1.4 C
Chicago
czwartek, 25 kwietnia, 2024

Kalifornia wpadła w pułapkę energii słonecznej. Panele przestają się opłacać?

0

Pęd w stronę Odnawialnych Źródeł Energii może – paradoksalnie – wywołać w Kalifornii efekt odwrotny do oczekiwanego. Energii słonecznej jest miejscami w sieci tak dużo, że ta się po prostu marnuje, a ceny prądu są ujemne. Malejące zyski z paneli fotowoltaicznych mogą z kolei zniechęcić do ich instalowania, a transformacja energetyczna nie dobiegła jeszcze końca.

„Nie są to wyzwania nie do pokonania” – powiedziała Michelle Davis, szefowa globalnego działu energii słonecznej w firmie Wood Mackenzie Power and Renewables, zajmującej się badaniami i doradztwem w zakresie energii. „Ale są to wyzwania, z którymi wielu operatorów sieci nigdy nie miało do czynienia” – podkreśliła.

W słoneczne, wiosenne dni Kalifornia ma zwyczajnie zbyt dużo energii ze źródeł odnawialnych – zwłaszcza pochodzącej z paneli słonecznych, instalowanych w Złotym Stanie dosłownie wszędzie – na polach, na wzgórzach, na dachach wiejskich domów i miejskich bloków. Gigawaty pozyskanej ze słońca energii wpływają do sieci, ale nie ma odbiorców dla tak dużej ilości prądu. Nadpodaż sprowadza ceny do poziomów ujemnych, a energia zwyczajnie się marnuje.

W odpowiedzi na nadwyżki energetyczne z OZE, występujące w niektórych okresach, władze Kalifornii zdecydowały się na zmniejszenie zachęt i dotacji na instalację paneli fotowoltaicznych. Zniechęcić potencjalnych użytkowników mogą jednak o wiele skuteczniej kalkulacje kosztów i zysków. Jeśli sprzedajemy prąd po cenie ujemnej, to wręcz tracimy, a inwestycja w panele nie zwraca się.

Ponad 15 lat temu naukowcy z National Renewable Energy Laboratory byli w trakcie modelowania przyszłości z powszechny wykorzystaniem energii słonecznej. Już wówczas zauważyli coś dziwnego. Przy dużej ilości energii słonecznej w danej sieci elektrycznej, obciążenie netto – lub zapotrzebowanie na energię elektryczną pomniejszone o energię odnawialną – przybierałoby kształt litery „U”.

Wysoki popyt rano zostałby zastąpiony prawie zerowym popytem w środku dnia, kiedy panele słoneczne mogłaby wygenerować praktycznie całą potrzebną energię elektryczną. Następnie, gdy słońce zachodziło, popyt ponownie wzrastał, ale panele nie produkowały już prądu.

W 2022 roku Kalifornia zmarnowała 2,4 miliona megawatogodzin energii elektrycznej, z czego 95 procent pochodziło z energii słonecznej. To równowartość 1 procenta całkowitej energii elektrycznej wyprodukowanej w Złotym Stanie w ciągu roku! Albo 5 procent energii wytworzonej ze Słońca.

Red. JŁ

Jednorazowa zapomoga dla rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi

0

We wtorek administracja burmistrza Chicago Brandona Johnsona uruchomi program dotacji mających na celu pomoc rodzinom z niepełnosprawnymi dziećmi. To efekt współpracy z prywatnym sektorem – podało biuro burmistrza.

 

W ramach programu przewidziano loterię dzięki której rodziny z niskimi dochodami otrzymają jednorazowo po 500 dolarów. Curt Holderfield, wiceprezes Ada S. McKinley Community Services, powiedział, że jego agencja współpracuje z biurem burmistrza ds. osób niepełnosprawnych.

Aplikacje o dotacje składać można do 30 października tego roku na stronie adamopd.com

 

BK

Strzelanina na Eisenhower. Poszkodowany sam przyjechał do szpitala

0
policja police

Strzelanina na autostradzie Eisenhower. Doszło do niej w poniedziałek około 12:45 w nocy w pobliżu Austin Boulevard w zachodniej dzielnicy Chicago.

 

Jedna osoba została ranna. Jak poinformowała policja stanowa Illinois, poszkodowany zdołał sam dojechać do szpitala. Nie wiadomo w jakim jest stanie.

W piątek w nocy doszło z kolei do strzelaniny na Dan Ryan. Jedna osoba zginęła a dwie zostały ranne. Strzały padły tuż po godzinie 11 przed północą przy Canalport.

 

BK

Chicago sprzyja turystom zwiedzającym pieszo nasze miasto

0

Chicago uznano za najbardziej przyjazne turystom miasto USA. Ranking opublikował portal Preplay.

 

Przy jego opracowaniu uwzględniono łatwość w poruszaniu się pieszo by dostać się do atrakcji turystycznych. W porównaniu z europejskimi miastami, które znane są z tego, że można po nich chodzić, ekspansywna i uzależniona od samochodów natura wielu amerykańskich miast sprawia, że znacznie trudniej jest je zwiedzać pieszo.

Badanie wykazało, że Chicago jest najbardziej przyjaznym turystom miastem w USA pod tym względem dotarcia pieszo do jednej z najpopularniejszych atrakcji w naszym mieście tzw. Fasolki (The Bean” lub „Cloud Gate”) a stamtą do Magnificent Mile czy do The Art Institute.

Na drugim miejscu tego rankingu jest Nashville w Tennessee, na trzecim Dallas w Teksasie, na czwartym Santa Fe w stanie Nowy Meksyk, a na piątym Nowy Orlean w Luizjanie.

 

BK

Kamiński zeznawał przed komisją śledczą ds. afery wizowej

0
Warszawa, 22.04.2024. Wezwany na œwiadka by³y szef MSWiA Mariusz Kamiñski (C) przed posiedzeniem sejmowej komisji œledczej ds. afery wizowej, 22 bm. w Sejmie w Warszawie. (aldg) PAP/Pawe³ Supernak

Żadna informacja na temat afery nie została zlekceważona; podjęto maksymalnie intensywne działania i w krótkim okresie czasu proceder został ujawniony, winni otrzymali zarzuty i poniosą odpowiedzialność karną – powiedział były szef MSWiA Mariusz Kamiński przed komisją śledczą ds. afery wizowej.

Świadek, kontynuując wątek przesłuchań Edgara Kobosa, wskazywał, że pozwoliły one na zatrzymanie na początku września 2023 r. czterech kolejnych osób, którym postawiono zarzuty. Jego zdaniem „wydaje się, że wiedza na temat procederu korupcyjnego, jaki miał miejsce, związanego z aktywnością Edgara Kobosa i MSZ na ten moment jest pełna”.

Według Kamińskiego ostatnią z osób zatrzymanych, której postawiono zarzuty, był były wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk. „Czyli w sumie, w tym wątku dotyczącym korupcji w MSZ zatrzymano osiem osób” – zauważył.
Kamiński mówił też, że ze zweryfikowanych przez CBA zeznań wynika, iż cały proceder rozpoczął się w połowie 2022 r. „Wtedy Edgar K. przyjął pierwszą korzyść majątkową i zakładał, że trafił na żyłę złota” – mówił Kamiński.
Jak relacjonował, po dwóch miesiącach dotarła do niego informacja, że „coś złego dzieje się w MSZ”. „Po kilku miesiącach wszyscy sprawcy zostali zatrzymani przez CBA, przekazani prokuraturze, usłyszeli zarzuty” – tłumaczył.
Kamiński zeznał też, że w sierpniu 2023 r., kiedy otrzymał informacje od szefa CBA o ustaleniach, „uznał, że to czas, aby zakończyć działalność pana Wawrzyka w rządzie”. „Informacje na jego temat były takie, że miał świadomość i umożliwił Edgarowi Kobosowi skorzystanie z instrumentów, jakie ma MSZ związanych z wydawaniem wiz. Wszystko wskazywało na to, że miał świadomość, iż Edgar Kobos przyjmuje korzyści majątkowe z tego tytułu”- mówił Kamiński.
Zaznaczył, że obecnie nie wie, jaka jest „na tym etapie śledztwa (…) wiedza prokuratury”. „Ale w momencie, kiedy uzyskiwałem te informacje, nie było informacji, że przyjmował osobiście korzyści majątkowe”- dodał Kamiński.
Według świadka wiadomo, iż w pomoc Kobosowi zaangażowanych było kilku urzędników resortu. Dodał, że śledztwo miało odpowiedzieć na pytanie, jaka była ich rola i motywacja. „Czy uzyskiwali korzyści majątkowe, czy mieli świadomość, że uczestniczą w procederze korupcyjnym, czy też wykonywali polecenia swojego przełożonego. Na te pytania śledztwo nie jest zamknięte; nie ma na te pytania zapewne końcowych odpowiedzi, a być może już są” – zastrzegł.
Kamiński zwrócił przy tym uwagę, że główny zarzut postawiony Wawrzykowi jest z art. 231 par. 2, czyli nadużycie stanowiska w celu przysporzenia korzyści majątkowej innej osobie. „To by wskazywało, że nie ma tego klasycznego zarzutu korupcyjnego, ale śledztwo trwa i dalsze odpowiedzi zapewne padną” – powiedział.
Świadek zapewniał ponadto, że żadna informacja na temat afery nie została zlekceważona. „Wręcz przeciwnie, podjęto maksymalnie intensywne działania i w krótkim okresie czasu proceder został ujawniony, winni otrzymali zarzuty i poniosą odpowiedzialność karną. A osoba, która umożliwiła działania przestępcze na terenie MSZ, czyli wiceminister Wawrzyk został zdymisjonowany z tego tytułu, poniesie też konsekwencje karne” – podkreślił Kamiński. (PAP)

 

Autor: Rafał Białkowski, Karolina Mózgowiec

 

rbk/ kmz/ sdd/

Grecja i Hiszpania uchylają się od przekazania Ukrainie systemów Patriot

0

Europejscy liderzy chcą, by Grecja i Hiszpania przekazały Ukrainie swoje systemy obroni powietrznej – napisał dziennik „Financial Times”. Do publikacji odniósł się w poniedziałek rzecznik rządu w Atenach, oznajmiając, że Grecja nie podejmie żadnych działań, które mogłyby osłabić jej zdolności obro

„Udzielaliśmy już konkretnego wsparcia Ukrainie i jej narodowi. Trzeba jednak podkreślić, że nie zostaną podjęte żadne działania, (…) które mogłyby choć trochę zagrozić naszym zdolnościom odstraszania czy obronie powietrznej” – powiedział rzecznik rządu Pawlos Marinakis, cytowany przez portal eKathimerini.

„Zaprzeczaliśmy takim twierdzeniom w przeszłości i dziś dobitnie powtarzam nasze stanowisko” – dodał.
„Financial Times” przekazał, że europejscy liderzy podczas ubiegłotygodniowego szczytu w Brukseli apelowali do premierów Grecji i Hiszpanii, Kyriakosa Micotakisa i Pedro Sancheza, o przekazanie Ukrainie części ich systemów obrony przeciwlotniczej. Szefowie rządów mieli usłyszeć, że potrzeby ich krajów nie są tak pilne jak Ukrainy i że nie mierzą się obecnie z bezpośrednim zagrożeniem. Grecja i Hiszpania posiadają m.in. kilkanaście systemów Patriot i systemy S-300.
„Wszyscy wiemy, kto je ma, wszyscy wiemy, gdzie są, i wszyscy wiemy, kto naprawdę ich potrzebuje” – miała powiedzieć jedna z osób.
Jak pisze „FT”, mniejszą presję wywierano na Polskę i Rumunię, które również posiadają systemy Patriot, w związku z ich położeniem geograficznym.
Naciski w sprawie przekazania Ukrainie systemów najprawdopodobniej nasilą się podczas spotkania unijnych ministrów spraw zagranicznych i obrony w poniedziałek w Luksemburgu.
„FT” zaznacza, że Kijów jest szczególnie zainteresowany greckimi zestawami S-300.
W niedzielę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski napisał w serwisie X, że systemy Patriot mogą być nazywane zestawami obrony powietrznej, gdy działają i ratują ludzkie życie, a nie gdy stoją w magazynach.

Z Aten Natalia Dziurdzińska (PAP)

 

Premier Tusk: nie mamy możliwości, by przekazać Ukrainie baterię Patriot

Nie mamy możliwości, by przekazać Ukrainie baterię Patriot, nie mamy w rezerwy w tym przypadku, ale są inne rodzaje broni pomagające Ukrainie chronić niebo i tu Polska będzie nadal aktywna – powiedział w poniedziałek premier Donald Tusk.
Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział ostatnio, że Sojusz widzi więcej możliwości jeśli chodzi dostarczenie sprzętu na Ukrainę, choć na razie jest tylko deklaracja Niemiec o dostarczeniu Patriotów. Tusk był pytany na konferencji prasowej, czy Polska widzi swoje miejsce w tej inicjatywie.
„Jeśli chodzi o baterie Patriot, to nie mamy takiej możliwości, bo ta (bateria) w okolicach Rzeszowa gości u nas, ale jest pod kontrolą i w dyspozycji Amerykanów i chroni kluczowy, z punktu widzenia Ukrainy, hub w południowo-wschodniej Polsce” – powiedział premier.
Dodał, że „my nie mamy tej rezerwy, mówiąc krótko, jeśli chodzi o Patrioty”.
Zaznaczył, że wszyscy sojusznicy to rozumieją i wiedzą, że Polska dała już bardzo dużo Ukrainie – więcej niż jakikolwiek inny kraj będąc równocześnie państwem frontowym. „Wszyscy wiedzą, że myśmy swoje zadanie wykonali na szóstkę, jeśli chodzi o wsparcie dla Ukrainy, również sprzętem, także jeśli chodzi o obronę powietrzną” – powiedział Tusk.
Stwierdził, że „wszyscy wiemy, iż dla Ukrainy i dla całej Europy, nie mówiąc o Polsce, Polska bezpieczna i dozbrojona jest też bardzo ważna”. „Nie tylko Ukraina, ale Polska musi być tutaj także bastionem naprawdę gotowym do obrony nie tylko swoich granic” – podkreślił Tusk.
Zaznaczył, że oprócz baterii Patriot istnieją także inne rodzaje broni, które pomagają Ukrainie chronić niebo. „I tu Polska będzie nadal aktywna, ale proszę wybaczyć, nie będę dzielił się szczegółami” – dodał szef rządu.
Nową inicjatywę mającą na celu dostarczenie Ukrainie dodatkowego sprzętu obrony powietrznej rozpoczął niemiecki rząd. W tym celu minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock i minister obrony Boris Pistorius zwrócili się do partnerów z NATO i Unii Europejskiej oraz państw trzecich. Wcześniej ministerstwo obrony ogłosiło, że rząd Niemiec dostarczy Ukrainie kolejny system obrony powietrznej Patriot, aby wzmocnić ten kraj w jego wojnie obronnej z Rosją. (PAP)
autor: Karol Kostrzewa, Edyta Roś

 

kos/ ero/ mok/

W relacjach polsko-ukrańskich wieje chłodem. Rusłan Stefanczuk obnażył Sikorskiego?

0
Kijów, Ukraina, 22.12.2023. Minister Spraw Zagranicznych Rados³aw Sikorski podczas briefingu prasowego w Ambasadzie RP w Kijowie, 22 bm. (ad) PAP/Vladyslav Musiienko

Ukraina podpisała umowę o bezpieczeństwie już z dziewięcioma państwami, w tym z Wielką Brytanią, Francją i Niemcami. Wśród tych krajów wciąż nie ma Polski, a na podstawie sygnałów z Warszawy i Kijowa trudno określić, kiedy taki dokument zostanie przyjęty.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział 12 stycznia w Kijowie po podpisaniu umowy z brytyjskim premierem Rishim Sunakiem, że gdyby gwarancje zamieszczone w dokumencie obowiązywały wcześniej, to Rosja nie napadłaby na Ukrainę. Dodał, że umowa ma obowiązywać do czasu przystąpienia Kijowa do NATO.

 

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski oznajmił 4 kwietnia w Brukseli, że prace nad taką umową między Polską a Ukrainą są „już stosunkowo zaawansowane”, ale nie ma jeszcze daty jej podpisania.
Szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Paweł Kowal deklarował w rozmowie z PAP, że prace „trwają i są mocno zaawansowane”. Dopytywany, czy są szanse, że zostanie zawarta w ciągu najbliższych tygodni, stwierdził, że to prawdopodobne. „Polska będzie w grupie tych pierwszych krajów, które taką umowę z Ukrainą zawrą. Liczy się to, by była to umowa dobrze skonstruowana i korzystna dla obu stron” – zaznaczył poseł.
Tymczasem przewodniczący Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy Rusłan Stefanczuk, który 17 kwietnia gościł w Warszawie, napisał tego dnia na Facebooku, że dopiero liczy na rozpoczęcie konsultacji między Ukrainą i Polską w sprawie przygotowania umowy o bezpieczeństwie. „Dla Ukrainy ważne są dwustronne gwarancje bezpieczeństwa. Obecnie mamy odpowiednie traktaty z krajami partnerami – liczę na początek konsultacji w sprawie wypracowania dwustronnej umowy między Ukrainą i Polską” – napisał bliski współpracownik prezydenta Zełenskiego po spotkaniu z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią. (https://tinyurl.com/2a2wwt3f)
Według części polityków i ekspertów zarówno nad Wisłą, jak i nad Dnieprem, stosunki polsko-ukraińskie są obecnie chłodne. W Polsce decydującą rolę odgrywa odbiór społeczny ewentualnych zobowiązań wobec Ukrainy. „Moim zdaniem nie ma woli politycznej, żeby iść na gesty pod adresem Ukrainy, co najmniej tak długo, jak nie ma kompromisu w sprawie importu artykułów rolno-spożywczych i kwestii transportowych. A umowa o bezpieczeństwie zakłada właściwie jednostronne gesty, np. zobowiązanie do wieloletniego wspierania wojskowego Ukrainy w wymiarze jakiegoś odsetka PKB (…). Dodatkowa niezręczność jest taka, że Ukraińcy zwykli nazywać te umowy pojęciem +gwarancji bezpieczeństwa+, a dla polskich polityków to nie do przyjęcia, bo po co straszyć polskiego wyborcę?” – mówi PAP osoba zaangażowana w dialog polsko-ukraiński, zastrzegając anonimowość.
„Problem jest zresztą szerszy: Tusk zdaje sobie sprawę, że nie ma już przyzwolenia społecznego na nadmierne angażowanie się na rzecz Ukrainy (…). On zresztą w ogóle nie czuje Ukrainy i nie ma ochoty w nią nadmiernie inwestować – wie, że nic nie ugra, a tylko może stracić. Będą więc okrągłe słowa o wsparciu Kijowa w wojnie z Rosją i zero gestów i ustępstw. Ukraińcy w szoku, bo w swym niezrozumieniu spraw polskich sądzili, że przyjdą do władzy proeuropejscy liberałowie i we wszystkim im ustąpią… a tymczasem PSL, Kołodziejczak i sam Tusk z głową zwróconą w inną stronę” – dodaje rozmówca PAP.
Opozycyjny ukraiński deputowany Mykoła Kniażycki powiedział PAP, że „stosunki ukraińsko-polskie wydają się dalekie od oczekiwań, z którymi wielu Ukraińców witało rząd Tuska. Trzeba przyznać, że czas wielkich nadziei na szczególne partnerstwo między Ukrainą a Polską już minął”. Jego zdaniem relacje polsko-ukraińskie są skomplikowane ze względu na nierozwiązany problem blokady granicy i „wojnę handlową, którą Polska rozpoczęła przeciwko Ukrainie w kwietniu ubiegłego roku” w związku z napływem ukraińskich produktów rolnych do Polski.
Kniażycki ocenił, że w kwietniu 2023 roku stosunki między Ukrainą a Polską weszły w fazę kryzysu, który trwa do dziś. Zdaniem deputowanego Europejskiej Solidarności, którą kieruje były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, podpisanie umowy dwustronnej o bezpieczeństwie „zależy od rozwiązania sytuacji z blokadą granicy i wyjaśnienia poparcia polskiego rządu dla przystąpienia Ukrainy do UE”.
Deputowany Jehor Czerniew z prezydenckiej frakcji Sługa Narodu powiedział, że stosunki ukraińsko-polskie przechodzą obecnie próbę. „Dziś wspólne interesy ideologiczne, moralne i w zakresie bezpieczeństwa zmagają się z merkantylnymi różnicami gospodarczymi i finansowymi. Ale tym razem nie mamy prawa pozwolić, by różnice wzięły górę nad wspólnymi interesami. Cała nasza wspólna historia dowodzi, że tylko razem możemy zachować naszą państwowość i niepodległość, a tracimy ją, gdy tylko nasze drogi się rozchodzą” – powiedział PAP Czerniew.
Jego zdaniem Polska ma własne, niezmienne interesy, które nie zależą od tego, jaka partia jest u władzy. „Dlatego nie oczekujemy żadnych fundamentalnych zmian i jesteśmy gotowi szukać kompromisu z każdym rządem, który wybiorą Polacy” – podkreślił deputowany. „Ukraina jest otwarta na podpisanie umowy o bezpieczeństwie z Polską. Ale piłka jest po stronie Warszawy” – dodał Czerniew.
O ile politycy wciąż widzą możliwość wyjścia z obecnej sytuacji, to ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego Ihor Havrylyuk ocenił, że „po dwuletnim okresie pełnym nadziei na nowe jakościowe otwarcie w relacjach polsko-ukraińskich, +okno możliwości+ w stosunkach dwustronnych zostało praktycznie zamknięte”.
„W tle ochłodzenia relacji między sąsiadami: kryzys zbożowy, blokada granicy najpierw przez przewoźników, a następnie rolników, oraz – co ważne – przejęcie przez Niemcy roli lidera w dostarczaniu pomocy wojskowej Ukrainie, a zatem reorientacja Kijowa na Berlin i sprowadzenie Warszawy do roli drugorzędnego sojusznika” – powiedział PAP ekspert, który przyznał, że Polska nie ma możliwości, by zaspokoić potrzeby wojskowe Ukrainy, odpierającej od ponad dwóch lat inwazję Rosji.
Dodatkowo „pogarszające się nastroje społeczne w Polsce wobec ukraińskich uchodźców oraz konfliktujące interesy gospodarcze między Kijowem a Warszawą spowodowały, że wspieranie Ukrainy coraz bardziej wiąże się z wyższym kosztem politycznym dla polskich decydentów”.
Havrylyuk jest zdania, że „podjęciem kolejnych zobowiązań na rzecz wschodniego sąsiada obecny rząd może narazić się na falę krytyki ze strony prawicowych aktorów politycznych oraz na spadek poparcia części elektoratu”.

Iryna Hirnyk, Arkadiusz Prusinowski (PAP)

Złe wyniki produkcji przemysłowej i budownictwa

0

Wyniki z sektora produkcji spadły o 6 proc., natomiast w przypadku budownictwa wynik ten osiągnął 13,3 proc. – w obu tych segmentach wynik jest gorszy niż przewidywany – ocenił analityk Państwowego Instytutu Ekonomicznego. Dawid Sułkowski.

GUS podał w poniedziałek, że produkcja przemysłowa w marcu spadła o 6,0 proc. rdr, a w porównaniu z poprzednim miesiącem wzrosła o 3,6 proc. Produkcja budowlano-montażowa w marcu 2024 r. spadła o 13,3 proc. rdr, a w porównaniu z poprzednim miesiącem wzrosła o 19,1 proc.

W ocenie eksperta choć wyniki te są negatywne, to jest to efekt mniejszej liczby dni roboczych w marcu. Jego zdaniem, w następnych miesiącach, w wyniku poprawy sytuacji finansowej konsumentów i spadku inflacji, analogicznie poprawią się wyniki w branży przemysłowej. Dodał również, że poprawa aktywności w przemyśle, połączona ze wzrostem cen ropy, będzie skutkować ponownym nasileniem się presji kosztowej.
„Poprawie aktywności sprzyja niska presja kosztowa – indeks PPI spadł w marcu o 9,6 proc. r/r. Ceny produkcji przemysłowej znajdują się w deflacji od połowy 2023 r. W przetwórstwie – największej części przemysłu – wyroby przemysłowe staniały o 8,5 proc. r/r. Niemniej trend ten powoli ulega wyczerpaniu (…)” – zauważa ekspert. Przestrzega jednak przed słabą aktywnością w strefie euro, która osłabi wyniki eksporterów. Potwierdzają to złożone w lutym zamówienia, których wartość spadły o 2.7 proc.
W wyniku zwiększenia stóp procentowych, jak również przestoju w inwestycjach unijnych, spadła produkcja budowlano-montażowa o 13,3 proc. r/r (z przewidywanymi -4,3 proc.) Kwestia ta dotyczy zarówno budynków (-16,1 proc. r/r), jak również obiektów inżynierii lądowej i wodnej (-17,8 proc. r/r). Ekspert prognozuje, że w najbliższych miesiącach aktywność w branży budownictwa pozostanie na niskim poziomie. (PAP)

 

ptg/ drag/

Komentatorzy z Hiszpanii „jadą” po Robercie po niedzielnym El Clasico

0
epa11292720 Real Madrid's German midfielder Toni Kroos (L) fights for the ball with FC Barcelona's Polish striker Robert Lewandowski during the LaLiga soccer match between Real Madrid and FC Barcelona, at the Santiago Bernabeu stadium in Madrid, Spain, 21 April 2024. EPA/JUANJO MARTIN Dostawca: PAP/EPA.

Komentatorzy z Hiszpanii nie szczędzą słów krytyki Robertowi Lewandowskiemu po niedzielnym El Clasico, w którym jego drużyna uległa Realowi Madryt 2:3. Winią go szczególnie za brak krytyki.

Wydawane w Katalonii dzienniki “Mundo Deportivo” i “Sport” twierdzą, że polski snajper zawiódł w ostatnim tygdniu dwukrotnie w najważniejszych spotkaniach tegorocznego sezonu dla Barcy: wtorkowym starciu w Lidze Mistrzów z PSG, przegranym 1:4 na własnym stadionie, a także w niedzielnym klasyku.

Zauważają, że obecność Lewandowskiego na boisku sprowadza się do jednego tylko celu: zdobywania bramek. Tymi zaś, jak zauważają, nie obdarzył on ani we wtorek, ani w niedzielę swojego zespołu.
Tymczasem dziennik “Marca” zauważa, że Robert Lewandowski wyraźnie osłabił swój celownik w ważnych spotkaniach.
Przypomina, że w ostatnich czterech starciach z Realem Madryt polski piłkarz nie zdobył żadnej bramki.
Z kolei wydawany w Madrycie dziennik “AS” zauważa, że najlepszym podsumowaniem zawodu, jaki w niedzielę Lewandowski sprawił w meczu z Realem jest “zimny” uścisk dłoni, jakim “obdarzył” Polaka trener Xavi Hernandez po zdjęciu go z boiska.
Stołeczna gazeta odnotowuje, że zakończenie przez Lewandoowskiego meczu na Santiago Bernabeu już w 63. minucie meczu należy uznać za dużą niespodziankę, a jednoczesnie potwierdzenie rozczarowania jego grą.
Marcin Zatyka (PAP)

 

zat/ co/

Kierowca nie wyhamował i wjechał w dom w Bartlett

0

Samochód wjechał w dom w Bartlett w Illinois. Doszło do wycieku gazu. Konieczna była ewakuacja pobliskich domów.

 

Wypadek miał miejsce w sobotę około 4:20 rano przy 900 Balsam Lane. Policja podała, że z niewiadomych przyczyn pickup wjechał w dom powodując częściowe zawalenie się garażu przylegającego do budynku i wyciek gazu. Nikt nie został ranny.

 

BK

Rośnie presja płacowa w firmach. „Mamy kolejny rekord w wynagrodzeniach”

0

„Polakom zostaje z miesiąca na miesiąc coraz więcej pieniędzy w kieszeni i ten stan utrzyma się co najmniej przez najbliższy rok” – skomentowali ekonomiści Lewiatana poniedziałkowe dane GUS. Z danych Lewiatana wynika, że 92 proc. pracodawców odczuwa silną presję płacową.

 

Przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw (o liczbie pracujących 10 i więcej osób) w marcu 2024 r. wyniosło 8 408,79 zł, co oznacza wzrost o 12,0 proc. w ujęciu rocznym – podał w poniedziałek Główny Urząd Statystyczny. Przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło z kolei 6501,2 tys. etatów, o 0,2 proc. mniej niż w rok wcześniej – przekazał także urząd.
„Mamy kolejny rekord w wynagrodzeniach. W marcu średnia płaca przebiła 8400 zł brutto. Oznacza to wzrost nominalnie w ciągu roku o 12 proc., a realnie blisko o 10 proc. Polakom zostaje z miesiąca na miesiąc coraz więcej pieniędzy w kieszeni i ten stan utrzyma się co najmniej przez najbliższy rok. Pierwszy kwartał tego roku to też rekordowy wynik średniego wynagrodzenia, które przekroczyło z kolei barierę 8000 zł brutto, co przełożyło się na nominalny wzrost aż o 12,5 proc.” – skomentował cytowany w informacji prasowej ekspert ekonomiczny Lewiatana Mariusz Zielonka.
Zdaniem ekonomisty, wraz ze wzrostem płac w sektorze przedsiębiorstw, rośnie też presja płacowa w firmach. Z danych Lewiatana wynika, że ponad 90 proc. pracodawców w Polsce odczuwa presję płacową.
„Najnowsze wyniki indeksu Lewiatana wprost pokazują, że presja płacowa na pracodawcach jest wciąż silna i ma się dobrze. Zgodnie z wynikami indeksu 92 proc. przebadanych firm odczuwa presję płacową, a blisko 40 proc. uważa, że jest ona coraz wyższa. Z kolei już 6. miesiąc z rzędu spada liczba zatrudnionych, ale ten spadek jest niewielki, zaledwie o 0,2 proc. To w naszej ocenie dowód, że rynek pracy jest silny, ponieważ przy tak słabej koniunkturze, jaka obecnie dominuje w przemyśle, należałoby się spodziewać znacznie większej redukcji zatrudnienia niż jest w rzeczywistości” – napisał ekonomista.
Zaznaczył jednocześnie, że płace w najbliższych miesiącach nie będą już rosnąć tak szybko jak do tej pory, ze względu rosnący wskaźnik inflacji. „Wciąż jednak podwyżki w firmach będą zjawiskiem naturalnym – wynika z komentarza.
„Dynamika realnych płac będzie się zmniejszać w najbliższych miesiącach, a to za sprawą rosnącego wskaźnika inflacji. Nadal jednak pracownicy będą wywierać presję na pracodawcach o wyższe podwyżki. Szczególnie, że za rogiem czyha już druga podwyżka płacy minimalnej” – napisał.
(PAP)

ING Bank: wysokie tempo płac nie pozwoli na spadek inflacji bazowej

Wysokie tempo płac nie pozwoli na spadek inflacji bazowej – ocenili analitycy ING Banku Śląskiego, odnosząc się do opublikowanych w poniedziałek danych GUS. Dodali, że przedsiębiorstwa notują spadek marż i coraz mocniej odczuwają m.in. konkurencję z Azji, podczas gdy popyt ze strony głównych partnerów handlowych Polski jest ciągle słaby.
Jak podał Główny Urząd Statystyczny przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w marcu 2024 r. wyniosło 8.408,79 zł, co oznacza wzrost o 12,0 proc. rdr. Zatrudnienie w tym sektorze rdr spadło o 0,2 proc.
Wysoki wzrost płac to – według analityków ING Banku – nadal jest efektem wysokiej podwyżki płacy minimalnej z początkiem 2024. Dodatkowo nakłada się na to silna pozycja przetargowa pracowników.
Jeżeli chodzi o zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw to zmniejszyło się ono w marcu względem lutego o 0,2 proc. r/r, co widoczne jest zwłaszcza w branżach produkcyjnych, zwłaszcza w produkcji mebli. „Przedsiębiorstwa notują spadek marż i coraz mocniej odczuwają m.in. konkurencję z Azji, podczas gdy popyt ze strony głównych partnerów handlowych Polski jest ciągle relatywnie słaby” – napisali ekonomiści ING Banku.
Ogólnie jednak – według analityków – mimo sygnałów pewnego pogorszenia, sytuacja na rynku pracy pozostaje dosyć dobra, a firmy pozostają niechętne do redukcji etatów, obawiając się czy będą w stanie ich zapełnić, gdy koniunktura się poprawi. „W połączeniu z socjalną polityką rządu, powinno to skutkować utrzymaniem dwucyfrowej dynamiki płac w tym roku. Z uwagi na znaczący spadek dynamiki cen, skutkuje to historycznie bardzo wysokim wzrostem realnych wynagrodzeń” – zaznaczyli. Podkreślili, że wydatki gospodarstw domowych będą głównym elementem napędzającym PKB w tym i przyszłym roku.
Ocenili jednak, że tak wysokie tempo płac nie pozwoli na spadek inflacji bazowej nawet w okolice celu NBP, utrzyma się też wysoka dynamika inflacji usług. W ich opinii, płace powinny rosną istotnie wolniej, aby zapanować nad inflacją bazową.
Jeżeli chodzi o marcowe dane GUS dotyczące produkcji budowlano-montażowa to obniżyła się ona 13,3 proc. r/r, po spadku o 4,9 proc.r/r w lutym. Wynika to z załamania w budowie budynków (-16,1 proc.) i obiektów inżynierii lądowej i wodnej (-17,8 proc.).
Według analityków, chociaż popyt na mieszkania znacząco poprawił się w II poł. 2023 roku w związku z uruchomieniem rządowego programu wsparcia rynku hipotecznego, to nie znalazło to jeszcze odzwierciedlenia w budownictwie. „Jeszcze w 2023 deweloperzy starali się szybko kończyć projekty już rozpoczęte aby mogły zostać objęte ww. programem. W efekcie liczba mieszkań w budowie pod koniec 2023 r zaczęła nawet spadać” – napisali. W ich cenie zarys kolejnego rządowego programu wsparcia rynku pozwala oczekiwać kolejnego wzrostu popytu na mieszkania. Dlatego zarówno budowa budynków, jak i liczba mieszkań w budowie powinna w kolejnych miesiącach się poprawiać.
Fatalny natomiast – zdaniem ekonomistów ING Banku – jest wynik w budowie obiektów inżynierii lądowej i wodnej, który jest efektem zakończenia realizacji projektów finansowanych z perspektywy UE na lata 2014-20 (zgodnie z zasadą t+3), podczas gdy uruchamianie kolejnego dużego budżetu unijnego pozostaje powolne. „Ponadto opóźnienia związane z uruchomieniem KPO sugerują, że projekty finansowane z tego źródła będą realizowane dopiero w 2025 i 2026. Sugeruje to, że cały 2024 będzie relatywnie slaby dla inwestycji infrastrukturalnych” – ocenili. (PAP)
autorka: Ewa Wesołowska

ewes/ drag/

Dlaczego Tusk zlikwiduje CBA?

0

Chcę rzetelnej, apolitycznej policji, która będzie ścigała korupcję i będzie patrzyła na ręce władzy, nie opozycji – powiedział w poniedziałek premier Donald Tusk, wyjaśniając motywy decyzji o likwidacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

Premier przypomniał, że gdy po raz pierwszy obejmował fotel premiera w 2007 r. zdecydował się nie rozwiązywać CBA i pozostawić na jego czele polityka PiS Mariusza Kamińskiego.

„Wielu naszych wyborców i moich współpracowników mówiło mi, że trzeba zlikwidować CBA, bo jest to polityczna policja w rękach Kaczyńskiego” – powiedział. „Uparłem się, by CBA dalej funkcjonowało. Mówiłem swoim, którzy obejmowali urzędy: wiem, jacy oni są, ale wy przynajmniej będziecie wiedzieli, że tu nie ma żartów” – powiedział Tusk na konferencji prasowej.
Dodał, że rozmawiał wtedy z Kamińskim o pracy CBA. „Nie wykorzystał tej szansy. Od pierwszego dnia tak zaczął swoją robotę, żeby dopaść politycznych przeciwników, nie – walczyć z korupcją. Osiem lat PiS pokazało to w sposób jeszcze bardziej dojmujący” – powiedział szef rządu.
Premier zaznaczył, że obecnie codziennie wykrywane są kolejne „pokłady korupcji”. „CBA było praktycznie bezczynne. Przez osiem lat, jeśli kogoś ścigało, to polityków opozycji. Ta służba, jak żadna inna, jest przeniknięta taką polityczną treścią, w tym ludźmi” – ocenił.
Szef rządu powiedział, że instytucja, która zastąpi CBA ma skutecznie walczyć z korupcją, pilnować również jego samego i osób, z którymi pracuje. „To w moim interesie, nie tylko interesie Polski. Premier, który ma odrobinę oleju w głowie, musi chcieć mieć taką policję, która walczy z korupcją, żeby ludzie, z którymi pracuje, naprawdę wiedzieli, że nie ma żartów. Mnie nikt nie musi namawiać, by władza była pilnowana przez policję w kwestii korupcji” – powiedział.
Dodał, że nie cieszyłby się z deklaracji pracowników CBA o ich gotowości do służenia teraz tej władzy. „Nie chcę tego. Chcę rzetelnej, apolitycznej policji, która będzie ścigała korupcję i przede wszystkim będzie patrzyła władzy na ręce, nie opozycji. I to wam gwarantuję. Tak przebudujemy te służby, wyposażymy policję w takie możliwości, by nikt nie miał wątpliwości, że policja nie boi się władzy” – zadeklarował szef rządu.
Wcześniej, podczas konferencji w KPRM, minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak poinformował, że po likwidacji CBA w strukturach policji zostanie utworzone Centralne Biuro Zwalczania Korupcji. Za walkę z korupcją odpowiedzialne też będą Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i kontrwywiad oraz Krajowa Administracja Skarbowa. (PAP)
Autorka: Anita Karwowska

 

Siemoniak: Centralne Biuro Zwalczania Korupcji zastąpi CBA

Walka z korupcją może i powinna być inaczej zorganizowana; Centralne Biuro Antykorupcyjne zostanie zastąpione przez Centralne Biuro Zwalczania Korupcji – powiedział w poniedziałek minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak.
Centralne Biuro Zwalczania Korupcji ma działać w strukturach policji – poinformował Siemoniak. Zaznaczył, że CBA często zajmowało się ściganiem korupcji na szczeblu lokalnym, a przy takich zadaniach sprawdza się właśnie policja.
Nowa komórka antykorupcyjna ma zostać stworzona na wzór Centralnego Biura Śledczego Policji. „Ta działająca ponad 20 lat struktura pokazuje, że działając w oderwaniu od pewnych lokalnych uwarunkowań, skutecznie walczy z tą najpoważniejszą przestępczością. Chcemy, żeby tak było zorganizowane CBZK” – powiedział Siemoniak.
Za walkę z korupcją na poziomie ogólnokrajowym będzie odpowiadać Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. „ABW ma w swoich zadaniach walkę z korupcją, to dla funkcjonariuszy i szefostwa agencji nic nowego” – podkreślił koordynator służb specjalnych. Dodał, że razem z kontrwywiadem wojskowym ABW ma osłaniać przed korupcją m.in. wielkie kontrakty modernizacyjne.
Trzecim szczeblem antykorupcyjnym ma być Krajowa Administracja Skarbowa. Jak powiedział Siemoniak, przejmie ona po CBA sprawdzanie oświadczeń majątkowych wszystkich osób zobowiązanych do ich składania.
Dodał, że projekt ustawy zakładający likwidację CBA, przygotowany przez rząd, opiera się na przekonaniu, że konieczna jest dalsza walka z korupcją, ale ze względu na „mizerną skuteczność” sama instytucja wymaga zmiany. „Uznaliśmy, że walka z korupcją może i powinna być inaczej zorganizowana” – wyjaśnił.
Minister podkreślił, że w ciągu ostatnich lat Polska „znacząco” spadła w rankingach mierzących skuteczność walki z korupcją. „Trzeba z tej sytuacji wyciągać wnioski” – powiedział.
Wystąpienie Siemoniaka było częścią odbywającej się w poniedziałek w KPRM konferencji „Jak skutecznie walczyć z korupcją?”. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar wskazał podczas tego spotkania, że z analiz Grupy Państw Przeciwko Korupcji (GRECO), która wielokrotnie analizowała sytuację w naszym kraju, wynika, że „Polska nie spełnia wielu standardów dotyczących praktyk związanych z integralnością, oświadczeniami majątkowymi, dostępem do informacji publicznej i różnych mechanizmów, które mają przeciwdziałać korupcji”.
Dodał, że wiele z rekomendacji przekazanych w ubiegłych latach przez GRECO nie zostało przez Polskę wypełnionych. Zaznaczył, że GRECO oczekuje, iż do końca czerwca Polska przedstawi swój raport o tym, co udało się w tym zakresie zrobić.
Minister powiedział, że Polska realizuje obecnie rekomendacje GRECO zawarte w raporcie z 2018 r. na temat sytuacji w sądownictwie po zmianach w ustawie o Sądzie Najwyższym, Krajowej Radzie Sądownictwa i w ustawie Prawo o ustroju sądów powszechnych, dokonanych w latach 2016-2018. „Jesteśmy dziś na etapie przywracania niezależności sądownictwa i prokuratury” – powiedział Bodnar. Podkreślił, że „bez niezależnej prokuratury, bez sądów, które nie są poddane naciskom politycznym, nie poradzimy sobie długoterminowo z walką z korupcją”.
Ocenił, że „Polska szczęśliwie w odróżnieniu od wielu państw regionu Europy Środkowo-Wschodniej poradziła sobie z poważnym problemem, jakim jest korupcja wśród sędziów”. „Oczywiście są różne mechanizmy wpływania na niezależność sądów, ale w zasadzie problem korupcji w wymiarze sprawiedliwości jest niewielki” – powiedział minister Bodnar.
Zastrzegł, że walka z korupcją to nie tylko mechanizmy instytucjonalne, ale także ogólny klimat i podejście państwa do relacji z obywatelami i organizacjami społeczeństwa obywatelskiego.
„To że Ministerstwo Sprawiedliwości na bieżąco ujawnia różne umowy cywilnoprawne, które były zawierane w ostatnich ośmiu latach, jest doskonałym materiałem uzupełniającym, wspierającym dla dziennikarzy śledczych, którzy posiadając taką wiedzę, są w stanie lepiej poskładać różne elementy układanki i przedstawić opinii publicznej pewne procesy, zjawiska, które w ciągu ostatnich lat występowały” – powiedział szef MS. Zapowiedział, że w pierwszej połowie 2025 r. zostanie przyjęta w UE kompleksowa dyrektywa w sprawie walki z korupcją.
Grupa Państw Przeciwko Korupcji (GRECO) powstała na mocy rezolucji nr (99) 5 przyjętej przez Komitet Ministrów Rady Europy 1 maja 1998 r. na 103. sesji. Należy do niej 49 państw. Oprócz członków Unii Europejskiej są w niej m.in. USA, Wielka Brytania, Szwajcaria, Turcja i Ukraina. 1 lipca 2023 r. członkiem Grupy przestała być Rosja. Celem Grupy jest sprawdzanie, czy działania państw członkowskich są zgodne z antykorupcyjnymi standardami Rady. GRECO prowadzi także platformę internetową do wyszukiwania dobrych praktyk w zapobieganiu i wykrywaniu korupcji. Jeżeli państwo nie stosuje się do wszystkich rekomendacji, GRECO w ciągu 18 miesięcy ponownie analizuje niewdrożone rekomendacje. Siedzibą GRECO jest Strasburg.
CBA jest służbą specjalną powołaną do zwalczania korupcji w życiu publicznym i gospodarczym, działa na podstawie ustawy z 2009 r. i jest finansowana z budżetu państwa.
10 listopada 2023 r. liderzy PO, PSL, Polski 2050 oraz Lewicy parafowali umowę koalicyjną. W 19. postanowieniu pierwszej części umowy zapisano, że CBA zostanie zlikwidowane, a jego zasoby i kompetencje przekazane do innych służb.(PAP)
Autor: Aleksander Główczewski
ago/ ktl/ akar/ mgw/ iżu/ agz/ jra/

J.B. Pritzker: Każdy będzie miał prawo do bezpiecznych protestów podczas DNC w Chicago

0

Gubernator Illinois J.B Pritzker powiedział, że Chicago jest gotowe na wszelkie protesty podczas Narodowej Konwencji Demokratów (DNC). Odbędzie się ona w sierpniu.

 

Podczas niedzielnego wywiadu dla CNN, Pritzker podkreślił, że grupy będą mogły protestować ale z uwzględnieniem zasad bezpieczeństwa. „Wierzymy w wolność słowa i pozwolimy ludziom protestować by mogli powiedzieć to co chcą. Zamierzamy się również upewnić, że wszyscy mają zagwarantowane bezpieczeństwo, a ludzie mogą się swobodnie poruszać” – mówił gubernatora.

Uczestnicy propalestyńskiej manifestacji w ubiegłym tygodniu zablokowali dojazd na międzynarodowe lotnisko O’Hare w Chicago. Niektórzy podróżni zmuszeni byli pieszo, z walizkami udać się na lotnisko. Policja aresztowała ponad 40 osób.

Protest wywołał pytania o bezpieczeństwo podczas DNC w Chicago. W związku z napiętą sytuacją polityczną, niektórzy obawiają się, że tegoroczna konwencja DNC może być powtórką z Narodowej Konwencji Demokratów w Chicago w 1968 roku, kiedy to policja starła się z protestującymi przeciwko wojnie w Wietnamie.

 

BK

Pogróżki bombowe powodem ewakuacji Kapitolu w Springfield

0

Pogróżki o podłożeniu ładunku wybuchowego były powodem zamknięcia w niedzielę Kapitolu w Springfield. Na miejsce wezwano policję Sekretarza Stanu Illinois.

 

Funkcjonariusze zarządzili blokadę nie tylko budynku ale także pobliskich ulic. Kapitol dokładnie przeszukano. Nic podejrzanego nie znaleziono.

„Zagrożenie zostało uznane za niewiarygodne, a Kapitol został ponownie otwarty o godzinie 1:59 po południu” – poinformował we wpisie na portalu społecznościowym X, sekretarz stanu Alexi Giannoulias.

 

BK

Chicagowski policjant ofiarą strzelaniny. Miał 30 lat

0

Chicagowski policjant został zastrzelony w dzielnicy Gage Park. 30-letniego Luisa Huesca znaleziono rannego w niedzielę około 3 rano przy 3100 West 56 ulicy.

 

Wracał po służbie do domu. Był w mundurze. Miał wiele ran postrzałowych. Zabrano go do Centrum Medycznego Uniwersytetu Chicago gdzie stwierdzono zgon. Huesca w chicagowskiej policji pracował od 6 lat, był przydzielony do 5. Dystryktu.

Burmistrz Brandon Johnson w wydanym oświadczeniu stwierdził, że śmierć policjanta jest „Aktem nieuzasadnionej przemocy z użyciem broni. Żadna rodzina ani społeczność nigdy nie powinna cierpieć z powodu takiego bólu”.

Na razie nie udało się ustalić sprawcy morderstwa. Do śledztwa włączyło się ATF a także biuro szeryfa powiatu Cook. Luis Huesca zginął na dwa dni przed swoimi urodzinami.

 

BK

Gdańsk: Obywatel Gruzji wjechał toyotą na plażę w Jelitkowie, zakopał się w piachu i nie mógł wyjechać. Dostał bardzo wysoki mandat

0

34-letni obywatel Gruzji wjechał toyotą na plażę w Jelitkowie, zakopał się w piachu i nie mógł wyjechać. Uszkodził też chodnik i krawężnik. Funkcjonariusze policji ukarali go dwoma mandatami na łącznie 10 tys. zł i 8 punktami karnymi.

Oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji podinspektor Magdalena Ciska w Gdańsku poinformowała, że w piątek policjanci odebrali zgłoszenie, że na plażę w Jelitkowie na wysokości wejścia numer 67 wjechał samochód marki Toyota, który ugrzązł w piachu i nie może wyjechać.
„Na miejsce pojechali policjanci ruchu drogowego, którzy wylegitymowali 34-letniego obywatela Gruzji kierującego toyotą. Podczas interwencji mundurowi ustalili, że kierowca, wjeżdżając na plażę, nie zastosował się do znaku zakazu ruchu, a ponadto uszkodził chodnik i krawężnik” – dodała Ciska.
O zdarzeniu powiadomili m.in. Gdański Zarząd Dróg i Zieleni i Urząd Morski w Gdyni. Za spowodowanie zdarzenia drogowego i za złamanie zakazu ruchu 34-latek z Gruzji został ukarany dwoma mandatami po 5 tys. zł i 8 punktami karnymi. Kierujący w obecności policjantów wezwał holownik, który usunął jego pojazd z plaży. (PAP)

 

kszy/ joz/

Jedna trzecia miejskiej ludności Chin zagrożona osiadaniem lądu. „Zaskakująco duża liczba chińskich miast zapada się”

0
epa11293138 An aerial drone photo shows a submerged area in Hanguang Town of Qingyuan, Guangdong Province, China, 21 April 2024 (issued 22 April 2024). The lower reaches of the Beijiang River were expected to experience big floods caused by the heavy and continuous downpours. The provincial disaster reduction committee has initiated a Level IV emergency response to tackle the floods that hit the cities of Shaoguan and Qingyuan in Guangdong. EPA/XINHUA / Huang Guobao CHINA OUT / UK AND IRELAND OUT / MANDATORY CREDIT EDITORIAL USE ONLY EDITORIAL USE ONLY Dostawca: PAP/EPA.

Prawie połowie z 82 głównych chińskich miast grozi zatonięcie na skutek szybkiego osiadania gruntów. Naukowcy oszacowali, że bez podjęcia odpowiednich środków do 2120 r. problem ten może pozbawić domów od 55 do 128 milionów osób.

Na łamach czasopisma „Science” (https://doi.org/10.1126/science.ado9986) ukazała się analiza badaczy z Uniwersytetu Anglii Wschodniej i Virginia Tech, pokazująca, że zaskakująco duża liczba chińskich miast zapada się. Zdaniem autorów problem był do tej pory pomijany i niedoszacowany, tymczasem stanowi ogromne zagrożenie.

Jak wyjaśniają oni w swojej publikacji, osiadanie, czyli obniżanie się powierzchni Ziemi, jest procesem powszechnym, choć niekiedy dramatycznym. Potencjalnie aż 19 proc. światowej populacji jest narażone na wysokie ryzyko związane z tym procesem.
Osiadanie jest spowodowane szeregiem czynników naturalnych i antropogenicznych, wśród których kluczowe jest wywołane przez człowieka wycofywanie wód podziemnych.
Na potrzeby badania naukowcy przeanalizowali dane satelitarne odwzorowujące osiadanie lądów na terenie całych Chin. Uwzględnili 82 miasta, których łączna populacji wynosi prawie 700 milionów ludzi. Okazało się, że 45 proc. badanych ośrodków miejskich zapada się (na terenach tych żyje 270 milionów osób), a tempo osiadania 16 proc. z nich wynosi 10 mm rocznie lub więcej (w takich miejscach żyje około 70 milionów ludzi). Najgorsza sytuacja jest w Pekinie i Tiencinie.
Miasta przybrzeżne, jak właśnie Tiencin, są szczególnie zagrożone, ponieważ osiadający ląd idzie w parze ze spowodowanym zmianami klimatu wzrostem poziomu morza. Jakie mogą być tego skutki, pokazuje sytuacja, do której doszło w 2005 r. w Nowym Orleanie, kiedy huragan Katrina spowodował zalanie ponad 80 proc. obszaru miasta. Była to jedna z największych katastrof naturalnych w historii Stanów Zjednoczonych, a za główną przyczynę tak dużych zniszczeń uznano wcześniejsze zapadnięcie się terenu południowej Luizjany.
Jeśli chodzi o Pekin, to w jego przypadku osiadaniu gruntów sprzyjają wibracje powodowane przez ruch drogowy oraz drążenie tuneli; osiedla położone w pobliżu linii metra oraz autostrad zapadają się tu nawet o 45 mm rocznie.
Zagrożone osiadaniem jest także największe miasto Chin – Szanghaj. W ciągu ostatniego stulecia jego poziom obniżył się aż o 3 metry i proces ten nadal trwa.
Zdaniem specjalistów takie tempo osiadania gruntów w połączeniu z prognozowanym wzrostem poziomu morza, spowoduje, że obszar chińskich miast położonych poniżej poziomu morza do 2120 r. potroi się, zagrażając od 55 do 128 milionom mieszkańców. Bez zdecydowanej reakcji władz może to mieć katastrofalne skutki.
„Osiadanie lądów zagraża integralności strukturalnej budynków i infrastruktury krytycznej oraz nasila skutki zmiany klimatu, np. powodzi, szczególnie w miastach przybrzeżnych, wrażliwych na wzrastający poziom morza” – mówi prof. Robert Nicholls z Uniwersytetu Anglii Wschodniej.
Specjalista uważa, że ratunkiem może być zmiana polityki wykorzystywania wód gruntowych. W Osace i Tokio, gdzie ich pobór został zatrzymany w latach 70. XX wieku, proces osiadania ustał lub znacznie się zmniejszył.
Chociaż proces osiadania lądów spowodowany działalnością człowieka był rozpoznany w Chinach już wcześniej, autorzy omawianego badania twierdzą, że ich nowe wyniki wzmacniają potrzebę reakcji na szczeblu krajowym. Zresztą – dodają – problem ten występuje w podatnych miastach nie tylko w Chinach, ale na całym świecie.
Dlatego wzywają społeczność naukową do przejścia od pomiarów i analiz do pogłębienia rozumienia konsekwencji tego procesu i opracowania rozwiązań (najlepiej we współpracy z urbanistami).
„Wiele miast na całym świecie opracowuje strategie zarządzania ryzykiem związanym ze zmianą klimatu i wzrostem poziomu morza – podsumowuje prof. Nicholls. – Nasze badanie pokazuje, że należy się zając także osiadaniem lądu, które jest bardziej powszechne, niż dotychczas sądzono”.(PAP)

Katarzyna Czechowicz

Kanada/ W dniu zaćmienia słońca urodził się cielak ze znamieniem przypominającym obrzeża słońca lub półksiężyc

0

Eclipse, czyli zaćmienie – tak nazwali farmerzy cielaka, który urodził się w Ontario w dniu zaćmienia słońca w Kanadzie, 8 kwietnia. Jałówka rasy holsztyńskiej ma na czole białe znamię przypominające obrzeża słońca lub półksiężyc.

Właściciele farmy zauważyli nietypowe znamię w dniu, gdy cielak przyszedł na świat – relacjonował lokalny dziennik „The Kingston Whig-Standard”.

Farma specjalizująca się w hodowli krów mlecznych prowadzona jest od 150 lat przez rodzinę Carey, niedaleko Kingston w Ontario.
Czarno-białe krowy rasy holsztyńskiej często mają znamiona i plamki o nietypowym kształcie, a współwłaścicielka farmy Laura Carey opowiadała publicznemu nadawcy CBC, że zdarzały się już cielaki z „serduszkami” i „znakami zapytania”. (PAP)

lach/ sp/

Brazylia/ Tysiące zwolenników byłego prezydenta Bolsonaro na jego wiecu w Rio de Janeiro. Bolsonaro chwalił Elona Muska jako obrońcę wolności słowa

0
epa11292740 Former Brazilian president Jair Bolsonaro attends a march in his support in Rio de Janeiro, Brazil, 21 April 2024. Former Brazilian president Bolsonaro (2019-2022) called for a march to 'defend democracy and freedom of speech.' EPA/Antonio Lacerda Dostawca: PAP/EPA.

Były prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, podejrzewany o planowanie zamachu stanu, przemawiał w niedzielę do tysięcy swoich zwolenników na wiecu w Rio de Janeiro. Chwalił miliardera Elona Muska, którego określił jako obrońcę wolności słowa.

Wiec był próbą zwiększenia kapitału politycznego Bolsonaro, który w 2022 roku przegrał wybory prezydenckie, a obecnie mierzy się policyjnym dochodzeniem w związku z podejrzeniami o przygotowywanie puczu, by utrzymać się u władzy – oceniła agencja Reutera.

Na zdjęciach publikowanych w mediach społecznościowych widać tłum sympatyków byłego prezydenta, w tym wielu w żółtych koszulkach brazylijskiej reprezentacji piłkarskiej. Organizatorzy twierdzą, że na wiecu zgromadziło się 100 tys. osób, a władze nie przedstawiły swoich szacunków.
Dochodzenie w sprawie Bolsonaro dotyczy jego domniemanej roli w kampanii podważania zaufania do brazylijskiego systemu wyborczego, której kulminacją było wtargnięcie tysięcy jego zwolenników do budynków rządowych 8 stycznia 2023 roku.
Brazylijska policja federalna zarzuciła byłemu prezydentowi, że przygotowywał projekt dekretu unieważniającego wyniki głosowania, a także wywierał naciski na najwyższych wojskowych, aby poparli zamach stanu. Miał też planować uwięzienie sędziego Sądu Najwyższego Alexandre de Moraesa.
Podczas wiecu Bolsonaro, który ma zakaz startu w wyborach do 2030 roku, zapewnił, że jego rząd nie wykraczał poza ramy konstytucyjne. Odniósł się do zarzutów o przygotowywanie dekretu, mówiąc, że nigdy go nie widział. „Chcę go zobaczyć, ludzie i prasa chcą go zobaczyć” – powiedział.
Bolsonaro chwalił również Elona Muska, szefa Tesli i właściciela serwisu społecznościowego X, określając go jako obrońcę wolności wypowiedzi. Wezwał tłum, by nagrodził miliardera brawami.
Sędzia de Moraes – którego uwięzienie miał planować Bolsonaro – nakazał niedawno wszczęcie śledztwa przeciwko Muskowi, ponieważ zapowiedział on ponowne włączenie kont w serwisie X, których zamknięcie nakazał sąd. De Moraes zajmował się sprawą tzw. cyfrowych bojówek, oskarżanych o szerzenie dezinformacji w czasie prezydentury Bolsonaro.(PAP)

wia/ sp/

Średnia temperatura w oceanach na całym świecie sięgnęła w marcu ponad 21 st. C

0
Portugalia / Madera

Tegoroczny marzec był najcieplejszym w historii miesiącem pod względem temperatury wody oceanów – wynika z raportu Portugalskiego Instytutu Morza i Atmosfery (IPMA), badającej m.in. zjawisko ocieplania się klimatu.

Według cytowanego przez lizboński tygodnik „Expresso” raportu w marcu 2024 r. średnia temperatura w oceanach na całym świecie sięgnęła nienotowanego wcześniej poziomu 21,07 st. C.

Jak sprecyzowali eksperci z IPMA, rekord dotyczy uśrednionej wartości temperatury na powierzchni wszystkich wód oceanicznych na świecie.
Z analizy danych zgromadzonych przez Portugalski Instytut Morza i Atmosfery wynika, że dotychczas rekordową temperaturę zanotowano w oceanach w sierpniu 2023 r. Wyniosła ona wówczas 20,98 st. C.
Oceanografowie z IPMA podali, że choć zjawisko ocieplania się wody oceanicznej na świecie nasila się od ponad 40 lat, to w ostatnich kilkunastu miesiącach jego tempo wyraźnie się zwiększyło. Odnotowali, że jeszcze w styczniu 2023 r. średni poziom temperatury wody na powierzchni oceanów wynosił 20,5 st. C.

 

Z Lizbony Marcin Zatyka (PAP)

120 lat temu urodził się twórca bomby atomowej Robert Oppenheimer. „Był zagadką, dla jednych kryptokomunistą, dla drugich męczennikiem”

0
Oppenheimer (po lewej) z gen. Grovesem przy szczątkach wieży w punkcie zero testu Trinity – wrzesień 1945

22 kwietnia 1904 roku urodził się nazywany ojcem bomby atomowej Robert Oppenheimer. „Był zagadką: dla liberałów męczennikiem polowania na czarownice epoki maccartyzmu, a dla przeciwników politycznych kryptokomunistą i jawnym kłamcą” – scharakteryzowali bohatera swojej biografii Kai Bird i Martin J. Sherwin.

Najnowsza biografia „Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej” ukazała się w polskim przekładzie nakładem Wydawnictwa Replika (Poznań 2022). Autorzy – Kai Bird i Martin J. Sherwin – opisali zarówno życie prywatne naukowca jak i okoliczności jego pracy i klimat epoki.

„Na drogę, jaką przebył składały się wielkie zmagania i triumfy w dwudziestowiecznej nauce, walka o sprawiedliwość społeczna, wojna i zimna wojna. W tej podróży drogowskazami były mu jego niezwykła inteligencja, rodzice, nauczyciele oraz doświadczenia z młodości” – podkreślili.
Urodził się 22 kwietnia 1904 roku w rodzinie pochodzących z Niemiec nowojorskich Żydów. Ojciec przyszłego naukowca, Julius Oppenheimer, przybył do Stanów Zjednoczonych w 1888 roku bez żadnego kapitału, nie znając nawet jednego słowa po angielsku i w ciągu dekady zdobył duży majątek jako udziałowiec w rodzinnej firmie odzieżowej. Wolny czas poświęcał wędrówkom po galeriach sztuki. Te artystyczne zainteresowania dzielił ze swoją żoną Elle, która w młodości studiowała we Francji twórczość impresjonistów, a po powrocie do Stanów Zjednoczonych z powodzeniem malowała i prowadziła prywatne atelier. Oboje w swoim luksusowym apartamencie na Manhattanie zgromadzili wspaniałą kolekcję obrazów, w której były m.in. dzieła Picassa, Rembrandta, Renoira, van Gogha i Cezanne`a. Mogli sobie na to pozwolić – mieli też duży dom na Long Island i własny jacht, zaś drugi, mniejszy, kupili synowi, gdy skończył 16 lat.
Ich pierworodny syn na starcie miał irlandzką niańkę katoliczkę, francuską guwernantkę i był rozpieszczany przez rodziców. Pierwszy dowód swoich zdolności dał jako dwunastolatek. W trakcie rodzinnych wycieczek pod miasto zainteresował się zbieraniem minerałów i zaczął korespondować z zawodowymi geologami oraz amatorami-kolekcjonerami. Ci zaprosili go do wygłoszenia wykładu w New York Mineralogical Club i dopiero wtedy się zorientowali, że ich korespondent jest jeszcze chłopcem. Wykład przyjęli z dużym aplauzem – Robert musiał stanąć na drewnianej skrzyni, bo inaczej publiczność by go nie zobaczyła zza mównicy.
Uczył się w założonej (przy finansowym współudziale ojca) ekskluzywnej szkole Ethical Culture School, kształcącej głównie dzieci ze zlaicyzowanych rodzin bogatych Żydów. Był uważany za „cudowne dziecko”. Już na trzecim semestrze przeprowadzał doświadczenia laboratoryjne.
Ethical Culture Society – naukowe towarzystwo liberalnych Żydów z Nowego Jorku, które było inicjatorem powołania tej szkoły, zaszczepiało uczniom przekonanie, że każdy musi wziąć odpowiedzialność za kierunek swojego życia, zaś Żydzi zamiast uważać się za biblijny „naród wybrany” powinni się wyróżniać swoim zaangażowaniem w sprawy społeczne i działaniem na rzecz innych.
Tuż po ukończeniu tej szkoły po raz pierwszy zobaczył Los Alamos – miejscowość, w której stworzył bombę atomową. Stało się to podczas konnej wędrówki po pustyniach i górach Nowego Meksyku.
We wrześniu 1922 roku wstąpił na Harvard University, najbardziej prestiżowej i w tamtym czasie bardzo konserwatywnej uczelni w Stanach Zjednoczonych. Zanim wybrał fizykę zapisał się na chemię (dyplom licencjacki z niej otrzymał z wyróżnieniem) i wiele niepowiązanych ze sobą kursów, między innymi na filozofię i historię. Był oczytany w literaturze francuskiej i pisywał wiersze. Jego intelekt rozkwitał, lecz socjalizacja kulała – takie wrażenie odnosili ci, którzy go wtedy poznali. Uważali go za introwertyka ze skłonnościami do melancholii i hipochondrii. Nie prowadził życia towarzyskiego, łatwo wpadał w depresję (leczył się nawet u psychiatry) i uczył się całymi godzinami. „Leonardowie i Oppenheimerowie trafiają się rzadko. Ich niezwykłe zamiłowania, odkryte przez nich prawdy i oni sami jako myśliciele, a także ludzie, którzy zmienili bieg historii, są dla nas ideałami” – wspominał znajomość z Oppenheimere Paul Horgan, dwukrotny laureat Nagrody Pulitzera.
Do osób, które wywarły wpływ na wybór jego drogi życiowej i początek kariery naukowej należeli wielki duński fizyk Niels Bohr oraz Max Born, przyszły noblista i dyrektor Instytutu Fizyki Teoretycznej na uniwersytecie w Getyndze. Kilkumiesięczne studia na tej uczelni (zakończone zrobieniem doktoratu), wtedy najlepszemu w świecie ośrodkowi w dziedzinie fizyki teoretycznej, Oppenheimer podjął jesienią 1926 roku. Stał się pewniejszy siebie i bardziej towarzyski. Wśród osób, które wtedy poznał, był np. Werner Heisenberg, który kilkanaście lat później kierował niemieckimi pracami nad zbudowaniem bomby atomowej. „Nastąpiło coś, co miało dla mnie znaczenie większe niż dla większości ludzi, a mianowicie zacząłem rozmawiać. Stopniowo te rozmowy zaczęły wyrabiać u mnie jakieś pojęcie o fizyce, a z czasem nawet pewne zamiłowanie do niej; siedząc zamknięty w pokoju nigdy bym tego nie osiągnął” – wspominał Oppenheimer swój niemiecki okres studiów.
„Był człowiekiem wielkiego talentu, ale był też świadom swojej wyższości i okazywał to w sposób nieprzyjemny, co ściągało na niego kłopoty” – takim z kolei zapamiętał Max Born. Z drugiej strony nie krył podziwu dla wiedzy Oppenheimera, dotyczącej nowej gałęzi nauki, jaką była wtedy fizyka kwantowa. „Mamy tu wielu Amerykanów. Jeden z nich jest naprawdę wybitny, to pan Oppenheimer” – pisał do znajomego.
Po powrocie do Stanów Zjednoczonych otrzymał prestiżowe stypendium naukowe Fundacji Rockeffelera i stanowisko wykładowcy w California Institute of Technology (Caltech) oraz Uniwersytetu w Berkeley.
„W sali wykładowej dawał prawdziwe przedstawienie, choć przez pierwszy rok czy dwa jego wykłady wyglądały raczej jak msza, a nie jak zajęcia z fizyki. Zwykle mamrotał cichym, ledwie słyszalnym głosem, który cichł jeszcze bardziej, gdy chciał coś podkreślić” – wspominali zajęcia z Oppenheimerem jego studenci.
„Odpowiadał na twoje pytanie, zanim jeszcze zdążyłeś je do końca sformułować” – narzekał jeden z nich (a w przyszłości szef Amerykańskiej Komisji Energii Atomowej) Glenn Seaborg.
Pomimo takiej reputacji (a może w jakimś stopniu dzięki niej) wielu studentów po zakończeniu jednego kursu u Oppenheimera zapisywała się do niego na kolejny.
Swoją sławę świetnego naukowca ugruntował podczas kolejnej podróży do Europy (Lejda, Kopenhaga, Lipsk, Zurych). Naukowcem został również (doskonałym fizykiem doświadczalnym) jego młodszy o osiem lat brat, Frank.
Od lat trzydziestych, za sprawą swoich znajomych z Berkeley, zaczął interesować się polityką. Gdy w Niemczech do władzy doszedł Hitler, Oppenheimer zgodził się przeznaczać trzy procenty swoich dochodów na wsparcie fizyków, których w III Rzeszy pozbawiono pracy i zmuszano do emigracji. Sam nigdy – wbrew powtarzanym później insynuacjom – nie wstąpił do partii komunistycznej (zrobił to jednak w 1937 roku jego brat), ale podczas pewnej trzydniowej podróży koleją z zachodniego na wschodnie wybrzeże Ameryki przeczytał od deski do deski „Kapitał” Marksa. Przeciwko Oppenheimerowi wyciągano po latach, że po buncie generała Franco przeciwko władzom republikańskim przekazywał datki dla American Civil Liberties Union i Amerykańsko-Hiszpańskiego Komitetu Pomocy. A także to, że komunistą był bliski znajomy Oppenheimera, tłumacz i pisarz Haakon Chevalier.
„Nie przyszło mi do głowy, że moje pieniądze mogą być przeznaczone na inne cele niż te, na które je wpłacałem, czy że te cele mogłyby być złe” – zeznawał w 1954 roku Oppenheimer, pytany przez FBI o kontakty z komunistami. Z innych jego słów wynikało zaś, że na zerwanie tych kontaktów wpłynęły wiadomości o stalinowskich czystkach i procesach pokazowych. „Choć nie poznałem wszystkich szczegółów, stwierdziłem, że z której strony by nie patrzeć, obciążało to system sowiecki” – wyjaśniał.
FBI założyła teczkę Oppenheimera w marcu 1941 roku po tym, gdy pod domem Chevaliera (którego przynależność do partii komunistycznej amerykańskiemu wywiadowi była już znana) zauważono samochód należący do naukowca.
W ciągu niewielu lat akta Oppenheimera urosły do siedmiu tysięcy stron dokumentów. Jeszcze przed japońskim atakiem na Pearl Harbor naukowiec znalazł się na liście osób mających podlegać internowaniu w „sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa narodowego”.Agenci FBI wiedzieli m.in. o tym, że z komunistami była powiązana Kitty Harrison – żona Oppenheimera (pobrali się w 1940 roku).
Na podstawie własnych badań już w 1939 roku wiedział, że zbudowanie bomby atomowej jest możliwe. Prezydenta Roosevelta przed tym, że prace nad własną bombą prowadzą Niemcy przestrzegł Albert Einstein. W styczniu 1942 roku Oppenheimer został kierownikiem zespołu, który z polecenia rządu miał uprzedzić działania wroga. Początkowo pracowali na poddaszu nad biurem Oppenheimera w Berkeley. „Jedynie bomba atomowa może usunąć Hitlera z Europy” – powiedział pewnego razu Edwardowi Tellerowi (w nieodległej przyszłości twórcy bomby wodorowej).
Ostatecznie kierownictwo nad Projektem Manhattan, jak nazwano plan skonstruowania bomby atomowej objął nie Oppenheimer (zadecydowały podejrzenia o jego związki z komunistami), ale generał Leslie Groves – absolwent Massachusetts Institute of Technology. Po rozmowie z Oppenheimerem w październiku 1942 roku dał się namówić do stworzenia laboratorium w odległym od dużych miast miejscu. Skorzystał z sugestii, że najlepiej się nadaje Los Alamos i wybrał Oppenheimera na dyrektora tego laboratorium.
Prace przyspieszyły po tym, gdy 2 grudnia 1942 roku w laboratorium w Chicago fizyk Enrico Fermi (imigrant z Włoch) przeprowadził pierwszą na świecie kontrolowaną jądrową reakcję łańcuchową.
W tym czasie wojsko przygotowało w Los Alamos domy dla naukowców i ich rodzin. Były zaopatrzone we wszystkie wygody, ale – z obawy przed naruszeniem tajemnicy – pozbawione łączności telefonicznej. Rolę sklepu spożywczego i punktu zamówień sprzedaży wysyłkowej pełniła poczta wojskowa. Oppenheimer, który nigdy wcześniej nie kierował żadnym zespołem, sprawdził się jako organizator laboratorium. Po roku w Los Alamos przebywało już 3500 osób, a pod koniec wojny prawie dwa razy więcej.
Jednym z pomysłów, z którego trzeba było zrezygnować prawie na starcie prac, było mianowanie wszystkich uczonych z Los Alamos oficerami. Sprawa rozbiła się o samego Oppenheimera – stanął przed wojskową komisją lekarską i orzeczenie było negatywne. Ważył tylko 58 kilogramów, czyli o 12 za mało jak na wojskową normę przy jego wzroście (178 centymetrów), a prześwietlenie klatki piersiowej wykazało, że cierpi na gruźlicę. Został więc uznany za „trwale niezdolnego do służby czynnej”. Mimo to, po interwencji Grovesa, dostał mundur pułkownika. Przybyli do Los Alamos naukowcy kategorycznie odmówili jednak podporządkowania się dyscyplinie wojskowej i pomysł, by i oni założyli mundury, upadł. Mieli je dostać dopiero na czas przetestowania bomby.
Wszyscy musieli zmienić swoje nawyki. W Berkeley lubiący pracować po nocach Oppenheimer nie zgadzał się prowadzić zajęć na uczelni przed godziną jedenastą, a w Los Alamos już o 7.30 był w drodze do „rejonu technicznego”. Zdarzało mu się zapomnieć zabrać z sobą przepustkę. Pewnego razu przejechał przez bramę, nawet nie zwalniając, na co żandarm krzyknął ostrzegawczo i oddał strzał – na szczęście dla naukowca w oponę samochodu.Zaniepokojony tym wypadkiem Groves poprosił Oppenheimera, by powstrzymał się od siadania za kierownicą.
W kierowaniu pracami laboratorium pomagała mu charyzma, którą cieszył się już od lat na uczelni. „Siłę jego osobowości wzmaga kruchość postaci. Kiedy mówił, wydawało się, że rośnie” – wspominał go jeden z podwładnych z Los Alamos.
W trakcie całej pracy w Los Alamos Oppenheimer i jego zespół byli bacznie obserwowani przez agentów FBI. Samego Oppenheimera wypytywano o jego związki z komunistami. Na przekór wywiadowi Oppenheimera bronił Groves. Wyjaśnił, że gwarancją lojalności Oppenheimera była jego ambicja: tak bardzo zależało mu na przejściu do historii, że zrobi wszystko, by prace nad projektem Manhattan zakończyły się sukcesem.
Podejrzliwość amerykańskich służb specjalnych była jednak uzasadniona – jesienią 1944 roku sowiecki wywiad dostał raporty z Los Alamos. Wśród szpiegów, których nie wytropiło FBI był Klaus Fuchs, niemiecki fizyk z brytyjskim paszportem.
Kiedy 30 kwietnia 1945 roku w Berlinie samobójstwo popełnił Hitler, jeden ze współpracowników Oppenheimera skomentował to słowami: „spóźniliśmy się”. Wiele osób w Los Alamos uważało bowiem do tamtego momentu, że jedynym uzasadnieniem do stworzenia bomby atomowej jest wojna z III Rzeszą. 31 maja zapadła jednak decyzja o kontynuacji prac i użyciu bomby przeciwko Japonii, choć Oppenheimer był innego zdania: „ta broń nie ma militarnego znaczenia. Robi bardzo wielkie „bum”, lecz nie jest przydatna na wojnie” – mówił.
Gdy bomba była już gotowa, na miejsce jej przetestowania wybrano pustynny płaskowyż o sto kilometrów na południowy zachód od Los Alamos. Do detonacji doszło wczesnym rankiem 16 lipca 1945 roku. Sam Oppenheimer leżał na brzuchu tuż obok schronu dowodzenia, oddalonego o około dziewięć tysięcy metrów od punktu zero. „Kiedy nastąpił potężny błysk światła, a zaraz potem ryk eksplozji, na jego twarzy pojawił się wyraz ogromnej ulgi” – zanotowała jedna z towarzyszących mu wtedy osób. On sam, 20 lat później, tę chwilę wspominał inaczej: „Wiedzieliśmy, że świat nie będzie już taki sam jak przedtem” – mówił w filmie dokumentalnym dla telewizji.
Przeciwko używaniu bomby atomowej wypowiadał się już od zbombardowania Hiroszimy.
„Zbudowaliśmy najstraszniejszą z broni, która nagle i głęboko zmieniła naturę świata. To rzecz, która według wszystkich norm obowiązujących w świecie, w jakim się wychowaliśmy, jest zła” – mówił na spotkaniu w Amerykańskim Towarzystwie Filozoficznym.
Przy wielu okazjach wyjaśniał, że bomba atomowa jest z definicji bronią terroru i agresji i może doprowadzić do zniszczenia całej cywilizacji.
Tego typu wypowiedzi i dawne kontakty z komunistami ściągnęły na niego gniew potężnego szefa FBI, Edgara Hoovera. Zaczął on rozpowszechniać kompromitujące informacje o fizyku i już w listopadzie 1945 roku wysłał do Białego Domu streszczenie akt Oppenheimera.
„Lewicowa działalność Oppenheimera w latach trzydziestych w Berkeley, skojarzona z jego powojennym sprzeciwem wobec nazywanych przez niego ludobójczymi planów sił powietrznych przewidujących masowe bombardowania strategiczne z użyciem broni jądrowej, rozzłościły wiele potężnych osobistości w Waszyngtonie, w tym dyrektora FBI” – napisali autorzy biografii fizyka.
Dowodem, że fizyk stracił już ostatecznie zaufanie władz była jego nieobecność podczas eksplozji (czwartej po tej próbnej w lipcu 1945 roku i dwóch w Japonii) na atolu Bikini 1 lipca 1946 roku.
Pod koniec lat czterdziestych, gdy pogarszały się stosunki amerykańsko-sowieckie, nieustanne dążenie Oppenheimera do twardego i jasnego postawienia problemu broni jądrowej bardzo niepokoiły waszyngtońską elitę odpowiedzialną za bezpieczeństwo kraju. Gdy w 1952 roku republikanie powrócili do Białego Domu, do władzy doszli zwolennicy zmasowanego odwetu jądrowego, tacy jak Lewis Strauss. On i jego koledzy byli zdecydowani uciszyć jedynego człowieka, którego się obawiali, a który mógłby w sposób przekonujący zakwestionować ich plany.
Wiosną 1954 musiał kilka razy stawić się na wezwania przed polujące na komunistów komisje śledcze Kongresu. „Podsłuchy instalowane przez FBI w jego telefonach domowych i biurowych oraz publikowane w prasie obelżywe historie o jego politycznej przeszłości sprawiały, że czuł się zaszczuty” – zaznaczają autorzy biografii.
W ataku na Oppenheimera w 1954 roku wyciągnięto na światło dzienne wiele cech jego charakteru: ambicje i brak ostrożności, błyskotliwość i naiwność, determinację i obawy, stoicyzm i zagubienie.
Zmarł 18 lutego 1967 roku w Princeton, gdzie wykładał po przenosinach z Kalifornii.
„Robert Oppenheimer był zagadką. Dla uczonych był symbolem tragedii współczesnego fizyka jądrowego, dla liberałów stał się największym męczennikiem polowania na czarownice epoki maccartyzmu, symbolem bezpodstawnych uprzedzeń prawicy, Dla przeciwników politycznych był kryptokomunistą i jawnym kłamcą. W rzeczywistości był postacią bardzo ludzką, równie utalentowaną, co złożoną” – konkludują autorzy biografii. (PAP)

Autor: Józef Krzyk

Liga hiszpańska: Barcelona Lewandowskiego przegrała z Realem w El Clasico

0
epa11292750 Real Madrid's French defender Aurelien Tchouameni (R) fights for the ball with FC Barcelona's Polish striker Robert Lewandowski during the LaLiga soccer match between Real Madrid and FC Barcelona, at the Santiago Bernabeu stadium in Madrid, Spain, 21 April 2024. EPA/JUANJO MARTIN Dostawca: PAP/EPA.

Piłkarze Realu Madryt wygrali na stadionie Santiago Bernabeu z Barceloną 3:2 w 32. kolejce hiszpańskiej ekstraklasy. Robert Lewandowski grał w drużynie gości do 64. minuty. „Królewscy” powiększyli do 11 punktów przewagę nad drugą w tabeli „Dumą Katalonii” i są blisko mistrzostwa kraju.

Oba zespoły przystąpiły do El Clasico w całkowicie odmiennych nastrojach. „Królewscy” awansowali w środę do półfinału Ligi Mistrzów, eliminując w rzutach karnych broniący trofeum Manchester City. Natomiast Barcelona odpadła we wtorek w ćwierćfinale, przegrywając w roli gospodarza z Paris Saint-Germain aż 1:4.

La Liga to ostatnie rozgrywki, w których drużyna ze stolicy Katalonii występuje w tym sezonie. Puchar Hiszpanii zdobył niedawno Athletic Bilbao, po finałowym zwycięstwie nad Mallorcą w rzutach karnych.
W szóstej minucie Brazylijczyk Raphinha dośrodkował z rzutu rożnego, dobrze w polu karnym zachował się duński obrońca Andreas Christensen i głową skierował piłkę do bramki.
Gospodarze chcieli szybko odrobić straty. Chorwat Luka Modric podał do Viniciusa Juniora, który strzelił tuż nad poprzeczką. W 14. min skrzydłowy Barcelony Lamine Yamal po solowym rajdzie oddał groźny strzał w prawy dolny róg bramki, ale Andrij Łunin popisał się wspaniałą obroną.
Potem Pau Cubarsi dopuścił się faulu w polu karnym i sędzia Cesar Soto Grado wskazał na 11. metr. Rzut karny w 18. min wykorzystał Vinicius Junior. Bramkarz Marc-Andre ter Stegen był bez szans.
Do kontrowersyjnej sytuacji doszło w 28. min, gdy Lamine Yamal strzelił w prawy dolny róg bramki. Łunin był spóźniony z interwencją i z kilku ujęć kamery wydawało się, że piłka przekroczyła całym obwodem linię bramkową. Sędzia nie uznał jednak gola.
Pod koniec pierwszej połowy Ilkay Gundogan uderzył bezpośrednio z rzutu wolnego, a piłka przeleciała kilka centymetrów nad poprzeczką. Frenkie de Jong jeszcze przed przerwą doznał kontuzji i został zastąpiony przez Pedriego.
Lewandowski w 64. min został zmieniony przez Ferrana Torresa. Polak nie może zaliczyć do udanych występu na Santiago Bernabeu.
Łunin w 69. min niepewnie interweniował po strzale Yamala. Ukraiński bramkarz odbił piłkę przed siebie, a rezerwowy Fermin Lopez z bliska strzelił gola na 2:1.
„Los Blancos” wyrównali po czterech minutach. Vinicius Junior dośrodkował, a jego podanie wykończył Lucas Vazquez, którego nie upilnował Joao Cancelo.
W doliczonym czasie strzelec drugiego gola podał z prawego skrzydła, żaden z obrońców Barcelony nie wybił piłki, a akcję „zamknął” nadbiegający Jude Bellingham i dał gospodarzom zwycięstwo.
20-letni Anglik z dorobkiem 17 goli jest wiceliderem klasyfikacji strzelców La Liga. Lepszy od niego jest tylko Ukrainiec Artiom Dowbyk z Girony – 18.
Na sześć kolejek przed końcem rozgrywek Real Madryt ma 81 pkt. Broniąca tytułu Barcelona traci do „Królewskich” 11 punktów.(PAP)

Liga hiszpańska – media po El Clasico: Real pewnie zmierza po tytuł

Piłkarze FC Barcelona pokazali się z dobrej strony w niedzielnym El Clasico na stołecznym stadionie Santiago Bernabeu, ale przegrali 2:3 z pewnie zmierzającym po tytuł mistrza kraju Realem Madryt – uważają hiszpańskie media.
Zdaniem mediów zawodnicy z Katalonii pokazali w stolicy klasę oraz charakter, ale ostatecznie to „Królewscy” wykonali znaczący krok w kierunku triumfu w La Liga. Dziennikarze z Hiszpanii chwalą dobre przygotowanie fizyczne obu drużyn po wyczerpujących ćwierćfinałach Ligi Mistrzów, rozegranych we wtorek i środę.
Relacjonujące wieczorne starcie w stolicy Hiszpanii rozgłośnie Radio Marca oraz Cadena SER odnotowały wysokie tempo gry i wskazały, że klasyk, który wiele wyjaśnił w sprawie tytułu, mógł się podobać.
Stołeczny dziennik „AS” podkreślił, że zdobyty w doliczonym czasie gry gol przez Jude’a Bellinghama, dający wygraną gospodarzom, sprawił, że mistrzostwo Hiszpanii dla Realu jest już niemal pewne.
„Bellingham przesądził o tytule w La Liga” – zaznaczyła gazeta sportowa z Madrytu i odnotowała, że Real ma już 11 punktów przewagi nad drugą w tabeli „Barcą”.
Hiszpańscy komentatorzy spodziewają się stopniowych zmian w szeregach Barcelony w kolejnych spotkaniach i przewidują, że wraz z oddalaniem się mistrzostwa jej sztab szkoleniowy może testować nowe ustawienia zespołu.
Dziennik „Sport” odnotował, że kluczowym momentem meczu okazała się wymuszona kontuzją zmiana Frankiego De Jonga.
Zarówno ta gazeta, jak i inny kataloński dziennik „Mundo Deportivo” z dezaprobatą odniosły się do poziomu sędziowania w El Clasico, a praktycznie przemilczały 64-minutowy występ Roberta Lewandowskiego. Uważają, że prowadzący spotkanie arbiter Cesar Soto Grado wypaczył rezultat i sędziował na niekorzyść Barcelony.
Wskazały, że sędzia nie tylko nie dostrzegał sytuacji, po których należało odgwizdać rzut karny dla gości, ale z pobłażaniem traktował nieprzepisowe zagrania oraz faule gospodarzy.(PAP)
Autor: Marcin Zatyka

 

zat/ pp/

Polska na czarnej liście: Sztuczna inteligencja stała się bronią przeciw demokracji

0

Znaleźliśmy się na czarnej liście krajów, gdzie w trakcie kampanii użyto technologii deepfake. Sztuczna inteligencja stała się bronią przeciw demokracji – informuje poniedziałkowa „Rzeczpospolita”.

Poniedziałkowa „Rzeczpospolita” informuje, że dotarła do raportu firmy Check Point, która przeanalizowała 36 procesów wyborczych (parlamentarnych, prezydenckich i lokalnych) na całym świecie z ostatniego pół roku.

„Wyniki nie napawają optymizmem. Raport wskazuje, iż w dziesięciu krajach doszło do manipulacji treścią informacji i przekazów medialnych z wykorzystaniem technologii deepfake. Na czarnej liście jest Polska” – informuje „Rz”.
Gazeta podaje, że Check Point wciągnął nasz kraj na listę, po tym, jak przed ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi sfałszowano spot z udziałem byłego premiera Mateusza Morawieckiego. W materiale opublikowanym przez Platformę Obywatelską przy pomocy AI zestawiono jego wypowiedzi z mównicy sejmowej z treścią e-maila pochodzącego podobno ze skrzynki Michała Dworczyka. (PAP)
autor: Marek Siudaj

Prezydent Duda dla „Faktu”: Jesteśmy gotowi rozlokować broń atomową w Polsce

0
Warszawa, 11.03.2024. Prezydent RP Andrzej Duda podczas konferencji prasowej na lotnisku w Warszawie, 11 bm. Prezydent Andrzej Duda udaje siê do Stanów Zjednoczonych. W 25. rocznicê przyst¹pienia Polski do NATO, razem z premierem Donaldem Tuskiem spotka siê prezydentem Joe Bidenem. Po wizycie w USA zaplanowano spotkanie prezydenta z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem w Brukseli. (mr) PAP/Leszek Szymañski

Jeżeli byłaby taka decyzja naszych sojuszników, żeby rozlokować broń nuklearną w ramach nuclear sharing także i na naszym terytorium, aby umocnić bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO, to jesteśmy na to gotowi – powiedział prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla poniedziałkowego „Faktu”.

„Rosja w coraz większym stopniu militaryzuje okręg królewiecki. Ostatnio relokuje swoją broń nuklearną na Białoruś. Jeżeli byłaby taka decyzja naszych sojuszników, żeby rozlokować broń nuklearną w ramach nuclear sharing, także i na naszym terytorium, żeby umocnić bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO, to jesteśmy na to gotowi. Jesteśmy sojusznikiem w sojuszu północnoatlantyckim i ponosimy zobowiązania również i w tym zakresie, czyli po prostu realizujemy wspólną politykę” – powiedział prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla poniedziałkowego „Faktu”.

Andrzej Duda odpowiadał także na pytanie o spotkanie z Donaldem Trumpem. Prezydent ocenił, że „to przede wszystkim jest spotkanie prywatne”. Wyjaśnił, że Trump „z mojego punktu widzenia jest politykiem, z którym bezpośrednio prowadziłem współpracę polsko-amerykańską przez cztery lata”.
„Jest dużo wspomnień z tej współpracy, ale również i osiągnięć, co dla mnie osobiście jest bardzo ważne. Pamiętajmy, że to były choćby bardzo ważne dla Polski kontrakty zbrojeniowe, które wtedy zawarliśmy m.in. na zakup myśliwców F-35, zwiększenie skali amerykańskiej obecności militarnej w Polsce, dowództwo V Korpusu Armii Amerykańskiej w Poznaniu… (…) Od tamtych czasów jesteśmy przyjaciółmi. Bardzo lubię z nim rozmawiać, bo to jest niezwykle ciekawa osobowość i wielkie doświadczenie, zarówno polityczne, jak i biznesowe” – powiedział prezydent.
Andrzej Duda był pytany również o ewentualne wyprowadzenie USA z NATO, jeśli Donald Trump znowu zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych.
„Nie, ja znam prezydenta Trumpa. (…) To jest poważny i twardy gracz. Trzeba mieć twarde łokcie i on w związku z tym w polityce gra w sposób zdecydowany. Nie wszyscy są do tego przyzwyczajeni, nie wszyscy to lubią, natomiast jest to człowiek racjonalny. (…) Jestem spokojny o to, jak będą prowadzone interesy Ameryki w momencie, w którym znów prowadziłby je prezydent Trump” – stwierdził prezydent Duda. (PAP)

autor: Marek Siudaj

 

ms/ godl/

PKW: W II turze wyborów samorządowych wybrano 748 wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Frekwencja 44,06 proc.

0
Warszawa, 22.04.2024. Przewodnicz¹cy Pañstwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak (2L), Magdalena Pietrzak (L), Wojciech Sych (3L), Pawe³ Gieras (2P) i Arkadiusz Pikulik (P) podczas konferencji prasowej Pañstwowej Komisji Wyborczej na temat wyników II tury wyborów samorz¹dowych 2024, 22 bm. w Warszawie. (miwi) PAP/Piotr Nowak

Frekwencja w II turze wyborów samorządowych wyniosła 44,06 proc. W głosowaniu wybrano 748 wójtów, burmistrzów i prezydentów miast – poinformował przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak.

PKW przedstawiła w poniedziałek rano komunikat uzupełniający po dziewięciu godzinach od zamknięcia lokali wyborczych. „Właściwie od godziny 2 w nocy czekaliśmy na protokół jednej z obwodowych komisji wyborczych w Legionowie” – wyjaśnił Marciniak.

Przewodniczący Marciniak podał w imieniu PKW zbiorcze wyniki ponownego głosowania w wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. „W ponownym głosowaniu wybierano łącznie 748 wójtów, burmistrzów i prezydentów miast spośród 1489 kandydatów” – przypomniał szef PKW, dodając, że w siedmiu miastach i gminach w ponownym głosowaniu brał udział jeden kandydat.
Podał również frekwencję. „Uprawnionych do głosowania było 12 051 596 osób, w tym 1935 obywateli Unii Europejskiej nie będących obywatelami polskimi lub obywateli Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej” – podał Marciniak.
„Łącznie karty do głosowania w lokalach wyborczych i w głosowaniu korespondencyjnym wydano 5 311 394 osobom. Ważnych kart oddano 5 310 432, to jest 44,06 proc. uprawnionych do głosowania” – powiedział.
Przewodniczący PKW poinformował, że głosów ważnych oddano 5 269 205, czyli 99,22 proc. ogólnej liczby oddanych głosów. Natomiast, jak mówił, głosów nieważnych oddano 41 227, czyli 0,78 proc. ogólnej liczny głosów oddanych.
„Wybrano łącznie 748 wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Z czego 569 wójtów i burmistrzów w gminach do 20 tys. mieszkańców i 179 wójtów, burmistrzów i prezydentów miast w gminach powyżej 20 tys. mieszkańców” – podał Marciniak. Podziękował również wszystkim wyborcom oraz startującym w wyborach samorządowych kandydatom i komitetom wyborczym, a także „prawie wszystkim” członkom komisji wyborczych.
Szef PKW odniósł się również do problemów w jednej z komisji wyborczych w Legionowie, co opóźniło podanie wyników dla całego kraju. „Jedna z komisji nie mogła się doliczyć wszystkich głosów i de facto dochodziło tam trzykrotnie do sporządzenia protokołów, stąd opóźnienie” – wyjaśnił.
Jak dodał, „zapowiadało się”, że czas liczenia głosów będzie rekordowo krótki. „Chociaż i tak jest rekordowo, bo od zamknięcia lokali (minęło) dziewięć godzin, ale mogło być jeszcze szybciej, gdyby nie jedna komisja obwodowa” – zaznaczył.
„O drugiej w nocy w zasadzie mieliśmy 99,99 proc. głosów. Ta jedna brakująca komisja na blisko 12 tys. obwodowych komisji niweczy de facto wysiłek 100 tys. (osób)” – stwierdził przewodniczący PKW.
Szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak dodała, że komisja w Legionowie, która nie mogła się doliczyć głosów, wprowadziła ok. godz. 3 protokół do systemu.
„System jest tylko wspomagający i on też pozwala nam na bieżąco śledzić wyniki i poszczególne działania poszczególnych organów wyborczych” – mówiła Pietrzak. Zwróciła uwagę, że komisja w Legionowie długo liczyła głosy i „po kilku interwencjach” ok. godz. 3 protokół został wprowadzony do systemu. Okazało się jednak, że komisja nie wyjechała z lokalu i nie przekazała fizycznie protokołu do komisji miejskiej.
Szefowa KBW wyjaśniła, że po zakończeniu liczenia głosów należy wprowadzić protokół do systemu, a następnie wywiesić jedną z kopii protokołu na zewnątrz lokalu wyborczego i zawieźć też do komisji miejskiej. „Oni tego nie uczynili” – powiedziała Pietrzak, zaznaczając, że w głosowaniu w tej komisji brało udział ok. 950 wyborców, a „nie zgadzało się 10 kart”.
„Komisja uparła się, że jednak będzie dochodzić, co im się nie zgadza (…). W końcu to zrobili, policja nam pomogła i miejska komisja swój protokół do Warszawy przywiozła na sygnale, żeby jak najszybciej to zrobić” – podsumowała Pietrzak.
Autorzy: Norbert Nowotnik, Daria Al Shehabi, Marek Siudaj

 

(PAP)