Trzy ostatnie edycje letnich igrzysk – w Pekinie, Londynie i Rio de Janeiro – miały dwóch głównych bohaterów. Uwaga sportowego świata skupiała się na medalowych żniwach amerykańskiego pływaka Michaela Phelpsa i fantastycznych biegach Jamajczyka Usaina Bolta (na fot.).
Phelps i Bolt zaczęli błyszczeć w stolicy Chin. Mimo że to reprezentacja gospodarzy zdobyła aż 51 z 302 złotych medali i wygrała tę klasyfikację to na ustach kibiców, szpaltach gazet czy czołówkach portali internetowych najczęściej pojawiały się nazwiska tych dwóch zawodników.
23-letni wtedy Phelps zdobył osiem złotych medali, w siedmiu przypadkach ozdobionych rekordem świata, a w sumie, licząc trofea z Aten, miał wówczas 14 złotych krążków. Swój dorobek powiększył jeszcze w dwóch kolejnych olimpijskich startach – w Londynie w 2012 roku cztery razy stanął na najwyższym stopniu podium, a dwa razy musiał zadowolić się srebrem, natomiast cztery lata później w Rio jego kolekcja urosła do 28 medali, z których aż 23 były z najcenniejszego kruszcu.
Pływak z Baltimore został najbardziej utytułowanym olimpijczykiem wszech czasów. Z 28 medalami aż o 10 zdystansował radziecką gimnastyczkę Larysę Łatyninę, a w liczbie złotych o 14 wyprzedził nie tylko ją, ale i inne legendy sportu: fińskiego biegacza Paavo Nurmiego oraz swoich rodaków – lekkoatletę Carla Lewisa i pływaka Marka Spitza. Temu ostatniemu odebrał także rekord siedmiu zwycięstw na jednej olimpiadzie, ustanowiony w Monachium w 1972 roku.
W trakcie igrzysk w Londynie Phelps zapowiedział zakończenie sportowej kariery. Bez pływania nie wytrzymał jednak długo. Niespełna dwa lata później uznał, że chciałby jeszcze raz poczuć atmosferę olimpijskiej rywalizacji i wrócił do treningów. To nie był jednak powrót łatwy. Phelps nigdy nie był grzecznym chłopcem. Już wcześniej był zawieszany za palenie marihuany, a po powrocie został zawieszony na sześć miesięcy za prowadzenie auta po alkoholu i opuścił mistrzostwa świata.
Pekin, Londyn i Rio to także wielki popis wielkiej gwiazdy sprintu – Usaina Bolta.
Jamajczyk, podobnie jak Phelps, stał się gwiazdą po igrzyskach w Pekinie, gdzie poprawił własny rekord świata na 100 metrów o trzy setne sekundy (9,69), mimo że na ostatnich kilkunastu metrach już nie walczył, a świętował zwycięstwo. Na dystansie dwa razy dłuższym już na wirażu zostawił rywali daleko w tyle i walczył tylko z czasem. Wynik 19,30 był lepszy od rekordu świata Michaela Johnsona z 1996 roku o 0,02 s. Później triumfował jeszcze wraz z kolegami w sztafecie 4×100 m.
Oba te wyniki poprawił rok później w MŚ w Berlinie. Teraz rekordy globu wynoszą, odpowiednio, 9,58 i 19,19.
W Londynie powtórzył swój sukces – zdobył trzy złote medale, ale tym razem rekordów nie poprawił. Zresztą do Wielkiej Brytanii nie jechał wcale jako faworyt. Wszyscy wprawdzie oczekiwali po nim zwycięstw, ale najszybszy w sezonie wówczas nie był, a tuż przed olimpiadą leczył kontuzję. Na nogi – dosłownie i w przenośni – postawił go znany niemiecki lekarz Hans-Wilhelm Mueller-Wohlfahrt. Bolt znowu błyszczał, zrobił słynny znak błyskawicy i urządził show.
„Nie poprzestanę na tym. Chcę zostać legendą, a będzie to możliwe tylko wtedy, jeśli w Rio znowu trzy razy stanę na najwyższym stopniu podium” – mówił otwarcie.
Historia lubi się powtarzać i tak było w jego przypadku, gdyż znowu… wracał po kontuzji, którą leczył u słynnego lekarza pracującego przez wiele lat z piłkarzami Bayernu Monachium.
W Brazylii Bolt potwierdził, że jest królem sprintu. Nie oddał złota na 100, 200 i w sprinterskiej sztafecie.
„Wielu było i jest świetnych, ale ja jestem najlepszy. Myślę, że mogę być dumny ze swoich osiągnięć. Z każdym złotym medalem rosła presja oczekiwań, ale jak widać świetnie sobie z nią poradziłem” – powiedział Bolt na mecie ostatniego biegu.
Dziewięć olimpijskich triumfów stawiało go na równi z innymi legendami „królowej sportu” – Nurmim i słynnym amerykańskim sprinterem, który błyszczał także w skoku w dal Carlem Lewisem.
Pół roku po zakończeniu rywalizacji w Rio okazało się, że dorobek Bolta musi zostać uszczuplony o jedno złoto. Za doping zdyskwalifikowany został bowiem Nesta Carter, członek jamajskiej sztafety, która wygrała w Pekinie. Mimo to Bolt pozostał najjaśniejszą gwiazdą i największym showmanem współczesnej lekkoatletyki.
Igrzyska w Londynie, podobnie jak te w Pekinie, zakończyły się sukcesem gospodarzy. Wprawdzie klasyfikację medalową wygrali Amerykanie, a Brytyjczycy zajęli trzecią pozycję, ale zdobyli 65 krążków – najwięcej w historii.
Olimpiada w stolicy Imperium Brytyjskiego przejdzie do historii z jeszcze jednego powodu – po raz pierwszy dopuszczono do rywalizacji paraolimpijczyka po amputacji obu kończyn. Oscar Pistorius wziął udział w wyścigu na 400 metrów i był częścią reprezentacji RPA w sztafecie 4×400 m.
Później został jednak bohaterem tragicznym, a cały świat zaczął o nim mówić w zupełnie innym kontekście. 14 lutego 2013 roku zastrzelił swoją dziewczynę, modelkę Reevę Steenkamp. Jego proces toczył się kilka lat, a ostatecznie sportowiec został skazany za morderstwo na 15 lat więzienia. Najwcześniej będzie mógł wyjść na wolność w 2023 roku.
Ostatnie igrzyska – w Rio – miały też dwie kobiece bohaterki.
Piąty złoty medal olimpijski wywalczyła w Brazylii Amerykanka Alisson Felix i została tym samym pierwszą lekkoatletką, która może się pochwalić takim osiągnięciem
„To wyjątkowa chwila. Gdy spojrzę w tył i będę analizować swoją karierę, to nie będę się miała czego wstydzić” – oceniła.
Z pięciu tytułów tylko jeden wywalczyła indywidualnie – w 2012 roku w Londynie była najszybsza na 200 m. W pozostałych przypadkach pomogły jej koleżanki ze sztafet.
Kolejny rozdział olimpijskiej historii Felix dopisze w Tokio. W czerwcu 35-letnia lekkoatletka, zajmując drugie miejsce w biegu na 400 m w mistrzostwach USA, zapewniła sobie kwalifikację na tegoroczne igrzyska i po raz piąty weźmie udział w największej sportowej imprezie globu. W Eugene z trybun 13-krotną mistrzynię świata dopingowała dwuipółroczna córeczka Camryn.
W 2016 roku w Rio de Janeiro rozpoczęła się też wielka kariera Simone Biles. Pochodząca z Columbus gimnastyczka wywalczyła pięć medali, w tym cztery złote. W tylu konkurencjach w jednych igrzyskach przed nią triumfowały jedynie Łatynina (1956), Węgierka Agnes Keleti (1956), Czeszka Vera Caslavska (1968) i Rumunka Ekaterina Szabo (1984).
Biles, najbardziej utytułowana uczestniczka zmagań w Brazylii, niosła amerykańską flagę na ceremonii zakończenia igrzysk. Można to uznać za symboliczne „przekazanie władzy”, gdyż chorążym na otwarciu zawodów był Phelps.
24-letnią obecnie Biles sukces w Rio kosztował tak dużo, że po igrzyskach musiała sobie zrobić trwającą ponad rok przerwę od sportu. Wróciła w wielkim stylu na mistrzostwa świata w 2019 roku, gdzie została rekordzistką w liczbie medali. Łącznie w imprezie tej rangi zdobyła ich już 25, w tym 19 złotych oraz po trzy srebrne i brązowe.
Amerykanka jest jednym z tych sportowców, którzy nie byli zadowoleni z przełożenia o rok igrzysk w Tokio.
„Mentalnie przygotowaliśmy się na rok 2020. Po przełożeniu igrzysk została zdjęta stopa z gazu, bak został opróżniony. Musimy z trenerem znaleźć sposób, by ponownie go napełnić. Taki reset jest bardzo trudny” – wspomniała.
Podkreśliła, że dla zawodowego sportowca, a szczególnie gimnastyczki, rok to bardzo długi okres.
„Całe ciało odczuwa kolejne 12 miesięcy. Tu nie chodzi o stopy, dłonie czy ręce, tylko o cały organizm, który musi być pod kontrolą. Jestem świadoma, że będą pojawiać się pytania, czy ona może to zrobić, skoro jest starsza o rok?” – dodała Biles.
Opóźnione z powodu pandemii COVID-19 igrzyska w stolicy Japonii rozpoczną się 23 lipca.(PAP)
pp/ mar/ co/