24.7 C
Chicago
sobota, 18 maja, 2024

Orki zatopiły jacht taranując go

0

Nieznana liczba orek zatopiła jacht taranując go na wodach Maroka w Cieśninie Gibraltarskiej – poinformowała w poniedziałek hiszpańska służba ratownictwa morskiego.

Mierzący 15 metrów jacht Alboran Cognac z dwiema osobami na pokładzie został zaatakowany przez orki, podała służba ratownictwa morskiego Hiszpanii.

Pasażerowie zgłosili, że odczuli nagłe uderzenia w kadłub i ster, zanim woda zaczęła przedostawać się do jachtu. Po zaalarmowaniu służb ratowniczych pobliski tankowiec zabrał ich na pokład i przetransportował do Gibraltaru. Jacht pozostawiono w dryfie i ostatecznie zatonął, poinformowały służby.
Incydent jest najnowszym przykładem powtarzających się od czterech lat ataków orek na nieduże jednostki morskie wokół Cieśniny Gibraltarskiej oddzielającej Europę od Afryki oraz u atlantyckich wybrzeży Portugalii i północno-zachodniej Hiszpanii.
Eksperci uważają, że tworzą one subpopulację około 15 osobników. Orki należą do rodziny delfinów. Dorosłe osobniki mogą mierzyć do ośmiu metrów i ważyć do sześciu ton.
Według grupy badawczej GTOA, która śledzi populacje podgatunku orki iberyjskiej, od czasu, gdy w maju 2020 r. po raz pierwszy zgłoszono ataki orek na statki w regionie, doszło do prawie 700 interakcji.
Naukowcy nie są pewni przyczyn takiego zachowania, wiodące hipotezy sugerują, że jest to zabawny przejaw ciekawości ssaków, moda społeczna lub celowe obranie za cel czegoś, co postrzegają jako konkurencję dla ich ulubionej ofiary, lokalnego tuńczyka błękitnopłetwego. (PAP)

Coppola, Sorrentino, Lanthimos – startuje 77. festiwal w Cannes

0

„Megalopolis” Francisa Forda Coppoli, „Parthenope” Paolo Sorrentino, „Kinds of Kindness” Yorgosa Lanthimosa, nakręcona z polskim udziałem „Dziewczyna z igłą” Magnusa von Horna, ale w konkursie głównym tylko cztery filmy wyreżyserowane przez kobiety – we wtorek startuje 77. festiwal w Cannes

Rozpoczynająca się 77. odsłona festiwalu w Cannes to druga edycja imprezy przygotowane przez duet Iris Knobloch – Thierry Fremaux. W ubiegłym roku prezeska i dyrektor artystyczny zapewniali, że mają wspólną wizję festiwalu wiernego swoim korzeniom, kinu, twórcom. To zaprocentowało – dziewięć filmów z programu otrzymało nominacje do Oscara w 16 kategoriach, a doceniona Złotą Palmą „Anatomia upadku” zapewniła reżyserce Justine Triet i Arthurowi Harariemu statuetkę za najlepszy scenariusz oryginalny. Czy można przebić ten wynik? Twórcy canneńskiego festiwalu mają nadzieję, że tak, choć łatwo nie będzie. Trwający ponad siedem miesięcy strajk hollywoodzkich aktorów i scenarzystów wstrzymał realizację wielu filmów. „Niewątpliwie znajdzie to odzwierciedlenie w programie. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że 2024 r. – a przynajmniej pierwsza jego część – to czas przerwy dla amerykańskiego kina. Tej zimy dwukrotnie byłem w Los Angeles i czułem, że wszyscy czekają już na 2025 r.” – zwrócił uwagę Fremaux w kwietniowej rozmowie z Variety.

Mimo tego kino amerykańskie będzie miało w Cannes bardzo silną reprezentację. To tutaj w konkursie głównym swój najnowszy film „Megalopolis” zaprezentuje Francis Ford Coppola. Obraz nawiązuje do Cesarstwa Rzymskiego. Akcja rozgrywa się w wyimaginowanej wersji Nowego Jorku – Nowym Rzymie, gdzie ambitny architekt Cezar pragnie stworzyć utopijne społeczeństwo. Na drodze staje mu burmistrz miasta Franklin. W obsadzie znaleźli się Adam Driver i Giancarlo Esposito. Obok Coppoli Stany Zjednoczone reprezentować będą „Anora” Seana Bakera i „Oh, Canada” Paula Schradera. Pierwszy z obrazów opowiada o młodej pracownicy seksualnej z Brooklynu, która poślubia syna oligarchy. Drugi zaś jest adaptacją powieści Russella Banksa „Foregone” o zasłużonym dokumentaliście w zaawansowanym stadium raka, który udziela swojemu byłemu studentowi ostatniego wywiadu. Wyczekiwana jest również amerykańsko-brytyjska koprodukcja „Kinds of Kindness” Yorgosa Lanthimosa z Emmą Stone i Willemem Dafoe w rolach głównych.
Spośród 22 obrazów rywalizujących o Złotą Palmę zaledwie cztery zostały zrealizowane przez kobiety. W wąskim gronie znalazły się m.in. śledzący losy dwóch współlokatorek „All We Imagine As Light” Payal Kapadii oraz „Bird” Andrei Arnold o dziewczynie z brytyjskich przedmieść. Do tej samej sekcji zakwalifikował się poruszający temat obsesji na punkcie piękna „Wild Diamond” Agathe Riedinger oraz body horror „The Substance” Coralie Fargeat. Jednak Riedinger i Fargeat to niejedyne francuskie nazwiska w konkursie głównym. Nowe obrazy pokażą też choćby Jacques Audiard, Gilles Lellouche, Christophe Honore i Michel Hazanavicius.
Statuetka może trafić również do „Parthenope” Paolo Sorrentino. Nowe dzieło twórcy „Wielkiego piękna” reklamowane jest jako „kobieca epopeja, przepełniona pasją do wolności, Neapolu i wszystkich oblicz miłości”. David Cronenberg w „The Shrouds” opowiada o pięćdziesięcioletnim wdowcu, który nie mogąc pogodzić się z odejściem żony, wynalazł technologię umożliwiającą monitorowanie zmarłych. Z kolei Kiriłł Sieriebriennikow w „Limonov – The Ballad” odtwarza życie rosyjskiego pisarza, poety i polityka Eduarda Limonowa. Autorem scenariusza jest Paweł Pawlikowski.
Polska nie ma w tym roku oficjalnego reprezentanta w konkursie głównym. Możemy natomiast trzymać kciuki za zrealizowaną w koprodukcji z Danią i Szwecją „Dziewczynę z igłą” Magnusa von Horna. Szwedzki twórca jest absolwentem Szkoły Filmowej w Łodzi od lat mieszkającym w Polsce. Jego poprzedni film „Sweat” w 2020 r. zakwalifikował się do canneńskiej oficjalnej selekcji, ale ze względu na pandemię koronawirusa festiwal nie odbył się. Teraz von Horn ma szansę na najwyższe wyróżnienie. Jego nowy obraz zapowiadany jest jako mroczna baśń. Główna bohaterka Karoline podejmuje pracę w nielegalnej agencji adopcyjnej, prowadzonej przez charyzmatyczną Dagmar. Między kobietami rodzi się porozumienie. Pewnego dnia Karoline poznaje prawdę o swojej pracodawczyni.
Równolegle do zmagań o Złotą Palmę odbywać się będzie konkurs Un Certain Regard, w którym pokazywane są obrazy wyróżniające się oryginalną formą i sposobem spojrzenia na rzeczywistość. W tym roku zakwalifikowano do niego 18 produkcji, wśród nich „Armand” pochodzącego z Norwegii Halfdana Ullmanna Tondela. Akcja filmu rozgrywa się w ciągu jednego popołudnia w szkole podstawowej, kiedy jeden z uczniów zostaje oskarżony przez swojego kolegę o przekroczenie granic. W tej samej sekcji będzie można obejrzeć m.in. „Norah” Tawfika Alzaidiego o potędze sztuki i „Dog on Trial” Laetiti Dosch o idealistycznej prawniczce, która ma obronić psa przed karą śmierci.
Dziewięć lat po premierze „Mad Max: Na drodze gniewu” poza konkursem zaprezentowany zostanie „Mad Max: Furiosa” George’a Millera, w którym Anya Taylor-Joy gra młodą Furiosę usiłującą wrócić do domu. Zaplanowano również projekcje pierwszej części westernu „Horizon: An American Saga” Kevina Costnera z Jeną Malone, Sienną Miller i Samem Worthingtonem w obsadzie. „To monumentalne przedsięwzięcie o kosztach budowy i ekspansji Stanów Zjednoczonych, podejmujące kwestie wojny i przemocy. Obraz ukaże się w czterech odcinkach na przestrzeni kilku miesięcy” – czytamy na stronie wydarzenia.
Podczas wtorkowej gali otwarcia Honorową Złotą Palmę odbierze Meryl Streep, trzykrotna laureatka Oscara, aż 21 razy nominowana do tej nagrody. Amerykańska aktorka ma na swoim koncie również m.in. 31 nominacji do Złotych Globów i dziewięć statuetek. „Jestem niezmiernie zaszczycona wiadomością o tym prestiżowym wyróżnieniu. Dla międzynarodowej społeczności artystów zdobycie nagrody w Cannes zawsze stanowiło najwyższe osiągnięcie w sztuce filmowej. Stanie w cieniu tych, którzy zostali wcześniej uhonorowani, jest równie pouczające co ekscytujące. Nie mogę doczekać się przyjazdu do Francji, aby osobiście wszystkim podziękować” – powiedziała aktorka, cytowana w komunikacie.
Festiwal otworzy pozakonkursowy pokaz „The Second Act” Quentina Dupieux. Francuski twórca jest uważany za jednego z naczelnych ekscentryków europejskiego kina. Jego operujące absurdem obrazy są dobrze znane publiczności festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Pokazywano tam m.in. „Deerskin”, w którym główną bohaterką była skórzana kurtka, oraz „Niewiarygodne, ale prawdziwe” o parze, która odkryła w piwnicy tajemniczą dziurę. W „The Second Act” poznajemy Florence, która chce przedstawić ojcu swojego ukochanego. Jednak jej partner nie jest nią zainteresowany i najchętniej zeswatałby ją ze swoim przyjacielem. W filmie pojawia się również wątek kina, co – zdaniem Fremaux – czyni go idealnym wyborem na wieczór inauguracyjny. „Quentin Dupieux to głos nowego pokolenia twórców francuskiego kina. Jest zarówno autorem obdarzonym wyobraźnią i spoglądającym w stronę szerokiej publiczności” – stwierdził dyrektor artystyczny.
Większym echem niż film otwarcia może odbić się krótkometrażowy „Me Too” Judith Godreche zawierający relacje ofiar przemocy seksualnej. Francuska reżyserka i aktorka na początku tego roku oskarżyła reżysera Benoita Jacquota o gwałt, do którego miało dojść, gdy była nieletnia. Im bliżej festiwalu tym więcej wskazuje na to, że przedstawicielki ruchu MeToo ujawnią nazwiska kolejnych twórców, którzy mieli dopuszczać się przestępstw seksualnych. Zdaniem niektórych francuskich mediów może to zakłócić festiwal i spowodować zmiany w programie. Jednak organizatorzy stoją na stanowisku, że film jest dziełem zbiorowym. „Czy powinniśmy karać całą grupę z powodu oskarżenia jednej osoby? Policyjne śledztwa wyciekają do prasy, co nie ułatwia nam procesu decyzyjnego. Festiwal może robić wiele rzeczy, ale nie może i nie powinien zastępować wymiaru sprawiedliwości. Domniemanie niewinności pozostaje podstawową wartością, podobnie jak uwaga, którą jesteśmy winni zeznającym ofiarom” – ocenił Fremaux w wywiadzie dla Variety.
Na przebieg imprezy może wpłynąć również strajk zapowiedziany przez ponad 200 pracowników festiwalu. Zdaniem protestujących ich zarobki są niewspółmierne do wykonywanych obowiązków. Dodatkowo przepisy prawne pozbawiają ich możliwości otrzymywania zasiłku w trakcie przerw od pracy. Twórcy festiwalu zadeklarowali gotowość do dialogu z podwładnymi i związkami zawodowymi, by wspólnie wypracować odpowiednie rozwiązania. Podkreślają też, że jednym z ich priorytetów jest zapewnienie komfortu i bezpieczeństwa uczestnikom. Według ich danych, w tym roku złożono o 20 proc. więcej wniosków o akredytację. Do Cannes przyjedzie ok. 35 tys. osób z całego świata.
Festiwal potrwa do soboty 25 maja. Tego samego dnia poznamy laureata Złotej Palmy. Wyłoni go jury pod przewodnictwem amerykańskiej reżyserki, aktorki i scenarzystki Grety Gerwig, w którym znaleźli się turecka scenarzystka i fotografka Ebru Ceylan, amerykańska aktorka Lily Gladstone, francuska aktorka Eva Green, libańska reżyserka i scenarzystka Nadine Labaki, hiszpański reżyser, scenarzysta i producent Juan Antonio Bayona, włoski aktor Pierfrancesco Favino, japoński reżyser Hirokazu Koreeda oraz francuski aktor i producent Omar Sy. (PAP)

autorka: Daria Porycka

Ostatnie pożary w Polsce budzą podejrzenia. To element wojny kognitywnej

0

Ostatnie pożary w Polsce budzą podejrzenia. To element wojny kognitywnej. Nie wiemy, czy mamy do czynienia z naturalnym biegiem spraw, czy z inspiracją służb specjalnych – powiedział we wtorek szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera.

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN) Jacek Siewiera pytany był we wtorek w TVN 24, czy ostatnia seria pożarów budzi jego podejrzenia.

„Oczywiście musi budzić. Tym bardziej że to nie są tylko pożary w Polsce, pod Helsinkami w Finlandii również kilkanaście pożarów i tamtejsze służby już sygnalizują, że jest to inspirowane +wezwaniem+ w mediach społecznościowych, które wśród młodzieży taką wiralową metodą jest rozpowszechniane” – zwrócił uwagę Siewiera.
Zapytany, czy jest to akt terroru, czy sabotaż, czy też dramatycznie beznadziejny dowcipy, szef BBN odpowiedział: „to jest element wojny kognitywnej”.
„To, że nie wiemy, czy mamy do czynienia z naturalnym biegiem spraw, czy z inspiracja służb, np. w sieciach społecznościowych, jest elementem wojny kognitywnej” – wyjaśnił.
Przypomniał, że straż pożarna wykonuje rocznie 0,5 mln interwencji, 20 proc. z tego to są pożary.
„100 tys. pożarów tylko na terytorium Polski rocznie to jest 300 pożarów dziennie. Wystarczy, że dwa będą inspirowane w odpowiednio dużej skali służbami specjalnymi, a zaczniemy się rozglądać w koło za każdym razem i każdy pożar będziemy podejrzewać jako potencjalny efekt działania służb” – wskazał szef BBN.
Podkreślił, że konieczne jest zachowanie wszelkich reguł ostrożności w budynkach użyteczności publicznej, w dużych skupiskach ludzkich.
„Zwłaszcza ze względu na informacje naszych wywiadów, zachodnich wywiadów, które mówiły o tym, że najpierw będą prowokacje, później pożary i zamach bombowe, żadnego elementu tej drabiny eskalacyjnej wykluczyć się nie da” – ocenił Siewiera.
W niedzielę doszło w Warszawie do dwóch pożarów: spaliła się całkowicie hala targowa, paliły się też śmieci na Siekierkach. W poniedziałek w Grodzisku Mazowieckim doszło do pożaru dachu liceum.
Rzecznik KSP podinsp. Robert Szumiata przekazał w poniedziałek, że policja otrzymała wiele telefonów, m.in. od mieszkańców stolicy z zapytaniem, czy ostatnie wątki pożarów można łączyć.
„Chciałem jasno i wyraźnie podkreślić, że nie ma żadnych podstaw, aby te wszystkie pożary ze sobą łączyć” – stwierdził Szumiata. (PAP)
Autor: Anna Bytniewska

ab/ joz/

Liga hiszpańska: Barcelona wygrała i jest wiceliderem

0

Piłkarze Barcelony, z grającym do 76. minuty Robertem Lewandowskim, pokonali Real Sociedad 2:0 w poniedziałkowym meczu 35. kolejki hiszpańskiej ekstraklasy. Bramki zdobyli Lamine Yamal i Raphinha. Katalończycy awansowali na drugie miejsce. MIstrzostwo już wcześniej zapewnił sobie Real Madryt.

Kibice na stadionie olimpijskim, gdzie Barcelona występuje obecnie w roli gospodarza, czekali na pierwszego gola do 40. minuty. Wówczas „Duma Katalonii” przeprowadziła akcję, w której udział miał Lewandowski.

Będący na środku boiska reprezentant Polski obrócił się z piłką i świetnie podał prostopadle do rozpędzonego Ilkaya Guendogana. Niemiecki pomocnik pobiegł w kierunku pola karnego, odegrał na prawą stronę do Yamala, a 16-latek popisał się precyzyjnym strzałem, bez przyjęcia piłki, z ok. 15 metrów.
Druga część długo nie przyniosła zmiany rezultatu, choć obie drużyny miały swoje okazje. Niespełna kwadrans przed końcem Lewandowski został zastąpiony przez Ferrana Torresa, a w doliczonym czasie Barcelona ustaliła wynik na 2:0. Rzut karny wykorzystał Raphinha.
Dzięki temu zwycięstwu, a także piątkowemu remisowi dotychczasowego wicelidera Girony na wyjeździe z Alaves 2:2, piłkarze Barcelony awansowali na drugie miejsce. Mają 76 punktów i o jeden wyprzedzają trzecią obecnie Gironę.
Pewny mistrzostwa Real (90 pkt) pokonał w sobotę na wyjeździe 4:0 Granadę. Przedostatnia w tabeli drużyna Kamila Jóźwiaka i Kamila Piątkowskiego (obaj wybiegli w podstawowym składzie) nie ma już szans utrzymania.
Trwa natomiast ciekawa walka o tytuł króla strzelców.
Najskuteczniejszy pozostaje Ukrainiec Artem Dowbyk z Girony z 20 trafieniami, ale już tylko jedno traci do niego Norweg Alexander Soerloth z Villarrealu (zdobył dwie bramki w sobotnim meczu z Sevillą). Anglik Jude Bellingham z Realu Madryt ma 18 goli, a Lewandowski – 17. (PAP)
bia/ af/

Sondaż: Wybory europejskie w Polsce wygrałoby Prawo i Sprawiedliwość

0

32,7 proc. Polaków zagłosowałby na Prawo i Sprawiedliwość w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Koalicja Obywatelska uzyskałaby 30,3 proc. głosów, zaś poparcie Trzeciej Drogi wynosi 12,6 proc. – wynika z sondażu United Surveys dla „Dziennika Gazety Prawnej” i RMF FM.

Z sondażu wynika, że wybory europejskie w Polsce wygrałoby Prawo i Sprawiedliwość, na które zagłosowałoby 32,7 proc. ankietowanych. Drugie miejsce przypadłoby Koalicji Obywatelskiej, która uzyskałaby 30,3 proc. głosów. Podium zamyka Trzecia Droga (Polska 2050 i Polskie Stronnictwo Ludowe) z poparciem na poziomie 12,6 proc.

W europarlamencie znaleźliby się także przedstawiciele Lewicy (9,6 proc. głosów) i Konfederacji (8,6 proc.).
Z kolei na pytanie: „Gdyby w najbliższą niedzielę odbywały się wybory do parlamentu europejskiego, czy wziąłbyś w nich udział”, odpowiedź „zdecydowanie tak” wskazało 36,2 proc. pytanych, a „raczej tak” – 8,6 proc. Swojego głosu zdecydowanie nie oddałoby 31,2 proc. ankietowanych, a „raczej nie” – 20,8 proc. osób.
Z sondażu wynika, że 3,2 proc. pytanych nie ma zdania.
Sondaż United Surveys dla „Dziennika Gazety Prawnej” i RMF FM został wykonany 10–12 maja na ogólnopolskiej próbie 1000 pełnoletnich Polaków metodą telefonicznych wywiadów kwestionariuszowych wspomaganych komputerowo (CATI) oraz ankiet udostępnianych za pomocą internetu (CAWI). (PAP)

Sondaż dla „WP”: 33,3 proc. poparcia dla PiS, 32 proc. dla KO

W wyborach do Sejmu 33,3 proc. respondentów zagłosowałoby na PiS, 32 proc. na KO, a 11,6 proc. na Trzecią Drogę – wynika z najnowszego sondażu zrealizowanego przez United Surveys na zlecenie Wirtualnej Polski.
Ankietowani usłyszeli pytanie, na które z ugrupowań zagłosowaliby w wyborach do Sejmu.
Liderem jest Prawo i Sprawiedliwość, które w sondażu zdobyło 33,3 proc. głosów. Tuż za tym ugrupowaniem znalazła się Koalicja Obywatelska z 32 proc. poparcia. Podium zamyka Trzecia Droga z 11,6 proc. głosów.
Następne miejsca zajęłaby Konfederacja – 9,8 proc. i Lewica – 9 proc. 4,2 proc. badanych uznało, że trudno powiedzieć, na kogo oddaliby swój głos, a 0,1 proc. uznało, że wybrałoby inny komitet niż te wskazane w badaniu.
Jak wskazała WP, w porównaniu z ostatnim badaniem tej sondażowni doszło do zmiany lidera. W kwietniu najwięcej głosów zdobyła KO, którą wskazało 32,6 proc. ankietowanych. Po piętach KO deptał PiS, na który zagłosowałoby 32,1 proc. badanych. Na podium – ze znaczną stratą do prowadzącej dwójki – zmieściła się także Trzecia Droga, na którą głos oddałoby 12,1 proc. respondentów. Kolejne miejsca wówczas zajęły Lewica (8,6 proc. głosów) oraz Konfederacja (7,6 proc. głosów).
Sondaż przeprowadzono 10-12 maja br., metodą CATI i CAWI na grupie 1000 ankietowanych. (PAP)
Autorka: Delfina Al Shehabi

del/ mrr/

Zakup alkoholu online: Kurier dostarczy butelkę nawet w środku nocy

0

Największa polska platforma e-commerce może zrewolucjonizować rynek, ale wątpliwości nie brakuje, również w samym Allegro – pisze we wtorkowym wydaniu „Dziennik Gazeta Prawna”. „Pracujemy nad wprowadzeniem możliwości zakupu alkoholu online” – powiedział „DGP” Marcin Gruszka, rzecznik Allegro.

„Z naszych badań wynika, że klienci są tym zainteresowani” – dodał rzecznik Allegro.

Gazeta zastrzega, że firma nie chce na razie mówić o szczegółach. „Według naszych informacji Allegro nie bierze pod uwagę dostaw trunków przez paczkomaty, bo w nich nie da się zweryfikować wieku kupującego. Mają to robić kurierzy, którzy już teraz sprawdzają dokumenty przy dostarczaniu różnych przesyłek bezpośrednio do klienta” – czytamy.
„DGP” wskazuje, że „sprzedaż alkoholu online przez największą polską firmę e-commerce budzi ogromne obawy, że dostęp do wysokoprocentowych trunków stanie się jeszcze łatwiejszy i na nic zdadzą się zapowiedzi rządu o wycofywaniu alkoholi ze stacji paliw czy wprowadzanie nocnej prohibicji przez samorządy”.
Gazeta przypomniała, że „podstawą przygotowań do wejścia z taką usługą jest wyrok NSA w 2022 r., uznający, że sklep stacjonarny umożliwiający sprzedaż online nie może z tego powodu stracić zezwolenia”.(PAP)

akr/ amac/

B2B, umowa zlecenia… Coraz częściej firmy krzywo patrzą na umowę o pracę

0

Już 65 proc. działających w Polsce firm korzysta dziś z elastycznych form współpracy, takich jak umowa B2B, czy umowa-zlecenie – wynika z badania zrealizowanego dla GIGLIKE i EY Polska.

„GIGbarometr 2024 osiągnął poziom 5,1 (na skali od 0 do 10, gdzie 10 oznacza maksimum elastyczności rynku pracy). Oznacza to wzrost o 0,6 w stosunku do zeszłego roku. Pozytywny trend zmian da się zauważyć we wszystkich badanych perspektywach” – wskazano w publikacji.

Badanie przedstawione zostało na autorskiej skali „GIGbarometr”, który wskazuje na elastyczność rynku pracy, odnoszącej się do takich aspektów zatrudnienia jak: otoczenie – czyli otoczenia makroekonomicznego i prawnopodatkowego; firmy – czyli popularności zastosowania elastycznych form współpracy w przedsiębiorstwach; ludzie – czyli oceny przez firmy jakości współpracy z niezależnymi profesjonalistami.
Poinformowano, że największą zmianę na plus odnotowano rok do roku w perspektywie „otoczenie” – z 4,1 w 2023 r. na 5,1 w 2024 r., wyjaśniając, że to m.in. za sprawą wpływu sytuacji gospodarczej oraz szybkiego rozwoju technologii ułatwiających elastyczną pracę zdalną. W perspektywie „firma” nastąpił wzrost do 2,6 w 2024 r. z 2,2 w 2023 r., co ukazuje, że zwłaszcza małe firmy w większym stopniu otwierają się dziś na nowoczesne formy współpracy. Natomiast punktacja w perspektywie „ludzie” wzrosła do poziomu 7,7 (wobec 7,2 w 2023 r.), co według autorów badania opisuje, jak dobrze oceniani są dziś niezależni profesjonaliści i model, w którym współpracują z przedsiębiorstwami.
„Już 65 proc. działających w Polsce firm korzysta dziś z elastycznych form współpracy, takich jak umowa B2B, czy umowa-zlecenie. To aż o 12 proc. więcej niż w zeszłym roku. Na popularności zyskują umowy B2B, które stosowane są już w niemal 3 na 5 przedsiębiorstwach” – zauważono.
Dodano, że popularność elastycznych form zatrudnienia ma tendencję wzrostową wśród małych firm, co pokazuje wzrost pozytywnego nastawienia wśród badanych na poziomie 65 proc. względem 58 proc. w ubiegłym roku.
Z badania wynika, że 34 proc. firm uważa, że wdrożona polityka korporacyjna (np. polityka pracy hybrydowej) ma pozytywny wpływ na elastyczność rynku pracy. Jak dodali autorzy publikacji, na „GIGekonomię” wpływa sytuacja gospodarcza. Badając stosunek tego czynnika względem 2023 r., punktacja wzrosła z 4,0 do 5,1 wśród małych firm oraz z 4,8 do 5,8 wśród średnich organizacji. 37 proc. badanych firm z sektora małych i średnich przedsiębiorstw uważa, że znaczenie elastycznych form zatrudnienia wzrośnie na przestrzeni 12 najbliższych miesięcy, a dla dużych firm odsetek ten wynosi 53 proc.
W informacji zwrócono uwagę na wzrost popularności umów B2B, który widać zwłaszcza wśród przedsiębiorców średniej wielkości (wzrost w skali roku z 46 proc. na 57 proc.), względem liczby umów-zlecenie, która dalej pozostaje najczęściej wybieraną formą współpracy.
Badanie zrealizowano w marcu 2024 r. za pomocą techniki CATI oraz CAWI. Sumaryczna próba wyniosła 311 przedstawicieli firm reprezentatywnych. (PAP)

grg/ mmu/

Policja z Florydy poszukuje łodzi, która zabiła 15-latkę na nartach wodnych

0

Policjanci z Florydy kontynuują poszukiwania łodzi, która w ubiegły weekend śmiertelnie potrąciła 15-latkę poruszającą się na nartach wodnych w zatoce Biscayne w pobliżu Nixon Beach. Kierowca łodzi, która uderzyła w dziewczynę, zbiegł z miejsca zdarzenia.

15-letnia Ella Riley Adler zginęła podczas jazdy na nartach wodnych w zatoce Biscayne w pobliżu Nixon Beach. W pewnym momencie w nastolatkę uderzyła łódź, której załoga nie zareagowała na potrącenie.

Po raz ostatni jednostka była widziana, kiedy opuszczała obszar poruszając się na zachód od Nixon Beach w Key Biscayne.

„Jest w kolorze od białego do nasnoniebieskiego, z niebieską lub ciemnoniebieską farbą na dnie, a także dwoma szerokimi silnikami pokładowymi, ale mogą to być cztery szerokie silniki pokładowe, według relacji różnych świadków” – powiedział Reynaud.

Za informacje prowadzące do zlokalizowania łodzi przewidziano nagrodę w wysokości 20 tys. dolarów.

Każdy, kto posiada informacje na temat tego incydentu, proszony jest o kontakt z gorącą linią FWC, 888-404-3922.

Red. JŁ

Migrant z Meksyku oskarżony o śmierć niemowlęcia. Już raz deportowano go z USA

0

W związku ze śmiercią 3-miesięcznego dziecka w powiecie Montgomery w Teksasie aresztowano i oskarżono nielegalnego imigranta z Meksyku. Mężczyzna był już wcześniej deportowany z USA, ale nieznanym sposobem, w nieznanym miejscu i czasie znów dostał się do Stanów Zjednoczonych.

26-letni Melvin Jesus Aquino Enriquez zamieszkujący teksańskie Porter został oskarżony o śmiertelne ranienie dziecka i przemoc w rodzinie – przekazało Biuro Szeryfa Powiatu Montgomery w Teksasie.

Policja pojawiła się w zamieszkiwanym przez Enriqueza domu przy 25000 Needham Road w Porter, 21 kwietnia, po zgłoszeniu o rannym dziecku. Niemowlę było hospitalizowane z powodu ciężkich obrażeń, ale ostatecznie lekarzom nie udało się go uratować.

MCSO Special Victims Unit czeka na wyniki sekcji zwłok, aby „dokładniej ustalić okoliczności prowadzące do przedwczesnej i druzgocącej śmierci dziecka”, po czym urzędnicy ustalą, czy „odpowiednie dodatkowe zarzuty” są uzasadnione – przekazało biuro szeryfa.

Enriquez został aresztowany w związku ze śmiercią dziecka a także przez Urząd Imigracyjny (ICE) w związku z nielegalnym pobytem na terenie USA. 26-latek był już wcześniej deportowany ze Stanów Zjednoczonych, ale dostał się tam powtórnie.

„W nieznanym dniu i w nieznanym miejscu Aquino nielegalnie ponownie wjechał do Stanów Zjednoczonych 15 kwietnia 2024 r. Funkcjonariusze imigracyjni ERO Houston podjęli Aquino w więzieniu powiatu Montgomery po jego aresztowaniu za rzekomą napaść na kobietę i jej małe dziecko, a do więzienia wpłynął wniosek o zatrzymanie imigranta” – przekazał rzecznik ICE.

„Nasze biuro, wraz ze społecznością, opłakuje tragiczną śmierć tego młodego człowieka. Dokładamy wszelkich starań, aby sprawiedliwości stało się zadość i jesteśmy zdeterminowani, aby zapobiec takim incydentom w przyszłości” – dodał.

Red. JŁ

Gratka dla łowców nieruchomości. W Kalifornii wystawiono na sprzedaż całe miasteczko

0

Nie mieszkanie, nie dom, ale całe miasteczko zostało wystawione na sprzedaż w kalifornijskim powiecie San Diego. Potencjalny nabywca miejscowości Campo musiałby przeznaczyć na ten cel ponad 6 milionów dolarów.

Joseph Barela z Top Gun Commercial Real Estate – brokera nieruchomości zajmującego się sprzedażą Campo – powiedział, że na przestrzeni lat zakupem miasteczka interesowało się już kilku nabywców.

„Mieliśmy producenta filmowego, w pewnym momencie zainteresował się nami Tony Hawk” – powiedział Barela.

Campo, położone około godzinę drogi od San Diego i tylko około mili od granicy z Meksykiem. Podstawowa cena zakupu to 6,6 miliona dolarów.

Cena obejmuje 16 akrów ziemi i 92 000 stóp kwadratowych nieruchomości budowlanych, co odpowiada cząstkowej wycenie na około 71 USD za stopę kwadratową.

Niemal cała powierzchnia miasteczka Campo jest na rynku od 2019 roku. Właścicielem ziemi jest inwestor z Las Vegas John Ray. Od momentu wystawienia Campo na sprzedaż cena wzrosła o 20% z 5,5 miliona dolarów.

Miasteczko zostało założone w czasie II wojny światowej jako koszary Buffalo Soldiers – jedynej w 100 procentach czarnej jednostki kawalerii amerykańskiej – którzy mieli odeprzeć ewentualną inwazję na zachodnie wybrzeże, do której ostatecznie nigdy nie doszło.

Red. JŁ

Koszmarny finał zabawy na koncercie rockowym w NYC. 24-latka sparaliżowana [VIDEO]

0

24-letnia Bird Piché do dziś pozostaje sparaliżowana po wypadku, do którego doszło podczas kwietniowego koncertu australijskiej kapeli rockowej Trophy Eyes. Lider zespoły w pewnym momencie rzucił się w tłum fanów ze sceny w Mohawk Place w Buffalo. Wówczas Piché doznała poważnego urazu. Występ został wstrzymany i odwołany na dwie minuty po rozpoczęciu.

Wideo z tragicznego wypadku, do którego doszło w Mohawk Place w Buffalo 30 kwietnia, zostało udostępnione m.in. w serwisie Reddit. Widać na nim członka australijskiego zespołu Trophy Eyes Johna Floreani, którzy rzuca się ze sceny na tłum swoich fanów.

Organizator koncertu – Mohawk Place – podkreślił w oświadczeniu dla mediów, że kategorycznie zabrania takich form interakcji z publicznością i że w razie złamania tego zakazu koncert zostaje przerwany – tak jak wydarzyło się w tym wypadku. Dodano, że zespoły są o tej i innych zasadach informowani przed koncertami.

Podczas wykonywania nagłego „skoku” w tłum Floreani najprawdopodobniej uderzył 24-letnią Bird Piché, która doznała poważnego urazu rdzenia kręgowego. Koncert został przerwany na dwie minuty po rozpoczęciu, a na miejscu pojawiła się karetka pogotowia, która zabrała dziewczynę do szpitala. Floreani także udał się po incydencie do szpitala, aby towarzyszyć kobiecie i jej rodzinie.

24-latka przeszła skomplikowaną operację. Dzięki nie może już poruszać m.in. palcami, ale to niestety nie koniec.

„Czeka ją długa rekonwalescencja i będzie potrzebować wszelkiej pomocy, jaką może uzyskać” – powiedziała bliska osoba Piché, która założyła dla niej zbiórkę na GoFundMe.

Do tej pory udało się zebrać ponad 60 tys. dolarów ze 100-tysięcznego celu zbiórki.

Red. JŁ

Premier Izraela brnie w konflikt z USA, choć wie, że nie poradzi sobie bez ich pomocy

0

Premier Benjamin Netanjahu brnie w konflikt z USA, choć wie, że Izrael nie poradzi sobie bez ich pomocy. Napięcia w relacjach sojuszników narastały od dawna i dotyczyły m.in. izraelskiej strategii – pisze w poniedziałek komentator „Financial Times” ds. zagranicznych Gideon Rachman.

Prezydent USA Joe Biden powiedział w niedawnym wywiadzie, że jeśli izraelskie wojsko rozpocznie dużą ofensywę w Rafah, Waszyngton nie dostarczy mu rodzajów broni, od których wcześniej ginęli cywile w Strefie Gazy. Tego samego dnia szef Pentagonu Lloyd Austin poinformował o wstrzymaniu jednego transportu amunicji dla Izraela w związku z przygotowaniem do operacji w Rafah.

Netanjahu zareagował na stanowisko Białego Domu „z brawurą i lekceważeniem”. Powiedział też, że jeśli Izrael „będzie musiał działać sam, to będzie działał sam” – przypomina komentator.
Reakcja premiera wywołała, jak pisze Rachman, „szok i konsternację” wielu Izraelczyków. Założyciel i redaktor portalu Times of Israel David Horowic nazwał wypowiedź Netanjahu „fatalną deklaracją”.
Państwo żydowskie już wcześniej ze względu na przebieg wojny z Hamasem „opuszczone przez większość wspólnoty międzynarodowej, teraz traci bezwarunkowe poparcie społeczne (w USA) i pełną ochronę ze strony swego najważniejszego sojusznika” – ocenił Horowic.
Postępowanie premiera rodzi pytania o przyszłość stosunków amerykańsko-izraelskich i o to, jakich wyborów dokona jeszcze jego rząd. Oprócz pełnej inwazji na Rafah może on bowiem podjąć jeszcze decyzję o otwarciu drugiego frontu i rozpoczęciu wojny z libańskim Hezbollahem, do czego nawołuje część izraelskiego establishmentu. A Waszyngton jest zdecydowanie przeciwny obu tym pomysłom – pisze Rachman.
Izrael zawsze będzie mógł liczyć na to, że USA dostarczą mu broń defensywną, jak systemy przechwytywania rakiet, ale nie może już być pewny, że otrzyma amerykańską amunicję artyleryjską czy bomby wielkiej mocy – ocenia publicysta.
Zresztą właśnie sposób wykorzystania tych bomb przez izraelskie wojsko był od wielu miesięcy źródłem „zakulisowych napięć” między sojusznikami, ponieważ Amerykanie byli nim oburzeni. Rachman pisze, że wysokiej rangi amerykański polityk z Partii Demokratycznej mówił mu o skali tego oburzenia jeszcze w ubiegłym roku w związku z tym, że Izrael, usiłując wyeliminować jednego tylko przywódcę Hamasu zrzucił bombę wielkiej mocy na obóz uchodźców i zabił w ten sposób kilkudziesięciu cywilów.
Obawa, że takie sytuacje będą się powtarzać, w tym podczas ataku na Rafah, skłoniła amerykańską administrację do podjęcia kroków mających powstrzymać Izrael przed takimi operacjami – podkreśla Rachman.
A niezależnie od kwestii politycznych i humanitarnych panuje też „fundamentalna niezgoda” między Białym Domem a rządem Izraela w sprawie strategii. Od początku wojny administracja Bidena uznała, że jedynym długofalowym i bezpiecznym rozwiązaniem konfliktu jest utworzenie państwa palestyńskiego; co więcej, masowe zabijanie Palestyńczyków przez izraelską armię można uznać za „szczególnie skuteczną metodę przysparzania Hamasowi nowych rekrutów”. Tymczasem gabinet Netanjahu uważa, że „jedyna prawdziwa drogę do bezpieczeństwa Izraela prowadzi przez użycie siły” – wyjaśnia autor.
Teraz wygląda na to, że aby zmienić to nastawienie i strategię, zarówno rządowi Netanjahu, jak i społeczeństwu Izraela potrzebny jest „wstrząs dostarczony z zewnątrz”, na przykład w postaci decyzji Białego Domu dotyczącej zawieszenia dostaw broni – konkluduje Rachman.(PAP)

 

fit/ kar/ amac/

W Kanadzie znowu szaleją pożary. Dym z nich dryfuje w kierunku Chicago

0

Dym z pożarów w Kanadzie znowu może dotrzeć do Chicago. Zagrożenie pożarowe jest już drugi rok z rzędu powodem ostrzeżenia przed niebezpiecznym dla zdrowia powietrzem w rejonach Środkowego Zachodu USA.

 

Dym z pożarów szalejących w Kolumbii Brytyjskiej i Albercie dotarł już w niedzielę nad część Montany, Dakoty, Minnesoty i Wisconsin. Agencja Kontroli Zanieczyszczeń Minnesoty wydała pierwszy w tym roku alert złej jakości powietrza. W komunikacie stwierdziła, że docierające nad Minnesotę powietrze stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia wszystkich mieszkańców tego stanu. Zaapelowano o w miarę możliwości pozostanie w domach i unikanie intensywnego wysiłku fizycznego na zewnątrz.

Departament Zasobów Naturalnych Wisconsin także w niedzielę wydał ostrzeżenia dla wielu powiatów położonych na północy stanu. Krajowe Centrum Meteorologiczne twierdzi, że niebezpieczny dym z pożarów w Kanadzie może dotrzeć we wtorek i w środę do stanu Iowa a także do Chicago.

Z informacji podanych przez władze Kanady wynika, że w poniedziałek potwierdzono tam prawie 90 pożarów. Pożar szalejący w pobliżu Fort Nelson w północno-wschodniej części Kolumbii Brytyjskiej był powodem ewakuacji mieszkańców. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku pożary w Kanadzie także przyczyniły się do znacznego pogorszenia jakości powietrza w Chicago.

 

BK

Dzietność na całym świecie spada szybciej niż w prognozach ONZ

0

Dzietność na całym świecie spada szybciej niż w prognozach ONZ, a według niektórych szacunków spadła już poniżej poziomu zastępowalności pokoleń – pisze w poniedziałek „Wall Street Journal”. Podkreśla, że polityka mająca zachęcać do posiadania większej liczby dzieci zwykle nie przynosi pożądanych efektów.

Dziennik powołuje się na badanie ekonomisty z Uniwersytetu Pensylwanii, Jesusa Fernandeza-Villaverde, specjalizującego się w demografii. Według danych zbieranych przez naukowca w wielu krajach – takich jak Chiny, Egipt czy Kenia – liczba urodzeń jest o kilkanaście procent niższa niż prognozowana przez ONZ. W efekcie globalny współczynnik dzietności wynosi obecnie między 2,1-2,2. W krajach rozwiniętych przyjmuje się, że współczynnik wymagany do zastępowalności pokoleń to 2,1, podczas gdy w krajach rozwijających się – ze względu na wyższą śmiertelność kobiet i niższą liczbę rodzących się dziewczynek – 2,2.

Ostatnie dane opublikowane przez ONZ z 2021 r. szacowały ten współczynnik na 2,3, podczas gdy jeszcze w 2017 r. wynosił 2,5. Choć nie wszyscy naukowcy zgadzają się co do tego, że globalna dzietność spadła poniżej poziomu zastępowalności pokoleń, liczba urodzeń spada szybciej, niż oczekiwano, co przekłada się też na prognozy dotyczące tego, kiedy liczba ludności na Ziemi zacznie spadać. Jeszcze w 2017 r. ONZ zakładała, że będzie ona rosnąć aż do końca XXI w. i osiągnie 11,2 mld w 2100 r. Teraz naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego szacują, że światowa populacja osiągnie szczyt już w 2061 r. na poziomie 9,5 mld (obecna szacowana liczba ludności to ok. 8 mld).
„WSJ” zauważa, że spadek dzietności notuje się już nie tylko w państwach bogatych, ale też w tych rozwijających się. W Indiach, które prześcignęły w ostatnich latach Chiny jako najludniejsze państwo świata, współczynnik dzietności spadł poniżej poziomu gwarantującego zastępowalność pokoleń. Liczba rodzących się dzieci spada też w Afryce (choć tam liczba ludności wciąż rośnie najszybciej), m.in. dzięki zwiększeniu stosowania środków antykoncepcyjnej. „WSJ” pisze, że jest to związane również z globalizacją kultury i dostępem do internetu, dzięki czemu np. kobiety w indyjskich wioskach stykają się z kulturami, gdzie normą jest mniejsza liczba dzieci. W USA, które do niedawna były wyjątkiem, jeśli chodzi o dzietność w państwach rozwiniętych, współczynnik dzietności spadł podczas kryzysu finansowego 2008 r. poniżej 2, lecz wbrew oczekiwaniom demografów nie powrócił do tego poziomu i obecnie wynosi 1,79.
Dziennik przytacza przykłady, gdy rządy państw zmagających się z kryzysem demograficznych starały się walczyć ze starzeniem się społeczeństw poprzez politykę zachęcającą obywateli do posiadania większej liczby dzieci. Gdy Japonia wprowadziła kilka zachęt – w tym urlop rodzicielski, subsydiowaną opiekę nad dziećmi czy „becikowe” – współczynnik dzietności wzrósł w latach 2005-2015 z 1,26 do 1,45, lecz w 2022 r. wrócił do poziomu początkowego. Podobnie nieznaczne efekty przynosiły ambitne programy pronatalistyczne na Węgrzech.
Jak zauważa „WSJ”, spadek liczby ludności może mieć znaczące konsekwencje dla gospodarki i jakości życia. Mniejsza liczba dzieci i starzejące się społeczeństwo oznacza większe obciążenie dla służby zdrowia i trudności w znalezieniu pracowników. To również problem dla funduszy emerytalnych. W Korei Południowej, gdzie współczynnik dzietności jest najniższy na świecie (0,72), funduszowi emerytalnemu mogą skończyć się środki już w 2055 r. Mimo to problem nie przyciąga dużej uwagi wyborców, bo – jak twierdzi cytowany przez gazetę ekonomista Sok Chul Hong – „starzy nie są zbyt zainteresowani reformą emerytalną, a młodzi mają apatyczny stosunek do polityki”.

 

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

 

osk/ kar/

Protesty propalestyńskie objęły dużą część uniwersytetów w Europie i USA

0

Demonstracje i okupacje uniwersytetów organizowane przez studentów i nauczycieli akademickich w Stanach Zjednoczonych i w Europie trwają od połowy kwietnia. W USA podczas tych wydarzeń doszło do około 2900 aresztowań na 59 uczelniach i uniwersytetach – informuje w poniedziałek Associated Press.

Propalestyńskie protesty na uczelniach i uniwersytetach rozpoczęły się w połowie kwietnia w Nowym Jorku, na Uniwersytecie Columbia i Uniwersytecie Nowego Jorku (NYU). Na początku protestów ruchu propalestyńskiego na uczelniach odbywały się pojedyncze demonstracje. Z czasem zamieniły się w stałe obozowiska.

Protestujący studenci – do których również dołączyła część kadry naukowej – domagali się, aby władze uniwersyteckie w jasny sposób opowiedziały się przeciw działaniom Izraela w Strefie Gazy, aby odcięły się od uniwersytetów izraelskich, zaprzestały czerpać korzyści finansowe od firm izraelskich oraz tych, które wspierają armię izraelską, oraz upubliczniły listę powiązań z izraelskimi i proizraelskimi podmiotami.
Po studentach z nowojorskich uniwersytetów do ruchu protestów propalestyńskich dołączyli studenci z łącznie 59 uniwersytetów i uczelni wyższych w całym kraju. Duże protesty i akcje okupacyjne, takie jak na Uniwersytecie Columbia, objęły dużą część uniwersytetów tzw. Ivy League, która zrzesza najbardziej renomowane uczelnie.
Studenci z Uniwersytetu Columbia, którzy zapoczątkowali ruch protestów akademickich, spotkali się jako pierwsi z wyjątkowo ostrą reakcją władz akademickich i policji – co było szeroko omawiane w mediach amerykańskich i rozpoczęło debatę w amerykańskim establishmencie.
Rektorka Uniwersytetu Columbia Minouche Shafik zadeklarowała, że „życie uczelni nie może być w nieskończoność zakłócane przez protestujących, którzy łamią zasady i prawo”; 1 maja wezwała policję do usunięcia studentów z terenu kampusu.
Jednak w USA znalazły się też uniwersytety, które zezwoliły na dalsze protesty swoim studentom, oraz takie, które zgodziły sią na część postulatów. „Uniwersytety zostały stworzone w celach prowadzenia zróżnicowanej debaty. Jest to podstawa naszej misji szerzenia wiedzy i zrozumienia” – napisała w oświadczeniu informującym o porozumieniu ze studentami prezydentka Uniwersytetu Brown Christina H Paxson.
Mimo, że protesty w USA osłabły, to wiele z nich nadal trwa. Jak poinformowała agencja Associated Press w poniedziałek, podczas uroczystości zakończenia roku akademickiego na amerykańskich uniwersytetach dochodzi do protestów propalestyńskich, które mają na celu przerwanie ceremonii.
Protesty i akcje okupacyjne odbywają się nie tylko w Ameryce. Do demonstracji dochodzi m.in. we Francji, Belgii, Anglii, Irlandii, Holandii oraz Indiach. We Francji protesty były szczególnie silne na paryskim Instytucie Nauk Politycznych (SciencePo), gdzie studenci okupowali pomieszczenia Instytutu.
W Anglii na renomowanym uniwersytecie Oxford studenci utworzyli pola namiotowe i oczekują na jednoznaczną odpowiedz władz uniwersyteckich na swoje postulaty. Postulaty są zbliżone do tych przedstawionych przez studentów na amerykańskich uniwersytetach.
Studenci podczas protestów skandowali różne hasła, które niekoniecznie znajdowały odzwierciedlenie w oficjalnych postulatach. Jednym z nich było poparcie dla utworzenia państwa palestyńskiego. Z tą deklaracją jest związane wszechobecne hasło „From the river to the sea” (Od rzeki do morza). Oznacza ono chęć utworzenia państwa palestyńskiego od Morza Śródziemnego do rzeki Jordan. Aktualnie to terytorium kontroluje w całości Izrael. Aktywiści proizraelscy uznają protesty za antysemickie i nawołujące do nienawiści wobec Żydów między innymi przez to hasło.
W kwietniu na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles (UCLA) doszło wielokrotnie do starć propalestyńskich manifestantów z proizraelskimi kontrdemonstrantami. Obóz propalestyński został tam brutalnie rozbity przez policję, która interweniowała na polecenie władz uniwersytetu – informował w kwietniu „Washington Post”.
Równocześnie w Europie, we Francji i Anglii, studenckie stowarzyszenia żydowskie deklarowały, że obawiają się o swoje bezpieczeństwo, i nawoływały władze do natychmiastowej reakcji. Mimo doniesień o werbalnej agresji po każdej ze stron nie pojawiły się informacje o bezpośrednich starciach.
Organizacje międzynarodowe, w tym ONZ, oskarżają Izrael o brutalny sposób prowadzenia wojny. Republika Południowej Afryki pozwała Izrael w Międzynarodowym Trybunale Karnym w Hadze o dokonywanie ludobójstwa na narodzie palestyńskim.
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez kontrolowane przez Hamas ministerstwo zdrowia w Strefie Gazy od masakry terrorystycznej 7 października w wyniku działań armii izraelskiej zginęło ponad 35 tys. Palestyńczyków, w większości cywili.(PAP)

awm/ mms/

Ukraina przechwytuje obecnie o połowę mniej rakiet niż rok temu

0

W maju 2023 roku ukraińska obrona powietrzna strącała 80 proc. rosyjskich rakiet. Teraz ze względu na braki amunicji Ukraina jest w stanie przechwytywać o połowę mniej pocisków – podaje w poniedziałek dziennik „New York Times”.

Według redakcji „NYT”, która przeanalizowała wszystkie doniesienia ukraińskich sił zbrojnych o atakach rakietowych Rosjan i liczbie strąconych pocisków, możliwości obrony powietrznej Ukrainy dramatycznie się skurczyły. Coraz więcej rosyjskich ataków, zarówno na infrastrukturę cywilną, jak i fabryki broni, trasy dostaw na front czy po prostu oddziały frontowe, okazuje się nie do odparcia.

Kijów z coraz większą desperacją prosi zachodnich sojuszników o systemy obrony powietrznej i amunicję, ale sytuację pogarsza dodatkowo to, że Rosjanie zmienili taktykę. Teraz uderzają większą nawałą ognia, korzystając naraz z pocisków balistycznych, manewrujących i hipersonicznych. Aby zmylić ukraińską obronę przeciwrakietową, zaczynają operację od ataku dronów, a potem następuje ostrzał rakietowy z różnych kierunków – wyjaśnia dziennik.
Przede wszystkim Rosja zwiększyła liczbę ataków przy użyciu pocisków szczególnie trudnych do przechwycenia, jak rakiety balistyczne Iskander-M i Kh-22.
Ukraińscy dowódcy twierdzą, że najważniejszym powodem, dla którego obrona powietrzna przechwytuje coraz mniej rakiet, jest po prostu brak amunicji.(PAP)

fit/ mms/

Seria pożarów w Polsce. Przypadek czy celowe działanie?

0

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga wszczęła w poniedziałek śledztwo w sprawie pożaru hali targowej przy ul. Marywilskiej. Wojewoda mazowiecki Mariusz Frankowski zapowiedział, że „analizowane są kwestie wsparcia dla przedsiębiorców”.

Hala, w której było ponad 1400 sklepów i punktów usługowych, zaczęła się palić po godz. 3 w niedzielę. W poniedziałek rano na miejscu wciąż pracowało sześć zastępów straży pożarnej. Jak informował st. kpt. Adam Strąk z Komendy Miejskiej PSP, choć dogaszanie pożaru zakończono, to zadaniem strażaków był dozór miejsca ze względów bezpieczeństwa.

Policja zaapelowała do wszystkich osób pokrzywdzonych w wyniku pożaru, by zgłaszały się na komendy policji. Zwróciła się również o przekazywanie jej wszystkich istotnych informacji mogących pomóc w wyjaśnieniu przyczyn zdarzenia.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prokurator Norbert Woliński przekazał, że zostało wydane postanowienie o wszczęciu śledztwa w sprawie sprowadzenia w nieustalony sposób zdarzenia zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarach, a mającego postać pożaru. „W jego wyniku doszło do spalenia tego obiektu oraz znajdujących się w nim lokali” – powiedział Woliński. Dodał, że właściciel kompleksu handlowego i najemcy stanowisk usługowo-handlowych ponieśli szkody w łącznej, nieustalonej aktualnie dokładnie wysokości, przekraczającej milion złotych.
Jak mówił wojewoda mazowiecki Mariusz Frankowski, aktualnie „analizowane są kwestie wsparcia dla przedsiębiorców”. „To mogą być tylko i wyłącznie środki o charakterze specjalnym, dlatego że nie ma dedykowanego programu dla wsparcia przedsiębiorców” – powiedział. Wyjaśnił, że „nie wchodzą w grę zapomogi klęskowe, ponieważ pożar nie dotyczył osób prywatnych”.
Poinformował, że teren został przekazany właścicielowi, a Państwowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał zakaz użytkowania obiektu. „Na teraz brak jest osób poszkodowanych znajdujących się na terenie hali” – powiedział Frankowski. Zapowiedział, że we wtorek zaplanowane jest spotkanie z przedstawicielami miasta i prezesem Marywilskiej 44.
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski poinformował, że przy Marszałkowskiej 77/79 powstało specjalne stanowisko dla tych, którzy chcieliby m.in. zarejestrować się jako osoby bezrobotne czy uzyskać wsparcie w zakresie pośrednictwa pracy.
Przekazał, że zapadła decyzja, by szukać poszkodowanym dodatkowych miejsc na targowiskach miejskich. „Nie wydarzy się to w ciągu kilku godzin, ale mamy takie miejsca, jest ich ponad sto. W porównaniu z liczbą przedsiębiorców, którzy mogliby być zainteresowani, to nie jest duża liczba, ale będziemy na ten temat rozmawiali ze spółką Kupiec Warszawski po to, by ustalić podstawowe fakty i to, w jaki sposób moglibyśmy ewentualnie pomóc” – powiedział. Dodał, że rozmowy będą też dotyczyły warunków dzierżawy „w tej bardzo trudnej sytuacji”.
Rzecznik stołecznej policji podinsp. Robert Szumiata poinformował, że policja otrzymała wiele telefonów m.in. od mieszkańców stolicy z zapytaniem, czy ostatnie wątki pożarów można łączyć. „Wiemy wszyscy doskonale, że poza pożarem wczoraj na ulicy Marywilskiej były trzy inne pożary, dzisiaj pożar szkoły w Grodzisku Mazowieckim. Chciałem dzisiaj jasno i wyraźnie podkreślić, że na tę chwilę nie ma żadnych podstaw, aby te wszystkie pożary ze sobą łączyć” – podkreślił Szumiata.
Właściciel hali, spółka Mirbud poinformowała, że „zarząd spółki podjął decyzje o odbudowie hal handlowych Centrum Handlowego Marywilska 44”. Firma wskazała, że o szacowanym wpływie zdarzenia na wyniki finansowe grupy kapitałowej poinformuje w kolejnych raportach. Spółka przypomniała, że majątek Marywilska 44 Sp. z o.o. jest ubezpieczony.
W MSWiA nowy szef resortu Tomasz Siemoniak odebrał od komendantów głównych PSP i policji raport dotyczący ostatnich pożarów w Polsce. Omówione zostały działania służb MSWiA, biorących udział w akcjach ratowniczo-gaśniczych – przekazał resort. „Poruszono temat nowelizacji przepisów i wymagań technicznych dla budynków” – poinformowano.
Wcześniej Siemoniak został zapytany, czy polskie służby badają, czy osoby z innych państw przyczyniły się do wybuchu pożarów, które w ostatnich dniach miały miejsce w Warszawie i Siemianowicach Śląskich. „Za wcześnie jest, żeby o czymkolwiek mówić. Trwa śledztwo. Będziemy na pewno informowali. Każdy wariant tutaj musimy rozpatrywać. Wiadomo, w jakiej jesteśmy sytuacji” – odpowiedział.
W sprawie pożaru hali targowej głos zabrali również kandydaci PiS do Parlamentu Europejskiego Małgorzata Gosiewska i Tobiasz Bocheński. Domagają się od prezydenta Trzaskowskiego zapewnienia kupcom tymczasowego miejsca do prowadzenia działalności. W ocenie Gosiewskiej pomoc oferowana kupcom przez miasto jest niewystarczająca.(PAP)

 

Autorka: Aleksandra Kiełczykowska

 

MEN: do pożaru w szkole w Grodzisku Mazowieckim doszło po maturze z angielskiego

W Zespole Szkół w Grodzisku Mazowieckim pisemny egzamin maturalny z języka angielskiego na poziomie rozszerzonym zakończył się przed wybuchem pożaru. Ustny egzamin maturalny z języka polskiego został przerwany. Maturzyści przystąpią do niego w innym terminie w maju – poinformowało MEN.
Wszyscy zdający będą mogli przystąpić do egzaminów maturalnych zaplanowanych na kolejne dni w innej lokalizacji wskazanej przez starostwo.
W poniedziałek doszło do pożaru w Zespole Szkół nr 1 w Grodzisku Mazowieckim. W jego skład wchodzi liceum ogólnokształcące i technikum. Przed przybyciem strażaków ze szkoły ewakuowało się 60 osób. Pożar wybuchł około godziny 12, gdy kończyły się egzaminy maturalne z języka angielskiego. Płomienie objęły poddasze i dach budynku.
Jak poinformowało Ministerstwo Edukacji Narodowej w związku z pożarem w szkole ponadpodstawowej w Grodzisku Mazowieckim niezwłoczne działania podjęły Kuratorium Oświaty w Warszawie oraz Centralna Komisja Egzaminacyjna.
Bezpośrednio po uzyskaniu informacji o zdarzeniu Mazowiecka Kurator Oświaty Wioletta Krzyżanowska wydelegowała wizytatorów do szkoły w Grodzisku Mazowieckim. „Celem działań Kuratorium jest udzielenie wsparcia dyrektorowi szkoły, organowi prowadzącemu oraz uczniom i nauczycielom. Mazowiecka Kurator Oświaty jest w stałym kontakcie z władzami powiatu, m.in. w zakresie jak najszybszego ustalenia sposobu kontynuacji nauki przez uczniów do zakończenia trwającego roku szkolnego” – podało MEN.
Poinformowało, że zdający, którzy musieli przerwać część ustną egzaminu maturalnego lub którzy w poniedziałek do niego już nie przystąpili, będą mogli przystąpić do niego jeszcze w maju. Od 14 maja egzaminy pisemne oraz ustne będą przeprowadzane dla absolwentów tej szkoły w innej lokalizacji, wskazanej przez starostwo. Dyrekcja szkoły przekaże zdającym informacje o miejscu przeprowadzania egzaminu.
W komunikacie podano także, że część pisemna egzaminu z języka angielskiego na poziomie rozszerzonym zaplanowana na poniedziałek została przeprowadzona w szkole jeszcze przed wybuchem pożaru. Podkreślono, że w pożarze budynku nikt nie ucierpiał.
W poniedziałek o godz. 9.00 rozpoczęły się pisemne egzaminy maturalne z języka angielskiego na poziomie rozszerzonym i dwujęzycznym. Egzaminu na poziomie rozszerzonym trwał 150 minut. Zgodnie z harmonogramem w poniedziałek po południu jest egzamin z filozofii. Egzaminy z tych przedmiotów nie są obowiązkowe. Piszą je tylko ci maturzyści, którzy zadeklarowali taką wolę.(PAP)
Autorka: Danuta Starzyńska-Rosiecka

 

Poznań/Dziewięć osób rannych w wybuchu w Szkole Aspirantów PSP

Dziewięć osób zostało poparzonych w poniedziałek, podczas zajęć w Szkole Aspirantów PSP w Poznaniu. Poszkodowani mają oparzenia I i II stopnia, według wstępnych ustaleń doszło do wybuchu.
Rzecznik prasowy Szkoły Aspirantów Pożarnictwa w Poznaniu bryg. Rafał Wypych powiedział PAP w poniedziałek, że przed południem w trakcie zajęć dydaktycznych z przedmiotu „fizykochemia spalania i środki gaśnicze” doszło do nieoczekiwanego zdarzenia przy stanowisku do wyznaczania temperatury zapłonu cieczy.
„Doszło do zdarzenia w wyniku którego dziewięciu naszych kadetów zostało poszkodowanych. Została im natychmiast udzielona pomoc. Później ośmiu z tych poszkodowanych zostało przetransportowanych do poznańskich szpitali. Poszkodowani opuścili salę wykładową o własnych siłach, wszyscy byli przytomni” – powiedział.
W zajęciach uczestniczyło łącznie 20 kadetów pod nadzorem dwójki doświadczonych wykładowców. Rzecznik podkreślił, że życiu poszkodowanych nie grozi niebezpieczeństwo. Z poparzeniami I i II stopnia znajdują się w szpitalach w Poznaniu i powiecie poznańskim.
„Obecnie prowadzone są działania przez policjantów pod nadzorem prokuratora. Nie wiemy, jaki był mechanizm tego zdarzenia” – powiedział. Rzecznik przyznał, że skutki zdarzenia sugerują, że mogło tam dojść do wybuchu.
„Będzie wyjaśniane, czy doszło do eksplozji cieczy. To urządzenie które wyznacza nam temperaturę zapłonu jest niewielkich rozmiarów, do specjalnego tygielka dolewana jest ciecz o objętości do 50 ml. Podgrzewana jest w tym urządzeniu, urządzenie zasilane jest elektrycznie” – powiedział.
Rzecznik podkreślił, że to pierwsze takie zdarzenie w ponad 70-letniej historii naszej szkoły. „Dla nas to też jest trudny moment, zrobimy wszystko, by wyjaśnić okoliczności” – zapewnił. (PAP)

autor: Rafał Pogrzebny

 

Śląskie/ W poniedziałek ma zostać wszczęte śledztwo ws. pożaru w Siemianowicach

W poniedziałek powinna zapaść decyzja o wszczęciu śledztwa w sprawie piątkowego pożaru nielegalnego składowiska w Siemianowicach Śląskich – dowiedziała się PAP w prokuraturze. Na razie nie jest przesądzone, która jednostka będzie nadzorowała to postępowanie.
Sprawa nielegalnego składowiska w Siemianowicach jest jednym z wątków dużego śledztwa w sprawie mafii śmieciowej toczącego się od kilku lat w Prokuraturze Regionalnej w Katowicach. Zarzuty przedstawiono w nim ponad 70 osobom, także w wątku dotyczącym Siemianowic.
Pożar wybuchł w piątek rano przy ul. Wyzwolenia w siemianowickiej dzielnicy Michałkowice. Objął całe składowisko – ok. 6 tys. mkw., na którym zgromadzono m.in. chemikalia. Kłęby czarnego dymu były widoczne z wielu kilometrów. W piątek po południu strażacy przekazali informację, że sytuacja została opanowana. Przez weekend trwało dogaszanie. Działania te są kontynuowane w poniedziałek rano.
Zastępca prokuratora rejonowego w Siemianowicach Śląskich Katarzyna Bryla powiedziała PAP, czynności w samym miejscu pożaru nie są na razie możliwe – trwa tam wciąż akcja gaśnicza, śledczy czekają aż strażacy przekażą im ten teren.
„Pod nadzorem naszej prokuratury policjanci zbierają materiał dowodowy – m.in. przesłuchują świadków. Kwestie związane z tym, kto będzie nadzorował to postępowanie – my czy Prokuratura Regionalna – są w trakcie ustalania” – powiedziała prok. Bryla.
Sprawa nielegalnego składowiska w Siemianowicach jest od kilku lat przedmiotem prokuratorskiego śledztwa. Została włączona do dużego postępowania w sprawie mafii śmieciowej, nadzorowanego przez Prokuraturę Regionalną w Katowicach. Zarzuty nielegalnego składowania, transportu i legalizowania odpadów przez różne podmioty usłyszały w nim dotychczas 73 osoby.
„Przedmiotem tego postępowania jest składowanie odpadów m.in. w Siemianowicach Śląskich, a także na ponad 30 innych składowiskach w aglomeracji śląskiej i w innych miejscach Polski. W przypadku składowiska w Siemianowicach Śląskich również zindywidualizowane osoby występują już w tym zakresie w charakterze podejrzanych” – powiedział PAP rzecznik Prokuratury Regionalnej w Katowicach Michał Binkiewicz.
W poniedziałek rano w działania po pożarze zaangażowanych było 28 zastępów straży pożarnej – 80 ratowników. Strażacy dogaszają pogorzelisko, prowadzą także działania na ciekach wodnych, do których przedostały się zanieczyszczenia z gaszonego pożaru. Ustawiono na nich wychwytujące zanieczyszczenia zapory sorpcyjne.
Na poniedziałkowe przedpołudnie wojewoda śląski Marek Wójcik zwołał posiedzenie sztabu kryzysowego z udziałem przedstawicieli PSP, Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Państwowej Straży Rybackiej i Wód Polskich.
Według szacunków władz Siemianowic Śląskich na nielegalnym składowisku przy ul. Wyzwolenia zmagazynowano nielegalnie w różnych pojemnikach kilka tysięcy ton rozmaitych substancji, a także podobne ilości odpadów plastikowych. Prezydent miasta Rafał Piech informował w sobotę, że były to m.in. substancje ropopochodne, rozpuszczalniki czy farby. (PAP)
Autor: Krzysztof Konopka

 

Rzecznik KSP: na tę chwilę nie ma podstaw, by łączyć ostatnie pożary

Na tę chwilę nie ma żadnych podstaw, aby te wszystkie pożary ze sobą łączyć – przekazał w poniedziałek rzecznik KSP podinsp. Robert Szumiata nawiązując do ostatnich pożarów w Warszawie i w Grodzisku Mazowieckim.
Rzecznik KSP był pytany na konferencji prasowej, jak będzie wyglądało śledztwo w związku z pożarami, które miały miejsce w Warszawie w ostatnim czasie.
Szumiata zaznaczył, że śledztwo w sprawie Marywilskiej będzie prowadziła Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Zapewnił, że policja wspólnie z prokuraturą zrobi wszystko, aby jak najszybciej wyjaśnić wszelkie okoliczności zdarzenia.
Dodał, że policja otrzymała wiele telefonów m.in. od mieszkańców stolicy z zapytaniem, czy ostatnie wątki pożarów można łączyć. „Wiemy wszyscy doskonale, że poza pożarem wczoraj na ulicy Marywilskiej były trzy inne pożary, dzisiaj pożar szkoły w Grodzisku Mazowieckim. Chciałem dzisiaj jasno i wyraźnie podkreślić, że na tę chwilę nie ma żadnych podstaw, aby te wszystkie pożary ze sobą łączyć” – podkreślił Szumiata.
Zastępca mazowieckiego komendanta wojewódzkiego PSP st. bryg. Piotr Gąska był pytany, czy gdy straż pożarna przyjechała na miejsce pożaru przy ulicy Marywilskiej, to ogień był rozwinięty na całej powierzchni hali.
„Najbardziej rozwinięty był po jednej ze stron, natomiast ten pożar mocno się rozprzestrzeniał” – powiedział Gąska.
Zaznaczył, że hala jest „kompletnie zniszczona”. (PAP)

 

autorki: Karolina Kropiwiec, Marta Stańczyk

 

kkr/ mas/ jann/

Chicago przeznaczy ponad 2 miliony dolarów na pomoc w spłacie zaległych rachunków na wodę

0

Burmistrz Brandon Johnson chce pomóc mieszkańcom Chicago w spłacie wysokich rachunków za wodę. Komisja Finansów Rady Miasta ma głosować nad dwuletnim planem burmistrza, przewidującym prawie 2,4 miliona dolarów ulg finansowych jakie mają otrzymać właściciele domów i firm zalegających za zapłatą za rachunki za wodę.

 

Ma to związek z wyciekami z wodociągów naprawionych po 1 stycznia 2023 r. W opublikowanym w poniedziałek komunikacie burmistrz Johnson uzasadniając swój plan pomocowy stwierdził, że wie jak to jest dorastać w domu w którym brakuje pieniędzy na rachunki.

„Ten pilotażowy program zapewni ulgę finansową rodzinom, które dostały skandalicznie wysokie rachunki z powodu podziemnych wycieków, na które nie mieli wpływu” – zaznaczył Brandon Johnson. Program skierowany jest zarówno do właścicieli domów i mieszkań jak i do właścicieli nieruchomości komercyjnych z liniami wodociągowymi o średnicy jednego cala lub mniejszej.

Kwalifikujący się właściciele nieruchomości otrzymają kredyt na obniżenie kwoty rachunku za wodę w okresie gdy doszło do wycieku do średniej kwoty rachunku klienta bez wycieku. Z programu mogą skorzystać wszyscy mieszkańcy niezależnie od dochodów.

Jest jednak jeden warunek: jeżeli osoba ubiegająca się o pomoc finansową ma zaległy rachunek to najpierw musi go zapłacić i dopiero wtedy może ubiegać się o miejskie dofinansowanie.

 

BK

Biden traci poparcie, Trump ze znaczącą przewagą w prawie wszystkich kluczowych stanach

0

Donald Trump prowadzi z Joe Bidenem ze znaczącą przewagą w pięciu z sześciu kluczowych stanach, gdzie Biden wygrał w 2020 r. – wynika z opublikowanego w poniedziałek sondażu Sienna College i „New York Times”. Biden traci poparcie wśród najmłodszych wyborców, a także Latynosów i Afroamerykanów.

 

Badanie wskazuje na dwucyfrową przewagę Trumpa w Nevadzie (50-38 proc.) i Georgii (49-39 proc.), siedmiopunktową w Arizonie i Michigan (49-42 proc.) i trzypunktową w Pensylwanii (47-44). Jedynym z „wahających się” stanów, gdzie wygrywa Biden, jest Wisconsin, gdzie jego przewaga wynosi 2 p.p. (47-45 proc.). Wyników znacząco nie zmienia ujęcie w sondażu niezależnego kandydata Roberta F. Kennedy’ego jr., który ma szanse na zdobycie 10 proc. głosów, ale odbiera głosy obydwu kandydatom mniej więcej po równo.

 

Jak notuje „NYT”, za słabszymi wynikami w Arizonie, Georgii i Nevadzie stoi zmniejszające się poparcie Bidena wśród grup wyborców, dzięki którym wygrał tam w 2020 r.: najmłodszych (18-29 l), Latynosów i Afroamerykanów. W tych dwóch pierwszych grupach obaj kandydaci mają mniej więcej to samo poparcie, podczas gdy cztery lata temu ci wyborcy zdecydowanie preferowali Bidena. Wśród wyborców czarnoskórych poziom poparcia dla Trumpa wynosi 20 proc., co byłoby najwyższym wynikiem kandydata Republikanów od lat 60. Biden traci też poparcie bardziej centrowych wyborców, zaś 13 proc. wyborców, którzy deklarowali głosowanie na Bidena w 2020 r., zapowiada, że nie zrobi tego ponownie w związku z polityką administracji w kwestii wojny w Strefie Gazy.

 

Dziennik zaznacza, że młodzi wyborcy i przedstawiciele mniejszości są bardziej niż ogół niezadowoleni z sytuacji gospodarczej i bardziej żądni zmian, czego większym gwarantem byłby Trump. Zmian „systemu” chce zdecydowana większość wyborców. Dużych zmian chce 55 proc., mniejszych 27 proc., zaś 14 proc. chce całkowitego rozmontowania systemu.

 

Nadzieję Bidenowi może dać wyższa frekwencja, bo wypada on lepiej wśród wyborców, którzy prawdopodobnie zagłosują, niż wśród ogółu zarejestrowanych wyborców. Biorąc pod uwagę tę grupę, Biden nadal wygrywa tylko w jednym stanie (Michigan), lecz w dwóch innych przegrywa minimalnie (Pensylwania i Wisconsin). Wygrana w tych trzech stanach może dać mu zwycięstwo w całych wyborach.

 

Co ciekawe, słabe wyniki Bidena nie przekładają się na wyborcze szanse Demokratów w wyborach do Senatu w tych samych stanach. Kandydaci Demokratów prowadzą we wszystkich z nich, choć to Republikanie są zdecydowanymi faworytami, by zdobyć większość w tej izbie.

 

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

 

osk/ mms/

Ktoś zastrzelił kobietę. Jej ciało znaleziono w kuchni

0

Nie żyje kobieta postrzelona w kuchni domu w chicagowskiej dzielnicy Washington Park. Policjanci znaleźli 23-latkę z raną postrzałową klatki piersiowej w niedzielę około 11 przed północą w budynku przy 6100 South King Drive.

 

W krytycznym stanie przewieziono ją do szpitala University of Chicago, gdzie stwierdzono zgon. W sprawie wszczęto postępowanie wyjaśniające.

Podczas minionego weekendu w Chicago postrzelonych zostało co najmniej 29 osób w tym 4 śmiertelnie.

 

BK

Awans Świątek do ćwierćfinału turnieju WTA 1000 w Rzymie

0

Iga Świątek awansowała do ćwierćfinału turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Rzymie. Liderka światowego rankingu tenisistek pokonała w poniedziałek Niemkę Angelique Kerber 7:5, 6:3. W kolejnej rundzie zmierzy się z Amerykanką Madison Keys.

Mecz trwał ponad półtorej godziny. To był trzeci pojedynek Świątek z Kerber, byłą liderką światowej listy, posiadającą także polskie obywatelstwo – wszystkie wygrała niespełna 23-letnia raszynianka.

 

W ćwierćfinale rywalką Świątek będzie Madison Keys, z którą zmierzyła się w półfinałe ostatniego turnieju rangi 1000 w Madrycie. Polka wygrała wtedy z Amerykanką 6:1, 6:3, a następnie triumfowała w całej imprezie.

 

Wynik meczu 1/8 finału:

 

Iga Świątek (Polska, 1) – Angelique Kerber (Niemcy) 7:5, 6:3. (PAP)

 

bia/ af/

Podatkowe problemy Donalda Trumpa z powodu audytu jego chicagowskiej nieruchomości

0

Były prezydent Donald Trump może mieć nowe kłopoty podatkowe z powodu wieżowca jego imienia w Chicago. Audyt amerykańskiego urzędu podatkowego, IRS ujawniony przez New York Times i ProPublica wykazał, że Trump dwukrotnie odpisał straty jakie miała przynieść jego chicagowska nieruchomość w 2008 i ponownie w 2010 roku.

 

Audyt jest w toku, chociaż syn byłego prezydenta, Eric Trump powiedział, że sprawa została już wyjaśniona. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że skorygowany rachunek podatkowy może kosztować Donalda Trumpa ponad 100 milionów dolarów.

Były prezydent zgłosił 651 milionów dolarów strat jakie miał przynieść Trump Tower przy River North w 2008 roku. Z kolei w 2010 roku Trump przeniósł firmę, która była właścicielem chicagowskiego wieżowca, do nowej spółki, na co powołał się, aby uzasadnić 168 milionów dolarów dodatkowych strat w ciągu następnych 10 lat – podały ProPublica i New York Times, powołując się na dokumenty w pozwie przeciwko Trumpowi, a także raport kongresowy i notatkę IRS.

Obecny status audytu IRS dotyczącego Trumpa i jego transakcji w Chicago jest niejasny. Agencja może starać się odzyskać ponad 100 milionów dolarów, plus odsetki i potencjalne kary.

 

BK

Tragiczny wypadek w Glenview. Zginął nastolatek

0

W Glenview doszło do tragicznego wypadku drogowego. Zginął 17-latek a trzy inne osoby trafiły do szpitala. Stan poszkodowanych jest krytyczny.

 

W wypadku uczestniczyły dwa samochody osobowe. Jeden z nich rozpadł się na pół. Policja podała, że do wypadku doszło w niedzielę około 11 przed północą przy 1200 East Lake Avenue.

Biuro koronera powiatu Cook podało nazwisko ofiary śmiertelnej wypadku to 17-letni Marko Niketic z Glenview. Z zeznania świadka wynika, że poruszający się z dużą prędkością samochód nagle wyłączył światła i zderzył się z jadącym obok autem.

W poniedziałek rano wciąż zablokowany był odcinek East Lake Avenue na skrzyżowaniu z Meadow Lane z powodu prowadzonych przez policję czynności wyjaśniających.

 

BK

Czeski seks to nie czeski film

0

Większość Czechów odczuwa zadowolenie ze swojego życia seksualnego – wynika z zaprezentowanego w poniedziałek badania Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego (NUDZ). Jednocześnie Czesi uprawiają seks rzadziej niż 11 lat temu, gdy przeprowadzono poprzednie takie badanie.

Średni wiek odbycia pierwszego stosunku płciowego wynosi dla kobiet 17,46 roku, a dla mężczyzn 18,33 roku – podobnie jak w badaniu z 2013 r. Do wstrzemięźliwości seksualnej przyznało się 6 proc. kobiet i ponad 8 proc. procent mężczyzn.

Eksperci prezentujący wyniki badania podkreślili, że częstotliwość podejmowania aktywności seksualnej zależy od wieku, ale nawet wśród młodych ludzi jest niska.
Mężczyźni pozostający w długotrwałych związkach partnerskich podali, że średnio uprawiali seks 5,72 razy w miesiącu, a kobiety 5,63 razy. Ponadto trudności natury seksualnej przez co najmniej kilka miesięcy miało ponad 61 proc. kobiet i ponad 55 proc. mężczyzn.
W badaniu ujęto także uprawianie seksu pod przymusem – 17 proc. kobiet i 5 proc. mężczyzn zadeklarowało, że zostało zmuszonych do niego groźbami lub przemocą. Sondaż wykazał, że wśród kobiet, które doświadczyły przemocy seksualnej, dla 19 proc. był to pierwszy kontakt seksualny, który przeżyły w wieku poniżej 15 lat. W przypadku mężczyzn ten odsetek wyniósł 7,5 proc.
Zdaniem ekspertów jeden z najbardziej alarmujących wniosków płynących z badania jest taki, że ofiary przemocy seksualnej rzadko zgłaszają się na policję – dotyczy to ponad 93 proc. kobiet i 98 proc. mężczyzn. Powodem jest wstyd oraz nieuznawanie stosunku, któremu towarzyszy przemoc, za gwałt.
W badaniu udział wzięło 4660 osób ankietowanych za pośrednictwem internetu i 2009 osób, z którymi przeprowadzono wywiady bezpośrednie.

 

Z Pragi Piotr Górecki (PAP)

W Lechu ogromny wstyd i rozczarowanie po porażce z Legią

0

Jeszcze przed meczem 32. kolejki ekstraklasy z Legią piłkarze Lecha wciąż byli w grze o mistrzostwo Polski. Po porażce 1:2 poniesionej w dość kuriozalnych okolicznościach, nie tylko stracili szansę na zdobycie tytułu, ale też mocno oddalili się od podium.

Wstyd, rozczarowanie, zażenowanie – takie odczucia towarzyszyły sympatykom „Kolejorza” po przegranym pojedynku z Legią 1:2. A na trybunach, jak niemal zawsze przy okazji spotkań tych zespołów, zasiadł komplet, ponad 40 tysięcy widzów. Wszystkie wejściówki zostały wyprzedane na ponad trzy tygodniem przed meczem, mimo że lechici od dwóch miesięcy zawodzą i gubią punkty z najsłabszymi ekipami ekstraklasy.

Zresztą przed początkiem niedzielnego spotkania kibice dali wyraz swoje dezaprobaty wobec piłkarzy i sztabu szkoleniowego. Na jednej z trybun ułożyli efektowną kartoniadę z ogromnym napisem „wstyd”. Oprawa po kilku minutach zniknęła, ale gdyby było to możliwe, po zakończeniu spotkania fani z pewnością by ją odtworzyli.
Okoliczności samej porażki też były niecodzienne, bowiem gole dla warszawian zdobyli… lechici. Najpierw Miha Blazic trafił do swojej siatki, a tuż przed przerwą jego wyczyn powtórzył Bartosz Salamon. Mało który z ponad 40 tysięcy kibiców z pewnością był świadkiem meczu z dwoma samobójami, trener gospodarzy Mariusz Rumak też w gorzkich słowach skomentował to zdarzenie.
„Pierwszy raz w karierze prowadziłem zespół, który strzelił trzy gole i przegrał mecz 1:2” – przyznał na konferencji prasowej.
Znamienny był obrazek, gdy Salamon po samobójczym golu zrozpaczony padł na murawę. Widok klęczącego doświadczonego obrońcy, jednego z liderów Lecha, obrazuje postawę całej drużyny w rundzie wiosennej. Sam piłkarz, który aspiruje do kadry na mistrzostw Europy, po spotkaniu zamieścił wpis w mediach społecznościowych.
„Przepraszam wszystkich Kibiców Lecha Poznań oraz cały Klub i drużynę. Jest mi wstyd. Trzy lata czekałem, aby zagrać mecz Lecha z Legią w Poznaniu. Wiem, co ten mecz znaczy dla nas poznaniaków i wiem, jaki zawód i złość teraz czujecie. Nie oczekuję zrozumienia, od liderów drużyny w takich meczach wymaga się, aby stanęli na wysokości zadania, a ja, niestety, swoim golem samobójczym przyczyniłem się w wielkim stopniu do tej porażki. Czuję, że Was zawiodłem, ale zawiodłem przede wszystkim samego siebie. Teraz trzeba dokończyć ten sezon wygrywając dwa ostatnie mecze a potem trzeba się zastanowić, co dalej. Na pewno Lech nie może tak wyglądać i niestety ja też jestem za to odpowiedzialny”.
Trafnie też podsumował to spotkanie autor jedynej bramki dla poznaniaków Joel Pereira. Trafienie portugalskiego defensora było dość efektowne, ale w żaden sposób nie osłodziło goryczy porażki.
„Przez prawie cały sezon komplikowaliśmy sobie naszą sytuację w kontekście walki o mistrzostwo, a teraz zniweczyliśmy wszelkie nadzieje na tytuł. To był bardzo ważny mecz dla nas i naszych kibiców, bowiem mogliśmy sprawić sobie więcej optymizmu przed końcówką rozgrywek. Nie pokazaliśmy jednak – podobnie jak w ostatnich naszych spotkaniach – tego, co potrafimy. Nasi kibice zasługują na to, żebyśmy prezentowali się znacznie lepiej” – powiedział Pereira po spotkaniu.
Koniec walki o mistrzostwo kraju i niewielka szansa na europejskie puchary to niejedyna konsekwencja niedzielnej porażki. Poznański klub czeka surowa kara ze skandaliczne zachowanie części fanów. Na niespełna kwadrans przed zakończeniem spotkania na pole karne Legii kibice rzucili kilkadziesiąt odpalonych rac, które o mały włos, a trafiłyby w bramkarza gości Kacpra Tobiasza. Sędzia Szymon Marciniak musiał na kilka minut przerwać spotkanie. Sprawą w tym tygodniu zajmie się Komisja Ligi, która może też zamknąć część poznańskiego stadionu na ostatni mecz z Koroną Kielce, zaplanowany na 25 maja.
Wiadomo już, że Rumak nie będzie szkoleniowcem „Kolejorza” w kolejnym sezonie. Jego kontrakt, ważny do 30 czerwca, nie zostanie przedużony. Nieoficjalnie jego następcą ma zostać 53-letni Duńczyk Niels Frederiksen. (PAP)

autor: Marcin Pawlicki