Powstanie wielkopolskie było kluczowym wydarzeniem w historii Polski, potwierdza to decyzja władz kraju o ustanowieniu Narodowego Dnia Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego – powiedział PAP marszałek województwa wielkopolskiego Marek Woźniak.
PAP: Obecna rocznica wybuchu powstania wielkopolskiego stała się świętem państwowym. Po co Wielkopolanie zabiegali o takie święto?
Marek Woźniak: Podjęcie przez prezydenta tej inicjatywy i przyjęcie jednomyślnie przez parlament uchwały o uznaniu tej rocznicy świętem narodowym jest powodem do dumy i satysfakcji dla Wielkopolan. Najwyższe władze państwowe uznały nasz postulat, by to wydarzenie historyczne miało rangę wydarzenia narodowego. Dla mnie osobiście to jest zwieńczenie kilkunastoletniego etapu starań o to, żeby powstanie było bardziej dostrzegalne w kraju. Jest to jednak dopiero pewien kapitał początkowy do osiągnięcia kolejnych celów.
PAP: Jakie cele ma pan na myśli?
Marek Woźniak: To przede wszystkim szersze zaistnienie powstania wielkopolskiego w programach szkolnych i podręcznikach. Teraz będziemy się mogli domagać większej obecności tego zagadnienia w szkołach. To samo dotyczy też tematu powstania wielkopolskiego w mediach centralnych – liczę na stałe, wysokie zainteresowanie naszym świętem, do tej pory było z tym różnie.
PAP: Co, jeśli mówimy o stronie organizacyjnej, zmienia ustanowienie Narodowego Dnia Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego?
Marek Woźniak: Zmienia niewiele. Ja ten dzień od zawsze uważam za najważniejszy w swoim kalendarzu. Niezależnie od decyzji parlamentu, pozostaje ten sam emocjonalny stosunek do tej rocznicy i waga przykładana do sposobu jej celebrowania. Nie zmienia się ceremoniał uroczystości: flaga narodowa, kompania honorowa, ceremoniał wojskowy, apel poległych. Nie zmienia się podniosłość tej chwili i staranność celebracji. To ważny, szczególny, prestiżowy dzień dla Wielkopolan niezależnie od rangi nadanej mu przez władze centralne. Ustanowienie święta państwowego w dniu wybuchu powstania wielkopolskiego może za to zmienić wiele, jeśli mówimy o świadomości mieszkańców innych regionów kraju.
PAP: Jak to święto będzie popularyzowane wśród mieszkańców innych części Polski? Co można było zrobić teraz, także biorąc pod uwagę pandemię?
Marek Woźniak: Zainwestowaliśmy w spoty internetowe i telewizyjne, które są zaproszeniem do wspólnego świętowania. Oczywiście nie jest to zaproszenie do przyjazdu na poznańskie uroczystości – nawet Wielkopolan zachęcamy do tego, by śledzili je w mediach. Chcemy jednak zainteresować Polaków wydarzeniem, które właśnie zostało uhonorowane statusem święta narodowego. Mamy nadzieję, że skłonimy ich do refleksji i do tego, by zechcieli dowiedzieć się więcej o powstaniu.
Rozesłaliśmy prośby o podświetlenie w poniedziałek 27 grudnia w całej Polsce, wszędzie tam, gdzie będzie taka wola, ważnych budynków barwami narodowymi. Mamy takie deklaracje od samorządów w Wielkopolsce, spoza regionu, podświetlony będzie też np. Pałac Prezydencki w Warszawie.
PAP: Jaką historię Wielkopolska chce Polsce przekazywać, opowiadając o tej zwycięskiej insurekcji? Na co przede wszystkim chciałby Pan zwrócić uwagę Polaków mówiąc o znaczeniu powstania?
Marek Woźniak: Elementów wartych podkreślenia jest wiele. Bez wybuchu powstania nasz kraj miałby zupełnie inny kształt. Polska pozaborowa bez Wielkopolski byłaby krajem słabym gospodarczo, społecznie, niezdolnym do samodzielnej egzystencji. Bez Armii Wielkopolskiej mogłaby się nie obronić przed inwazją bolszewicką – nasze pułki istotnie przyczyniły się do zwycięstwa. Ważny jest też element tożsamościowy: to są ziemie piastowskie, gdzie Polska powstała i trudno sobie wyobrazić nasz kraj bez tych ziem. To wszystko sprawia, że powstanie było istotnym wydarzeniem w naszej historii, faktem ważnym dla wszystkich Polaków.
PAP: Świętowanie obchodów rocznicy wybuchu powstania wielkopolskiego od lat ma swój tradycyjny kształt. Ich gospodarzem jest wielkopolski samorząd, który dba też o propagowanie pamięci o powstaniu. Jaka praca była potrzebna, by obchody nabrały obecnej formy i obecnego znaczenia – najważniejszego święta w Wielkopolsce?
Marek Woźniak: W różnych lokalnych społecznościach Wielkopolski ta pamięć o powstaniu była obecna od zawsze. To, co nam się udało, to pewna koordynacja działań. Udało się też przekonać Wielkopolan, by tę pamięć o powstaniu traktowali jako element tożsamości regionalnej. Wielkopolska w obecnych granicach administracyjnych powstała stosunkowo niedawno. Pamięć o powstaniu stała się spoiwem społecznym, czymś, co nas, Wielkopolan łączy.
W historii obchodów zdarzały nam się tak spektakularne wydarzenia, jak 90. rocznica wybuchu powstania, gdy przy pomniku Powstańców Wielkopolskich mieliśmy na uroczystości i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, i premiera Donalda Tuska. Kto pamięta specyfikę tamtych czasów i relacji politycznych doceni, że, dzięki naszym zabiegom doszło do takiej sytuacji.
Na 95. rocznicę, w piątym roku organizacji obchodów w stolicy kraju, my, Wielkopolanie, przemaszerowaliśmy z bazyliki archikatedralnej do Grobu Nieznanego Żołnierza. Sprzyjała nam pogoda, więc na ulicach były tłumy ludzi. Niewykluczone, że także i dzięki temu wydarzeniu łatwiej było uzyskać ten efekt jednomyślności parlamentu decydującego o ustanowieniu święta narodowego. Zauważono, że my uporczywie, konsekwentnie, rok w rok demonstrujemy ten narodowy wymiar powstania.
PAP: Nie tak dawno świętowaliśmy też setną rocznicę…
Marek Woźniak: Ona ponownie pokazała, że pomimo podziałów politycznych możemy się jednoczyć wokół daty 27 grudnia, że potrafimy świętować zgodnie, bez konfliktów, z prezydentem RP Andrzejem Dudą przy pomniku. Dla wszystkich, niezależnie od barw i sympatii politycznych, najważniejsza była idea uczczenia setnej rocznicy – wszystkie inne kwestie zeszły na dalszy plan. Mieliśmy też spektakularny koncert, który pewnie niektórym uświadomił, że w Poznaniu, w Wielkopolsce świętowana jest taka doniosła rocznica.
PAP: Wydaje się, że kolejnym krokiem, po pozyskaniu dla powstania wielkopolskiego święta narodowego, powinno być wybudowanie w Poznaniu odpowiednio godnego muzeum tego powstania. Strona rządowa zadeklarowała gotowość wyłożenia połowy środków. Tymczasem miasto twierdzi, że nie ma potrzebnych pieniędzy.
Marek Woźniak: Słyszę od władz miasta, że z ust prezydenta Dudy padła deklaracja stuprocentowego sfinansowania muzeum. Miasto weryfikuje teraz, czego się może spodziewać: czy 100 proc., czy tego, co zaoferował premier Gliński. Mam wrażenie, że w mieście jest dość znaczące oczekiwanie na pełne lub niemal pełne finansowanie tej inwestycji ze środków centralnych. Zapewne tylko to powoduje pewną wstrzemięźliwość w deklaracjach władz Poznania.
Rządowa deklaracja finansowania połowy inwestycji nie jest niczym nadzwyczajnym, nie jest to też żadna łaskawość, to raczej standard. Nadzwyczajną sytuacją jest fakt, gdy przedstawiciel władzy deklaruje pomoc większą niż standardowa. Tak rozumiem myśl prezydenta Dudy: że może jednak powstanie zasługuje, ze względu na charakter i rangę, na większe wsparcie ze środków centralnych.
PAP: Czy jest szansa, że wielkopolski samorząd intensywniej niż dotąd będzie dotował pracę historyków badających historię powstania wielkopolskiego i nowe publikacje o powstaniu?
Marek Woźniak: Jesteśmy otwarci. Udowodniliśmy to, inwestując ponad 400 tys. zł w przygotowanie całego materiału historycznego do Encyklopedii Powstania Wielkopolskiego 1918-1919, która ukazała się na 100-lecie wybuchu powstania i właśnie, w przeddzień 103. rocznicy pojawiła się w nowej, poszerzonej wersji. Jeśli ktoś się zwróci do nas z konkretnym, interesującym wnioskiem – mamy możliwości, by finansować wybrane badania czy publikacje.
PAP: Narodowy Dzień Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego nawiązuje do wygranego powstania sprzed 100 laty, ale Wielkopolska ma przecież jeszcze jedno, również zwycięskie powstanie – z 1806 roku. W czym, pana zdaniem, tkwi sekret sukcesu Wielkopolan, autorów rzadkich w polskiej historii wygranych insurekcji?
Marek Woźniak: To, jak sądzę, kwestia pragmatyzmu, myślenia opartego na faktach i konkretach. Słowa znanej piosenki: „…poszli nasi w bój bez broni…” nie opisują ani Wielkopolan z 1918 roku, ani tych z 1806 roku. Oni nie zakładali, że broń zdobędą na wrogu – szli w bój przygotowani. W naszych narodowych dziejach stawanie do walki z gołymi rękami często kończyło się źle. U nas zawsze była też świadomość, że czyn zbrojny to nie tylko żołnierze z karabinami, ale też potężne zaplecze, które zadba o uzbrojenie, amunicję, wyżywienie czy zakwaterowanie i pomoc sanitarną. Jestem w specjalności wojskowej logistykiem, więc wiem, o czym mówię.
rozmawiał: Rafał Pogrzebny (PAP)
autor: Rafał Pogrzebny
Marek Rezler: powstanie wielkopolskie wybuchło w najkorzystniejszym momencie (wywiad)

Powstanie wielkopolskie wybuchło w najkorzystniejszym momencie – powiedział PAP historyk powstania dr Marek Rezler, współautor i współredaktor „Encyklopedii Powstania Wielkopolskiego 1918-1919”.
PAP: Czy Wielkopolanie słusznie postulowali, by rocznica właśnie tego powstania stała się świętem wszystkich Polaków?
Marek Rezler: Powstanie wielkopolskie z lat 1918-1919 było naturalną konsekwencją wolnościowych dążeń mieszkańców regionu do niepodległości. Od utrwalenia granic zaborów, od 1815 roku, stopniowo utrwaliła się tu specyficzna, regionalna metoda walki o wolność: praca organiczna połączona z gotowością do walki zbrojnej. Koniec I wojny światowej był momentem najdogodniejszym do rozpoczęcia walki i doprowadzenia do połączenia Wielkopolski z odradzającym się krajem.
PAP: Jakie możliwe korzyści mogą, pana zdaniem, wynikać z ustanowienia święta narodowego?
Marek Rezler: Przede wszystkim reklamowe, propagandowe. Wydarzenia wielkopolskie z lat 1918-1919 nawet w okresie międzywojennym nie były nadmiernie eksponowane, co w dużej mierze wynikało z różnic politycznych między władzami kraju i politykami wielkopolskimi. W ostatnich latach ze świadomością znaczenia powstania wielkopolskiego jest już w kraju nie najgorzej, ale ranga tego wydarzenia wciąż jest w cieniu wolnościowych działań ziem innych zaborów, zwłaszcza rosyjskiego. Upamiętnienie tego powstania odrębnym uroczystym dniem bardzo pomoże w opracowaniu także podstaw do rozpoczęcia nowej metody badań naukowych nad powstaniem wielkopolskim.
PAP: Jaki był nadrzędny cel powstania wielkopolskiego? Czy było ono dobrze przygotowane?
Marek Rezler: Głównym celem było wykorzystanie rozprzężenia w armii i administracji niemieckiej, spowodowanego porażką w wojnie i wybuchem rewolucji w Niemczech, do sparaliżowania oporu zaborcy wobec wystąpienia zbrojnego strony polskiej – a następnie przyłączenia regionu do odradzającej się Rzeczypospolitej. Podkreślmy: nie było mowy o separatyzmie, czego Warszawa się obawiała, lecz cały czas dążono do zjednoczenia z krajem. Inna sprawa to dążenie wszechwładnej w zaborze endecji do przejęcia władzy w całym kraju – ale to już inne zagadnienie.
PAP: Jakie były siły stron biorących w nim udział?
Marek Rezler: To zależy, który moment działań mamy na myśli. W pierwszym okresie powstania, do połowy stycznia 1919 roku, po stronie polskiej było nie więcej niż kilkanaście tysięcy ochotników, żołnierzy Służby Straży i Bezpieczeństwa, Straży Ludowej, członków Polskiej Organizacji Wojskowej Zaboru Pruskiego, skautów i członków „Sokoła”. Po przybyciu do Poznania generała Józefa Dowbora-Muśnickiego zaczęło się formowanie regularnej, opartej na poborze, Armii Wielkopolskiej i umacnianie już zdobytych obszarów.
Niemcy w momencie wybuchu polskiego powstania nie byli w stanie wykorzystać w walce nie więcej niż kilkanaście tysięcy żołnierzy, wtedy zdezorientowanych, zdecydowanych przede wszystkim na jak najszybszy powrót do domu, co bardzo ułatwiło szybkie opanowanie większości regionu. Jednak w miarę upływu czasu, niemal z tygodnia na tydzień, opór niemiecki się umacniał.
W miarę stabilizacji sytuacji w Niemczech coraz bardziej było widoczne, że postanowienia dotyczących Wielkopolski punktów rozejmu w Trewirze (16 lutego 1919 r.), uratowały zdobycze powstania. Przygotowywana przez Niemców na wiosnę 1919 roku wielka ofensywa przeciwko Polsce, przekreśliłaby nie tylko zdobycze powstania wielkopolskiego, ale i unicestwiła cały kraj.
PAP: Czy było zagrożenie, że to powstanie mogłoby się nie powieść? Co zdecydowało o sukcesie?
Marek Rezler: Przypadek sprawił, że powstanie wybuchło w najbardziej korzystnym momencie – kilka tygodni wcześniej i tyle samo później strona polska już nie miałaby szans na osiągnięcie sukcesu.
Był to moment, gdy nastąpiło załamanie armii niemieckiej na froncie zachodnim, mieliśmy też kryzys administracji w zaborze pruskim; administracja nie miała wytycznych z Berlina, bo tam była rewolucja. Na krótki czas mieliśmy tutaj do czynienia ze swoistą próżnią wojskowo-administracyjną. Niemiecka dezorientacja sprzyjała naszym zamiarom, naszym planom. Po drugiej stronie mieliśmy zaawansowane przygotowania do powstania – młodzież rwała się do walki. Istniała też nieformalna polska administracja. To wszystko się zeszło, szczęśliwie dla nas, w zbliżonym czasie.
Wybuch powstania był zaskoczeniem dla obydwu stron konfliktu, ale Niemcy zaskoczeni byli bardziej, co strona polska natychmiast i umiejętnie wykorzystała. Polacy byli wewnętrznie bardziej przygotowani i zrealizowali cel, do którego przygotowywali się przez kilka dziesięcioleci.
PAP: Czy była inna, niż akcja zbrojna, droga do włączenia Wielkopolski do odradzającego się państwa?
Marek Rezler: Nie. Wbrew pozorom sprawa polska na konferencji pokojowej w Paryżu w miarę upływu czasu coraz bardziej traciła na znaczeniu i alianci, zwłaszcza Francja, potrzebowali spektakularnego wydarzenia, które zaakcentowałoby wolę polskiej ludności w zaborze pruskim. Gdyby nie doszło do wybuchu zwycięskich walk w regionie, wzorem wypraktykowanym w innych krajach, na spornym terenie ogłoszono by plebiscyt. W sytuacji, gdy od przełomu XIX i XX wieku Niemcy realizowali w Wielkopolsce intensywną akcję osadniczą, wiele powiatów północnej, zachodniej i południowej części regionu zostałoby przyznanych Niemcom. Na pewno w granicach Polski nie byłoby np. Bydgoszczy, Leszna i Rawicza.
PAP: Bez zwycięskiego powstania wielkopolskiego, mogłoby nie być innych, późniejszych sukcesów: Wielkopolanie, weterani powstania, walczyli przecież w powstaniach śląskich czy w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1920.
Marek Rezler: Oczywiście. Jak wspomniano, wojsko utworzone w Wielkopolsce do kwietnia 1919 roku, gdy zaczęła wracać do kraju Armia Polska we Francji (gen. Józefa Hallera), stanowiło 1/5 sił całej Rzeczypospolitej – doskonale wyposażone i uzbrojone. W szczytowym okresie rozwoju Wojska Wielkopolskie liczyły, razem ze wszystkimi służbami, około 120 tysięcy żołnierzy, z czego około 72 tysiące było gotowych do udziału w walce. Bez zwycięskiego powstania armia ta by nie powstała.
PAP: Czy powstanie wielkopolskie było odpowiednio czczone, czy jego znaczenie było doceniane w latach II RP? Dlaczego o tym powstaniu nie pamiętano odpowiednio w latach PRL?
Marek Rezler: Decydowała polityka. W okresie międzywojennym główną siłą decydującą w Wielkopolsce była Narodowa Demokracja, skonfliktowana z władzami warszawskimi. W rezultacie endecja doprowadziła do politycznej izolacji regionu w kraju – a więc i centralnego obniżeniu rangi weteranów powstania. Ciekawe, że podobny argument zadecydował w PRL: powstanie wielkopolskie, jako politycznie endeckie, nie miało szans na rozpropagowanie – przynajmniej do 1956 roku.
PAP: Inicjatorzy ustanowienia nowego święta twierdzą, że Narodowy Dzień Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego może być przełomem, jeśli chodzi o upowszechnianie wiedzy o powstaniu wielkopolskim. W jaki sposób opowiadać o tym wydarzeniu mieszkańcom Mazowsza, Wybrzeża czy Podkarpacia?
Marek Rezler: Same gesty propagandowe i reklamowe, choć dowartościowują i są cenne, niekoniecznie jednak utrwalą znaczenie powstania. Wydaje się, że trzeba pisać, mówić, zauważać łączność Wielkopolski z innymi regionami kraju.
Nie przesadzałbym z przełomowym charakterem jednego wydarzenia – choćby najbardziej chwalebnego. Tu potrzebna jest systematyczna praca, łączenie wydarzeń wielkopolskich z tymi, które dotyczą całego kraju, zacieranie różnic motywacyjnych i unikanie wartościowania zasług. Każdy działał tak, jak pozwalały na to warunki czasu i miejsca, nie było zaboru mniej i bardziej zaangażowanego w walkę o wolność. Tę jedność celów i zasad trzeba akcentować.
PAP: Jak dobrze zbadane są źródła dotyczące powstania wielkopolskiego? Co w tej materii zmieniło się w ostatnich latach? Czy są pieniądze na badania i chętni do ich prowadzenia?
Marek Rezler: Przed badaczami dziejów powstania wielkopolskiego stoi jeszcze mnóstwo pracy. Ostatnie systematyczne badania i kwerendy archiwalne w Niemczech przeprowadzono przed 50 laty! Do tej pory nie zbadano archiwów brytyjskich i francuskich – jedynie przyczynkarsko, przy okazji prac nad jednym, określonym tematem.
W samym powstaniu są luki wymagające analiz; pewnym etapem była praca nad Encyklopedią Powstania Wielkopolskiego. Przede wszystkim jednak trzeba na nowo przemyśleć koncepcję systematycznych prac nad powstaniem wielkopolskim, gdyż nadal w gruncie rzeczy poruszamy się w kręgu wyznaczonym w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Dziś te kierunki i badania są już anachronizmem i niewiele wnoszą nowego. Pierwsze myśli nad poprawą tej sytuacji i oparciem instytucjonalnym badań już się pojawiły.
Rozmawiał: Rafał Pogrzebny (PAP)
autor: Rafał Pogrzebny
rpo/ pat/