W najbliższych latach skumulują się ogromne inwestycje, m.in. drogowe, kolejowe czy w megalotnisko pod Warszawą. W efekcie firmom budowlanym znów grożą szok cenowy i paraliż – podaje czwartek „Rzeczpospolita”.
Jak donosi dziennik, „przedstawiciele branży budowlanej alarmują, że łączna skala przedsięwzięć drogowych i kolejowych wraz z planami sektora energetycznego i samorządów, przewidzianych na nową perspektywę unijną, przekracza zdolności firm pod względem liczby pracowników, niezbędnego sprzętu czy możliwości uzyskania bankowych gwarancji”. „Według Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB) kumulacja prac doprowadzi do bezprecedensowego i niekontrolowanego wzrostu cen materiałów i usług” – czytamy.
Gazeta wskazuje, że PZPB ostrzega, iż przy braku efektywnej waloryzacji drastycznie pogorszy to wyniki finansowe dużych firm, których rentowność od lat waha się w granicach 0–3 proc.
„Nie dysponujemy jeszcze odpowiednim potencjałem zamawiających do terminowej realizacji w jednym czasie wszystkich inwestycji infrastrukturalnych, które trzeba zaplanować, wybrać wiarygodnego wykonawcę i sprawnie zarządzać realizacją” – mówi cytowany przez dziennik Damian Kaźmierczak, główny ekonomista PZPB.
„Rząd planuje w najbliższych 12 latach tylko w infrastrukturę drogową i kolejową zainwestować ok. 500 mld zł, na które składa się blisko 300 mld z planów budowy dróg, 130 mld na Centralny Port Komunikacyjny (CPK) i ok. 70 mld zł inwestycji PKP Polskich Linii Kolejowych. To oznacza, że tylko w dwóch obszarach infrastruktury chce wydać znacznie więcej i w czasie o połowę krótszym niż przez ostatnie 25 lat” – dodaje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Piotr Malepszak, ekspert rynku transportowego i były prezes CPK.
Gazeta podkreśla, że problemem będą zwłaszcza braki kadrowe. W okresie kumulacji robót w latach 2017–2019 na budowach brakowało 100–150 tys. pracowników, ale po 2021 r. skala inwestycji ma być dużo większa. (PAP)
mm/ robs/