Spór wokół działań Państwowej Komisji Wyborczej oraz Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego dotyczący sprawozdania finansowego PiS wywołał problem stwierdzenia przez tę Izbę ważności wyboru prezydenta. Wciąż jednak jest czas, by strony politycznego sporu mogły ten problem rozwiązać.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiedział, że w środę ogłosi decyzję w sprawie terminu tegorocznych wyborów prezydenckich. Kampania wyborcza ruszy formalnie dopiero po opublikowaniu w Dzienniku Ustaw postanowienia marszałka Sejmu o zarządzeniu wyborów. Start w wyborach prezydenckich zapowiedzieli: prezydent Warszawy, wiceszef PO Rafał Trzaskowski; prezes IPN Karol Nawrocki, który jest popierany przez PiS; lider Polski 2050 Szymon Hołownia; wicemarszałkini Senatu, kandydatka Lewicy Magdalena Biejat; poseł Sławomir Mentzen z Konfederacji; poseł Marek Jakubiak z koła Wolni Republikanie oraz Marek Woch z Bezpartyjnych Samorządowców.
W prekampanii pojawił się jednak m.in. problem statusu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, ustanowionej w 2017 r., gdy polskim państwem rządziła Zjednoczona Prawica. W kompetencjach tej izby leży m.in. stwierdzenie ważności albo nieważności wyboru prezydenta.
Zgodnie z art. 129 Konstytucji RP „ważność wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej stwierdza Sąd Najwyższy”, a wyborcom przysługuje prawo zgłoszenia do SN protestu przeciwko ważności takiego wyboru. W przypadku stwierdzenia nieważności wyboru prezydenta – jak głosi ustawa zasadnicza – przeprowadza się nowe wybory. Z kolei art. 324 Kodeksu wyborczego precyzuje, że Sąd Najwyższy rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta na podstawie sprawozdania Państwowej Komisji Wyborczej oraz po rozpoznaniu protestów.
Tymczasem w Sądzie Najwyższym izbą, która zajmuje się sprawami wyborczymi, jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, której status jest kwestionowany przez obecny rząd, w tym Ministerstwo Sprawiedliwości, przywołujący w tej sprawie orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Trybunału Sprawiedliwości UE, a także uchwałę połączonych izb Sądu Najwyższego z 2020 r. Izba Kontroli powstała bowiem na mocy ustawy o Sądzie Najwyższym z 2017 r. i tworzą ją tzw. neosędzowie, czyli osoby powołane na sędziów SN na wniosek obecnej i – zdaniem m.in. obecnej władzy – upolitycznionej, a przez to niekonstytucyjnej Krajowej Rady Sądownictwa.
Chodzi o to, że uchwalona w grudniu 2017 r. nowelizacja ustawy o KRS, która wskazuje prezydentowi osoby do pełnienia funkcji sędziego, spowodowała, że wybór 15 sędziów-członków KRS podejmuje od 2018 r. Sejm, a nie – jak było wcześniej – środowiska sędziowskie.
Kwestia ewentualnego stwierdzenia albo niestwierdzenia ważności wyboru prezydenta przez Sąd Najwyższy może stać się szczególnie wyrazista, gdy majowe wybory prezydenckie – już w drugiej turze – będzie rozstrzygać relatywnie niewielka liczba głosów na korzyść jednego z dwóch kandydatów. Decyzja ta zapada jednak na podstawie wcześniejszych ustaleń PKW, która może stwierdzić ewentualne naruszenia prawa wyborczego, które mogłyby wywrzeć wpływ na wyniki głosowania i wynik wyborów.
I tak np. w 2020 r. Izba Kontroli, która stwierdziła ważność wyboru Andrzeja Dudy na prezydenta, odnotowała, że w związku z wyborami zarejestrowano ponad 5,8 tys. spraw wywołanych wniesieniem protestów. Tylko w 93 przypadkach Sąd Najwyższy wyraził opinię, że zarzuty protestu są zasadne – w całości lub w części – lecz stwierdzone naruszenia nie miały wpływu na wynik wyborów. Co do zasady uzasadnienie uchwały SN po rozpoznaniu w Izbie Kontroli jest szczegółowo podawane do publicznej wiadomości.
Problem uznania statusu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN pojawił się szczególnie mocno w związku z rozpatrywaniem przez PKW sprawozdania komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych w 2023 r. W sierpniu ub.r. PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych w 2023 r., wykazując – jak podano – poparte dowodami nieprawidłowości w wydatkowaniu funduszy na kampanię w kwocie 3,6 mln zł. Wśród powodów odrzucenia sprawozdania były m.in agitacja wyborcza PiS podczas pikników wojskowych, spot reklamowy Ministerstwa Sprawiedliwości i prowadzenie kampanii wyborczej przez pracowników Rządowego Centrum Legislacji.
PiS zaskarżył tę decyzję do Sądu Najwyższego, a 11 grudnia Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN uznała tę skargę. Zgodnie z Kodeksem wyborczym uznanie skargi przez Sąd Najwyższy obliguje PKW do przyjęcia sprawozdania komitetu wyborczego i – co podtrzymują politycy PiS – wypłaty pieniędzy tej partii z budżetu państwa.
Ostatecznie PKW – wykonując postanowienie SN z 11 grudnia – przyjęła 30 grudnia sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych w 2023 r. Uchwała PKW głosi jednak, że została podjęta wyłącznie w wyniku uwzględnienia skargi PiS przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN i jest „immanentnie i bezpośrednio powiązana z orzeczeniem, które musi pochodzić od organu będącego sądem w rozumieniu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i Kodeksu wyborczego”. PKW dodała, że nie przesądza, że Izba Kontroli jest sądem w rozumieniu Konstytucji RP i nie przesądza o skuteczności orzeczenia.
W tym kontekście pojawił się też problem ewentualnego stwierdzenia przez Izbę Kontroli nieważności wyboru prezydenta. W związku z tym w grudniu marszałek Sejmu Szymon Hołownia zaproponował tzw. ustawę incydentalną, która miałaby rozwiązać ten problem. Pierwsze czytanie projektu w tej sprawie – złożonego przez Polskę 2050-TD – zaplanowano w Sejmie w środę. Przewidziano w nim, że ważność wyboru prezydenta miałyby orzec trzy izby SN: Karna, Cywilna i Pracy, a nie Izba Kontroli.
Do tej propozycji marszałek Sejmu przekonywał przewodniczących klubów i kół parlamentarnych, a także na spotkaniu 20 grudnia prezydenta Andrzeja Dudę, od którego zależy wprowadzenie nowych przepisów. Prezydent Duda powiedział po spotkaniu, że jest „otwarty na dyskusję na temat różnych idei legislacyjnych, także jeżeli chodzi o Sąd Najwyższy, tym bardziej, że generalnie jest powiedziane w konstytucji, że rozstrzyga Sąd Najwyższy, więc tutaj można różnie dokonać oczywiście prawnej modyfikacji”.
Do tej pory jednak prezydent nie zgadza się na kwestionowanie statusu sędziów wskazanych po 2017 r. przez KRS. „Sędziów, których nominowałem, będę bronił do upadłego. Nie oddam ani jednego, ani pół” – zadeklarował podczas spotkania w Sądzie Najwyższym w październiku 2024 r.
Andrzej Duda podkreślił przy tym fundamentalną rolę prezydenta w procedurze powołań sędziów. „Krajowa Rada Sądownictwa nikomu nie daje prawa do reprezentowania Rzeczypospolitej Polskiej. To prawo daje wyłącznie prezydent RP poprzez realizację swojej prerogatywy, jaką jest nominacja sędziowska i to jest jego odpowiedzialność” – powiedział.
W sprawie KRS parlament przeprowadził w ubiegłym roku prace legislacyjne tak, by 15 sędziów-członków KRS było wybieranych w wyborach bezpośrednich i w głosowaniu tajnym przez wszystkich sędziów w Polsce, a nie przez Sejm. Po tej nowelizacji – w zamierzeniu resortu sprawiedliwości – KRS miała stać się niezależna od władzy ustawodawczej, a ustawa w tej sprawie miała być jedną z fundamentalnych zmian przywracających w Polsce praworządność. Jednak prezydent nowelizację w tej sprawie skierował w trybie kontroli prewencyjnej do Trybunału Konstytucyjnego, co Ministerstwo Sprawiedliwości oceniło jako utrudnianie przywrócenia w Polsce praworządności.
W planach MS dotyczących Sądu Najwyższego zakłada się likwidację Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, jednak projekt ten nie został jeszcze przedstawiony opinii publicznej. W dyskusji o statusie tzw. neosędziów resort podnosi kwestię orzecznictwa trybunałów europejskich, które wskazuje, że sędziowie wyłonieni w drodze procedury przed tzw. neo-KRS nie spełniają wymogów, by utworzyć niezawisły i bezstronny sąd.
Np. w wyroku ETPC ws. Wałęsa przeciwko Polsce z 23 listopada 2023 r., który ma charakter pilotażowy, czyli zobowiązujący polskie władze do niezwłocznego podjęcia zmian w prawie, został wprost zakwestionowany status Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Trybunał w Strasburgu zwrócił uwagę na występujący w Polsce systemowy problem polegający na niewłaściwym sposobie wybierania KRS ze względu na to, że o kształcie jej sędziowskiego składu decydują politycy.
Trybunał w Strasburgu zakreślił dla polskich władz roczny termin – do 23 listopada ub.r. – na wykonanie tego orzeczenia, jednak trzy dni przed tym terminem – 20 listopada – ETPC poinformował o przedłużeniu terminu o kolejny rok, to jest do 23 listopada 2025 r.
W związku m.in. z tym wyrokiem 18 grudnia ub.r. rząd przyjął uchwałę w sprawie kryzysu konstytucyjnego w obszarze sądownictwa, a dotyczącego TK, SN i KRS. W uchwale rząd wyraził stanowisko, zgodnie z którym m.in. „teksty aktów wydawanych przez KRS oraz aktów wydawanych przez SN” w składach z udziałem osób wyłonionych po 2017 r. i ogłaszane w dziennikach urzędowych „powinny zostać uzupełnione o nieingerującą w treść samego aktu adnotację”.
Dzień później w Dzienniku Ustaw opublikowano podjętą 3 września ub.r. uchwałę Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, w której stwierdzono ważność ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego. Publikacja ta została uzupełniona o przewidzianą w uchwale rządu adnotację.
Według tej adnotacji KRS ukształtowana ustawą z 8 grudnia 2017 r., czyli tzw. neo-KRS „nie daje rękojmi niezależności od władzy ustawodawczej i wykonawczej”. Jak w niej zaznaczono, „nieprawidłowości w procesie powoływania sędziów” nie pozwalają na uznanie SN – orzekającego w składach, w których zasiadała osoba powołana do pełnienia urzędu na stanowisku sędziowskim przez prezydenta RP na wniosek KRS po 2017 r. – „za sąd ustanowiony na mocy ustawy”.
Odnosząc się m.in. do tej rządowej uchwały I prezes SN Małgorzata Manowska podkreśliła, że dodanie do pozycji w Dzienniku Ustaw, ogłaszającej uchwałę SN, treści przewidzianej wyłącznie w uchwale Rady Ministrów, narusza przepisy Kodeksu wyborczego oraz regulacje ustawy o ogłaszaniu aktów normatywnych, ponadto stanowi „bezprawną ingerencję w treść uchwały Sądu Najwyższego”.
Ponadto zwróciła uwagę, że szef MS, prokurator generalny Adam Bodnar, którego wypowiedzi dotyczące Izby Kontroli oceniła jako działania dezinformacyjne osłabiające Polskę, „wielokrotnie zajmował stanowiska procesowe w sprawach rozpoznawanych w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych”. Przypomniała przy tym, że w 2024 r. do Izby Kontroli wpłynęły m.in. 64 skargi nadzwyczajne szefa MS, prokuratora generalnego Adama Bodnara, Prokuratura Krajowa nadesłała merytoryczne stanowiska dotyczące protestów przeciwko ważności wyborów do PE w 33 sprawach, a także wpłynęły stanowiska Prokuratora Generalnego w postępowaniach dotyczących ważności wyborów.
Dodatkowo I prezes SN podkreśliła, że wszelkie podnoszone przez TSUE wątpliwości wobec Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN pozostają bez znaczenia dla kompetencji tej izby do stwierdzania ważności wyborów. „Umocowanie konstytucyjne, ustrój i zasady wyboru członków Sejmu i Senatu RP oraz innych konstytucyjnych organów RP, a także stosunki ustrojowe łączące osoby piastujące te funkcje z Rzeczpospolitą Polską, nie są i nie mogą być regulowane prawem Unii Europejskiej. Zostało to wielokrotnie stwierdzone w utrwalonym orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, począwszy od akcesji Rzeczypospolitej do UE” – zaznaczyła I prezes SN.
Dodała też, że procedura stwierdzenia ważności wyborów znajduje się całkowicie poza zakresem zastosowania art. 6. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, na gruncie którego Europejski Trybunał Praw Człowieka formułował zastrzeżenia względem Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Sprawą rozwiązania problemu statusu tzw. neosędziów zajmuje się MS, które ma uwzględnić uwagi Komisji Weneckiej z połowy października 2024 r. w tej sprawie i ponownie zwrócić się do niej o opinię już z gotowym projektem ustawy. Ma to się stać na przełomie stycznia i lutego. Nad przepisami pracuje Komisja Kodyfikacyjna Ustroju Sądownictwa i Prokuratury przy MS, a także resortowy Departament Legislacyjny.
Plan reformy opiera się na założeniu, że powołania sędziów, które zostały dokonane z udziałem tzw. neoKRS, są pozbawione mocy prawnej i nie są powołaniami, o których mowa w konstytucji. Na obecnym etapie prac przewiduje się, że ustawa wskaże zasady grupowania sędziów, a „zaliczenie imienne do poszczególnych grup będzie realizowane przez przyszłą, legalną Krajową Radę Sądownictwa”, która została „ustanowiona zgodnie z regułami konstytucyjnymi przez samych sędziów”. Od decyzji KRS przysługiwałoby odwołanie do SN. Rozwiązania mają dotyczyć też procedur wznowienia postępowań, w których udział tzw. neosędziów mógł wpłynąć na orzeczenia.
Ustawa ma dotyczyć ok. 3150 „neosędziów” podzielonych na trzy grupy. Pierwsza z nich to ok. 1670 młodych sędziów rozpoczynających orzekanie (po egzaminie sędziowskim i asesurze), których status nie będzie kwestionowany. Wiąże się to z tym, że rola „neoKRS” w ich powołaniach była symboliczna, dlatego także ocena ich statusu ma być formalnością. Z kolei ok. 1130 sędziów, którzy zdecydowali się na awans dzięki „neoKRS” – co do zasady – miałoby wrócić na poprzednio zajmowane stanowiska sędziowskie, choć planowane są także rozwiązania pozwalające im na dalsze orzekanie w dotychczasowym sądzie na podstawie delegacji.
Trzecia grupa to ok. 350 orzeczników, którzy przyszli do sądów po 2017 r. z zewnątrz – z pracy naukowej lub korporacji prawnych (byli np. prokuratorami, adwokatami, radcami). Te osoby miałyby wrócić do dawnych zawodów albo, co jest rozważane przez resort, przejść na stanowiska referendarzy. Propozycja w obecnym kształcie nie przewiduje wprowadzenia wyrażenia przez „neosędziów” tzw. czynnego żalu i możliwości dobrowolnego powrotu na ostatnio legalnie zajmowane stanowisko. (PAP)
nno/ godl/ mhr/