24.6 C
Chicago
wtorek, 24 czerwca, 2025
Strona główna Blog Strona 10

Burmistrz NYC obserwował miażdżenie setek jednośladów. To tzw. „pojazdy widmo”

0

W obecności burmistrza Nowego Jorku i komisarz NYPD na Staten Island zniszczono setki nielegalnych rowerów elektrycznych i motorowerów – tzw. pojazdów widmo z fałszywymi numerami rejestracyjnymi lub bez oznaczeń.

Burmistrz Eric Adams i komisarz NYPD Jessica Tish obserwowali efektowną akcję niszczenia nielegalnych e-rowerów i motorowerów skonfiskowanych wcześniej przez policję. Jednoślady zostały ułożone w kilka rzędów, a następnie zmiażdżone przez buldożer.

Zniszczone motorowery i rowery elektryczne należały do tzw. pojazdów widmo, które zostały skonfiskowane za brak numeru rejestracyjnego lub sfałszowane oznaczenia. Od objęcia urzędu przez Adamsa miejskie służby zatrzymały ponad 100 tys. tego typu pojazdów, w tym także samochodów.

Według Adamsa duża część tych pojazdów była powiązana z przestępstwami z użyciem przemocy. Potwierdzają to dane NYPD, wedle których liczba brutalnych przestępstw z użyciem „pojazdów widmo” – w tym m.in. rozbojów – zmniejszyła się, odkąd służby rozpoczęły konfiskaty.

Podczas niszczenia jednośladów doszło do nieoczekiwanego incydentu. Zapalił się akumulator w jednym z elektrycznych rowerów.

Wcześniej władzom miasta proponowano odsprzedanie skonfiskowanych jednośladów. Burmistrz całkowicie odrzucił jednak ten pomysł, stwierdzając, że głównym celem akcji jest zapewnienie bezpieczeństwa w mieście, a nie reperowanie jego budżetu.

Red. JŁ

Połowa mieszkańców Florydy to „ALICE” – zbyt biedni, by oszczędzać i zbyt bogaci, by otrzymać pomoc

0

Ponad 4 mln gospodarstw domowych na Florydzie zostało zakwalifikowanych do grupy ALICE (Asset Limited, Income Constrained, Employed). Są to rodziny, których członkowie mają stałą pracę, ale niskopłatną, a jednocześnie zarabiają zbyt dużo, aby otrzymać wsparcie socjalne

Zgodnie z nowym raportem organizacji United Way, sporządzonym w ramach akcji United For ALICE, aż 4 mln gospodarstw domowych na Florydzie żyje „od pierwszego do pierwszego”. To około połowa wszystkich mieszkańców stanu.

ALICE to osoby zatrudnione, o stałym, ale ograniczonym dochodzie, które nie są w stanie gromadzić oszczędności, żyjąc „od wypłaty do wypłaty”. Jednocześnie zarabiają zbyt dużo, aby kwalifikować się do jakiegokolwiek wsparcia ze strony państwa i stanu.

Słoneczny Stan należy do regionów USA, w których takich osób jest najwięcej. Gorzej pod tym względem jest tylko w trzech stanach – Luizjanie, Nowym Jorku i Missisipi.

W ostatnich latach problem pogłębił się. Głównymi przyczynami są wzrost kosztów życia – w tym jedzenia, zakwaterowania oraz opłat za żłobki i przedszkola – a także nienadążający za nimi, zbyt powolny wzrost wynagrodzeń.

Według danych USDA ceny żywności wzrosły od 2020 roku średnio o 30 proc. Ponad połowa najemców poświęca na wynajem mieszkania 30 proc. swoich dochodów, a prawie jedna trzecia – połowę.

United Way wylicza, że czteroosobowa rodzina na Florydzie potrzebuje rocznie 74 tys. dolarów, by zaspokoić podstawowe potrzeby, a w Miami-Dade – blisko 90 tys. dolarów.

Część prawodawców widzi rozwiązanie problemu w podwyżce płacy minimalnej. Ta ma wzrosnąć na Florydzie do 15 dol. za godzinę w 2026 roku. Niektórzy zwracają jednak uwagę, że doprowadzi to do dalszego powiększania grupy ALICE – wyższe zarobki w tylko małym stopniu pokryją wzrost cen, jednocześnie powodując przekroczenie progu dochodowego, który uprawnia najbiedniejszych do otrzymywania pomocy socjalnej.

Niskie zarobki i rosnące koszty utrzymania skłaniają mieszkańców Florydy do migracji do tańszych powiatów. W latach 2020-2023 jeden z najdroższych, Miami-Dade, opuściło ponad 130 tys. mieszkańców, z czego ok. 25 proc. stanowili ludzie młodzi do 25 lat.

Red. JŁ

21-latka z Teksasu wrzuciła niemowlę do wanny z gorącą wodą. Chłopiec zmarł w szpitalu

0

21-letnia mieszkanka Texarkany w Teksasie została oskarżona o morderstwo po wrzuceniu swojego 8-miesięcznego syna do wanny z gorącą wodą. Podczas rozmowy ze śledczymi kobieta zeznała, że zdenerwowała się, gdyż dziecko „narobiło w pieluchę”.

Do zdarzenia doszło 4 lutego 2025 roku w Texarkanie. Tego dnia zastępcy szeryfa powiatu Bowie udali się do domu przy 100 Kennedy Circle w odpowiedzi na wezwanie do asystowania ratownikom medycznym.

Na miejscu okazało się, że 8-miesięczne dziecko doznało groźnych oparzeń po wrzuceniu go do wanny z niemal wrzącą wodą przez 21-letnią matkę.

Jatoria Renae Cleamons przyznała później w rozmowie ze śledczymi, że umieściła swojego syna w gorącej wodzie i nie był to wypadek. 21-latka miała zdenerwować się, kiedy jej syn „narobił w pieluchę”.

Niespełna roczne dziecko zmarło w szpitalu dwa tygodnie później. Sekcja zwłok chłopca wykazała, że przyczyną śmierci były poważne oparzenia.

Cleamons została oskarżona o spowodowanie obrażeń ciała u dziecka i zabójstwo.

Red. JŁ

Samochód wjechał w tłum po meczu Meksyk-Dominikana na stadionie w Inglewood

0

Co najmniej sześć osób ucierpiało w incydencie, do którego doszło w sobotę w kalifornijskim Inglewood. W godzinach wieczornych samochód wjechał w tłum ludzi w pobliżu stadionów SoFi Stadium i Intuit Dome.

Do zdarzenia doszło w sobotę, 14 czerwca, po godz. 10:30 wieczorem. Według wstępnych ustaleń samochód nie wjechał w ludzi celowo. Policja zakwalifikowała zdarzenie jako wypadek. Burmistrz Inglewood James Butts Jr poinformował, że kierowca sedana prawdopodobnie zasnął za kierownicą.

W zdarzeniu ucierpiało co najmniej sześć osób. Poszkodowani doznali jedynie lekkich obrażeń. Policja nadal ustala dokładną liczbę osób, które ucierpiały w wypadku.

Poszkodowani to większości kibice drużyn narodowych, którzy opuszczali stadion SoFi po spotkaniu Meksyku i Dominikany w ramach turnieju piłkarskiego CONCACAF Gold Cup.

Tego dnia na trybunach stadionu SoFi zgromadziło się prawie 55 tys. kibiców.

Red. JŁ

Budowa pierwszej polskiej elektrowni jądrowej w 70 proc. zostanie sfinansowana długiem, a w pozostałej części ze środków budżetu państwa

0

Spółka Polskie Elektrownie Jądrowe widzi duże zainteresowanie banków komercyjnych projektem pierwszej elektrowni jądrowej – poinformował PAP dyrektor pionu finansowego PEJ Wojciech Rosiński. W II połowie br. PEJ zacznie poszukiwać finansowania na rynku komercyjnym.

Zgodnie z założeniami, budowa pierwszej polskiej elektrowni jądrowej w 70 proc. zostanie sfinansowana długiem, a w pozostałej części ze środków własnych, czyli dokapitalizowania PEJ z budżetu państwa. Spółka ma już listy intencyjne z 11 agencjami kredytów eksportowych (ECA) na ok. 70 proc. całego finansowania dłużnego. Reszta długu ma zostać zdobyta na rynku komercyjnym, na który PEJ zamierza wejść w drugiej połowie 2025 r.
„Widzimy bardzo duże zainteresowanie projektem praktycznie ze strony wszystkich największych banków komercyjnych i to zarówno tych w kraju, jak i zagranicą. Co więcej, w trakcie rozmów instytucje te deklarują chęć zainwestowania w nasz projekt wysokich jak na nie kwot” – powiedział Rosiński. Jak dodał, wśród zagranicznych instytucji największe zainteresowanie widać wśród banków z tych państw, w których energetyka jądrowa odgrywa istotną rolę jak np. USA, Francja czy Wielka Brytania. „Jednocześnie mamy też sygnały świadczące o zainteresowaniu ze strony m.in. Niemiec czy Hiszpanii, które nie są aż tak proatomowe” – podkreślił dyrektor. Jeśli natomiast chodzi o pozostałe instytucje finansowe z rynku komercyjnego jak na przykład fundusze inwestycyjne czy emerytalne, to PEJ rozważa ich wykorzystanie dopiero na etapie refinansowania, czyli po oddaniu elektrowni do użytkowania – zaznaczył.
Ostateczne zamknięcie finansowania PEJ planuje na koniec 2028 r. To będzie też ten moment, gdy spółka będzie podejmowała finalną decyzję inwestycyjną oraz formalne polecenie rozpoczęcia prac budowlanych (tzw. Full Notice To Proceed) – podkreślił Wojciech Rosiński. Do tego czasu spółka będzie finansowana z kapitału własnego.
Jak dodał, niezbędnym warunkiem będzie uzyskanie wcześniej zgody Komisji Europejskiej na pomoc publiczną dla projektu. Postępowanie w sprawie pomocy Komisja rozpoczęła w grudniu 2024 r. Po otrzymaniu zgody KE rozpocznie się proces dokapitalizowania spółki kwotą 60 mld zł z budżetu państwa. „Decyzja Komisji Europejskiej da również zielone światło na możliwość objęcia całego zaciągniętego długu gwarancjami Skarbu Państwa, co jest niezbędnym elementem struktury finansowania. Kolejnym krokiem będzie formalne zaangażowanie rynku komercyjnego i oficjalne uruchomienie szczegółowego procesu due dilligence na rzecz wszystkich instytucji uczestniczących w finansowaniu, co pozwoli nam przejść do etapu negocjacji umów kredytowych” – wyjaśnił Rosiński.
Szacunek kosztów budowy elektrowni, wynikający z tzw. decyzji otwierającej postępowanie KE to 192 mld zł i obejmuje on koszty inwestycyjne (CAPEX) oraz operacyjne (OPEX) aż do oddania do użytkowania trzeciego bloku, ale nie zawiera kosztów finansowania. „Koszty te z jednej strony mogą być kapitalizowane w okresie budowy i na taką właśnie strukturę pozwalają agencje kredytów eksportowych, co wpływa na obniżenie łącznego zapotrzebowania na środki pieniężne niezbędne do realizacji budżetu” – zaznaczył dyrektor.
Jak dodał, mając na uwadze istotnie niższy udział transzy komercyjnej PEJ zakłada, że w tym scenariuszu łączny budżet projektu nie powinien być większy niż ok. 5 proc. ponad to, co zostało ujęte w decyzji otwierającej Komisji Europejskiej. Dyrektor zastrzegł, że istotnym czynnikiem będzie sytuacja makroekonomiczna, w tym w szczególności poziom stóp procentowych oraz kursów walutowych, ponieważ około 90 proc. planowanego do zaciągnięcia długu będzie rozliczanych w dolarach amerykańskich lub euro.
„Będziemy jednak robili wszystko co w naszej mocy, by ostateczny koszt tego projektu był możliwie jak najniższy bez uszczerbku dla jakości prac, bezpieczeństwa i harmonogramu” – podkreślił dyrektor Rosiński.
Pierwsza polska elektrownia jądrowa ma powstać w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino na Pomorzu i liczyć trzy bloki w technologii AP1000 Westinghouse. Wykonawcą będzie konsorcjum Westinghouse-Bechtel. Zgodnie z obecnym harmonogramem budowa części jądrowej ma się zacząć w 2028 r., a początek komercyjnej eksploatacji pierwszego bloku – w 2036 r.(PAP)

wkr/ drag/ mhr/

Film z jedną z najbardziej ikonicznych scen – 65 lat od premiery „Psychozy”

0

65 lat temu, 16 czerwca 1960 r. do kin weszła „Psychoza” w reż. Alfreda Hitchcocka. „To szczytowy moment w twórczości Hitchcocka. Film z jedną z najbardziej ikonicznych scen w historii kina, wciąż stanowiący źródło inspiracji” – powiedział PAP filmoznawca prof. Krzysztof Loska.

„Wszelkie fałszywe próby wejścia bocznymi drzwiami, schodami przeciwpożarowymi lub szybami wentylacyjnymi spotkają się z użyciem siły” – informował przed premierą filmu Hitchcock. Widzowie, którzy spóźnili się na seans mieli być niewpuszczani, a nad wszystkim czuwać miała specjalnie w tym celu wynajęta agencja detektywistyczna.
Reżyser pilnował także, by do świata zewnętrznego nie przedostały się żadne informacje dotyczące jego filmu. Nie zorganizował nawet przedpremierowych pokazów prasowych, czym zirytował amerykańskich krytyków, którzy tym samym zmuszeni zostali do oglądania filmu wraz z publicznością, a ta uwiedziona całą otoczką, tworzyła przed kinami długie kolejki.
Hitchcockowi chodziło nie tylko o to, by nie zdradzić fabuły swojego dzieła. Brytyjczyk już przed filmowym seansem rozpoczął z widownią swego rodzaju grę. „Ten film stanowił dla mnie najbardziej pasjonujące doświadczenie w zakresie gry z publicznością. W +Psychozie+ panowałem nad widownią, tak jakbym grał na organach” – wyznał Hitchcock. Reżyser musiał swój film finansować w dużej mierze sam. Wytwórnia Paramount Pictures z uwagi na kontrowersyjne treści, odmówiła produkcji, zajmując się jedynie dystrybucją „Psychozy”.
Film oparto na wydanej pod tym samym tytułem powieści Roberta Blocha z 1959 r. Reżyserowi podsunęła ją jego asystentka Peggy Robertson. „Przypuszczam, że jedyna rzecz, która mi się w niej podobała, i która zdecydowała o tym, że podjąłem się tej adaptacji, to była nagłość morderstwa pod prysznicem; ta scena była tak nieoczekiwana, że zainteresowałem się całą książką” – tłumaczył Hitchcock. „Nieuchronność i gwałtowność zbrodni pod prysznicem, która pojawiła się znienacka. To wystarczyło” – dodał.
„Psychoza” rozpoczyna się, jak na filmy mistrza suspensu, dość nietypowo. Nie mamy tu zdarzenia, po którym napięcie tylko wzrasta. Para kochanków – Marion Crane (Janet Leigh) i Sam Loomis(John Gavin), potajemnie spotyka się w pokoju hotelowym. Kobieta marzy o ślubie, mówiąc swojemu wybrankowi, że nie chce już dłużej prowadzić takiego życia, na co ten prosi ją o cierpliwość. Tłumaczy, że ma długi, które musi spłacać. Po spotkaniu Marion wraca do pracy, gdzie kradnie swojemu szefowi 40 tys. dolarów.
„Charakterystycznym elementem u Hitchcocka, istniejącym niemalże od początku w jego filmach, jest coś, co określa się mianem MacGuffina, czyli przedmiotu, wokół którego toczy się akcja. Jego wprowadzenie służy jednak jedynie jako pretekst, wybieg pozwalający na wykorzystanie określonej konstrukcji dramaturgicznej” – zauważa w rozmowie z PAP filmoznawca prof. Krzysztof Loska. W „Psychozie” MacGuffinem jest skradzione przez Marion Crane 40 tys. dolarów.
W obawie przed pościgiem kobieta zatrzymuje się w opustoszałym, prowadzonym przez Normana Batesa (Anthony Perkins) hotelu. Mężczyzna jest z pozoru cichy i spokojny. Skrywa jednak pewną tajemnicę. „Hitchcock był mistrzem thrillera psychologicznego, bardzo dużo miejsca zajmuje u niego zawsze nakreślenie relacji między postaciami, a także opis socjologiczno-obyczajowy: środowiska, w jakim żyją, jego zwyczajów i konwenansów. Na precyzyjnie przedstawionym tle tym jaskrawiej odbijają się zbrodnie, czy utajone obsesje bohaterów” – recenzował na łamach „Filmu” Bartosz Żurawiecki.
„Ten film jest prawdziwą encyklopedią Hitchcocka. Mamy w nim wszystkie jego ulubione tematy, jak: motyw rozpadu tożsamości, lęk przed kobiecością, koncepcja świata jako pułapki, pomysł piętna przeszłości oraz gotycką scenerię, mamy motyw melancholii” – wylicza Loska, podkreślając jednocześnie, że „+Psychoza+ to szczytowy moment w twórczości Hitchcocka. Film z jedną z najbardziej ikonicznych scen w historii kina”. Mowa tu oczywiście o słynnej scenie zabójstwa pod prysznicem.
Podobnego zdania jest Adam Garbicz – krytyk filmowy i autor książki „Kino, wehikuł magiczny. Przewodnik osiągnięć filmu fabularnego. Podróż trzecia 1960–1966” ocenia, że film ten „pozostanie nieprześcignionym wzorem manipulowania emocjami za pomocą sztuki montażu, inscenizacji, budowy dramaturgicznej, atmosfery i stosowania suspensu”.
Rola Marion w „Psychozie”, przyniosła Janet Leigh nie tylko nominację do Oscara i Złoty Glob dla najlepszej aktorki, ale także pewną traumę, którą opisała w wydanych w 1995 r. wspomnieniach z planu. Z książki zatytułowanej „Psychoza: Za kulisami klasycznego thrillera” dowiadujemy się, że po roli w tym filmie, Leigh miała problemy z kąpaniem się pod prysznicem. Powodem był oczywiście strach. „Zawsze stoję twarzą do drzwi i obserwuję, niezależnie od tego, gdzie znajduje się słuchawka prysznica” – wspominała aktorka. W jednym z wywiadów Leigh wyznała, że gdy nocowała w hotelu lub u znajomych, gdzie dostępny był tylko prysznic, wpadała w panikę. „Upewniam się, że drzwi i okna w domu są zamknięte, a drzwi łazienki oraz zasłona prysznicowa pozostają otwarte” – podkreślała. Wydaje się, że w filmie Hitchcocka najbardziej przeraża ta niepewność oraz atmosfera napięcia i niepokoju, potęgowanego odczuciem wiszącego w powietrzu niezdefiniowanego zagrożenia, które może pojawić się równie nagle, co niespodziewanie.
Takim momentem jest w „Psychozie” scena pod prysznicem. Trwający 45 sekund moment kulminacyjny filmu Hitchcock kręcił przez tydzień. Na ekranie nie widzimy ani momentu wbicia noża, ani ran na ciele, a jedynie reakcje aktorki. Pomimo tego scena ta uznawana jest za kultową i jedną z najbardziej przerażających. Duża w tym zasługa, co podkreślał sam reżyser, charakterystycznej muzyki Bernarda Herrmanna. W 2004 r. w rankingu najlepszych kinowych scen śmierci, opublikowanym na łamach brytyjskiego magazynu „Total Film”, zajęła pierwsze miejsce. Warto dodać, że w momentach nagości Leigh zastępuje dublerka, co nie zmienia jednak faktu, że Hitchcock złamał tym samym obowiązujący wówczas w USA Kodeks Haysa zakazujący pokazywania nagości w filmach.
Brytyjczyk miał swój ulubiony typ aktorki, który chętnie obsadzał w swoich filmach. Była to tzw. blondynka Hitchcocka. Leigh doskonale wpisywała się w oczekiwania reżysera – blondynka, „jak pierwszy śnieg, na którym widać krwawe ślady butów”. W typ ten wpisywały się także aktorki z innych jego filmów, jak Grace Kelly, Kim Novak, Ingrid Bergman i Tippi Hedren. „Kobiety w filmach Hitchcocka są przedmiotem obsesji, obiektem ataków z użyciem przemocy fizycznej lub symbolicznej. Mizoginia łączy się z sadyzmem, jak w słynnej scenie zabójstwa pod prysznicem w +Psychozie+ czy w filmie +Szał+, gdzie bohater gwałci kobiety, a potem dusi je za pomocą krawata” – zauważa Żurawiecki.
Loska zwraca uwagę, że pomimo upływu lat, film Hitchcocka „w dalszym ciągu stanowi źródło inspiracji”. „Warto tu przypomnieć remake Gusa Van Santa znany w Polsce pod tytułem +Psychol+”, czy film o realizacji +Psychozy+, czyli +Hitchcock+ z Anthonym Hopkinsem w tytułowej roli” – dodaje filmoznawca. Film Van Santa, pomimo próby wiernego oddania pierwowzoru, nie spotkał się z pozytywny odbiorem, co w pewien sposób pokazuje wyjątkowość mistrza suspensu. Kolejne pokolenia twórców sięgają po Hitchcocka, inspirując się zarówno jego twórczością, jak i samą postacią.
„+Psychoza+ nadal działa jako przerażający, intrygujący thriller. Dzieje się tak w dużej mierze dzięki kunsztowi Hitchcocka w dwóch nie do końca oczywistych aspektach: nakreśleniu historii Marion Crane oraz relacji między Marion i Normanem (Anthony Perkins). Oba te elementy działają, ponieważ Hitchcock poświęca im całą swoją uwagę i umiejętności, traktując je tak, jakby miały być rozwijane przez cały film” – recenzował w 1998 r. Roger Ebert. Zdaniem amerykańskiego krytyka „to, co czyni +Psychozę+ nieśmiertelną, podczas gdy tak wiele filmów jest już na wpół zapominanych, gdy wychodzimy z kina, to fakt, że nawiązuje ona bezpośrednio do ludzkich lęków: Nasze obawy, że możemy impulsywnie popełnić przestępstwo, nasze obawy przed policją, nasze obawy przed staniem się ofiarą szaleńca i oczywiście nasze obawy przed rozczarowaniem naszych matek”.
Reżyser od samego początku w roli Normana Batesa widział Anthony’ego Perkinsa – aktora, którego dotychczasowy wizerunek, idealnie pasował do sympatycznego młodzieńca z sąsiedztwa, po którym trudno spodziewać się okrutnych czynów. „Hitchcock nie szufladkował aktorów. Łagodny chłopiec z sąsiedztwa nie kojarzy się z brutalna zbrodnią” – zauważył krytyk Allan Hunter. „Ten film wyznaczył pewien model kina – opowieść o psychopatycznym mordercy” – dodaje Loska.
Perkins zbudował rolę, którą z jednej strony przeszedł do historii kinematografii, z drugiej zaś trudno mu było później wyjść z szufladki, w której się zamknął. Dla reżyserów przez lata pozostawał przede wszystkim Normanem Batesem z „Psychozy”. Co ciekawe, jak się później okazało, aktora z graną przez niego postacią łączyły pewne podobieństwa. Kiedy ojciec – aktor Osgood Perkins – odnosił sukcesy na Broadwayu, wychowaniem syna zajmowała się głównie matka. Z czasem Anthony’ego zaczęła z nią łączyć specyficzna więź. „Stałem się nienormalnie bliski mojej matce” – wspominał Perkins.
„Psychoza” okazała się wielkim sukcesem finansowym Hitchcocka, najbardziej kasowym projektem w jego karierze. Przy budżecie około 800 tys. dolarów, zarobiła aż 32 miliony. Film otrzymał cztery oscarowe nominacje, m.in. za najlepszą reżyserię. Ostatecznie jednak nie zgarnął żadnej ze statuetek, co jednak nie przeszkodziło mu stać się jednym z najważniejszych w hiskina. (PAP)
Autor: Mateusz Wyderka PAP

Kwiatkowski: Nowy selekcjoner powinien najpierw spotkać się z Lewandowskim

0

Jakub Kwiatkowski, który przez wiele lat był rzecznikiem i team menedżerem piłkarskiej reprezentacji Polski, powiedział PAP, że nowy selekcjoner powinien najpierw spotkać się z Robertem Lewandowskim. „I szczerze porozmawiać na temat jego roli w drużynie” – dodał obecny szef TVP Sport.

Ostatnie tygodnie przyniosły trzęsienie ziemi w polskim futbolu. Najpierw Michał Probierz podjął decyzję o odebraniu opaski kapitana nieobecnemu na zgrupowaniu Lewandowskiemu. W odpowiedzi napastnik Barcelony zapowiedział, że nie zagra w reprezentacji, dopóki będzie w niej Probierz.
10 czerwca polscy piłkarze przegrali z Finlandią w Helsinkach 1:2 w eliminacjach mistrzostwa świata, a 33 godziny później Probierz zrezygnował z funkcji selekcjonera.
Wokół kadry powstało ogromne zamieszanie. Nie brakuje głosów, że tak podzielonej „szatni” w kadrze narodowej już dawno nie było.
Kwiatkowski pracował jako rzecznik prasowy PZPN 11 lat (a wcześniej krótko za kadencji prezesa Grzegorza Laty), do grudnia 2023 roku. Od czasów trenera Adama Nawałki był też rzecznikiem reprezentacji, a od Jerzego Brzęczka – również team menedżerem.
„Kadra narodowa jest specyficzną drużyną, różniącą się od klubu piłkarskiego. I mając na uwadze, że w ciągu roku rozgrywa tak mało meczów, to z tego względu trudno uwierzyć, żeby któryś z piłkarzy, występując z orłem na piersi raz na kilka miesięcy, grał przeciwko trenerowi. Oczywiście, może zdarzyć się, że jakiś piłkarz nie dogaduje się z trenerem i mówi otwarcie, iż rezygnuje z gry, dopóki dana osoba będzie selekcjonerem, ale to jest zupełnie inny przypadek” – powiedział.
Opisując konkretnie przypadek Lewandowskiego, Kwiatkowski również nie zgodził się z opinią, że ten zawodnik „zwalnia” selekcjonerów.
„Patrzymy na to z perspektywy ostatnich lat i skupiamy się głównie na Robercie, który dość jasno i głośno precyzuje swoje myśli i uwagi. Chyba z tego tytułu wzięła się opinia, że to piłkarze, czy głównie Robert, stoją za zwalnianiem trenerów. A wydaje mi się, że nie do końca tak jest” – stwierdził.
„Lewandowski przez wiele lat grał w czołowych klubach Europy i pracował z wybitnymi trenerami, jak Juergen Klopp, Carlo Ancelotti, Josep Guardiola czy Hansi Flick. Doświadczył treningów i taktyki na najwyższym poziomie. Jest przyzwyczajony do takiego poziomu, więc gdy przyjeżdża na zgrupowanie kadry, to trudno mu się dziwić, że głośno dzieli się swoimi spostrzeżeniami i potrafi dyskutować z trenerami o taktyce czy treningach. Przy całym szacunku dla naszych szkoleniowców, to jednak jest zupełnie inny poziom. I wydaje mi się, że on w dobrej wierze chce wyartykułować swoje spostrzeżenia. Czasami może się zdarzyć, że zrobi to w bardziej zdecydowany, ale zawsze merytoryczny sposób” – dodał.
Czy prawie 37-letni napastnik jest trudny do prowadzenia dla selekcjonerów?
„Zależy, jak na to patrzy trener. Bo co w tym złego, że piłkarz jest wymagający, a wiemy, że Robert wymaga bardzo dużo przede wszystkim od siebie. I często jest tak, że skoro wymagamy od siebie dużo, to oczekujemy też tego od innych. Zapewne wiele osób oglądało serial +The Last Dance+, o złotej erze Chicago Bulls. Tam wyraźnie jest taka opinia, że Michael Jordan nie był lubiany, ponieważ wymagał – nie tylko od siebie, ale od wszystkich – absolutnego poświęcenia i zaangażowania. Był tak perfekcyjny i tak dążył do zwycięstw, że dla niego to było naturalne” – przypomniał szef TVP Sport.
„Myślę, że to jest analogia do Roberta, który jest świetnym piłkarzem i chciałby dla kadry jak najlepiej. Żeby zwyciężała i wszyscy grali w niej dobrze. Jeżeli taka postawa jest trudna dla trenera, to chyba trener nie pasuje do takiej drużyny, a nie piłkarz” – dodał.
Kiedy w ostatnich 10 latach była najlepsza atmosfera w reprezentacji?
„Wiadomo, że najlepszy okres to czas Adama Nawałki. Kibice i piłkarze byli trochę zmęczeni pasmem niepowodzeń, zwłaszcza po przegranym Euro 2012 u siebie. W październiku 2013 roku przyszedł trener Nawałka, choć trzeba pamiętać, że aż do początku eliminacji mistrzostw Europy, które rozpoczęły się we wrześniu 2014, był mocno krytykowany. Pojawiały się nawet głosy, że powinien odejść. Ale przyszły eliminacje i wszystko ruszyło z kopyta. Od razu pojawiła się atmosfera, wyniki. Piłkarze byli cały czas głodni sukcesów, na fali wznoszącej. Euro 2016 odbyło się w najlepszym dla nich momencie. Wszyscy byli zdrowi, grali w klubach i dlatego wyniki na turnieju we Francji były tak dobre” – przypomniał ówczesny rzecznik kadry.
Przyznał, że „coś zaczęło się psuć w trakcie kadencji Jerzego Brzęczka”.
„To dzisiaj jest w ogóle kuriozalne. Przecież ten selekcjoner zdobył 25 na możliwych 30 punktów w eliminacjach Euro 2020. Może gra nie porywała, ale dzisiaj chyba każdy by chciał, żeby reprezentacja grała tak skutecznie. I tam pojawiły się pierwsze zgrzyty, również pewne problemy na linii kapitan-selekcjoner” – powiedział Kwiatkowski.
„Myślę, że wtedy dla trenera Brzęczka najtrudniejszym wyzwaniem była poprzeczka, jaką zawiesił Nawałka. Być może gdyby został selekcjonerem np. po Fernando Santosie, wszyscy by go wychwalali pod niebiosa. Jednak ówczesne okoliczności sprawiły, że na każdym kroku porównywano go do Nawałki. Bezpośrednie wejście w rolę selekcjonera po takim poprzedniku byłoby wymagającym zadaniem dla każdego” – dodał.
Po raz kolejny, jak wspomniał, dobra atmosfera panowała w czasie kadencji Paulo Sousy.
„Piłkarze też szybko złapali wspólny język z tym selekcjonerem. On im trochę imponował. To były piłkarz, który dwukrotnie wygrał Ligę Mistrzów. Był w pewnym sensie ulepiony z tej samej gliny co oni. Władał wieloma językami, z każdym mógł porozmawiać po włosku, hiszpańsku czy angielsku. Nie było więc żadnej bariery komunikacyjnej” – podkreślił.
„Myślę, że każdy selekcjoner musi mieć takie +miękkie+ kompetencje, które są wykorzystywane, zanim jeszcze zawodnicy w ogóle wyjdą na murawę. Wszystko, co się dzieje poza boiskiem w jego pracy, jest niezwykle istotne. Czasami zgrupowanie trwa tylko tydzień, nawet nie ma kiedy przeprowadzić treningów. Dlatego bardzo istotne, żeby miał umiejętności psychologiczne, umiał dotrzeć do piłkarzy. Po to, aby oni kupili jego słowa i poszli za nim w ogień” – dodał.
Były team menedżer reprezentacji zaznaczył, że zaufanie piłkarzy nie powinno kończyć się na trenerze, a musi obejmować także osoby odpowiedzialne za komunikację i budowanie wizerunku kadry na zewnątrz.
„Ostatnia sytuacja z udziałem Lewandowskiego i innych zawodników nie tylko nie uspokoiła nastrojów, ale dodatkowo zaogniła atmosferę wokół reprezentacji. A tego nie da się już zrzucić wyłącznie na barki Michała Probierza. Trener, jeśli chce, może toczyć swoje wojny, ale jeśli prywatne ustalenia i rozmowy trafiają do mediów, to problem sięga znacznie głębiej. Bo w takim układzie traci nie tylko zespół, ale też sam selekcjoner, któremu podcina się skrzydła i odbiera autorytet” – zauważył Kwiatkowski.
Lewandowski najlepiej w kadrze grał przy trenerach Nawałce i Sousie. Co takiego mieli, że potrafili go do siebie przekonać?
„Robert kilka razy mówił, chyba też niedawno w wywiadzie dla +Die Welt+, że on czuje się dobrze wtedy, kiedy trener mu ufa. Myślę, że zarówno Nawałka, jak i Sousa mieli absolutną pewność, iż posiadają w swoim składzie wyjątkową postać. Wiedzieli, że należy drużynę zbudować wokół niego, bo to przyniesie zwycięstwa” – przypomniał szef TVP Sport.
„Podejście do Roberta i zaufanie, jakim ci dwaj selekcjonerzy go darzyli, sprawiało, że tam nie było żadnych niedopowiedzeń, sytuacji pozaboiskowych, o których się dyskutowało. Ale zdarzały się też momenty, kiedy Robert siadał i rozmawiał z tymi trenerami i ze swojej strony sugerował pewne rozwiązania” – dodał.
Przy okazji przypomniał niedawną wypowiedź selekcjonera Holendrów.
„Trener Ronald Koeman powiedział, że z najlepszymi zawodnikami nie wchodzi się w konfrontację, bo zawsze trener przegra. A zwłaszcza kiedy ma się takiego jednego zawodnika, taki diament w swojej drużynie, to się na niego chucha i dmucha” – wspomniał.
Czy wierzy w to, że to piłkarze obecnej kadry mogli skłonić Probierza do odebrania opaski Lewandowskiemu?
„Nie. Oczywiście mogły pojawić się jakieś głosy niezadowolenia, że Robert zdecydował się nie przyjechać na to zgrupowanie i bardzo ważny mecz. Ale nie wierzę, że poszli do trenera i apelowali o to, żeby Roberta pozbawić opaski” – kategorycznie zaznaczył.
Jak dodał, nie wierzy też, że wydarzenia ostatniego tygodnia stanowią dopełnienie reprezentacyjnej kariery Lewandowskiego.
„To jest cały czas temat otwarty. Po drugie, na długo przed powołaniami byłem przekonany, że mecz z Finlandią będzie dla nas bardzo trudny i może skończyć się źle. Mam w pamięci porażkę 2:3 z Mołdawią sprzed dwóch lat. Ten termin czerwcowy historycznie nam nie odpowiada” – odparł.
I kontynuował: „W momencie, w którym Robert ogłosił, że nie przyjedzie na zgrupowanie, chyba nikt nie przypuszczał, że to aż tak wybuchnie. Ale pewnie dzisiaj w ogóle byśmy nie toczyli tej dyskusji, gdyby w tamtym momencie, jeszcze przed ogłoszeniem powołań, PZPN wspólnie z trenerem i Robertem w sposób logiczny, sensowny wyjaśnili opinii publicznej powód jego nieobecności”.
Według Kwiatkowskiego, Lewandowski miał prawo być zmęczony mentalnie.
„Wiemy, że ta kariera zbliża się ku końcowi. I mając pewnie jeszcze kilka tygodni temu nadzieję na grę w finale Ligi Mistrzów, być może z tyłu głowy kołatała mu myśl, że pojawi się szansa na Złotą Piłkę, co jest jego niespełnionym marzeniem. Te marzenia prysły, bo Barcelona odpadła w półfinale. Dlatego biorąc pod uwagę ten fakt oraz kilkanaście lat dźwigania oczekiwań polskiego narodu, brania odpowiedzialności za tę drużynę, można poczuć jakieś wypalenie i zmęczenie” – powiedział.
Czy nowy trener będzie miał trudne zadanie w szatni reprezentacji?
„Ktokolwiek będzie nowym selekcjonerem, na pewno w pierwszej kolejności musi pojechać i spotkać się z Robertem, porozmawiać szczerze na temat jego roli w drużynie. A później – z pozostałymi piłkarzami. Zostały niespełna trzy miesiące do meczu, a nowy trener będzie miał jeszcze mniej, ale te wakacyjne miesiące musi spędzić latając po Europie i spotykając się z zawodnikami. Jeszcze zanim oni przyjadą na zgrupowanie, które będzie bardzo krótkie, bo mecz z Holandią jest w czwartek (4 września – PAP)” – podkreślił.
Jego zdaniem jeżeli selekcjoner będzie dobrym psychologiem, będzie umiał nawiązać nić porozumienia z zawodnikami i ich słuchać, to ta sprawa zostanie szybko wyjaśniona.
„Potrzebujemy więc trenera, który ma znakomite zdolności interpersonalne, bo do meczu z Holandią przeprowadzi tylko jeden normalny trening. Całe budowanie drużyny czy lepienie jej od nowa będzie odbywać się w pierwszym etapie poza boiskiem, jeszcze przed zgrupowaniem” – dodał.
Kwiatkowski nie ma wątpliwości, że Lewandowski powinien do kadry wrócić.
„Żadnych. Przecież gra regularnie w Barcelonie i cały czas mówi, że czuje się młodo. Nas nie stać na to, żeby rezygnować z najlepszego polskiego piłkarza. Nie chcę krytykować zawodników, którzy grali z Finlandią, ale myślę, że Robert wykorzystałby taką sytuację, jaką na początku meczu na spółkę mieli Krzysiek Piątek i Matty Cash” – przyznał.
„Po to mamy takiego napastnika, żeby dawał tej drużynie pewność siebie. Przecież Robert, będąc na boisku, automatycznie wzbudza respekt wśród rywali. Inne jest nastawienie obrońców, kiedy mają z nim walczyć. Takiemu piłkarzowi trzeba poświęcić więcej uwagi i np. podwoić krycie, co z kolei stworzy więcej przestrzeni na boisku, którą mogą wykorzystać inni zawodnicy” – zakończył Kwiatkowski.

Maciej Białek (PAP)

Nie jedźcie do Hiszpanii, Portugalii czy Włoch. Oni was tam nie chcą!

0

Tysiące ludzi protestowało w niedzielę przeciwko masowej turystyce w Hiszpanii, którą w zeszłym roku odwiedziła rekordowa liczba 94 mln turystów. Demonstracje miały również miejsce we Włoszech i w Portugalii.

Protesty miały miejsce m.in. w Barcelonie, Grenadzie, San Sebastian oraz na Majorce, największej wyspie Balearów. Według ludzi, którzy wyszli na ulicę, masowy napływ turystów ma negatywny wpływ na jakość ich życia, m.in. poprzez podnoszenie kosztów i zatłoczenie centrów miast.
Podobnie jak w trakcie głośnych protestów przed rokiem, mieszkańcy Barcelony zabrali ze sobą pistolety na wodę przeciwko turystom.
W 2024 r. do Hiszpanii przyjechała rekordowa liczba 94 mln zagranicznych turystów. Wśród nich było prawie 2,5 mln Polaków, również najwięcej w historii. Sama Barcelona, która liczy 1,6 mln mieszkańców, przyciągnęła w zeszłym roku 26 mln turystów. 15 proc. PKB miasta pochodzi z turystyki. Sektor ten odpowiada za 12 proc. PKB całej Hiszpanii.
W Katalonii działania przeciwko masowej turystyce podejmują również regionalne władze. Jesienią w życie ma tam wejść nowy podatek turystyczny, który w Barcelonie, stolicy regionu, może wynosić nawet 15 euro za noc. Z kolei burmistrz Barcelony Jaume Collboni zapowiedział wcześniej plan zamknięcia do 2028 r. wszystkich wynajmów krótkoterminowych, co skrytykowała branża hotelarska.
Podobne demonstracje miały miejsce w niedzielę we Włoszech – m.in. w Genui, Neapolu, Palermo, Mediolanie i Wenecji, a także w Portugalii, w tym w stolicy – Lizbonie.

Z Madrytu Marcin Furdyna (PAP)

Kanada/ Zaczyna się G7. Wspólnego komunikatu po zakończeniu nie będzie

0

Nie będzie wspólnego komunikatu po spotkaniu liderów krajów G7 w Kananaskis – poinformowały w niedzielę kanadyjskie media. Liderzy G7 i zaproszeni na obrady goście lądują w Calgary.

Kanada, która w br. przewodniczy pracom G7, opublikowała listę priorytetów obrad G7 w ub. sobotę, są na niej bezpieczeństwo, energetyka, zmobilizowanie prywatnych inwestycji do budowy infrastruktury, a także Ukraina. Wśród zaproszonych gości jest prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer powiedział jednak w niedzielę dziennikarzom w Ottawie, że konflikt Izraela i Iranu będzie centralnym tematem szczytu – cytowały kanadyjskie media. Również kanclerz Niemiec Friedrich Merz zapowiedział w niedzielę tuż przed wylotem na szczyt, że wojna izraelsko-irańska będzie głównym tematem.
Po rozmowach w Kananaskis nie będzie wspólnego komunikatu – podał w niedzielę publiczny nadawca CBC. Zamiast tego będzie kilka krótkich, wspólnych komunikatów dotyczących konkretnych działań i proponowanych rozwiązań – podało CBC, powołując się na źródła rządowe. Według agencji Associated Press była to decyzja premiera Kanady Marka Carneya jako gospodarza spotkania.
Formalnie szczyt G7 zaczyna się w niedzielę wieczorem i potrwa do wtorku. Jednak już przed szczytem premier Mark Carney spotkał się z przebywającym od piątku w Kanadzie premierem Wielkiej Brytanii Keirem Starmerem, a w opublikowanym w niedzielę wspólnym komunikacie zapowiedzieli pogłębianie współpracy Kanady z Wielką Brytanią, tak gospodarczej, jak naukowej, w dziedzinie AI, technologii, wojskowej, wywiadu i wsparcia dla Ukrainy.
Również w niedzielę Carney spotkał się z premierem Australii Anthonym Albanese. Komunikat po tych rozmowach również dotyczy szerszej współpracy wojskowej, wywiadowczej, gospodarczej, a także wspólnych inicjatyw w rejonie Indo-Pacyfku. W marcu br. Kanada i Australia poinformowały o wspólnej inwestycji w radarowy system dalekiego zasięgu w Arktyce.
Carney spotkał się w niedzielę także z prezydentem Afryki Południowej Cyrilem Ramaphosą, a komunikat po spotkaniu wymienia zacieśnienie współpracy w dziedzinach takich jak bezpieczeństwo energetyczne, minerały krytyczne, AI, wymiana gospodarcza, ale także współpraca przy gaszeniu lasów.
Również na niedzielę wieczorem zapowiedziano rozmowy premiera Kanady z kanclerzem Niemiec.
W poniedziałek o 9 rano czasu lokalnego Carney ma się spotkać z prezydentem USA Donaldem Trumpem.
Według dziennika Calgary Herald, trwają rozmowy w sprawie spotkania Zełenskiego z Trumpem.
Poza krajami G7, czyli Francją, Japonią, Kanadą, Niemcami, Włochami, Wielką Brytanią oraz USA w pracach G7 bierze też udział Unia Europejska jako organizacja. Na szczyt w Kananaskis zaproszono też liderów Australii, Afryki Południowej, Brazylii, Indii, Korei Południowej, Meksyku, Ukrainy i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a także sekretarzy generalnych ONZ, NATO i prezesa Banku Światowego.
W niedzielę w Calgary zebrało się kilkuset demonstrantów. Kananaskis znajduje się ok. godziny drogi od Calgary, a ponieważ Kananaskis jest obecnie strefą zamknięta, policja wyznaczyła dozwolone miejsca protestów w Calgary właśnie oraz w Banff. Jak podawały media, demonstracje odbywały się pod hasłami kanadyjskiej suwerenności, praw rdzennej ludności, jak i wsparcia dla Ukrainy, Kaszmiru, Etiopii i Palestyny.

Z Toronto Anna Lach(PAP)

Izrael odgraża się Iranowi: Mieszkańcy Teheranu „zapłacą, i to wkrótce”. Trump twierdzi, że dojdzie do porozumienia

0

Izraelski minister obrony Israel Kac zapowiedział w poniedziałek rano, że mieszkańcy Teheranu „zapłacą, i to wkrótce” za irańskie ataki z ostatniej nocy m.in. na Tel Awiw i portowe miasto Hajfa.

„Arogancki dyktator Teheranu zamienił się w przerażonego mordercę, ostrzeliwującego cywilne cele” – oświadczył Kac. Według portalu Times of Israel Kac miał na myśli przywódcę Iranu ajatollaha Alego Chameneia.
Od piątku w Izraelu w wyniku irańskich ataków rakietowych i dronowych zginęło co najmniej 21 osób, z czego w nocy z niedzieli na poniedziałek – pięć. Celem irańskich rakiet był gęsto zaludniony obszar metropolitalny Tel Awiwu i położona nad Morzem Śródziemnym Hajfa – podkreślił portal.
W piątek Izrael rozpoczął zmasowane ataki na Iran, twierdząc, że ich celem są obiekty nuklearne i wojskowe. Premier Izraela Benjamin Netanjahu mówił tego dnia, że Iran ma wystarczającą ilość wzbogaconego uranu, by zbudować dziewięć bomb atomowych. Iran nazwał atak „deklaracją wojny” i odpowiedział nalotami z użyciem rakiet balistycznych na Izrael. Obie strony zapowiadają kolejne uderzenia. (PAP)

Trump: Są dobre szanse na porozumienie Izraela z Iranem

Myślę, że są dobre szanse, że dojdzie do porozumienia Izraela z Iranem – powiedział w niedzielę prezydent USA Donald Trump. Zadeklarował jednocześnie, że będzie nadal pomagał w obronie Izraela, lecz nie chciał powiedzieć, czy prosił Izrael o wstrzymanie nalotów lub ataku przeciwko przywódcy Iranu.
Trump odniósł się do wojny między Izraelem i Iranem przed wylotem do Kanady na szczyt G7. Pytany o to, co robi, by doprowadzić do deeskalacji sytuacji, Trump odparł, że „ma nadzieję, że dojdzie do porozumienia” i że „przyszedł czas na porozumienie”. Chwilę potem jednak dodał, że czasami trzeba pozwolić stronom walczyć.
„Ale myślę, że są dobre szanse, że zawrą porozumienie” – skonkludował.
Trump zapewnił, że dobrze się dogaduje z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu i zadeklarował, że USA nadal będą pomagać Izraelowi bronić się przed atakami rakietowymi Iranu, jak robiły to do tej pory.
Pytany, czy wzywał władze Izraela do wstrzymania uderzeń przeciwko Iranowi, odpowiedział, że nie chce o tym mówić. Zignorował też pytanie o doniesienia, że sprzeciwił się izraelskim planom zabicia najwyższego przywódcy Iranu ajatollaha Alego Chameneia.
Informację o tym, że Trump „zawetował” taki plan przekazali przedstawiciele amerykańskiej administracji szeregu mediom, w tym agencji Reutera, Politico i telewizji ABC. Pytany o to podczas wywiadu w Fox News premier Netanjahu powiedział w niedzielę, że w mediach krąży „wiele fałszywych informacji” i że nie zamierza się w to zagłębiać.
Mimo wyrażanego przez Trumpa optymizmu na temat możliwości zakończenia walk między Izraelem i Iranem, Netanjahu w wywiadzie dla Fox News nie przejawiał chęci wstrzymania swojej kampanii, deklarując, że „robi i będzie robił to, co musi”, że zamierza wyeliminować „egzystencjalne zagrożenie” dla Izraela ze strony Iranu i jego programu atomowego oraz oceniał, że izraelskie naloty mogą przyczynić się do obalenia reżimu w Teheranie.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

Teksański Kapitol ewakuowany w czasie protestów „No Kings”. „Skrajny lewicowiec” groził Demokratom

0

Funkcjonariusze Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego Teksasu (DPS) aresztowali w sobotę mężczyznę, który zdaniem służb stanowił „wiarygodne zagrożenie” dla prawodawców, którzy protestowali w Kapitolu stanowym w Austin przeciwko administracji Trumpa w ramach ogólnokrajowej inicjatywy „No Kings”.

Do zatrzymania podejrzanego doszło podczas kontroli drogowej w La Grange  – ok. 65 mil od Austin. Media podają, że mężczyzna został aresztowany z powodu braku tablicy rejestracyjnej, jednak wcześniej jego samochód miał zostać oznaczony przez służby jako pojazd, którym porusza się potencjalny zamachowiec.

Według wstępnych informacji podejrzany miał grozić śmiercią stanowym prawodawcom, którzy planowali wziąć udział w demonstracji w ramach „No Kings Day” w teksańskim Kapitolu. Podejrzany ma być osobą o „skrajnie lewicowych poglądach”. Ofiary niedoszłego zamachowca mieli stanowić politycy Partii Demokratycznej.

Z powodu realnego zagrożenia DPS ewakuował budynek Kapitolu stanowego i okoliczne tereny w sobotę, ok. godz. 1:00 po południu. Obiekty zostały ponownie otwarte po godz. 4:40 po południu.

Tego samego dnia w Minnesocie doszło do zabójstwa posłanki Melissy Hortman – liderki demokratów w legislaturze tego stanu – oraz postrzelenia senatora stanowego Johna Hoffmana.

W odpowiedzi na zagrożenie 44 z 62 posłów do Izby Reprezentantów Teksasu zaapelowało do gubernatora Grega Abbotta o wzmocnienie ochrony prawodawców i oficjalne potępienie „radykalnej retoryki politycznej”.

Red. JŁ

Agenci ICE mieli oddzielać dzieci od rodziców w trakcie aresztowań. Burmistrz dementuje plotki

0

Burmistrz kalifornijskiego miasta Santa Monica zdementowała doniesienia o agentach Urzędu Imigracyjnego (ICE), którzy mieli zatrzymywać nielegalnych imigrantów w parkach na oczach ich dzieci, a potem oddzielać je od swoich opiekunów. Urzędniczka zaznaczyła, że nie ma żadnych dowodów potwierdzających te informacje.

Burmistrz Santa Monica Lana Negrete zaprzeczyła plotkom, jakoby agenci ICE aresztowali nielegalnych imigrantów podczas wspólnych spacerów z dziećmi. Funkcjonariuszom zarzucano oddzielanie dzieci od ich aresztowanych rodziców.

Pogłoski te pojawiły się w związku z nasilającymi się protestami przeciwko polityce imigracyjnej administracji Donalda Trumpa. Od stycznia b.r. Urząd Imigracyjny przeprowadza naloty w całym kraju, m.in. w miejscach pracy i zamieszkania nielegalnych imigrantów.

Z powody masowych aresztowań w zeszłym tygodniu w Kalifornii wybuchły protesty a potem zamieszki antydeportacyjne. W sobotę w całym kraju odbyły się natomiast protesty „No Kings” przeciwko administracji Donalda Trumpa, które nawiązywały także do bezkompromisowej polityki republikańskiego rządu wobec osób, które przebywają w USA bez wymaganych dokumentów.

Red. JŁ

37-latek wystawiał fałszywe faktury za tankowanie okrętów. U.S. Navy straciła prawie 5 mln dol.

0

37-latek z Florydy został postawiony w stan oskarżenia przez ławę przysięgłych w związku z wielomilionowym oszustwem, którego ofiarą miało paść amerykańskiego wojsko. Zgodnie z aktami sądowymi – mężczyzna wystawiał fałszywe faktury za tankowanie okrętów Marynarki Wojennej w portach na całym świecie.

37-letni Jasen Butler z Florydy został oskarżony przez ławę przysięgłych w Miami o liczne przypadki oszustw internetowych, a także fałszerstw i prania brudnych pieniędzy.

Butler miał wyłudzić od Marynarki Wojennej USA niemal 5 milionów dolarów na podstawie fałszywych faktur, którymi obciążał amerykańskie okręty poprzez platformę SEA Card, umożliwiającą zakup paliwa w portach na całym świecie. Dokumenty sprzedażowe były wystawiane na fikcyjną spółkę Independent Marine Oil Services LLC.

Oszustwa miały miejsce między sierpniem 2022 roku a styczniem 2024 roku i dotyczyły okrętów Marynarki Wojennej USA cumujących w portach m.in. w Arabii Saudyjskiej, Singapurze i Chorwacji. Przywłaszczone środki Butler wydał na zakup nieruchomości na Florydzie i w Kolorado.

Jeżeli prokuratura zdoła udowodnić winę 37-latkowi, mężczyzna może spędzić w więzieniu resztę życia. Za każdy przypadek oszustwa internetowego grozi mu każdorazowo do 20 lat więzienia, a dodatkowo do 10 lat za każdy przypadek fałszerstwa i tyle samo za pranie brudnych pieniędzy.

Red. JŁ

Osadzeni uciekli z ośrodka ICE. Wystarczyło „wykopać” dziurę w karton-gipsie

0

Agenci federalni zatrzymali dwóch spośród czterech wcześniej aresztowanych nielegalnych imigrantów, którzy uciekli z ośrodka detencyjnego w stanie New Jersey w tym tygodniu. Zbiegom udało się przebić przez prowizoryczne ogrodzenie, a następnie wydostać się na parking i uciec.

Urząd Imigracyjny (ICE) we współpracy z FBI zatrzymał w ten weekend Joela Enrique Sandovala-Lopeza i Joana Sebastiana Castanedę-Lozadę, którzy wcześniej w tym tygodniu uciekli z prywatnego ośrodka detencyjnego Delaney Hall w Newark.

Razem z dwoma innymi aresztantami Castaneda-Lozada i Sandoval-Lopez dosłownie „wykopali” prymitywną konstrukcję odgradzającą teren ośrodka detencyjnego. Burmistrz Newark Mayor Ras Baraka stwierdził, że Delaney Hall nie miał nawet pozwolenia na wzniesienie takiego obiektu. Z kolei sen. Andy Kim z New Jersey ocenił, iż osadzonych odgradzała od świata tylko „płyta gipsowo-kartonowa z kawałkiem siatki w środku”, z którą z łatwością sobie poradzili. Polityk zapowiedział kontrole w reszcie ośrodków należących do operatora i nie wykluczył wycofania z nich pozostałych osadzonych.

ICE i FBI nadal poszukuje dwóch zbiegów – Franklina Norberto Bautisty-Reyesa oraz Andresa Pinedy-Mogollona. Bautista-Reyes wjechał do USA nielegalnie w 2021 roku. W czasie pobytu w kraju został kilkukrotnie aresztowany za napaść groźby i nielegalne posiadanie broni. Pineda-Mogollon pozostał w USA po wygaśnięciu wizy turystycznej. Był aresztowany m.in. za kradzieże i włamania.

Red. JŁ

Izrael zaczął, Iran odpowiedział. Państwa te kontynuują ataki wśród apeli światowych przywódców o deeskalację

0

Izrael i Iran kontynuowały w sobotę i niedzielę wymianę ognia po tym, jak izraelska armia zaatakowała cele w Iranie, w tym obiekty nuklearne. Przywódcy światowi wzywają do deeskalacji w regionie i powrotu Iranu do negocjacji w kwestii programu jądrowego tego państwa.

W piątek Izrael rozpoczął ataki na dziesiątki celów w Iranie. Siły irańskie odpowiedziały ostrzałem rakietowym i nalotami dronów na cele w Izraelu.
W weekend oba kraje kontynuowały wymianę ognia; w niedzielę doszło do eksplozji w Teheranie, a armia Izraela poinformowała, że „nadal posiada długą listę celów”. Z kolei Iran wystrzelił w kierunku przeciwnika serię rakiet; wybuchy było słychać m.in. w okolicach Tel Awiwu.
Izraelskie źródła wojskowe poinformowały w niedzielę o zaatakowaniu zakładów nuklearnych w Isfahanie w centralnym Iranie, a także m.in. wyrzutni rakiet balistycznych i systemów obrony powietrznej tego kraju – łącznie 80 obiektów.
Dzień wcześniej izraelskie ataki zniszczyły naziemną fabrykę wzbogacania uranu w Natanz w środkowej części kraju. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowe (MAEA) poinformowała natomiast, że nie stwierdzono uszkodzeń w fabryce wzbogacania uranu w Fordo i powstającym reaktorze jądrowym w Chondab.
Irańskie władze podawały wcześniej, że doszło do zniszczeń w położonym niedaleko miasta Kom ośrodku w Fordo, gdzie znajduje się kluczowy obiekt irańskiego programu nuklearnego. Ośrodek zbudowano głęboko pod ziemią w górach, co miało chronić go przed atakami z powietrza.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu oświadczył w sobotę, że ataki na Iran prawdopodobnie cofnęły program nuklearny tego państwa „o kilka lat”. Dodał, że Izrael niszczy też zdolności Iranu do produkcji rakiet balistycznych.
W pierwszym wywiadzie po ataku na Iran, udzielonym w niedzielę amerykańskiej telewizji Fox News, Netanjahu stwierdził, że konsekwencją działań jego armii może być „zmiana reżimu” w Teheranie, ale jest to w rękach Irańczyków.
Izraelskie wojsko wezwało w niedzielę do natychmiastowej ewakuacji Irańczyków mieszkających w okolicy ośrodków jądrowych i obiektów wojskowych.
Armia izraelska przypuściła również ataki m.in. na pola gazowe na południu kraju i magazyny paliw w Teheranie. Siły Obronne poinformowały w niedzielę wieczorem, że w najnowszej fali ataków trafionych zostało kilkadziesiąt wyrzutni rakiet ziemia-ziemia rozlokowanych na zachodzie Iranu.
Z kolei celem irańskich ataków rakietowych były m.in. ropociągi i linie przesyłowe między poszczególnymi blokami rafinerii ropy naftowej w Hajfie, które zostały uszkodzone w wyniku ostrzału. Przed południem w niedzielę izraelski operator poinformował, że sama rafineria nie ucierpiała i nadal pracuje.
Jak podał w niedzielę Reuters, powołując się na swoje źródła, w izraelskich atakach od piątku zginęło co najmniej 14 naukowców zajmujących się energetyką jądrową. Wcześniej Izrael poinformował o zabiciu około 20 dowódców irańskich sił zbrojnych.
Irańskie media podały w niedzielę, że w wyniku izraelskich ataków zginęło od piątku co najmniej 128 osób. Z kolei w Izraelu odnotowano co najmniej 14 osób ofiar śmiertelnych irańskich ataków odwetowych – przekazała telewizja CNN.
Jeden z izraelskich urzędników, cytowanych przez dziennik „Wall Street Journal”, nie wykluczył również ataku na irańskiego przywódcę duchowo-politycznego ajatollaha Alego Chameneia.
Według wstępnych ustaleń ambasady Ukrainy w Tel Awiwie, w sobotnim zmasowanym ataku rakietowym Iranu na Izrael zginęło pięciu obywateli tego państwa, w tym troje dzieci.
Rzecznik polskiego MSZ Paweł Wroński przekazał PAP w niedzielę, że część Polaków, którzy przebywają w Izraelu, sygnalizuje chęć opuszczenia tego kraju i uzyskania w tym wsparcia. Zaznaczył, że nadal możliwe jest opuszczenie Izraela drogą lądową lub morską, a resort będzie reagował stosownie do okoliczności. MSZ zaleciło też pilne opuszczenie Iranu drogą lądową.
Wcześniej Wroński poinformował, że MSZ nie ma informacji o jakichkolwiek stratach dla obywateli polskich przebywających w tych dwóch krajach, apelując do wszystkich, którzy przebywają na Bliskim Wschodzie, a nie muszą tam być, by wracali do Polski.
Minister spraw zagranicznych Iranu Abbas Aragczi oskarżył w niedzielę Radę Bezpieczeństwa ONZ o „obojętność” wobec ataków Izraela na jego kraj. Powiedział o tym na spotkaniu z zagranicznymi dyplomatami, transmitowanym w państwowej telewizji.
Kwestia wojny Izraela z Iranem jest jednym z głównych tematów rozpoczynającego się w niedzielę trzydniowego szczytu G7 w kanadyjskim Kananaskis.
Brytyjska ministra finansów Rachel Reeves w rozmowie z telewizją Sky News powiedziała w niedzielę, że Londyn może potencjalnie wesprzeć Izrael w konflikcie z Iranem. Dzień wcześniej premier Keir Starmer przekazał, że Wielka Brytania wysłała dodatkowe samoloty wojskowe na Bliski Wschód głównie w celu „wsparcia w sytuacjach kryzysowych”.
Prezydent Francji Emmanuel Macron wezwał w sobotę Teheran do powrotu do negocjacji w sprawie programu jądrowego. Z kolei szef francuskiego MSZ Jean-Noel Barrot oświadczył, że irański program nuklearny jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Europy i Izraela. Wyraził przekonanie, że jedynym sposobem uniknięcia eskalacji konfliktu izraelsko-irańskiego jest dyplomacja.
Niemcy, Francja i Wielka Brytania są gotowe natychmiast rozpocząć rozmowy z Iranem w sprawie programu nuklearnego tego państwa, by pomóc powstrzymać rosnące napięcie na Bliskim Wschodzie – zaproponował w niedzielę niemiecki minister spraw zagranicznych Johann Wadephul.
Z kolei prezydent USA Donald Trump oświadczył, że Iran i Izrael powinny zawrzeć porozumienie; wyraził przekonanie, że to zrobią. Porównał sytuację do walk między Indiami i Pakistanem, które skłonił do zawieszenia broni. Jednocześnie w wywiadzie dla stacji ABC nie wykluczył udziału przywódcy Rosji Władimira Putina jako mediatora.
Putin i Trump rozmawiali w sobotę telefonicznie o konflikcie na Bliskim Wschodzie. Przywódca Rosji miał potępić izraelski atak na Iran. Obaj prezydenci nie wykluczyli powrotu do rozmów na temat irańskiego programu nuklearnego – przekazał doradca Kremla Jurij Uszakow.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, którego kraj broni się przed rosyjską agresją, ocenił w sobotę w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji Newsmax, że Iran stanowi „poważne zagrożenie” dla Ukrainy, ponieważ dostarcza Rosji uzbrojenie i technologię.
Konflikt między Izraelem a Iranem, w wyniku którego wzrasta cena ropy, sprzyja rosyjskiej machinie wojennej – ocenił w sobotę prezydent Litwy Gitanas Nauseda.
W rozmowie z agencją Reutera Trump powtórzył, że Waszyngton „wiedział wszystko” o nadchodzącym ataku Izraela. „Próbowałem oszczędzić Iranowi upokorzenia i śmierci. Próbowałem usilnie ich uratować, bo bardzo chciałbym, aby udało się zawrzeć deal” – powiedział, odnosząc się do negocjacji z Teheranem w sprawie porozumienia nuklearnego.
Od kwietnia USA i Iran przeprowadziły pięć rund negocjacji o porozumieniu, które miałoby ograniczyć irański program nuklearny w zamian za zniesienie części sankcji nałożonych na stronę irańską. MSZ Omanu powiadomiło w sobotę o odwołaniu kolejnej rudny rozmów, zaplanowanej na niedzielę. Teheran przekazał, że po rozpoczęciu izraelskich ataków te negocjacje nie mają sensu, choć Waszyngton sygnalizował, że chce kontynuować rokowania.
Trump stwierdził jednak w niedzielę, że nie ma żadnej daty granicznej dla osiągnięcia porozumienia.
Ambasada USA w Iraku w niedzielę powiadomiła o podwyższonej możliwości aktów przemocy albo ataków na amerykańskie firmy i miejsca, często odwiedzane przez Amerykanów.
„Washington Post” podał, że trzy drony zostały wystrzelone w kierunku amerykańskiej bazy wojskowej w Iraku po izraelskim ataku na Iran. Drony lecące ku bazie lotniczej Al-Asad w zachodnim Iraku zostały strącone. Do ataku nie przyznało się żadne ugrupowanie.
Trump zagroził w sobotę, że Iran doświadczy „niespotykanej siły” amerykańskiej armii, jeśli w jakikolwiek sposób zaatakuje USA. W niedzielę Netanjahu powiedział, że amerykańscy piloci strącają drony, wystrzelone w stronę Izraela przez Iran.
W koordynacji z Iranem atak na miasto Jaffa w centralnym Izraelu kilkoma rakietami balistycznymi przeprowadzili jemeńscy rebelianci Huti, którzy atakują Izrael w akcie solidarności z Palestyńczykami w Strefie Gazy.
W sobotę portal Times of Israel poinformował, że izraelskie wojsko zaatakowało jemeńskich Huti, by zabić przywódcę ich wojskowego skrzydła Abdula Karima Al-Ghamariego.
W kilku miastach europejskich, w tym w Barcelonie i Hadze, miały w weekend miejsce demonstracje przeciwko Izraelowi w związku z jego działaniami w Strefie Gazy. Protestujący domagali się m.in. zerwania współpracy z tym krajem i nałożenia na niego sankcji. (PAP)

mrf/ ap/

Karol Nawrocki podziękował za „modlitewne wsparcie” w intencji jego zwycięstwa w wyborach prezydenckich

0

Prezydent elekt Karol Nawrocki w niedzielę podziękował za „modlitewne wsparcie” w intencji jego zwycięstwa w wyborach prezydenckich. Dodał, że podczas Uroczystości Najświętszej Trójcy „skupiamy nasze myśli na gorliwej modlitwie”.

„W dniu szczególnym dla wszystkich chrześcijan, gdy obchodzimy Uroczystość Najświętszej Trójcy, skupiamy nasze myśli na gorliwej modlitwie. I właśnie dziś chcę podziękować za Państwa modlitewne wsparcie w intencji mojego zwycięstwa w wyborach prezydenckich” – napisał na platformie X Karol Nawrocki.
Dodał, że w kampanii czuł wsparcie z modlitwy.
„Moc Państwa modlitwy czułem każdego dnia kampanii wyborczej. Wasza modlitwa wzmacniała mnie i moją rodzinę. Dzisiaj ja pomodlę się za Was. Z miłością do Polski i Panem Bogiem w sercu” – zakończył.
Karol Nawrocki startował na urząd prezydenta jako kandydat obywatelski z poparciem Prawa i Sprawiedliwości. W II turze wyborów 1 czerwca zwyciężył z kandydatem Koalicji Obywatelskiej Rafałem Trzaskowskim, zdobywając 50,89 proc. głosów.
W niedzielę Kościół katolicki obchodzi uroczystość Najświętszej Trójcy – jedno z najważniejszych świąt chrześcijańskich, obchodzonych ku czci Trójcy Świętej: Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. Święto w całym Kościele ustanowił w 1334 r. papież Jan XXII.
W Kościele Rzymskokatolickim uroczystość ta obchodzona jest w niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego. Święto obchodzą w innych terminach również Kościoły protestanckie, starokatolickie i prawosławne.

 

(PAP)

24 Le Mans / Kubica: Ta wygrana to coś szczególnego

0

Robert Kubica po zwycięstwie w 24-godzinnym wyścigu Le Mans na Circuit de la Sarthe w najbardziej prestiżowej kategorii Hypercar powiedział, że jest szczęśliwy, bo ta wygrana to coś szczególnego.

Kubica jechał w barwach prywatnego zespołu AF Corse, który jest związany z Ferrari. Obok 40-letniego Polaka kierowcami zwycięskiej ekipy byli Chińczyk Yifey Ye i Brytyjczyk Phil Hanson.
„To jest jeden z najtrudniejszych wyścigów na świecie, stąd moja radość. Ale muszę się uszczypnąć, wciąż marzę…” – dodał na antenie Eurosportu przed dekoracją na Circuit de la Sarthe.
„Już cztery lata temu byłem blisko zwycięstwa, ale wtedy na ostatnim okrążeniu straciłem na to szansę w LMP2. Teraz wygrana w kategorii Hypercar to coś ważniejszego i większego” – podkreślił 40-letni Kubica, który aktualnie jest drugim obok Hiszpana Fernando Alonso kierowcą, który ma w kolekcji zwycięstwo zarówno w F1, jak i Le Mans.
Kubica podziękował wszystkim, którzy przyczynili się do sukcesu.
„To były długie i trudne 24 godziny, ale zrobiliśmy wszystko by wygrać, byliśmy skupieni, skoncentrowani, jestem dumny z pracy swojej, moich kolegów, całego zespołu Ferrari. To była świetna robota ze strony wszystkich… nie było gładko, ale zasłużyliśmy na to, choć było kilka błędów, których jednak nie mogliśmy uniknąć, ale taki jest właśnie Le Mans. Gratulacje dla wszystkich, to jest niesamowite” – podsumował Polak.(PAP)

wha/ pp/

„Rząd Holandii wspiera ludobójstwo, które Izrael popełnia na Palestyńczykach”. Ponad 150 tys. osób na propalestyńskiej demonstracji w Hadze

0

Ponad 150 tys. osób wzięło w niedzielę udział w centrum Hagi w demonstracji „Czerwona Linia”, domagając się od rządu Holandii zerwania współpracy z Izraelem i nałożenia sankcji na ten kraj w związku z jego działaniami w Strefie Gazy.

Uczestnicy, ubrani na czerwono, przemaszerowali z placu Malieveld przed siedzibę Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, tworząc symboliczną „linię krwi”. Protest odbył się bez większych zakłóceń.
Demonstrację zorganizowały organizacje ochrony praw człowieka, w tym Oxfam Novib, Amnesty International, Save the Children, Pax i Lekarze bez Granic. Protest przebiegał spokojnie, choć emocjonalnie. Zgromadzeni wzywali do natychmiastowego zawieszenia broni i zakończenia blokady Strefy Gazy. Jak podkreślali organizatorzy, „Gaza nie może czekać, a Holandia jako sygnatariusz konwencji w sprawie zapobiegania ludobójstwu ma obowiązek działać”.
Zdaniem organizatorów, była to jedna z największych demonstracji w Holandii w ostatnich dekadach. NS (Koleje Niderlandzkie) informowały o przepełnionych pociągach do Hagi, a dworce w Amsterdamie, Utrechcie i Hadze były pełne ludzi ubranych na czerwono.
Protest przyciągnął ludzi z całego kraju, różnych narodowości, pochodzenia etnicznego, wyznań i poglądów politycznych.
„Jadę tam, bo uważam, że rząd Holandii wspiera ludobójstwo, które Izrael popełnia na Palestyńczykach. Jadę z moimi muzułmańskimi przyjaciółmi, choć sama nie jestem muzułmanką” – powiedziała Suzie z Australii. „Chcę pokazać solidarność w czasach rosnącej islamofobii” – dodała.
Paul z Holandii przyznał: „Jestem tylko jedną osobą w morzu ludzi, ale nie mogę zaakceptować tego, co Izrael robi Palestyńczykom. Poza bojkotem izraelskich produktów i protestem, niewiele mogę zrobić, ale muszę być tutaj”.
„To co robi nasz rząd, jest głupie” – ocenił Bert, mieszkaniec Hagi. „Widzimy zbrodnie, a nasz rząd nie robi nic. Czas na sankcje wobec Izraela” – dodał.
Na wyspie Terschelling, podczas festiwalu Oerol, około 2 tys. uczestników utworzyło symboliczną „czerwoną linię” na plaży, jako znak solidarności z demonstracją w Hadze.
Na demonstracji pojawili się również politycy opozycyjnych ugrupowań parlamentarnych.
Christine Teunissen z Partii na rzecz Zwierząt (PvdD) podkreśliła: „PvdD zawsze wspierała sprawę palestyńską. Rząd premiera (Dicka) Schoofa nie podejmuje żadnych realnych działań, mimo że sytuacja w Gazie jest dramatyczna. Czas uznać Palestynę za niepodległe państwo i nałożyć sankcje na Izrael”.
„Bombardowane są szpitale i obozy uchodźców. To są zbrodnie wojenne. Potrzebujemy międzynarodowej presji na rząd (Benjamina) Netanjahu” – powiedział Jimmy Dijk, lider Partii Socjalistycznej (SP). Dodał, że jego partia domaga się zakazu eksportu broni do Izraela.
Lider partii DENK, Stephan van Baarle oświadczył: „Jesteśmy tutaj, by wymusić zmianę polityki rządu Holandii wobec Izraela. Palestyńczycy zasługują na ochronę i sprawiedliwość”.
PvdD, SP i DENK to jedyne partie w holenderskim parlamencie, które poparły wniosek o wprowadzeniu embarga na eksport broni do Izraela. Reakcja premiera Schoofa brzmiała: „Widzimy was, słyszymy was”.
Choć premier nie pojawił się osobiście na haskiej demonstracji – mimo zaproszenia – w wydanym później oświadczeniu odniósł się do protestu.
„Obrazy i relacje z Gazy przeszywają duszę. Ludzkie cierpienie jest niewyobrażalne. Holandia nadal działa na rzecz zawieszenia broni, zniesienia blokady i dostarczenia pomocy humanitarnej. Mamy wspólny cel: zakończyć cierpienie w Gazie” – napisał Schoof.
Rzecznik rządu potwierdził, że premier wcześniej poinformował organizatorów o swojej nieobecności. Protestujący uznali to jednak za sygnał braku politycznej odwagi i zaangażowania Schoofa.
Protesty „Czerwona Linia” odbywają się w wielu krajach; w tym samym czasie manifestacje miały miejsce m.in. w Brukseli. W najbliższych dniach podobne akcje planowane są w Sztokholmie i Kopenhadze.
Demonstranci w Hadze podkreślali, że nie ustąpią, dopóki Holandia nie zmieni swojej polityki wobec Izraela i nie zacznie aktywnie działać na rzecz zakończenia przemocy i ochrony praw ludności cywilnej w Palestynie.

Z Hagi Patryk Kulpok (PAP)

Włochy/ Na Capri wprowadzono zakaz nękania i nagabywania turystów

0

Na wyspie Capri wprowadzono zakaz nękania i nagabywania turystów. Rozporządzenie w tej sprawie podpisał burmistrz Paolo Falco. Zabronił między innymi podchodzenia z menu i ulotkami reklamowymi oraz wszelkiego natrętnego promowania usług.

Za złamanie tych przepisów grożą kary finansowe, a także zawieszenie działalności sklepu czy lokalu gastronomicznego bądź usługowego na trzy dni.
Wyspa w Zatoce Neapolitańskiej przeżywa turystyczne oblężenie. Przybywają tam codziennie tysiące ludzi z całego świata. Często nagabują ich osoby pokazując menu restauracji, wręczając ulotki reklamowe sklepów, barów i różnych świadczonych tam usług.
Wprowadzony zakaz poparła włoska Unia Konsumentów, która w wydanym oświadczeniu podkreśliła: „Dosyć z dzikim pośrednictwem, wywieraniem presji na konsumentów i nielegalnym zajmowaniem przestrzeni publicznej”.
Organizacja oceniła, że była to „decyzja oczekiwana, odważna i konieczna, która odpowiada na potrzebę ochrony mieszkańców i turystów przed natarczywym zachowaniem komercyjnym, prowadzonym często przy lekceważeniu reguł i oszukiwaniu konsumentów”.
Jak dodali działacze stowarzyszenia, w ostatnich latach zjawisko nagabywania wyrwało się na Capri spod kontroli.
„Nadszedł czas, by powiedzieć: dość”- zaznaczono. (PAP)

 

sw/ zm/

Polska piłka „leży i kwiczy”. Bolesna porażka na młodzieżowych mistrzostwach Europy

0

Polscy piłkarze przegrali w Trenczynie z Portugalią 0:5 (0:4) w swoim drugim meczu grupy C mistrzostw Europy do lat 21 i stracili szansę awansu do ćwierćfinału. Na inaugurację występów na Słowacji podopieczni trenera Adama Majewskiego ulegli w środę Gruzji 1:2.

Portugalia – Polska 5:0 (4:0).
Bramki: Geovany Quenda dwie (16, 24), Henrique Araujo (30), Paulo Bernardo (41), Rodrigo Gomes (63).
Żółta kartka: Portugalia – Chico Lamba, Joao Muniz; Polska – Jakub Kałuziński.
Sędzia: Nicholas Walsh (Szkocja). Widzów: 4469.
Skład reprezentacji Polski: Kacper Tobiasz – Dominik Marczuk (46. Kajetan Szmyt), Patryk Peda, Ariel Mosór, Michał Gurgul (56. Łukasz Bejger), Arkadiusz Pyrka (46. Filip Luberecki) – Kacper Kozłowski (69. Tomasz Pieńko), Jakub Kałuziński (83. Mateusz Kowalczyk), Mateusz Łęgowski, Mariusz Fornalczyk – Filip Szymczak.
Biało-czerwoni przystępowali do sobotniego meczu ze świadomością, że kolejna porażka może oznaczać koniec marzeń o fazie pucharowej. Od początku ruszyli do ataków i już w szóstej minucie mogli objąć prowadzenie, ale płaski strzał w dogodnej sytuacji Filipa Szymczaka okazał się minimalnie niecelny.
Później okazje mieli jeszcze m.in. Mariusz Fornalczyk i Kacper Kozłowski. Brakowało jednak skuteczności, a żadnych kłopotów nie mieli z tym grający z kontry Portugalczycy.
Między 16. i 24. minutą dwa gole strzelił niezwykle utalentowany Geovany Quenda ze Sportingu Lizbona, który od lata 2026 będzie piłkarzem Chelsea Londyn. Według nieoficjalnych informacji kwota transferu wynosi ponad 50 mln euro.
W 30. minucie Quenda asystował przy trafieniu Henrique Araujo, a jeszcze przed przerwą wynik na 4:0 podwyższył Paulo Bernardo. Praktycznie każde wejście Portugalczyków w pole karne Polaków oznaczało gola.
Biało-czerwoni najbliżej trafienia byli w 37. minucie, ale po strzale Kozłowskiego i rykoszecie piłka trafiła w słupek.
Co z tego, że po pierwszej połowie statystyki wszystkich strzałów były na korzyść drużyny Majewskiego (9-6), skoro fatalnie wyglądały w przypadku strzałów celnych (0-6). Golkiper Portugalczyków Samuel Soares, mimo większego posiadania piłki przez Polaków, nie musiał w tej części gry ani raz interweniować.
W przerwie na biało-czerwonych czekała dobra informacja. Szkoleniowiec Portugalczyków Rui Jorge postanowił dać odpocząć trzem piłkarzom. Zmieniony został m.in. bohater pierwszej części Quenda, wybrany później przez UEFA na najlepszego piłkarza meczu.
To oznaczało, że kontrataki rywali nie będą już tak szybkie. I rzeczywiście, Portugalczycy nieco zwolnili grę, ale… nie zakończyli festiwalu strzeleckiego.
W 63. minucie Polacy wykonywali rzut wolny z odległości ok. 20 metrów. Strzał Kozłowskiego został jednak zablokowany i Portugalczycy ruszyli z atakiem. Nie był szczególnie dynamiczny, lecz kilka precyzyjnych podań wystarczyło, żeby po chwili Kacper Tobiasz po raz piąty wyciągał piłkę z siatki, tym razem po uderzeniu Rodrigo Gomesa.
Do końca wynik nie uległ już zmianie, choć Portugalczycy mieli jeszcze kilka okazji, a po stronie Polaków groźny strzał oddał Jakub Kałuziński.
Biało-czerwoni stracili szansę wyjścia z grupy, więc – zgodnie z tradycją „dorosłej” reprezentacji na wielu turniejach – trzeci mecz (we wtorek z Francją) będzie tylko o honor. „Trójkolorowi” pokonali w sobotni wieczór Gruzję 3:2, strzelając decydującego gola w 12. doliczonej do drugiej połowy minucie.(PAP)

bia/ pp/

Polska drugim producentem truskawek w Unii Europejskiej

0

Polska jest drugim, po Hiszpanii, producentem truskawek w Unii Europejskiej z 15 proc. udziałem w rynku. W 2024 r. produkcja tych owoców wyniosła 159 tys. ton – poinformował Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. Truskawki należą do najbardziej lubianych owoców przez naszych rodaków.

Według danych KOWR, w 2023 r. Polska zajmowała dziewiątą pozycję w produkcji truskawek na rynku globalnym oraz drugą (2024 r.) wśród krajów Unii Europejskiej. Numerem jeden na rynku truskawek są od wielu lat Chiny z produkcją wynoszącą ponad 4,2 mln ton (w 2023 r.) oraz Stany Zjednoczone ze zbiorami przekraczającymi 1,2 mln ton. W UE największym producentem jest Hiszpania z 28 procentowym udziałem we wspólnotowej produkcji. Do znaczących producentów należą także Włochy z 11 proc. udziałem i Niemcy (10 proc.).
Truskawki w Polsce należą do najbardziej popularnych i wyczekiwanych owoców sezonowych, co wynika z badań zrobionych kilka lat temu przez firmę badawczą Kantar. Według nich 66 proc. Polaków w sezonie jadło truskawki kilka razy w tygodniu. Konsumpcji truskawek sprzyja też rosnąca ich dostępność. Obecnie sezon na te owoce zaczyna się na początku drugiego kwartału dzięki owocom pochodzącym m.in. z upraw szklarniowych i trwa do późnej jesieni, gdy dostępne są owoce odmian powtarzających owocowanie.
W ubiegłym roku zbiory truskawek w Polsce wyniosły 159 tys. ton i były o 12 proc. niższe niż w 2023 r. Wielkość zbiorów w dużej mierze zależy od warunków pogodowych dlatego się waha. Przykładowo w 2016 roku w kraju zebrano aż 197 tys. ton truskawek; w 2020 r. było to 185 tys. ton. Najniższe zbiory w ostatnich latach były w 2019 r., kiedy zebrano 146 tys. ton truskawek.
Uprawom truskawek sprzyjają też polskie warunki klimatyczno-glebowe. Udział powierzchni uprawy truskawek w całkowitym krajowym areale owoców jagodowych wynosi ok. 24 proc., ale od kilka lat powierzchnia plantacji truskawkowych zmniejsza się. W 2016 r. znajdowały się one na 50,6 tys. hektarów, w ub.r. już tylko na powierzchni 28,9 tys. ha. Oznacza to wzrost wydajności plantacji, słabsze odmiany zamieniane są przez bardziej plenne.
Produkcja truskawek prowadzona jest przede wszystkim w mniejszych gospodarstwach rodzinnych, najczęściej plantacje nie przekraczają 10 hektarów. Największe obszary uprawy są zlokalizowane na terenie województwa mazowieckiego (54 proc. ogólnokrajowej powierzchni uprawy truskawek w 2024 r.), lubelskiego, łódzkiego oraz świętokrzyskiego.
Znaczący wolumen krajowych zbiorów truskawek kierowany jest na eksport. W latach 2016–2024 za granicę sprzedawano od 50 do 70 proc. krajowej produkcji tych owoców. Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w 2024 r. z Polski wyeksportowano 80 tys. ton truskawek (z tego 64 tys. ton truskawek mrożonych i 16 tys. ton owoców świeżych), tj. o 1 proc. mniej niż w 2023 r.
Polska jest czołowym światowym eksporterem truskawek mrożonych. W latach 2016–2024 z Polski wywożono rocznie 60–118 tys. ton truskawek mrożonych, co stanowiło 34–60 proc. udziału w krajowych zbiorach truskawek.
Biuro Analiz i Strategii KOWR informuje, że w 2024 r., pomimo spadku wolumenu eksportu truskawek, odnotowano wzrost jego wartości. Wpływy z wywozu tych owoców ukształtowały się na poziomie 143 mln euro i były o 2 proc. większe niż w 2023 r., w tym aż 81 proc. stanowiły przychody z wywozu truskawek mrożonych.
Największym odbiorcą truskawek mrożonych z Polski jest UE, gdzie trafiło blisko 90 proc. wolumenu eksportu tego produktu (57 tys. ton). Truskawki mrożone trafiły przede wszystkim do Niemiec (19 tys. ton), Francji (8 tys. ton) i Niderlandów (7 tys. ton). Do tych krajów wyeksportowano około 54 proc. łącznego wolumenu truskawek mrożonych.
Eksport truskawek świeżych odbywa się na znacznie mniejszą skalę. W latach 2016–2024 z Polski wyeksportowano od 6 tys. ton do 20 tys. ton truskawek świeżych, co stanowiło od 3 do 12 proc. krajowych zbiorów truskawek. W 2024 r. dominującym kierunkiem wywozu były kraje pozaunijne (76 proc. łącznego wolumenu).
W Polsce zarejestrowanych jest około 50 odmian truskawek, które charakteryzują się m.in. zróżnicowanymi terminami owocowania. Popularnymi odmianami wczesnymi, które owocują już w maju są m.in.: „Kama”, „Kent”, „Honeoye”. Często spotykanymi odmianami średniowczesnymi owocującymi na przełomie czerwca i lipca są m.in.: „Senga Sengana”, „Elkat”, „Onebor”. Popularne późne odmiany to m.in. „Pandora” i „Bogota”.
Do unijnego rejestru Chronionych Oznaczeń Geograficznych w 2009 roku została wpisana truskawka kaszubska – produkt tradycyjny województwa pomorskiego. Różni się ona od truskawek uprawianych w innych regionach kraju większą zawartością cukru w owocach. Wynika to ze specyficznego mikroklimatu Pojezierza Kaszubskiego.
Ponadto na Liście Produktów Tradycyjnych prowadzonej przez resort rolnictwa, zawierającej produkty o wyjątkowych właściwościach wynikających ze stosowania tradycyjnych metod produkcji znajdują się: Truskawka z gminy Puławy, Truskawka zwoleńska, Truskawka kaszubska, Truskawka buska faworytka i Truskawka bielińska. (PAP)
Anna Wysoczańska

awy/ mick/ lm/

Iran zarzucił Radzie Bezpieczeństwa ONZ obojętność wobec ataków Izraela

1

Minister spraw zagranicznych Iranu Abbas Aragczi oskarżył w niedzielę Radę Bezpieczeństwa ONZ o „obojętność” wobec ataków Izraela na jego kraj. Powiedział o tym na spotkaniu z zagranicznymi dyplomatami, transmitowanym w państwowej telewizji.

Aragczi oświadczył, że atak Izraela został „przyjęty z obojętnością przez Radę Bezpieczeństwa ONZ”, a rządy państw zachodnich „potępiły Iran zamiast Izraela, choć to on jest agresorem”.
Minister podkreślił, że Iran nie chce, by konflikt z Izraelem rozszerzył się na sąsiednie kraje, chyba że wymusi to sytuacja. Według niego reakcja Iranu była działaniem w samoobronie.
Aragczi zaznaczył, że Iran odpowiada na obcą agresję, ale gdy ona się skończy, Iran też przestanie reagować.
Według niego izraelskie ataki na przybrzeżne złoża gazu w Zatoce Perskiej, które Iran dzieli z Katarem, stanowiły „brutalną agresję i bardzo niebezpieczny krok”.
„Rozszerzanie (zasięgu) konfliktu na Zatokę Perską to strategiczny błąd, a jego celem jest przeniesienie wojny poza irańskie terytorium” – ocenił szef irańskiej dyplomacji.
Zarzucił też Izraelowi próbę sabotowania amerykańsko-irańskich rozmów dotyczących programu nuklearnego Teheranu. Iran miał przygotować propozycje na kolejną rundę tych rozmów, planowaną na niedzielę, ale po eskalacji konfliktu zostały one odwołane.
Aragczi wyraził przy tym przekonanie, że „do izraelskiego ataku nigdy by nie doszło bez zielonego światła USA i ich wsparcia”.
Dodał, że Iran nie wierzy w amerykańskie zapewnienia, iż Waszyngton nie brał udziału w obecnych izraelskich atakach. „Jeśli Stany Zjednoczone chcą dowieść swej dobrej woli, muszą potępić izraelskie ataki na irańskie obiekty nuklearne” – powiedział minister.
Izrael rozpoczął w piątek nad ranem zmasowane uderzenia na Iran, twierdząc, że ich celem są obiekty nuklearne i wojskowe. Premier Izraela Benjamin Netanjahu mówił tego dnia, że Iran ma wystarczającą ilość wzbogaconego uranu, by zbudować dziewięć bomb atomowych. Iran nazwał atak „deklaracją wojny” i odpowiedział wysłaniem dronów i pocisków balistycznych w kierunku Izraela.
Izrael ostrzelał m.in. zakłady wzbogacania uranu, cele wojskowe, magazyny paliw, pola gazowe czy lotniska. W atakach zginęli też dowódcy irańskich sił zbrojnych oraz naukowcy zaangażowani w rozwój programu nuklearnego.
Niedziela jest trzecim dniem wzajemnych izraelsko-irańskich ostrzałów. Od piątku zginęło co najmniej 13 osób w Izraelu, a także – według mediów – co najmniej 140-150 w Iranie. (PAP)

mw/ szm/

Przedstawiciel Białego Domu: Trump rozmawiał z Putinem

0

Prezydent USA Donald Trump rozmawiał z przywódcą Rosji Władimirem Putinem – poinformował przedstawiciel Białego Domu, cytowany w sobotę przez agencję Reutera. Wcześniej o rozmowie telefonicznej liderów powiadomił Kreml.

Biały Dom na razie nie wydał oficjalnego komunikatu po rozmowie prezydenta Trumpa, który w sobotę obchodzi 79. urodziny, z Putinem.
Doradca Kremla Jurij Uszakow powiadomił, że przywódcy rozmawiali przez telefon o konflikcie zbrojnym między Iranem i Izraelem. Putin miał potępić izraelski atak na Iran. Obaj prezydenci nie wykluczyli powrotu do rozmów na temat irańskiego programu nuklearnego.
Przywódca Rosji miał też potwierdzić gotowość do kontynuowania negocjacji z Ukrainą.
Według Uszakowa rozmowa trwała ok. 50 minut.
Poprzednio informowano o rozmowie przywódców USA i Rosji 4 czerwca. Wtedy Trump powiadomił, że Putin powiedział mu, iż „będzie musiał odpowiedzieć” na ukraiński atak na lotniska wojskowe w Rosji, na których – według władz w Kijowie – zniszczono bądź uszkodzono 41 samolotów.

 

Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)

 

Armia izraelska uszkodziła w piątkowym ataku na Iran cztery „krytyczne budynki” w ośrodku jądrowym w Isfahanie

0

Armia izraelska uszkodziła w piątkowym ataku cztery „krytyczne budynki” w ośrodku jądrowym w Isfahanie w środkowym Iranie, w tym w zakład przetwarzania uranu – poinformowała w sobotę Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA).

„Podobnie jak w Natanz, nie przewiduje się wzrostu promieniowania poza terenem obiektu” – przekazała MAEA w komunikacie opublikowanym w serwisie X.
Wcześniej w sobotę MAEA informowała, że „obiekty nuklearne w Isfahanie były kilkakrotnie celem piątkowych ataków” i że nie odnotowano wzrostu poziomu promieniowania poza obiektami.
Szef MAEA Rafael Grossi poinformował w piątek podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, że w wyniku piątkowego ataku Izraela na Iran naziemna fabryka wzbogacania uranu w Natanz w środkowej części kraju została zniszczona. Przekazał też, że wewnątrz obiektów wystąpiło skażenie radioaktywne, głównie cząstkami alfa, które można opanować za pomocą „odpowiednich środków ochronnych”.
Irańskie obiekty nuklearne w Isfahanie oraz Natanz zostały poważnie uszkodzone w wyniku izraelskich ataków; zabito też dziewięciu irańskich naukowców zajmujących się energetyką jądrową – poinformowały w sobotę izraelskie źródła wojskowe.
W sobotę władze w Teheranie potwierdziły z kolei, że w wyniku izraelskich ataków doszło do zniszczeń w zakładzie wzbogacania uranu w Fordo, kluczowym ośrodku irańskiego programu nuklearnego, położonym niedaleko miasta Kom. Obiekt zbudowano głęboko pod ziemią w górach, co ma chronić go przed atakami z powietrza.
Izrael rozpoczął w piątek nad ranem zmasowane ataki na Iran, deklarując, że ich celem są obiekty nuklearne i wojskowe. Izrael oskarża Iran o przyspieszenie prac na produkcją broni atomowej, która byłaby egzystencjalnym zagrożeniem dla państwa żydowskiego. W odwecie Iran prowadzi naloty na Izrael. (PAP)

Liga Narodów siatkarzy: Polska pewnie pokonuje Turcja 3:0

0

Polscy siatkarze pokonali w chińskim Xi’an Turcję 3:0 (28:26, 25:23, 25:21) w swoim trzecim meczu Ligi Narodów. W niedzielę o godz. 13.00 podopieczni trenera Nikoli Grbica na zakończenie turnieju zagrają z Serbią.

Polska – Turcja 3:0 (28:26, 25:23, 25:21).
Polska: Aliaksiej Nasewicz, Jan Firlej, Szymon Jakubiszak, Mateusz Poręba, Rafał Szymura, Michał Gierżot – Mateusz Czunkiewicz (libero) – Kuba Hawryluk, Łukasz Kozub, Kewin Sasak, Jordan Zaleszczyk, Maksymilian Granieczny (libero).
Turcja: Efe Bayram, Bedirhan Bulbul, Berk Dilmenler, Yigit Gulmezoglu, Marko Matic, Murat Yenipazar – Berkay Bayraktar (libero) – Mirza Lagumdzija, Ramazan Efe Mandiraci, Ahmet Tumer.
Polacy, którzy na inaugurację zmagań w tegorocznej edycji Ligi Narodów pokonali Holandię 3:1, a następnie wygrali z Japonią 3:1 i są liderami tabeli z kompletem punktów, przystąpili do drugiego spotkania w podobnym składzie, co do ostatniego starcia z azjatycką drużyną. Mecz w wyjściowej szóstce tym razem na środku zamiast Jakuba Nowaka rozpoczął Mateusz Poręba, a na pozycji libero zamiast Kuby Hawryluka pojawił się Maksymilian Granieczny.
Turcy są na przeciwległym biegunie do biało-czerwonych – nie odnieśli jeszcze w Xi’an zwycięstwa i z zaledwie dwoma ugranymi setami zamykają tabelę rozgrywek.
Początek sobotniego spotkania nie odzwierciedlał jednak różnicy poziomów między ekipami. Inicjatywę długo mieli Turcy, dobrze grali blokiem i wykorzystywali kontry, zespół trenera Grbica natomiast popełniał wiele błędów. Po asie serwisowym Marko Matica jego drużyna prowadziła już 14:11. Nie wystrzegali się oni jednak pomyłek i gdy Yigit Gulmezoglu został zatrzymany na tablicy wyników widniał remis. Walka punkt za punkt toczyła się do samego końca i finalnie zwycięzców premierowej odsłony musiała wyłonić gra na przewagi, kolejna w Xi’an w wykonaniu Polaków. Ponownie to oni okazali się lepsi w kluczowym momencie, a ostatni punkt padł po asie serwisowym Michała Gierżota (28:26).
Zacięta walka punkt za punkt toczyła się również w drugiej partii, jednak tym razem inicjatywa była po stronie wicemistrzów olimpijskich. Gdy Rafał Szymura wykorzystał kontrę biało-czerwoni prowadzili 15:13, ale turecki zespół szybko wyrównał za sprawą ataku Efe Bayrama i błędu Szymona Jakubiszaka. Dopiero w końcówce Polacy objęli trzypunktowe prowadzenie dzięki serii zagrań Kewina Sasaka (22:19), seta zakończyło natomiast mocne uderzenie Jakubiszaka (25:23).
W trzecim secie po wyrównanym początku seria asów serwisowych Aliaksieja Nasewicza pozwoliła podopiecznym trenera Grbica zbudować przewagę (13:9). Później kontrolowali przebieg tej partii i spokojnie utrzymywali dystans. W końcówce akcja Bayrama pozwoliła Turkom zmniejszyć straty (18:20), ale uderzenie Nasewicza dało biało-czerwonym piłki meczowe. Wykorzystali już pierwszą z nich za sprawą błędu Berka Dilmenlera.
W ekipie wicemistrzów olimpijskich wyróżnił się Gierżot, który zdobył 13 punktów. Po stronie tureckiej 15 punktów zanotował Dilmenler.
W niedzielę na zakończenie zmagań w Xi’an zespół trenera Grbica zmierzy się z Serbią.(PAP)

 

msl/ sab/