32.7 C
Chicago
wtorek, 24 czerwca, 2025

Wizerunek Marty Nawrockiej w internecie: Krytyka, hejt ale też rosnące poparcie

0

Wizerunek Marty Nawrockiej to jeden z najczęściej komentowanych tematów w polskim internecie – wynika z raportu Res Futury. Większość opinii to krytyka jej wyglądu oraz publicznych gestów. Autorzy raportu przewidują, że mimo ataków, w ciągu 6 miesięcy może wzrosnąć społeczne poparcie dla żony prezydenta elekta.

Internauci często porównują Nawrocką do ideału kobiety reprezentującej państwo, skupiając się na jej stylu, wyglądzie i tym, czy pasuje do tej roli. Autorzy raportu zauważyli, że dla internautów to ubrania stały się narzędziem do oceny tego, czy Nawrocka jest odpowiednią osobą na stanowisko pierwszej damy.
24 proc. komentarzy mówi o przeszłości Nawrockiej. Wiele z nich to insynuacje lub ostre zarzuty dotyczące jej życia prywatnego i rodzinnego. Według autorów raportu to dowód na głęboko zakorzeniony mechanizm osądzania kobiet przez pryzmat ich przeszłości.
17 proc. komentarzy to porównania Nawrockiej do Jolanty Kwaśniewskiej, byłej pierwszej damy z lat 1995–2005. Takie porównania – jak zauważyli autorzy raportu, mają na celu podkreślenie różnic i pokazanie, jak Marta Nawrocka wypada na tle swoich poprzedniczek.
W 14 proc. wpisów pojawia się temat roli kobiety i matki. Komentarze są mieszane – zarówno pozytywne, jak i negatywne – i dotyczą tego, jaka kobieta powinna reprezentować wartości rodziny.
Internauci reagują także na hejt skierowany w Nawrocką. 10 proc. opinii to obrona przyszłej pierwszej damy. Część internautów zauważa, że jest traktowana niesprawiedliwie i broni jej, widząc w niej kobietę atakowaną bez powodu.
Raport pokazuje, że wobec Nawrockiej stosowany jest mechanizm „powolnej degradacji” – krytykuje się ją za drobne rzeczy, takie jak powtórzenie stroju czy niekorzystny gest. Internauci wykorzystują to, by podważyć jej kompetencje. Komentarze często są pełne ironii, agresji i memów.
Z drugiej strony, 8 proc. komentarzy pozytywnych podkreśla, że Marta Nawrocka jest naturalna, prawdziwa i „nieprzekombinowana medialnie”. 6 proc. zwraca uwagę na jej oddanie rodzinie, 5 proc. na autentyczność i własny styl, a 4 proc. na to, że dobrze reprezentuje społeczeństwo.
Autorzy raportu przewidują, że mimo dużej krytyki, w ciągu 3–6 miesięcy może wzrosnąć społeczne poparcie dla Nawrockiej. Gdy temat jej ubioru się znudzi, ludzie mogą zacząć współczuć jej i postrzegać jako kobietę niesprawiedliwie ocenianą z powodu wyglądu.
Społeczność internetowa, choć często agresywna, potrafi przejść do empatii, gdy ataki trwają długo i stają się jednostronne – piszą autorzy raportu. Jeśli hejt na Nawrocką będzie się powtarzał, może to wzbudzić opór u neutralnych odbiorców, którzy zaczną widzieć w tym niesprawiedliwość i „bicie słabszego”.
Raport sugeruje, że jeśli obecna sytuacja się utrzyma, Marta Nawrocka może z czasem stać się symbolem kobiety, która nie spełnia oczekiwań elit, ale za to reprezentuje dużą część społeczeństwa.
Europejski Kolektyw Analityczny Res Futura to fundacja zajmująca się badaniami i analizą mediów oraz bezpieczeństwa informacji w sieci. Przygotowuje raporty i komentarze dotyczące wpływu mediów cyfrowych na społeczeństwo. (PAP)

wm/ bst/ mhr/

Polsce nie grozi pustynnienie w najbliższych dziesięcioleciach, ale problem suszy jest

0

Polsce nie grozi pustynnienie w najbliższych dziesięcioleciach, ale problem suszy jest. Susze zdarzają się częściej, obejmują większe obszary kraju i są intensywniejsze. Problemu nie rozwiązują ulewne deszcze; przynoszą ryzyko powodzi, nie kończą suszy – podkreślił ekohydrolog dr Sebastian Szklarek.

Ekspert zwrócił uwagę, że susze mają realny wpływ na gospodarkę, a przede wszystkim na rolnictwo.
Z okazji przypadającego 17 czerwca Światowego Dnia Walki z Pustynnieniem i Suszą dr Szklarek z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii Nauk, autor bloga Świat Wody powiedział PAP, że łatwo dostępne zasoby wodne w Polsce nie tylko maleją, ale też są źle wykorzystywane.
„Gdy pada ulewny deszcz, często słyszymy: 'o, to dobrze, będzie mniej sucho’. Tymczasem to właśnie te najbardziej spektakularne opady w najmniejszym stopniu uzupełniają nasze zasoby wodne. Ziemia, która długo była przesuszona, nie przyjmuje gwałtownie spadającej wody. Takie opady przypominają podlewanie przesuszonej rośliny, kiedy zamiast wsiąkać, woda spływa po powierzchni. Tylko że w skali kraju ten efekt ma poważne konsekwencje” – zaznaczył ekspert.
Wyjaśnił, że terminy takie jak „pustynnienie” czy „stepowienie” opisują zmiany krajobrazu, w których obszary dotychczas pokryte roślinnością stopniowo, na skutek utraty wilgotności, tracą ją, przekształcając się w suche, jałowe przestrzenie przypominające pustynie lub stepy. Choć sytuacja taka nie dotyczy na razie Polski bezpośrednio, problem zmian w strukturze roślinności i zmniejszania się wilgotności gleby istnieje i pogłębia się z roku na rok.
Według danych IOŚ-PIB 45 proc. powierzchni rolnych i leśnych w naszym kraju jest zagrożonych występowaniem suszy rolniczej. Szczególnie narażone są regiony w centrum kraju, jak Wielkopolska. Skutkiem, który już możemy obserwować, jest zmniejszenie plonów, gorsza jakość upraw, ich większa podatność na szkodniki, a co za tym idzie wyższe ceny żywności i problemy w sektorze rolnym.
„Wbrew obiegowej opinii susza to nie tylko brak deszczu. To zaburzenie bilansu wodnego, czyli sytuacja, w której z krajobrazu ubywa więcej wody, niż się do niego dostaje. W praktyce oznacza to mniej opadów i jednocześnie więcej parowania. Tę drugą wartość zwiększają dodatkowo wysokie temperatury i wiatr” – powiedział dr Szklarek.
Wszystkie te niekorzystne procesy są napędzane przez zmiany klimatyczne. Opady są w ostatnich latach rzadsze, za to bardziej intensywne, wręcz nawalne. W efekcie, choć czasami spada dużo wody, to dzieje się to w krótkim czasie, przez co nie ma ona szans wsiąknąć w glebę i zamiast zasilać rośliny czy uzupełniać zasoby podziemne, spływa szybko po powierzchni, często wywołując podtopienia. Potem następują długie okresy bez deszczu.
„Można to porównać do rośliny doniczkowej. Jeśli przez dwa tygodnie jej nie podlewamy, a potem zasilimy całą konewką na raz, to większość tej wody się przeleje i zabrudzi parapet, a roślina i tak uschnie. Przyrodzie też nie służą takie skrajności” – zobrazował ekohydrolog.
W dodatku coraz wyższe temperatury sprawiają, że woda szybciej znika z krajobrazu – paruje z kałuż, ale także z gleby oraz roślin, pogłębiając problem niedoboru. Z powodu tak zmieniającego się bilansu wodnego całych regionów zagrożone są już nie tylko pola, ale także lasy, rzeki i zbiorniki wodne.
„Niski poziom zasobów wodnych to jedno, ale równie poważnym problemem jest zbyt szybkie odprowadzanie wód opadowych oraz zabetonowane miasta i brak naturalnych form retencji” – podkreślił rozmówca PAP. „Od dziesięcioleci dominowało u nas myślenie o pozbywaniu się wody: odwadnianiu pól, osuszaniu terenów. Tymczasem powinniśmy ją zatrzymywać tam, gdzie spadnie – w krajobrazie, w glebie, w małych zbiornikach. Każda kropla ma znaczenie” – dodał.
W jego opinii największym wyzwaniem jest adaptacja do zmieniających się warunków klimatycznych. Oznacza ona m.in. odtwarzanie mokradeł, zatrzymywanie wody tam, gdzie spadła, stosowanie naturalnych metod retencji oraz zmiany w rolnictwie, np. wprowadzanie upraw odporniejszych na suszę i racjonalne gospodarowanie wodą.
Ekspert przypomniał, że przez dziesięciolecia zabudowa miejska i inżynieria wodna koncentrowały się na jak najszybszym odprowadzaniu wody opadowej, traktując ją jak odpad. Tymczasem w obecnych warunkach jest ona cennym zasobem, który należy zatrzymać i ponownie wykorzystać. Poza działaniami systemowymi oznacza to konieczność wdrażania rozwiązań małej retencji, ponownego wykorzystywania ścieków, wprowadzania zieleni i zbiorników wodnych do miast oraz ciągłego edukowania społeczeństwa.
„W Polsce na razie dostęp do wody pitnej nie jest zagrożony, ponieważ większość z nas korzysta z ujęć podziemnych, które są stabilniejsze niż powierzchniowe. W dodatku duże ujęcia, np. w Wiśle, często wykorzystują wodę spod dna rzeki, czyli nawet jeśli lustro wody spadnie, pobór nadal będzie możliwy. Ale z czasem i u nas problemy mogą zacząć się pojawiać, jak np. już jest w niektórych rejonach Hiszpanii. Trzeba się do nich odpowiednio przygotować” – zwrócił uwagę.

 

Katarzyna Czechowicz (PAP)

„Oddechowe odciski palców”. Człowieka można poznać po samym sposobie oddychania

0

Naukowcy pokazali, że człowieka można poznać po samym sposobie oddychania. Ponadto okazuje się, że oddech może powiedzieć o stanie zdrowia danej osoby, a być może nawet na zdrowie wpływać.

Autorzy badania opisanego na łamach magazynu „Current Biology” (https://www.cell.com/current-biology/fulltext/S0960-9822(25)00583-4), z pomocą samej analizy oddechu, identyfikowali ludzi z dokładnością 96,8 proc.
Wyniki były spójne w czasie kolejnych testów wykonywanych w czasie 2,5 roku.
Jak wyjaśniają naukowcy, oddech jest sterowany przez mózg, a ponieważ mózg każdej osoby jest nieco inny, to powinien różnić się także oddech różnych ludzi. Aby to sprawdzić, z pomocą prostego urządzenia, przez 24 godziny monitorowali oddech setki młodych, zdrowych ochotników. Uczestnicy eksperymentu prowadzili w tym czasie normalne życie.
„Można by pomyśleć, że oddychanie zostało już zmierzone i przeanalizowane na wszelkie możliwe sposoby” – podkreśla autor publikacji Noam Sobel z izraelskiego Weizmann Institute of Science. – „A jednak natknęliśmy się na zupełnie nowy sposób patrzenia na oddychanie. Traktujemy je jako odczyt aktywności mózgu”.
„Myślałam, że rozpoznanie kogoś po oddechu będzie naprawdę trudne, ponieważ każdy robi coś innego — biega, uczy się albo odpoczywa. Okazało się jednak, że wzorce oddychania były wyjątkowo charakterystyczne” – mówi współautorka badania Timna Soroka.
Co więcej, te „oddechowe odciski palców” korelowały z indeksem masy ciała (BMI), rytmem snu i czuwania, poziomem depresji i lęku, a nawet cechami behawioralnymi. Na przykład uczestnicy, którzy uzyskali stosunkowo wyższe wyniki w kwestionariuszach lękowych, mieli krótsze wdechy i większą zmienność w długości przerw między oddechami podczas snu.
Żaden z uczestników nie spełniał przy tym klinicznych kryteriów diagnostycznych dla zaburzeń psychicznych ani behawioralnych.
Wyniki sugerują, że długoterminowe monitorowanie przepływu powietrza przez nos może pozwalać na wgląd w stan fizyczny i emocjonalny człowieka.
„Intuicyjnie zakładamy, że to, jak bardzo ktoś jest przygnębiony lub zestresowany, wpływa na sposób, w jaki oddycha. Ale może jest także odwrotnie. Być może to sposób, w jaki oddychamy, sprawia że odczuwamy lęk lub depresję. Jeśli to prawda, moglibyśmy zmienić sposób oddychania, aby wpłynąć na te stany” – wyjaśnia prof. Sobel.
Naukowcy już badają, czy ludzie mogą naśladować zdrowe wzorce oddychania, aby poprawić swój stan psychiczny i emocjonalny. „Zdecydowanie chcemy wyjść poza samą diagnostykę i przejść do leczenia. Patrzymy na to z ostrożnym optymizmem” — mówi prof. Sobel.

Marek Matacz (PAP)

 

mat/ zan/

„Jak żyć?”. Młodzież szuka w internecie odpowiedzi na pytania, na które nikt inny im nie odpowiada

0

Wirtualna rzeczywistość kształtuje sposób postrzegania otoczenia i przeżywania emocji przez dzieci i młodzież – informuje wtorkowa „Rzeczpospolita”.

W ocenie gazety dla przedstawicieli pokoleń Z i Alfa internet bywa nie tyle światem równoległym, co alternatywnym. „To rodzi wyzwania w zakresie zdrowia psychicznego” – pisze „Rz”.
„Korzystanie z technologii cyfrowej przez młodych ludzi jest im potrzebne i jest konieczne. Dzisiejszy świat jest jednak tak złożony i przeładowany informacjami, że mówimy o przebodźcowaniu. W takich warunkach młody człowiek potrzebuje wsparcia. Tego wsparcia – najczęściej – nie daje mu rodzina, bo ona jest osadzona w innej rzeczywistości” – mówi, cytowany w gazecie, prof. Janusz Heitzman z Instytutu Psychiatrii i Neurologii.
Gazeta podkreśla, że rodzina nie rozumie języka cyfrowego, którym posługują się młodzi; nie rozumie też tego, co się dzieje na komunikatorach, z których powszechnie korzystają. „Szukanie w niej wsparcia przez nastolatka natrafia na mur nieznajomości. Dlatego – wskazuje ekspert – korzystanie z nowych technologii staje się dla młodych ludzi wentylem bezpieczeństwa i wyrazem potrzeby radzenia sobie z trudnymi sytuacjami w życiu. Młodzież szuka w internecie odpowiedzi na pytania, na które nikt inny im nie odpowiada, m.in. jak żyć” – czytamy. (PAP)

Ryzykowna szarża Kamysza: Chce postawić prezydenta Nawrockiego w trudnej sytuacji wykorzystując… aborcję

0

Ludowcy chcą przekonać koalicjantów do nowej strategii wobec głowy państwa – twierdzi wtorkowa „Rzeczpospolita”. Strategia ma dotyczyć spraw, które „budziły kontrowersje w samej koalicji”. Wszystko po to, by na starcie prezydentury Karol Nawrocki znalazł się w trudnej sytuacji – podaje gazeta.

Zdaniem „Rzeczpospolitej”, pomysł na nową strategię wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz miał sugerować w ubiegłym tygodniu. „Ma chodzić o wyjście z inicjatywą w kwestiach światopoglądowych” – twierdzi dziennik.
Jak czytamy, pomysł jest prosty i dotyczy dwóch kwestii istotnych dla koalicji – aborcji oraz związków partnerskich.
W tym kontekście „Rz” przytoczyła słowa wicepremiera z ubiegłego tygodnia: „jestem chętny, żebyśmy przedłożyli prezydentowi jak najszybciej do popisania powrót zasad sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego”. „Chodzi o to, by postawiać prezydenta Karola Nawrockiego w trudnej sytuacji. Jeśli podpisze taką ustawę, to będzie alienował swój bardziej konserwatywny elektorat, a być może ściągnie na siebie też krytykę Kościoła” – powiedział „Rzeczpospolitej” jeden z polityków PSL. „Im więcej ustaw położymy na biurku Nawrockiego, tym bardziej będziemy go zmuszać do decyzji” – dodał.
„Propozycje PSL w tej chwili to poziom deklaracji. W kuluarach nasi rozmówcy z KO wskazują, że na stole w nowym rozdaniu powinna być też ustawa dotycząca dekryminalizacji aborcji – oprócz powrotu do trzeciej przesłanki przerywania ciąży” – czytamy.
„Sytuacji w kolacji i jej planom uważnie przygląda się PiS” – twierdzi „Rz”. „Nasi rozmówcy widzą ryzyko dla samego PSL. +Elektorat tej partii jest wyczulony na kwestie światopoglądowe. Szarża Kosiniaka w tej sprawie – jeśli dojdzie do skutku – może drogo kosztować+ – przestrzega jeden z naszych informatorów z PiS” – czytamy w dzienniku. (PAP)

Robert Lewandowski to spore wyzwanie dla trenerów polskiej kadry

0

Robert Lewandowski, jeden z najwybitniejszych graczy w historii polskiego futbolu, na boisku jest dużym wsparciem i atutem selekcjonerów, ale poza murawą – równie sporym wyzwaniem. Ostatnio przekonał się o tym Michał Probierz. Niedługo przed tym zadaniem stanie jego następca.

W ostatnich tygodniach doszło w polskim futbolu do spięcia na linii Probierz – Lewandowski. Najpierw pierwszy z nich podjął decyzję o odebraniu opaski kapitana nieobecnemu na czerwcowym zgrupowaniu napastnikowi. W odpowiedzi piłkarz Barcelony ogłosił, że – biorąc pod uwagę okoliczności i utratę zaufania do selekcjonera – nie zagra w reprezentacji, dopóki będzie w niej Probierz.
10 czerwca biało-czerwoni przegrali z Finlandią w Helsinkach 1:2 w eliminacjach mistrzostw świata, a już półtorej doby później Probierz, mimo pomeczowych zapowiedzi o pozostaniu na stanowisku, zrezygnował z funkcji selekcjonera.
W polskim futbolu już wcześniej rozpętała się burza, ale o konflikcie selekcjonera z Lewandowskim rozpisywały się również zagraniczne media. M.in. portugalskie, którym temat trenerów reprezentacji Polski jest bliski – z racji pełnienia tej funkcji w przeszłości przez ich rodaków, Paulo Sousę i Fernando Santosa. Skomentowały, że dymisja Probierza to efekt przegranej przez niego walki z napastnikiem Barcelony, który w swojej ojczyźnie jest „grającą legendą”.
W przeszłości każdy selekcjoner pracujący z Lewandowskim miał w nim duże oparcie na boisku. Poza murawą znakomity napastnik stanowił jednak dla nich spore wyzwanie, a wzajemne relacje miały duży wpływ na ich dalsze losy w kadrze narodowej.
Prawie 37-letni piłkarz nie boi się wyrażać głośno swojego zdania i krytykować, jeśli uważa za słuszne, niewłaściwych decyzji selekcjonerów.
W lipcu 2012 roku, krótko po tym, jak po nieudanym Euro trenerem kadry przestał być Franciszek Smuda, Lewandowski podczas spotkania z dziennikarzami w Warszawie przyznał, że przeżywał ciężkie chwile. Polska z dorobkiem dwóch punktów zajęła wówczas ostatnie miejsce w teoretycznie łatwej grupie.
„Szczególnie ciężko było, kiedy pojechaliśmy do strefy kibica. Wśród nas panował ogromny żal, że nie potrafiliśmy dać ludziom więcej radości. Trudno wskazać przyczynę naszej postawy. Wydaje się, że czasami graliśmy zbyt defensywnie. Nie wliczając strzelonego gola, w całych mistrzostwach miałem zaledwie dwie, może trzy sytuacje bramkowe. To zdecydowanie za mało” – ocenił Lewandowski.
„Być może w trakcie przygotowań zbyt ciężko pracowaliśmy. Byłem zdziwiony, że obciążenia są tak duże. Nawet w klubie przed sezonem nie trenowaliśmy tak ciężko, a przed Euro mieliśmy za sobą trudy ligowych i pucharowych rozgrywek” – dodał.
Zapytany o następcę Smudy, Waldemara Fornalika, obiecał wtedy, że wspólnie z kolegami z reprezentacji pomoże nowemu selekcjonerowi wejść do zespołu.
Fornalik na stanowisku wytrwał niewiele ponad rok. Od końca października 2013 roku selekcjonerem był już Adam Nawałka, pod którego wodzą Lewandowski przeżywał najlepszy okres w reprezentacji, co przyniosło korzyści obu stronom. Reprezentacja dotarła w 2016 roku do ćwierćfinału mistrzostw Europy we Francji.
„O ile pamiętam, Nawałka już na pierwszej konferencji prasowej przyznał, że jego głównym celem jest to, aby Robert miał wokół siebie zdecydowanie więcej zawodników w polu karnym, co ułatwi też samemu piłkarzowi strzelanie goli” – powiedział PAP ówczesny rzecznik reprezentacji, a później jej team menedżer Jakub Kwiatkowski, obecnie szef TVP Sport.
To właśnie Nawałka w grudniu 2014 roku powierzył Lewandowskiemu na stałe rolę kapitana, którą wcześniej pełnił pod nieobecność poważnie kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego.
Jak podkreślił ówczesny selekcjoner, uzasadniając swoją decyzję, Lewandowski w trudnych meczach eliminacyjnych pokazał, że szybko stał się prawdziwym liderem zespołu. „Grał odpowiedzialnie i z poświęceniem, zarówno w ataku, jak i działaniach defensywnych. Zawsze jest gotowy do wzięcia ciężaru gry na siebie, stwarzając kolegom okazje do strzelania goli. Pracuje – jak na kapitana przystało – na sukces całej drużyny” – powiedział Nawałka.
Znamienne, zwłaszcza wobec ostatnich wydarzeń w polskim futbolu, były słowa ówczesnego prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, który po decyzji Nawałki o kapitanie powiedział: „Selekcjoner chciał tę sprawę rozwiązać już teraz, żeby temat więcej nie wracał”.
Nie było natomiast takiej „chemii” między Lewandowskim a Jerzym Brzęczkiem, sprawującym funkcję selekcjonera od lipca 2018 roku.
Wymowne milczenie – słynne osiem sekund – Lewandowskiego w TVP Sport na pytanie o taktykę po meczu z Włochami (0:2) w Lidze Narodów w listopadzie 2020 roku na pewno nie pomogło Brzęczkowi, zwolnionemu ostatecznie dwa miesiące później.
O tym, jak ważny dla reprezentacji i selekcjonera kadry jest Lewandowski, wiedział m.in. Czesław Michniewicz. Został oficjalnie przedstawiony na konferencji prasowej przez prezesa PZPN Cezarego Kuleszę 31 stycznia 2022 roku, a już trzy dni później spotkał się z doświadczonym napastnikiem.
„Pojadę do Roberta i przedstawię mu swój punkt widzenia. Porozmawiam z nim, w jaki sposób widziałby grę reprezentacji, aby miał jak najwięcej okazji do strzelania goli. Stamtąd udam się do kolejnych zawodników, m.in. Kamila Glika i Piotra Zielińskiego. Decyzja w sprawie gry kadry należy do mnie, ale będę słuchał głosów takich piłkarzy, jak Robert. Tych starszych, którzy wiele w tej reprezentacji przeżyli” – zaznaczył Michniewicz w dniu ogłaszania jego nominacji.
Wyniki miał przyzwoite, awansował ze ścieżki barażowej na mundial w Katarze, gdzie dotarł do 1/8 finału, ale PZPN nie skorzystał w grudniu 2022 roku z opcji przedłużenia umowy.
Nie ulegało wątpliwości, że Lewandowski nie był zachwycony stylem gry tamtej reprezentacji. Po porażce z Francją 1:3, na pytanie o ewentualny występ na kolejnym mundialu, odparł na antenie TVP Sport: „Jeszcze do tego daleka droga. Potrzebna jest radość z gry, to będzie ważny element nawet niedalekiej przyszłości. Oczywiście, jest inaczej, gdy próbujemy atakować, ale gdy gramy bardziej defensywnie, to tej radości nie ma. Wpływa na to wiele czynników”.
Ze znaczenia najlepszego napastnika dla reprezentacji Polski zdawali sobie sprawę również zagraniczni szkoleniowcy.
Paulo Sousa został ogłoszony trenerem biało-czerwonych 21 stycznia 2021 roku (najpierw poprzez materiał wideo, to był okres pandemii). Już kilka dni później, w czasie swojej pierwszej podróży do Polski, zatrzymał się w Niemczech, gdzie spotkał się z „Lewym”, grającym wówczas w Bayernie Monachium.
Natomiast Fernando Santos został selekcjonerem pod koniec stycznia 2023 roku, a w połowie lutego odwiedził piłkarza Barcelony w Hiszpanii. Wkrótce potem wrócił do Warszawy, aby prowadzić rozmowy dotyczące skompletowania sztabu szkoleniowego.
Sousa, podobnie jak Nawałka, znalazł wspólny język z Lewandowskim, a kapitan kadry odwdzięczył się m.in. znakomitym występem w meczu mistrzostw Europy 2021 ze Szwecją (2:3), gdy strzelił dwa efektowne gole.
„Myślę, że zarówno Nawałka, jak i Sousa mieli absolutną pewność, że posiadają w swoim składzie wyjątkową postać. Wiedzieli, że trzeba drużynę zbudować wokół niego, bo to przyniesie zwycięstwa. Podejście do Roberta i zaufanie, jakim ci dwaj selekcjonerzy go darzyli, sprawiało, że tam nie było żadnych niedopowiedzeń i żadnych sytuacji pozaboiskowych” – powiedział Kwiatkowski.
Czy prawie 37-letni napastnik jest trudny do prowadzenia dla selekcjonerów?
„Zależy, jak na to patrzy trener. Bo co w tym złego, że piłkarz jest wymagający, a wiemy, że Robert wymaga bardzo dużo przede wszystkim od siebie. I często jest tak, że skoro wymagamy od siebie dużo, to oczekujemy też tego od innych. Robert jest świetnym piłkarzem i chciałby dla kadry jak najlepiej. Jeżeli taka postawa jest trudna dla trenera, to chyba trener nie pasuje do takiej drużyny, a nie piłkarz” – przyznał były rzecznik i team menedżer kadry.
Nowy selekcjoner, którego wkrótce wybierze kierujący PZPN Cezary Kulesza, będzie miał na początku co najmniej cztery zadania. Przekonać Lewandowskiego do swojej wizji prowadzenia kadry, załatwić bez szkody dla drużyny sprawę kapitańskiej opaski, podnieść zespół po porażce z Finlandią, a także – jeżeli następca Probierza i napastnik Barcelony zechcą ze sobą współpracować – doprowadzić do jego łagodnego powrotu do szatni reprezentacji. A to nie jest obecnie najspokojniejsze miejsce na świecie.

Maciej Białek (PAP)

W Sądzie Najwyższym odnotowano dotychczas 3 tys. protestów wyborczych. Większość sformułowana na zasadzie „kopiuj – wklej”

0

W Sądzie Najwyższym odnotowano dotychczas 3 tys. protestów wyborczych; na pewno będzie ich znacznie więcej, gdyż wpływają one także drogą pocztową – poinformował w poniedziałek po południu rzecznik prasowy SN sędzia Aleksander Stępkowski.

Poniedziałek jest ostatnim dniem na składanie w Sądzie Najwyższym protestów przeciwko wyborowi Prezydenta RP. Protest można było do godz. 16 złożyć bezpośrednio w budynku SN. Można go też nadać za pośrednictwem Poczty Polskiej.
„Nie wiemy, ile protestów wpłynęło. Z tych, które w jakiś sposób zostały zarejestrowane, czy to na biurze podawczym czy w izbie SN, to wiemy o nieco ponad trzech tysiącach protestów. Wiemy też jednak, że na biurze podawczym jest jakiś worek i kilka kupek protestów jeszcze zupełnie niezarejestrowanych, w związku z czym tych protestów wpłynęło na pewno więcej” – poinformował po godz. 16 dziennikarzy rzecznik prasowy SN.
Jak dodał, protestów „na pewno będzie znacznie więcej niż trzy tysiące”. „Dominują protesty, które są powielane. Jest to powielana treść, która jest udostępniana przez poszczególne osoby w internecie. Są też protesty pisane samodzielnie przez poszczególne osoby” – zaznaczył.
Rzecznik SN powiedział, że skargi podnoszone przez wyborców w protestach „niekoniecznie dotyczą naruszenia prawa; często trybu organizacji wyborów, jaki ustawowo określono”. „Są to skargi w potocznym znaczeniu, czy utyskiwania, których nie jesteśmy w stanie wziąć pod uwagę z tego prostego względu, że Kodeks wyborczy wyraźnie stwierdza, że protest może być oparty, albo na zarzucie naruszenia Kodeksu karnego z rozdziału o przestępstwach przeciw wyborom, albo na zarzucie naruszenia przepisów Kodeksu wyborczego o przeprowadzeniu głosowania i ustalenia jego wyników” – wskazał Stępkowski.
„To nie jest tak, że SN będzie musiał odbyć kilka tysięcy posiedzeń” – zaznaczył rzecznik SN i dodał, że część protestów z powodu tożsamej treści zostanie połączona i będą one rozpoznawane łącznie.
Na uwagę, że niektóre protesty są zaadresowane do Izby Pracy SN, sędzia Stępkowski odpowiedział, że „jedyną izbą umocowaną prawnie do rozpoznawania protestów jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN”. „Co zrobi Izba Pracy, trudno mi powiedzieć. (…) Niestety dożyliśmy czasów, o których filozofom się nie śniło, prawnikom również. Trudno mi przewidzieć, co się wydarzy. Gdybyśmy żyli w normalnym państwie, to by Izba Pracy zareagowała w ten sposób, że przekazałaby sprawę do właściwej izby, ale czy tak zrobi, nie wiem” – powiedział rzecznik SN.
Sąd Najwyższy rozpoznaje protesty w składzie trzech sędziów, w postępowaniu nieprocesowym. „Jeżeli w toku rozpoznawania protestu pojawi się konieczność przeprowadzenia postępowania dowodowego, wydawane jest postanowienie o dopuszczeniu i przeprowadzeniu dowodu np. z zeznań świadków czy oględzin kart do głosowania” – przekazywał SN.
Jak informowano, w protestach wyborczych, które wpłynęły do tej pory do SN podnoszone są m.in. nieprawidłowości w sporządzeniu protokołów głosowania oraz podczas liczenia głosów w niektórych komisjach wyborczych. W czwartek przekazano, że SN zarządził w związku z tym oględziny kart, czyli de facto przeliczenie głosów, z 13 obwodowych komisji wyborczych. SN postanowił przeprowadzić ten dowód „w drodze pomocy sądowej przez właściwe sądy rejonowe”.
Po rozpoznaniu protestu SN może pozostawić go bez dalszego biegu. Oznacza to, że protest z przyczyn formalnych nie może zostać rozpoznany merytorycznie.
Jeśli protest zostanie rozpoznany merytorycznie SN może wyrazić opinię, że protest jest niezasadny bądź że jest on zasadny. „W przypadku wyrażenia opinii o zasadności zarzutów protestu Sąd Najwyższy wskazuje, czy stwierdzone nieprawidłowości miały wpływ na wynik wyborów” – informował SN.
Po rozpoznaniu wszystkich protestów wyborczych, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW, Sąd Najwyższy rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP – musi to zrobić w ciągu 30 dni od podania wyników wyboru do publicznej wiadomości. Oznacza to, że ostatnim dniem, do którego musi zapaść to rozstrzygniecie jest 2 lipca br. (PAP)

 

mja/ pab/ mok/

PKW przyjęła sprawozdanie z wyborów prezydenckich. „Sąd Najwyższy jest organem właściwym do rozpatrywania protestów wyborczych”

0

Państwowa Komisja Wyborcza przyjęła w poniedziałek po południu sprawozdanie z wyborów prezydenckich. Wcześniej m.in. do konkluzji wprowadzono poprawki zgłoszone przez Ryszarda Balickiego. Teraz sprawozdanie trafi do Sądu Najwyższego, który rozstrzyga o ważności wyboru Prezydenta RP.

Sprawozdanie poparło 6 członków PKW, przeciw był jeden, a 2 wstrzymało się od głosu. Wcześniej jednak Komisja przyjęła poprawki Balickiego, w tym jedną dotyczącą konkluzji całego dokumentu. Poprawkę poparło pięciu członków PKW, przeciw było czterech.
„PKW stwierdza, że w trakcie głosowania, szczególnie w dniu ponownego głosowania, miały miejsce incydenty mogące mieć wpływ na wynik głosowania. PKW pozostawia Sądowi Najwyższemu ocenę ich wpływu na wynik wyboru Prezydenta RP” – głosi zaakceptowana poprawka zgłoszona przez Balickiego, nadająca ostateczne brzmienie konkluzjom PKW zawartym w tym sprawozdaniu.
W tym kontekście wymieniono „stosowanie przez niektórych członków obwodowych komisji wyborczych nieautoryzowanego oprogramowania, które było wykorzystywane do nieformalnej weryfikacji zaświadczeń o prawnie do głosowania”. „Działania te mogły w niektórych przypadkach skutkować bezzasadną odmową dopuszczenia do głosowania osób uprawnionych, posługujących się ważnym zaświadczeniem o prawie do głosowania, co stanowi naruszenie konstytucyjnie gwarantowanego prawa wyborczego” – oceniono.
W konkluzji sprawozdania zwrócono też uwagę na „występowanie powtarzalnych błędów w protokołach niektórych obwodowych komisji wyborczych polegających na nieprawidłowym przypisaniu liczby głosów oddanych na poszczególnych kandydatów”. Jak dodano, „schemat nieprawidłowości wskazuje na konieczność pogłębionej analizy przyczyn ich występowania oraz wdrożenia adekwatnych środków organizacyjnych i nadzorczych mających na celu zapobieganie podobnym uchybieniom w przyszłości”.
Jednocześnie PKW zaznaczyła, że „prawo wyborcze – jako instytucja konstytucyjna i fundament legitymizacji władzy publicznej – wymaga szczególnej ochrony, a wszelkie wątpliwości co do jego naruszenia powinny być rozstrzygane w sposób niezależny i bezstronny”.
„Protesty wyborcze i rozstrzygnięcie w przedmiocie ważności wyboru Prezydenta RP powinny być dokonywane przez taki skład Sądu Najwyższego, którego status (…) nie budzi żadnych wątpliwości co do zgodności z konstytucją, jak i standardami międzynarodowymi” – wskazano w związku z tym w konkluzjach sprawozdania.
PKW wskazała, że zgodnie z obowiązującym porządkiem konstytucyjnym RP, to „Sąd Najwyższy jest organem właściwym do rozpatrywania protestów wyborczych oraz stwierdzania ważności wyboru Prezydenta RP”. „Jednocześnie Komisja podkreśla, że czynności te – ze względu na ich fundamentalne znaczenie dla integralności demokratycznego procesu wyborczego – powinny być wykonywane przez SN działający w składzie Izby, której status prawny nie budzi jakichkolwiek wątpliwości, oraz z udziałem sędziów powołanych w sposób zgodny z konstytucją i międzynarodowymi standardami niezależności sądownictwa” – czytamy w konkluzjach sprawozdania.
Łącznie – wraz z przyjętymi poprawkami – sprawozdanie, jak poinformował przewodniczący PKW Sylwester Marciniak, liczy 37 stron.
Podczas posiedzenia PKW zaakceptowała także wniosek Ryszarda Kalisza, zgodnie z którym sprawozdanie zostanie przekazane także Prokuratorowi Generalnemu. Przewodniczący Marciniak wskazywał, że sprawozdanie PKW jest i tak powszechnie dostępne na stronie Komisji i znane wszystkim zainteresowanym nim organom.
„Nie twierdzę, że te wyniki są nieprawidłowe. Twierdzę natomiast, że PKW nie ma instrumentów prawnych i faktycznych do sprawdzenia tych wyników, czyli do zarządzenia przeliczenia głosów. (…) Nie mamy żadnej innej wiedzy, niż wynikająca z protokołów. Natomiast dla mnie te protokoły są zastanawiające” – tłumaczył z kolei Kalisz, uzasadniając swój postulat przekazania sprawozdania Prokuratorowi Generalnemu w związku z faktem podnoszonych błędów w protokołach niektórych obwodowych komisji.
Jak dodał, dlatego PKW wskazuje Sądowi Najwyższemu, żeby sprawdził te protokoły. „Podajemy też Prokuratorowi Generalnemu – sprawdźcie, co się działo w tych komisjach” – mówił Kalisz.
Sąd Najwyższy – po rozpoznaniu wszystkich protestów wyborczych, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW – rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP. Musi to zrobić w ciągu 30 dni od podania wyników wyboru do publicznej wiadomości. Oznacza to, że ostatnim dniem, do którego musi zapaść to rozstrzygniecie będzie 2 lipca br.
Rzecznik prasowy SN sędzia Aleksander Stępkowski informował w poniedziałek, że do godz. 16 odnotowano już trzy tysiące protestów wyborczych, ale ostateczna ich liczba na pewno będzie większa.
Zgodnie z przepisami wprowadzonymi w 2018 r. za czasów rządów PiS, właściwa do rozpatrywania protestów wyborczych i stwierdzania ważności wyborów jest utworzona wówczas Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Tworzą ją osoby powołane po 2017 r. na urząd sędziego na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy o KRS z 2017 r. Z tego powodu status tej izby jest kwestionowany przez obecny rząd, który przywołuje tu m.in. orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Przed 2018 r. kwestie wyborcze rozpatrywała ówczesna Izba Pracy Ubezpieczeń i Spraw Publicznych.
Na początku czerwca I prezes SN Małgorzata Manowska oświadczyła, że wszystkie publiczne wypowiedzi, które podważają konstytucyjne kompetencje Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego do orzekania o ważności wyboru prezydenta RP wynikają z nieznajomości prawa lub motywowane są zamiarem politycznej destabilizacji.

Marcin Jabłoński, Nina Leszczyńska (PAP)

 

mja/ nl/ sdd/ mhr/

„WSJ”: Smartfony Trumpa będą najpewniej przywożone z Chin

0

Firma Trumpa ogłosiła, że wkrótce do sprzedaży trafią złote smartfony, całkowicie wyprodukowane w USA. Jednak, jak pisze w poniedziałek „Wall Street Journal”, urządzenia najpewniej będą przywożone z Chin, bo w Stanach nie jest możliwe ich wyprodukowanie w zaprezentowanej cenie.

Firma prezydenta USA Donalda Trumpa, Trump Organization, ogłosiła w poniedziałek wejście na rynek nowej sieci komórkowej Trump Mobile oraz złotych smartfonów T1 Phone. Zapowiedziano, że urządzenia będą koloru złotego, a pod pewnymi względami mają być nawet lepsze od najnowszego modelu iPhone’a. Cena smartfona Trumpów to 499 dolarów.
Firma zadeklarowała, że telefony, działające na systemie operacyjnym Android, mają być „dumnie zaprojektowane i wyprodukowane w USA”.
Rzecznik Trump Organization zasugerował, że produkcja nowych telefonów będzie odbywać się w Alabamie, Kalifornii i na Florydzie. Jednak Eric Trump, syn prezydenta, zaznaczył, że pierwsza partia telefonów nie powstanie w USA – podał „WSJ”. „Koniec końców wszystkie te telefony mogą być produkowane w USA. Musimy przywrócić produkcję (do USA)” – podkreślił syn Trumpa.
Jest to więc prawdopodobne, że telefony będą początkowo pochodzić z Chin, ponieważ w tej cenie jedynie chińscy producenci, tacy jak Xiaomi i Oppo, mogliby zrealizować dane zamówienie – napisał „Wall Street Journal”.

Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)

Lekarze Bez Granic: Bezczynność UE wobec działań Izraela w Gazie oznacza jej współudział

0

Brak realnej reakcji Unii Europejskiej na działania Izraela w Strefie Gazy oznacza jej współudział – oświadczył w poniedziałek sekretarz generalny Lekarzy Bez Granic (MSF) Christopher Lockyear. 23 czerwca szefowie dyplomacji państw UE mają omówić kwestię przeglądu umowy stowarzyszeniowej z Izraelem.

„Ile jeszcze dzieci, kobiet i mężczyzn musi zginąć albo zostać wydobytych spod gruzów, zanim zaczniecie działać zdecydowanie? Czy nadal będziecie ograniczać się do pustych oświadczeń o +zaniepokojeniu+ sytuacją w Strefie Gazy?” – pytał Lockyear podczas konferencji prasowej MSF w Brukseli. „Proszę kraje UE, aby pokazały, że solidarność to nie tylko słowa, lecz także działania i gotowość do wzięcia odpowiedzialności” – zaapelował.
Konferencja odbyła się w kontekście zbliżającego się posiedzenia ministrów zagranicznych państw UE, zaplanowanego na 23 czerwca, podczas którego omówiony zostanie m.in. przegląd umowy stowarzyszeniowej UE–Izrael, regulującej relacje polityczne i gospodarcze między obiema stronami.
Pod koniec maja szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas zainicjowała procedurę rewizji tej umowy, uzyskując poparcie większości państw członkowskich. Z wnioskiem jako pierwsza wystąpiła Holandia, argumentując, że trwająca trzy miesiące blokada pomocy humanitarnej dla Gazy przez Izrael narusza zobowiązania wynikające z prawa międzynarodowego.
Przegląd prowadzony jest w oparciu o art. 2 umowy, który stanowi, że relacje opierają się na poszanowaniu praw człowieka i zasad demokracji. W przypadku stwierdzenia naruszeń możliwe jest zawieszenie umowy. Taka decyzja wymagałaby jednak jednomyślności wszystkich 27 państw UE, co obecnie wydaje się mało prawdopodobne ze względu na opór części krajów, m.in. Węgier.
Rzecznik Komisji Europejskiej Anouar El Anouni przypomniał w ubiegłym tygodniu, że możliwe byłoby również zawieszenie niektórych obszarów współpracy, co mogłoby zostać przegłosowane większością głosów. „Umowa stowarzyszeniowa obejmuje wiele dziedzin. W przypadku polityki zagranicznej wymagana jest jednomyślność, ale w sprawach handlowych wystarczy większość” – wyjaśnił rzecznik.
Zawieszenie postanowień handlowych oznaczałoby m.in. wycofanie preferencji celnych wobec Izraela, dla którego UE pozostaje najważniejszym partnerem handlowym. Chodzi tu m.in. o zniesienie ceł i innych barier regulacyjnych.
Unia Europejska zajmuje niejednoznaczne stanowisko co do tego, jak odpowiedzieć na trwający od października 2023 r. konflikt między Izraelem a Hamasem. Z jednej strony KE i większość państw członkowskich wielokrotnie podkreślały „prawo Izraela do samoobrony”, z drugiej – rośnie wewnętrzna presja polityczna, by ostrzej zareagować na katastrofalną sytuację humanitarną w Strefie Gazy.
KE od początku konfliktu przeznacza dodatkowe środki na pomoc ludności cywilnej w Gazie, jednak organizacje pomocowe i międzynarodowe – w tym Lekarze Bez Granic i ONZ – alarmują, że wsparcie nie dociera do potrzebujących z powodu izraelskiej blokady.

Z Brukseli Maria Wiśniewska (PAP)

 

mws/ mms/

Trump na G7: Irańczycy chcą rozmawiać, ale powinni byli to robić wcześniej

0

Prezydent Donald Trump potwierdził w poniedziałek, że Iran zakomunikował USA chęć powrotu do negocjacji, choć stwierdził, że Irańczycy „powinni byli to zrobić wcześniej”. Ocenił przy tym, że Teheran nie wygrywa wojny i powinien pójść na układ, zanim będzie za późno.

Trump odniósł się w ten sposób do doniesień „Wall Street Journal” o tym, że Iran za pośrednictwem państw arabskich zakomunikował Ameryce, że byłby otwarty na powrót do negocjacji, jeśli USA nie dołączą do ataków Izraela. Prezydent USA potwierdził, że Iran „chce rozmawiać”, lecz dodał, że „powinni byli zrobić to wcześniej”.
„Muszą zawrzeć umowę. To jest bolesne dla obu stron, ale powiedziałbym, że Iran nie wygrywa tej wojny i powinni rozmawiać, powinni rozmawiać natychmiast, zanim będzie za późno” – powiedział Trump podczas spotkania z premierem Kanady Markiem Carneyem na marginesie szczytu G7 w Kananaskis w prowincji Alberta.
Amerykański przywódca dodał, że nie chce nic mówić na temat ewentualnego udziału USA w izraelskich nalotach. Zapewniał jednak, że Ameryka „zawsze wspierała Izrael”.
„Robimy to od długiego czasu, mocno, i Izrael bardzo dobrze sobie teraz radzi” – zaznaczył.
Jak dotąd USA pomagały Izraelowi w obronie przed irańskimi rakietami, lecz Trump nie zgadzał się na włączenie do ofensywnych działań Tel Awiwu. W poniedziałek do Europy do wsparcia ewentualnych operacji wojskowych wysłano ok. 30 powietrznych tankowców, a na Morze Śródziemne skierowano grupę uderzeniową lotniskowca USS Nimitz.
Według agencji Reutera Iran zwrócił się do Kataru, Arabii Saudyjskiej i Omanu, by poprosiły prezydenta USA Donalda Trumpa o wywarcie nacisku na Izrael, aby ten zgodził się na natychmiastowe zawieszenie broni. „WSJ” podał jednak, że mimo to arabscy pośrednicy ocenili, że nie ma żadnych oznak mogących świadczyć o gotowości Iranu na nowe ustępstwa w rozmowach nuklearnych. Co więcej, Teheran miał poinformować też przedstawicieli państw arabskich, że może przyspieszyć swój program nuklearny i rozszerzyć zakres wojny, jeśli nie pojawią się perspektywy na wznowienie rozmów ze Stanami Zjednoczonymi.

Oskar Górzyński (PAP)

Iran/ Izraelski atak na budynek telewizji państwowej IRIB, prezenterka uciekła ze studia

0

Izraelskie samoloty zbombardowały w poniedziałek budynek telewizji państwowej IRIB (Iranian State Broadcasting) w stolicy Iranu, Teheranie – podał portal Times of Israel. Na nagraniu telewizyjnym widać prezenterkę, która podczas programu na żywo uciekła ze studia.

Atak na budynek irańskiego nadawcy państwowego został zapowiedziany wcześniej przez izraelskiego ministra obrony Israela Katza. Oświadczył on, że Iranian State Broadcasting „zniknie”, tuż po tym jak armia wezwała ludność do ewakuacji z obszaru wokół siedziby telewizji, znajdującej się w północno-wschodniej części stolicy.
„Korpus odpowiadający za irańską propagandę i podżeganie jest na skraju wyginięcia. Rozpoczęła się ewakuacja okolicznych mieszkańców” — powiedział Katz.
Na nagraniu zamieszczonym przez Times of Israel widać prezenterkę Sahar Emami, która mówi do widzów: „Słuchajcie, to, co słyszycie to dźwięk agresora. Słyszycie agresora atakującego prawdę”. Następnie słychać huk. Kobieta ucieka ze studia. Ekran za nią gaśnie. Odpadają części sufitu, widać dym. Spoza ekranu słychać głos wołający: „Allah Akbar” (https://surl.li/irkudt). Inne nagranie wideo pokazuje płonący budynek IRIB, z którego wydobywają się kłęby dymu.
Krótko po zdarzeniu Katz potwierdził, że wojska izraelskie zbombardowały budynek irańskiej telewizji państwowej. Minister stwierdził, że atak nastąpił po „masowej ewakuacji lokalnej ludności”. Jednocześnie zapowiedział, że Izrael „uderzy w irańskiego dyktatora (najwyższego przywódcę Iranu ajatollaha Alego Chameneia – PAP), gdziekolwiek się znajduje”.
IRIB podał, że obecnie Iran przygotowuje się do „największego i najmocniejszego ataku rakietowego w historii skierowanego na ziemie izraelską” – poinformował Reuters.
Brytyjska stacja BBC podała, że po kilkuminutowej przerwie telewizja wznowiła nadawanie na żywo. Irański nadawca poinformował w tekście wyświetlanym na ekranie, że wszystkie jego programy „wznawiają nadawanie na żywo bez żadnych przerw”. W kolejnej wiadomości podano, że Izrael „w brutalny sposób zaatakował jeden z budynków irańskiej telewizji państwowej”. W opinii IRIB w ten sposób Izrael próbował „uciszyć głos prawdy”.(PAP)

mzb/ mms/

Studia online – edukacja, która dopasowuje się do Ciebie

0

Współczesny świat zmienia się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej – technologia, mobilność, tempo życia. Nic więc dziwnego, że również edukacja musi za tym nadążyć. Studia online stają się odpowiedzią na potrzeby nowego pokolenia studentów – aktywnych zawodowo, mobilnych, poszukujących elastycznych i nowoczesnych rozwiązań. To już nie tylko alternatywa dla tradycyjnego modelu nauczania, ale pełnoprawna forma kształcenia, która dynamicznie rozwija się także w Polsce.

Nowa definicja studiowania

Jeszcze dekadę temu edukacja akademicka była nierozerwalnie związana z obecnością w murach uczelni, wykładami prowadzonymi w aulach i fizycznym kontaktem z wykładowcami. Dziś studia online oferują zupełnie nową perspektywę, w której wiedza staje się dostępna bez względu na miejsce zamieszkania, tryb życia czy zawodowe zobowiązania. To model oparty na swobodzie – student loguje się na platformę w dogodnym dla siebie czasie, ma dostęp do wykładów w formie wideo, czyta materiały, uczestniczy w forach i realizuje zadania w ramach własnego rytmu. Dzięki temu możliwe jest pogodzenie nauki z pracą, życiem rodzinnym czy innymi zobowiązaniami – coś, co w tradycyjnym modelu często okazuje się trudne do osiągnięcia.

Co istotne, jakość merytoryczna programów realizowanych online nie odbiega od ich stacjonarnych odpowiedników. Wiele uczelni kładzie szczególny nacisk na przygotowanie materiałów cyfrowych oraz szkolenie kadry dydaktycznej do prowadzenia zajęć w trybie zdalnym, co przekłada się na realną wartość edukacyjną.

Elastyczność, która daje realne możliwości

Współczesny student oczekuje, że uczelnia dopasuje się do jego życia, a nie odwrotnie. Studia online spełniają tę potrzebę, oferując elastyczny model kształcenia. Możliwość uczestnictwa w zajęciach niezależnie od miejsca pobytu czy strefy czasowej sprawia, że edukacja wyższa staje się bardziej dostępna niż kiedykolwiek wcześniej. To rozwiązanie szczególnie atrakcyjne dla osób, które pracują zawodowo, wychowują dzieci lub mieszkają za granicą. Dla wielu z nich klasyczny model studiów byłby zwyczajnie nieosiągalny. Tymczasem forma zdalna otwiera przed nimi drzwi do rozwoju – nie tylko osobistego, ale również zawodowego.

Nie można też pominąć aspektu psychologicznego – nauka w znanym i komfortowym środowisku często wpływa pozytywnie na efektywność i zaangażowanie. Własna przestrzeń, indywidualne tempo, a do tego możliwość kontaktu z wykładowcami i innymi studentami za pomocą nowoczesnych narzędzi – to wszystko składa się na nowy, dopasowany do naszych czasów model edukacji.

Edukacja cyfrowa w polskich realiach

Polski system szkolnictwa wyższego coraz śmielej otwiera się na kształcenie online. Pandemia jedynie przyspieszyła proces transformacji cyfrowej uczelni, ale to, co początkowo było koniecznością, dziś staje się trwałym trendem. Coraz więcej instytucji rozwija ofertę edukacji zdalnej, rozumiejąc, że oczekiwania kandydatów są dziś zupełnie inne niż jeszcze kilka lat temu.

Na szczególną uwagę zasługuje oferta studia online, dostępna w ramach Polskiego Uniwersytetu Wirtualnego. To przykład, jak w praktyce może wyglądać nowoczesna edukacja – bez kompromisów, a jednocześnie z ogromną swobodą organizacyjną. Uczelnia oferuje kierunki zarówno licencjackie, jak i magisterskie, a także studia podyplomowe, wszystkie realizowane w trybie online. W połączeniu z cyfrowymi narzędziami i przemyślaną organizacją nauki daje to studentom dostęp do wiedzy w formacie, który odpowiada wyzwaniom XXI wieku. To również odpowiedź na potrzeby rynku pracy, który coraz częściej oczekuje od kandydatów nie tylko dyplomu, ale także samodzielności, umiejętności zarządzania czasem oraz kompetencji cyfrowych – wszystkich tych cech, które rozwijane są właśnie w trybie zdalnym.

Dochodzenie w sprawie listu z antysemickimi pogróżkami w Highland Park

0

List z pogróżkami i antysemickimi komentarzami został znaleziony w skrzynce pocztowej w Highland Park w Illinois. Do domu gdzie przesyłkę zauważono w niedzielę wysłano policje, karetkę pogotowia a także specjalny oddział FBI do walki z terroryzmem.

 

Burmistrz tego miasteczka w rejonie Chicago, Nancy Rotering stwierdziła, że mamy do czynienia z przestępstwem antysemickim. „To przypomnienie, że nawet w miejscu takim jak Highland Park – gdzie staramy się żyć w integracji, nienawiść wciąż może znaleźć drogę do naszych drzwi” – napisała w oświadczeniu burmistrz.

Policja odpowiedziała na zgłoszenie w niedzielę około 8:30 wieczorem z domu przy 900 Marion Avenue. Jego mieszkańcy zgłosili otrzymanie listu z pogróżkami. Wstępne dochodzenie wykazało, że list został wysłany za pośrednictwem amerykańskiego urzędu pocztowego. List poddano testom. Nie wykazały one substancji toksycznych.

W sprawie wszczęto dochodzenie.

 

BK

Rusza sieć komórkowa Trump Mobile. We wrześniu w sprzedaży złote smartfony T1 Phone

Firma prezydenta USA Donalda Trumpa, Trump Organization, ogłosiła w poniedziałek wejście na rynek nowej sieci komórkowej Trump Mobile. We wrześniu mają też pojawić się w sprzedaży złote smartfony T1 Phone.

 

Podstawowy plan oferowany przez sieć, „Plan 47” (Trump jest 47. prezydentem USA), ma kosztować 47,45 dol. miesięcznie i obejmować nielimitowane rozmowy, SMS-y i internet. Trump Mobile ma też oferować usługi pomocy drogowej i telemedycyny.

 

We wrześniu w sprzedaży mają się pojawić smartfony T1 Phone. Urządzenia będą koloru złotego i mają być produkowane w USA. Ich cena to 499 dolarów.

 

Wniosek o znak towarowy Trump Mobile złożony został w czwartek – podał Bloomberg. Cytowany przez agencję prawnik zajmujący się znakami towarowymi Josh Gerben ocenił, że wprowadzenie sieci na rynek „znacząco powiększy prywatny biznes Trumpa, który (dotąd – PAP) koncentrował się na nieruchomościach, hotelach i handlem towarami pod marką własną”.

 

Trump Organization zarządza setkami podmiotów gospodarczych, w tym hotelami, polami golfowymi, przedsiębiorstwami z branży medialnej, marketingiem i nieruchomościami.

 

Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)

 

ndz/ akl/

Mieszkańcy Chicago nie mogą już składać online winsoków o miejski dowód tożsamości

0

Chicago wstrzymuje przyjmowanie wniosków online do miejskiego programu identyfikacji, znanego jako CityKey. Decyzję podjęto po otrzymaniu od Urzędu Imigracyjnego i Celnego (U.S. Immigration and Customs Enforcement) wezwania do przedstawienia dokumentacji programu w tym danych osób w nim uczestniczących. Są wśród nich nieudokumentowani imigranci mieszkający w Chicago.

 

„To była trudna decyzja, ponieważ program ten służy wielu mieszkańcom, którzy polegają na dostępności CityKey co skłoniło mnie do wstrzymania przyjmowania online aplikacji” – napisała w oświadczeniu City Clerk, Anna Valencia. „Podejmowanie decyzji, które chronią ludzi, ma kluczowe znaczenie w czasach, gdy rząd federalny terroryzuje swoich obywateli i nadal będę stawać w obronie wszystkich mieszkańców Chicago” – dodała. Valencia powiedziała wcześniej, że chce, aby społeczeństwo wiedziało, że program CityKey jest bezpieczny.

CityKey ID umożliwia osobom nieposiadającym dokumentów w tym bezdomnym, dostęp do dowodu tożsamości. Mieszkańcy nadal mogą ubiegać się o identyfikator CityKey osobiście, umawiając się na spotkanie online. Biuro City Clerk podało, że aplikacje i dokumenty używane do weryfikacji i drukowania identyfikatorów CityKey są zwracane wnioskodawcy, co oznacza, że nie są przechowywane przez władze miasta.

Administracja burmistrza Brandona Johnsona zapowiedziała złożenie odwołania do sądu od wniosku służb imigracyjnych o dostęp do danych CityKey. Burmistrz skrytykował także próbę administracji Donalda Trumpa uzyskania dostępu do danych wnioskodawców. Prawnik chicagowskich władz poinformował, że miasto odmówiło zastosowania się do wezwania ICE.

Rada Miasta zatwierdziła program CityKey w 2017 r., ale dopiero w grudniu 2024 r. – po wyborze prezydenta Donalda Trumpa na drugą kadencję – miasto zaczęło przyjmować wnioski online o ten identyfikator. Prawo Illinois wymaga, aby miasto przechowywało dokumentację złożoną online, więc w przeciwieństwie do wniosków składanych osobiście, miasto musi przechowywać dokumentację wniosków online o identyfikator.

 

BK

Znany piosenkarz Ryszard R. z zarzutem prowadzenia auta w stanie nietrzeźwości. „Ryśku, nikt za ciebie lepiej nie zaśpiewa tu »Wypijmy za błędy«”

0

Znany piosenkarz Ryszard R. usłyszał w niedzielę zarzut prowadzenia auta w stanie nietrzeźwości. Dzień wcześniej spowodował on kolizję drogową pod Brodnicą i odjechał z miejsca zdarzenia. Został zatrzymany w domu. Badanie alkomatem wykazało około 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.

„W sobotę w miejscowości Żmijewko k. Brodnicy kierujący volkswagenem 73-letni Ryszard R. spowodował kolizję z pojazdem marki Opel. Sprawca odjechał z miejsca zdarzenia” – powiedział w poniedziałek PAP rzecznik prasowy brodnickiej policji mł. asp. Paweł Dominiak.
PAP udało się ustalić, że to znany piosenkarz, który od lat mieszka w powiecie brodnickim. W niedzielę artysta miał wystąpić na festiwalu w Opolu, ale jak poinformował Jacek Cygan, miał wypadek samochodowy. Cygan mówił, że obrażenia piosenkarza są bolesne.
„Ryśku, nikt za ciebie lepiej nie zaśpiewa tu »Wypijmy za błędy«” – powiedział autor tekstów, od lat współpracujący z R.
Mł. asp. Dominiak przekazał PAP, że Ryszard R. został zatrzymany w swoim domu. Badanie na zawartość alkoholu wykazało 1,5 promila w wydychanym powietrzu.
„Mężczyzna został w sobotę osadzony w pomieszczeniu dla zatrzymanych. Po wytrzeźwieniu – w niedzielę – usłyszał zarzut prowadzenia pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości, za co grozi do trzech lat pozbawienia wolności, a także zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Po czynnościach został zwolniony” – podkreślił rzecznik brodnickiej policji.
W wyniku kolizji drogowej nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń. (PAP)

twi/ joz/

ICE znowu wzywa na rozmowy za pośrednictwem sms-ów i maili

0

Blisko 200 osób stawiło się w byłym centrum ICE w chicagowskiej dzielnicy Broadview. Wcześniej otrzymały sms-y i maile nakazujące im zgłoszenie się w celu weryfikacji.

 

Dwie osoby zatrzymano – podali adwokaci. Dodali, że imigranci ci dostali nakazy deportacji. Adwokaci poinformowali, że ich klienci otrzymali wiadomości tekstowe lub maile o następującej treści: „Prosimy o zgłoszenie się do biura terenowego w Chicago przy 1930 Beach Street, Broadview, IL 60155 w godzinach od 8 rano do 4 po południu w sobotę 14 czerwca 2025 r. lub w niedzielę 15 czerwca 2025 r. Niezgłoszenie się będzie traktowane jako naruszenie przepisów”.

Większość osób, które odpowiedziały na wiadomości, została objęta monitoringiem i mają ograniczenia w poruszaniu się a ponadto zlecono im stawianie się na cotygodniowe wizyty kontrolne.

 

BK

Kmiecik: Nikt nie potrafi wykorzystywać sytuacji podbramkowych tak, jak Lewandowski

0

Kazimierz Kmiecik, były reprezentant Polski i jeden z najlepszych polskich napastników w historii, przyznał, że obecnie nikt nie potrafi wykorzystywać sytuacji podbramkowych tak, jak Robert Lewandowski, który wciąż może przysparzać drużynie narodowej dużo korzyści.

„Lewandowski jest bardzo dobry, tylko po prostu trzeba grać na niego. Najlepiej umie wykorzystać sytuacje podbramkowe, a to z kolei przekłada się na sukcesy drużyny, przysparza jej korzyści” – powiedział PAP 73-letni Kmiecik, wprowadzony niedawno do Galerii Sław Ekstraklasy.
Jak dodał, napastnik Barcelony, choć niedługo skończy 37 lat, wciąż ma duże możliwości. „Drugiego takiego snajpera nie ma w Europie, a na świecie też jest wśród najlepszych” – ocenił.
Legendarny zawodnik Wisły Kraków uchylił się jednak od odpowiedzi, czy nowy selekcjoner, który przejmie schedę po Michale Probierzu, koniecznie powinien postawić na Lewandowskiego.
„To zależy od tego, jaką przyjmie koncepcję, jak ustawi drużynę” – zauważył Kmiecik, który od lat jest członkiem sztabu szkoleniowego Wisły Kraków.
Odnosząc się do konfliktu między Probierzem a Lewandowskim, którego efektem były zmiana kapitana, rezygnacja z gry w kadrze najlepszego strzelca w historii reprezentacji, a wreszcie podanie się do dymisji szkoleniowca po porażce 1:2 z Finlandią w eliminacjach mistrzostw świata, podkreślił, że za jego czasów to trener wybierał kapitana, a nie „szatnia”.
„Trener Kazimierz Górski miał wielki posłuch wśród swoich podopiecznych. To on decydował, który z nas założy opaskę kapitana. Nie było żadnej dyskusji czy też propozycji od drużyny. To była jego decyzja, od której nie było odwołania. I kropka” – tłumaczył.
Mistrz olimpijski z Monachium z 1972 roku i wicemistrz z Montrealu cztery lata później przypomniał, że w ekipie Górskiego również nie brakowało zgrzytów.
„W czasie słynnych mistrzostw świata w RFN w 1974 roku podpadł trenerowi Adam Musiał. Został odsunięty od gry. Ale po kolejnym wygranym meczu zasugerowaliśmy nieśmiało Górskiemu, żeby przywrócił go do zespołu. Jaka była teraz sytuacja? Do końca nie wiadomo, za dużo jest domysłów, a za mało znamy faktów. Każdy mówi coś innego, ale w sumie nie wyjaśniono, skąd decyzja o odebraniu opaski Lewandowskiemu” – ocenił zdobywca 153 goli w polskiej lidze.(PAP)

jej/ pp/ cegl/

Konflikt na linii Izrael – Francja. „Francuzi kryją się za rzekomo politycznymi względami, aby wykluczyć izraelską broń ofensywną”

0

Organizatorzy otwierających się w poniedziałek targów zbrojeniowych Paris Air Show zamknęli stoiska wystawiennicze czterech głównych firm zbrojeniowych Izraela – podała agencja Reutera powołując się na urzędników izraelskiego ministerstwa obrony.

Przyczyną decyzji było żądnie strony francuskiej by firmy Elbit Systems, Rafael, IAI i Uvision usunęły z targów „broń ofensywną oraz kinetyczną”. Wystawcy odmówili, stoiska zostały obudowane i zasłonięte wzniesionymi naprędce czarnymi ekranami.
Akcję przeprowadzono w środku nocy, gdy izraelscy urzędnicy i przedstawiciele firm zbrojeniowych zakończyli już przygotowywanie ekspozycji. Trzy mniejsze stoiska izraelskie, na których nie ma ofensywnego uzbrojenia oraz stoisko ministerstwa obrony Izraela pozostają otwarte.
Izraelski resort obrony oświadczył, że „skandaliczna i bezprecedensowa decyzja jest podyktowana względami politycznymi i komercyjnymi(…). Francuzi kryją się za rzekomo politycznymi względami, aby wykluczyć izraelską broń ofensywną z międzynarodowej wystawy – broń, która konkuruje z francuskim przemysłem”.
Za „skandaliczną” uznał francuską decyzję również prezydent Izraela Icchak Hercog – przekazała AFP. Skrytykowały ją także dwie amerykańskie polityczki republikańskie, które rozmawiały z dziennikarzami przy zasłoniętych izraelskich stoiskach. Gubernatorka stanu Arkansas Sarah Huckabee Sanders oceniła francuską decyzję jako „kompletnie absurdalną”, podczas gdy republikańska senatorka z Alabamy Katie Britt stwierdziła, że jest ona „krótkowzroczna”.
Kancelaria premiera Francji Francois Bayrou nie odpowiedziała natychmiast na prośbę o komentarz – podała agencja Reutera.
Sasson Meszar, wiceprezes Elbit Systems, potępił decyzję władz Francji. „Jeśli nie możesz ich pokonać w technologii, po prostu ich ukryj, prawda?” – powiedział, wskazując na serię kontraktów, które Elbit wygrał w Europie. Firma Rafael określiła decyzję jako „bezprecedensową, nieuzasadnioną i motywowaną politycznie”, dodając, że w pełni popiera zalecenie izraelskiego ministerstwa obrony o niezastosowaniu się do nakazu usunięcia części sprzętu z ekspozycji.
Francja, długoletni sojusznik Izraela, stopniowo zaostrzyła swoje stanowisko wobec rządu Benjamina Netanjahu w związku z jego działaniami w Strefie Gazy i interwencjami wojskowymi zagranicą. Po ataku Izraela na Iran prezydent Emmanuel Macron podkreślił, że Francja popiera prawo Izraela do samoobrony, ale w kontekście ataku „nie podziela tego podejścia i potrzeby operacji wojskowej” w Iranie.
Zanim okazało się, że stoiska zostaną zamknięte media informowały, że do najciekawszych prezentowanych przez Izrael broni będzie należeć m.in. Iron Beam (Żelazny Promień) – rodzina systemów uzbrojenia laserowego wysokiej energii firmy Rafael. Iron Beam jest wykorzystywany przeciwko rakietom krótkiego zasięgu, pociskom i dronom. Na wystawie miały również być prezentowane inne systemy obrony powietrznej – Arrow i Barak MX firmy Israel Aerospace Industries.
Jak podkreślił przed otwarciem targów branżowy portal Defense News, w ubiegłym roku Francja odwołała udział izraelskich firm zbrojeniowych w wydarzeniu Eurosatory 2024. (PAP)

 

os/ ap/

Najmocniej koszty pracy w Unii Europejskiej wzrosły w Polsce oraz w Rumunii, Chorwacji, Bułgarii i Słowenii

0

W całej Unii Europejskiej nominalne godzinowe koszty pracy wzrosły o 4,1 proc. w I kwartale br. wobec analogicznego kwartału sprzed roku, po wzroście o 4,3 proc. rdr w IV kwartale 2024 r. – podał Eurostat. Najwyższe wzrosty zanotowano w Rumunii, Chorwacji, Bułgarii, Słowenii i w Polsce.

W Polsce praca podrożała kilkukrotnie więcej – o 11,2 proc.; w czwartym kwartale 2024 roku było to odpowiednio 13,8 proc.
Wśród krajów UE najwyższe wzrosty kosztów godzinowych wynagrodzeń dla całej gospodarki odnotowano w Rumunii (16,1 proc.), Chorwacji (13,5 proc.), Bułgarii (13,0 proc.), Słowenii (11,9 proc.) i w Polsce (11,2 proc). Najniższą dynamikę wzrostu zanotowano na Malcie (1,6 proc.) i we Francji (1,9 proc.).
W Polsce przy ogólnym wzroście płac o 11,2 proc. w rozbiciu na poszczególne sektory gospodarki w przemyśle, koszty pracy wzrosły w o 8,8 proc., w budownictwie o 9,9 proc., a w usługach poszły w górę o 9,3 proc. (PAP)

adz/ pad/

Gdańsk/ Prokuratura wszczęła dochodzenie w sprawie przejęcia mieszkania Jerzego Ż.

0

Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Śródmieście wszczęła dochodzenie w sprawie przejęcia mieszkania Jerzego Ż. – poinformował w poniedziałek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prok. Mariusz Duszyński. Chodzi o podejrzenie dokonania w latach 2012-2017 oszustwa na szkodę mężczyzny.

Jak przekazał Duszyński w komunikacie prasowym, do prokuratury trafiły łącznie trzy zawiadomienia „o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z nabyciem mieszkania położonego w Gdańsku przez kandydata na urząd prezydenta RP”.
Jedno, zgodnie z zapowiedzią ogłoszoną w trakcie kampanii przed wyborami prezydenckimi, złożyła wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat. Drugie wpłynęło od osoby prywatnej, a trzecie od prezydent Gdańska.
Duszyński wyjaśnił, że od 9 maja do 13 czerwca prokurator przeprowadził czynności sprawdzające. Zgromadził dokumentację m.in. z gdańskich sądów, Aresztu Śledczego w Gdańsku, Zakładu Karnego w Czarnem, wojewódzkiego oddziału NFZ, Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.
„Po zapoznaniu się z nadesłanymi materiałami oraz przeprowadzeniu czynności przesłuchania w charakterze świadka przedstawiciela zawiadamiającego Prezydenta Miasta Gdańsk prokurator uznał, że zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa i w dniu 13 czerwca 2025 r. wydał postanowienie o wszczęciu dochodzenia w sprawie doprowadzenia J. Ż., w okresie od 24 stycznia 2012 r. do 6 marca 2017 r., w Gdańsku, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, do niekorzystnego rozporządzenia własnym mieniem w postaci prawa własności nieruchomości” – podał Duszyński.
Doprecyzował, że Jerzy Ż. mógł zostać wprowadzony w błąd „przy zawieraniu umowy przedwstępnej sprzedaży nieruchomości i pełnomocnictwa, co do zamiaru uiszczenia całej ceny za sprzedaż nieruchomości oraz co do zapewnienia mu opieki i pomocy w życiu codziennym w zamian za przeniesienie jej własności, a następnie zawarcie w jego imieniu na podstawie uzyskanego pełnomocnictwa umowy sprzedaży nieruchomości na swoją rzecz, czym działano na szkodę pokrzywdzonego”.
Za to przestępstwo grozi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienie wolności.
„W toku postępowania przygotowawczego prokurator przeprowadzi lub zleci przeprowadzenie szeregu czynności procesowych, w tym przesłuchania świadków, powołanie biegłych, których w toku postępowania sprawdzającego – z przyczyny proceduralnych – nie można było przeprowadzić” – wyjaśnił rzecznik gdańskiej prokuratury.
Wyniki tych działań będą podstawą do podjęcia decyzji co do dalszego biegu postępowania – ewentualnego przedstawienia zarzutów lub umorzenia sprawy.
Sprawa mieszkania Jerzego Ż. to pokłosie publikacji portalu Onet, który w czasie kampanii wyborczej ujawnił, że – wbrew deklaracji – ówczesny kandydat na urząd prezydenta Karol Nawrocki nie jest właścicielem jednego, a dwóch mieszkań. Poza mieszkaniem w Gdańsku, w którym mieszka z rodziną, posiada również kawalerkę. Jak tłumaczył sam kandydat oraz jego sztab, przejął ją od starszego mężczyzny w zamian za opiekę; Jerzy Ż. trafił jednak do domu opieki społecznej.
W odpowiedzi na te doniesienia Nawrocki opublikował też w internecie złożone przez niego jako prezesa IPN oświadczenie majątkowe z 2021 r., w którym wymienił dwa mieszkania własnościowe, które posiada z żoną, oraz 50-procentowy udział w mieszkaniu jego żyjącej matki.
Zdaniem Nawrockiego nabycie przez niego kawalerki w Gdańsku „dokonało się w pełni zgodnie z prawem”.
Nawrocki mówił też, że kwestia pomocy udzielanej przez niego Jerzemu Ż. i nabycie mieszkania to oddzielne sprawy i że w kwestii mieszkania nie ma sobie nic do zarzucenia. Tłumaczył, że „pomógł człowiekowi”, kupił od niego mieszkanie i ostatecznie przekazał je na cele charytatywne – Chrześcijańskiemu Stowarzyszeniu Dobroczynnemu w Gdyni.
Zapewniał też, że po zakupieniu mieszkania nadal brał odpowiedzialność za Jerzego Ż.(PAP)

anm/ agz/ mow/

PKW zajmuje się sprawozdaniem z wyborów prezydenckich. Dziś ostatni dzień na składanie protestów wyborczych do Sądu Najwyższego

0

Państwowa Komisja Wyborcza na poniedziałkowym posiedzeniu zajmuje się sprawozdaniem z wyborów prezydenckich. Członkowie komisji dyskutują nad poprawkami do tego dokumentu. Gotowe sprawozdanie Komisja musi m.in. wysłać do Sądu Najwyższego, który rozstrzyga o ważności wyboru Prezydenta RP.

2 czerwca Państwowa Komisja Wyborcza podała do publicznej widomości wynik tegorocznych wyborów prezydenckich – Karol Nawrocki uzyskał 50,89 proc. głosów i został wybrany na prezydenta, zaś Rafał Trzaskowski uzyskał 49,11 proc. głosów. Od tamtej pory Komisja miała 14 dni, by nadesłać marszałkowi Sejmu oraz Sądowi Najwyższemu sprawozdanie z wyborów. O jego brzmieniu Komisja zadecyduje na poniedziałkowym posiedzeniu. Kolejnym krokiem jest więc przesłanie go do odpowiednich adresatów.
Jak poinformował na początku posiedzenia przewodniczący PKW Sylwester Marciniak, projekt sprawozdania liczy 34 strony. Jego konkluzją jest stwierdzenie, że PKW nie stwierdziła naruszenia prawa wyborczego, które mogłyby wpłynąć na wynik głosowania, a tym samym wyborów.
Nad przyjęciem sprawozdania bez poprawek głosowało czterech członków PKW, także czterech przeciw. W związku z tym członkowie PKW przeszli do dyskusji. Członek PKW Ryszard Kalisz zaproponował, aby sprawozdanie, po jego przyjęciu, przesłać także Prokuratorowi Generalnemu.
Część członków wskazuje na wątpliwości związane ze sporządzeniem protokołów głosowania w II turze wyborów w niektórych obwodowych komisjach wyborczych i przypadkami zamiany liczb oddanych głosów na poszczególnych kandydatów.
„Tego typu sformułowania, że można mieć wątpliwości, kiedy nie mamy żadnego orzeczenia sądowego, są za daleko idące” – ocenił przewodniczący Marciniak.
Sąd Najwyższy – po rozpoznaniu wszystkich protestów wyborczych, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW – rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP. Musi to zrobić w ciągu 30 dni od podania wyników wyboru do publicznej wiadomości. Oznacza to, że ostatnim dniem, do którego musi zapaść to rozstrzygniecie będzie 2 lipca br.
W poniedziałek rzecznik SN sędzia Aleksander Stępkowski informował, że dotychczas zarejestrowano prawie 1,4 tys. protestów przeciwko wyborowi prezydenta RP (tzw. protestów wyborczych). Czas na ich składanie upływa w poniedziałek. Rzecznik zaznaczył, że protesty cały czas spływają do SN – ponadto nadanie protestu do poniedziałku za pośrednictwem Poczty Polskiej jest równoznaczne z wniesieniem go do SN. W związku z tym Stępkowski poinformował, że SN będzie dysponował pełną liczbą protestów prawdopodobnie po Bożym Ciele.
Zgodnie z przepisami wprowadzonymi w 2018 r. za czasów rządów PiS, właściwa do rozpatrywania protestów wyborczych i stwierdzania ważności wyborów jest utworzona wówczas Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Tworzą ją osoby powołane po 2017 r. na urząd sędziego na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy o KRS z 2017 r. Z tego powodu status tej izby jest kwestionowany przez obecny rząd, który przywołuje tu m.in. orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Przed 2018 r. kwestie wyborcze rozpatrywała ówczesna Izba Pracy Ubezpieczeń i Spraw Publicznych.
Na początku czerwca I prezes SN Małgorzata Manowska oświadczyła, że wszystkie publiczne wypowiedzi, które podważają konstytucyjne kompetencje Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego do orzekania o ważności wyboru prezydenta RP wynikają z nieznajomości prawa lub motywowane są zamiarem politycznej destabilizacji. (PAP)

 

Europoseł KO Michał Wawrykiewicz złożył w SN protest wyborczy

W ostatnim dniu na składanie protestów wyborczych, protest do SN złożył europoseł KO Michał Wawrykiewicz. Jest tak duża liczba nieprawidłowości, że może to rodzić uzasadnione podejrzenia, że wybory zostały przeprowadzone w sposób nieuczciwy – podkreślił.
Protest został złożony do Sądu Najwyższego bez wskazania izby oraz z wnioskiem o wyłączenie wszystkich sędziów z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
„Statystycznie ujmując, jest tak duża liczba nieprawidłowości, że może to rodzić uzasadnione podejrzenia, że wybory zostały przeprowadzone w sposób nieprawidłowy, nieuczciwy, nieoddający rzeczywistego wyniku” – powiedział dziennikarzom Wawrykiewicz po złożeniu protestu. „Prawem wyborców, prawem nas wszystkich jest to, aby Sąd Najwyższy skontrolował, czy te wybory odbyły się w sposób prawidłowy” – dodał.
„Osobną kwestią jest to, że w budynku Sądu Najwyższego funkcjonuje Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która nie jest Sądem Najwyższym w rozumieniu polskiej konstytucji, jak i standardów europejskich” – powiedział, informując, że właśnie dlatego protest został złożony do Sądu Najwyższego bez wskazania izby oraz wniósł w nim o wyłączenie od orzekania „wszystkich 18 neosędziów”, którzy zasiadają w IKNiSP.
W sobotę członek sztabu kandydata KO na prezydenta, wiceszef MON Cezary Tomczyk zapowiedział natomiast złożenie protestu przez cały komitet wyborczy Rafała Trzaskowskiego, do którego również ma dojść w poniedziałek. Wśród powodów takiej decyzji wymieniał m.in. odwrotne przypisanie głosów kandydatom w drugiej turze w komisjach w Krakowie i Mińsku Mazowieckim, „drastyczny wzrost” liczby głosów nieważnych oraz „niewytłumaczalny wzrost głosów nieważnych z podwójnym znakiem +x+ tam, gdzie Trzaskowski wygrywał w I turze”.
Poniedziałek jest ostatnim dniem na składanie protestów przeciwko wyborowi prezydenta. Składać je można wyłącznie na piśmie do Sądu Najwyższego – albo poprzez Pocztę Polską, albo stacjonarnie w wyznaczonym do tego punkcie składania protestów przy pl. Krasińskich w Warszawie.
W poniedziałek rzecznik SN sędzia Aleksander Stępkowski przekazał, że dotychczas wpłynęło blisko 1400 protestów wyborczych, jednak te cały czas spływają i ich ogólna liczba może być znana po Bożym Ciele. Jak zauważył, liczba zarejestrowanych protestów stopniowo zbliża się do tej z wyborów prezydenckich z 2020 roku, kiedy to wpłynęło około 5,8 tys. protestów.
Zgodnie z przepisami wprowadzonymi w 2018 r. za czasów rządów PiS właściwa do rozpatrywania protestów wyborczych i stwierdzania ważności wyborów jest utworzona wówczas Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, której status – powołując się na orzeczenia międzynarodowych trybunałów – kwestionuje obecny rząd.
W II turze wyborów prezydenckich popierany przez Prawo i Sprawiedliwość Karol Nawrocki zdobył 50,89 proc. poparcia, zaś konkurujący z nim kandydat Koalicji Rafał Trzaskowski uzyskał 49,11 proc. głosów. Różnica w głosach wynosiła mniej niż 370 tys.(PAP)

 

Rzecznik SN: dotychczas wpłynęło blisko 1400 protestów wyborczych

Dotychczas wpłynęło blisko 1400 protestów wyborczych; ogólna liczba złożonych protestów może być znana po Bożym Ciele – powiedział w poniedziałek rzecznik SN sędzia Aleksander Stępkowski. Poniedziałek jest ostatnim dniem na składanie protestów przeciwko wyborowi prezydenta RP.
Państwowa Komisja Wyborcza 2 czerwca br. ogłosiła wyniki II tury wyborów prezydenckich – podała, że Karol Nawrocki uzyskał 50,89 proc. głosów i został wybrany na prezydenta, zaś Rafał Trzaskowski uzyskał 49,11 proc. głosów.
Poniedziałek jest ostatnim dniem na składanie przez określone podmioty – m.in. przez wyborców – protestów przeciwko wyborowi prezydenta RP (tzw. protestów wyborczych). Składać je można wyłącznie na piśmie do Sądu Najwyższego – albo poprzez Pocztę Polską, albo stacjonarnie w wyznaczonym do tego punkcie składania protestów przy pl. Krasińskich w Warszawie.
W trakcie poniedziałkowego briefingu rzecznik SN Aleksander Stępkowski poinformował, że dotychczas w Sądzie Najwyższym zarejestrowano blisko 1400 protestów. Te jednak cały czas spływają. „Mamy informację, że poczta ma przywieźć jeszcze 15 worków z protestami, a zatem około 3 tysięcy (protestów wyborczych)” – mówił Stępkowski. Dodał, że w ciągu najbliższych dni mogą spływać kolejne protesty, które zostały nadane w terminie (czyli najpóźniej w poniedziałek). W związku z tym – jak przekazał – informacją na temat ogólnej liczby protestów SN będzie mógł dysponować najprawdopodobniej po Bożym Ciele.
Jak zauważył, liczba zarejestrowanych protestów stopniowo zbliża się do tej z wyborów prezydenckich z 2020 roku – kiedy to wpłynęło około 5,8 tysięcy protestów.
Stępkowski mówił również, że do SN wpłynęło wiele protestów o takiej samej treści, złożonych „niedbale”, lub bez podania danych składającego pismo. „Takie protesty, które zostały +złożone na kolanie+, mówiąc nieco kolokwialnie – nie będą mogły być rozpoznane” – tłumaczył Stępkowski. Protesty muszą bowiem spełniać wymogi określone w Kodeksie wyborczym oraz ogólne warunki pisma procesowego.
Jednobrzmiące protesty SN będzie zaś rozpatrywał łącznie. W związku z tym Stępkowski powiedział, że „nie ma znaczenia, czy zostanie złożony jeden protest, dwa, czy dwa tysiące jednobrzmiących protestów”. „Postanowienie w przedmiocie rozpatrzenia zarzutów będzie jedno, bo liczą się merytoryczne zarzuty, które ktoś chciał przedstawić” – mówił rzecznik.
Dodatkowo większość z nadesłanych protestów wyborczych – powiedział rzecznik SN – stanowią te o „abstrakcyjnych zarzutach, w których ktoś dzieli się swoimi przeświadczeniami co do wielkiej ilości nieprawidłowości, przy czym tych nieprawidłowości nie dokumentuje”. Zaznaczył jednak, że pojawiają się także protesty merytoryczne. Jako przykład wskazał zarzut dot. utrudnień w oddaniu głosu. „Mamy sytuacje, w której głosującemu na podstawie zaświadczenia o prawie do głosowania, zabrano w komisji złe zaświadczenie” – mówił Stępkowski.
Zgodnie z Kodeksem wyborczym protest przeciwko wyborowi Prezydenta RP wnosi się na piśmie do Sądu Najwyższego nie później niż w ciągu 14 dni od dnia podania wyników wyborów do publicznej wiadomości przez PKW. Jak stanowi kodeks, nadanie w tym terminie protestu za pośrednictwem Poczty Polskiej jest równoznaczne z wniesieniem go do SN. Oznacza to, że poniedziałek 16 czerwca jest ostatnim dniem na złożenie takiego protestu.
Protest wyborczy można złożyć wyłącznie na piśmie. Inne formy, takie jak faks, e-mail czy ePUAP, są niedopuszczalne. Złożyć go można bezpośrednio w SN lub nadać w polskiej placówce pocztowej.
Jeśli wyborca przebywa za granicą bądź na polskim statku morskim, protest może powierzyć właściwemu terytorialnie konsulowi lub kapitanowi statku. Musi jednak dołożyć do tego zawiadomienie o ustanowieniu swojego pełnomocnika zamieszkałego w kraju lub pełnomocnika do doręczeń zamieszkałego w kraju.
Jeśli protest ma zostać rozpoznany merytorycznie przez SN, to nie może zawierać braków formalnych i spełniać wymogi określone w Kodeksie wyborczym oraz ogólne warunki pisma procesowego. Szczegółowe wymogi odnoszące się do protestów wyborczych zawarte są na stronie internetowej SN.
Po rozpoznaniu protestu SN może pozostawić go bez dalszego biegu. Oznacza to, że protest z przyczyn formalnych nie może zostać rozpoznany merytorycznie.
Jeśli protest zostanie rozpoznany merytorycznie SN może wyrazić opinię, że protest jest niezasadny bądź że jest on zasadny. „W przypadku wyrażenia opinii o zasadności zarzutów protestu Sąd Najwyższy wskazuje, czy stwierdzone nieprawidłowości miały wpływ na wynik wyborów” – informował SN.
Po rozpoznaniu wszystkich protestów wyborczych, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW, Sąd Najwyższy rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP – musi to zrobić w ciągu 30 dni od podania wyników wyboru do publicznej wiadomości. Oznacza to, że ostatnim dniem, do którego musi zapaść to rozstrzygniecie będzie 2 lipca br. (PAP)

 

nl/ mrr/

Gubernator Illinois oburzony zbrodnią w Minnesocie. To atak na naszą demokrację

0

Gubernator Illinois J.B Pritzker złożył kondolencje a jednocześnie nie krył przerażenia w związku z zabójstwem kongreswoman z Minnesoty Melissy Hortman i jej męża. Ranny został także senator stanowy John Hoffman i jego żona.

 

Zbrodnia motywowana miała być politycznie a jej sprawca, 57-letni Vance Boelter został aresztowany. Gubernator Illinois wydał oświadczenie w którym czytamy: „Przemoc polityczna nie jest dopuszczalna. To przerażający dzień dla Minnesoty i smutny dzień dla Ameryki. To, co się stało, jest bezpośrednim atakiem na nasze amerykańskie wartości i demokrację. Rozmawiałem z gubernatorem Timem Walzem i zapewniłem go, że mieszkańcy Illinois stoją po stronie mieszkańców Minnesoty”.

J.B. Pritzker dodał, że pozostaje w ścisłym kontakcie z policją stanową Illinois i przywódcami Zgromadzenia Ogólnego Illinois. Pritzker zapewnił, że na bieżąco monitoruje sytuację w Minnesocie.

 

BK

Prezydent Donald Trump nakazał nasilenie deportacji w miastach zarządzanych przez Demokratów

0

Prezydent Donald Trump polecił w niedzielę federalnym służbom imigracyjnym (ICE), aby priorytetowo traktowały deportacje z miast rządzonych przez Demokratów w tym z Chicago. Decyzja prezydenta zapadła po masowych protestach „No Kings” do których doszło w sobotę w całym kraju przeciw polityce Trumpa.

 

We wpisie w mediach społecznościowych Donald Trump wezwał funkcjonariuszy ICE „do zrobienia wszystkiego, co w ich mocy, aby osiągnąć bardzo ważny cel, jakim jest realizacja największego w historii programu masowej deportacji”. Dodał, że aby osiągnąć ten cel, agenci służb imigracyjnych „muszą rozszerzyć wysiłki w celu zatrzymania i deportacji nielegalnych cudzoziemców w największych miastach Ameryki, takich jak Los Angeles, Chicago i Nowy Jork, gdzie mieszkają miliony nielegalnych imigrantów”.

Deklaracja Trumpa pojawia się po tygodniach wzmożonego egzekwowania prawa imigracyjnego i po tym, jak Stephen Miller, zastępca szefa sztabu Białego Domu i główny architekt polityki imigracyjnej Trumpa, powiedział, że funkcjonariusze U.S. Immigration and Customs Enforcement będą dążyć do co najmniej 3 tysięcy aresztowań dziennie.

Jednocześnie administracja Trumpa nakazała funkcjonariuszom imigracyjnym wstrzymanie aresztowań na farmach, w restauracjach i hotelach, po tym jak Trump wyraził zaniepokojenie wpływem agresywnego egzekwowania prawa imigracyjnego na te branże.

 

BK