Relokacja jest tylko jedną z opcji w pakcie migracyjnym UE, który ma odciążyć kraje zmagające się z dużą liczbą przyjazdów lub instrumentalizacją imigrantów. Państwa mogą też wybrać ekwiwalent finansowy lub oddelegowanie swojego personelu do pomocy w procedurach azylowych.
Przepisy paktu migracyjnego Unii Europejskiej, które mają wejść w życie w czerwcu i lipcu 2026 r., są obecnie jednym z najgoręcej dyskutowanych tematów w Polsce. Sprzeciw wobec paktu był istotnym elementem kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2023 r. i pozostaje kluczowym punktem w debacie przed majowymi wyborami prezydenckimi.
W lutym, podczas spotkania z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, premier Donald Tusk zadeklarował, że „Polska nie będzie implementowała paktu migracyjnego w sposób, który mógłby skutkować dodatkowymi kwotami imigrantów w Polsce”, uzasadniając swój sprzeciw obciążeniem migracyjnym kraju. Wcześniej zapewnił, że „mechanizm relokacji ani płacenie za brak przyjęcia migrantów nie będą dotyczyły Polski”.
Z kolei PiS obwinia obecny rząd o przyjęcie przepisów, choć w rzeczywistości Polska, obok Węgier, głosowała przeciwko paktowi. Zapowiada także, że jednostronnie je wypowie, jeżeli dojdzie do władzy.
„Polki i Polacy mają prawo żyć w bezpiecznej Polsce bez nielegalnych imigrantów, którzy przechodzą dzisiaj naszą granicę, a rząd Donalda Tuska nie jest gotowy tej granicy zamknąć. Jako prezydent państwa polskiego będę dążył do jednostronnego wypowiedzenia paktu migracyjnego i gotowy jestem do najbardziej odważnych kroków na polskiej zachodniej granicy” – powiedział na początku kwietnia kandydat na prezydenta popierany przez PiS Karol Nawrocki.
Kluczowym i budzącym największe kontrowersje w polskiej debacie publicznej elementem paktu jest rozporządzenie dotyczące zarządzania azylem i migracją. Przewiduje ono coroczną relokację co najmniej 30 tys. migrantów ubiegających się o azyl.
Państwa będą mogły alternatywnie wybrać zapłacenie ekwiwalentu finansowego w wysokości 20 tys. euro za każdą nieprzyjętą osobę. Pakt przewiduje też „alternatywne środki solidarnościowe”, takie jak delegowanie personelu. Możliwe jest także połączenie wszystkich trzech lub dwóch opcji.
Nowe regulacje mają na celu sprawiedliwszy niż dotychczas rozdział odpowiedzialności za rozpatrywanie wniosków o azyl między państwa członkowskie. Zgodnie z obowiązującym od 2003 roku „systemem dublińskim” odpowiedzialność za rozpatrzenie wniosku o azyl spoczywa na pierwszym państwie członkowskim, do którego dotarła dana osoba. W teorii oznaczało to nieproporcjonalnie duże obciążenie dla krajów granicznych UE, jak miało to miejsce podczas kryzysu migracyjnego w 2015 i 2016 roku, gdy większość migrantów przybywała do UE przez Morze Śródziemne. W praktyce jednak system ten był słabo egzekwowany, ponieważ większość przybyszy starała się o azyl w bardziej zamożnych krajach na północy, szczególnie w Niemczech, które w 2016 roku otrzymały 60 proc. wszystkich pierwszych wniosków o azyl w UE.
W nowych przepisach wkład poszczególnych państw członkowskich będzie obliczany na podstawie ich liczby ludności oraz PKB. Krajom większym i bogatszym przypadnie wyższy „wkład solidarnościowy” w porównaniu do państw mniejszych i biedniejszych. Ponadto, obciążenie w ramach mechanizmu solidarnościowego będzie zależne od stopnia presji migracyjnej, z jaką zmaga się dane państwo – zarówno w odniesieniu do liczby przybyłych osób w danym roku, jak i skumulowanej liczby imigrantów. Oznacza to, że państwa, które przyjmują mniejszą liczbę migrantów, będą miały większy wkład, niż te, które borykają się z większym napływem przybyszów.
Regulacje zakładają też ułatwienia dla krajów członkowskich, które mierzą się z kryzysami sprawiającymi, że system azylowy przestaje działać prawidłowo. KE wyszczególnia tu m.in. masowe przyjazdy lub tzw. „instrumentalizację migracji”, czyli sytuację, w której migranci są wykorzystywani do celów politycznych. Przykładem jest kryzys migracyjny, który od 2021 roku ma miejsce na granicach UE z Białorusią, gdzie reżim białoruski, współpracując z Rosją oraz międzynarodowymi grupami przestępczymi, organizuje przerzut migrantów do Polski, Litwy, Łotwy i Estonii.
Kraj UE dotknięty tego typu kryzysem może np. wydłużyć wówczas procedury graniczne lub termin rozpatrywania wniosku o azyl (z siedmiu dni do czterech tygodni). Może także zawnioskować o dodatkowe wsparcie finansowe lub pomoc innych krajów w procedowaniu wniosków o azyl. Dodatkowo, nie będzie on zobowiązany przyjmować z powrotem od innych państw UE osób, które w sposób nieuprawniony przedostały się do innego kraju członkowskiego.
Pakt jest wiążący dla wszystkich państw członkowskich, a w przypadku jego niewdrożenia przez któreś z nich, Komisja Europejska przewiduje „odpowiednie środki”. W praktyce oznacza to, że Komisja może wszcząć procedurę naruszeniową wobec danego państwa, czyli postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom wynikającym z prawa UE. Jeśli państwo członkowskie nie usunie naruszenia, może to prowadzić do złożenia sprawy do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Polska dotąd nie złożyła w Brukseli narodowego planu wdrożenia paktu migracyjnego (termin był do końca 2024 r.). W planie tym państwa powinny przedstawić, jak zamierzają implementować zapisy, w tym te dotyczące mechanizmu obowiązkowej solidarności. (PAP)
mws/ bst/ js/