Domagamy się wprowadzenia w Polsce systemu analizy śmiertelnych przypadków krzywdzenia dzieci – mówiły we wtorek posłanki KO i Lewicy. My wszystkie pracujemy nad tym, aby system pomocy ofiarom przestępstw, pomocy dzieciom, zaczął w końcu działać – powiedziała posłanka KO Monika Rosa.
Podczas konferencji prasowej w Sejmie Rosa wskazała, że teraz wszyscy żyją sprawą zmarłego w poniedziałek 8-letniego Kamila, który był maltretowany przez ojczyma, i pojawiają się wystąpienia publiczne na temat winy poszczególnych ludzi, ale one po raz kolejny pytają „dlaczego nie działa system”. Zwróciła uwagę, że Kamil nie jest jedyną ofiarą przemocy domowej.
„Dlatego po raz kolejny, jak tu stoimy, domagamy się wprowadzenia w Polsce systemu analizy śmiertelnych przypadków krzywdzenia dzieci. Systemu, który będzie analizował krok po kroku: dlaczego doszło do tragedii, co nie zadziałało. Systemu, który w końcu nauczy nas, w jaki sposób chronić dzieci” – podkreśliła posłanka KO.
Wyjaśniła, że nie chodzi o piętnowanie osób, czy wybuchy emocji, ale o edukację, jak walczyć z przemocą domową i jak jej przeciwdziałać, a nie tylko karać po fakcie. „Dlatego domagamy się strategii, która będzie mówiła o tym jak, chronić dzieci” – dodała Rosa.
W konferencji wzięły udział także: Marzena Okła-Drewnowicz (KO), Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica), Monika Falej (Lewica). Wszystkie podkreślały, że dzieci w Polsce są praktycznie bezbronne, że nie ma żadnego aktu prawnego poświęconego dziecku, są natomiast akty prawne poświęcone m.in. systemowi pieczy zastępczej, rodzicom, asystentom pomagania rodzinie.
Kucharska-Dziedzic oceniła, że system nie działa, bo „jest nastawiony nie na ochronę dobrostanu dziecka, nie na ochronę jego życia i zdrowia”, ale jest nastawiony „na ochronę nienaruszalności władzy rodzicielskiej”. „Dzieci i ryby w Polsce głosu nie mają. Nawet dzieci katowane” – oceniła posłanka. „Dziecko samo nie może się poskarżyć, że coś jest nie tak w jego domu. Ono nigdy nie pozostaje bez kontroli rodzica” -zauważyła Kucharska-Dziedzic.
Pytała, co może zrobić dziecko będące ofiarą przemocy i wyliczała, że jeżeli zwróci się ono bezpośrednio do sądu z prośbą o wyznaczenie mu pieczy zastępczej, bo nie chce mieszkać w domu, gdzie doświadcza przemocy, „to sąd się będzie nad tym zastanawiał”. Również gdyby dziecko chciało się poskarżyć lekarzowi, to lekarz nie przyjmie go bez rodzica, zaś szkoła może wypełnić Niebieską Kartę i zwrócić się do sądu o sprawdzenie sytuacji dziecka, a sądowy kurator spotka się z dzieckiem w obecności rodziców.
„Dziecko nie ma możliwości, by być wysłuchane samo” – zwróciła uwagę.
„Dopóki nie będzie obowiązkiem polskiego wymiaru sprawiedliwości słuchać dziecka i uwzględnić jego życzenie, to nie będziemy mieli możliwości zadbania o bezpieczeństwo dzieci. W Polsce nie ma takich instytucji (…), które wkraczają natychmiast do rodziny, bo my bronimy świętość rodziny, czyli de facto bronimy jako państwo władzy rodzicielskiej, nie bronimy bezpieczeństwa dzieci” – stwierdziła Kucharska-Dziedzic.
Podała, powołując się na dane Fundacji Dajmy Dzieciom Siłę, że 40 proc. polskich dzieci przyznaje, że zostało skrzywdzonych przez najbliższych. „Dlatego, że polskie państwo nie prowadzi rzetelnego monitoringu zjawiska przemocy domowej, przemocy wobec kobiet, przemocy wobec dzieci” – zaznaczyła.
Wskazała, że konieczny jest pełnomocnik dzieci, który będzie je reprezentował wobec wymiaru sprawiedliwości.
Zdaniem posłanki Moniki Falej w Polsce jest systemowa bierność przeciwdziałania przemocy wobec dzieci, ale – jak mówiła –organizacje pozarządowe, posłowie i posłanki opozycji szukają rozwiązań. Wskazała na natychmiastową izolację przestępców, którzy nękają swoje rodziny w domach. Ale jak dodała, nie wszyscy policjanci w Polsce korzystają z tego narzędzia.
Okła-Drewnowicz (KO) zaapelowała do rządzących, do posłów i posłanek Zjednoczonej Prawicy, aby dołączyli do nich w obronie dzieci, „nie przed mityczną seksualizacją, a przed przemocą wobec nich, a czasami i śmiercią”.
Temat ten poruszono także podczas konferencji prasowej Polski 2050 w Sejmie. Posłanka Joanna Mucha oceniła, że polskie państwo „nie ma mocy sprawczej do tego, by chronić ofiary przemocy, a obrona przed przemocą jest prawem człowieka”.
Przypomniała o propozycji fundacji „Dajemy dzieciom siłę”, by wprowadzić do polskiego porządku prawnego instytucję kontroli po każdym tego typu drastycznym przypadku przemocy, by sprawdzać, które elementu systemu zawiodły, by zapobiegać kolejnym przypadkom.
„Taka ustawa znalazła się nawet w Sejmie, ale od czterech lat nie jest procedowana, nie mamy pojęcia dlaczego. Powinniśmy natychmiast wrócić do pracy nad tą ustawą; my ze strony Polski 2050 deklarujemy chęć pracy nad nią. Jeśli teraz w kadencji to się nie powiedzie, to zapewniamy, że znajdzie się to w programie naszej partii i zrealizujemy to po wygranych wyborach” – zapowiedziała Mucha. Zwróciła też uwagę na problem braku pedagogów i psychologów w szkołach, jak również pracowników MOPS czy asystentów rodzin.
Sprawa maltretowania Kamila z Częstochowy wyszła na jaw po zgłoszeniu złożonym przez biologicznego ojca dziecka 3 kwietnia. Dziecko z ciężkimi obrażeniami przetransportowano do szpitala śmigłowcem. Lekarze z GCZD mówili o jego rozległych oparzeniach: głowy, tułowia oraz kończyn i złamaniach kończyn. Sygnalizowali walkę o życie dziecka i perspektywę jego długiego leczenia.
5 kwietnia prokurator zarzucił ojczymowi dziecka, 27-letniemu Dawidowi B., że 29 marca usiłował pozbawić życia swojego pasierba, polewając go wrzątkiem i umieszczając na rozgrzanym piecu węglowym. W ten sposób spowodował ciężkie obrażenia ciała – oparzenia głowy, klatki piersiowej i kończyn. Matka chłopca Magdalena B. jest podejrzana o narażanie swego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenia pomocnictwa mężowi w znęcaniu się nad chłopcem. Nie reagowała bowiem na zachowania męża i nie udzieliła dziecku pomocy. Oboje zostali aresztowani.
„Gazeta Krakowska” napisała we wtorek, że sygnały o tym, że w rodzinie ośmioletniego Kamila z Częstochowy dzieje się źle były już wtedy, gdy rodzina mieszkała w Olkuszu (od sierpnia 2022 do lutego 2023). Według ustaleń dziennikarzy tej gazety policjanci wielokrotnie byli w jego domu, m.in. dlatego, że ośmiolatek kilka razy uciekł.
Dziennikarze „GK” poinformowali, że olkuski MOPS trzy razy powiadamiał sąd rodzinny o zaniedbaniach wobec dzieci w tej rodzinie. „To w Olkuszu wdrożono procedurę Niebieskiej Karty. I tu też w Sądzie Rejonowym toczyło się postępowanie o umieszczenie dzieci w domu dziecka lub rodzinie zastępczej, choć ani dzielnicowy ani nikt z MOPS-u nie zauważył ani nie zdobył w trakcie tzw. wywiadu środowiskowego informacji, by w rodzinie dochodziło do przemocy czy znęcania się nad dziećmi” – napisano w artykule(PAP)
Autorzy: Agnieszka Pipała, Mikołaj Małecki
api/ mml/ itm/