30.4 C
Chicago
wtorek, 24 czerwca, 2025

Cristiano Ronaldo podarował swoją koszulkę prezydentowi Trumpowi

0

Pięciokrotny zdobywca Złotej Piłki i piłkarz reprezentacji Portugalii, Cristiano Ronaldo przekazał swoją koszulkę z dedykacją prezydentowi USA, Donaldowi Trumpowi. Wręczył ją przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa podczas szczytu G7 w Kanadzie.

Uroczystość odbyła się podczas prywatnego spotkania w kanadyjskim Kananaskis.
Były premier Portugalii odczytał na głos wiadomość napisaną na koszulce z numerem 7: „Prezydentowi Donaldowi Trumpowi, który opowiada się za pokojem” – podał Costa na platformie X.
79-letni Trump odbierając prezent odparł: „Podoba mi się to, granie dla pokoju”.

40-letni Ronaldo, pięciokrotny zdobywca Złotej Piłki, jest najskuteczniejszym strzelcem w historii męskiej piłki nożnej. Ma na koncie 138 bramek dla reprezentacji Portugalii. Na początku czerwca był kapitanem reprezentacji Portugalii, która zdobyła tytuł Ligi Narodów UEFA, pokonując po rzutach karnych Hiszpanię.
Oczekuje się, że napastnik saudyjskiego Al Nassr zagra w reprezentacji Portugalii na przyszłorocznych mistrzostwach świata, które odbędą się w Kanadzie, Meksyku i Stanach Zjednoczonych.(PAP)

mask/ sab/

Kaczyński: Donald Tusk nie umie przegrywać z godnością

0

Donald Tusk nie umie przegrywać z godnością; politycy PO doskonale wiedzą, że wygrał Karol Nawrocki, a mimo to próbują niszczyć fundamenty państwa, kwestionując wynik wyborów – oświadczył prezes PiS Jarosław Kaczyński. Nikt nam jednak nie odbierze tego zwycięstwa – stwierdził.

„Demokracja to szacunek dla werdyktu wyborców. Donald Tusk nie umie przegrywać z godnością. Politycy PO doskonale wiedzą, że wygrał Karol Nawrocki, a mimo to próbują niszczyć fundamenty państwa, kwestionując wynik wyborów. To dla obecnie rządzących ważniejsze, niż sprawne funkcjonowanie państwa. Nikt nam jednak nie odbierze tego zwycięstwa” – napisał we wtorek szef PiS na platformie X.
Dodał, że przegrana niczego nie nauczyła polityków KO i – jak ocenił – na każdym kroku widać chaos i kompromitację. „Najwyższy czas wziąć się do pracy, bo nawet tysiąc kamieni w centrum Berlina nie zrekompensuje naszych strat wojennych, a cierpliwość polskich obywateli, czekających na ewakuację z Izraela, także się kończy” – napisał Kaczyński, nawiązując do odsłonięcia w stolicy Niemiec pomnika poświęconego ofiarom niemieckiej agresji i okupacji w Polsce, a także ewakuacji Polaków z Bliskiego Wschodu.
W podobnym tonie wpis zamieścił poseł PiS Ryszard Terlecki. „Ponowne przeliczanie głosów? A w czyjej dyspozycji są teraz worki z kartami wyborczymi? Kto ma nad nimi kontrolę? Przecież to oczywiste, że zwolennicy przeliczania zamierzają sfałszować wybory” – napisał.
W II turze wyborów prezydenckich popierany przez Prawo i Sprawiedliwość Karol Nawrocki zdobył 50,89 proc. poparcia, zaś kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski uzyskał 49,11 proc. głosów. Różnica w głosach wyniosła mniej niż 370 tys.
Państwowa Komisja Wyborcza przyjęła w poniedziałek sprawozdanie z wyborów prezydenckich; teraz trafi ono do Sądu Najwyższego, który rozstrzyga o ważności wyboru Prezydenta RP.
Sąd Najwyższy w poniedziałek informował, że wpłynęły 3 tys. protestów wyborczych, ale rzecznik prasowy SN sędzia Aleksander Stępkowski zaznaczył, że na pewno będzie ich znacznie więcej, gdyż wpływają one także drogą pocztową – termina ich na złożenie protestu minął 16 czerwca.
Jak informowano, w protestach wyborczych, które wpłynęły do tej pory do SN podnoszone są m.in. nieprawidłowości w sporządzeniu protokołów głosowania oraz podczas liczenia głosów w niektórych komisjach wyborczych. W ubiegłym tygodniu SN poinformował, że zarządził przeliczenie głosów z 13 obwodowych komisji wyborczych – m.in. z Krakowa, Mińska Mazowieckiego, Grudziądza, Gdańska, Tychów i Katowic. Ponownego przeliczenia wszystkich głosów w wyborach domagali się niektórzy politycy KO, m.in. Roman Giertych. (PAP)

 

rbk/ mok/

Republika ujawnia nowe nagrania Giertycha. Bodnar szuka paragrafu na działania telewizji

0

Zespół śledczy w Prokuraturze Krajowej, zajmujący się śledztwem ws. systemu Pegasus, analizuje wraz z CBA kwestię ujawnienia zapisów rozmów telefonicznych Romana Giertycha z 2019 r., m.in. z Donaldem Tuskiem – poinformował we wtorek szef MS, prokurator generalny Adam Bodnar.

„Po opublikowaniu przez TV Republika kilku nagranych rozmów Romana Giertycha, Zespół Śledczy nr 3 Prokuratury Krajowej, prowadzący postępowanie w sprawie stosowania oprogramowania Pegasus, podjął intensywną współpracę z CBA” – napisał Bodnar na platformie X.
Jak dodał, „całokształt okoliczności analizowany jest pod kątem ewentualnego popełnienia czynów zabronionych, w szczególności ujawnienia materiałów z kontroli operacyjnej oraz złamania tajemnicy obrończej”.

 

„Po dokonanej analizie prokurator zdecyduje, czy w tej sprawie podjęte zostanie odrębne śledztwo” – przekazał we wtorek Bodnar.
Pierwotnie fragmenty rozmowy z 2019 r. między Giertychem a będącym wówczas liderem opozycji Tuskiem opublikowała w piątek i sobotę m.in. Telewizja wPolsce24. Wskazała, że dotyczą one kształtowania list wyborczych w 2019 r. i negocjacji Giertycha z Grzegorzem Schetyną, ówczesnym szefem Platformy Obywatelskiej, dotyczących ewentualnego startu Giertycha w wyborach parlamentarnych. Następnie TV Republika opublikowała obszerniejsze zapisy tych nagrań i zapowiedziała kolejne publikacje.
Jeszcze w sobotę Giertych – obecnie poseł KO – zarzucił mediom związanym z PiS wykorzystanie nielegalnych nagrań z Pegasusa, łącząc ich publikację z jego wnioskiem o ponowne przeliczenie głosów w wyborach prezydenckich.
„Od dwóch dni pisowskie media publikują fragmenty moich rozmów nagrane od czerwca do września 2019 roku przez izraelski program Pegasus w ramach nielegalnej operacji prowadzonej przeciwko mnie przez CBA” – oświadczył Giertych. Przypomniał też, że w tej sprawie toczy się śledztwo prowadzone przez Zespół nr 3 PK, gdzie ma status pokrzywdzonego.
Według Giertycha, który powołał się w tej sprawie na oświadczenie CBA, jego rozmowy miały zostać zniszczone, ponieważ nie zawierały żadnych treści mających przestępczy charakter. Tymczasem – jak zaznaczył – kopie nagrań zostały wyniesione jeszcze przed zmianą władzy i obecnie są wykorzystywane polityczne przez osoby związane z PiS. „Taki był prawdziwy cel używania Pegasusa” – podkreślił poseł KO. Dodał też, że o fakcie nagrania jego rozmowy z Tuskiem informowała w 2022 r. wrocławska „Gazeta Wyborcza”.
„Nagranie rozmów adwokata z klientami, brak ich realnego zniszczenia, wyniesienie z CBA kopii rozmów, ich przekazanie do mediów oraz publikacja tych rozmów, to bardzo poważne przestępstwa. Winni tych wszystkich przestępstw zostaną ukarani” – podkreślał Giertych.
W poniedziałek szef MSWiA Tomasz Siemoniak zapowiedział, że „lada moment” CBA złoży w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, dotyczące ujawnienia materiałów operacyjnych. Jak zaznaczył, prokuratura wyjaśni, „kto to wyniósł i jak to się stało, że przekazano to mediom”. „Będzie pewnie rozszerzone śledztwo Zespołu nr 3, gdzie wszystkie kwestie związane z Pegasusem i nielegalną inwigilacją są prowadzone” – mówił.
Zespół Śledczy nr 3 Prokuratury Krajowej zajmuje się sprawą Pegasusa od kwietnia zeszłego roku. Postępowanie dotyczy przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych; badana jest w nim m.in. kwestia legalności podejmowanych przy pomocy Pegasusa czynności operacyjno-rozpoznawczych, a także badane są okoliczności dotyczące jego sposobu wykorzystywania, m.in. wobec przeciwników politycznych ówczesnej ekipy rządzącej, oraz sposobu pozyskiwania materiałów o charakterze niejawnym.
Na początku kwietnia br. w tej sprawie zarzuty przekroczenia uprawnień usłyszeli były dyrektor Delegatury CBA w Warszawie Jarosław W. oraz była naczelnik wydziału I operacyjno-śledczego tej Delegatury Katarzyna S.
Sprawą systemu Pegasus zajmuje się też sejmowa komisja śledcza, która bada, czy użycie tego oprogramowania inwigilacyjnego przez rząd, służby specjalne i policję w czasie, kiedy rządziło PiS było zgodne z prawem. Komisja ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz.
Pegasus to system, który został stworzony przez izraelską firmę NSO Group do walki z terroryzmem i zorganizowaną przestępczością. Przy pomocy Pegasusa można podsłuchiwać rozmowy z zainfekowanego smartfona, a także uzyskać dostęp do przechowywanych w nim innych danych, np. e-maili, zdjęć czy nagrań wideo oraz kamer i mikrofonów.
Według ogłoszonych na przełomie 2021/2022 r. informacji przez działającą przy Uniwersytecie w Toronto grupę Citizen Lab, Pegasusem mieli być inwigilowani m.in. mec. Roman Giertych (obecnie także poseł KO), prokurator Ewa Wrzosek i ówczesny senator KO Krzysztof Brejza (obecnie europoseł), a także lider AgroUnii Michał Kołodziejczak (obecnie wiceminister rolnictwa). (PAP)

mja/ rbk/ lm/

Nowojorczycy wybiorą nie jednego, a pięciu kandydatów na burmistrza. Na czym polega system RCV?

W demokratycznych prawyborach na burmistrza miasta Nowy Jork wyborcy ponownie głosują metodą klasyfikacyjną (ranked-choice voting system). Każdy uczestnik prawyborów będzie musiał wybrać z listy maksymalnie pięciu kandydatów – w kolejności od najbardziej popieranego kandydata na pierwszym miejscu i najmniej popieranego na piątym. Jeżeli żaden z kandydatów nie uzyska więcej, niż 50 proc. poparcia, organizowane są kolejne rundy głosowania. Wykorzystanie takiego systemu spotkało się z dużą krytyką po prawyborach w 2021 roku – z powodu opóźnień i poważnego błędu tabulacji – ale urzędnicy miejscy zapewniają, że tym razem proces będzie znacznie szybszy i przebiegnie sprawniej niż 4 lata temu.

W mieście Nowy Jork trwają demokratyczne prawybory na burmistrza. Wczesne głosowanie rozpoczęło się 14 czerwca i potrwa do 22 czerwca. Dzień prawyborów właściwych przypada na 24 czerwca. W tym dniu opublikowane zostaną wyniki głosowania z dnia wyborów, głosowania wczesnego oraz głosowania korespondencyjnego (otrzymane do 20 czerwca). Wstępne wyniki głosowania metodą klasyfikacyjną zostaną opublikowane 1 lipca, a następnie będą aktualizowane w każdy wtorek. Ostateczne wyniki prawyborów zostaną ogłoszone przez komisję wyborczą w terminie do 15 lipca.

W systemie głosowania metodą klasyfikacyjną nowojorczycy wybierają pięciu kandydatów zgodnie z kolejnością preferencji – od kandydata najbardziej popieranego na pierwszym miejscu, a potem drugi i kolejny wybór aż do piątego. Jeżeli w pierwszej rundzie głosowania któryś z kandydatów uzyska co najmniej 50 proc. + 1 głos, wygrywa prawybory. W przeciwnym razie rozpoczyna się proces eliminacji kandydatów z najmniejszym poparciem.

Jeżeli żaden z kandydatów nie uzyska wyniku co najmniej 50 proc. + 1 głos, w każdej z rund najmniej popularny kandydat jest wykluczany z dalszego głosowania. Głosy wyborców, którzy wskazali wykluczonego kandydata jako pierwszy wybór, są przenoszone na kandydata wskazanego jako drugi wybór. Proces powtarza się aż na karcie do głosowanie pozostaną tylko dwaj kandydaci lub któryś z nich uzyska ponad 50 proc. głosów.

Zwolennicy systemu głosowania metodą klasyfikacyjną uważają, że taka metoda kalkulacji poparcia sprawia, iż wyborcy mają większy wpływ na to, kto ostatecznie zwycięży w wyścigu. Krytycy natomiast wskazują najczęściej, iż system ten jest zbyt skomplikowany, a przez to mylący, oraz premiuje bardziej zaangażowanych wyborców.

W tegorocznych prawyborach Partii Demokratycznej na burmistrza Nowego Jorku startuje 11 kandydatów – w tym m.in. Andrew Cuomo oraz lider tzw. progresywnej alternatywy, socjalista i poseł do stanowego Zgromadzenia Zohran Mamdani. Na karcie do głosowania zabraknie urzędującego burmistrza Erica Adamsa, który zdecydował się na start jako kandydat niezależny. Także Cuomo pozostawił sobie „furtkę” ewentualnej rywalizacji w listopadowych wyborach na burmistrza miasta bez poparcia Partii Demokratycznej, zakładając kilka tygodni temu własną partię polityczną.

Red. JŁ

Władze Kalifornii chcą zakazać policjantom zakrywania twarzy

0

Prawodawcy z Kalifornii zaproponowali wprowadzenie do stanowego prawa przepisów, które zakazywałyby funkcjonariuszom organów ścigania zakrywania twarzy – np. maskami, chustami, kominami etc. Naruszenie zakazu stanowiłoby wykroczenie. Dodatkowo funkcjonariusze musieliby być identyfikowalni na podstawie nazwiska lub identyfikatora umieszczonego na mundurze. Od proponowanej reguły przewidziano wyjątki.

Senatorowie z kalifornijskiej legislatury Scott Wiener i Jesse Arreguínem – obaj Demokraci z Berkeley i San Francisco – zgłosili projekt ustawy, która zakazywałaby funkcjonariuszom organów ścigania zakrywania twarzy. Stróże prawa musieliby być identyfikowalni na podstawie twarzy, a dodatkowo na ich mundurze umieszczony zostałby indywidualny numer lub nazwisko.

Złamanie prawa stanowiłoby wykroczenie (misdemeanor). Projekt ustawy przewiduje wyjątki dla Gwardii Narodowej, wojska, zespołów kontrterrorystów SWAT oraz służb reagujących na katastrofy naturalne.

Autorzy projektu uważają, że większa transparentność mundurowych zwiększy zaufanie społeczne do nich, a przy okazji zapobiegnie przypadkom podszywania się pod funkcjonariuszy.

Propozycję ostro skrytykował m.in. Departament Bezpieczeństwa Krajowego (DHS), któremu podlega m.in. Urząd Imigracyjny (ICE). DHS podkreślił, że projekt pojawia się w sytuacji, kiedy agenci ICE coraz częściej padają ofiarami ataków – liczba napaści wzrosła w ostatnim czasie o ponad 400 proc. Agencja federalna argumentuje, iż maski na twarzach chronią funkcjonariuszy przed ujawnieniem ich danych osobowych, a w konsekwencji ewentualnym odwetem za wykonywanie swoich obowiązków.

Red. JŁ

Teksańskie służby w stanie podwyższonej gotowości po ewakuacji Kapitolu w Austin

0

Gubernator Teksasu oświadczył na początku tego tygodnia, że stanowy Departament Bezpieczeństwa Publicznego (DPS) jest w stanie podwyższonej gotowości po sobotniej ewakuacji Kapitolu w Austin w związku z „wiarygodną groźbą” pod adresem prawodawców stanowych. Greg Abbott podkreśla, że wydarzenia podobne do tych, które miały miejsce w Minnesocie, nie mogą powtórzyć się Teksasie.

W sobotę ok. godz. 1:30 po południu teksańska policja zatrzymała na trasie SH-71 w powiecie Fayette mężczyznę, który wcześniej miał grozić „skrzywdzeniem” stanowych ustawodawców podczas protestów „No Kings”. Zatrzymanie mogło być szczęśliwym zbiegiem okoliczności, gdyż mężczyznę ujęto na drodze z powodu przekroczenia prędkości, a według wcześniejszych doniesień z powodu braku tablicy rejestracyjnej. Dopiero później DPS zidentyfikował go jako kierującego groźby pod adresem stanowym polityków. Zgłoszenie o groźbach wpłynęło od „zaniepokojonego obywatela”.

Podczas zatrzymania mężczyzna poinformował policjantów, że przewozi w samochodzie broń. Następnie został aresztowany za wykroczenie drogowe, a potem skierowany na dalsze przesłuchanie ws. gróźb. Kapitol w Austin oraz tereny wokół zostały ewakuowany pół godziny wcześniej.

Gubernator Greg Abbott podkreślił w poniedziałek, że zagrożenie dla Kapitolu stanowego było „wiarygodne” i wymagało natychmiastowej reakcji służb.

„Wiecie oczywiście, co wydarzyło się w Minnesocie. Wszyscy musimy upewnić się, że nic takiego nie wydarzy się w stanie Teksas” – podkreślił gubernator.

Do sprawy odniósł się także wicegubernator Teksasu Dan Patrick, który potwierdził, że „śledztwo jest w toku”. Dodał, że groźby są częścią codziennego życia prawodawców. Wyjaśnił, że z reguły objawia się to gwałtownymi reakcjami nadawców maili, którzy w znakomitej większości wycofują swoje groźby po konfrontacji ze służbami.

„Istnieje różnica między krytyką, którą przyjmujemy z zadowoleniem, a groźbami śmierci” – stwierdził Patrick „To drugie może być przestępstwem” – podkreślił.

W nocy z piątku na sobotę na przedmieściach Minneapolis doszło do zabójstwa posłanki do legislatury tego stanu Melissy Hortman i jej męża. Zamachowiec ranił wcześniej senatora stanowego Johna Hoffmana i jego żonę. W niedzielę służby aresztowały podejrzanego o dokonanie zamachu – 57-letniego Vance’a Boeltera.

Red. JŁ

Urzędnicy sprzedali tysiące praw jazdy nielegalnym imigrantom. Zatrzymano 8 osób

0

Służby z Florydy aresztowały osiem osób – w tym dwóch pracowników stanowych – w związku z procederem sprzedaży tysięcy praw jazdy nielegalnym imigrantom. Grupa przestępcza oferowała zakup dokumentów za gotówkę bez wymaganych testów.

Homeland Security Investigations (HSI) we współpracy z Biurem Szeryfa Powiatu Bay rozbiło grupę przestępczą, która w ciągu ostatnich dwóch lata miała sprzedać nielegalnym imigrantom tysiące praw jazdy. W proceder mieli być zamieszani pracownicy stanowej agencji Florida Highway Safety and Motor Vehicles (FLHSMV) – Bancelie Velazco i Demetrius Smith.

Velazco i Smith mieli sprzedawać dokumenty wydawane przez FLHSMV w Bay County w zamian za gotówkę lub przelewy CashApp. Prawa jazdy były wydawane bez konieczności przejścia wymaganych procedur i testów – od ręki. Sprzedawane dokumenty obejmowały nie tylko standardowe prawa jazdy, ale także uprawnienia do prowadzenia ciężarówek.

Velazco usłyszała 9 zarzutów wydania nielegalnych praw jazdy i 9 zarzutów nadużycia urzędniczego, Smith odpowiednio po 8 i 8 zarzutów. W domach podejrzanych zabezpieczono łącznie 120 tys. dolarów w gotówce.

Służby zatrzymały także sześć innych osób – w tym właścicielkę firmy CubaMax z Callaway Niurbis Rosales, pracownicę firmy Zoilę Gonzalez-Pena oraz pozostałych pośredników Leonardo Gutierreza, Hunga Du i Isbrietę Parra. Mirna Fernandez została aresztowana i oskarżona za zakup prawa jazdy.

Red. JŁ

Prezydent Donald Trump o gubernatorze Illinois: Prawdopodobnie najgorszy w kraju

0

Prezydent Donald Trump skrytykował w poniedziałek zarówno gubernatora Illinois J.B Pritzkera, jak i burmistrza Chicago Brandona Johnsona, nazywając tego pierwszego „prawdopodobnie najgorszym w kraju”.

 

Trump skrytykował tych polityków partii demokratycznej podczas spotkania z premierem Kanady Markiem Carneyem, którego kraj jest gospodarzem szczytu G7. „Spójrzmy na Chicago. Macie naprawdę złego gubernatora w Chicago i złego burmistrza. Ale gubernator jest prawdopodobnie najgorszy w całym kraju” – mówił Trump.

To jego reakcja na zbyt przychylną politykę wobec nielegalnych imigrantów. „Większość tych ludzi mieszka w miastach, wszystkich miastach popierających partię demokratyczną, i myślą, że wykorzystają ich do głosowania” – powiedział Trump, który bez żadnych dowodów oskarżył Demokratów o nieprawidłowości wyborcze, atakując najwyższych przywódców stanu Illinois. T

rump wielokrotnie krytykował tzw. miasta sanktuaria takie jak Chicago, które uchwaliły przepisy ograniczające udział lokalnych służb policyjnych w egzekwowaniu federalnych przepisów imigracyjnych. Nielegalni imigranci w kraju są celem operacji ICE w Chicago i okolicznych przedmieściach podczas drugiej kadencji Trumpa.

W poniedziałek Pritzker i inni Demokraci odpowiedzieli na komentarze prezydenta, w których zaatakował ich politykę sprzyjającą nielegalnym imigrantom „Myślę, że widać, że nie wyszło mu to na dobre pod względem politycznym, a on skupia się wyłącznie na polityce” – powiedział gubernator Illinois.

Kongresman Jesus „Chuy” Garcia dodał: „Wszystkie te oświadczenia Białego Domu, parada wojskowa, która wyglądała jak wielka porażka i odbyła się w Dzień Flagi, to próby odwrócenia naszej uwagi od tego, co naprawdę ważne”.

Prezydent Trump nie uzyskał odpowiedzi od burmistrza Chicago, który wraz z innymi miastami, takimi jak Boston, Denver i San Francisco, przyłączył się do federalnego pozwu, w którym oskarża departament bezpieczeństwa krajowego o zamrożenie funduszy przeznaczonych na walkę z terroryzmem.

 

BK

Odchodzący prezes CPS nie szczędzi gorzkich słów pod adresem burmistrza i nauczycielskich związków

0

Pedro Martinez kończy pełnienie funkcji prezesa Chicagowskich Szkół Publicznych (CPS). Nie powstrzymało go to przed wystosowaniem kilku ostrych uwag pod adresem Związku Zawodowego Nauczycieli Chicago (CTU) i burmistrza Brandona Johnsona.

 

Martinez powiedział, że uważa, iż burmistrz i CTU działają przeciwko niemu, próbując poprawić sytuację finansową okręgu i wyniki edukacyjne uczniów. „Tak właśnie postępują. Znęcają się nad ludźmi i próbują odebrać im prawa, a ja muszę się temu przeciwstawić” – powiedział Martinez.

W piątek Martinez złożył pozew o zniesławienie przeciwko prezes CTU Stacy Davis-Gates i prezesowi Rady Edukacji Seanowi Hardenowi za komentarze, które wygłosili zarówno w mediach lokalnych jak i w mediach społecznościowych. Martinez powiedział, że były one fałszywe i zniesławiały jego osobę, i dodał, że zrobił to, ponieważ był świadkiem zastraszania pracowników CPS przez CTU.

„Od prawie roku mnie prześladują” – powiedział Martinez. „Osobiste ataki. Kiedy zdecydowałem się dodać to do pozwu, myślałem o naszych pracownikach” – mówił. Martinez wskazał, że zarówno CTU, jak i prezydent Donald Trump przekraczają swoje uprawnienia, choć z różnych stron spektrum ideologicznego. „Kiedy ktoś ma absolutną władzę i nadużywa jej, nie obchodzi mnie, do jakiej partii politycznej należy, ale widzimy, jak ludzie z absolutną władzą mówią o demokracji, a sami reprezentują coś zupełnie przeciwnego” – powiedział.

Martinez po raz pierwszy pracował w CPS w latach 2003–2009 i twierdzi, że był zaskoczony pogorszeniem się sytuacji finansowej okręgu, kiedy powrócił, aby objąć stanowisko prezesa CPS po pandemii w 2021 roku. W lipcu Martinez obejmie zostanie komisarzem Departamentu Edukacji Podstawowej i Średniej stanu Massachusetts.

 

BK

Illinois wydało na migrantów ponad 2 miliardy dolarów!

0

Illinois miało wydać 2,5 miliarda dolarów na migrantów – wynika z najnowszego raportu. Większość pieniędzy przeznaczono na pokrycie kosztów opieki zdrowotnej.

 

Tak wynika z ustaleń Illinois Public Policy Institute. To właśnie on w poniedziałek opublikował raport, w którym zestawiono wszystkie wydatki na wsparcie migrantów, którzy masowo zaczęli przybywać do naszego stanu od sierpnia 2022 roku. Ponad 2 miliardy dolarów z pieniędzy podatników trafiły nie tylko na opiekę zdrowotną dla migrantów ale także na tzw. ośrodki powitalne dla migrantów, mieszkania, żywność, usługi przesiedleńcze i pomoc w wynajmie mieszkań.

W raporcie dodano, że Illinois przeznaczyło 478 milionów dolarów od 2023 roku na świadczenia dla migrantów w ramach inicjatywy Welcoming with Dignity. W raporcie wyjaśniono ponadto, że rząd stanowy Illinois wydał ponad 1,6 miliarda dolarów na dwa programy pokrywające koszty opieki zdrowotnej dla migrantów.

Według Departamentu Opieki Zdrowotnej i Usług Rodzinnych Illinois, jeden z programów, Świadczenia Zdrowotne dla Dorosłych Imigrantów, którym objęte były osoby bez legalnego pobytu w USA w wieku 42-64 lat, został obcięty z powodu ograniczeń budżetowych. Program zakończy się 1 lipca. Drugi program medyczny dla seniorów będzie kontynuowany. Audyt wykazał, że programy kosztowały znacznie więcej niż przewidywano.

„Pierwotnie szacowano, że program dla seniorów będzie kosztował 224 miliony dolarów. Z audytu wynika, że wydatki były o 84% wyższe niż oczekiwano i wyniosły 412,3 mln dolarów” – czytamy w raporcie. „Tylko w 2023 r. całkowite koszty przewyższyły oczekiwane wydatki o ponad 400 mln dolarów, co wystarczyłoby na zapewnienie schronienia całej populacji bezdomnych w Illinois przez rok” – dodano.

Raport ukazał się po tym, jak gubernator J.B. Pritzker zeznawał przed Kongresem w miniony czwartek w związku z polityką Illinois przyjazną nielegalnym imigrantom.

 

BK

Biuro skarbnika Illinois przypomina o kolejnej aukcji zapomnianych przedmiotów

0

Do 22 czerwca potrwa internetowa aukcja zapomnianych przedmiotów – przypomina biuro skarbnika Illinois.

 

Na nowych nabywców czekają kolekcjonerskie przedmioty takie jak karta baseballowa legendy Chicago Cubs Ryne Sandberga, komiksy „Star Wars”, czy złota, 50 dolarowa moneta Gold Eagle z 1995 roku.

Dostępne będą również kolekcje znaczków i inne sportowe karty jak chociażby legendy Los Angeles Lakers Magica Johnsona. Oprócz tych przedmiotów, aukcja obejmie unikatowe zegarki kieszonkowe, biżuterię, banknoty z różnych krajów i sztabki srebra.

 

BK

Federalni agenci w Elgin wyciągnęli nielegalnego imigranta z samochodu

0

Nagranie z brutalnego aresztowania nielegalnego imigranta w Elgin w Illinois wywołało ogromne kontrowersje. Agenci służb federalnych w tym policji imigracyjnej pojawili się w poniedziałek rano w Elgin.

 

Na nagraniu widać jak siłą wyciągają z pickupa mężczyznę. Na poboczu drogi stoi jego żona, która jest w ósmym miesiącu ciąży i błaga agentów by nie robili mu krzywdy. Z ustaleń wynika, że mężczyzna ten jest nielegalnym imigrantem, który mieszka i pracuje w Elgin od 12 lat i nie ma kartoteki kryminalnej.

Film, który został udostępniony setki razy i krąży w mediach społecznościowych, pokazuje agentów federalnych wyciągających mężczyznę z pickupa na ulicy w Elgin, a następnie zakładających mu kajdanki i zabierających go. Na nagraniu słychać, jak żona mężczyzny mówi agentom, że jej mąż był w drodze do pracy i nie jest złym człowiekiem.

Do aresztowania mężczyzny doszło po tym jak w niedzielę prezydent Donald Trump zapowiedział wysłanie wzmocnionych oddziałów ICE i służb federalnych do miast zarządzanych przez Demokratów w tym do Chicago.

 

BK

Gubernator J.B. Pritzker o możliwości wysłania przez prezydenta Gwardii Narodowej do Illinois: Nie sądzę, że to zrobi

0

Gubernator J.B. Pritzker został zapytany czy prezydent Donald Trump może wysłać Gwardię Narodową także do Illinois bez zgody władz stanu. Zrobił tak w przypadku Los Angeles z powodu trwających tam protestów przeciw służbom imigracyjnym.

 

„Nie sądzę, aby wezwał Gwardię Narodową. Widzi, że nie wychodzi mu to na dobre pod względem politycznym, a on jest całkowicie skupiony na polityce” – powiedział Pritzker podczas poniedziałkowej konferencji prasowej. „To, co zrobił w Kalifornii, naprawdę zaszkodziło mu politycznie, więc nie sądzę, aby zrobił to w innych miejscach” – kontynuował gubernator.

Rozkaz ten, wydany w trakcie demonstracji i protestów przeciwko działaniom administracji federalnej w zakresie egzekwowania przepisów imigracyjnych w Los Angeles, wywołał batalię prawną dotyczącą tego, czy Trump miał do tego prawo, ale doprowadził również do pojawienia się pytań o to, czy prezydent wyda podobne rozkazy w innych dużych miastach.

Do tej pory protesty imigracyjne w Chicago przebiegały w większości spokojnie, a podczas sobotniej manifestacji „No Kings” aresztowano tylko jedną osobę. Prokurator generalny Illinois Kwame Raoul złożył wniosek amicus curiae popierający pozew Kalifornii przeciwko administracji Trumpa w sprawie rozporządzenia o wysłaniu Gwardii Narodowej do Los Angeles i chociaż określił rozporządzenie prezydenta jako „niezwykłe”, Pritzker powiedział, że proces ten musi zostać rozpatrzony przez sądy, aby określić uprawnienia prezydenta w takich przypadkach.

„Wezwanie Gwardii Narodowej na terytorium Stanów Zjednoczonych przeciwko obywatelom i mieszkańcom USA jest bardzo nietypowe” – powiedział. „Powinno to być zarezerwowane w przypadku faktycznego buntu lub powstania. Rozumiem, że prezydent Stanów Zjednoczonych często narusza Konstytucję i nie przestrzega prawa. Faktem jest, że musimy polegać na sądach, które orzekają, co jest najlepsze” – podkreślił J.B. Pritzker.

Po wniesieniu pozwu przez administrację gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma sędzia federalny Charles Breyer orzekł, że rozmieszczenie wojsk narusza dziesiątą poprawkę do Konstytucji, która dotyczy rozdziału władzy federalnej i stanowej, oraz wykracza poza uprawnienia prawne Donalda Trumpa wynikające z Title 32 Kodeksu Stanów Zjednoczonych. Sąd apelacyjny dziewiątego okręgu federalnego zablokował później to orzeczenie, a nowa rozprawa w tej sprawie została wyznaczona na dziś.

 

BK

Illinois oficjalnie ma nowy budżet na rok fiskalny 2026

0

Zgodnie z zapowiedzią gubernator J.B Pritzker podpisał w poniedziałek budżet Illinois na rok fiskalny 2026. Rozpocznie się on już 1 lipca.

Ustawodawcy uchwalili rekordowy plan wydatków na kwotę 55 miliardów dolarów dwa tygodnie temu. Obejmuje on setki milionów na finansowanie edukacji oraz wzrost podatków od zakładów sportowych i wyrobów tytoniowych.

W budżecie nie ma pieniędzy potrzebnych na komunikację publiczną co może oznaczać poważne problemy i konieczność ograniczeń w usługach i zwolnień w chicagowskim CTA a także w przedsiębiorstwach Metra i Pace.

Iran/ Społeczność żydowska poparła wojnę z Izraelem. „Brutalność syjonistów jest daleka od jakiejkolwiek ludzkiej moralności”

0

Społeczność żydowska irańskiego Isfahanu poparła wojnę z Izraelem i oświadczyła, że „brutalność syjonistów jest daleka od jakiejkolwiek ludzkiej moralności, zraniła nasze serca i spowodowała męczeństwo wielu naszych ukochanych rodaków” – poinformowała w poniedziałek irańska agencja IRNA.

Rabini Isfahanu złożyli kondolencje „szlachetnemu narodowi Iranu” z powodu męczeństwa ofiar izraelskich nalotów i wyrazili przekonanie, że „dumna i honorowa Islamska Republika Iranu udzieli miażdżącej odpowiedzi reżimowi syjonistycznemu i sprawi, że pożałuje on swoich haniebnych działań”.
Ministerstwo zdrowia Iranu podało, że w izraelskich atakach od piątku zginęły 224 osoby, a 1277 rannych zostało hospitalizowanych. Ponad 90 proc. ofiar stanowią cywile. W irańskich atakach śmierć poniosło 24 mieszkańców Izraela.
Obecnie w Iranie żyje według różnych szacunków od 8 do 20 tys. Żydów. Stanowią oni bardzo małą mniejszość, ale ich sytuacja w teokratycznym państwie muzułmańskim, gdzie na co dzień dochodzi do łamania praw człowieka, nie jest zła.
Na terenie Iranu działa około 30 synagog, 10 koszernych restauracji, a w stolicy funkcjonuje także żydowskie seminarium rabiniczne, w którym młodzi mężczyźni kształcą się na rabinów oraz uczą zasad uboju rytualnego, oraz fabryka macy, co ma duże znaczenie przy obchodzeniu święta Pesach. W ostatnich latach społeczność żydowska osiągnęła kilka istotnych sukcesów: wywalczono między innymi, by zajęcia w szkołach żydowskich nie odbywały się w sobotę (szabat) i wyremontowano też nowoczesną samoczyszczącą się łaźnię rytualną (mykwę) w Teheranie.
Relatywnie dobra sytuacja Żydów w Iranie opiera się na całkowitym odcięciu się od Izraela. Warunkiem akceptacji i tolerancji ze strony władz jest bezwzględna lojalność wobec Iranu i podkreślanie dystansu wobec „reżimu syjonistycznego”, tak jak ma to miejsce w oświadczeniu Żydów isfahańskich na temat wojny.
W wywiadzie dla izraelskiego dziennika „Israel Hajom” urodzony w Teheranie specjalista od spraw irańskich Dawid Nisan powiedział w lutym, że „największym wyzwaniem dla społeczności żydowskiej w Iranie jest konieczność oddzielenia judaizmu od syjonizmu”.
Ekspert zwrócił też uwagę na prawo irańskie, które „idąc za prawem muzułmańskim (szariatem), sankcjonuje dyskryminację pomiędzy muzułmanami i niemuzułmanami”. Mimo to wielu członków społeczności nie planuje emigracji.
„Ci, którzy chcą opuścić Iran, mogą to zrobić” – mówi Nisan – „ale większość Żydów (w Iranie) nie postrzega Izraela jako lepszej alternatywy, wartej zostawienia wszystkiego za sobą, głównie z powodów kulturowych, ekonomicznych, a także związanych z bezpieczeństwem”.
Społeczność żydowska w Iranie utrzymuje silne poczucie dumy – zarówno kulturowej, jak i narodowej, mimo że jej członkowie muszą się zmagać z brakiem zaufania i bywają postrzegani jako „podejrzany element”.
„Żydzi nie cierpią z powodu prześladowań ani przemocy i mogą prowadzić życie zgodne z zasadami judaizmu bez ingerencji władz. Ich prawa jako oficjalnej mniejszości religijnej są chronione przez prawo irańskie i konstytucję, posiadają też swoją reprezentację w parlamencie (irańskim Zgromadzeniu Konsultatywnym)” – przekonuje Nisan.
Diaspora żydowska na terenie dzisiejszego Iranu należy do najstarszych na świecie – obecność Żydów na tych terenach datuje się na około 2700 lat. Judaizm jest jedną z trzech religii mniejszościowych oficjalnie uznanych przez konstytucję Islamskiej Republiki Iranu, obok chrześcijaństwa i zaratusztrianizmu.
W momencie utworzenia państwa Izrael w 1948 roku w Iranie żyło około 150 tys. Żydów. Zaledwie jedna trzecia z nich wyjechała od razu do nowo powstałego państwa żydowskiego, głównie z powodów ekonomicznych. Począwszy od lat 50., społeczność żydowska w Iranie przeżywała okres największego dobrobytu, szczególnie w wymiarze ekonomicznym i intelektualnym. Choć stanowili zaledwie ułamek społeczeństwa, Żydzi byli silnie reprezentowani wśród członków Irańskiej Akademii Nauk, wykładowców akademickich i lekarzy.
W chwili wybuchu rewolucji islamskiej w 1979 roku w Iranie mieszkało około 90–100 tys. Żydów. Z powodu trudnej sytuacji w czasie rewolucji większość z nich wyemigrowała – głównie do Stanów Zjednoczonych, część do Izraela i Europy. Ajatollah Ruhollah Chomeini wydał jednak fatwę, w której oddzielił społeczność żydowską w Iranie od „bezbożnych syjonistów”. Na podstawie tej fatwy Żydzi powinni być chronieni i tolerowani jako lojalni obywatele Iranu, o ile nie utożsamiają się z syjonizmem.(PAP)
baj/ mal/

Iran/ Co najmniej trzy osoby zginęły w izraelskich atakach na państwową telewizję

0

Co najmniej trzy osoby zginęły w poniedziałek w izraelskich atakach na siedzibę irańskiej telewizji państwowej IRIB w Teheranie – poinformowała stacja we wtorek. Szef MSZ Iranu Abbas Aragczi nazwał ten atak tchórzostwem.

„Troje pracowników telewizji zostało zabitych, a inni odnieśli obrażenia w izraelskich atakach” – podała irańska telewizja.
„Ten atak stanowi szczyt tchórzostwa: (Izraelczycy) nie są w stanie wygrać prawdziwej walki, więc atakują budynek cywilny, który mówi tylko prawdę” – oznajmił szef dyplomacji irańskiej Abbas Aragczi na antenie tej stacji.
Dodał, że „atak na irańskie radio i telewizję ukazuje desperację Izraelczyków”.
Izrael poinformował tymczasem, że w nocy z poniedziałku na wtorek przeprowadził „kilka uderzeń na dużą skalę” na cele wojskowe na zachodzie Iranu. „Trafiono w dziesiątki obiektów magazynowych i wyrzutni rakiet ziemia-ziemia”, a także w „wyrzutnie rakiet ziemia-powietrze oraz miejsca magazynowania dronów” – podano.
Irańska agencja Nour podała, że we wtorek słychać było odgłosy dwóch dużych eksplozji w mieście Tabriz na północnym zachodzie Iranu.(PAP)

Wizerunek Marty Nawrockiej w internecie: Krytyka, hejt ale też rosnące poparcie

0

Wizerunek Marty Nawrockiej to jeden z najczęściej komentowanych tematów w polskim internecie – wynika z raportu Res Futury. Większość opinii to krytyka jej wyglądu oraz publicznych gestów. Autorzy raportu przewidują, że mimo ataków, w ciągu 6 miesięcy może wzrosnąć społeczne poparcie dla żony prezydenta elekta.

Internauci często porównują Nawrocką do ideału kobiety reprezentującej państwo, skupiając się na jej stylu, wyglądzie i tym, czy pasuje do tej roli. Autorzy raportu zauważyli, że dla internautów to ubrania stały się narzędziem do oceny tego, czy Nawrocka jest odpowiednią osobą na stanowisko pierwszej damy.
24 proc. komentarzy mówi o przeszłości Nawrockiej. Wiele z nich to insynuacje lub ostre zarzuty dotyczące jej życia prywatnego i rodzinnego. Według autorów raportu to dowód na głęboko zakorzeniony mechanizm osądzania kobiet przez pryzmat ich przeszłości.
17 proc. komentarzy to porównania Nawrockiej do Jolanty Kwaśniewskiej, byłej pierwszej damy z lat 1995–2005. Takie porównania – jak zauważyli autorzy raportu, mają na celu podkreślenie różnic i pokazanie, jak Marta Nawrocka wypada na tle swoich poprzedniczek.
W 14 proc. wpisów pojawia się temat roli kobiety i matki. Komentarze są mieszane – zarówno pozytywne, jak i negatywne – i dotyczą tego, jaka kobieta powinna reprezentować wartości rodziny.
Internauci reagują także na hejt skierowany w Nawrocką. 10 proc. opinii to obrona przyszłej pierwszej damy. Część internautów zauważa, że jest traktowana niesprawiedliwie i broni jej, widząc w niej kobietę atakowaną bez powodu.
Raport pokazuje, że wobec Nawrockiej stosowany jest mechanizm „powolnej degradacji” – krytykuje się ją za drobne rzeczy, takie jak powtórzenie stroju czy niekorzystny gest. Internauci wykorzystują to, by podważyć jej kompetencje. Komentarze często są pełne ironii, agresji i memów.
Z drugiej strony, 8 proc. komentarzy pozytywnych podkreśla, że Marta Nawrocka jest naturalna, prawdziwa i „nieprzekombinowana medialnie”. 6 proc. zwraca uwagę na jej oddanie rodzinie, 5 proc. na autentyczność i własny styl, a 4 proc. na to, że dobrze reprezentuje społeczeństwo.
Autorzy raportu przewidują, że mimo dużej krytyki, w ciągu 3–6 miesięcy może wzrosnąć społeczne poparcie dla Nawrockiej. Gdy temat jej ubioru się znudzi, ludzie mogą zacząć współczuć jej i postrzegać jako kobietę niesprawiedliwie ocenianą z powodu wyglądu.
Społeczność internetowa, choć często agresywna, potrafi przejść do empatii, gdy ataki trwają długo i stają się jednostronne – piszą autorzy raportu. Jeśli hejt na Nawrocką będzie się powtarzał, może to wzbudzić opór u neutralnych odbiorców, którzy zaczną widzieć w tym niesprawiedliwość i „bicie słabszego”.
Raport sugeruje, że jeśli obecna sytuacja się utrzyma, Marta Nawrocka może z czasem stać się symbolem kobiety, która nie spełnia oczekiwań elit, ale za to reprezentuje dużą część społeczeństwa.
Europejski Kolektyw Analityczny Res Futura to fundacja zajmująca się badaniami i analizą mediów oraz bezpieczeństwa informacji w sieci. Przygotowuje raporty i komentarze dotyczące wpływu mediów cyfrowych na społeczeństwo. (PAP)

wm/ bst/ mhr/

Polsce nie grozi pustynnienie w najbliższych dziesięcioleciach, ale problem suszy jest

0

Polsce nie grozi pustynnienie w najbliższych dziesięcioleciach, ale problem suszy jest. Susze zdarzają się częściej, obejmują większe obszary kraju i są intensywniejsze. Problemu nie rozwiązują ulewne deszcze; przynoszą ryzyko powodzi, nie kończą suszy – podkreślił ekohydrolog dr Sebastian Szklarek.

Ekspert zwrócił uwagę, że susze mają realny wpływ na gospodarkę, a przede wszystkim na rolnictwo.
Z okazji przypadającego 17 czerwca Światowego Dnia Walki z Pustynnieniem i Suszą dr Szklarek z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii Nauk, autor bloga Świat Wody powiedział PAP, że łatwo dostępne zasoby wodne w Polsce nie tylko maleją, ale też są źle wykorzystywane.
„Gdy pada ulewny deszcz, często słyszymy: 'o, to dobrze, będzie mniej sucho’. Tymczasem to właśnie te najbardziej spektakularne opady w najmniejszym stopniu uzupełniają nasze zasoby wodne. Ziemia, która długo była przesuszona, nie przyjmuje gwałtownie spadającej wody. Takie opady przypominają podlewanie przesuszonej rośliny, kiedy zamiast wsiąkać, woda spływa po powierzchni. Tylko że w skali kraju ten efekt ma poważne konsekwencje” – zaznaczył ekspert.
Wyjaśnił, że terminy takie jak „pustynnienie” czy „stepowienie” opisują zmiany krajobrazu, w których obszary dotychczas pokryte roślinnością stopniowo, na skutek utraty wilgotności, tracą ją, przekształcając się w suche, jałowe przestrzenie przypominające pustynie lub stepy. Choć sytuacja taka nie dotyczy na razie Polski bezpośrednio, problem zmian w strukturze roślinności i zmniejszania się wilgotności gleby istnieje i pogłębia się z roku na rok.
Według danych IOŚ-PIB 45 proc. powierzchni rolnych i leśnych w naszym kraju jest zagrożonych występowaniem suszy rolniczej. Szczególnie narażone są regiony w centrum kraju, jak Wielkopolska. Skutkiem, który już możemy obserwować, jest zmniejszenie plonów, gorsza jakość upraw, ich większa podatność na szkodniki, a co za tym idzie wyższe ceny żywności i problemy w sektorze rolnym.
„Wbrew obiegowej opinii susza to nie tylko brak deszczu. To zaburzenie bilansu wodnego, czyli sytuacja, w której z krajobrazu ubywa więcej wody, niż się do niego dostaje. W praktyce oznacza to mniej opadów i jednocześnie więcej parowania. Tę drugą wartość zwiększają dodatkowo wysokie temperatury i wiatr” – powiedział dr Szklarek.
Wszystkie te niekorzystne procesy są napędzane przez zmiany klimatyczne. Opady są w ostatnich latach rzadsze, za to bardziej intensywne, wręcz nawalne. W efekcie, choć czasami spada dużo wody, to dzieje się to w krótkim czasie, przez co nie ma ona szans wsiąknąć w glebę i zamiast zasilać rośliny czy uzupełniać zasoby podziemne, spływa szybko po powierzchni, często wywołując podtopienia. Potem następują długie okresy bez deszczu.
„Można to porównać do rośliny doniczkowej. Jeśli przez dwa tygodnie jej nie podlewamy, a potem zasilimy całą konewką na raz, to większość tej wody się przeleje i zabrudzi parapet, a roślina i tak uschnie. Przyrodzie też nie służą takie skrajności” – zobrazował ekohydrolog.
W dodatku coraz wyższe temperatury sprawiają, że woda szybciej znika z krajobrazu – paruje z kałuż, ale także z gleby oraz roślin, pogłębiając problem niedoboru. Z powodu tak zmieniającego się bilansu wodnego całych regionów zagrożone są już nie tylko pola, ale także lasy, rzeki i zbiorniki wodne.
„Niski poziom zasobów wodnych to jedno, ale równie poważnym problemem jest zbyt szybkie odprowadzanie wód opadowych oraz zabetonowane miasta i brak naturalnych form retencji” – podkreślił rozmówca PAP. „Od dziesięcioleci dominowało u nas myślenie o pozbywaniu się wody: odwadnianiu pól, osuszaniu terenów. Tymczasem powinniśmy ją zatrzymywać tam, gdzie spadnie – w krajobrazie, w glebie, w małych zbiornikach. Każda kropla ma znaczenie” – dodał.
W jego opinii największym wyzwaniem jest adaptacja do zmieniających się warunków klimatycznych. Oznacza ona m.in. odtwarzanie mokradeł, zatrzymywanie wody tam, gdzie spadła, stosowanie naturalnych metod retencji oraz zmiany w rolnictwie, np. wprowadzanie upraw odporniejszych na suszę i racjonalne gospodarowanie wodą.
Ekspert przypomniał, że przez dziesięciolecia zabudowa miejska i inżynieria wodna koncentrowały się na jak najszybszym odprowadzaniu wody opadowej, traktując ją jak odpad. Tymczasem w obecnych warunkach jest ona cennym zasobem, który należy zatrzymać i ponownie wykorzystać. Poza działaniami systemowymi oznacza to konieczność wdrażania rozwiązań małej retencji, ponownego wykorzystywania ścieków, wprowadzania zieleni i zbiorników wodnych do miast oraz ciągłego edukowania społeczeństwa.
„W Polsce na razie dostęp do wody pitnej nie jest zagrożony, ponieważ większość z nas korzysta z ujęć podziemnych, które są stabilniejsze niż powierzchniowe. W dodatku duże ujęcia, np. w Wiśle, często wykorzystują wodę spod dna rzeki, czyli nawet jeśli lustro wody spadnie, pobór nadal będzie możliwy. Ale z czasem i u nas problemy mogą zacząć się pojawiać, jak np. już jest w niektórych rejonach Hiszpanii. Trzeba się do nich odpowiednio przygotować” – zwrócił uwagę.

 

Katarzyna Czechowicz (PAP)

„Oddechowe odciski palców”. Człowieka można poznać po samym sposobie oddychania

0

Naukowcy pokazali, że człowieka można poznać po samym sposobie oddychania. Ponadto okazuje się, że oddech może powiedzieć o stanie zdrowia danej osoby, a być może nawet na zdrowie wpływać.

Autorzy badania opisanego na łamach magazynu „Current Biology” (https://www.cell.com/current-biology/fulltext/S0960-9822(25)00583-4), z pomocą samej analizy oddechu, identyfikowali ludzi z dokładnością 96,8 proc.
Wyniki były spójne w czasie kolejnych testów wykonywanych w czasie 2,5 roku.
Jak wyjaśniają naukowcy, oddech jest sterowany przez mózg, a ponieważ mózg każdej osoby jest nieco inny, to powinien różnić się także oddech różnych ludzi. Aby to sprawdzić, z pomocą prostego urządzenia, przez 24 godziny monitorowali oddech setki młodych, zdrowych ochotników. Uczestnicy eksperymentu prowadzili w tym czasie normalne życie.
„Można by pomyśleć, że oddychanie zostało już zmierzone i przeanalizowane na wszelkie możliwe sposoby” – podkreśla autor publikacji Noam Sobel z izraelskiego Weizmann Institute of Science. – „A jednak natknęliśmy się na zupełnie nowy sposób patrzenia na oddychanie. Traktujemy je jako odczyt aktywności mózgu”.
„Myślałam, że rozpoznanie kogoś po oddechu będzie naprawdę trudne, ponieważ każdy robi coś innego — biega, uczy się albo odpoczywa. Okazało się jednak, że wzorce oddychania były wyjątkowo charakterystyczne” – mówi współautorka badania Timna Soroka.
Co więcej, te „oddechowe odciski palców” korelowały z indeksem masy ciała (BMI), rytmem snu i czuwania, poziomem depresji i lęku, a nawet cechami behawioralnymi. Na przykład uczestnicy, którzy uzyskali stosunkowo wyższe wyniki w kwestionariuszach lękowych, mieli krótsze wdechy i większą zmienność w długości przerw między oddechami podczas snu.
Żaden z uczestników nie spełniał przy tym klinicznych kryteriów diagnostycznych dla zaburzeń psychicznych ani behawioralnych.
Wyniki sugerują, że długoterminowe monitorowanie przepływu powietrza przez nos może pozwalać na wgląd w stan fizyczny i emocjonalny człowieka.
„Intuicyjnie zakładamy, że to, jak bardzo ktoś jest przygnębiony lub zestresowany, wpływa na sposób, w jaki oddycha. Ale może jest także odwrotnie. Być może to sposób, w jaki oddychamy, sprawia że odczuwamy lęk lub depresję. Jeśli to prawda, moglibyśmy zmienić sposób oddychania, aby wpłynąć na te stany” – wyjaśnia prof. Sobel.
Naukowcy już badają, czy ludzie mogą naśladować zdrowe wzorce oddychania, aby poprawić swój stan psychiczny i emocjonalny. „Zdecydowanie chcemy wyjść poza samą diagnostykę i przejść do leczenia. Patrzymy na to z ostrożnym optymizmem” — mówi prof. Sobel.

Marek Matacz (PAP)

 

mat/ zan/

„Jak żyć?”. Młodzież szuka w internecie odpowiedzi na pytania, na które nikt inny im nie odpowiada

0

Wirtualna rzeczywistość kształtuje sposób postrzegania otoczenia i przeżywania emocji przez dzieci i młodzież – informuje wtorkowa „Rzeczpospolita”.

W ocenie gazety dla przedstawicieli pokoleń Z i Alfa internet bywa nie tyle światem równoległym, co alternatywnym. „To rodzi wyzwania w zakresie zdrowia psychicznego” – pisze „Rz”.
„Korzystanie z technologii cyfrowej przez młodych ludzi jest im potrzebne i jest konieczne. Dzisiejszy świat jest jednak tak złożony i przeładowany informacjami, że mówimy o przebodźcowaniu. W takich warunkach młody człowiek potrzebuje wsparcia. Tego wsparcia – najczęściej – nie daje mu rodzina, bo ona jest osadzona w innej rzeczywistości” – mówi, cytowany w gazecie, prof. Janusz Heitzman z Instytutu Psychiatrii i Neurologii.
Gazeta podkreśla, że rodzina nie rozumie języka cyfrowego, którym posługują się młodzi; nie rozumie też tego, co się dzieje na komunikatorach, z których powszechnie korzystają. „Szukanie w niej wsparcia przez nastolatka natrafia na mur nieznajomości. Dlatego – wskazuje ekspert – korzystanie z nowych technologii staje się dla młodych ludzi wentylem bezpieczeństwa i wyrazem potrzeby radzenia sobie z trudnymi sytuacjami w życiu. Młodzież szuka w internecie odpowiedzi na pytania, na które nikt inny im nie odpowiada, m.in. jak żyć” – czytamy. (PAP)

Ryzykowna szarża Kamysza: Chce postawić prezydenta Nawrockiego w trudnej sytuacji wykorzystując… aborcję

0

Ludowcy chcą przekonać koalicjantów do nowej strategii wobec głowy państwa – twierdzi wtorkowa „Rzeczpospolita”. Strategia ma dotyczyć spraw, które „budziły kontrowersje w samej koalicji”. Wszystko po to, by na starcie prezydentury Karol Nawrocki znalazł się w trudnej sytuacji – podaje gazeta.

Zdaniem „Rzeczpospolitej”, pomysł na nową strategię wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz miał sugerować w ubiegłym tygodniu. „Ma chodzić o wyjście z inicjatywą w kwestiach światopoglądowych” – twierdzi dziennik.
Jak czytamy, pomysł jest prosty i dotyczy dwóch kwestii istotnych dla koalicji – aborcji oraz związków partnerskich.
W tym kontekście „Rz” przytoczyła słowa wicepremiera z ubiegłego tygodnia: „jestem chętny, żebyśmy przedłożyli prezydentowi jak najszybciej do popisania powrót zasad sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego”. „Chodzi o to, by postawiać prezydenta Karola Nawrockiego w trudnej sytuacji. Jeśli podpisze taką ustawę, to będzie alienował swój bardziej konserwatywny elektorat, a być może ściągnie na siebie też krytykę Kościoła” – powiedział „Rzeczpospolitej” jeden z polityków PSL. „Im więcej ustaw położymy na biurku Nawrockiego, tym bardziej będziemy go zmuszać do decyzji” – dodał.
„Propozycje PSL w tej chwili to poziom deklaracji. W kuluarach nasi rozmówcy z KO wskazują, że na stole w nowym rozdaniu powinna być też ustawa dotycząca dekryminalizacji aborcji – oprócz powrotu do trzeciej przesłanki przerywania ciąży” – czytamy.
„Sytuacji w kolacji i jej planom uważnie przygląda się PiS” – twierdzi „Rz”. „Nasi rozmówcy widzą ryzyko dla samego PSL. +Elektorat tej partii jest wyczulony na kwestie światopoglądowe. Szarża Kosiniaka w tej sprawie – jeśli dojdzie do skutku – może drogo kosztować+ – przestrzega jeden z naszych informatorów z PiS” – czytamy w dzienniku. (PAP)

Robert Lewandowski to spore wyzwanie dla trenerów polskiej kadry

0

Robert Lewandowski, jeden z najwybitniejszych graczy w historii polskiego futbolu, na boisku jest dużym wsparciem i atutem selekcjonerów, ale poza murawą – równie sporym wyzwaniem. Ostatnio przekonał się o tym Michał Probierz. Niedługo przed tym zadaniem stanie jego następca.

W ostatnich tygodniach doszło w polskim futbolu do spięcia na linii Probierz – Lewandowski. Najpierw pierwszy z nich podjął decyzję o odebraniu opaski kapitana nieobecnemu na czerwcowym zgrupowaniu napastnikowi. W odpowiedzi piłkarz Barcelony ogłosił, że – biorąc pod uwagę okoliczności i utratę zaufania do selekcjonera – nie zagra w reprezentacji, dopóki będzie w niej Probierz.
10 czerwca biało-czerwoni przegrali z Finlandią w Helsinkach 1:2 w eliminacjach mistrzostw świata, a już półtorej doby później Probierz, mimo pomeczowych zapowiedzi o pozostaniu na stanowisku, zrezygnował z funkcji selekcjonera.
W polskim futbolu już wcześniej rozpętała się burza, ale o konflikcie selekcjonera z Lewandowskim rozpisywały się również zagraniczne media. M.in. portugalskie, którym temat trenerów reprezentacji Polski jest bliski – z racji pełnienia tej funkcji w przeszłości przez ich rodaków, Paulo Sousę i Fernando Santosa. Skomentowały, że dymisja Probierza to efekt przegranej przez niego walki z napastnikiem Barcelony, który w swojej ojczyźnie jest „grającą legendą”.
W przeszłości każdy selekcjoner pracujący z Lewandowskim miał w nim duże oparcie na boisku. Poza murawą znakomity napastnik stanowił jednak dla nich spore wyzwanie, a wzajemne relacje miały duży wpływ na ich dalsze losy w kadrze narodowej.
Prawie 37-letni piłkarz nie boi się wyrażać głośno swojego zdania i krytykować, jeśli uważa za słuszne, niewłaściwych decyzji selekcjonerów.
W lipcu 2012 roku, krótko po tym, jak po nieudanym Euro trenerem kadry przestał być Franciszek Smuda, Lewandowski podczas spotkania z dziennikarzami w Warszawie przyznał, że przeżywał ciężkie chwile. Polska z dorobkiem dwóch punktów zajęła wówczas ostatnie miejsce w teoretycznie łatwej grupie.
„Szczególnie ciężko było, kiedy pojechaliśmy do strefy kibica. Wśród nas panował ogromny żal, że nie potrafiliśmy dać ludziom więcej radości. Trudno wskazać przyczynę naszej postawy. Wydaje się, że czasami graliśmy zbyt defensywnie. Nie wliczając strzelonego gola, w całych mistrzostwach miałem zaledwie dwie, może trzy sytuacje bramkowe. To zdecydowanie za mało” – ocenił Lewandowski.
„Być może w trakcie przygotowań zbyt ciężko pracowaliśmy. Byłem zdziwiony, że obciążenia są tak duże. Nawet w klubie przed sezonem nie trenowaliśmy tak ciężko, a przed Euro mieliśmy za sobą trudy ligowych i pucharowych rozgrywek” – dodał.
Zapytany o następcę Smudy, Waldemara Fornalika, obiecał wtedy, że wspólnie z kolegami z reprezentacji pomoże nowemu selekcjonerowi wejść do zespołu.
Fornalik na stanowisku wytrwał niewiele ponad rok. Od końca października 2013 roku selekcjonerem był już Adam Nawałka, pod którego wodzą Lewandowski przeżywał najlepszy okres w reprezentacji, co przyniosło korzyści obu stronom. Reprezentacja dotarła w 2016 roku do ćwierćfinału mistrzostw Europy we Francji.
„O ile pamiętam, Nawałka już na pierwszej konferencji prasowej przyznał, że jego głównym celem jest to, aby Robert miał wokół siebie zdecydowanie więcej zawodników w polu karnym, co ułatwi też samemu piłkarzowi strzelanie goli” – powiedział PAP ówczesny rzecznik reprezentacji, a później jej team menedżer Jakub Kwiatkowski, obecnie szef TVP Sport.
To właśnie Nawałka w grudniu 2014 roku powierzył Lewandowskiemu na stałe rolę kapitana, którą wcześniej pełnił pod nieobecność poważnie kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego.
Jak podkreślił ówczesny selekcjoner, uzasadniając swoją decyzję, Lewandowski w trudnych meczach eliminacyjnych pokazał, że szybko stał się prawdziwym liderem zespołu. „Grał odpowiedzialnie i z poświęceniem, zarówno w ataku, jak i działaniach defensywnych. Zawsze jest gotowy do wzięcia ciężaru gry na siebie, stwarzając kolegom okazje do strzelania goli. Pracuje – jak na kapitana przystało – na sukces całej drużyny” – powiedział Nawałka.
Znamienne, zwłaszcza wobec ostatnich wydarzeń w polskim futbolu, były słowa ówczesnego prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, który po decyzji Nawałki o kapitanie powiedział: „Selekcjoner chciał tę sprawę rozwiązać już teraz, żeby temat więcej nie wracał”.
Nie było natomiast takiej „chemii” między Lewandowskim a Jerzym Brzęczkiem, sprawującym funkcję selekcjonera od lipca 2018 roku.
Wymowne milczenie – słynne osiem sekund – Lewandowskiego w TVP Sport na pytanie o taktykę po meczu z Włochami (0:2) w Lidze Narodów w listopadzie 2020 roku na pewno nie pomogło Brzęczkowi, zwolnionemu ostatecznie dwa miesiące później.
O tym, jak ważny dla reprezentacji i selekcjonera kadry jest Lewandowski, wiedział m.in. Czesław Michniewicz. Został oficjalnie przedstawiony na konferencji prasowej przez prezesa PZPN Cezarego Kuleszę 31 stycznia 2022 roku, a już trzy dni później spotkał się z doświadczonym napastnikiem.
„Pojadę do Roberta i przedstawię mu swój punkt widzenia. Porozmawiam z nim, w jaki sposób widziałby grę reprezentacji, aby miał jak najwięcej okazji do strzelania goli. Stamtąd udam się do kolejnych zawodników, m.in. Kamila Glika i Piotra Zielińskiego. Decyzja w sprawie gry kadry należy do mnie, ale będę słuchał głosów takich piłkarzy, jak Robert. Tych starszych, którzy wiele w tej reprezentacji przeżyli” – zaznaczył Michniewicz w dniu ogłaszania jego nominacji.
Wyniki miał przyzwoite, awansował ze ścieżki barażowej na mundial w Katarze, gdzie dotarł do 1/8 finału, ale PZPN nie skorzystał w grudniu 2022 roku z opcji przedłużenia umowy.
Nie ulegało wątpliwości, że Lewandowski nie był zachwycony stylem gry tamtej reprezentacji. Po porażce z Francją 1:3, na pytanie o ewentualny występ na kolejnym mundialu, odparł na antenie TVP Sport: „Jeszcze do tego daleka droga. Potrzebna jest radość z gry, to będzie ważny element nawet niedalekiej przyszłości. Oczywiście, jest inaczej, gdy próbujemy atakować, ale gdy gramy bardziej defensywnie, to tej radości nie ma. Wpływa na to wiele czynników”.
Ze znaczenia najlepszego napastnika dla reprezentacji Polski zdawali sobie sprawę również zagraniczni szkoleniowcy.
Paulo Sousa został ogłoszony trenerem biało-czerwonych 21 stycznia 2021 roku (najpierw poprzez materiał wideo, to był okres pandemii). Już kilka dni później, w czasie swojej pierwszej podróży do Polski, zatrzymał się w Niemczech, gdzie spotkał się z „Lewym”, grającym wówczas w Bayernie Monachium.
Natomiast Fernando Santos został selekcjonerem pod koniec stycznia 2023 roku, a w połowie lutego odwiedził piłkarza Barcelony w Hiszpanii. Wkrótce potem wrócił do Warszawy, aby prowadzić rozmowy dotyczące skompletowania sztabu szkoleniowego.
Sousa, podobnie jak Nawałka, znalazł wspólny język z Lewandowskim, a kapitan kadry odwdzięczył się m.in. znakomitym występem w meczu mistrzostw Europy 2021 ze Szwecją (2:3), gdy strzelił dwa efektowne gole.
„Myślę, że zarówno Nawałka, jak i Sousa mieli absolutną pewność, że posiadają w swoim składzie wyjątkową postać. Wiedzieli, że trzeba drużynę zbudować wokół niego, bo to przyniesie zwycięstwa. Podejście do Roberta i zaufanie, jakim ci dwaj selekcjonerzy go darzyli, sprawiało, że tam nie było żadnych niedopowiedzeń i żadnych sytuacji pozaboiskowych” – powiedział Kwiatkowski.
Czy prawie 37-letni napastnik jest trudny do prowadzenia dla selekcjonerów?
„Zależy, jak na to patrzy trener. Bo co w tym złego, że piłkarz jest wymagający, a wiemy, że Robert wymaga bardzo dużo przede wszystkim od siebie. I często jest tak, że skoro wymagamy od siebie dużo, to oczekujemy też tego od innych. Robert jest świetnym piłkarzem i chciałby dla kadry jak najlepiej. Jeżeli taka postawa jest trudna dla trenera, to chyba trener nie pasuje do takiej drużyny, a nie piłkarz” – przyznał były rzecznik i team menedżer kadry.
Nowy selekcjoner, którego wkrótce wybierze kierujący PZPN Cezary Kulesza, będzie miał na początku co najmniej cztery zadania. Przekonać Lewandowskiego do swojej wizji prowadzenia kadry, załatwić bez szkody dla drużyny sprawę kapitańskiej opaski, podnieść zespół po porażce z Finlandią, a także – jeżeli następca Probierza i napastnik Barcelony zechcą ze sobą współpracować – doprowadzić do jego łagodnego powrotu do szatni reprezentacji. A to nie jest obecnie najspokojniejsze miejsce na świecie.

Maciej Białek (PAP)

W Sądzie Najwyższym odnotowano dotychczas 3 tys. protestów wyborczych. Większość sformułowana na zasadzie „kopiuj – wklej”

0

W Sądzie Najwyższym odnotowano dotychczas 3 tys. protestów wyborczych; na pewno będzie ich znacznie więcej, gdyż wpływają one także drogą pocztową – poinformował w poniedziałek po południu rzecznik prasowy SN sędzia Aleksander Stępkowski.

Poniedziałek jest ostatnim dniem na składanie w Sądzie Najwyższym protestów przeciwko wyborowi Prezydenta RP. Protest można było do godz. 16 złożyć bezpośrednio w budynku SN. Można go też nadać za pośrednictwem Poczty Polskiej.
„Nie wiemy, ile protestów wpłynęło. Z tych, które w jakiś sposób zostały zarejestrowane, czy to na biurze podawczym czy w izbie SN, to wiemy o nieco ponad trzech tysiącach protestów. Wiemy też jednak, że na biurze podawczym jest jakiś worek i kilka kupek protestów jeszcze zupełnie niezarejestrowanych, w związku z czym tych protestów wpłynęło na pewno więcej” – poinformował po godz. 16 dziennikarzy rzecznik prasowy SN.
Jak dodał, protestów „na pewno będzie znacznie więcej niż trzy tysiące”. „Dominują protesty, które są powielane. Jest to powielana treść, która jest udostępniana przez poszczególne osoby w internecie. Są też protesty pisane samodzielnie przez poszczególne osoby” – zaznaczył.
Rzecznik SN powiedział, że skargi podnoszone przez wyborców w protestach „niekoniecznie dotyczą naruszenia prawa; często trybu organizacji wyborów, jaki ustawowo określono”. „Są to skargi w potocznym znaczeniu, czy utyskiwania, których nie jesteśmy w stanie wziąć pod uwagę z tego prostego względu, że Kodeks wyborczy wyraźnie stwierdza, że protest może być oparty, albo na zarzucie naruszenia Kodeksu karnego z rozdziału o przestępstwach przeciw wyborom, albo na zarzucie naruszenia przepisów Kodeksu wyborczego o przeprowadzeniu głosowania i ustalenia jego wyników” – wskazał Stępkowski.
„To nie jest tak, że SN będzie musiał odbyć kilka tysięcy posiedzeń” – zaznaczył rzecznik SN i dodał, że część protestów z powodu tożsamej treści zostanie połączona i będą one rozpoznawane łącznie.
Na uwagę, że niektóre protesty są zaadresowane do Izby Pracy SN, sędzia Stępkowski odpowiedział, że „jedyną izbą umocowaną prawnie do rozpoznawania protestów jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN”. „Co zrobi Izba Pracy, trudno mi powiedzieć. (…) Niestety dożyliśmy czasów, o których filozofom się nie śniło, prawnikom również. Trudno mi przewidzieć, co się wydarzy. Gdybyśmy żyli w normalnym państwie, to by Izba Pracy zareagowała w ten sposób, że przekazałaby sprawę do właściwej izby, ale czy tak zrobi, nie wiem” – powiedział rzecznik SN.
Sąd Najwyższy rozpoznaje protesty w składzie trzech sędziów, w postępowaniu nieprocesowym. „Jeżeli w toku rozpoznawania protestu pojawi się konieczność przeprowadzenia postępowania dowodowego, wydawane jest postanowienie o dopuszczeniu i przeprowadzeniu dowodu np. z zeznań świadków czy oględzin kart do głosowania” – przekazywał SN.
Jak informowano, w protestach wyborczych, które wpłynęły do tej pory do SN podnoszone są m.in. nieprawidłowości w sporządzeniu protokołów głosowania oraz podczas liczenia głosów w niektórych komisjach wyborczych. W czwartek przekazano, że SN zarządził w związku z tym oględziny kart, czyli de facto przeliczenie głosów, z 13 obwodowych komisji wyborczych. SN postanowił przeprowadzić ten dowód „w drodze pomocy sądowej przez właściwe sądy rejonowe”.
Po rozpoznaniu protestu SN może pozostawić go bez dalszego biegu. Oznacza to, że protest z przyczyn formalnych nie może zostać rozpoznany merytorycznie.
Jeśli protest zostanie rozpoznany merytorycznie SN może wyrazić opinię, że protest jest niezasadny bądź że jest on zasadny. „W przypadku wyrażenia opinii o zasadności zarzutów protestu Sąd Najwyższy wskazuje, czy stwierdzone nieprawidłowości miały wpływ na wynik wyborów” – informował SN.
Po rozpoznaniu wszystkich protestów wyborczych, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW, Sąd Najwyższy rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP – musi to zrobić w ciągu 30 dni od podania wyników wyboru do publicznej wiadomości. Oznacza to, że ostatnim dniem, do którego musi zapaść to rozstrzygniecie jest 2 lipca br. (PAP)

 

mja/ pab/ mok/

PKW przyjęła sprawozdanie z wyborów prezydenckich. „Sąd Najwyższy jest organem właściwym do rozpatrywania protestów wyborczych”

0

Państwowa Komisja Wyborcza przyjęła w poniedziałek po południu sprawozdanie z wyborów prezydenckich. Wcześniej m.in. do konkluzji wprowadzono poprawki zgłoszone przez Ryszarda Balickiego. Teraz sprawozdanie trafi do Sądu Najwyższego, który rozstrzyga o ważności wyboru Prezydenta RP.

Sprawozdanie poparło 6 członków PKW, przeciw był jeden, a 2 wstrzymało się od głosu. Wcześniej jednak Komisja przyjęła poprawki Balickiego, w tym jedną dotyczącą konkluzji całego dokumentu. Poprawkę poparło pięciu członków PKW, przeciw było czterech.
„PKW stwierdza, że w trakcie głosowania, szczególnie w dniu ponownego głosowania, miały miejsce incydenty mogące mieć wpływ na wynik głosowania. PKW pozostawia Sądowi Najwyższemu ocenę ich wpływu na wynik wyboru Prezydenta RP” – głosi zaakceptowana poprawka zgłoszona przez Balickiego, nadająca ostateczne brzmienie konkluzjom PKW zawartym w tym sprawozdaniu.
W tym kontekście wymieniono „stosowanie przez niektórych członków obwodowych komisji wyborczych nieautoryzowanego oprogramowania, które było wykorzystywane do nieformalnej weryfikacji zaświadczeń o prawnie do głosowania”. „Działania te mogły w niektórych przypadkach skutkować bezzasadną odmową dopuszczenia do głosowania osób uprawnionych, posługujących się ważnym zaświadczeniem o prawie do głosowania, co stanowi naruszenie konstytucyjnie gwarantowanego prawa wyborczego” – oceniono.
W konkluzji sprawozdania zwrócono też uwagę na „występowanie powtarzalnych błędów w protokołach niektórych obwodowych komisji wyborczych polegających na nieprawidłowym przypisaniu liczby głosów oddanych na poszczególnych kandydatów”. Jak dodano, „schemat nieprawidłowości wskazuje na konieczność pogłębionej analizy przyczyn ich występowania oraz wdrożenia adekwatnych środków organizacyjnych i nadzorczych mających na celu zapobieganie podobnym uchybieniom w przyszłości”.
Jednocześnie PKW zaznaczyła, że „prawo wyborcze – jako instytucja konstytucyjna i fundament legitymizacji władzy publicznej – wymaga szczególnej ochrony, a wszelkie wątpliwości co do jego naruszenia powinny być rozstrzygane w sposób niezależny i bezstronny”.
„Protesty wyborcze i rozstrzygnięcie w przedmiocie ważności wyboru Prezydenta RP powinny być dokonywane przez taki skład Sądu Najwyższego, którego status (…) nie budzi żadnych wątpliwości co do zgodności z konstytucją, jak i standardami międzynarodowymi” – wskazano w związku z tym w konkluzjach sprawozdania.
PKW wskazała, że zgodnie z obowiązującym porządkiem konstytucyjnym RP, to „Sąd Najwyższy jest organem właściwym do rozpatrywania protestów wyborczych oraz stwierdzania ważności wyboru Prezydenta RP”. „Jednocześnie Komisja podkreśla, że czynności te – ze względu na ich fundamentalne znaczenie dla integralności demokratycznego procesu wyborczego – powinny być wykonywane przez SN działający w składzie Izby, której status prawny nie budzi jakichkolwiek wątpliwości, oraz z udziałem sędziów powołanych w sposób zgodny z konstytucją i międzynarodowymi standardami niezależności sądownictwa” – czytamy w konkluzjach sprawozdania.
Łącznie – wraz z przyjętymi poprawkami – sprawozdanie, jak poinformował przewodniczący PKW Sylwester Marciniak, liczy 37 stron.
Podczas posiedzenia PKW zaakceptowała także wniosek Ryszarda Kalisza, zgodnie z którym sprawozdanie zostanie przekazane także Prokuratorowi Generalnemu. Przewodniczący Marciniak wskazywał, że sprawozdanie PKW jest i tak powszechnie dostępne na stronie Komisji i znane wszystkim zainteresowanym nim organom.
„Nie twierdzę, że te wyniki są nieprawidłowe. Twierdzę natomiast, że PKW nie ma instrumentów prawnych i faktycznych do sprawdzenia tych wyników, czyli do zarządzenia przeliczenia głosów. (…) Nie mamy żadnej innej wiedzy, niż wynikająca z protokołów. Natomiast dla mnie te protokoły są zastanawiające” – tłumaczył z kolei Kalisz, uzasadniając swój postulat przekazania sprawozdania Prokuratorowi Generalnemu w związku z faktem podnoszonych błędów w protokołach niektórych obwodowych komisji.
Jak dodał, dlatego PKW wskazuje Sądowi Najwyższemu, żeby sprawdził te protokoły. „Podajemy też Prokuratorowi Generalnemu – sprawdźcie, co się działo w tych komisjach” – mówił Kalisz.
Sąd Najwyższy – po rozpoznaniu wszystkich protestów wyborczych, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW – rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP. Musi to zrobić w ciągu 30 dni od podania wyników wyboru do publicznej wiadomości. Oznacza to, że ostatnim dniem, do którego musi zapaść to rozstrzygniecie będzie 2 lipca br.
Rzecznik prasowy SN sędzia Aleksander Stępkowski informował w poniedziałek, że do godz. 16 odnotowano już trzy tysiące protestów wyborczych, ale ostateczna ich liczba na pewno będzie większa.
Zgodnie z przepisami wprowadzonymi w 2018 r. za czasów rządów PiS, właściwa do rozpatrywania protestów wyborczych i stwierdzania ważności wyborów jest utworzona wówczas Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Tworzą ją osoby powołane po 2017 r. na urząd sędziego na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy o KRS z 2017 r. Z tego powodu status tej izby jest kwestionowany przez obecny rząd, który przywołuje tu m.in. orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Przed 2018 r. kwestie wyborcze rozpatrywała ówczesna Izba Pracy Ubezpieczeń i Spraw Publicznych.
Na początku czerwca I prezes SN Małgorzata Manowska oświadczyła, że wszystkie publiczne wypowiedzi, które podważają konstytucyjne kompetencje Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego do orzekania o ważności wyboru prezydenta RP wynikają z nieznajomości prawa lub motywowane są zamiarem politycznej destabilizacji.

Marcin Jabłoński, Nina Leszczyńska (PAP)

 

mja/ nl/ sdd/ mhr/

„WSJ”: Smartfony Trumpa będą najpewniej przywożone z Chin

0

Firma Trumpa ogłosiła, że wkrótce do sprzedaży trafią złote smartfony, całkowicie wyprodukowane w USA. Jednak, jak pisze w poniedziałek „Wall Street Journal”, urządzenia najpewniej będą przywożone z Chin, bo w Stanach nie jest możliwe ich wyprodukowanie w zaprezentowanej cenie.

Firma prezydenta USA Donalda Trumpa, Trump Organization, ogłosiła w poniedziałek wejście na rynek nowej sieci komórkowej Trump Mobile oraz złotych smartfonów T1 Phone. Zapowiedziano, że urządzenia będą koloru złotego, a pod pewnymi względami mają być nawet lepsze od najnowszego modelu iPhone’a. Cena smartfona Trumpów to 499 dolarów.
Firma zadeklarowała, że telefony, działające na systemie operacyjnym Android, mają być „dumnie zaprojektowane i wyprodukowane w USA”.
Rzecznik Trump Organization zasugerował, że produkcja nowych telefonów będzie odbywać się w Alabamie, Kalifornii i na Florydzie. Jednak Eric Trump, syn prezydenta, zaznaczył, że pierwsza partia telefonów nie powstanie w USA – podał „WSJ”. „Koniec końców wszystkie te telefony mogą być produkowane w USA. Musimy przywrócić produkcję (do USA)” – podkreślił syn Trumpa.
Jest to więc prawdopodobne, że telefony będą początkowo pochodzić z Chin, ponieważ w tej cenie jedynie chińscy producenci, tacy jak Xiaomi i Oppo, mogliby zrealizować dane zamówienie – napisał „Wall Street Journal”.

Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)