Wyciskanie wody z księżycowych skał. „Urządzenie może uzupełniać zasoby wody w przyszłych stałych bazach kosmicznych”
Międzynarodowy zespół naukowców, w tym badacze z Politechniki Wrocławskiej, opracował technologię pozyskania wody z księżycowego regolitu. Jak powiedział PAP prof. Karol Leluk, urządzenie może uzupełniać zasoby wody w przyszłych stałych bazach kosmicznych.
Woda jest niezbędna astronautom do życia, może być też wykorzystywana w kosmosie jako chłodziwo, albo – po elektrolizie do wodoru i tlenu – paliwo rakietowe lub reagent w procesach redoks. Dziś woda jest transportowana na orbitę. Na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej działa system, który umożliwia odzyskiwanie 98 proc. wody dostarczanej tam z Ziemi. Naukowcy szukają jednak sposobów na jej wytwarzanie w przestrzeni kosmicznej, by np. nie trzeba jej było przesyłać w ogromnych ilościach do stałych baz, które być może w niedalekiej przyszłości powstaną na Księżycu i Marsie.
Międzynarodowy zespół naukowców opracował metodę pozyskiwania wody z księżycowego regolitu, czyli warstwy zwietrzałej, luźnej skały pokrywającej powierzchnię naszego naturalnego satelity, Ziemi, a także innych skalistych planet i księżyców. W projekcie LUWEX („Validation of Lunar Water Extraction and Purification Technologies for In-Situ Propellant and Consumables Production”) brali udział badacze z Niemieckiego Centrum Aeronautyki i Kosmonautyki w Bremie, Uniwersytetu Technicznego w Brunszwiku (Niemcy) i Politechniki Wrocławskiej oraz pracownicy firm Liquifer Systems Group (Austria), Thales Alenia Space (Włochy) i Scanway Space (Polska).
„Procesy pozyskiwania, oczyszczania i monitorowania jakości wody, które do tej pory były prowadzone osobno, zamknęliśmy w ramach jednego układu” – powiedział PAP dr hab. Karol Leluk, prof. Politechniki Wrocławskiej z Wydziału Inżynierii Środowiska i kierownik polskiego zespołu uczestniczącego w projekcie LUWEX.
Stwierdził, że w księżycowym regolicie jest niewiele wody: na każde 100 g regolitu księżycowego przypada maksymalnie 1,2 g lodu. „Ale to wystarczy, by za pomocą systemu LUWEX wyprodukować czystą wodę na powierzchni Księżyca” – opowiadał ekspert.
W badaniach naukowcy wykorzystywali tzw. symulant regolitu – gotowe, syntetyczne podłoże udające glebę księżycową. Tę skałę mieszali w odpowiednich proporcjach z kulistymi kryształkami lodu o promieniu ok. 2,4 mikrometra. Dla porównania – ludzki włos ma grubość ok. 20 razy większą.
Prof. Leluk wyjaśnił, jak działa system LUWEX. W próżniowym reaktorze najpierw skała jest rozdrabniana, potem ogrzewana podczas mieszania za pomocą metalowych prętów. Obecny w regolicie lód w wyniku sublimacji przechodzi do fazy gazowej. Już wtedy następuje pierwszy etap oczyszczania – z gazu można pozbyć się fazy stałej, czyli okruchów skał. Później para wodna jest skraplana na tzw. zimnym palcu (metalowym walcu o temperaturze minus 150 st. C) i kierowana do oczyszczania za pomocą węgla aktywnego, filtrów, odwróconej osmozy (wymuszonej dyfuzji płynu przez półprzepuszczalną błonę) i wymiany jonowej (z wykorzystaniem nierozpuszczalnej w wodzie substancji czynnej, np. odpowiednich minerałów).
W tym wieloetapowym procesie system LUWEX usuwa z wody m.in. składniki, które w niewielkich stężeniach są obecne również w wodzie wodociągowej. „Kranówka zawiera m.in. jony węglanowe – które odkładają się jako kamień kotłowy, jak też fosforany wapnia lub magnezu. Są tam obecne również inne zanieczyszczenia w formie rozpuszczalnej, np. jony amonowe lub metanol” – tłumaczył ekspert w dziedzinie inżynierii środowiska.
Jednym z elementów sytemu LUWEX jest układ do stałego monitoringu jakości wody. Właśnie tą częścią projektu zajął się zespół Politechniki Wrocławskiej.
W monitoringu wykorzystano turbidymetr, czyli mętnościomierz, sondę konduktometryczną do badania zawartości jonów oraz pH-metr określający pH roztworu. Jak poinformował naukowiec, mętność oczyszczonej w systemie LUWEX wody była „praktycznie zerowa”, konduktometr wskazywał wartości charakterystyczne dla wodociągowej wody do picia, a pH oscylowało wokół siódemki, czyli wartości charakterystycznej dla roztworu neutralnego.
System LUWEX był testowany w laboratorium, jednak w założeniu ma działać na Księżycu w warunkach mikrograwitacji. „Układ został skonstruowany tak, że do jego działania grawitacja nie jest potrzebna. Działa pod ciśnieniem, przepływ cieczy jest w nim wymuszony, nie ma tam naturalnych spływów” – zaakcentował prof. Leluk.
Dodał, że LUWEX może być przydatny podczas misji kosmicznych m.in. dlatego, że zajmuje mniej miejsca niż kilka odrębnych urządzeń do pozyskiwania, oczyszczania i monitorowania jakości wody. „To ważne, bo wynoszenie ładunków na orbitę wiąże się z wysokimi kosztami. LUWEX waży 14 kg, ma ok. dwóch metrów wysokości oraz po półtora metra szerokości i głębokości. Nie jest to jeszcze urządzenie biurkowe, ale jeśli nasza praca spotka się z zainteresowaniem branży kosmicznej, w następnych etapach będziemy dążyć do zmniejszenia jego wymiarów i masy” – zapowiedział naukowiec.
Przyznał, że wydajność tej aparatury jest niewielka. „To kilka centymetrów sześciennych wody na godzinę. Jednak nie powinniśmy oceniać tej ilości z ziemskiej perspektywy. Układ ma działać w systemie ciągłym, więc woda z niego będzie stale kapać. Nie zaspokoi całkowitego zapotrzebowania na świeżą wodę w bazie księżycowej, ale z powodzeniem uzupełni jej zasoby. Dzięki temu będzie można transportować mniej wody w kosmos, a to oznacza konkretne oszczędności pieniędzy i miejsca na statkach kosmicznych” – argumentował prof. Leluk.
Zasilanie systemu LUWEX, którego zapotrzebowanie na moc elektryczną wynosi średnio sto kilkadziesiąt watów, mają zapewnić panele słoneczne.
Kierownik polskiego zespołu przyznał, że nie próbował wody uzyskanej dzięki systemowi LUWEX – i nawet trochę tego żałuje. „Ale pili ją nasi włoscy koledzy z Thales Alenia Space i stwierdzili, że smakuje całkiem w porządku. Jednak naszym priorytetem nie były walory smakowe, tylko czystość wody i znalezienie sposobu na stałe zaopatrzenie w nią astronautów” – podsumował prof. Karol Leluk.
Projekt LUWEX kosztował prawie 1,5 mln euro i był finansowany w ramach europejskiego programu ramowego Horyzont Europa.
Anna Bugajska (PAP)
abu/ bar/ mow/
Rządzący zafundują Polakom drogie działki budowlane. Skutki reformy planowania przestrzennego będą opłakane?
Parasolem ochronnym ma być przystąpienie do sporządzania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Dla objętych nimi terenów samorząd może zawiesić przyjmowanie wniosków o wydanie decyzji o warunkach zabudowy, tzw. WZ-ek – pisze środowy „Dziennik Gazeta Prawna”.
Jak wskazuje, na taki krok zdecydował się Wrocław – w stosunku do całego terytorium miasta, które dziś nie jest pokryte planami miejscowymi. Nad podobną decyzją, dotyczącą terenów o dużej presji inwestycyjnej, będą głosować radni w Gdańsku na najbliższym posiedzeniu rady. „W obu przypadkach urzędnicy nie ukrywają, że chodzi o wstrzymanie wydawania decyzji o warunkach zabudowy, które mogłyby być sprzeczne z polityką przestrzenną miasta, i zyskanie czasu na uchwalenie planów ogólnych” – pisze gazeta.
„Zalew wniosków o wydanie decyzji WZ to dziś duży problem dla gmin. Przypomnijmy, że to skutek rewolucji w zarządzaniu przestrzenią, która została wprowadzona ustawą z 7 lipca 2023 r. o zmianie ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2023 r. poz. 1688). Wszystkie gminy w Polsce muszą uchwalić nowe dokumenty – plany ogólne. Pierwotnie termin ustalono na koniec tego roku, ale rząd proceduje nowelizację przedłużającą go do 30 czerwca 2026 r.” – podkreśla.
To oznacza, jak zauważa „DGP”, duże ograniczenie terenów, dla których będzie można wydawać WZ-ki. „Samorząd może ustalić obszary uzupełnienia zabudowy, dla których będzie to możliwe, ale nie musi. Wszystko po to, aby pożegnać zabudowę w szczerym polu – o to dba ministerialny algorytm, który pokaże, gdzie w danej gminie są warunki do wyznaczania terenów z zabudową mieszkaniową” – zaznacza.
„Stąd pośpiech inwestorów i mieszkańców – jeśli teraz uda im się uzyskać WZ-kę, a w dalszej kolejności pozwolenie na budowę, to inwestycja ruszy nawet na terenie, dla którego w planie ogólnym zostanie wprowadzony zakaz. Co więcej, decyzje WZ, które uprawomocnią się przed uchwaleniem planu ogólnego, będą bezterminowe, a te późniejsze – już tylko pięcioletnie” – akcentuje „DGP”.
„Widmo ograniczenia wydawania decyzji WZ do obszarów uzupełniania zabudowy w planach ogólnych napędziło masowe składanie wniosków. Urbaniści wskazują, nie bez racji, że to może zniweczyć całą reformę, mającą zapobiec rozlewaniu się zabudowy, zwłaszcza mieszkalnej. Ustawowy zakaz wydawania decyzji WZ w okresie przejściowym mógłby jednak być potencjalnie niekonstytucyjny, więc z sytuacji nie ma łatwego wyjścia” – tłumaczy cytowana przez gazetę dr Aleksandra Błaszczyńska-Śmigielska, radca prawny z kancelarii Jacek Kosiński Adwokaci i Radcowie Prawni. (PAP)
Eliminacje MŚ 2026: Europa dopiero zaczyna, w innych strefach rywalizacja trwa od dawna
Piątkowe mecze, m.in. Polski z Litwą w Warszawie, zainaugurują eliminacje piłkarskich mistrzostw świata 2026 w strefie UEFA, która ma 16 miejsc w rozszerzonym mundialu. W innych rywalizacja trwa od dawna – finiszuje Oceania, a w Azji Japonia już w czwartek może wywalczyć awans.
Mistrzostwa świata 2026 w USA, Kanadzie i Meksyku odbędą się – po raz pierwszy – z udziałem aż 48 krajów (dotychczas 32).
Do rywalizacji w strefie europejskiej przystąpią 54 zespoły (bez wykluczonej Rosji), które zostały podzielone na 12 grup – sześć pięciozespołowych i sześć z udziałem czterech ekip.
Bezpośredni awans na mundial wywalczą zwycięzcy 12 grup. O pozostałe cztery aż 16 drużyn powalczy w barażach – trafi do nich 12 zespołów z drugich miejsc grup eliminacji MŚ oraz cztery najlepsze z klasyfikacji końcowej Ligi Narodów UEFA, które nie ukończyły fazy grupowej europejskich kwalifikacji na dwóch czołowych lokatach.
Eliminacje w strefie UEFA potrwają do listopada, a baraże zaplanowano na marzec 2026.
Od piątku do wtorku odbędą się mecze 1. i 2. kolejki – na razie tylko w sześciu grupach. Polska rozpocznie od spotkań na PGE Narodowym z Litwą w piątek i z Maltą trzy dni później. Kolejny mecz rozegra w czerwcu na wyjeździe z Finlandią.
Dwie pierwsze kolejki na Starym Kontynencie są mocno okrojone, ponieważ wiele drużyn będzie rywalizować – 20 i 23 marca – w ćwierćfinałach oraz barażach Ligi Narodów. To również istotne dla reprezentacji Polski, bowiem przegrany z ćwierćfinału LN Hiszpania – Holandia będzie jej rywalem w grupie G kwalifikacji mistrzostw świata.
W innych strefach rywalizacja trwa od dawna, a pierwsi uczestnicy MŚ – nie licząc gospodarzy – mogą być znani już za kilka dni.
Z Ameryki Południowej (strefa CONMEBOL) bezpośrednie przepustki na mundial 2026 wywalczy sześć najlepszych zespołów, a siódmy zagra w interkontynentalnych barażach. W eliminacjach tradycyjnie bierze udział 10 drużyn, każda gra z każdą po dwa razy.
Rozegrano już 12 z 18 kolejek. W tabeli prowadzi broniąca tytułu mistrza świata Argentyna – 25 pkt, przed Urugwajem – 20, Ekwadorem – 19 (ma odjęte karnie trzy punkty) oraz Kolumbią – 19. Niespodziewanie dopiero piąta z dorobkiem 18 pkt jest Brazylia, a szóste miejsce zajmuje Paragwaj – 17.
Argentyńczycy nad siódmą Boliwią mają aż 12 punktów przewagi. Tylko wyjątkowo niekorzystny splot okoliczności mógłby więc pozbawić ich awansu. W piątek – w Europie w nocy z piątku na sobotę – w szlagierze 13. kolejki Urugwaj podejmie Argentynę.
„Aktualni mistrzowie świata, którzy są już jedną nogą na kolejnym mundialu, zakończą 13. rundę meczów w Montevideo, rywalizując z jedyną drużyną, która wygrała z nimi na ich terenie w obecnych eliminacjach” – przypomniała agencja EFE.
Argentyna przegrała 0:2 w listopadzie 2023 roku.
W strefie Azji (AFC), która ma osiem bezpośrednich miejsc i jedno w barażach interkontynentalnych, eliminacje są rozbudowane i składają się z kilku etapów.
Obecnie trwa trzeci, najdłuższy. 18 ekip zostało podzielonych na trzy grupy, w których grają dwumecze każdy z każdym. Drużyny z pierwszego oraz drugiego miejsca, czyli łącznie sześć, awansują bezpośrednio do mistrzostw świata.
Dotychczas rozegrano po sześć kolejek. W grupie A prowadzi Iran przed Uzbekistanem, w grupie B – Korea Południowa przed Irakiem, a w C – na czele zdecydowanie jest Japonia przed Australią.
I właśnie Japończycy już w czwartek mogą zapewnić sobie przepustkę na mundial, bez oglądania się na innych rywali. Wystarczy, że pokonają u siebie – na stadionie w Saitamie – Bahrajn. Na cztery kolejki przed końcem mają nad trzecim zespołem aż 10 punktów przewagi.
Gospodarze wolą jednak dmuchać na zimne i na razie nie myślą o świętowaniu. „Jeszcze nic nie jest przesądzone” – przestrzega selekcjoner reprezentacji Japonii Hajime Moriyasu.
Drużyny z miejsc trzeciego i czwartego w grupach zagrają o awans w kolejnej rundzie. Tam utworzą dwie grupy trzyzespołowe – ich triumfatorzy zakwalifikują się na mundial, a ekipy z drugich miejsc rozegrają ze sobą dwumecz, którego zwycięzca zagra w barażach interkontynentalnych.
Afryka (CAF) w rozszerzonym mundialu ma dziewięć miejsc plus jedno w barażach.
Eliminacje są dwustopniowe i dość proste. W pierwszej fazie biorą udział wszystkie zgłoszone reprezentacje, podzielone na dziewięć grup po sześć drużyn. Na razie rozegrano po cztery kolejki. W swoich grupach prowadzą: Egipt, Sudan, Rwanda, Kamerun, Maroko, Wybrzeże Kości Słoniowej, Algieria, Tunezja i Komory.
Zwycięzcy dziewięciu grup awansują do mistrzostw świata, natomiast czterech najlepszych wicemistrzów przystąpi do drugiej rundy. Tam rozegrają półfinały i finał, a zwycięzca finału wystąpi w barażach interkontynentalnych.
W CONCACAF, czyli Konfederacji Piłkarskiej Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów, sytuacja jest o tyle specyficzna, że aż trzy kraje z tej strefy: USA, Meksyk i Kanada będą współgospodarzami mundialu i nie muszą grać w eliminacjach. Pozostały więc trzy bezpośrednie miejsca i dwa w barażach interkontynentalnych.
Eliminacje są trzystopniowe. Obecnie trwa drugi etap z udziałem 30 drużyn podzielonych na sześć grup po pięć reprezentacji; rozegrano dotychczas po dwie kolejki.
Po dwa najlepsze zespoły (czyli łącznie 12) awansują do trzeciej, decydującej rundy. Tutaj zostaną podzielone na trzy grupy po cztery zespoły. Najlepsza drużyna z każdej z grup wywalczy bezpośredni awans na MŚ 2026, natomiast dwaj najlepsi wicemistrzowie awansują do barażów interkontynentalnych.
Tradycyjnie najmniej miejsc ma teoretycznie najsłabsza piłkarsko Oceania, czyli strefa OFC. Jedna drużyna awansuje bezpośrednio na mundial, a jedna wystąpi w barażach interkontynentalnych. Wobec tego, że Australia od dawna występuje w strefie azjatyckiej, zdecydowanym faworytem do bezpośredniego awansu z OFC jest Nowa Zelandia.
Tutaj kwalifikacje, które zakończą się już w tym miesiącu, składały się z trzech etapów. W listopadzie zakończył się drugi, z udziałem ośmiu zespołów podzielonych na dwie grupy po cztery. Każdy rozegrał z każdym po jednym meczu.
Ekipy z pierwszego i drugiego miejsca w grupie awansowały do trzeciej fazy. To Nowa Kaledonia, Nowa Zelandia (mistrzowie swoich grup) oraz Fidżi i Tahiti (wicemistrzowie).
W decydującej rundzie, zaplanowanej na 21-24 marca w Nowej Zelandii, w półfinałach gospodarz turnieju zagra z Fidżi, a Nowa Kaledonia z Tahiti. Zwycięzca finału (24 marca) awansuje na mundial, zaś przegrany wystąpi w barażach interkontynentalnych.
MŚ zostaną rozegrane w dniach od 11 czerwca do 19 lipca 2026 roku w Stanach Zjednoczonych (11 miast – Atlanta, Boston, Dallas, Houston, Kansas City, Los Angeles, Miami, Nowy Jork, Filadelfia, San Francisco, Seattle), Meksyku (3 miasta – Guadalajara, Mexico City, Monterrey) i Kanadzie (2 – Toronto, Vancouver).(PAP)
50-60 tys. urzędników cywilnych Pentagonu zostanie zwolnionych
Między 50 a 60 tys. urzędników cywilnych Pentagonu zostanie zwolnionych – przekazała we wtorek agencja Associated Press, powołując się na starszego rangą pracownika ministerstwa obrony, chcącego zachować anonimowość. Agencja dodała, ze wśród tej grupy 21 tys. osób wyraziło chęć dobrowolnego odejścia z pracy.
Według założeń nowej administracji cięcia kadrowe mają w przypadku cywilnej kadry urzędniczej Pentagonu wynieść między 5 a 8 proc. Cywilni pracownicy tej instytucji stanowią ponad 900 tys. osób. Aby to osiągnąć, ministerstwo obrony chce co miesiąc zwalniać około 6 tys. osób.
AP zwróciła uwagę, że przy takiej liczbie zwolnionych stanowisk pojawiają się obawy, że wojskowi pracownicy Pentagonu będą musieli wykonywać dodatkową pracę. Zarazem urzędnik chcący zachować anonimowość zapewnił, że minister obrony Pete Hegseth zapowiedział, iż cięcia kadrowe nie wpłyną na gotowość bojową amerykańskiej armii.
Wśród cywilnych pracowników, którzy zostaną zwolnieni, będą też weterani. Źródło AP nie mogło powiedzieć, jaki procent tej grupy będą oni stanowić, ale na pewno będą to „tysiące weteranów”, którzy stracą pracę.
Ministerstwo posługuje się trzema metodami, przeprowadzając cięcia kadrowe; są to dobrowolne rezygnacje, zwalnianie pracowników będących na okresie próbnym i likwidowanie stanowisk.
Agencja przypomniała, że plany dotyczące zwalniania pracujących na okresie próbnym zostały zawieszone ze względu na orzeczenie sądu, który poddał w wątpliwość zgodność z prawem tych zwolnień.
Masowe zwolnienia w ministerstwie obrony są częścią kampanii cięć kadrowych prowadzonej przez Elona Muska i jego zespół DOGE.(PAP)
Starmer rozmawiał z Zełenskim, Londyn zadowolony z efektów rozmowy Trumpa i Putina
Brytyjski premier Keir Starmer rozmawiał we wtorek wieczorem z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, a wymiana zdań dotyczyła wcześniejszej rozmowy telefonicznej prezydenta USA Donalda Trumpa i przywódcy Rosji Władimira Putina – poinformowała rzeczniczka Downing Street.
Według komunikatu Starmer i Zełenski rozmawiali o postępach, jakie Trump poczynił w rozmowach z Rosją w kierunku zawieszenia broni na Ukrainie.
Wcześniej rzeczniczka Starmera oświadczyła, że Wielka Brytania z zadowoleniem przyjęła „postępy poczynione przez Donalda Trumpa na drodze do zawieszenia broni na Ukrainie po tym, jak prezydent USA uzgodnił ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Władimirem Putinem 30-dniowy rozejm ograniczony do infrastruktury energetycznej”.
„Ten proces musi doprowadzić do sprawiedliwego i trwałego pokoju dla Ukrainy. Będziemy stać przy nich tak długo, jak będzie to konieczne, aby zapewnić, że Rosja nigdy więcej nie będzie mogła rozpocząć nielegalnej inwazji” – napisano w oświadczeniu. (PAP)
zm/
Administracja Trumpa upubliczniła dokumenty, dotyczące zamachu na Johna F. Kennedy’ego. Czy zabójca miał powiązania z rządem sowieckim?
Prezydent USA Donald Trump zezwolił we wtorek na publikację utajnionych dokumentów dotyczących zamachu na prezydenta Johna F. Kennedy’ego w 1963 roku. Organy władz federalnych przypisują morderstwo Lee Harvey’owi Oswaldowi. W opinii ekspertów nowe dokumenty nie zmienią tej narracji.
Ponad 1100 plików składających się z ponad 31 000 stron znalazło się we wtorek na stronie internetowej U.S. National Archives and Records Administration. Zdecydowana większość kolekcji tej instytucji, licząca ponad 6 mln stron dokumentów, fotografii, filmów, nagrań dźwiękowych i artefaktów związanych z zamachem, została już wcześniej opublikowana.
Cytowany przez AP dyrektor University of Virginia Center for Politics Larry J. Sabato, autor książki „The Kennedy Half-Century”, wyjaśnił, że ma zespół, który zaczął przeglądać dokumenty. Może jednak minąć trochę czasu, zanim ich znaczenie stanie się jasne.
„Mamy dużo pracy do wykonania przez długi czas i ludzie muszą to po prostu zaakceptować” — apelował.
Wśród nowych dokumentów są m.in. notatki i wywiady, niektóre oznaczone jako „tajne”. Ich upublicznienie ma na celu rzucenie światła na zamach, który oficjalnie przypisano Oswaldowi. Mimo to wielu Amerykanów wątpi w oficjalną wersję wydarzeń.
M.in. członek gabinetu Trumpa, Demokrata Robert F. Kennedy Jr., bratanek prezydenta Johna F. Kennedy’ego, wyraził kontrowersyjne poglądy na temat rzekomego zaangażowania CIA w śmierć jego wujka. Uważa on też, że jego ojciec, prokurator generalny USA Robert Kennedy, został zabity przez wielu uzbrojonych napastników, co przeczy oficjalnym relacjom.
Jak zauważył Reuters, eksperci demonstrują sceptycyzm czy nowe dokumenty zmienią ustaloną narrację o Oswaldzie jako samodzielnym zabójcy Kennedy’ego z okna teksańskiego magazynu, gdy kolumna prezydencka przejeżdżała obok Dealey Plaza w Dallas.
Jednym z kluczowych zagadnień było ustalenie, czy Oswald miał powiązania z rządem sowieckim. Niektóre dokumenty sugerowały, że mógł opuścić ZSRR w 1962 roku z zamiarem zabicia prezydenta Kennedy’ego. Jednak inne dokumenty to podważają, w tym raport z 1991 roku amerykańskiego profesora E.B. Smitha w następstwie rozmowy z agentem KGB „Sławą” Nikonowem. Nikonow podobno doszedł do wniosku, że Oswald nigdy nie był agentem KGB.
Dokumenty ujawniły też wgląd w działania USA w czasie zimnej wojny mające, na celu przeciwdziałanie wpływom Fidela Castro w Ameryce Łacińskiej. Sugerują one, że chociaż mało prawdopodobne jest, aby Castro mógł sprowokować bezpośrednią wojnę z USA, mógł on nasilić wsparcie dla sił wywrotowych w regionie. Materiały nawiązują do „Operacji Mongoose”, kierowanej przez CIA kampanii tajnych działań i sabotażu przeciwko Kubie, autoryzowanej przez prezydenta Kennedy’ego w 1961 roku. Miało to na celu obalenie reżimu Castro. Dokumenty wskazują na napięcia i manewry strategiczne tamtej epoki.
Ujawnienie nowych materiałów odnowiło zainteresowanie zabójstwem Kennedy’ego, chociaż eksperci przestrzegają, że nie należy spodziewać się przełomowych rewelacji. Trump określił swą decyzję o ogłoszeniu dokumentów jako zapoczątkowanie ery „maksymalnej przejrzystości”.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
ad/ zm/
Ekspert Atlantic Council: Dobrze, że Trump nie zgodził się na wszystkie żądania Putina
Prezydent USA Donald Trump nie uzyskał od Władimira Putina praktycznie żadnych ustępstw, ale pozytywną rzeczą jest, że nie zgodził się też na „maksymalistyczne żądania” przywódcy Rosji – powiedział PAP analityk think tanku Atlantic Council Andrew D’Anieri.
Amerykański ekspert ds. Eurazji skomentował w ten sposób wtorkową rozmowę telefoniczną Trumpa z Putinem, poświęconą głównie możliwości zakończenia wojny na Ukrainie.
W komunikacie Białego Domu po rozmowie napisano, że przywódcy uzgodnili zawieszenie broni dotyczące ataków na infrastrukturę i instalacje energetyczne, a także rozpoczęcie negocjacji w sprawie dalszych kroków. Komentatorzy podkreślali, że nie ogłoszono szerszego, 30-dniowego zawieszenia broni, na jakie wcześniej w rozmowach z USA zgodziła się Ukraina.
D’Anieri zwrócił natomiast uwagę, że Trump nie zgodził się na „maksymalistyczne żądania Putina”, takie jak demilitaryzacja Ukrainy, wstrzymanie pomocy wojskowej i wywiadowczej oraz zniesienie sankcji przeciwko Moskwie. Według eksperta przy obecnej polityce administracji USA należy to uznać za pozytywny aspekt tej rozmowy.
„Niestety tak wygląda podejście Białego Domu do wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Biały Dom i Trump osobiście poczynił już tyle jednostronnych ustępstw na rzecz Rosji, nie otrzymując zasadniczo niczego w zamian, że większość ludzi, którzy troszczą się o bezpieczeństwo narodowe USA, odczuło lekką ulgę, że nie oddał stronie rosyjskiej jeszcze więcej” – powiedział ekspert.
D’Anieri wyraził przy tym nadzieję, że w przyszłości Trump uzyska ustępstwa ze strony Rosjan, ponieważ jak dotąd „nie dostał praktycznie nic, poza częściowym zawieszeniem broni”. Podkreślił, że po rozmowie przywódców rosyjskie wojska dalej atakowały infrastrukturę energetyczną na Ukrainie.
Komunikaty obu stron po tej rozmowie sugerowały szerszą odwilż w relacjach dwustronnych. D’Anieri ocenił jako niepokojące, że administracja Trumpa otwiera się na normalizację stosunków z Rosją. Podkreślił, że choć Trump ma z Putinem „dość ciepłe relacje”, to USA i Rosja pozostają rywalami. Jego zdaniem normalizacja stosunków może dać Moskwie możliwości manipulacji w negocjacjach dotyczących Ukrainy.
„(Rosjanie) mogą powiedzieć: jeśli przychylicie się do naszych żądań w sprawie Ukrainy, my damy wam różne rzeczy w naszych szerszych relacjach (…) Myślę, że to wybieg, a USA nie powinny dawać się nabrać na tego rodzaju oszustwa w przyszłych negocjacjach” – przestrzegł ekspert.
Po rozmowie Kreml poinformował, że Putin zgodził się wstrzymać ostrzał ukraińskiej infrastruktury energetycznej na 30 dni i wydał już właściwy rozkaz rosyjskiej armii. Zażądał przy tym całkowitego wstrzymania zachodniej pomocy wojskowej dla Ukrainy.
Od początku inwazji na pełną skalę Putin i inni przedstawiciele władz w Moskwie wielokrotnie twierdzili, że Rosja nie atakuje na Ukrainie infrastruktury cywilnej, mimo że rosyjskie pociski często uderzały w budynki mieszkalne, instalacje energetyczne, szpitale czy szkoły. Ataki na infrastrukturę energetyczną miały charakter skoordynowanej kampanii.(PAP)
wia/ zm/
Astronauci, którzy przebywali na ISS od czerwca, wylądowali na Ziemi
Amerykańscy astronauci Sunita „Suni” Williams i Barry „Butch” Wilmore, którzy od 6 czerwca 2024 r. przebywali na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), wylądowali u wybrzeża Florydy w USA – podała we wtorek NASA. Ich lot w kapsule Crew Dragon trwała ponad 17 godzin.
Według NASA kapsuła, na której pokładzie znaleźli się Williams, Wilmore, a także Amerykanin Nick Hague i Rosjanin Aleksandr Gorbunow, odłączyła się od ISS we wtorek nad ranem czasu polskiego.
W czerwcu ub. roku Williams i Wilmore polecieli w kosmos w pierwszej misji statku Starliner firmy Boeing. Mieli tam pozostać przez osiem dni, ale kłopoty z układem napędowym, w tym wyciek helu i awarie silników, spowodowały całą serię opóźnień w ich powrocie na Ziemię. Już sam start statku był dwukrotnie odwoływany.
NASA informowała, że podczas pobytu na ISS para dosyć szybko zintegrowała się z pozostałymi astronautami, podejmując codzienne zadania na pokładzie, w tym te dotyczące przeprowadzanie eksperymentów naukowych. Do ich obowiązków należała także konserwacja orbitalnego laboratorium.
Statek Straliner bez załogi na pokładzie powrócił w całości na Ziemię 8 września 2024 r.
Ostatecznie NASA zdecydowała, że w ramach planowanej wymiany części załogi na ISS Williams i Wilmore wrócą na Ziemię na pokładzie statku Crew Dragon firmy SpaceX.
Po powrocie astronauci pozostaną przez kilka dni w centrum NASA, gdzie przejdą badania lekarskie, i dopiero później będą mogli wrócić do domu. Agencja Reutera podkreśliła, że długotrwały pobyt w przestrzeni kosmicznej może pociągać za sobą różne negatywne konsekwencje, np. zanik mięśni czy upośledzenie wzroku.
Williams i Wilmore mają za sobą 286 dni spędzonych w przestrzeni kosmicznej – to więcej, niż wynosi średnia długość misji ISS, czyli pół roku. Amerykański astronauta, który jednorazowo najdłużej przebywał w kosmosie, to Frank Rubio, który spędził w nim nieprzerwane 371 dni. Jego misja zakończyła się w 2023 roku i była następstwem usterki układu chłodzenia w rosyjskim statku kosmicznym.
Jeśli chodzi o łączną liczbę dni spędzonych w przestrzeni kosmicznej, to najwięcej ma ich na koncie rosyjski kosmonauta Oleg Kononienko – ponad 878.
Williams – lat 59 i Wilmore – lat 62 to doświadczeni astronauci. Przed lotem testowym Starlinera spędzili łącznie w kosmosie 500 dni. Warto dodać, że Suni jest wytrawną sportsmenką – w 2012 r. została pierwszą na świecie osobą, która ukończyła triathlon w kosmosie. Williams korzystała wówczas na stacji ze stacjonarnego roweru, symulowała pływanie na maszynie do podnoszenia ciężarów i biegała na bieżni, przypięta uprzężą, aby nie unosić się.(PAP)
mzb/ zm
Nowojorska LaGuardia najlepszym lotniskiem w USA – wg. Forbes Travel Guide
Nowojorskie lotnisko LaGuardia zostało uznane najlepszym portem lotniczym w Stanach Zjednoczonych – według Forbes Travel Guide. We wtorek rano w niedawno ukończonym Terminalu C odbyła się ceremonia wręczenia nagród
We wtorek, 18 marca, w nowym Terminalu C – wybudowanym i zarządzanym przez linie Delta – lotniska LaGuardia odbyła się ceremonia wręczenia nagród Forbes Travel Guide. Wybór miejsca był nieprzypadkowy, bo to właśnie port lotniczy na Queensie został uznany najlepszym w całych Stanach Zjednoczonych.
Wyróżnienie przyznano po przeprowadzeniu wartej 8 mld dolarów rewitalizacji LaGuardii. Wcześniej było to jedno z najgorzej ocenianych lotnisk w kraju.
„Kiedy dziesięć lat temu zobowiązaliśmy się do budowy lotniska na światowym poziomie, wątpię, by było wielu prawdziwych zwolenników tego pomysłu. Myślę jednak, że udało nam się przekonać sceptyków” – powiedział Tom Cotton, dyrektor wykonawczy Port Authority.
Port Authority podziękowało i podkreśliło udział w przedsięwzięciu prywatnych partnerów – w tym linii Delta – które zapewniły dwie trzecie środków na tę inwestycję.
Red. JŁ
Gubernator Kalifornii rozdaje szefom firm telefony ze swoim numerem. „Wystarczy jeden telefon”
Gubernator Kalifornii stara się naprawić relacje z dużymi firmami, które coraz częściej podejmują decyzję o przeniesieniu swoich siedzib do innych, bardziej przyjaznych dla biznesu stanów. W tym celu Gavin Newsom wysłał liderom największych spółek ok. 100 specjalnie zaprogramowanych telefonów z już „wbitym” bezpośrednim numerem do niego samego.
Biuro gubernatora Kalifornii poinformowało w komunikacie, że od listopada ubiegłego roku stan dostarczył ok. 100 liderom największych firm w Złotym Stanie specjalne zaprogramowane, „jednorazowe telefony”. Jednorazowe w tym sensie, że szefowie dużych spółek mogą kontaktować się z ich pomocą tylko z gubernatorem Gavinem Newsomem – bezpośrednio.
Zakup i oprogramowanie bezpiecznych urządzeń został sfinansowany ze środków organizacji non-profit California State Protocol Foundation.
„Jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebować, wystarczy jeden telefon” – miał napisać w wiadomości SMS do jednego z prezesów Gavin Newsom, według źródeł Politico.
Dyrektor ds. komunikacji gubernatora, Izzy Gardon, wyjaśniła, że telefony są pomysłem samego Newsoma, który chciał w ten sposób „nawiązać bardziej bezpośredni kontakt z liderami biznesu w stanie”. „Opinie były pozytywne, a strategia doprowadziła do wartościowych interakcji” – stwierdziła Gardon w rozmowie z Washington Examiner.
Tygodnik ten donosi, że exodus wielkich firm z Kalifornii kosztował stan ok. 24 mld dolarów. Ze Złotego Stanu do Teksasu przeniósł swoje firmy m.in. Elon Musk – Teslę oraz SpaceX. W ostatnich miesiącach Kalifornię opuściły także Oracle, Hewlett-Packard Enterprise i Realtor.com, a od stycznia 2019 roku były to łącznie 304 duże firmy – według California Policy Center.
Red. JŁ
Wygrała 83,5 mln dol., ale nagrody może nie otrzymać. To przez metodę zakupu kuponu
Kobieta z Teksasu, która w lutym tego roku wygrała na loterii 83,5 mln dolarów, może stać się przypadkową ofiarą nieprawidłowości, jakich dopuściło się Texas Lotto. Nieszczęściem w szczęściu okazał się sposób, w jaki kobieta zakupiła kupon, a zrobiła to za pośrednictwem specjalnej usługi kurierskiej. Śledztwo w sprawie „losów korespondencyjnych” prowadzą Strażnicy Teksasu.
Poszkodowana „milionerka w zawieszeniu” stwierdziła, że Komisja Loterii Teksasu (TLC) nie poinformowała jej, że wygrana może nigdy nie zostać wypłacona ze względu na śledztwo, którego przedmiotem stała się loteria – a właściwie umożliwianie przez nią usługi zakupu kuponów loteryjnych za pośrednictwem kurierów.
W taki właśnie sposób swój (nie)szczęśliwy los zakupiła mieszkanka Teksasu, wygrywając 83,5 mln dolarów. Użyła do tego aplikacji Jackpocket, która oferuje usługę zakupu kuponów online, a te są następnie dostarczane kupującemu przez pośrednika.
Wielu teksańskich prawodawców uważa, że kupowanie losów w imieniu nabywcy jest sprzeczne ze stanowym prawem, powołując się na senacką ustawę, która zakazuje tego typu działalności. Pomimo tego TLC pozwalało, aby proceder trwał.
Już po wygranej kobiety, zmagająca się z rosnącą presją loteria wydała oświadczenie, w którym stwierdzono, że usługa zakupu kuponów przez pośrednika jest w Teksasie niedozwolona. W ramach programu naprawczego komisja zaproponowała odebranie licencji każdemu sprzedawcy, który współpracuje z firmami świadczącymi tego typu usługę.
Zbadanie sprawy „kuponów korespondencyjnych” zlecił Strażnikom Teksasu gubernator Greg Abbott. Przedmiotem śledztwa jest zarówno wygrana kobiety, jak i poprzedni jackpot, którego zwycięzca miał zgarnąć 95 mln dolarów. Wcześniej grupa spekulantów zakupiła za 25 mln dolarów losy, których liczby obejmowały niemal wszystkie możliwe kombinacje. Wszystkie miały zostać zakupione u czterech sprzedawców detalicznych, którzy współpracowali z firmami pokroju Jackpocket.
„Czasami są powody do śledztwa, ale nie sądzę, aby mój przypadek do nich należał” – powiedziała zwyciężczyni losowania z 17 lutego, która wydała na swój kupon tylko 20 dolarów.
TLC zakomunikowało kobiecie, że nie będzie mogło wypłacić jej wygranej, dopóki Strażnicy Teksasu nie zakończą śledztwa. W najgorszym scenariuszu nagroda może w ogóle do niej nie trafić.
Red. JŁ
Komisja zatwierdziła projekt o geoinżynierii. Senator: Wyborcy skarżą się na chemtrails
Komisja senacka legislatury Florydy przegłosowała we wtorek projekt ustawy, który zaostrza przepisy w obszarze „geoinżynierii i modyfikacji pogody”. Podczas przesłuchania w komisji autorka propozycji, senator Ileana Garcia, stwierdziła, że częściowo odzwierciedla on obawy wyborców, dotyczące… „chemtrails”.
We wtorek senacka Komisja ds. Środków na Rolnictwo, Środowisko i Administrację Publiczną zatwierdziła do dalszego procedowania projekt ustawy SB 56, która zakazałby wszelkich działań związanych z modyfikacją pogody na podstawie stanowych pozwoleń, takich jak zasiewanie chmur (cloud-seeding).
W trakcie przesłuchania senator Ileana Garcia zwróciła uwagę, że chodzi także o „chemtrails” oraz obawy związane z tym „zjawiskiem” wśród wyborców. „Wielu z nas, senatorów, regularnie otrzymuje skargi i obawy dotyczące tych smug kondensacyjnych, znanych również jako chemtrails” – powiedziała Garcia. „Jest wiele sceptycyzmu wokół tego tematu” – dodała senator.
„Chemtrails” to popularna teoria spiskowa, wedle której rząd lub inne podmioty rozprzestrzeniają toksyczne substancje chemiczne poprzez smugi kondensacyjne pozostawiane przez samoloty.
Zgodnie z ustawą – złamanie zawartych w niej przepisów grozi oskarżeniem o wykroczenie drugiego stopnia, co może skutkować grzywną do 100 tys. dolarów.
Red. JŁ
Rząd nie będzie płacił farmerom za dostawę żywności do szkół w Illinois
Administracja prezydenta Donalda Trumpa obcięła fundusz federalny, zapewniający szkołom i ośrodkom opieki nad dziećmi w Illinois zdrową żywność. Dostarczali ją lokalni farmerzy.
„7 marca Biały Dom anulował 26,3 miliona dolarów w funduszach grantowych, które wspierałyby szkoły, ośrodki opieki nad dziećmi i farmerów w naszym stanie do 2028 roku” – podała Rada Edukacji Illinois.
Umowa zapewniała wsparcie dla ponad 4 tysięcy szkół publicznych i niepublicznych oraz dla ponad 1200 placówek opieki nad dziećmi w zakupie zapewnienia wysokiej jakości, lokalnie uprawianej, świeżej żywności od farmerów z Illinois do wykorzystania w posiłkach – czytamy dalej w komunikacie Rady Edukacji. Kupowana od 138 farmerów żywność przeznaczona była dla prawie 1 miliona uczniów w Illinois.
BK
Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej: Prokurator powinien dopuścić do udziału w czynnościach pełnomocnika śp. Barbary Skrzypek
Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati ocenił, że choć od strony formalnej nie można mieć zarzutów do decyzji prokuratora, to jednak powinien on był dopuścić do udziału w przesłuchaniu Barbary Skrzypek jej pełnomocnika.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie opublikowała we wtorek po południu skan protokołu przesłuchania w charakterze świadka Barbary Skrzypek, które miało miejsce 12 marca; dotyczyło ono sprawy spółki Srebrna i budowy tzw. dwóch wież. Trzy dni po tym przesłuchaniu wieloletnia współpracowniczka prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego zmarła.
W komentarzach dotyczących tej sprawy jest też wątek przesłuchania Barbary Skrzypek bez pełnomocnika, któremu prowadząca sprawę prok. Ewa Wrzosek odmówiła dopuszczenia go do udziału w tych czynnościach.
„Jeśli patrzymy na stronę formalną, to decyzja (o odmowie – PAP) ten standard wskazany w art. 87 Kpk wypełnia, natomiast od strony merytorycznej, to – z całym szacunkiem – tam jest pół zdania uzasadnienia, które tak naprawdę nie dostarcza argumentów pozwalających na stwierdzenie, że ta decyzja była słuszna” – powiedział PAP prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati, odnosząc się do opublikowanego przez prokuraturę protokołu przesłuchania świadka.
Zgodnie z art. 87 Kodeksem postępowania karnego „osoba niebędąca stroną może ustanowić pełnomocnika, jeżeli wymagają tego jej interesy w toczącym się postępowaniu”. Prokurator, może odmówić dopuszczenia do udziału w postępowaniu takiego pełnomocnika, jeżeli „uzna, że nie wymaga tego obrona interesów osoby niebędącej stroną”.
„Moim zdaniem prokurator powinien był dopuścić pełnomocnika do udziału w czynności z bardzo prostego powodu: każdy ma prawo do korzystania z pomocy prawnej” – podkreślił mec. Rosati.
„Nie ma merytorycznego uzasadnienia, które przekonuje mnie do tego, że merytorycznie ta decyzja była słuszna. Formalnie była prawidłowa, ale merytorycznie – moim zdaniem niesłuszna” – powtórzył, odnosząc się do fragmentu protokołu, w którym jest mowa o nieuwzględnieniu wniosku o udział pełnomocnika.
Odwołując się do swojej 15-letniej praktyki zawodowej zauważył, że nie zdarzyło mu się jeszcze, by prokurator odmówił udziału pełnomocnika w przesłuchaniu świadka. „Zasadą jest, że adwokaci są dopuszczani do udziału jako pełnomocnik świadka” – dodał Rosati.
Zwrócił uwagę, że w praktyce decyzja odmowna ma formę postanowienia lub zarządzenia i można ją zaskarżyć (w formie zażalenia); rozpoznaje je prokurator bezpośrednio przełożony.
W ocenie prezesa RNA, przepis dotyczący tej kwestii jest tak sformułowany, że nie zapewnia efektywnej kontroli sądowej odmowy dopuszczenia pełnomocnika do udziału w przesłuchaniu.
„Na to zwracał uwagę (były) Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar (obecny szef resortu sprawiedliwości – Prokurator Generalny – PAP), na to zwraca uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek. Więc ten przepis nie jest do końca szczęśliwie napisany. Uważam, że powinien być zmieniony. Świadek, bez względu na to, czy jego status w przyszłości w danej sprawie się zmieni czy nie, powinien mieć prawo do skorzystania z pomocy adwokata” – powiedział mec. Rosati.
Zaznaczył, że byłoby to zbieżne z dyrektywą unijną z 2013 roku w sprawie prawa dostępu do adwokata m.in. w postępowaniu karnym. W jego ocenie, udział pełnomocnika to sytuacja pożądana nie tylko z punktu widzenia jego klienta, który „czuje się bezpieczniejszy w nowej, często naturalnie stresującej, dla siebie sytuacji”, ale – jak dodał – ten udział gwarantuje też lepszy standard przeprowadzenia danej czynności z punktu widzenia organu procesowego – sądu czy prokuratury.
„Jeśli chodzi o sprawność, przebieg tej czynności, zachowanie procedur. Np. kwestia wyjaśnienia jak świadek powinien się zachować, na co zwrócić uwagę, jak przebiega procedura, jakie ma prawa i obowiązki i jak je należy egzekwować. To wspiera efektywnie przebieg takiej czynności, więc jest to także w interesie organu prowadzącego postępowanie” – dodał.(PAP)
rof/ mrr/ mhr/
Prok. Wrzosek: Wystąpiłam z wnioskiem o zapewnienie ochrony
Wystąpiłam drogą służbową z wnioskiem o zapewnienie ochrony z uwagi na niezliczoną liczbę kierowanych wobec mnie gróźb karalnych i nawoływania do popełnienia przestępstw na moją szkodę – poinformowała we wtorek PAP prok. Ewa Wrzosek, która w ubiegłą środę przesłuchiwała Barbarę Skrzypek.
Barbara Skrzypek, wieloletnia współpracowniczka prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, zmarła w sobotę, 15 marca. Kilka dni wcześniej, w środę 12 marca, była przesłuchiwana w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym spółki Srebrna i budowy tzw. dwóch wież; przesłuchanie w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie prowadziła prok. Ewa Wrzosek. Politycy PiS, w tym lider partii Jarosław Kaczyński, uważają, że jest związek między przesłuchaniem Barbary Skrzypek a jej śmiercią.
PAP spytała prok. Wrzosek, czy zgodziła się na objęcie jej ochroną w celu zapewnienia bezpieczeństwa. „Tak. Wystąpiłam drogą służbową z wnioskiem o zapewnienie ochrony z uwagi na niezliczoną liczbę kierowanych wobec mnie gróźb karalnych i nawoływania do popełnienia przestępstw na moją szkodę, w tym niewyobrażalnej kampanii hejtu i nienawiści, inspirowanej przez osoby publiczne i polityków” – odpowiedziała prokurator.
W sprawie ochrony Wrzosek szef MS, prokurator generalny Adam Bodnar i szef PK Dariusz Korneluk zadeklarowali pomoc w zapewnieniu jej bezpieczeństwa, jeśli – jak poinformował Bodnar we wtorek na X – poczuje się zagrożona groźbami, które padają pod jej adresem. Podkreślił, że skorzystanie z ochrony jest autonomiczną decyzją prok. Wrzosek. Bodnar zadeklarował też wszelkie wsparcie prok. Wrzosek – jak podkreślił – „w obliczu haniebnych oskarżeń i hejtu, z jakim musi się dziś mierzyć”.
„W mojej ocenie, w świetle wiedzy, którą już dziś mamy, łączenie przesłuchania, które miało miejsce w środę, ze zgonem który nastąpił trzy dni później, jest przekroczeniem granic przyzwoitości. Tym bardziej, że od momentu przesłuchania do soboty nie padło ani jedno słowo zastrzeżenia co do przeprowadzonej czynności. Widzimy dziś jak na dłoni całą machinę manipulacji i dezinformacji, która służy podważaniu zaufania do instytucji państwowych” – napisał Bodnar.
Ponadto Bodnar zobowiązał szefa Prokuratury Krajowej, by prokuratura skrupulatnie, kompleksowo i transparentnie wyjaśniła wszystkie okoliczności śmierci Barbary Skrzypek. „Fakty i dowody muszą być przeciwwagą dla mitów, manipulacji i oszczerstw” – zaznaczył.
W sprawie śmierci Skrzypek postępowanie od poniedziałku prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga pod nadzorem Prokuratury Krajowej. Według wstępnych wyników sekcji zwłok Skrzypek przyczyną jej zgonu – jak poinformowała we wtorek prokuratura – była „niewydolność krążenia w przebiegu bardzo rozległego zawału tylnej ściany serca”.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że 12 marca przesłuchanie Barbary Skrzypek jako świadka trwało od godz. 10 do 14.40 z krótką przerwą. Prok. Wrzosek, która prowadziła przesłuchanie, zapewniła, że świadek i jej pełnomocnik nie zgłaszali uwag co do przebiegu przesłuchania i że odbyło się ono w przyjaznej atmosferze. Prokuratura Okręgowa w Warszawie, jak i prok. Wrzosek, zapowiedzieli kroki prawne wobec osób sugerujących, że zachodzi związek między przesłuchaniem a śmiercią Barbary Skrzypek.
W przesłuchaniu wzięli udział również pełnomocnicy pokrzywdzonego austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera, adw. Jacek Dubois i adw. Krystian Lasik. Nie dopuszczono natomiast pełnomocnika Skrzypek, adw. Krzysztofa Gotkowicza, co krytykują politycy PiS. Prokuratura powołała się na art. 87 par. 3 kodeksu postępowania karnego, uznając, że obecność pełnomocnika nie była konieczna. Po przesłuchaniu protokół został odczytany i podpisany przez wszystkie strony. Skrzypek opuściła prokuraturę w obecności Gotkowicza, nie zgłaszając zastrzeżeń do przebiegu czynności ani dolegliwości zdrowotnych poza problemami z czytaniem bez okularów.
We wtorek na stronie internetowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie ukazał się protokół przesłuchania Barbary Skrzypek. Wynika z niego m.in., że nie uczestniczyła ona w walnym zgromadzeniu wspólników spółki Srebrna, na którym zapadła decyzja o budowie tzw. dwóch wież. Śledztwo prokuratury w tej sprawie dotyczy doprowadzenia austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie nie mniejszej niż 1,3 mln euro poprzez wprowadzenie go w błąd. Skrzypek była członkiem zarządu Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego, który jest kluczowym udziałowcem spółki Srebrna, mającego odpowiadać za budowę wieżowców Srebrna Tower w centrum Warszawy.
Sposób przeprowadzenia przesłuchania Barbary Skrzypek krytykują m.in. politycy PiS, którzy zwracali uwagę na duży poziom stresu u przesłuchiwanej, jej problemy zdrowotne oraz fakt, że nie dopuszczono do niej pełnomocnika. Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił w poniedziałek, że związek między śmiercią kobiety, a jej wcześniejszym przesłuchaniem jest „związkiem całkowicie oczywistym”.
O wyjaśnienie sposobu działania prokuratury do Rzecznika Praw Obywatelskich zwrócił się prezydent Andrzej Duda, który poinformował też o skierowaniu w tej sprawie listu do premiera Donalda Tuska. (PAP)
nno/ mrr/ mhr/
Eliminacje MŚ 2026: Kadra Probierza inna od tej, która kończyła Ligę Narodów
Reprezentacja Polski, rozpoczynająca w piątek eliminacje mistrzostw świata, różni się od tej, która kończyła nieudaną fazę grupową Ligi Narodów. Wypadło trzech kontuzjowanych piłkarzy, a wracają Robert Lewandowski, Jan Bednarek i Matty Cash. Inni są też rywale, teoretycznie znacznie słabsi.
Ostatni dotychczas mecz podopieczni Michała Probierza rozegrali 18 listopada na PGE Narodowym. Przegrali ze Szkocją 1:2, tracąc gola w doliczonym czasie, co skutkowało spadkiem z najwyższej dywizji Ligi Narodów.
Biało-czerwoni wystąpili wówczas w składzie: Łukasz Skorupski – Kamil Piątkowski, Sebastian Walukiewicz, Jakub Kiwior – Jakub Kamiński (63. Tymoteusz Puchacz), Sebastian Szymański, Jakub Moder (46. Bartosz Slisz), Piotr Zieliński, Nicola Zalewski – Adam Buksa, Karol Świderski (75. Kacper Urbański).
Wiadomo już, że eliminacje mistrzostw świata rozpoczną w innym zestawieniu. Z podstawowej jedenastki z meczu ze Szkocją nie będzie co najmniej trzech piłkarzy, których wyeliminowały kontuzje – Zielińskiego i Zalewskiego z Interu Mediolan oraz Walukiewicza z Torino.
Szczególnie dużym osłabieniem jest nieobecność obu zawodników Interu, bardzo ważnych w taktyce Probierza. Wystarczy zresztą spojrzeć na statystyki.
W 17 meczach kadry pod jego wodzą najwięcej bramek dla reprezentacji – po cztery – zdobyli właśnie Zieliński (wszystkie w 2024 roku) i Sebastian Szymański, a po trzy – Zalewski i Robert Lewandowski.
Kibice na pewno nie zobaczą w marcu również Tymoteusza Puchacza, którym tym razem nie otrzymał powołania od selekcjonera.
Miejsce Walukiewicza i Zalewskiego zajęli obrońca Jagiellonii Białystok Mateusz Skrzypczak i pomocnik Realu Salt Lake City Dominik Marczuk.
Największym wzmocnieniem kadry będzie jednak oczywiście powrót Lewandowskiego, który z powodu kontuzji nie uczestniczył w listopadowym zgrupowaniu.
W tym roku 36-letni napastnik Barcelony jest w dobrej formie, czego potwierdzeniem był gol w niedzielnym szlagierze z Atletico Madryt (4:2). Na marcowe zgrupowanie przyleciał zmęczony, dlatego nie brał udziału ani w poniedziałkowym, ani we wtorkowym treningu. Miał w tym czasie zajęcia regeracyjne w hotelu.
„Jak się czuję po meczu z Atletico? Na pewno niewyspany. Wróciliśmy o 3 w nocy do Barcelony, a musiałem rano wylecieć do Polski, więc za dużo nie pospałem. Mam zamiar to nadrobić” – zapowiadał już w poniedziałek kapitan reprezentacji, który od środy powinien być do dyspozycji selekcjonera.
Do kadry wracają również nieobecni w spotkaniu ze Szkocją z powodu kontuzji Jan Bednarek i Bartosz Bereszyński, a także – po znacznie dłuższej przerwie – Matty Cash.
Boczny obrońca lub wahadłowy Aston Villi Birmingham ostatni mecz w reprezentacji rozegrał 21 marca 2024 roku w barażu z Estonią, ale z powodu urazu jego występ trwał wówczas niespełna dziesięć minut.
„Czytałem i słyszałem, że Probierz nie powołuje Casha. Jeszcze raz przypomnę, że w ostatnim okresie, przed każdym zgrupowaniem, miał kontuzję i nie mógł być powołany. Jeżeli ktoś nie wierzy, to niech sprawdzi +terminarz+ jego urazów. Nie ma żadnej złej krwi między nami. Chcę, żeby to było jasne” – podkreślił na początku zgrupowania selekcjoner.
Jest jeszcze co najmniej jedno nazwisko, które może okazać się bardzo ważne dla reprezentacji w kontekście walki o mundial 2026. Chodzi o Jakuba Modera. On wprawdzie grał jesienią w kadrze, ale to nie były długie i zbyt udane występy. Prawie 26-letni pomocnik, którego karierę zahamowała ciężka kontuzja kolana, miał problemy z grą w Brightonie, jednak od czasu zmiany w styczniu klubu (przeszedł do Feyenoordu Rotterdam) wraca do dawnej formy.
„Często mówiłem, że szkoda, abyśmy stracili taki talent. Dlatego robiliśmy wszystko i wspieraliśmy go, nawet gdy nie grał w Brightonie. W Feyenoordzie rzeczywiście prezentuje się dobrze. Wierzę, że będzie silnym punktem reprezentacji na lata, ale kluczowe dla niego, żeby nie złapał kontuzji” – zaznaczył Probierz.
W rozpoczynających się w piątek eliminacjach MŚ 2026 „zmieniona” reprezentacja Polski będzie walczyć o punkty, ale również o odzyskanie zaufania kibiców.
„Widzę wśród zawodników optymistycznie nastawienie, świetne nastroje. Na pewno jesteśmy gotowi, żeby oba mecze wygrać” – podkreślił Probierz.
Trudno się dziwić takiemu nastawieniu. W pierwszym półroczu 2025 jego kadra zmierzy się wyłącznie z rywalami notowanymi znacznie niżej.
Zupełnie inaczej niż w ubiegłym roku. Wówczas jedynym przeciwnikiem z dużo niższej półki była Estonia, co zresztą się potwierdziło. W marcowym półfinale barażowym o awans na Euro 2024 Polska zwyciężyła w Warszawie aż 5:1.
Od tego czasu rywalami biało-czerwonych były drużyny co najmniej solidne, jak Walia (finał barażowy), Ukraina, Turcja (towarzyskie mecze), Austria (Euro 2024), Szkocja (Liga Narodów), a także piłkarscy potentaci – Francja i Holandia (Euro 2024) oraz Portugalia i Chorwacja (Liga Narodów).
Efekt był taki, że rywalizację zarówno w grupie mistrzostw Europy, jak i Ligi Narodów podopieczni Probierza zakończyli na ostatnim miejscu. To z kolei przełożyło się na spadek na 35. miejsce w rankingu FIFA.
Teraz jest duża szansa na poprawienie humorów. 21 marca Polska zagra ze 142. w światowym zestawieniu Litwą, która jesienią spadła z dywizji C do D, czyli na najniższy poziom. Przegrała wszystkie mecze w tej edycji – po dwa razy z Rumunią, Kosowem i Cyprem.
Trzy dni później rywalem kadry Probierza, również na PGE Narodowym, będzie 168. w rankingu Malta, która w trzyzespołowej grupie dywizji D zajęła drugie miejsce, za Mołdawią, a przed Andorą.
W czerwcu polskich piłkarzy czekają kolejne dwa mecze w roli faworytów. Najpierw (6 czerwca) towarzyski ze 151. w rankingu FIFA Mołdawią na Stadionie Śląskim w Chorzowie, a cztery dni później w Helsinkach o punkty eliminacji z 69. Finlandią, która przegrała wszystkie mecze w dywizji B (drugi poziom) Ligi Narodów – po dwa z Anglią, Grecją i Irlandią.
„Zaczynamy z czystą kartą. Nie ma co ukrywać, że ostatnie wyniki nie były takie, jakie byśmy sobie wyobrażali, ale mecze eliminacyjne rządzą się swoimi prawami. Te najbliższe mogą nam dać powiew świeżości i pewność siebie, czego nam może brakowało w ostatnich spotkaniach” – przyznał Lewandowski. (PAP)
bia/ cegl/
Autorka bestsellerowych „Chłopek” zapowiada pozew wobec wydawnictwa. Chodzi o tzw. klauzulę bestsellerową
Autorka bestsellera „Chłopki. Opowieść o naszych babkach” Joanna Kuciel-Frydryszak zapowiedziała złożenie pozwu w związku z nieproporcjonalnym wynagrodzeniem względem sukcesu książki. „Zależy nam na porozumieniu i dalszej współpracy” – deklaruje wydawnictwo Marginesy.
Joanna Kuciel-Frydryszak, autorka książki „Chłopki. Opowieść o naszych babkach” wydanej nakładem wydawnictwa Marginesy zapowiedziała złożenie pozwu do sądu, korzystając ze znowelizowanego art. 44 prawa autorskiego, tzw. klauzuli bestsellerowej.
W weekend napisała na swoich mediach społecznościowych: „w związku z ogromnym sukcesem sprzedażowym, jaki odniosła książka +Chłopki+ mojego autorstwa, okazało się, że wielkie korzyści, jakie osiągnęło wydawnictwo Marginesy, są nieproporcjonalnie wysokie względem mojego wynagrodzenia”.
Kuciel-Frydryszak powiedziała PAP, że dostała jedną propozycję od wydawnictwa w celu rozwiązania sytuacji, którą jednak odrzuciła. W jej imieniu z wydawnictwem kontaktuje się jej pełnomocnik.
Podkreśliła, że jej sytuacja jest wyjątkowa. „Po pierwsze klauzula bestsellerowa w obecnej formie obowiązuje od września. Po drugie sprzedaż mojej książki – ok. 540 tys. egzemplarzy – należy do rzadko spotykanych na polskim rynku” – tłumaczyła. Zaznaczyła, że dyskusja sprowokowana przez jej sytuację „idzie znacznie dalej i odnosi się do licznych problemów, z którymi spotykają się pisarze na polskim rynku – kiepskich stawek, nieklarownych umów, braku pełnej informacji o wydrukowanych nakładach, małych zaliczek i wielu innych zagadnień”. „Wierzę, że skutki tej trudnej dla mnie osobiście sprawy, mogą okazać się społecznie ważne i przyczynić się do poprawy sytuacji pisarzy” – podkreśliła.
Wydawnictwo Marginesy w odpowiedzi na zarzuty autorki, opublikowało oświadczenie na swoim profilu na Facebooku, w którym napisano, że „(…) wypełnia wszystkie zapisy wynikające z umowy na +Chłopki+, a jednocześnie od sierpnia 2024 prowadzi z Autorką rozmowy na temat dodatkowego wynagrodzenia autorskiego w związku z nadzwyczajnym sukcesem rynkowym książki”.
„Marginesy szanują prawa Pani Joanny Kuciel-Frydryszak do dochodzenia swoich roszczeń na drodze prawnej” – powiedziała w rozmowie z PAP Hanna Grudzińska, założycielka wydawnictwa Marginesy. Do tej pory wydawnictwo nie otrzymało oficjalnego wezwania sądowego. Grudzińska poinformowała, że do zeszłego tygodnia sekcje prawnicze wydawnictwa i kancelaria autorki cały czas rozmawiały o porozumieniu. „Według nas to były dobre rozmowy, zmierzające do rozwiązania sprawy, podczas których przedstawiliśmy kilka propozycji. Tak się jednak nie stało” – wskazała. „Pozostajemy otwarci na dalsze rozmowy i wierzymy, że uda nam się znaleźć rozwiązanie w drodze dialogu, który prowadziliśmy od sierpnia 2024 roku do 14 marca 2025 roku, kiedy wpłynęło ostatnie pismo z reprezentującej autorkę kancelarii” – podkreśliła. Dodała, że jeśli się nie uda się dojść do porozumienia, wydawnictwo jest gotowe na stawiennictwo w sądzie zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa.
Grudzińska powiedziała, że Joanna Kuciel-Frydryszak w 2020 roku zawarła umowę wydawniczą z Wydawnictwem Marginesy na warunkach, które zostały obopólnie zaakceptowane przed publikacją książki. „Umowa ta, podobnie jak inne umowy autorskie zawierane w ramach grupy wydawniczej Marginesy, uwzględniała warunki wynagrodzenia, zgodne z naszymi analizami finansowymi na moment jej podpisania. Wynagrodzenie autorki zostało określone w sposób przejrzysty, a wszelkie zobowiązania finansowe wynikające z umowy zostały terminowo i w pełni zrealizowane” – uzupełniła.
Zaznaczyła, że warunki początkowego wynagrodzenia były wynikiem analizy rynkowej oraz negocjacji prowadzonych w dobrej wierze, w ramach których obie strony wyraziły zgodę na ustalone zasady współpracy. Szczegóły umowy objęte są klauzulą poufności, dlatego redaktorka nie mogła odnieść się do konkretnej wysokości wynagrodzenia oraz spekulacji pojawiających się w mediach opartych na danych historycznych i średnich rynkowych.
„W sierpniu 2024 roku Pani Joanna Kuciel-Frydryszak zwróciła się do nas z prośbą o podwyższenie honorarium, na co przystaliśmy. Przedstawiliśmy jej plan wydatków oraz budżet Wydawnictwa, które bezpośrednio wpływają na zaproponowany schemat wynagrodzenia. Sukces +Chłopek+ jest niezaprzeczalny, dlatego przygotowaliśmy dla Autorki ofertę odpowiadającą możliwościom Wydawnictwa” – poinformowała Grudzińska. Wskazała, że wydawnictwo Marginesy przedstawiło autorce różne rozwiązania gratyfikacji finansowej, wynikające z sukcesu rynkowego książki, plasujące się znacznie ponad normami rynkowymi. „Jednocześnie akceptujemy prawo Autorki do braku akceptacji proponowanych rozwiązań i chęć ustalenia wynagrodzenia drogą sądową” – powiedziała. „Zależy nam na porozumieniu i dalszej współpracy przy kolejnych projektach pani Joanny Kuciel-Frydryszak na dogodnych dla obu stron warunkach” – podkreśliła.
Zaznaczyła, że prowadzone dotychczas negocjacje z Joanną Kuciel-Frydryszak toczyły się „w atmosferze wzajemnego szacunku, czego nie można powiedzieć o dyskusji w mediach społecznościowych i za pośrednictwem mediów”.
Po opublikowaniu oświadczenia Joanny Kuciel-Frydryszak w mediach społecznościowych, sprawę zaczęli komentować liczni autorzy i autorki. Reporterka Małgorzata Rejmer napisała na swoim profilu na Facebooku: „(…) Znam stawki Joanny Kuciel-Frydryszak. Wszystkich nas, piszących, obowiązuje klauzula poufności, więc nie wchodząc w żadne szczegóły, powiem Wam tylko, że za napisanie +Chłopek+ Joanna otrzymała gorsze warunki, niż ja miałam w umowie za +Bukareszt+ z 2013 dla wydawnictwa Czarne – a jak się domyślacie, nie jestem mistrzynią negocjacji. Dodam tylko, że wszystkie moje kolejne umowy na książki w Czarnym i WL miały lepsze procenty, niż te, które dostałam przy +Bukareszcie+”. „Jaki to chichot historii, jakaś smutna ironia, że o swoje prawa walczy teraz autorka, która napisała książkę o wyzysku kobiet, o niewidzialności ich pracy, o niesprawiedliwości. I tyle osób kwestionuje teraz jej prawo do tej walki. A przecież Joanna korzysta tylko z możliwości, jakie daje jej polskie prawo autorskie – klauzuli bestsellerowej, która przewiduje właśnie takie sytuacje jak jej, gdy zarobek autora jest nieproporcjonalnie niższy w stosunku do zarobku wydawcy” – napisała.
Pisarka Renata Lis napisała na swoim profilu Facebookowym, że „spór między Joanną i Marginesami dotyczy tego, jak podzielić tę niespodziewaną nadwyżkę”. „Obie strony uznają, że należy to zrobić, jednak nie zgadzają się co do proporcji swoich udziałów w ponadwymiarowym zysku. Dlatego sprawę najprawdopodobniej rozstrzygnie sąd. I bardzo dobrze” – czytamy.
Tzw. klauzula bestsellerowa, na którą powołuje się Joanna Kuciel-Frydryszak, obowiązuje od września 2024 roku. „To przepis, który umożliwia przełamywanie zasady, że umów należy dotrzymać. Strony umawiają się na określone wynagrodzenia, a okazuje się, że później, mimo tego, że jest to wprost wskazane w umowie, twórcy należy się podwyższenie tego wynagrodzenia” – tłumaczył w rozmowie z PAP radca prawny dr Michał Markiewicz.
Zaznaczył, że klauzula bestsellerowa funkcjonowała już wcześniej, ale dotyczyła skrajnych przypadków. Obecnie ten próg został obniżony. „Dodatkowo ustawodawca wprowadził wymóg określenia wynagrodzenia w sposób +godziwy+ i +odpowiedni+ względem każdej umowy” – powiedział. „Orzeczeń dotyczących tego zagadnienia jest stosunkowo niewiele, natomiast różne podmioty faktycznie wypłacały wyższe (dodatkowe) wynagrodzenie w przypadku sukcesu eksploatacji danego utworu. Żądanie podwyższenia wynagrodzenia jest dozwolone” – powiedział.
„Wydaje się, że po zmianach z września zeszłego roku, pułap, od kiedy można żądać podwyższenia się zmniejszył” – dodał. Podkreślił, że „wcześniej kryterium, które uruchamiało taką możliwość, była +rażąca dysproporcja+ pomiędzy wynagrodzeniem a korzyściami z eksploatacji, a obecnie jest to przypadek +niewspółmiernej niskości+ tego wynagrodzenia”. Powiedział, że wskazana zmiana prowadzi do obniżenia tego progu, jednak to sądy będą go ostatecznie wyznaczać.
Markiewicz zaznaczył, że prawodawca unijny wskazuje, że należy patrzeć na korzyści, które osiąga ten, kto eksploatuje dany utwór. „Do tych korzyści należy dostosowywać wynagrodzenie twórcy, które musi być +godziwe+ i +odpowiednie+ niezależnie od tego, co jest wskazane w umowie, która jest podstawą wyliczenia wynagrodzenia, natomiast istnieją furtki do podwyższania tego wynagrodzenia” – tłumaczył. „Inną kwestią jest pytanie, jak wykazywać to prawidłowe wynagrodzenie, do jakiego poziomu sądy powinny je podnosić. W tym zakresie jest konieczne dysponowanie konkretnymi informacjami co do wysokości korzyści i modelu wynagrodzenia przyznawanego przez sąd” – uzupełnił.
Radca prawny tłumaczył, że jeżeli wynagrodzenie przewidziane w umowie było w formie ryczałtowej, a jego wysokość była standardowa lub niższa niż średnia na rynku, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że rzeczywiście w przypadku komercyjnego sukcesu określonego utworu jest tu miejsce na zastosowanie klauzuli bestsellerowej. Zwrócił jednak uwagę, że jeżeli wynagrodzenie określane było w umowie procentowo od zysku, to z reguły znacznie trudniej jest wykazać, że przyznany procent jest za niski w kontekście niespodziewanego sukcesu. „Gdyby to było wynagrodzenie procentowe, to można się zastanawiać, czy przyznany procent jest godziwy i odpowiedni. Tutaj istnieje domniemanie, że co do zasady, wynagrodzenie procentowe spełnia te kryteria, natomiast oczywiście można wykazać np. jeżeli autorka dostałaby 2 proc., a rynkowym standardem jest 10 proc., to rzeczywiście byłoby to nieodpowiednie wynagrodzenie. W takiej sytuacji można żądać podwyższenia” – dodał. (PAP)
zzp/ aszw/ mhr/
Trump po rozmowie z Putinem: Będziemy pracować szybko, by zakończyć wojnę na Ukrainie
Prezydent USA Donald Trump określił swoją wtorkową rozmowę telefoniczną z przywódcą Rosji Władimirem Putinem jako „bardzo dobrą i produktywną”. Będziemy pracować szybko na rzecz pełnego zawieszenia broni i zakończenia wojny na Ukrainie – dodał.
„Zgodziliśmy się co do natychmiastowego zawieszenia broni w całej energetyce i infrastrukturze, z założeniem, że będziemy pracować szybko, by osiągnąć całkowite zawieszenie broni, a ostatecznie położyć kres tej okropnej wojnie pomiędzy Rosją a Ukrainą” – napisał przywódca USA na swojej platformie Truth Social.
Trump po raz kolejny powtórzył również swoje twierdzenie, że wojna nigdy by się nie zaczęła, gdyby to on był wówczas prezydentem USA.
„Omówionych zostało wiele elementów kontraktu na rzecz pokoju, w tym fakt, że zabijane są tysiące żołnierzy i zarówno prezydent Putin, jak i prezydent (Ukrainy Wołodymyr) Zełenski chcieliby, aby to się skończyło. Ten proces idzie teraz z pełną mocą i skutecznością i przez wzgląd na ludzkość miejmy nadzieję, że osiągniemy cel” – napisał Trump.
Po rozmowie Trumpa z Putinem Biały Dom poinformował, że obaj przywódcy uzgodnili zawieszenie broni dotyczące energetyki i infrastruktury oraz natychmiastowe rozpoczęcie negocjacji w sprawie dalszych kroków na rzecz zakończenia wojny na Ukrainie. Rokowania mają się odbywać na Bliskim Wschodzie.
Kreml poinformował z kolei, że Putin zgodził się wstrzymać ostrzał ukraińskiej infrastruktury energetycznej na 30 dni i wydał już właściwy rozkaz rosyjskiej armii. Zażądał przy tym całkowitego wstrzymania zachodniej pomocy wojskowej dla Ukrainy.
Od początku inwazji na pełną skalę Putin i inni przedstawiciele władz w Moskwie wielokrotnie twierdzili, że Rosja nie atakuje na Ukrainie infrastruktury cywilnej, mimo że rosyjskie pociski często uderzały w budynki mieszkalne, instalacje energetyczne, szpitale czy szkoły. Ataki na infrastrukturę energetyczną miały charakter skoordynowanej kampanii.(PAP)
Ukraiński politolog Jewhen Mahda ostro o Trumpie: „Tańczy tak, jak mu Putin zagra”
Wtorkowa rozmowa telefoniczna Donalda Trumpa z Władimirem Putinem ostatecznie zniszczyła zasadę „nic o Ukrainie bez Ukrainy”, a rosyjski przywódca rozegrał w niej amerykańskiego prezydenta – uważa ukraiński politolog, dyrektor kijowskiego Instytutu Polityki Światowej, Jewhen Mahda.
„Ta rozmowa ostatecznie zniszczyła zasadę +nic o Ukrainie bez Ukrainy+ i należy to powiedzieć tak jasno i stanowczo, jak to tylko możliwe. Trump, nie wiem z jakich powodów, czy też dlatego, że nie posiada żadnych wartości moralnych, tańczy tak, jak mu Putin zagra” – powiedział PAP.
Trump i Putin przeprowadzili we wtorek rozmowę telefoniczną, w której m.in. zgodzili się, że działania na rzecz pokoju w Ukrainie rozpoczną się od zawieszenia broni dotyczącego energetyki i infrastruktury. Mają zostać również podjęte negocjacje o rozejmie na Morzu Czarnym.
„Te rozmowy nie przyniosły przełomu, którego zresztą się nie spodziewałem. Interesy Stanów Zjednoczonych i Rosji są całkowicie odmienne. Jeśli USA, reprezentowane przez Trumpa, chcą zakończyć wojnę rosyjsko-ukraińską, to Rosja nadal zdecydowanie chce zniszczyć Ukrainę” – uważa Mahda.
Politolog uznał, że Trump pokazał się światu jako rozjemca, jednak zwrócił uwagę, że po rozmowie z Putinem amerykański przywódca nie wystąpił na konferencji prasowej, a jego administracja wydała jedynie oświadczenie. „Nie ma wystąpienia dla prasy, a więc (Trump – PAP) nie ma czym się chwalić” – powiedział.
Putin z kolei – jak wskazał ekspert – prócz zapowiedzi wymiany jeńców z Ukrainą, która ma nastąpić w środę, nie wykonał żadnych gestów, które potwierdziłyby jego pokojowe zamiary.
„Putin poparł wstrzymanie uderzeń w infrastrukturę energetyczną, co oznacza przede wszystkim zaprzestanie ukraińskich uderzeń w rosyjskie rafinerie ropy naftowej. Sezon grzewczy się kończy, dlatego dla Rosjan nie ma już sensu atakowanie obiektów ukraińskiej infrastruktury” – wskazał rozmówca PAP.
„Zawieszenie broni ma morzu to także sprawa, która jest bardzo istotna dla Rosji. Zaprzestanie przez Ukrainę ataków na morzu to ochrona Krymu i mostu przez Cieśninę Kerczeńską. To proste” – podkreślił.
Mahda ocenił, że tę rundę rozmów między amerykańskim prezydentem a rosyjskim przywódcą wygrał Putin. „Niestety, Putin był sprytniejszy. Putin wygrał tę rundę” – powiedział politolog.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
BBC: Trump może czuć się rozczarowany po rozmowie z Putinem
Prezydent USA Donald Trump może czuć się rozczarowany po rozmowie z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem, gdyż nie udało mu się nakłonić go do przyjęcia kompleksowego 30-dniowego porozumienia o zawieszeniu broni w Ukrainie – ocenił korespondent Frank Gardner na łamach portalu BBC.
Amerykańska propozycja porozumienia o zawieszeniu broni na lądzie, morzu i w powietrzu, które miałoby obowiązywać przez 30 dni, została przyjęta przez stronę ukraińską podczas spotkania 11 marca w Dżuddzie, w Arabii Saudyjskiej.
Po wtorkowej rozmowie Putin – Trump ogłoszono, że przywódca Rosji zgodził się wstrzymać ostrzał ukraińskiej infrastruktury energetycznej na 30 dni. W komunikacie wydanym przez Kreml zaznaczono, że Putin wydał już właściwy rozkaz rosyjskiej armii.
Zdaniem komentatora BBC decyzja ta „pod względem militarnym niekoniecznie będzie odpowiadać Ukrainie”. „Podczas gdy (ukraińskie) siły lądowe wycofywały się, zarówno z obwodu kurskiego, jak i z części ukraińskiej linii frontu, to ataki dalekosiężnych dronów celnie zadawały bezpośrednie ciosy rosyjskim instalacjom naftowym. To z kolei miało wpływ na rosyjską logistykę wojskową. Teraz (te ataki) będą musiały zostać zatrzymane” – przewiduje Gardner.
W jego opinii w najbliższym czasie uwaga skupi się na Bliskim Wschodzie, gdzie jak zapowiedział Biały Dom, ma odbyć się kolejna runda negocjacji dotyczących zawieszenia broni w Ukrainie.(PAP)
Biały Dom: Trump uzgodnił z Putinem zawieszenie broni dotyczące energetyki i infrastruktury
Donald Trump i Władimir Putin zgodzili się, że działania na rzecz pokoju na Ukrainie rozpoczną się od zawieszenia broni dotyczącego energetyki i infrastruktury, oraz rozpoczęcia na Bliskim Wschodzie negocjacji w sprawie dalszych kroków – ogłosił Biały Dom.
Władimir Putin wydał żołnierzom rozkaz, aby powstrzymali się od uderzeń w obiekty ukraińskiej infrastruktury energetycznej. To jeden z efektów rozmowy telefonicznej Władimira Putina z Donaldem Trumpem.
Rozmowa, która w części dotyczyła statusu okupowanych przez Rosję terytoriów Ukrainy odbyła się w 11 rocznicę aneksji Krymu. Wcześniej Kreml i Biały Dom anonsowały, że chodzi o jak najszybsze doprowadzenie do przerwania działań zbrojnych na Ukrainie.
Władimir Putin potwierdził gotowość do pokojowego uregulowania konfliktu ukraińskiego – poinformowały służby prasowe Kremla. Moskwa i Waszyngton powołają robocze grupy ekspertów, którzy będą pracować nad doprowadzeniem do rozejmu. Putin miał poinformować Trumpa, że 19 marca dojdzie do wymiany jeńców wojennych. Każda z walczących stron odzyska 175 swoich żołnierzy. Donald Trump i Władimir Putin rozmawiali też o sytuacji na Bliskim Wschodzie, ze szczególnym uwzględnieniem basenu Morza Czerwonego oraz o dwustronnych stosunkach rosyjsko – amerykańskich.
„Przywódcy zgodzili się, że ruch w stronę pokoju rozpocznie się od zawieszenia broni w energetyce i infrastrukturze oraz technicznych negocjacji w sprawie wprowadzenia w życie morskiego zawieszenia broni na Morzu Czarnym, pełnego zawieszenia broni i trwałego pokoju. Te negocjacje rozpoczną się natychmiast na Bliskim Wschodzie” – napisano w komunikacie Białego Domu po rozmowie telefonicznej Trumpa z Putinem.
IAR/(PAP)
wia/ mal/
Izrael: Po wznowieniu nalotó na Strefę Gazy skrajne ugrupowanie Żydowska Siła wraca do rządu Netanjahu
Skrajnie prawicowa partia Żydowska Siła ogłosiła we wtorek, że wraca do rządzącej Izraelem koalicji. Ugrupowanie wyszło z rządu w styczniu po zawarciu przez rząd rozejmu w wojnie z Hamasem. We wtorek Izrael wznowił naloty na Strefę Gazy, co z zadowoleniem przyjął lider Żydowskiej Siły Itamar Ben Gwir.
We wspólnym oświadczeniu Żydowskiej Siły i premiera Benjamina Netanjahu zaznaczono, że politycy tej formacji powrócą na zajmowane przed odejściem stanowiska ministerialne.
Ben Gwir do stycznia był ministrem bezpieczeństwa narodowego.
„Kiedy wycofywaliśmy się z rządu, mówiliśmy, że Izrael musi powrócić do walki w Strefie Gazy. (…) To krok właściwy moralnie i uzasadniony. (…) Nie możemy zaakceptować istnienia terrorystycznego Hamasu i ta organizacja musi zostać zniszczona” – napisał Ben Gwir w wydanym wcześniej we wtorek oświadczeniu.
Bez Żydowskiej Siły rządząca koalicja miała tylko minimalną przewagę w 120-osobowym parlamencie. Oprócz prawicowej partii Netanjahu, Likudu, w skład koalicji wchodzi też kilka mniejszych ugrupowań, głównie o profilu religijnym i nacjonalistycznym.
48-letni Ben Gwir jest jednym z najbardziej radykalnych polityków w Izraelu. W młodości był zwolennikiem kahanizmu, uznawanego za rasistowski nurtu syjonizmu. Z powodu skrajnych poglądów Ben Gwir został zwolniony z obowiązkowej służby wojskowej. Ukończył studia prawnicze i jako adwokat bronił wielu przedstawicieli ekstremistycznych ruchów osadniczych. Sam został skazany co najmniej osiem razy, m.in. za podżeganie do nienawiści rasowej i wspieranie organizacji terrorystycznych. Wielokrotnie wypowiadał się m.in. za wysiedleniem arabskich obywateli Izraela, „dobrowolną migracją” Palestyńczyków ze Strefy Gazy i aneksją okupowanego Zachodniego Brzegu.
Z Jerozolimy Jerzy Adamiak (PAP)