W ostatnich tygodniach pojawiły się obawy, że Stany Zjednoczone mogą paść ofiarą wielkiego cyberataku – szczególnie w obliczu ewentualnego konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Czołowy ekspert ds. cyberbezpieczeństwa powiedział, że bardziej niż sam atak… martwi go reakcja obywateli, jeśli on nastąpi.
Amerykańskie agencje bezpieczeństwa zaalarmowały instytucje rządowe i firmy prywatne, aby były w stanie wysokiej gotowości na potencjalny atak cybernetyczny i podjęły kroki zapobiegawcze.
Ale Robert Lee, członek Komitetu Doradczego ds. Energii Elektrycznej Departamentu Energii (DoE) oraz założyciel i dyrektor generalny firmy Dragos zajmującej się cyberbezpieczeństwem, powiedział Fox News, że jest zaniepokojony tym, jak „strach związany z atakami na infrastrukturę może zostać wykorzystany politycznie”.
Lee powiedział, że nie martwi go ewentualny atak na systemy informatyczne administracji. Nie martwi go także ewentualne wyłączenie sieci elektrycznej. Nie martwi go nawet zatrucie miejskich wodociągów. Jak samo powiedział – to, czego się obawia, to „strach wokół tych wydarzeń i nadmierna reakcja, która może się wydarzyć”.
Ekspert ds. cyberbezpieczeństwa argumentował, że najlepszym sposobem na zaradzenie rosnącemu zagrożeniu cyberatakami jest lepsze zrozumienie obecnego zagrożenia przez Amerykanów.
Lee uważa, że tak strategiczne sektory, jak amerykańskie linie wodociągowe powinny posiadać własne działy IT, które zajmowałyby się bezpieczeństwem. Zarówno prewencją jak i aktywnym odpieraniem ewentualnych ataków. W tej chwili przytłaczająca większość takich podmiotów nie ma obecnie takich działów.
„Komisja Użyteczności Publicznej każdego stanu musi zrozumieć znaczenie inwestowania w bezpieczeństwo [technologii operacyjnych] i dlaczego jest to konieczne” – dodał Lee.
Red. JŁ