Bunkry, z których może korzystać Władimir Putin, istnieją na terenie Rosji od Moskwy do Uralu, w prace przy nich zaangażowani byli robotnicy, którzy wznosili pałac pod Gelendżykiem nazywany „pałacem Putina” – podał w czwartek rosyjski portal Sobiesiednik.
Za budowę bunkrów odpowiedzialny jest – według portalu – Główny Zarząd Programów Specjalnych (ros. skrót GUSP) prezydenta Rosji, który wywodzi się ze struktury z czasów radzieckich, przygotowującej sieć bunkrów w czasach zimnej wojny. Szefem GUSP jest Aleksandr Liniec, a w skład struktury wchodzi kilka jednostek armii, w tym rozlokowanych w zamkniętych garnizonach wojskowych – podaje Sobiesiednik.
„Pod koniec marca, gdy pojawiło się realne ryzyko przekształcenia operacji wojskowej (wojny z Ukrainą – PAP) w jądrową, samoloty specjalnego oddziału lotniczego +Rosja+ (czyli samoloty rządowe – PAP) (…) stały się nadzwyczaj aktywne. Nawet dość rzadko uruchamiane maszyny jednocześnie wzbiły się w powietrze i obrały niespodziewanie kurs ku miejscom oddalonym od niebezpiecznych granic zachodnich” – opisuje Sobiesiednik.
W szczególności, maszyna kursująca zwykle między Moskwą, Petersburgiem i Soczi tym razem skierowała się do Jekaterynburga na Uralu i do Ufy. Inny rządowy samolot lądował w tym czasie w Jekaterynburgu i Magnitogorsku.
Te wizyty portal wiąże z doniesieniami z zamkniętego miasteczka wojskowego Mieżgorje, leżącego pomiędzy Magnitogorskiem i Ufą. W miejscu tym – według Sobiesiednika – „już od roku intensywne tajne prace prowadzili budowniczowie bunkrów prezydenta”. Portal przypomina, że w 1992 roku pojawiły się informacje, iż w miasteczku pod górą Jamantau powstaje bunkier dla przedstawicieli najwyższych władz. Krótko przed inwazją rosyjską do Mieżgorja przybyła kolumna ciężkiego sprzętu budowlanego, co portal ocenia jako oznakę aktywizacji prac w tym miejscu.
Sobiesiednik powołuje się też na doniesienia o istniejącej w stolicy Rosji sieci tuneli nazywanej Metro-2, „które łączą instytucje państwowe, przede wszystkim Kreml, z bunkrami w Moskwie, miejscowościach Bałaszycha i Czechow, a może nawet w Kałudze”.
Za wtargnięcie do jednego z takich obiektów ukarany został jeden z moskiewskich „diggerów”, czyli ludzi zapuszczających się w podziemia miasta. „Diggerzy” uważają, że istnieje „całe podziemne miasto połączone tunelami z Kremlem” o nazwie Ramienki-43 i właśnie w tym rejonie, na powierzchni, niedawnym pustkowiu, powstają teraz obiekty naukowe, pod egidą – według Sobiesiednika – fundacji kierowanej przez Katerinę Tichonową, jedną z córek Putina.
Sobiesiednik wiąże wznowione – jego zdaniem – prace pod górą Jamantau i w Ramienkach z kontraktami państwowymi, dotyczącymi zakupu rozmaitej aparatury, w tym badającej poziom promieniowania. W rozmowie z niezależną telewizją Dożd redaktor naczelny Sobiesiednika Oleg Rołdugin powiedział, że obiekty wymienione w artykule zaczęły powstawać jeszcze w czasach ZSRR, jednak w ostatnim okresie „prace wyraźnie się zaktywizowały”.
Dodał też, że sieć bunkrów, które powstały i powstają na zamówienie władz, porównać można jedynie do tej w Korei Północnej, a tym, co odróżnia „elitarne” schrony od zwykłych schronów przeciwlotniczych jest przede wszystkim to, że niektóre znajdują się na głębokości około 200 metrów, co pociąga za sobą ogromne koszty. „Koszt remontu windy w jednym z takich bunkrów wyniósł około 50 mln rubli (ok. 3,6 mln zł). (PAP)
ors/ mal/