwalność dla konsumentów znacznie przewyższają oficjalne odczyty inflacji. „Niestety, w świetle aktualnych czynników szczyt podwyżek jest dopiero przed nami i można się go spodziewać w wakacje. Wówczas sięgnie 25 proc. lub nawet 30 proc. rdr” – wskazał.
Kopyściański dodał, że dotychczas podejmowane działania antyinflacyjne nie przyniosły pozytywnych rezultatów. „Złagodziły nieco skutki, ale nie usunęły przyczyn inflacji” – ocenił ekonomista.
Ekspertka z zakresu finansów i ekonomii Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku Anna Semmerling zwróciła uwagę, że inflacja jest liczona jako koszyk inflacyjny, w którego skład wchodzą różne poziomy wzrostów poszczególnych produktów.
„Model tarczy antyinflacyjnej przy obecnych uwarunkowaniach i dwucyfrowym poziomie inflacji zdecydowanie nie przynosi zamierzonych efektów, a co gorsza po jej likwidacji będzie miał głębokie konsekwencje, jak np. kolejny wzrost cen paliw – dużo wyższy niż obecne 15 punktów procentowych różnicy w stawce VAT” – oceniła Semmerling.
Kopyściański stwierdził, że gospodarka to system naczyń połączonych; gdy pojawia się nagły czynnik negatywny, dotyka najpierw sfer, z którymi jest bezpośrednio związany, a następnie przenosi się na inne grupy produktów. „Tradycyjnie wzrost cen paliw i energii nakręca podwyżki niemal we wszystkich kategoriach” – wyjaśnił.
Z analizy wynika, że w kwietniu br. po raz kolejny z rzędu najbardziej podrożały produkty tłuszczowe – o 51,4 proc. rdr. Szczególnie widoczne jest to w przypadku oleju, który poszedł w górę o 54,9 proc. rdr, oraz masła ze wzrostem o 51,2 proc. rdr.
Ekonomista zauważył, że w ostatnim kwartale nastąpił duży wzrost cen olejów pochodzenia roślinnego na rynkach światowych. Głównie dotyczyło to oleju rzepakowego, czego powodem były niskie zbiory rzepaku w 2021 r. Z kolei w przypadku masła powodem podwyżek jest malejąca w ostatnim roku podaż produktów mlecznych, co przy wysokim popycie przekłada się na wzrost cen.
„Lepsze zbiory produktów roślinnych w tym roku, sprzyjające warunki pogodowe i zwiększona produkcja mogłyby ewentualnie nieco złagodzić ten stan w trzecim i czwartym kwartale tego roku” – prognozuje ekspert z Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu.
Kolejną grupą produktów w zestawieniu najszybciej drożejących były tzw. inne produkty ze średnim wynikiem 38,2 proc. rdr. W tej kategorii najwyższy wzrost zanotowała karma dla kotów – o 49,3 proc. rdr. O 26 proc. rdr zdrożała karma dla psów, a o 17,1 proc. rdr – pieluchy dla dzieci.
Jak wyjaśnił Kopyściański, karmy co do zasady są produkowane ze składników pochodzenia zwierzęcego, które w ostatnim czasie najbardziej podrożały. „Te artykuły są wysoce przetworzone i ich przygotowanie pochłania znaczną ilość energii, a ona przecież również istotnie zdrożała” – zauważył.
Niewiele mniej w kwietniu zdrożało mięso – o 31,2 proc. rdr (w marcu o 22,1 proc. rdr). Drób zdrożał o 45 proc. rdr., wieprzowina o 28,7 proc. a wołowina – o 27 proc. rdr.
Według Semmerling mięso jest produktem pierwszej potrzeby. „W strukturze spożycia przez Polaków drób ma największy udział wśród tego typu produktów” – zaznaczyła. „Pamiętajmy też o tym, że na inflacji zarabiają sklepy, które podnoszą marże na produkty. Konsumenci nie są tego świadomi, uważają, że wszystkiemu winne jest wyłącznie obniżenie wartości pieniądza” – dodała ekonomistka.
Z analizy wynika, że gwałtowny wzrost cen w kwietniu zanotowało pieczywo – o 28,1 proc. rdr (w porównaniu do 4,4 proc. rdr w marcu). W ocenie Kopyściańskiego jest to konsekwencją ograniczonej podaży zbóż wywołanej rosyjską agresją militarną na Ukrainę oraz rosnącymi kosztami produkcji.
„W konflikt zbrojny zaangażowane są bezpośrednio dwa państwa będące istotnymi eksporterami produktów rolnych” – zauważył.
Duże wzrosty cen w zeszłym miesiącu zanotowały również warzywa (22 proc. rdr). W tej grupie w ujęciu rok do roku najbardziej zdrożały pomidory – o 62,8 proc. Ceny kapusty wzrosły o 52,4 proc., ogórków o 37,2 proc. rdr. Potaniała natomiast marchew (o 11,9 proc.), cebula (10,1 proc.) i papryka – o 5,2 proc.
Według Kopyściańskiego na ceny warzyw wpływają rosnące koszty produkcji spowodowane m.in. drożejącymi nawozami sztucznymi. „Sporo warzyw równolegle importujemy – głównie pomidory, ogórki, paprykę i sałatę – z Hiszpanii, Holandii i Turcji. Zachodzi zjawisko wynikające z globalizacji. Krajowym producentom opłaca się bardziej eksportować, a braki na naszym rynku zastępuje się importem, przez co polscy konsumenci płacą więcej” – wskazał.
W kwietniu br. mniejsze wzrosty cen notowały owoce (o 7,8 proc. rdr). Napoje zdrożały o 10,9 proc. rdr, a chemia gospodarcza o 11,4 proc.
Jak wyjaśniła Semmerling, w kategorii chemii gospodarczej podwyżki hamuje to, że konsumentom stosunkowo łatwo jest odnajdywać tańsze substytuty czy zamienniki, nawet takie jakie ocet czy soda, a producenci nie chcą tracić klientów.
„Jeśli chodzi o owoce, to należy spodziewać się większych wzrostów cen sezonowych towarów, takich jak czereśnie czy truskawki. Częściowo będzie to wynikać z rosnących kosztów produkcji, ale też z możliwości narzucania wyższych marż przez sklepy w dobie inflacji” – oceniła ekspertka.
W „Indeksie cen w sklepach detalicznych” przedmiotem analizy było 12 kategorii (pieczywo, nabiał, mięso, owoce, warzywa, produkty sypkie, produkty tłuszczowe, dodatki spożywcze, używki, napoje, chemia gospodarcza i inne art.) oraz 45 produktów. Do porównania łącznie zestawiono blisko 1100 marek i prawie 36 tys. cen detalicznych. Analizą objęto wszystkie dyskonty, hipermarkety, supermarkety, sieci convenience i cash&carry działające w 16 województwach. (PAP)
autorka: Longina Grzegórska-Szpyt
Badanie: inflacja i wojna bardziej mobilizują Polaków do oszczędzania niż pandemia
Do oszczędzania bardziej niż pandemia mobilizują Polaków rosnąca inflacja i wojna na Ukrainie – wynika z badania „Inflacja i wojna w Ukrainie a budżety domowe Polaków”. Akcentują to w szczególności osoby z dziećmi oraz respondenci w wieku 18-24 i 25-34 lata.
Badanie Quality Watch dla BIG InfoMonitor „Inflacja i wojna w Ukrainie a budżety domowe Polaków” wskazało, że w związku z inflacją i wojną za naszą wschodnią granicą mocniej dostrzegany jest sens oszczędzania (25 proc.). Najbardziej akcentują to osoby posiadające dzieci oraz pokolenia 18-24 latków i 25-34 latków (po 28 proc. wskazań) – nie dlatego, że jest tu mniej regularnie oszczędzających. Zawsze bowiem stara się odkładać 29 proc. 18-24 latków i 33 proc. 25-43 latków, przy średniej odpowiedzi na poziomie 31 proc.
Z regularnym oszczędzaniem najlepiej radzą sobie osoby po 64 roku życia, mężczyźni, posiadający wyższe wykształcenie, z adresem w aglomeracji. I takie też osoby mają najczęściej odłożoną równowartość trzech miesięcznych płac.
Kwestie gospodarcze oraz te związane z trwającą wojną mają wpływ także na to, jaki jest cel naszego oszczędzania. Połowa badanych przyznaje, że gromadzone przez nich pieniądze mają być zabezpieczeniem na wypadek niespodziewanych wydatków. Drugim najczęstszym wskazaniem jest zabezpieczenie na wyjątkowe sytuacje, takie jak wojna czy pandemia – odpowiedzi tych było więcej w marcu 2022 r. (37 proc.), czyli w czasie rosnącej inflacji, niż w czerwcu 2021 r. (24 proc.), kiedy trwały pandemiczne obostrzenia. Trzecią najczęstszą odpowiedzią na pytanie dotyczące celu oszczędzania było zabezpieczenie na ewentualność utraty źródeł utrzymania (33 proc.).
Jak zwrócił uwagę prezes BIG InfoMonitor Sławomir Grzelczak, wojna na Ukrainie i postępująca inflacja „wpływają na nas zdecydowanie mocniej niż pandemia koronawirusa”. „Po ponad roku pandemii 7 proc. Polaków nie widziało potrzeby gromadzenia oszczędności, a 19 proc. uświadomiło sobie, że oszczędzanie jest ważne. W wyniku przyspieszenia inflacji i wybuchu wojny udział osób niewidzących potrzeby oszczędzania spadł do 4 proc., a odsetek osób, które ją dostrzegają, wzrósł do 25 proc., szczególnie wśród przedstawicieli najmłodszych pokoleń” – zaznaczył Grzelczak, komentując dla PAP wyniki badania.
Według Grzelczaka niepokojące jest to, że wielu Polaków nie stać na oszczędzanie. „To czynnik, który w sytuacji gdy pojawią się jakiekolwiek trudności finansowe może wpłynąć na problemy z regulowaniem bieżących, podstawowych zobowiązań. A firmy działające na rzecz konsumentów mogą mieć większe niż dotychczas trudności ze ściąganiem należności – zaznaczył.
Obecna sytuacja nie wpłynęła na ponad 30 proc. badanych, którzy przyznali, że zawsze starają się gromadzić oszczędności. Jednocześnie 24 proc. badanych stwierdziło, że nie stać ich na regularne odkładanie, przede wszystkim ze względu na zbyt niskie dochody. Są to głównie kobiety, osoby w wieku 55-64 lat z wykształceniem zawodowym oraz mieszkańcy średniej wielkości miast od 20 do 99 tys. osób.
„Badanie pokazało wyraźnie, że zdecydowanie częściej oszczędzamy na wszelki wypadek niż w jakimś określonym celu związanym z konsumpcją” – wskazał Grzelczak. Zwrócił uwagę, że tylko 7 proc. respondentów zadeklarowało, że oszczędza na zakup samochodu, 12 proc. na zakup domu czy mieszkania, a 20 proc. na wyjazdy. „Dobra materialne odchodzą na dalszy plan, ale przez to mogą stracić konkretne sektory gospodarki. Pieniądze, które pozostają na kontach, nie są przeznaczane na konsumpcję, a to z kolei wpływa na sytuację finansową przedsiębiorstw” – podkreślił.
Według ekspertów BIG to, że Polacy od rozpoczęcia pandemii rozważniej zarządzają finansami, widać po danych na temat zaległości konsumenckich. Widoczne w styczniu i lutym przyrosty przeterminowanych zobowiązań, jak i liczby niesolidnych dłużników okazały się chwilowe. Wynikały z nadmiernych wydatków na święta Bożego Narodzenia i słabości na wyprzedażach pod koniec roku – wskazali. W marcu, w rejestrze BIG InfoMonitor zaczęło ubywać niesolidnych dłużników, wyjątkiem okazali się niepłacący alimentów. Na koniec marca w bazie informacji kredytowych BIK i rejestrze BIG InfoMonitor było 2,68 mln osób z zaległościami o wartości 76,2 mld zł. W porównaniu z sytuacją na starcie pandemii, przed dwoma laty liczba niesolidnych dłużników zmalała o ponad 150 tys. osób, a zaległości o 3,6 mld zł.
„Obecnie obawy o pogorszenie się sytuacji finansowej ma niemal połowa ankietowanych Polaków, a prawie co czwarty nie wie, co go czeka w najbliższych miesiącach” – stwierdził Grzelczak. Takie odczucia „nadal będą dopingowały do pilnowania finansów, unikania nadmiernych wydatków, a gdy tylko będzie to możliwe: oszczędzania na czarną godzinę” – podsumował.
Badanie Quality Watch „Inflacja i wojna w Ukrainie a budżety domowe Polaków” zrealizowano w dniach 25 – 28 marca 2022 r., metodą CAWI, na próbie 1056 Polaków w wieku powyżej 18 lat. (PAP)
autorka: Magdalena Jarco
maja/ drag/