19.1 C
Chicago
niedziela, 15 czerwca, 2025

W Chicago odbyła się manifestacja solidarności z Los Angeles

0

We wtorek w centrum Chicago odbyła się duża demonstracja przeciwko działaniom policji imigracyjnej w całym kraju. Była to także akcja solidarności z Los Angeles, gdzie od soboty trwają manifestacje po działaniach ICE.

 

Uczestnicy chicagowskiej demonstracji zebrali się na Federal Plaza. Skandowali hasła krytykujące działania ICE za prowadzenie masowych deportacji w całym kraju. Przynieśli też ze sobą transparenty, na których były napisy z hasłami: Trump musi odejść.

Dziesiątki protestujących zebrało się najpierw na East Adams Street przed sądem imigracyjnym. Wielu z nich dołączyło później do innych demonstrantów na Federal Plaza. Tłum przemieszczał się następnie ulicami centrum miasta, aż do DuSable Lake Shore Drive. Protest miał pokojowy charakter, policja zabezpieczała jego przebieg. W pewnym momencie bordowy samochód osobowy wjechał w tłum maszerujących ludzi. Na szczęście nikt nie został ranny. Auto odjechało, nie wiadomo, czy policja zatrzymała kierowcę.

Doszło też do konfrontacji kilku protestujących z policją na skrzyżowaniu Madison i Wabash. Funkcjonariusze zatrzymali parę osób, ale protest był kontynuowany. Uczestnicy demonstracji w Chicago zaznaczyli, że solidaryzują się z podobnymi protestami przeciw działaniom deportacyjnym służb federalnych w Los Angeles, gdzie prezydent Donald Trump wysłał Gwardię Narodową wbrew woli gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma. Do gwardzistów dołączyło ponad 700 żołnierzy piechoty morskiej USA.

 

BK

Oszust latami korzystał z darmowych biletów lotniczych. Grozi mu 30 lat więzienia

0

35-letni mieszkaniec Florydy został oskarżony o oszustwo finansowe i nielegalne wejście do chronionej strefy lotniska pod fałszywym pretekstem. Mężczyzna przez kilka lat podawał się za stewarda, rezerwując darmowe bilety lotnicze. W sumie odbył ponad 120 lotów nie płacąc za nie.

30 lat więzienia grozi 35-letniemu Tironowi Alexandrowi z Florydy za kradzież przysługujących wyłączenie stewardom, stewardessom i pilotom biletów lotniczych. Od 2018 do 2024 roku mieszkaniec południowej Florydy miał podawać się za pracownika obsługi samolotu przy rezerwacji lotów za pomocą wewnętrznej strony internetowej jednej z linii lotniczych – dostępnej wyłącznie dla pilotów i personelu pokładowego.

W procesie rejestracji fałszywie deklarował zatrudnienie w siedmiu różnych liniach lotniczych, podając około 30 różnych numerów identyfikacyjnych (badge numbers) i dat zatrudnienia.

Alexander miał zarezerwować za pomocą tej strony 34 loty, ale dowody wskazują, iż w ciągu sześciu lat odbył ponad 120 darmowych podróży, korzystając z trzech różnych linii lotniczych.

Śledztwo prowadzi Agencja Bezpieczeństwa Transportu (TSA). Wyrok ma zapaść 25 sierpnia.

Red. JŁ

Gubernator Arizony zawetowała ustawę o „zakazie nauczania antysemityzmu”. „Nieakceptowalne”

0

Gubernator Arizony zawetowała projekt ustawy zakazującej „nauczania antysemityzmu” w publicznych szkołach i na uniwersytetach. Katie Hobbs uzasadniła decyzję twierdząc, że proponowane przepisy nie będą miały rzeczywistego wpływu na ograniczenie antysemityzmu, a zamiast tego obarczą nauczycieli „nieakceptowalną” odpowiedzialnością cywilną.

Zawetowany przez Hobbs projekt ustawy zakazywałby „nauczania antysemityzmu”, jego promowania, wzywania do ludobójstwa i „zmuszania uczniów do reprezentowania antysemickich poglądów” w publicznych szkołach i uniwersytetach w Arizonie. Nauczyciele i personel szkół byliby osobiście odpowiedzialni za naruszenia przepisów – w tym za pokrycie kosztów ewentualnych odszkodowań, bez ochrony prawnej ze strony stanu. Rodzice i uczniowie powyżej 18 roku życia mogliby pozywać nauczycieli, którzy stwarzają „wrogie środowisko edukacyjne”.

„[Ustawa] wprowadza nieakceptowalny poziom odpowiedzialności cywilnej dla naszych nauczycieli i pracowników szkół publicznych, szkół wyższych i uniwersytetów, narażając ich na groźby kosztownych pozwów sądowych” – przekazała Hobbs w komentarzu do weta. „Ponadto ustanawia niebezpieczny precedens, który niesprawiedliwie atakuje nauczycieli szkół publicznych, jednocześnie chroniąc personel szkół prywatnych” – podkreśliła gubernator.

Republikański projekt przeszedł wcześniej przez stanową legislaturę z poparciem części demokratów. Prawodawcy tej partii próbowali zastąpić określenie „antysemityzm” pojęciem „nielegalnej dyskryminacji”, ale bez powodzenia.

Główny autor ustawy, republikanin Michael Way, skrytykował weto gubernator, nazywając decyzję „haniebną”. „Sugerowanie, że zagraża to wolności wypowiedzi większości nauczycieli w Arizonie, jest w najlepszym razie nieszczere” – stwierdził.

Red. JŁ

Gubernator Teksasu skierował do jednego z miast Gwardię Narodową w związku z protestami anty-ICE

0

W związku z trwającymi i planowanymi protestami przeciwko ICE gubernator Teksasu Greg Abbott wysłał do San Antonio oddział stanowej Gwardii Narodowej. Lokalna policja potwierdziła rozmieszczenie żołnierzy, ale nie otrzymała dokładnych planów operacji.

Po wykorzystaniu kilku tysięcy żołnierzy kalifornijskiej Gwardii Narodowej do tłumienia rozruchów antydeportacyjnych w powiecie Los Angeles przez administrację Donalda Trumpa na podobny krok, ale na razie prewencyjny, zdecydował się także gubernator Teksasu. Greg Abbott skierował oddział żołnierzy Gwardii do San Antonio, gdzie zaplanowano duży protest przeciwko działaniom Urzędu Imigracyjnego.

Protesty antydeportacyjne w teksańskich miastach już się rozpoczęły – w tym także w San Antiono. Dotychczas odbywały się jednak pokojowo. Na sobotę planowana jest duża demonstracja w Travis Park, która zbiegnie się ze zorganizowaną w Waszyngtonie defiladą wojskową z okazji 250-lecie Armii Amerykańskiej.

Organizatorzy sobotniego protestu “No-Kings Nationwide Day of Defiance” w Travis Park zalecają uczestnikom przygotowanie się na użycie gazu łzawiącego i zabranie apteczek.

Gubernator Teksasu już wcześniej chętnie wykorzystywał Gwardię Narodowa podczas operacji na granicy z Meksykiem, ale po raz pierwszy żołnierze zostali skierowani przez Abbotta do San Antonio.

Red. JŁ

Burmistrz NYC nie chce u siebie krajobrazów jak z LA. Zapowiada „zero tolerancji” dla zamieszek

0

Burmistrz NYC Eric Adams zabrał głos w sprawie rozruchów antydeportacyjnych w Los Angeles zapowiadając, że nie będzie tolerował podobnych aktów przemocy w swoim mieście. Podkreślił, że demonstranci mają możliwość pokojowego protestowania, ale łamanie prawa będzie surowo zwalczane i karane. W podobnym tonie wyraziła się komisarz NYPD Jessica Tish.

Burmistrz Nowego Jorku odniósł się do protestów w Los Angeles, spodziewając się, że zamieszki mogą przenieść się także do Wielkiego Jabłka. Eric Adams podkreślił, że pokojowe demonstracje mogą się odbywać, dopóki protestujący zachowują się zgodnie z prawem i nie uciekają się do przemocy.

Adams zaznaczył, że miejska policja jest przygotowana na wszelkie scenariusze, a jej priorytetem jest zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańców. Komisarz NYPD Jessica Tisch zapowiedziała brak tolerancji dla przemocy, niszczenia mienia i blokowania przestrzeni publicznych.

W poniedziałek i wtorek na terenie miasta Nowy Jork odbyło się kilka protestów anty-ICE. Zatrzymano m.in. 24 osoby, które okupowały wejście do lobby Trump Tower. Inna demonstracja – z udziałem aktywistów i polityków – odbyła się przy City Hall Park. Demonstranci domagali się zwolnienia zatrzymanego w czasie protestów w Los Angeles Davida Huerty z SEIU. Mężczyzna wyszedł z aresztu po wpłaceniu kaucji w wysokości 50 tys. dolarów.

Demonstracje odbyły się także w innych miastach w stanie Nowy Jork – m.in. przed Kapitolem stanowym w Albany, gdzie protestujący wzywali prawodawców do uchwalenia projektu ustawy „NY4All”, która ogranicza zdolności do działania Urzędu Imigracyjnego (ICE) na terenie całego stanu.

W krajowej legislaturze poseł z Nowego Jorku Nydia Velázquez wraz z posłem z Kalifornii Mikiem Thompsonem wezwali do zakazania agentom ICE wykorzystywania napisu „Police” na swoich mundurach.

Red. JŁ

Wybory prezydenckie: Pomyłki w liczeniu głosów zdarzały się w obie strony. Nawrocki zyskał niecałe 3 tys. głosów, Trzaskowski – 2 tys.

0

Kilka tysięcy głosów zapisanych w protokołach wyborczych jako oddanych na Karola Nawrockiego w rzeczywistości dostał Rafał Trzaskowski. Ale były też pomyłki w drugą stronę – czytamy w środowym wydaniu „Gazety Wyborczej”.

„GW” zwraca uwagę, że – jak oszacował prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego – Nawrocki zyskał tak niecałe 3 tys. głosów, Trzaskowski – 2 tys. Zaznacza, że inni eksperci podają inne dane, ale to zależy, jakie przyjęli kryteria szukania „pomyłek” w protokołach. Skala jest jednak podobna.
Jak wskazuje gazeta, w drugiej turze wyborów prezydenckich Nawrocki, dostał oficjalnie 10 606 877 głosów, a Trzaskowski – 10 237 286. Różnica między nimi wynosi 369 591 głosów. Dziennik zaznacza, że aby wybory prezydenckie wygrał Trzaskowski, Państwowa, Komisja Wyborcza musiałaby znaleźć w sumie co najmniej 184 796 głosów, które w protokołach komisji zostały błędnie przypisane Nawrockiemu, a naprawdę dostał je kandydat KO.
„Dlatego te kilka tysięcy źle przypisanych głosów jest bez żadnego znaczenia dla ustalenia wyniku wyborów. Ale mają fundamentalne znaczenie dla tych, którzy je oddali. Każde z tych kilku tysięcy osób ma prawo mówić, że ich głos został błędnie policzony albo wręcz sfałszowany” – czytamy na łamach „GW”. (PAP)

 

bpk/ lm/

Nawrocki: Rząd może liczyć, że podpiszę ustawę wprowadzającą kwotę wolną od podatku

0

Rząd może liczyć, że podpiszę ustawę wprowadzającą kwotę wolną od podatku na poziomie 60 tys. zł rocznie – powiedział w środowym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej” prezydent elekt Karol Nawrocki. Zapewnił też, że Pałac Prezydencki będzie otwarty dla wszystkich środowisk.

Nawrocki w rozmowie z dziennikiem powiedział, że zdaje sobie sprawę, iż głosowali na niego nie tylko wyborcy prawicowi. „W II turze poparła mnie także część zwolenników kandydatów o poglądach lewicowych, socjaldemokratycznych czy socjalistycznych. To spore zaskoczenie, ale też jasny sygnał, że jestem człowiekiem, który potrafi łączyć. Postaram się ich nie zawieść” – zapowiedział.
Prezydent elekt zapewnił, że będzie budował Polskę bezpieczną również dla wyborców Rafała Trzaskowskiego i dodał: Pałac Prezydencki będzie otwarty dla przedstawicieli wszystkich środowisk.
Zdaniem Nawrockiego „po każdej wojnie przywódcy muszą usiąść do stołu i – niezależnie od tego, co wydarzyło się na froncie – podpisać rozejm”. „Nie mówię tym samym, że zamierzam podpisać z Donaldem Tuskiem rozejm, ale myślę, że są sprawy, w których mogę mu pomóc” – mówił.
Dopytywany o to, co ma na myśli odparł, że np. kwotę wolną od podatku. „Rząd może liczyć, że podpiszę ustawę wprowadzającą kwotę wolną od podatku na poziomie 60 tys. zł rocznie. Powiem więcej: jeśli takiej ustawy w najbliższym czasie Sejm nie przyjmie, skorzystam z inicjatywy ustawodawczej” – zaznaczył.
Pytany o to, czy „weźmie się” za listę 100 konkretów odparł: „tak, zrobię Donaldowi Tuskowi te konkrety” i dodał: „Mówiąc poważnie – myślę też, że powinniśmy mieć z wicepremierem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem linię demarkacyjną w kwestii bezpieczeństwa. W tych sprawach nie może być żadnych niepotrzebnych emocji. To należy się Polakom niezależnie od tego, na kogo głosowali” – ocenił.
Dodał, że jest również gotów do dyskusji na temat ustawy o statusie osoby najbliższej. „Oczywiście nie zgodzę się na żadne ideologiczne +wrzutki+ podważające związek małżeński jako związek kobiety i mężczyzny. Jeśli jednak miałoby to być rozwiązanie, które realnie miałoby pomóc obywatelom regulować sprawy formalno-prawne – niezależnie od kwestii partnerskich, seksualnych czy sąsiedzkich – to nie widzę w tym żadnego problemu” – zaznaczył.
Dodał, że jest również szereg spraw w polityce zagranicznej, w których widzi pole do współpracy. „Nie pozwolę podważać konstytucyjnych prerogatyw prezydenta w mianowaniu ambasadorów, ale zamierzam zaproponować spotkanie z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim i załatwić sprawę nominacji ambasadorskich” – mówił.
Pytany o to, czy widzi pole do kompromisu odparł, że ma „dwie czerwone linie: Ryszard Schnepf i Bogdan Klich”. „Nie odpuszczę, bo wiem, że obaj panowie nie są w stanie służyć Polsce godnie. Wstydem jest, że ktoś wpadł w ogóle na pomysł, aby wysunąć ich kandydatury. Po tym, jak Bogdan Klich ubliżał Donaldowi Trumpowi, nie ma możliwości, żeby został ambasadorem. Zresztą nie udało mu się załatwić rzeczy, którą ja załatwiłem jedynym spotkaniem. Myślę tu o ograniczeniach eksportu mikroczipów, o których rozmawiałem w Białym Domu jeszcze jako kandydat na prezydenta” – mówił.
„Niemniej widziałem rządową listę z propozycjami ambasadorskimi. Są tam dyplomaci i eksperci, których cenię; których poznałem jeszcze jako prezes IPN czy dyrektor Muzeum II Wojny Światowej. Nie chcę wymieniać ich nazwisk, żeby im nie zaszkodzić, ale to wysokiej klasy specjaliści, którzy dobrze reprezentowaliby nasz kraj. Dziś są niestety zakładnikami Klicha i Schnepfa. Jeśli minister Sikorski wycofa te dwie nominacje, to myślę, że jesteśmy w stanie dojść do porozumienia” – powiedział.(PAP)

 

mchom/ mhr/

IBRiS dla „Rzeczpospolitej”: Prezydent Duda cieszy się lepszą opinią badanych niż premier Tusk

0

35,1 proc. badanych pozytywnie ocenia premiera Donalda Tuska, przeciwnego zdania jest 57,8 proc. ankietowanych – wynika z sondażu IBRiS dla środowej „Rzeczpospolitej”. Przewagę ocen pozytywnych z wynikiem 49,5 proc. uzyskał prezydent Andrzej Duda; negatywnie ocenia go 45,4 proc. badanych.

IBRiS zapytał badanych o to „Jak ocenia pan/pani dotychczasową działalność prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska”. W przypadku prezydenta ocenę „zdecydowanie dobrze” wystawiło mu 21,2 proc. ankietowanych, 28,3 proc. udzieliło odpowiedzi „raczej dobrze”. Z kolei 25,9 proc. badanych prezydenta ocenia „zdecydowanie źle”, a 19,5 „raczej źle”.
W przypadku premiera Donalda Tuska odpowiedzi „zdecydowanie dobrze” udzieliło 6,7 proc. badanych, zaś 28,4 odpowiedziało: „raczej dobrze”. 37,6 proc. wystawiło premierowi ocenę zdecydowanie negatywną, a 20,2 proc. ocenia go „raczej źle”.
Odpowiedzi „nie wiem” w przypadku oceny Andrzeja Dudy udzieliło 5,1 proc., zaś w przypadku Donalda Tuska 7 proc. badanych.
Sondaż przeprowadzony przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS 6-7 czerwca 2025 r. na ogólnopolskiej próbie 1067 respondentów.(PAP)

mchom/ mhr/

Prezydent: Prof. Strzembosz ponosi współodpowiedzialność za stan wymiaru sprawiedliwości

0

Prezydent Andrzej Duda ocenił w środę, że prof. Adam Strzembosz nie miał racji mówiąc w latach 90., że środowisko sędziowskie samo się oczyści. Według Dudy to prof. Strzembosz ponosi odpowiedzialność za dzisiejszy stan polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Prezydent w środę pytany był przez dziennikarzy o swoją niedawną wypowiedź w Radiu Wnet, w której ocenił, że „wszystkim sędziom, którzy byli umoczeni w komunizm, (należy – PAP) odebrać stany spoczynku”. Cytował przy tym wypowiedź b. przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa i b. I prezesa Sądu Najwyższego prof. Adama Strzembosza, który mówił, że „wymiar sprawiedliwości i środowisko sędziowskie oczyści się samo”. „Nic się nie oczyściło” – stwierdził prezydent, naśladując sposób wypowiedzi profesora.

 

„Pan profesor Strzembosz ponosi odpowiedzialność za stan dzisiejszego polskiego wymiaru sprawiedliwości i za stan, który ja zastałem w 2015 roku (…). Oceny tego wymiaru sprawiedliwości były fatalne, m.in. przez to, że mnóstwo w tym wymiarze sprawiedliwości było ludzi skażonych przynależnością do partii komunistycznej przed 1990 rokiem” – powiedział podkreślając, że wśród nich byli też sędziowie skazujący opozycjonistów na podstawie dekretów stanu wojennego.
Zdaniem Dudy w sądownictwie „przetrwały patologie” z czasów poprzedniego ustroju.
„Wielu sprawców zbrodni komunistycznych nie zostało skazanych a obserwowaliśmy fatalne, po prostu porażające, wołające o pomysł tego nieba orzeczenia m.in. Sądu Najwyższego, jeżeli chodzi o różnego rodzaju przestępców komunistycznych. To były efekty właśnie tego, że nie dokonano tej dekomunizacji wymiaru sprawiedliwości w porę i za to współodpowiedzialny jest m.in. pan prof. Strzębosz” – ocenił.
Prof. Strzembosz w poniedziałek w rozmowie z WP odniósł się do wypowiedzi Dudy w Radiu Wnet mówiąc, że „każdy działa tak, jak dyktuje mu serce i jego kultura”.
„Pan prezydent nie musi mnie lubić i rozumiem, że chciał jakoś zaznaczyć swój stosunek do mnie. Nie przywiązuję do tego rodzaju zachowań żadnej wagi” – powiedział prof. Strzembosz.(PAP)

amk/ wni/ mro/

Burmistrz Los Angeles ogłosiła godzinę policyjną

0

Burmistrz Los Angeles Karen Bass poinformowała we wtorek wieczorem czasu miejscowego, że w centrum miasta będzie obowiązywać godzina policyjna w związku z aktami przemocy i wandalizmu, do których dochodzi podczas protestów przeciwko obławom na imigrantów.

Godzina policyjna ma obowiązywać od godz. 20 do 6 rano czasu miejscowego (5-15 w Polsce). Wejdzie w życie już we wtorek wieczorem. Bass podkreśliła, że godzina policyjna będzie obowiązywać tylko w centrum, które stanowi niewielką część miasta, i najpewniej po kilku dniach zostanie zniesiona.
Bass poinformowała, że nocą z poniedziałku na wtorek 23 punktów usługowych w Los Angeles zostało splądrowanych. Doszło też do wielu przypadków wandalizmu.
Burmistrzyni wezwała też administrację Donalda Trumpa do zaprzestania obław na imigrantów.
Szeryf Los Angeles Jim McDonnell zwrócił uwagę na rosnącą liczbę aresztowanych: w sobotę aresztowano 27 osób, w niedzielę 40, w poniedziałek 114, a we wtorek – 197.
McDonnell ostrzegł, że osoby, które będą znajdować się w centrum w czasie godziny policyjnej, mogą zostać aresztowane. „Wprowadzenie godziny policyjnej po kilku kolejnych dniach nasilających się zamieszek w mieście jest potrzebne do obrony życia i ochrony mienia” – podkreślił.
Protesty w Los Angeles wybuchły w piątek po zatrzymaniu przez agentów służby imigracyjnej (ICE) grupy imigrantów w zakładzie pracy. Od tamtej pory w Kalifornii, ale też w innych częściach USA, ludzie wychodzą na protesty przeciwko działaniom ICE i na znak solidarności z imigrantami. W odpowiedzi na protesty prezydent USA wysłał do Kalifornii Gwardię Narodową i żołnierzy piechoty morskiej, co spotkało się z krytyką władz stanowych i miejskich.

Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)

Hiszpania/ Kolejny blackout na Wyspach Kanaryjskich

0

Około 50 tys. osób zostało pozbawionych prądu w wyniku awarii na wyspie La Palma, wchodzącej w skład archipelagu Wysp Kanaryjskich. Po kilku godzinach operator poinformował o przywróceniu dostaw energii.

Do zdarzenia doszło około godz. 17.30 czasu lokalnego (16.30 w Polsce). Początkowo media informowały, że przyczyną była awaria generatora w elektrowni Los Guinchos we wschodniej części wyspy, ale kolejne doniesienia nie potwierdziły tych informacji.
Firma energetyczna Endesa, odpowiedzialna za dostawy prądu na La Palmie, poinformowała przed północą, że zasilanie na wyspie zostało w pełni przywrócone w ciągu trzech godzin od wystąpienia awarii. Przedsiębiorstwo dodało, że źródła awarii są badane.
To kolejny przypadek awarii na wyspie w ciągu ostatniego miesiąca. Jak przypomniał lokalny portal Canarias7, tylko w maju doszło do kilku incydentów, w wyniku których od kilku do kilkunastu tysięcy osób zostawało bez prądu.
Problemy z dostawami energii mają miejsce półtora miesiąca po wielkim blackoucie w całej Hiszpanii i sąsiedniej Portugalii. Przerwa w dostawach pod koniec kwietnia spowodowała chaos komunikacyjny w miastach, zatrzymanie pociągów i metra oraz odwołanie wydarzeń masowych.
Przyczyny kwietniowej awarii wciąż są badane, choć rząd odrzucił scenariusz cyberataku na infrastrukturę energetyczną.

 

Z Madrytu Marcin Furdyna (PAP)

Trump ostrzega Europę: Zróbcie porządek z migracją, zanim będzie za późno

0

Europa też powinna zrobić coś z nieuregulowaną migracją, zanim będzie za późno – oświadczył we wtorek prezydent USA Donald Trump, przemawiając do żołnierzy w Fort Bragg w Karolinie Północnej. Opowiedział się za roczną karą więzienia za spalenie amerykańskiej flagi.

Amerykański przywódca, który w sobotę podjął decyzję o skierowaniu do Los Angeles Gwardii Narodowej w odpowiedzi na protesty, podczas przemówienia w Fort Bragg ponownie zarzucił niekompetencję gubernatorowi Kalifornii i burmistrzyni LA.
Dodał, że Gwardia Narodowa i żołnierze piechoty morskiej zostali wysłani do LA, by ochronić federalne organy ścigania „przed brutalnym i agresywnym tłumem”.
Powiedział, że podczas zamieszek dochodziło do przypadków spalenia amerykańskiej flagi i stwierdził, że sprawca takiego czynu powinien trafić na rok do więzienia.
Uznał też, że protestujący w Los Angeles przeciwko obławom na imigrantów ze strony agentów federalnych, są przez kogoś finansowani. „Dowiemy się przez kogo” – zapowiedział.
„Za czasów administracji Trumpa taka anarchia nie przetrwa, nie pozwolimy na atakowanie federalnych agentów, na najechanie i podbicie amerykańskiego miasta przez obcego przeciwnika. Bo oni tym są” – powiedział Trump.
„Cały świat widzi teraz, że niekontrolowana migracja prowadzi do chaosu, dysfunkcji i nieładu” – oznajmił prezydent USA.
„W Europie, w wielu europejskich krajach, też to się dzieje. Nie lubią, gdy to mówię. Ale mówię to głośno i wyraźnie: powinni coś z tym zrobić, zanim będzie za późno” – oświadczył Trump.
Protesty w Los Angeles wybuchły w piątek po zatrzymaniu przez agentów służby imigracyjnej (ICE) grupy imigrantów w zakładzie pracy. Od tamtej pory w Kalifornii, ale też w innych częściach USA, ludzie wychodzą na protesty przeciwko działaniom ICE i na znak solidarności z imigrantami. Podczas demonstracji w Los Angeles doszło do starć, a tylko nocą z poniedziałku na wtorek aresztowano ponad sto osób. Władze Kalifornii i LA sprzeciwiają się wysłaniu przez Trumpa gwardzistów do miasta.
Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)

 

ndz/ zm/

Kulesza: Jako prezes PZPN przepraszam, wezwałem trenera na rozmowę. Probierz: Nie mam zamiaru podać się do dymisji 

0

Cezary Kulesza oświadczył po wtorkowej porażce z Finlandią 1:2 w eliminacjach mistrzostw świata, że jako prezes PZPN „pragnie przeprosić”. Jak zaznaczył, wyznaje zasadę, żeby nie ingerować w decyzje trenerskie, ale wezwał Michała Probierza „na rozmowę w cztery oczy”.

Mecz w Helsinkach poprzedziła decyzja selekcjonera o odebraniu opaski kapitana nieobecnemu na zgrupowaniu Robertowi Lewandowskiemu (w efekcie zrezygnował z gry w kadrze pod wodzą Probierza) i wyznaczeniu do tej roli Piotra Zielińskiego, który ostatecznie nie zagrał w Helsinkach z powodu kontuzji.
Polscy kibice w trakcie i po meczu wyrażali swoje poparcie dla Lewandowskiego, nie szczędząc jednocześnie słów krytyki pod adresem Probierza i PZPN.
Selekcjoner na konferencji prasowej po przegranym spotkaniu oświadczył, że nie złoży dymisji. Natomiast Kulesza zamieścił swoje stanowisko w mediach społecznościowych.
„Już od czasów klubowych wyznaję zasadę, żeby nie ingerować w decyzje trenerskie. Pozostawiam szkoleniowcom dużo swobody, ale za tym idzie również odpowiedzialność. Oczekuję przede wszystkim wyników. Dzisiejsza porażka oraz ostatnie wydarzenia wokół reprezentacji Polski wymagają reakcji” – napisał szef federacji na X.
„Wezwałem trenera Probierza na rozmowę w cztery oczy, która dotyczyć będzie naszej dalszej współpracy. To były trudne dni dla kibiców reprezentacji. Jako prezes PZPN pragnę przeprosić. Wierzę, że przyszłość przyniesie nam już wyłącznie pozytywne emocje” – dodał.
Po trzech spotkaniach w grupie G eliminacji przyszłorocznego mundialu Polska ma sześć punktów i jest trzecia. Prowadzi Finlandia z siedmioma „oczkami”, również po trzech występach, a druga jest Holandia – sześć punktów po dwóch spotkaniach.(PAP)

 

Probierz: nie mam zamiaru podać się do dymisji

Selekcjoner reprezentacji Polski Michał Probierz powiedział po porażce z Finlandią 1:2 w Helsinkach w eliminacjach piłkarskich mistrzostw świata, że nie zamierza podać się do dymisji i nawet o tym myśli.
„Trener zawsze podpisuje kontrakt prawą ręką, a w lewej trzyma walizkę. Takie jest życie. Ale ja akurat nie jestem człowiekiem, który się nie poddaje. Widzę sens naszej pracy. Uważam, że wyjdziemy z tego, jeżeli będzie mi to dane” – powiedział Probierz na konferencji po meczu.
„Zdaję sobie sprawę, że to jest bolesne, ale na pewno nie mam zamiaru podać się do dymisji. Ani o tym myśleć” – podkreślił.
Mecz w Helsinkach poprzedziła decyzja selekcjonera o odebraniu opaski kapitana nieobecnemu na zgrupowaniu Robertowi Lewandowskiemu (w efekcie zrezygnował z gry w kadrze pod wodzą Probierza) i wyznaczeniu do tej roli Piotra Zielińskiego, który ostatecznie nie zagrał z powodu kontuzji.
W trakcie i po meczu polscy kibice w Helsinkach okazywali wsparcie dla Lewandowskiego, nie szczędząc jednocześnie krytyki pod adresem Probierza.
„Okrzyki kibiców? Jestem już tyle lat w futbolu. Są różne okrzyki… To normalne i trzeba umieć z tym żyć” – odparł Probierz.
Wiele pytań na konferencji dotyczyło oczywiście Lewandowskiego i całej sytuacji związanej z odebraniem mu opaski oraz późniejszej decyzji prawie 37-letniego napastnika.
„Robert to wybitny piłkarz. Ja mu drogi do kadry nie zamknąłem – żeby sprawa była jasna. To nie ja podjąłem tę decyzję (o zakończeniu gry w kadrze – PAP). Czy chciałbym, żeby wrócił do reprezentacji? Już powiedziałem – ja tego ruchu nie zrobiłem” – podkreślił selekcjoner.
A czy żałuje decyzji o zmianie kapitana?
„Podjąłem w danym momencie najlepszą decyzję dla drużyny. Tak zrobiłem. Po czasie zawsze trudno się ocenia, czy to było dobre, czy złe. W tamtym momencie uważałem, że to jest słuszne” – stwierdził.
„Mieliśmy dużo urazów (w ostatnich miesiącach – PAP), teraz jedni doszli, a drudzy nie. Widać, że tej drużynie jest bardzo potrzebny Piotrek Zieliński. Bardzo liczyliśmy na niego. Nie zgadzam się z opinią, że wszystkie nasze mecze były złe. W niektórych zagraliśmy dobrze. Ale nie czas na polemikę. Powtórzę to, co powiedziałem wcześniej. Na pewno nie mam zamiaru podać się do dymisji” – dodał.
Jak zaznaczył, wciąż wierzy w sukces biało-czerwonych w tych eliminacjach.
„Wierzę, że możemy odbudować jeszcze tę drużynę” – zakończył.(PAP)

 

Wichniarek o Probierzu: nie ma prawa być w tej reprezentacji

Były piłkarz reprezentacji Polski Artur Wichniarek uważa, że wtorkowy mecz biało-czerwonych z Finlandią w eliminacjach mistrzostw świata, przegrany 1:2, powinien być ostatnim pod wodzą selekcjonera Michała Probierza. Jego zdaniem szkoleniowiec „niszczy polską piłkę reprezentacyjną”.
W studiu TVP Sport Wichniarek zaznaczył, że na jego osąd wpływ ma nie tylko wynik spotkania w Helsinkach, ale też wcześniejsze występy oraz afera związana z Robertem Lewandowskim i jego odejściem z drużyny narodowej, dopóki jest ona prowadzona przez Probierza. Wcześniej selekcjoner pozbawił 36-letniego napastnika opaski kapitańskiej.
„Michał Probierz – to był moim zdaniem jego ostatni mecz, bo nie ma szans, żeby uratować tego gościa. Tego gościa, który niszczy polską piłkę reprezentacyjną. Tego gościa nie ma prawa być w tej reprezentacji. Do niej wraca Robert Lewandowski i to trzeba na nowo ułożyć. W PZPN nie ma drugiego kandydata i Cezary Kulesza pozostanie na kolejną kadencję, tylko trzeba trenera, który nie będzie kumplem prezesa i będzie mógł robić, co sobie będzie chciał, bo to jest reprezentacja – najlepsze dobro narodowe, jeśli chodzi o piłkę nożną. Dziś mamy efekt tych działań. To jest po prostu nieakceptowalne” – powiedział Wichniarek.
Ocenił, że pozostali kadrowicze nie poradzili sobie z napięciem związanym z konfliktem w drużynie narodowej, o czym tuż po zakończeniu meczu z Finlandią wspomniał też grający z opaską kapitańską Jan Bednarek.
„Nie chodzi tutaj o ten mecz. Zastanawialiśmy się, czy ten zespół udźwignie presję tego, co się wydarzyło wcześniej, a wywiad Janka Bednarka pokazał, że nie udźwignął. (…) Jak mówił selekcjoner, trzeba było odebrać opaskę kapitana Robertowi Lewandowskiemu jeszcze przed tym meczem, bo to było ważne. A Robert stwierdził, że to nie opaska jest problemem tej reprezentacji – i miał sto procent racji. I dzisiaj on i kibice na stadionie powiedzieli +sprawdzam+” – zaznaczył Wichniarek.
Bednarek w rozmowie z TVP Sport tuż po meczu zaznaczył m.in., że Polacy jako społeczeństwo są podzieli, że piłkarze zostali wplątani w grę w polityczną, a atmosfera wokół kadry jest zła i nie pomaga.
Po trzech spotkaniach w grupie G eliminacji przyszłorocznego mundialu Polska ma sześć punktów i jest trzecia. Prowadzi Finlandia z siedmioma „oczkami”, również po trzech występach, a druga jest Holandia – sześć pkt po dwóch spotkaniach.(PAP)

 

Kiwior: wierzę, że zakwalifikujemy się na mundial

Piłkarz reprezentacji Polski Jakub Kiwior, który strzelił gola w przegranym 1:2 meczu z Finlandią w eliminacjach mistrzostw świata, przyznał, że mimo porażki w Helsinkach wierzy w awans. „Nadal mamy szansę” – zauważył zawodnik Arsenalu Londyn.
W pierwszej połowie bramkarz Łukasz Skorupski popełnił błąd pod wpływem pressingu rywali i stracił piłkę. Później sfaulował rywala i sędzia podyktował rzut karny, którego wykorzystał Joel Pohjanpalo. W 64. minucie Oliver Antman wykonał rajd lewym skrzydłem, podał do dobrze ustawionego Benjamina Kallmana, a były piłkarz Cracovii podwyższył na 2:0.
„Szkoda tych dwóch straconych bramek. Na tym poziomie nie powinniśmy popełniać takich błędów. Mieliśmy też dużo niewykorzystanych sytuacji. Na pewno zabrakło trochę szczęścia. Ten mecz mógł się inaczej skończyć” – ocenił Kiwior na antenie TVP Sport.
Polacy zdobyli bramkę kontaktową w 69. min. Po podaniu z rzutu wolnego doszło do zamieszania w polu karnym i Kiwior zachował się najprzytomniej, wpychając z bliska piłkę do siatki.
„Chcielibyśmy wygrywać takie mecze. Jest trochę rzeczy do poprawy. Musimy wystrzegać się błędów z tyłu i strat piłek, gdy przeciwnicy mają kontratak, z którego strzelają nam gola” – dodał.
Przed meczem z Finlandią najwięcej mówiło się o konflikcie selekcjonera Michała Probierza z Robertem Lewandowskim, który ogłosił, że rezygnuje z gry w reprezentacji po pozbawieniu go opaski kapitana przez trenera. Atmosfera wokół kadry zrobiła się bardzo gęsta.
„To nie miało wielkiego wpływu, bo byliśmy dobrze skoncentrowani przed meczem. Wyszliśmy na boisko i każdy wiedział, co ma robić. Nie było żadnego zamieszania w szatni i każdy był skupiony tylko na meczu” – zaznaczył obrońca.
„Nie możemy zwalać wszystkiego na to zamieszanie. Każdy piłkarz w reprezentacji jest na wysokim poziomie i potrafi się mentalnie przygotować do meczu i nie zwracać uwagi na takie rzeczy” – kontynuował.
Sytuacja Polaków po porażce w Helsinkach skomplikowała się. Bezpośredni awans na MŚ wywalczą tylko zwycięzcy grup, a zespoły z drugich lokat zagrają w barażach. W trzech meczach biało-czerwoni wywalczyli sześć punktów i zajmują trzecie miejsce; za Finlandią, która zdobyła siedem w czterech spotkaniach oraz Holandią, która w czerwcu przystąpiła do eliminacji i pokonała Finlandię 2:0 oraz Maltę 8:0.
„Wierzę, że to się zmieni i zakwalifikujemy się na mundial. Nadal mamy szansę. To nie jest tak, że przegraliśmy decydujące spotkanie. Na pewno będziemy walczyć. Mamy kilka meczów przed sobą. Mam nadzieję, że lepiej się do nich przygotujemy. Omówimy to, co nam nie wychodziło i będziemy zdobywać punkty” – zadeklarował Kiwior.(PAP)

 

mg/ pp/

Trump: Niekontrolowana migracja prowadzi do chaosu, dysfunkcji i nieładu

0

Europa też powinna zrobić coś z nieuregulowaną migracją, zanim będzie za późno – oświadczył we wtorek prezydent USA Donald Trump, przemawiając do żołnierzy w Fort Bragg w Karolinie Północnej. Opowiedział się za roczną karą więzienia za spalenie amerykańskiej flagi.

Amerykański przywódca, który w sobotę podjął decyzję o skierowaniu do Los Angeles Gwardii Narodowej w odpowiedzi na protesty, podczas przemówienia w Fort Bragg ponownie zarzucił niekompetencję gubernatorowi Kalifornii i burmistrzyni LA.

 

Dodał, że Gwardia Narodowa i żołnierze piechoty morskiej zostali wysłani do LA, by ochronić federalne organy ścigania „przed brutalnym i agresywnym tłumem”.

 

Powiedział, że podczas zamieszek dochodziło do przypadków spalenia amerykańskiej flagi i stwierdził, że sprawca takiego czynu powinien trafić na rok do więzienia.

 

Uznał też, że protestujący w Los Angeles przeciwko obławom na imigrantów ze strony agentów federalnych, są przez kogoś finansowani. „Dowiemy się przez kogo” – zapowiedział.

 

„Za czasów administracji Trumpa taka anarchia nie przetrwa, nie pozwolimy na atakowanie federalnych agentów, na najechanie i podbicie amerykańskiego miasta przez obcego przeciwnika. Bo oni tym są” – powiedział Trump.

 

„Cały świat widzi teraz, że niekontrolowana migracja prowadzi do chaosu, dysfunkcji i nieładu” – oznajmił prezydent USA.

 

„W Europie, w wielu europejskich krajach, też to się dzieje. Nie lubią, gdy to mówię. Ale mówię to głośno i wyraźnie: powinni coś z tym zrobić, zanim będzie za późno” – oświadczył Trump.

 

Protesty w Los Angeles wybuchły w piątek po zatrzymaniu przez agentów służby imigracyjnej (ICE) grupy imigrantów w zakładzie pracy. Od tamtej pory w Kalifornii, ale też w innych częściach USA, ludzie wychodzą na protesty przeciwko działaniom ICE i na znak solidarności z imigrantami. Podczas demonstracji w Los Angeles doszło do starć, a tylko nocą z poniedziałku na wtorek aresztowano ponad sto osób. Władze Kalifornii i LA sprzeciwiają się wysłaniu przez Trumpa gwardzistów do miasta.

 

Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)

 

ndz/ zm/

Finowie zagrali dla Lewandowskiego. Porażka Polaków w Helsinkach

0

„Dramat, wstyd, kompromitacja”, „Blamaż w Finlandii” to tylko niektóre tytuły prasowe po dzisiejszym meczu piłkarskiej reprezentacji. Polska przegrała w Helsinkach z Finlandią 1:2 (0:1) w meczu grupy G eliminacji piłkarskich mistrzostw świata.

 

Biało-czerwoni przystępowali do meczu z Finlandią w cieniu sprawy Roberta Lewandowskiego. W niedzielę wieczorem PZPN poinformował bowiem, że decyzją trenera Michała Probierza nowym kapitanem reprezentacji został Piotr Zieliński. W odpowiedzi napastnik Barcelony przekazał, że nie zagra więcej w kadrze po wodzą Probierza.

 

52-letni szkoleniowiec podkreślił w poniedziałek, że decyzję o zmianie kapitana podjął z uwagi na dobro drużyny i w tej chwili jest ona najlepsza dla reprezentacji. Jak zapewnił, bierze za nią pełną odpowiedzialność. Natomiast Lewandowski w rozmowie z nim, co przyznawał sam Probierz, podkreślił, że to nie opaska jest problemem tej reprezentacji.

 

Ostatecznie Zieliński nie mógł pełnić funkcji kapitana w meczu z Finlandią z powodu kontuzji. W tej sytuacji opaskę założył Jan Bednarek.

 

Mimo takich perturbacji podopieczni Probierza byli w Helsinkach faworytami. Głównie z uwagi na bardzo słabe wyniki Finów w ostatnich miesiącach. Późną jesienią 2024 roku spadli oni do trzeciej dywizji LN (zero punktów w sześciu meczach dywizji B), w marcu zremisowali z Litwą 2:2, a w sobotę ulegli u siebie Holandii 0:2, będąc drużyną zdecydowanie gorszą.

 

Historia meczów Polski z Finlandią, zwłaszcza tych ostatnich, też zdecydowanie przemawiała na korzyść biało-czerwonych. W 2016 i 2020 roku wygrali – odpowiednio – 5:0 i 5:1, w obu przypadkach u siebie.

 

Pół godziny pierwszej połowy potwierdzało te przewidywania. Goście mieli przewagę i byli bliżej zdobycia bramki. Już w piątej minucie strzał z dystansu oddał Jakub Moder, ale rozgrywający 101. mecz w bramce Finów Lukas Hradecky nie dał się zaskoczyć.

 

Sześć minut później „zakotłowało się” na polu karnym gospodarzy. Najpierw strzał Krzysztofa Piątka obronił Hradecky, a przy dobitce Matty Cash trafił w obrońcę rywali.

 

Wydawało się, że piłkarze Probierza kontrolują przebieg wydarzeń, ale wszystko odmieniło się w 31. minucie. Chwilę wcześniej dwa duże błędy popełnił Łukasz Skorupski. Najpierw polski golkiper stracił piłkę przed linią bramkową, a wkrótce potem spowodował rzut karny. Skutecznym wykonawcą „jedenastki” był Joel Pohjanpalo.

 

To podcięło skrzydła piłkarzom Probierza, którzy do końca pierwszej i na początku drugiej połowy sprawiali wrażenie oszołomionych. Oddali inicjatywę rywalom.

 

W 53. minucie Finowie mogli podwyższyć prowadzenie, ale po uderzeniu głową Arttu Hoskonena, grającego w ostatnich dwóch sezonach w Cracovii, piłka trafiła w poprzeczkę.

 

Cztery minuty później po szybkiej akcji w dogodnej sytuacji znalazł się Cash, ale trafił w Hradecky’ego.

 

W 64. minucie popularne „Puchacze” prowadziły już 2:0. Po szybkiej i składnej akcji gola praktycznie do pustej bramki strzelił wprowadzony kilkadziesiąt sekund wcześniej na boisko Benjamin Kallman, były napastnik Cracovii.

 

Polscy kibice na trybunach, którzy już przed meczem skandowali „Robert Lewandowski” i buczeli na Probierza, nie wytrzymali. Zaczęli skandować bardzo nieprzychylne hasła pod adresem PZPN.

 

Odpowiedź reprezentacji Polski była jednak szybka. Już pięć minut później w ogromnym zamieszaniu podbramkowym piłka wturlała się do fińskiej bramki, a strzelcem gola został uznany Jakub Kiwior.

 

Końcówka meczu zapowiadała się ciekawie, jednak wkrótce doszło do dramatycznie wyglądających wydarzeń. Na trybunach zasłabł jeden z kibiców i pobiegli do niego przedstawiciele sztabu medycznego reprezentacji Finlandii.

 

Po kilku minutach oczekiwania piłkarze obu drużyn zostali odesłani przez sędziego do szatni. Cały czas trwała akcja reanimacyjna. Długo nie było wiadomo, czy mecz zostanie wznowiony.

 

Po ok. 40 minutach poinformowano, że akcja reanimacyjna zakończyła się sukcesem i mecz będzie wznowiony. Piłkarze wrócili na boisko, przeprowadzili szybką rozgrzewkę i znów przystąpili do rywalizacji.

 

Wynik do końca nie uległ już zmianie. Biało-czerwoni mieli dużą przewagę, ale – oprócz kilku niecelnych strzałów – nic z niej nie wynikało. Mający korzystny wynik Finowie skupiali się na głębokiej defensywie i swój cel osiągnęli.

 

Po meczu polscy kibice w niewybrednych słowach i głośno gwiżdżąc dali znać, co myślą o ostatnich wydarzeniach w polskim futbolu. (PAP)

 

bia/ cegl/

„Newsweek”: Rosja chce zająć do końca 2026 r. połowę ukraińskiego terytorium

0

Rosja chce zająć do końca 2026 r. połowę ukraińskiego terytorium – napisał we wtorek „Newsweek”. Moskwa planuje zająć cały obszar leżący na wschód od Dniepru oraz większość obwodu mikołajowskiego i odeskiego.

W ubiegłym tygodniu zastępca szefa biura prezydenta Ukrainy Pawło Palisa przedstawił mapę, z której wynika, że do 1 września Rosja planuje okupować całe terytorium obwodu donieckiego i ługańskiego, a do końca 2026 r. resztę ukraińskiego terytorium na wschód od Dniepru oraz obwody odeski i mikołajowski.
Rosja chce „okupować całą część Ukrainy na lewym (wschodnim) brzegu Dniepru” – oświadczył Palisa. Mapa pokazuje, co może się stać w ciągu 18 miesięcy, jeśli Rosja nie zostanie powstrzymana – alarmował. Ukraina byłaby całkowicie pozbawiona dostępu do Morza Czarnego.
Rosja ogłosiła ostatnio, że jej siły wkraczają do ukraińskich regionów, które nie znajdują się pod jej okupacją – zaznaczył „Newsweek”. W poniedziałek rosyjskie ministerstwo obrony i przedstawiciele Kremla przekazali, że rosyjskie siły przekroczyły granicę obwodu donieckiego i dniepropietrowskiego. Władze ukraińskie nie potwierdziły doniesień o obecności wojsk rosyjskich w obwodzie dniepropietrowskim. Pojawiły się też niepotwierdzone informacje o wkroczeniu Rosjan do obwodu sumskiego.
W 2022 roku Władimir Putin ogłosił „przyłączenie” do Rosji czterech okupowanych ukraińskich obwodów – donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego, mimo że jej wojska nie kontrolowały i nadal nie kontrolują w całości tych regionów.
„Newsweek” ocenił, że zaprezentowana przez Ukrainę mapa w połączeniu z ostatnimi komunikatami płynącymi z Moskwy o nowych operacjach świadczą o szerszych ambicjach terytorialnych Kremla na Ukrainie, wykraczających poza żądania przedstawiane podczas negocjacji, w których próbuje pośredniczyć prezydent Donald Trump.
Amerykański Instytut Studiów nad wojną opublikował wersję mapy przedstawionej przez Palisę, na której widniały plany przejęcia przez Rosję kontroli nad 336 300 km kwadratowych do końca 2026 r. — ponad połową całkowitej powierzchni Ukrainy.
„W tym momencie Ukraińcy wiedzą, że jeśli nie podejmą działań, jeśli będą się wahać albo nie zrobią niczego, Rosja po prostu będzie robić postępy. Obawy nie dotyczą jedynie eskalacji, lecz przetrwania” – powiedziała „Newsweekowi” Elina Beketowa z waszyngtońskiego think-tanku Center for European Policy Analysis (CEPA).
Według analityków militarnych Moskwa będzie próbowała zintensyfikować działania ofensywne, by zwiększyć presję podczas negocjacji pokojowych, lecz nie będzie w stanie utrzymywać tej presji w nieskończoność i może mieć trudności z utrzymaniem tempa działań w 2026 r.

Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)

 

ndz/ mms/

Austria/ Trzydniowa żałoba narodowa po zamachu w mieście Graz, w którym zginęło 10 osób

0

Kanclerz Austrii ogłosił trzydniową żałobę narodową w związku ze strzelaniną w szkole w Grazu. Policja potwierdziła, że 21-letni napastnik zastrzelił dziewięć osób. Dziesiąta ofiara zmarła w szpitalu. Sprawca działał w pojedynkę.

„Dzisiaj jest mroczny dzień w historii naszego kraju. Strzelanina jest narodową tragedią, która głęboko nami wstrząsnęła” – powiedział we wtorek po południu kanclerz Austrii. Christian Stocker wystąpił w czasie specjalnej konferencji prasowej w miejscowości Graz, gdzie przed południem w jednej ze szkół doszło do strzelaniny. „Dziewięć osób zostało nagle wyrwanych ze swojego życia. Nie ma słów, aby wyrazić żal” – powiedział szef rządu, który złożył kondolencje rodzinom i bliskim ofiar, jednocześnie ogłaszając trzydniową żałobę narodową.
W czasie konferencji prasowej minister spraw wewnętrznych Gerhard Karner potwierdził, że we wtorek około godziny 10. w miejscowej szkole doszło do strzelaniny. Napastnik zabił dziewięć osób – sześć kobiet i trzech mężczyzn, po czym popełnił samobójstwo. Szef resortu spraw wewnętrznych przekazał również, że udało się ustalić, iż działający w pojedynkę strzelec to były uczeń tejże szkoły, który jednak jej nie ukończył.
Więcej szczegółów na temat zdarzenia oraz jego okoliczności przekazali przedstawiciele służb. Komendant Policji Kraju Związkowego Styrii Gerald Ortner poinformował, że na miejsce strzelaniny wysłano ponad 300 policjantów, którzy nie tylko zabezpieczyli szkołę i jej okolice, ale też rozpoczęli ewakuację znajdujących się na jej terenie osób. Akcja funkcjonariuszy antyterrorystycznej jednostki Cobra trwała zaledwie 17 minut.
Według ustaleń śledczych sprawcą strzelaniny był 21-letni Austriak z okolic Grazu, który ostatecznie popełnił samobójstwo w szkolnej toalecie. Przy ciele napastnika znaleziono dwie sztuki broni palnej, które najprawdopodobniej posiadał legalnie.
Nadal nie są dostępne ostateczne dane dotyczące całkowitej liczby rannych. Austriackie media podają, że do trzech szpitali trafiło łącznie ponad 30 osób. Kilka z nich w stanie ciężkim walczy o życie. Wieczorem podano, że jedna z tych osób zmarła.
Tomasz Dawid Jędruchów (PAP)

 

tdj/ mms/ mal/ mhr/

Trump: Jeśli protesty pojawią się w reszcie kraju, zareagujemy z taką samą lub większą siłą

0

Jeśli protesty podobne jak w Los Angeles powtórzą się w reszcie kraju, zareagujemy z równą lub większą siłą – ostrzegł we wtorek prezydent USA Donald Trump. Stwierdził, że zamieszki są dziełem „opłacanych buntowników”, zaś ministra Kristi Noem oskarżyła prezydentkę Meksyku o podżeganie do protestów.

Trump komentował trwające od czterech dni protesty przeciwko deportacji imigrantów w Los Angeles podczas spotkania poświęconego przygotowaniom do pożarów lasów. Choć jeszcze w poniedziałek twierdził, że dzięki wysłaniu wojsk do metropolii sytuacja jest pod kontrolą, we wtorek ocenił, że ostatnia noc była „okropna”. Opisywał przy tym widziane w telewizji obrazy uczestników zamieszek rozłupujących krawężniki, by móc rzucać ich kawałkami w policję.
„Powstrzymaliśmy katastrofę – i wygląda to na zaplanowaną katastrofę (…). Mieli broń, mieli narzędzia. Mieli wszystko, czego potrzebowali. Rzucali zamrożoną wodą w butelkach, w szklanych butelkach, w oficerów i żołnierzy. To jest – nie można użyć słowa powstanie – ale można również użyć słowa, że to są bardzo niebezpieczni ludzie” – ciągnął Trump. Dodał, że demonstranci „spotkali się z dużą siłą i się poddali”.
„I może tam być ich trochę jeszcze dziś wieczorem, mogą tam być trochę, ale wydaje się, że jest ich coraz mniej, ponieważ idą tam i spotykają się z bardzo dużą siłą” – powiedział.
Trump stwierdził, że użyje ustawy Insurrection Act – pozwalającej do wykorzystania wojska w celu aktywnego tłumienia zamieszek – jeśli uzna, że faktycznie w kraju dochodzi do zbrojnego powstania. Twierdził jednocześnie, że w protesty zamieszani są „opłacani buntownicy”.
Jeszcze w poniedziałek władze federalne skierowały do Los Angeles ok. 700 żołnierzy piechoty morskiej (marines) oraz postawiły w stan gotowości kolejne 2 tys. żołnierzy kalifornijskiej Gwardii Narodowej. Ich oficjalną rolą jest ochrona agentów służby imigracyjnej ICE oraz budynków federalnych, a nie pacyfikacja rozruchów. Władze Kalifornii złożyły na tę decyzję skargę do sądu, zaś gubernator Gavin Newsom oskarżył Trumpa o wykorzystywanie wojska do rozgrywek politycznych, a także o niezapewnienie dla niego odpowiednich warunków, wskutek czego żołnierze muszą spać pokotem na podłodze budynków federalnych. Według Pentagonu koszt wysłania Gwardii Narodowej to 134 mln dolarów.
We wtorek prezydent wydał też ostrzeżenie dla reszty kraju, że siły federalne zareagują podobnie jak w Los Angeles.
„Gdybyśmy tego nie zaatakowali bardzo mocno, mielibyśmy to (zamieszki) w całym kraju. Ale mogę poinformować resztę kraju, że jeśli to zrobią, spotkają się z równą lub większą siłą niż tutaj” – oznajmił.
Ostrzegł też tych, którzy „nienawidzą kraju”, i planują protest podczas zaplanowanej na sobotę parady wojskowej w Waszyngtonie. Zapowiedział również, że nie zrezygnuje z dalszych masowych zatrzymań nielegalnych imigrantów i nalotów na zakłady pracy takich jak te, które sprowokowały gwałtowne protesty w Los Angeles.
Jak dotąd protesty przeciwko obławom na imigrantów odbyły się też w innych amerykańskich miastach, m.in. w San Francisco, Dallas, Nowym Jorku i Atlancie.
Występująca obok Trumpa szefowa ministerstwa bezpieczeństwa krajowego (DHS) Kristi Noem potępiła natomiast wypowiedź prezydentki Meksyku Claudii Sheinbaum na temat protestów. Choć Sheinbaum potępiła użycie przemocy „we wszystkich formach”, to zwróciła się jednocześnie do USA ze „stanowczym” apelem, by „wszystkie procedury imigracyjne były przeprowadzane z poszanowaniem należytego procesu, w ramach poszanowania godności człowieka i praworządności”.

Oskar Górzyński (PAP)

W środę głosowanie nad wnioskiem o wotum zaufania dla rządu Tuska. Formalność, ale też okazja dla partii koalicyjnych, by więcej ugrać

0

W środę Sejm zagłosuje nad wnioskiem o wotum zaufania dla rządu premiera Donalda Tuska, który w swoim expose ma przedstawić plan na najbliższe dwa i pół roku. Choć głosowanie postrzegane jest jako formalność, dla partii koalicyjnych stało się okazją do tego, by przypomnieć premierowi o swoich priorytetach.

Złożenie wniosku o wotum zaufania premier Donald Tusk zapowiedział w telewizyjnym orędziu dzień po II turze wyborów prezydenckich, które wygrał popierany przez PiS Karol Nawrocki, uzyskując niecałe 370 tys. głosów więcej niż kandydat KO Rafał Trzaskowski. Po taki instrument premier sięgał już za czasów poprzedniego rządu – najpierw w październiku 2012 r., a potem w czerwcu 2014 r.
Premier może zwrócić się do Sejmu o wyrażenie Radzie Ministrów wotum zaufania w dowolnym momencie swojego urzędowania. Do tego, by go udzielić, potrzebna jest zwykła większość głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Brak poparcia Sejmu dla wniosku o udzielenie wotum zaufania zobowiązuje premiera do złożenia dymisji na ręce prezydenta.
W Sejmie zasiada 460 posłów, a zatem w głosowaniu musi wziąć udział co najmniej 230 posłów. Zgodnie z zapowiedziami wotum zaufania rządowi nie udzieli m.in. liczący 189 posłów klub PiS, liczący 16 posłów klub Konfederacji oraz pięcioosobowe koło Razem. „Jesteśmy partią opozycyjną, więc oczywiście wotum nie poprzemy” – powiedział PAP już przed tygodniem lider Razem Adrian Zandberg.
Koalicja rządowa ma jednak w sumie 242 posłów, w tym klub KO – 157 posłów, kluby Polski 2050-TD i PSL-TD – po 32 posłów, a klub Lewicy – 21. Przewaga głosów postrzegana jest jako na tyle bezpieczna, że większość parlamentarzystów traktuje głosowanie jako formalność. Jednocześnie złożony przez premiera wniosek stał się okazją do wyrażenia swoich wątpliwości dla tych, których nie przekonują dotychczasowe dokonania rządu.
„Jeśli koń się zgrał i nie ciągnie, to się zmienia konia, a nie podstawia mu się drugi, trochę lżejszy wóz” – stwierdził poseł PSL Marek Sawicki, według którego w obliczu prezydentury Karola Nawrockiego lepszym premierem byłby szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Krytycznie o premierze wypowiedział się również senator Trzeciej Drogi Michał Kamiński, który w wywiadzie w Polsat News wskazywał, że nie może mieć zaufania do kogoś, kto „obrzucał błotem amerykańskiego prezydenta”, a losy rządzącej koalicji powierzył w ręce ludzi, którzy „skakali na własnym pogrzebie”.
Według zapowiedzi szefa KPRM Jana Grabca, środowe expose Tuska ma skoncentrować się na planach na najbliższe 2,5 roku rządów.
Sejmowa debata stała się dla koalicjantów okazją do tego, żeby przypomnieć premierowi o swoich priorytetach. Zarząd Polski 2050 przesłał Tuskowi specjalny list z wyszczególnieniem pięciu punktów do uwzględnienia w expose – chodzi m.in. o zmiany w mediach publicznych i odpartyjnienie spółek Skarbu Państwa, ustawę o asystencji osobistej oraz kwestie związane z mieszkalnictwem. O tym, że nie odejdą od swoich postulatów, we wtorek mówili także przedstawiciele Lewicy, a ministra ds. równości Katarzyna Kotula zapowiedziała złożenie poselskiego projektu ustawy o związkach partnerskich i projektu ustawy wprowadzającej.
Treść środowego przemówienia premiera była też konsultowana z liderami koalicyjnych ugrupowań podczas spotkania, do którego doszło w poniedziałek wieczorem.
Z rozmów z politykami KO wynika, że o ile nikt nie spodziewa się, by w expose padły jakieś konkretne zapowiedzi dotyczące rekonstrukcji czy rzecznika rządu, to po tym, gdy rząd uzyska już wotum zaufania, rozmowy mają ruszyć na poważnie. „Myślę, że w najbliższych dniach premier będzie rozmawiał z kandydatami do różnych funkcji i ministerialnych, i funkcji rzecznika” – wskazał w poniedziałek w TVN24 Grabiec.
Zdaniem „GW”, na giełdzie nazwisk do stanowiska rzecznika rządu pojawił się poseł KO Maciej Wróbel, który od stycznia jest również wiceszefem MKiDN. Rozmówcy PAP sceptycznie odnieśli się do tego nazwiska. „To kaczka dziennikarska. O tym, kto może wchodzić w grę, wie bardzo ścisłe grono osób” – stwierdził jeden z rozmówców.
Zgodnie z harmonogramem na rozpatrzenie wniosku premiera o wyrażenie przez Sejm wotum zaufania Radzie Ministrów przewidziano pięć godzin – dyskusja ma trwać od godz. 9 do godz. 14.(PAP)

Nawrocki: Odbyłem dobrą rozmowę telefoniczną z prezydentem Trumpem; zaprosiłem go do Polski

0

Prezydent elekt Karol Nawrocki poinformował we wtorek, że odbył bardzo dobrą rozmowę telefoniczną z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Rozmowa dotyczyła rm.in. partnerskich stosunków politycznych. Nawrocki zaprosił Trumpa do Polski; otrzymał też zaproszenie do spotkania w Białym Domu.

„Odbyłem bardzo dobrą rozmowę telefoniczną z Prezydentem Stanów Zjednoczonych, Donaldem Trumpem. Rozmawialiśmy o bliskich relacjach sojuszniczych i partnerskich stosunkach politycznych” – napisał Nawrocki we wtorek na platformie X.
„Zaprosiłem Prezydenta Trumpa do Polski. Otrzymałem też zaproszenie do spotkania w Białym Domu. God bless Poland! God bless America!” – poinformował Nawrocki. (PAP)

 

kl/ mrr/ mhr/

El. MŚ 2026: Świderski i Piątek w ataku na Finlandię, Bednarek kapitanem

0

Krzysztof Piątek i Karol Świderski zagrają w ataku piłkarskiej reprezentacji Polski w meczu z Finlandią w Helsinkach w 3. kolejce eliminacji mistrzostw świata. Opaskę kapitana założy Jan Bednarek. Początek o godz. 20.45.

W niedzielę wieczorem PZPN poinformował, że decyzją trenera Michała Probierza nowym kapitanem reprezentacji, w miejsce Roberta Lewandowskiego, który nie przyjechał na zgrupowanie z powodu zmęczenia sezonem, został Piotr Zieliński. Wkrótce potem napastnik Barcelony przekazał, że nie będzie występował w reprezentacji za kadencji Probierza.
Zieliński nie może jednak pełnić funkcji kapitana w meczu z Finlandią z powodu kontuzji. W tej sytuacji opaskę założy Bednarek. Obrońca Southampton FC rozegrał dotychczas 68 meczów w reprezentacji, najwięcej spośród kadrowiczów zgłoszonych na liście UEFA do wtorkowego meczu.
Podopieczni Probierza mają za sobą dwa marcowe zwycięstwa w Warszawie w eliminacjach MŚ 2026 – 1:0 nad Litwą i 2:0 nad Maltą.
Skład Polski na mecz z Finlandią: Łukasz Skorupski – Mateusz Skrzypczak, Jan Bednarek (kapitan), Jakub Kiwior – Matty Cash, Sebastian Szymański, Bartosz Slisz, Jakub Moder, Nicola Zalewski – Krzysztof Piątek, Karol Świderski. (PAP)

Ważny mecz z Finlandią w cieniu sprawy Lewandowskiego

Polscy piłkarze zagrają we wtorkowy wieczór z Finlandią w Helsinkach w eliminacjach mistrzostw świata. To ważny mecz dla biało-czerwonych, prowadzących w tabeli grupy G, ale znacznie więcej mówi się obecnie o rezygnacji Roberta Lewandowskiego z gry w kadrze Michała Probierza.
Reprezentacja Polski ma za sobą dwa marcowe zwycięstwa w Warszawie w eliminacjach MŚ 2026 – 1:0 nad Litwą i 2:0 nad Maltą. W pierwszym z tych meczów gospodarzy uratował w końcówce spotkania… Lewandowski.
W piątek podopieczni Probierza wygrali towarzysko z Mołdawią w Chorzowie 2:0 i we wtorek w Helsinkach też będą faworytami. Głównie z uwagi na bardzo słabe wyniki Finów w ostatnich miesiącach, którzy późną jesienią 2024 roku spadli do trzeciej dywizji LN (zero punktów w sześciu meczach dywizji B – z Anglią, Grecją oraz Irlandią), w marcu zremisowali z Litwą 2:2, a w sobotę ulegli u siebie Holandii 0:2, będąc drużyną zdecydowanie gorszą.
Szanse i taktyka na mecz z Finlandią zeszły jednak na daleki plan. W niedzielę wieczorem PZPN poinformował bowiem, że decyzją trenera nowym kapitanem reprezentacji, w miejsce Lewandowskiego, został Piotr Zieliński. W odpowiedzi napastnik Barcelony przekazał, że stracił do Probierza zaufanie i do czasu, kiedy pozostanie on selekcjonerem, nie będzie występował w kadrze narodowej.
52-letni szkoleniowiec podkreślił w poniedziałek, że decyzję o zmianie kapitana podjął z uwagi na dobro drużyny i w tej chwili jest ona najlepsza dla reprezentacji. Jak zapewnił, bierze za nią pełną odpowiedzialność.
„Trzeba popatrzeć też na drugą stronę i na to, co jest dobre dla zespołu. Wierzę, że Piotrek będzie bardzo dobrym kapitanem, poniesie kadrę jeszcze dalej i z tą drużyną osiągniemy wiele” – dodał.
Niewykluczone jednak, że Zieliński z przejęciem na stałe opaski kapitana będzie musiał poczekać. Pomocnik Interu Mediolan stracił sporą część rundy wiosennej z powodu kontuzji i wciąż ma problemy z łydką, co było widać m.in. podczas poniedziałkowego treningu w Helsinkach.
Początek meczu na Stadionie Olimpijskim o godz. 20.45. (PAP)

 

Stadion Olimpijski w Helsinkach – historia i teraźniejszość

Stadion Olimpijski w Helsinkach będzie we wtorek areną meczu eliminacji piłkarskich mistrzostw świata Finlandia – Polska. Największy obiekt sportowy Finlandii może pochwalić się ciekawą przeszłością, na czele z letnimi igrzyskami w 1952 roku.
Historia Stadionu Olimpijskiego sięga 1938 roku, jednak inspirację do jego powstania stanowiły wydarzenia z 1920 roku.
Wówczas podczas letnich igrzysk olimpijskich w Antwerpii fińscy sportowcy zdobyli 34 medale. Taki dorobek sprawił, że Finowie poważnie zaczęli myśleć o organizacji największej sportowej imprezy w Helsinkach. Do tego niezbędny był odpowiedni obiekt.
W 1927 roku założono fundację, której zadaniem było doprowadzenie do powstania stadionu mogącego gościć uczestników olimpiady. Konkurs architektoniczny wygrał projekt Yrjoe Lindegrena i Toivo Jaenttiego, a budowę rozpoczęto 12 lutego 1934 roku. Dokładnie po czterech latach i czterech miesiącach inwestycję ukończono. Wybuch II wojny światowej uniemożliwił jednak przeprowadzenie w Helsinkach igrzysk w 1940 roku.
Udało się to 12 lat później. Helsinki gościły sportowców uczestniczących w letniej olimpiadzie w 1952 roku. Otwarcie imprezy zgromadziło na trybunach 70 435 widzów. To największa publiczność w historii tego obiektu. Rekord niemożliwy do poprawienia, gdyż po licznych modernizacjach i remontach obecnie może pomieścić 40 tys. widzów.
Z położonym na obszarze 4,9 hektara, o długości 243 m i 159 m szerokości obiektem nierozerwalnie związane są nazwiska dwóch wybitnych fińskich lekkoatletów – legendarnego biegacza długodystansowego Paavo Nurmiego i oszczepnika Mattiego Jaervinena.
Nurmi jako pierwszy w historii sportowiec doczekał się pomnika za życia. Posąg „Latającego Fina” stoi przed stadionem, na którym dziewięciokrotny mistrz olimpijski zapalił znicz helsińskich igrzysk w 1952 roku. Co więcej, adres stadionu to: ulica Paavo Nurmiego 1.
Emocjonalny związek Finów ze Stadionem Olimpijskim i Nurmim wyrażał się także poprzez umieszczenie ich wizerunków na banknocie o nominale dziesięciu marek. Obecnie mają one jedynie wartość historyczną, gdyż obowiązującą walutą jest euro.
Natomiast z osobą Jaervinena związany jest najbardziej charakterystyczny element helsińskiego stadionu – wieża, na której osadzony był olimpijski znicz. Jej wysokości to dokładnie 72,71 m, czyli tyle, ile fiński oszczepnik rzucił ustanawiając rekord świata podczas igrzysk olimpijskich w Los Angeles w 1932 roku.
Stadion Olimpijski w Helsinkach ma także stałe miejsce w historii lekkiej atletyki.
Na nim w 1983 roku odbyły się pierwsze mistrzostwa świata. Po raz kolejny najlepsi lekkoatleci globu rywalizowali tu w 2005 roku, kiedy ustanowiono trzy rekordy świata – Rosjanki Jeleny Isinbajewej w skoku o tyczce (5,01 m), Kubanki Osleidys Menendez w rzucie oszczepem (71,70) oraz Rosjanki Olimpiady Iwanowej w chodzie na 20 km (1:25.41). Z kolei w 2012 roku jeden z wielu sukcesów w bogatej karierze odniosła w Helsinkach Anita Włodarczyk, która została mistrzynią Europy.
Jednym z symboli stadionu jest też od blisko dwóch dekad sowa „Bubi”. W czerwcu 2007 roku, podczas meczu eliminacji mistrzostw Europy z Belgią, puchacz najpierw krążył nad murawą, potem usiadł na poprzeczce bramki Belgów, a następnie przeniósł się na bramkę miejscowych. Pomimo krzyków piłkarzy i gwizdków sędziego nie zamierzał odlecieć i – jak opisało wtedy fińskie radio – przez kilkanaście minut „zimnym wzrokiem i z wyraźnym politowaniem patrzył na żałosną grupę mężczyzn w krótkich spodenkach”. Kiedy ptak już zdecydował się opuścić boisko i sędzia wznowił mecz, Finowie sensacyjnie wygrali 2:0.
Okazało się, że puchacz mieszka pod dachem stadionu i hałas zakłócał mu spokój domowy. Później wielokrotnie był widziany na stadionie i nazwano go „Bubi”, a w plebiscycie mediów mieszkańcy stolicy Finlandii wybrali go na „obywatela roku Helsinek”, ponieważ ich zdaniem to on wygrał ten mecz.
Kolejna modernizacja miała miejsce w latach 2008–09, kiedy m.in. poszerzono – o cztery metry – boisko piłkarskie, przez co bieżnia została przedłużona na prostych, a wiraże stały się ostrzejsze, co później krytykowali przedstawiciele „królowej sportu”.
Z kolei na remont w latach 2016-20 wydano ponad 330 mln euro. Główny nacisk położono na zwiększenie funkcjonalności obiektu, ale nie było mowy o powstaniu nowych budynków, bo za wszelką cenę chciano uszanować historyczną bryłę i zachować status zabytku. Dlatego, by nie zaburzać charakterystycznego wyglądu stadionu, część nowej powierzchni umieszczono… pod ziemią, np. bieżnię treningową. Z drugiej strony dach pojawił się nad wszystkimi trybunami, a ławki zamieniono na krzesełka, ale… z fińskiego drewna. Nowoczesny sznyt nadano też, a jakże, drewnianym elementom elewacji. Wszystko jednak w duchu niemal stuletniej tradycji.
Po tych zmianach pojemność trybun spadła do 36 tys. osób.
Natomiast znacznie zwiększyła się powierzchnia toalet, która teraz wynosi łącznie 2500 metrów kwadratowych. Jak tłumaczono, ta modyfikacja wynikała m.in. ze zmiany przepisów i umożliwienia sprzedaży na obiektach sportowych… piwa.
Na co dzień z areny nie korzysta żaden z klubów. Regularnie organizowane są na nim jednak koncerty rockowe oraz występuje piłkarska reprezentacja kraju.(PAP)

pp/ sab/

Turyści w Alpach zaatakowani przez krowy, które rozjuszył ich pies

0

Para turystów odpoczywających w austriackich Alpach została zaatakowana przez stado krów, które rozjuszył ich pies. Rolnicy ostrzegają, że ataki krów na wczasowiczów stają się coraz poważniejszym problemem.

Do zdarzenia doszło w poniedziałek po południu niedaleko miejscowości Heiligenblut am Grossglockner w austriackich Alpach, na żwirowej drodze prowadzącej do wodospadu Leiterbach. Para turystów szła w górę w towarzystwie prowadzonego na smyczy białego owczarka niemieckiego. Na wysokości 1590 m n.p.m. wędrowcy natknęli się na pasące się na zboczu krowy.
Krowy ruszyły nagle, chcąc najwyraźniej zaatakować psa. 40-latek puścił smycz, pozwalając psu na ucieczkę. Rozjuszone zwierzęta zaatakowały wtedy mężczyznę i jego 44-letnią partnerkę, uderzając ich głowami i rogami. Zwierzęta uciekły, dopiero gdy pobliską drogą przejeżdżał samochód. Para odniosła tylko lekkie obrażenia, a psa (który nie odniósł żadnych obrażeń) niebawem udało się złapać.
Rolnicy zwracają uwagę, że ataki krów, które wolno pasą się na alpejskich zboczach, są nie tylko coraz częstsze, ale nierzadko coraz bardziej tragiczne. Jako przykład podają zdarzenie sprzed roku, kiedy to stado rozjuszonych zwierząt stratowało 40-letnią kobietę oraz poważnie raniło jej dwie córki. Również w tym przypadku kobiety udały się na górską wyprawę w towarzystwie psów.
Hodowcy wyjaśniają, że najbardziej agresywne są krowy opiekujące się młodymi cielętami, które chronią w ten sposób swoje potomstwo przed atakami wilków. Dlatego rolnicy apelują do wszystkich, którzy udają się w Alpy, by w czasie wycieczek szli jedynie po wyznaczonych szlakach, trzymali swoje psy na smyczy i w żadnym wypadku nie zbliżali się do stad, gdzie oprócz krów pasą się cielęta.

 

Tomasz Dawid Jędruchów (PAP)

Ukraiński ekspert: Szczyt G7 nic nie da, świat nie ruszy z krucjatą na Moskwę jak Polacy w 1610 r.

0

Ukraina nie może już nic zrobić, aby jej partnerzy w Europie i Stanach Zjednoczonych zaczęli nakładać ostrzejsze sankcje na Rosję. Na szczyt w Kanadzie też nie ma co liczyć – ocenił w rozmowie z PAP Iwan Kyryczewski, ekspert ukraińskiego portalu militarnego Defence Express.

Szczyt liderów G7 w Kananaskis w Albercie zacznie się 15 czerwca i potrwa do 17 czerwca. W skład G7 wchodzą: Kanada, która od stycznia do końca br. przewodniczy grupie, a także Francja, Japonia, Niemcy, Włochy, Wielka Brytania oraz USA. W pracach G7 uczestniczy też Unia Europejska. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski potwierdził, że otrzymał zaproszenie na szczyt.
„Jest już za późno. Mówienie o Stanach Zjednoczonych, że nałożą jakieś sankcje, jest moim zdaniem wręcz śmieszne. Już zaczynają rażąco ignorować i naruszać naszą bazę wsparcia wojskowego” – ocenił ekspert.
Zdaniem Kyryczewskiego Ukraina nie może liczyć, że po szczycie przywódców G7 w Kananaskis w Kanadzie, sytuacja ulegnie zmianie. „Czego powinniśmy oczekiwać? Nie stanie się tak, że europejscy przywódcy w magiczny sposób zbiorą się, zorganizują nową krucjatę przeciwko rosyjskiemu imperializmowi i powtórzą wydarzenia z 1610 roku, kiedy Polacy dotarli do Moskwy. Tak się nie wydarzy” – podkreślił. „Musimy tylko skupić się na wspieraniu Sił Zbrojnych Ukrainy – nie mamy innego wyjścia” – dodał.
Według niego „masowy ostrzał Ukrainy przez Rosję wynika z niezmiennej natury rosyjskiego imperializmu, nic więcej i nic mniej. Trudno bowiem przypomnieć sobie choć jeden atak na Kijów w ciągu ostatnich trzech lat, który nie byłby zakrojony na szeroką skalę”.
W czerwcu 2024 r. Rosjanie najczęściej używali podczas ataków na terytorium Ukrainy od 20 do 50 dronów różnego typu. W październiku i listopadzie ubiegłego roku liczba ta wzrosła do 80–100 bezzałogowców dziennie, a w styczniu 2025 r. – do 100–200 dronów, używanych głównie w nocy.
W ostatnim miesiącu Rosja bije rekordy zmasowanych ataków, stosując często ponad 350–400 dronów w ciągu jednej nocy. Stanowi to coraz większe wyzwanie dla ukraińskich sił obrony powietrznej.
„Rosja demonstruje, że jest zdecydowana być zagrożeniem dla całego cywilizowanego świata, i wykorzystuje Ukrainę jako swego rodzaju poligon doświadczalny – aby pokazać, że może przynieść jeszcze więcej problemów krajom zachodnim” – zauważył Kyryczewski.
W ocenie eksperta Rosjanie chcą pokazać, w kontekście prawdopodobnych przyszłych negocjacji w Turcji, „że nie ma sensu z nimi negocjować. (…) Rosja chce tylko, by świat zaakceptował jej warunki”.
Ukraiński minister spraw zagranicznych Andrij Sybiha powiedział w poniedziałek, że Ukraina ma nadzieję, że przywódcy państw G7 podczas szczytu w Kanadzie podejmą decyzję o obniżeniu maksymalnej ceny rosyjskiej ropy naftowej do 30 dolarów za baryłkę. Sybiha stwierdził, że jednym z kluczowych czynników, które można wykorzystać, aby zmusić Rosję do sprawiedliwego pokoju, jest dalsze wzmocnienie sankcji.
Według niego „wciąż istnieje wystarczająco dużo obszarów i branż, w których możemy zwiększyć presję sankcji, a to powinno stać się niszczycielskie dla rosyjskiej gospodarki”. Ponadto czynnikiem, który może zmusić Rosję do zawarcia sprawiedliwego pokoju, są zamrożone aktywa. „Potrzeba tu więcej woli, więcej determinacji. I jest to prawdopodobnie jedno z rozwiązań, których można oczekiwać od formatu spotkania na poziomie przywódców G7” – akcentował.
We wtorek przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poinformowała, że w 18. pakiecie sankcji proponowane jest obniżenie limitu cen za baryłkę ropy z 60 do 45 dolarów. Propozycja 18. pakietu sankcji zakłada także zakaz transakcji z rosyjskimi gazociągami Nord Stream i Nord Stream 2. Ponadto obejmuje 22 banki, które angażują się w obchodzenie sankcji, a także kolejne statki rosyjskiej floty cieni.
Z Kijowa Iryna Hirnyk (PAP)

 

ira/ mms/ ktl/

Tusk: Nie zauważyłem, by ktokolwiek z liderów koalicji próbował podważyć wynik wyborów

0

Premier Donald Tusk stwierdził, iż nie zauważył, by ktokolwiek z liderów rządzącej koalicji próbował podważyć wynik wyborów prezydenckich. Podkreślił przy tym, że nikt – niezależnie od tego, jaki urząd sprawuje – nie ma prawa lekceważyć nawet jednego zmarnowanego głosu.

W poniedziałek prezydent Andrzej Duda umieścił na portalu X wpis, w którym stwierdził, iż „jest wrażenie, że postkomuniści do spółki z liberalno-lewicowymi chcą przekręcić ostatnie, rozstrzygnięte już wybory prezydenckie w Polsce” i tym samym „odebrać nam wolność wyboru”. Zaapelował, żeby wyborcy nie dali sobie odebrać „resztek demokracji i wolności, które po 13 grudnia 2023 roku wciąż jeszcze zostały”.
W kontekście doniesień o możliwych nieprawidłowościach przy liczeniu głosów w niektórych komisjach obwodowych, premier powiedział na wstępie wtorkowego posiedzenia rządu, że „nikt, niezależnie od tego, jaki urząd sprawuje, nawet, jeśli jest to najwyższy urząd w państwie, nie ma prawa lekceważyć nawet jednego zmarnowanego głosu”.
„Nie zauważyłem, żeby ktokolwiek z liderów naszej koalicji próbował wzniecić niepokój albo podważyć wynik wyborów. Staramy się raczej w sposób spokojny i racjonalny postępować tak, jak mówi o tym konstytucja, Kodeks wyborczy i zwykła ludzka przyzwoitość” – powiedział Tusk.
„Nikt nie ma prawa – mówię to także poruszony słowami pana prezydenta Dudy – lekceważyć problemu i powiedzieć: +a, to są jakieś nieistotne rzeczy+” – powtórzył.
Od kilku dni media informują o kontrowersjach związanych z liczeniem głosów podczas drugiej tury wyborów prezydenckich – m.in. w komisjach wyborczych w Krakowie oraz Mińsku Mazowieckim, gdzie na odwrót przypisano głosy oddane na obu kandydatów.(PAP)

sno/ mok/

El. MŚ 2026: Bednarek kapitanem pod nieobecność Zielińskiego

0

Obrońca Jan Bednarek, jeżeli wybiegnie w podstawowym składzie, będzie kapitanem piłkarskiej reprezentacji Polski w wieczornym meczu eliminacji mistrzostw świata z Finlandią w Helsinkach. Piotr Zieliński, który miał pełnić tę funkcję, nie zagra z powodu kontuzji.

Sprawa opaski kapitańskiej wzbudza od kilku dni ogromne emocje w polskim futbolu. W niedzielę wieczorem PZPN poinformował, że decyzją trenera Michała Probierza nowym kapitanem reprezentacji, w miejsce Roberta Lewandowskiego, który nie przyjechał na zgrupowanie z powodu zmęczenia sezonem, będzie Zieliński. Wkrótce potem napastnik Barcelony przekazał, że stracił do Probierza zaufanie i do czasu, kiedy pozostanie on selekcjonerem, nie będzie występował w reprezentacji.
W poniedziałkowej konferencji prasowej w Helsinkach, oprócz Probierza, wziął udział Zieliński, który podkreślał, że rola kapitana to dla niego ogromne wyróżnienie.
Okazało się jednak, że z przejęciem na stałe opaski będzie musiał poczekać. Pomocnik Interu Mediolan stracił sporą część rundy wiosennej z powodu kontuzji i wciąż ma problemy z łydką. Ostatecznie zabrakło go w kadrze meczowej na starcie z Finlandią.
Z informacji PAP, potwierdzonej w reprezentacji Polski, wynika, że w Helsinkach opaskę powinien założyć Bednarek. Zgodnie z zasadą, iż w razie nieobecności kapitana jego rolę przejmuje piłkarz z największą liczbą występów w kadrze. Obrońca Southampton FC ma ich 68, najwięcej spośród kadrowiczów zgłoszonych na liście UEFA do meczu z Finlandią.
Bednarek był już kapitanem m.in. w piątkowym spotkaniu towarzyskim z Mołdawią w Chorzowie (2:0), ale na krótko. Przejął opaskę w 32. minucie od żegnającego się z kadrą Kamila Grosickiego, a został zmieniony w przerwie z powodu drobnych problemów zdrowotnych.
Reprezentacja Polski ma za sobą dwa marcowe zwycięstwa w Warszawie w eliminacjach MŚ 2026 – 1:0 nad Litwą i 2:0 nad Maltą. W pierwszym z tych meczów gospodarzy uratował w końcówce spotkania… Lewandowski.
Mecz w Helsinkach rozpocznie się o godz. 20.45. (PAP)

 

bia/ af/