55-letni pielęgniarz postrzelił w poniedziałek swego kolegę w Thomas Jefferson University Hospital. Mężczyzna zbiegł z miejsca zbrodni i został postrzelony w późniejszej wymianie ognia z policją. Także dwóch funkcjonariuszy odniosło obrażenia.
Jak poinformowała w poniedziałek Danielle Outlaw, komisarz policji w Filadelfii, pielęgniarz Stacey Hayes zastrzelił swego współpracownika w jednym z filadelfijskich szpitali. Ofiarą był 43-letni Anrae James dyplomowany asystent pielęgniarstwa. Mężczyzna zmarł w wyniku odniesionych ran.
Napastnik uciekł z miejsca wydarzeń w ciężarówce. Policjanci zostali poinformowani, że ukrywał się w pobliżu szkoły. Gdy dotarli na miejsce, Hayes zaczął znowu strzelać i w wymianie ognia, w które wzięli udział czterej funkcjonariusze doznał poważnych obrażeń. (…) Policja znalazła go odzianego w pancerz ochronny i uzbrojonego m.in. w karabin oraz półautomatyczny pistolet” – podała AP powołując się na organy ścigania.
Dwaj policjanci odnieśli lekkie rany.
Uniwersytecki szpital w Filadelfii wydał w poniedziałek oświadczenie, w którym podkreślił, że nie zezwala na posiadanie broni na terenie kampusów. Placówka dysponuje – jak podkreślono – „kompleksowymi środkami bezpieczeństwa i procedurami w celu zapewnienia bezpieczeństwa pacjentom, studentom, pracownikom i odwiedzającym”.
Thomas Jefferson University Hospital zapowiedział też dokonanie we współpracy z organami ścigania przeglądu mającego zapewnić jak najlepszą ochronę. Obiecał zapewnić pomoc psychologiczną pracownikom i pacjentom w ramach interwencji kryzysowej.
Burmistrz Jim Kenney podał na Twitterze, że odwiedził rannych policjantów. Podziękował im za „heroiczną postawę i życzył szybkiego powrotu do zdrowia”.
„Ich szybka reakcja i znalezienie sprawcy zapobiegły dalszej eskalacji przemocy” – ocenił cytowany przez AP burmistrz.
Chwaląc policję i tych którzy jako pierwsi odpowiedzieli na atak, Kenney wyraził ubolewanie, że zezwala się na „broń, która staje się zbyt groźna, kiedy trafia w ręce ludzi, którzy nigdy nie powinni mieć do niej dostępu”.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
ad/ mars/