Donald Trump może stracić duże pieniądze na obcięciu finansowania niektórym amerykańskim uczelniom. Okazuje się bowiem, że Uniwersytet Columbia w Nowym Jorku wynajmuje powierzchnię biurową w jednej z nieruchomości, w której prezydent USA ma udziały. Uczelnia płaci za to 8 mln dolarów rocznie.
Uniwersytet Columbia płaci około 8 mln dolarów rocznie za wynajem powierzchni biurowej w budynku 1290 Avenue of the Americas w Nowym Jorku. Szacunkowo 2,5 mln dolarów z tej kwoty trafia do kieszeni Donalda Trumpa, który ma ok. 30 proc. udziałów w biurowcu.
Trump wszedł w ich posiadanie przypadkowo – w wyniku niechcianej transakcji z lat 90. Wówczas inwestorzy z Hongkongu przejęli większość należącej do niego działki na Manhattanie. Trump był zmuszony do częściowego upłynnienia aktywów ze względu na trudności finansowe, które wówczas przeżywało jego imperium biznesowe. Prezydent zachował 30 proc. udziałów w parceli. W 2005 roku udziałowcy większościowi podjęli decyzję o sprzedaży terenu, a uzyskaną za niego kwotę 1,8 mld dol. zainwestowali m.in. w budowę biurowca przy 1290 Avenue of the Americas.
Trump próbował zablokować transakcję sądząc, że można było uzyskać wyższą cenę za sprzedaż działki. Został przegłosowany, ale jako udziałowiec otrzymał 30 proc. w nowym projekcie. W 2007 roku inwestorzy z Hongkongu sprzedali swoje 70 proc. firmie Vornado Realty Trust.
W międzyczasie Uniwersytet Columbia kilkukrotnie oferował odkupienie udziałów Trumpa w budynku, ale do transakcji ostatecznie nie doszło. W 2011 roku władze uczelni zawiązały jednak umowę wynajmu 120 tys. stóp kwadratowych powierzchni w biurowcu, za co płacą obecnie 8 mln dolarów rocznie. Około 2,5 mln dolarów z tej kwoty trafia z tytułu udziałów w budynku do prywatnej kieszeni prezydenta USA.
Jeżeli uczelnia będzie zmuszona ciąć własne wydatki, aby zrekompensować utracone dotacje, może się okazać, że cofnięcie przez Trumpa finansowania federalnego dla Uniwersytetu Columbia w wysokości 400 mln dolarów uderzy także w niego samego.
Red. JŁ
