Pomimo że cyfryzacja finansów postępuje w Stanach Zjednoczonych w bardzo szybkim tempie, niemal jeden na dwudziestu Amerykanów wciąż opiera się postępowi technologicznemu. Szacuje się, że właśnie taki odsetek mieszkańców USA nie posiada konta bankowego. W całym kraju jest to ok. 4,2 proc. mieszkańców, ale w Teksasie i innych południowych stanach finansowych old-schoolowców jest znacznie więcej.
Nie posiadają kont bankowych oraz kart płatniczych ani kredytowych. W ten sposób żyje 4,2 proc. Amerykanów i aż 6,5 proc. Teksańczyków. Brak kontaktu z bankowością pewnie ma swoje zalety, ale eksperci wskazują także na ryzyka, związane z koniecznością korzystania z drogich i niepewnych alternatywach, jak punkty wymiany czeków.
Za większość przypadków osób, które nie posiadają konta bankowego, nie odpowiada jednak niechęć, ale niemożność jego założenia. Większość banków wymaga wniesienia depozytu w wysokości od 25 do 100 dolarów, co dla wielu osób nadal byłoby problematyczne. Inni zwyczajnie nie ufają systemowi finansowemu.
Bardziej skłonni do unikania kontaktów z bankami są samotni mężczyźni bez rodzin – wynika ze statystyk. Znacznie rządziej są to singielki. Częściej natomiast kont bankowych nie posiadają samotne matki, niż samotni ojcowie.
Rzadziej posiadają konta bankowe także osoby, niezależnie od płci, które mieszkają poza większymi aglomeracjami miejskimi.
Różnice są także, jeżeli porównamy dane nt. różnych grup etnicznych. Z danych wynika, że znacznie częściej kont bankowych nie mają Latynosi i czarnoskórzy, niż biali Amerykanie.
W „ubankowieniu” tysięcy mieszkańców USA pomogła pandemia COVID-19. Wielu przyznaje dzisiaj, że otworzyła konta głównie po to, aby skierować na nie pomoc państwową.
Największy wskaźnik osób nieposiadających konta jest w stanie Missisipi.
Red. JŁ