Reprezentacja Danii, która w sobotę zmierzy się w ćwierćfinale mistrzostw Europy z Czechami, miała jeszcze przed turniejem dokładnie opracowane plany logistyczne na każdą możliwość, lecz na razie wykonywany jest plan A z finałem na Wembley.
„W pierwszej części ME mieliśmy dużo szczęścia, grając trzy mecze fazy grupowej u siebie bez potrzeby latania i jeżdżąc tylko autobusami na stadion Parken, a 1/8 finału była tylko krótką wycieczka do Amsterdamu. Teraz jednak następny mecz gramy aż 3200 kilometrów od Kopenhagi i czeka nas 4,5 godziny lotu w jedną stronę i tyle samo z powrotem” – wyjaśnił kierownik reprezentacji Kristian Noerkjaer.
Dlatego Duńczycy wylecieli do Azerbejdżanu już w czwartek, aby odpocząć po podróży, zaaklimatyzować się i dostosować do różnicy czasu.
”Po meczu wracamy do domy, aby w razie wygranej przyszykować się na półfinał w Londynie, gdzie zamierzamy pozostać już do końca ME” – wyjaśnił Noerkjaer.
Dodał, że jest jak to jak na razie plan A, który jednak poważnie zachwiał się po przegranym pierwszym meczu z Finlandią. „Była to sytuacja nadzwyczajna z atakiem serca naszego najlepszego piłkarza Christiana Erikena, która tak wpłynęła psychicznie na piłkarzy, że w efekcie doprowadziła do porażki. To wydarzenie dało jednak jakaś nową siłę zespołowi, który idzie teraz na całość z jednym celem, grać i wygrać na Wembley dla Christiana. Trzymamy się planu, więc najpierw Baku, a później Londyn” – zaznaczył.
Zbigniew Kuczyński (PAP)
kucz/ krys/