Patrick Gasienica, który reprezentuje USA w skokach narciarskich na igrzyskach olimpijskich w Chinach, chciałby nauczyć się języka polskiego. „Mówię bardzo słabo, a na wszystkich spotkaniach rodzinnych po polsku rozmawiają wszyscy oprócz mnie i moich sióstr” – żalił się.
Urodzony w stanie Illinois 23-letni Gasienica ma polskich rodziców. Jego ojciec pochodzi z Zakopanego, matka – z Warszawy.
„Tata wyjechał z Polski jak miał 14 lat, mama – jak miała 20. Na nartach skakał mój ojciec, mój wujek, mój dziadek. To mnie zainspirowało do tego, żeby też spróbować” – wyjaśnił.
W odróżnieniu od Polski, w USA ta dyscyplina wciąż jest mało popularna.
„Wielu ludzi w ogóle nie wie, co to są skoki narciarskie. Tam gdzie mieszkam jest tylko jedna skocznia – K70, ale w kraju mamy też większe obiekty, na przykład ten olimpijski w Park City. Jest gdzie skakać, tylko na razie brakuje chętnych. Choć od początku pandemii zainteresowanie trochę wzrosło” – powiedział Gasienica.
Amerykanin nie miał jeszcze okazji zadebiutować w indywidulnych zawodach Pucharu Świata. Dotychczas zdobył jedynie punkty w Pucharze Kontynentalnym. Mimo to na olimpijskiej skoczni normalnej w Zhangjiakou przebrnął przez kwalifikacje i zajął w pierwszej serii konkursowej 49. miejsce.
„Liczę, że na dużej też mi się uda, na pewno o to powalczę. Tak czy inaczej jestem bardzo szczęśliwy, że mogę tu być i reprezentować swój kraj” – zapewnił.
Podkreślił, że nie powie złego słowa o organizacji i warunkach, w jakich odbywa się olimpijska rywalizacja: „To moje pierwsze igrzyska i nie ma dla mnie znaczenia – covid, nie covid… Ja po prostu jestem wszystkim zachwycony”.
Igrzyska w Chinach potrwają do 20 lutego.
Z Zhangjiakou Maciej Machnicki (PAP)